Pięć minut kibola

Odsunięcie Joleona Lescotta od treningów z pierwszą drużyną Evertonu… zaraz, nie, przecież miałem pisać o czymś zupełnie innym. Są w końcu chwile, kiedy zrzucamy mniej lub bardziej grubą skórę człowieka bezstronnego i przemieniamy się w kibola wrzeszczącego „Yes, yes, yes”. Nie zastanawiamy się, co by było, gdyby przy stanie 1:2 sędzia podyktował karnego dla przeciwnika, nie szukamy słabych punktów – po prostu upajamy się smakiem zwycięstwa i bycia (tak jest, do cholery!) liderem tabeli.

Na szczęście to mija. Emocje opadają i wraca poczucie, że po dwóch meczach sezonu nic jeszcze nie można powiedzieć – choć można przecież powiedzieć, że Jermain Defoe jest w życiowej formie, co udowodnił nie tylko w meczu z Hull, ale i w ubiegłotygodniowym spotkaniu reprezentacji, że Tom Huddlestone rozdziela piłki w sposób, który już wiele miesięcy temu zwrócił uwagę Fabio Capello, że Luka Modrić jest nie tylko błyskotliwym rozgrywającym, ale i piłkarzem ciężko pracującym przy odbiorze piłki, że nieustępliwość Wilsona Palaciosa w drugiej linii jest czymś, czego w tym klubie nie widziano od lat, że tak krytykowany ostatnio Robbie Keane kolejny raz okazał się prawdziwym liderem drużyny, nie tylko harującym na całym boisku, ale również (wreszcie!) skutecznym, że pomysł z wystawieniem niskiego duetu napastników jest pomysłem szczęśliwym, bo wymusza podawanie piłki po ziemi, że technika, że szybkość, że pressing, że wymienność pozycji… Oj, zdaje mi się, że emocje wcale nie chcą opaść.

Owszem, przeciwnik nie okazał się przesadnie wymagający (choć w pierwszej kolejce do 91. minuty remisował na Stamford Bridge), owszem, prowizorycznie zestawiona para stoperów kilkakrotnie się pogubiła (rywal bardziej klasowy wykorzystałby to z całą bezwzględnością), owszem, przy zmianie ustawienia z 4-4-2 na 4-5-1 Hull przejęło inicjatywę, a Tottenham zaczął grać nerwowo (wcześniej między liniami gospodarzy, zwłaszcza między defensywą i drugą linią ziała przepaść, w której umiejętnie odnajdywali się napastnicy z Londynu), owszem, przy bramce dla Hull znów się okazało, że Tottenham ma kłopot z obroną przy stałych fragmentach gry… Tyle że statystyki mówią o 62 proc. posiadania piłki (w meczu wyjazdowym!), 18 strzałach w tym 12 celnych (w meczu wyjazdowym!!), 78 proc. udanych podań i aż 87 proc. udanych wślizgów: dominacja drużyny Harry’ego Redknappa była absolutna, a futbol przez nią prezentowany – prosty, lecz zabójczo skuteczny (ale czy, hm…, Barcelona i Arsenal robią to inaczej?). „Całe szczęście, że nie gramy z nimi co tydzień – powiedział niezrażony rozmiarami klęski menedżer Hull Phil Brown – i że teraz czeka nas spotkanie z Boltonem; w każdym razie widzieliśmy jeden z najlepszych występów w historii Premiership”.

Rzecz jasna obiektywnie najciekawsze i potencjalnie najbardziej brzemienne w skutkach było w tej kolejce spotkanie Burnley z Manchesterem United. Istnieje stare prawidło, mówiące, że w pierwszych meczach sezonu lepiej nie trafiać na beniaminków, zwłaszcza na ich stadionie i zwłaszcza takich, które grają w Premiership po raz pierwszy… Prawidła prawidłami, podobnie jak to, że zwycięski gol dla Burnley był poza zasięgiem Fostera: w chwili, gdy Robbie Blake składał się do uderzenia, od najbliższego piłkarza MU (w polu karnym, do licha!) dzieliły go dobre cztery metry. Alex Ferguson ma o czym myśleć: jego piłkarze grali wolno i przede wszystkim środkiem pola, a kiedy nawet przedzierali się pod bramkę Jensena – byli nieskuteczni (słabo grał Owen – i to, niestety, pod okiem Fabio Capello). A przecież Burnley nie postawiło poprzeczki przesadnie wysoko: do zdobycia trzech punktów wystarczyło mistrzów zabiegać. Najbardziej jednak ciekaw jestem odpowiedzi na pytanie, kto wyznaczył do strzelania karnego Michaela Carricka, kiedy na boisku byli Rooney i Owen?

Zdaje się, że miałem pisać o Lescotcie (czy tak należy zapisać to nazwisko w polskiej odmianie?), który zabiegając o pozwolenie na odejście z Evertonu powtarza ubiegłoroczne zachowania Berbatowa. David Moyes odsunął go od drużyny, mówiąc, że może wrócić, jeśli zmieni swoje podejście. Jednak zwykle po czymś takim powrotu już nie ma – jest tylko pytanie, kiedy Manchester City zgodzi się zapłacić żądaną sumę. Szkoda, że odbywa się to w takim stylu.

Jesteśmy po niekompletnej drugiej kolejce. Za wcześnie na uogólnienia, zwłaszcza, że o ile pamiętam, Manchesterowi United wejście w każdy sezon zajmowało parę tygodni. Skreślany w niedzielę Liverpool bez najmniejszych problemów poradził sobie z bardzo dobrym w sobotę Stoke (jednak Benayoun lepszy niż Babel, prawda?). Męcząca się w sobotę Chelsea we wtorek zdemolowała Sunderland. Pewnie i o Manchesterze United w najbliższy weekend pisać się będzie w diametralnie innym tonie niż dziś. Romantycy są zadowoleni, że drużyna-kopciuszek z niewielkiego miasta wygrywa z mistrzem Anglii (no zadowoleni są także kibice Chelsea i Liverpoolu, którzy niekoniecznie muszą być romantykami), a kibice Tottenhamu (ci muszą być romantykami z definicji: inaczej się przecież nie da) cieszą się ze swoich pięciu minut. Yes, yes, yes…

39 komentarzy do “Pięć minut kibola

  1. ~Arcadio Cardone

    krótko i na temat, zazdroszczę powoli panu napastnika, no i rozgrywających, mój Manchester wczoraj przechodził cały mecz, a tottenham zagrał na swoim normalnym poziomie i rozniósł hull… gratulacje

    Odpowiedz
  2. ~Bartek S.

    Bycie kibicem Kogutów musi być czymś niezwykłym. 🙂 W poprzednim sezonie drużyna wzmocniona Modricem, dysponująca dużą kasą i naprawdę niezłym składem przez długi czas okupowała ostatnie miejsca tabeli, trenerzy się zmieniali, a drużyna dostawała baty. Teraz wystartowali fantastycznie – oczywiście nie mam złudzeń, że kiedyś się to skończy, ale mam przeczucie, że w tym sezonie Tottenham będzie się plasował w tabeli bardzo wysoko (5-6?). Czekam z niecierpliwością na kolejny mecz Kogutów. Tak jak na następny mecz MU – wczoraj zagrali katastrofalnie. Od dawna nie widziałem Diabłów tak totalnie „wykastrowanych”. Rooney snuł się zupełnie jak nie on, Carricka widziałem jedynie, kiedy zfaflunił karniaka. Momentami zrywał się Giggs, czy Valencia (choć na razie wygląda on na zawodnika jednego zwodu), świetny był Evra, ale wszystko rozbiło się o nieskuteczność. Gdyby Owen na początku nie spierniczył kapitalnej okazji, Carrick założył, że Jensen przy karnym jednak ma możliwość ruchu, a Giggs nie chciał wjechać do bramki po nogach bramkarza, wszystko wyglądałoby inaczej. 🙂 Choć wszyscy wiedzą, że „Nic nie mogło być inaczej”, jak to pisał Wilde. Chwilowo trzeba jednak zaśpiewać Glory, glory, Spurs! 🙂

    Odpowiedz
  3. ~dawid.kutermak@op.pl

    O tak-wczoraj zostałem futbolowym romantykiem! Zasiadłem do meczu z obserwatorską ledwie ciekawością a później już tylko myśl, że (ManU szczególną sympatią nie darzę, ale głęboko cenię) Burnley przywraca wiarę. Bo jak można nie zwątpić w sens najpiękniejszej z gier; nie zadumać się nad jej istotą po takim „rewolucyjnym” (które to już takie?) transferowym oknie. Pokazali owi niechciani i weterani pierwotną pasję, czystą wolę zwycięstwa. Ten mecz nie był dla nich „obowiązkiem za 3 pkt”; nie grali tylko po to, by bić mistrza – grali dla siebie, dla trenera, dla kibiców. Dla piękna gry. Czyż oni nie pokazali wczoraj, że futbol nadal może być czymś znacznie więcej, niż sprawą życia lub śmierci? Być może zbyt daleko moje myśli wędrują lecz wieczór ten był piękny czystym pięknem gry. I jeszcze słowo o Arsenalu… bo czyż ta drużyna nie jest swoistym „Burnley w skali makro”, drużyną, która potrafi przełożyć ideę nad wyniki (lecz jej ambicją nie jest ligowa wegetacja)? Jednolitym organizmem drużynowym, budowanym z ludzi przystających do siebie nie marketingowo, nie tylko umiejętnościami, ale przede wszystkim mentalnością; kształtem ich sportowej osobowości. Teoria ewolucji wg Wengera to tak naprawdę odwieczna, leżąca u podstaw sportu myśl.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Dzisiejsza prasa nie zostawia oczywiście suchej nitki na MU, a bodaj najczęściej pojawiające się słowa to „Ronaldo” i „Tevez”. Przyjmuję to ze spokojem, bo w sobotę ci sami dziennikarze mogą napisać coś kompletnie odmiennego (rzecz jasna MU musi w tym celu wygrać…). Nie zmienia to jednak faktu, że Owen Coyle i jego piłkarze znów są na ustach wszystkich – tak samo jak w ugiegłym roku, gdy eliminowali z Pucharu Ligi kolejnych gigantów. Układa się to w piękną historię: autor zwycięskiego gola miał 2 miesiące, gdy drużyna ostatni raz występowała w esktraklasie. Małe miasto, stary stadion o jednej z niższych frekwencji w Championship, klub oferuje kibicom, którzy kupią karnet na cały sezon darmowy karnet w sezonie kolejnym, jeśli uda się awansować do Premiership (skorzystało na tym bodaj 7 tys. ludzi). A rok później są w ekstraklasie, grają z mistrzem, biją mistrza, a zainteresowanie kibiców jest tak duże, że trzeba dodrukować program meczowy, bo zabrakło dla wszystkich chętnych (dzisiaj mogą się zgłaszać po ten dodrukowany…). Powtórzę to, co napisałem w „Przewodniku po Premiership”: sezon będzie długi i ciężki, ale wierzę że Burnley będzie tegorocznym Hull i zdoła się utrzymać.

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        Ja bym wolał, żeby byli takim Stoke, bo ci się pewniej utrzymali :]Szacunek im się należy. Już w poprzednim sezonie pokazali w Pucharze Ligi, że potrafią ograć dużo lepszego rywala, choć do tej pory radzili sobie z ekipami z Londynu, teraz Manchester, kto wie, czy drugiej ekipy z Manchesteru też nie zatrzymają. Potem może ze te z Birmingham się wezmą :DFulham, Arsenal, Chelsea i Spurs, choć ci ostatni pomimo fatalnego 0:3 awansowali jednak do finału. Szkoda, że pod koniec dogrywki wtedy dali sobie te 2 gole wbić. Mieliby finał. Co do Kogutów, to widać że forma jest znakomita, z każdym meczem pewność siebie będzie rosła i jedynie w obronie widać problemy. Co z Balem? Idzie do tego Milanu, czy zostaje ? Kiedy będzie mógł grać ? Oczywiście za wcześnie jeszcze by wyciągać daleko idące wnioski, choć pozycja w tabeli wrażenie pewnie robi, kiedy ostatnio Koguty były na 1 miejscu ? Nie mogę się doczekać derbów Londynu, w weekend z WHU, ten mecz nam powie jeszcze wiecej, czego się można spodziewać po Kogutach w tym sezonie. Czyżby to miał być w końcu ten rok ? Zobaczymy. Pan nie napisał nic o Arsenalu, więc ja może wspomnę. Mecz na wysokim poziomie nie stał, ale w tym spotkaniu o dobry wynik chodziło, a nie o piękną grę. Kolejny słabszy mecz zanotował Arszawin, ale może czeka na 2 wyjazdy do Manchesteru :] Świetnie (po raz kolejny) pokazali się Vermaelen i Song, co bardzo cieszy. Jednak Wenger powinien pozyskać kogoś w jego zastępstwo, jak Kameruńczyk na PNA pojedzie. Przypomnę, że Arsenal gra na przełomie stycznia i lutego z United, Liverpoolem i Chelsea – pod rząd.

        Odpowiedz
      2. ~Owen Coyle

        What we have is belief, quality and an unbelievable work ethic. We will have to produce that in every single game

        Odpowiedz
      3. ~Bartek S.

        Choć jestem dość zagorzałym miłośnikiem MU, wczoraj miło mi się patrzyło na twarze kibiców, które pokazywał realizator. To było autentyczne chwilowe szczęście. Bo jak wygrywa Liverpool czy Chelsea, czy MU kibice się cieszą, ale jest to dla nich naturalne. Wczoraj kibice Burnley byli najzwyczajniej w świecie dumni. 🙂 Trzymam za nich kciuki, żeby się utrzymali w lidze. Nie wiem tylko, jak szeroką mają kadrę, bo z czasem będzie potrzeba trochę porotować składem. Zwłaszcza jeśli Patterson ma zamiar tak zadylać w każdym meczu – w końcu padnie 🙂

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          W poprzednim sezonie Paterson zadylał tak pewnie w 60 meczach – licząc ligę i puchary, a do tego jeszcze reprezentację… Drżyjcie obrońcy.

          Odpowiedz
        2. ~michalj

          Podpisuję się pod tym komentarzem. Takiego dopingu jak wczoraj na Turf Moor każdy mógłby pozazdrościć. Ja niestety powoli godzę się z myślą, że to nie będzie sezon MU. Może i dobrze – czas na jakąś przerwę.

          Odpowiedz
          1. ~Golden_Guy

            Ja starając się odnaleźć pozytywy z wczorajszego występu Diabłów wyrażę tylko cichą nadzieję, że gorzej już nie będzie. Forma podopiecznych Fergusona zaskoczyła mnie równie mocno, jak to, że już na początku sezonu gramy kolejki w środku tygodnia. 😉 Choć da się jedno z drugim powiązać, bo wczoraj United zostało przez Burnley zabiegane (zmęczenie na starcie?).Zawiodła przede wszystkim pomoc, w której poza Giggsem (łapki w górę, kto wróżył Walijczykowi spadek formy?) nie było nikogo, kto pociągnąłby grę do przodu. Ani Anderson, ani Park nie należą do skrzydłowych (to o tym pierwszym), którzy lubią grać z piłką przy nodze (to o Koreańczyku). Aż prosiło się o przerzucenie ciężaru gry na jedno, bardziej ofensywnie grające skrzydło, a do tego niezbędny był grzejący ławę Valencia. Zresztą zmiany, których dokonał SAF były do przewidzenia, ale też przyszły za późno. Owen po dobrym początku (i niewykorzystanej sam na sam ze spalonego; czy on nigdy nie mija bramkarzy?) zdecydowanie zgasł i dopiero Berba wprowadził nieco rotacji tak potrzebnej, gdy przeciwnicy murują bramkę (uwaga antyfani, Berba zaczyna biegać). Valencia mimo niedokładności stworzył więcej sytuacji niż Park i Andi razem wzięci.Zresztą właśnie dokładności zabrakło. I szczęścia. I zdyscyplinowania. Wystarczy spojrzeć w jak dziwnych okolicznościach padła bramka dla Burnley. Długa akcja, w której przynajmniej dwa, trzy razy można było przejąć piłkę kończy się strzałem zawodnika krytego nawet nie na radar. A podobnych obrazków było więcej – kontra Burnley idzie bocznym sektorem boiska, cała czwórka obrońców cofa się pozostawiając mnóstwo miejsca w środku. Wystarczyła obecność kogoś „z kopytem” i kto wie czy skończyłoby się na jednej bramce.Jeśli chodzi o obronę – poza Evrą który trzyma poziom, Evans, O’shea, a przede wszystkim doświadczony Brown nie dawali drugiej linii potrzebnego oparcia. Gorzej, że alternatywy nie ma, bo i Rio i Vidic leczą urazy.In plus, przynajmniej po popisach na Wembley, zaskoczył natomiast Foster. Doskonale wiemy, że Kuszczak jako klasyczny rezerwowy bramkarz sprawdza się znacznie lepiej i nie zawodzi wywołany do tablicy na jeden mecz, czy choćby jego połowę. Foster cieszący się poparciem SAFa i powoli zyskujacy pewność w grze, zaczyna chyba jednak się spłacać. A to powinno upartemu Szkotowi wystarczyć.A propos dopingu we wczorajszym meczu. Po pierwsze: prawie nie było słychać Armii Fergusona, co wobec odejścia Ronaldo i informacji o niepełnej sprzedaży karnetów na Old Trafford rodzi pytania – jak będzie się prezentować atmosfera w Teatrze Marzeń. Kibice United uchodzą często za „chorągiewki”, więc część fanów ma nadzieję na oczyszczenie widowni, jednak kto wie czy nawet taka firma jak United nie stanie się ofiarą dryfu w drugą stronę, a trybuny nie zaświecą pustkami.Po drugie, od zawsze uważałem małe stadiony za najbardziej jednoczące kibiców, a najbardziej deprymujące przyjezdnych. Wczoraj było to widać doskonale; z trybun dało się wyłowić każde „daj kamienia”, wskutek czego z każdym mniej udanym zagraniem Rooney, który nie należy do najbardziej opanowanych, coraz bardziej się podpalał. Efekty tego znamy.Ja życzę Burnley wszystkiego dobrego, licząc na to, że skompletują skalpy wielkiej czwórki i odbiorą punkty Liverpoolowi 😉

          2. ~piotrek

            Odpowiedź na to trochę wyświechtana, ale jakże prawdziwa: to dopiero druga kolejka! W dwóch ostatnich sezonach początki diabłow były kiepskie, forma przychodziła później. Ferguson nawet kiedyś się wypowiadał, że liga to maraton; najważniejsze to utrzymać się w miarę blisko szczytu przez większą część sezonu, a nastepnie świetnie finiszować w ostatnich 10 kolejkach. A w praktyce zauważyłem, iź United zwykle najlepiej grają w zimie, kiedy wszystkie inne ekipy męczą się i remisują (a taki puchar narodów Afryki zmiecie Essiena, Mikela, Sagnie, Songa, Ebułe, Drogbę, Adebayora, Toure – aż miło). A poza tym nie można w nieskończoność wygrywać; mnie zadowoli walka w czołówce do końca. Albo kilka meczów wygranych z polotem, piękną grą (zamiast maszynowego stylu na 1:0) Ostatnie 3 sezony były nieziemskie… Denerwuje mnie jedynie „7” dla Owena; nie zasługuje on na ten numer po Bescie, Cantonie, Beckhamie, Ronaldo… Gest ten podważa też trochę wiarę Alexa w jego młode talenty, inaczej koszulkę tą dostałby jakiś Wellbeck czy inny.

          3. Michał Okoński

            Myślę jednak, że nie obędzie się bez wzmocnień i że Ferguson zmęczony przygodami z Benzemą czy Riberym będzie ich szukał w Anglii, nie w Europie. Magia MU i magia jego samego mogą podziałać na niejednego piłkarza z klubów teoretycznie słabszych i po tym, jak pojawi się „propozycja nie do odrzucenia” nie tylko Lescott będzie wymuszał na dotychczasowym pracodawcy zgodę na transfer. Dwa nazwiska rzucam na rybkę: Ashley Young i Luka Modrić, obaj obecnie warci pewnie ok. 30 milionów funtów, czyli tańsi niż np. Ribery, i obaj będący znakomitym uzupełnieniem obecnego składu. Do zamknięcia okienka transferowego zostało ponad 10 dni…W sierpniu zawsze gramy kolejki w środku tygodnia: chodzi o nadgonienie przed przerwą na kadrę, a za chwilę trzeba też będzie znajdować wolne terminy na Puchar Ligi…A o starych angielskich stadionach i ich atmosferze warto byłoby kiedyś osobno. Szkoda, że oglądamy je głównie podczas trzeciej rundy Pucharu Anglii. Fajnie, że są Turf Moor czy Craven Cottage, nawet jeśli wszyscy przyjezdni narzekają na zbyt małe szatnie 😉

          4. ~piotrek

            Modric by poszedł za dużą sumę.. I podobnie jak było z Berbą, Tottenham by pocierpiał na jego odejściu. Ale Chorwat jest jednym z niewielu piłkarzy globu, którzy mogliby ewentualnie zastąpić Scholes’a, o niereastycznych celach typu Xavi nie wspominam. Natomiast Ashley Young to jednak pół półki za nisko..Po cichu liczę na młodego serba, który przychodzi w zimie (Liajic bodajże); na youtiubie przez minutę:40 gra fantastycznie. A na miejscu Fergusona wypożyczyłbym Beckhama tak dla jaj, Anglik będzie grał za trzech przed Mś, a kilka ładnych podań czy wrzutek jeszcze w nim siedzi. Może zadziała jak Larsson 3 lata temu.

          5. Michał Okoński

            Jest jeszcze Wesley Sneijder, może najbardziej realistyczna propozycja: Real go nie chce, więc on sam musi wybrać kierunek przeprowadzki. Zakładam, że mówimy o ofensywnym pomocniku/skrzydłowym, umiejącym strzelać bramki, który rozhulałby na nowo atak MU.

          6. ~Runi

            2 gole, 2 asysty w 18 meczach – to dorobek Sneijdera w Primera Division w poprzednim sezonie. Szału nie ma…Chyba jednak to będzie ktoś z lokalnego podwórka. Sprawdzony w twardych bojach Premiership. Coś czuję, że Fergie znowu nas czymś zaskoczy w ostatniej chwili. Może rzeczywiście to będzie Young?

          7. ~michalj

            Ja byłbym najbardziej za. To, że potencjał ma ogromny Sneijder pokazał na Mistrzostwach Europy, gdzie obok Arshavina podobał mi się najbardziej. Holendrzy zawsze dobrze komponowali się w Premier League.

          8. ~kot

            Holendrzy zawsze dobrze wpasowywali się do każdej znaczącej ligi co nie znaczy,że każda jednostka się sprawdzała więc to nie argument jednak.Pozatym właśnie przeczytałem,że Wesley odrzucił oferty Interu oraz Manchesteru United bo chce zostać w Realu mimo,że władze klubu wolałyby się go pozbyć

          9. ~Arcadio Cardone

            aaa… niestety panowie, mam poważne przeczucie że Ferguson już nikogo nie ściągnie, zresztą sam ostatnio o tym mówił. Z drugiej strony nie ma się co dziwić jest Nani i Valencia, w środku aż nadto tłoczno a powróci może na nowy rok Owen H. Jednakże pamiętać trzeba że sezon trwa 38 + puchary + liga mistrzów i sam Nani z Valencią nie wyciągną 60 spotkać na najwyższych obrotach a taki Modric (bardzo wątpię w jego przyjście ze względu na znaczenie w Tottenhamie) byłby genialnym dopełnieniem układanki Alexa i poprawiłby konkurencyjność na obu skrzydłach.Bajka, może za sezon.

      4. ~taichung

        Nadzwyczaj lubię tego bloga. Michał pisze świetnie a wszystkie komentarze kipią emocjami, pasją, wiedzą, w dodatku pisane są literacką i bogatą polszczyzną. Kibic – inteligent: oby to zjawisko rosło w siłę!

        Odpowiedz
        1. ~darek638

          Nadzwyczaj lubię tego bloga. Michał pisze świetnie a wszystkie komentarze kipią emocjami, pasją, wiedzą, w dodatku pisane są literacką i bogatą polszczyzną. Kibic – inteligent: oby to zjawisko rosło w siłę!Ciekawa opinia. Lubię nie tylko Blog ale też Pana Michała, bo nie ma w Polscedziennikarza, który tyle serca Premiership poświęca ale tytuły typu:”Piłka sss…kopana””Pięć minut kibola””Palę Bristol”nie pasują mi do etosu jak powiedziałeś kibica-inteligenta.Pozdrawiam.

          Odpowiedz
          1. ~zwz

            Nadzwyczaj lubię tego bloga. Michał pisze świetnie a wszystkie komentarze kipią emocjami, pasją, wiedzą, w dodatku pisane są literacką i bogatą polszczyzną. Kibic – inteligent: oby to zjawisko rosło w siłę! Rozumiem wątpliwości Darka, ale nie podzielam. Kibol jest we mnie, tak samo jak inteligent. Czasem tego się nie da rozdzielić.

          2. ~darek638

            Rozumiem wątpliwości Darka, ale nie podzielam. Kibol jest we mnie, tak samo jak inteligent. Czasem tego się nie da rozdzielić.Dlaczego nie da sie rozdzielić?! Dobrzy ludzie na stadionie, nie potrafią zachowywać się przyzwoicie?O to chodzi?Pzdr.

          3. ~zwz

            Nie wrzeszczałeś nigdy do telewizora? Nie nosiło cię po zwycięstwie tak, że nie mogłeś spać. Nie wiem, jaki masz zawód, wykształcenie, ogładę itp. – ja na swoje nie narzekam, ale piłka mnie przemienia. Nie żałuję

  4. ~henry percy

    ja tam jednak licze ze to bedzie przynajmniej 75 minut, jak w meczu z the reds. i chociaz tez kibicuje spurs juz wystarczajaco dlugo by umiec wytlumaczyc sobie ze to moze skonczyc sie szybciutko to jednak nadal serce kibica podsuwa mysli o wielkim marszu do wielkiej czworki. jest radosc, sa ciarki, „no jest k… wysokoo”

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      A nie wyjaśniłem tego w drugim zdaniu tekstu? „Są w końcu chwile, kiedy zrzucamy mniej lub bardziej grubą skórę człowieka bezstronnego i przemieniamy się w kibola wrzeszczącego 'Yes, yes, yes’”… Coś takiego przydarzyło mi się w środowy wieczór i pisząc o tym wciąż czułem tamte emocje. No chyba że uznamy, że kibol to słowo zarezerwowane dla ludzi, którzy porozumiewają się ze światem przy użyciu płyt chodnikowych, kastetów i czego tam jeszcze – wtedy oczywiście tytuł będzie przesadny.Pozdrawiam „Blogera z Krytej” – miło mi być w zakładkach…

      Odpowiedz
      1. ~Bloger z Krytej

        No tytuł jak z superaka;) Spodziewałem się opisu demolki Old Trafford, albo przerwania treningu Evertonu a tu przyznanie się do emocji…Przyznam szczerze, że bardzo nie lubię określenia kibol. To taka czarownica dzisiejszych czasów. Nie wiadomo w sumie kto nim jest, ale wiadomo, że ma się kojarzyć ze wszystkim co najgorsze. Jedynie znaczenie, które to określenie ma, to znaczenie pejoratywne:)W Twoim wpisie widzę niebezpieczną tendencję do zagarniania przez obszar „złego” kibicowania emocji, które są dla kibica zupełnie naturalne. pozdrawiam

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          OK, przekonałeś mnie i będę bardziej uważał 🙂 A może jest tak, że polszczyzna jest zbyt uboga? Słowo „kibic” w kontekście tego, o co mi chodzi, wydaje się zbyt słabe, zbyt neutralne. Słowo „kibol” zbyt mocne, zgoda. Ale co mamy pomiędzy? „Fanatyczny kibic” źle brzmi, „maniakalny kibic” jest za długie… Powtarzam: chodzi mi o taką sytuację, w której człowiek zazwyczaj opanowany, uważający na słowa, pracujący w poważnym piśmie, zajmujący się w nim poważnymi sprawami itd. przemienia się pod wpływem piłki nożnej w… no właśnie w kogo?

          Odpowiedz
          1. ~Damian

            No bez „jajec” 😉 Michał z ta ubogą polszczyzną-język polski jest bardzo złożony i skomplikowany,o wiele bardziej aniżeli angielski który jest stosunkowo prosty

  5. malaszkiewicz@op.pl

    Chciałem owena w pierwszej 11 i dostałem, wciaz umie wyjsc na pozycje dobrze sie ustawic, ale słabo z wykonczeniem, mam takie wrazenie jak na niego patrze, ze dawno nie grał. Zastanawia mnie, to jego takie niezdecydowanie. Pewnosc siebie, moze własnie tego mu brakuje? Sezon dopiero sie zaczyna, jestem przekonany ze im dlaej w las tym michel lepiej sobie bedzie radził, w tej dyspzycji o MŚ moze zapomniec. Wieze jednak ze bedzie lepiej i pojedzie na ta impreze. Zgadzam sie panie Michale co do „rozhulania” ataków MU. Brakuje mi kogos przebojowego w srodku pola, scholes i carrick to swietni „podawacze” ale juz sprintem nie grzesza. Chodzi mi o kogos takiego jak Modric który juz w zeszłym sezonie uzyskał pochwały z ust Sir Alexa (po finale pucharu ligi). Pozyjemy zobaczymy jak to bedzie, nie mozna non stop byc na samym topie, a MU jest tam od 3 lat, musi przyjsc gorszy okres…ale zobaczymy toz to jest wielki Manchester, a oni czesto natuja słąeb poczatki. Tottenhamem jestem oczarowany, ale Redknapp musi swoich zawodników sprowadzac na ziemie, azeby mogli kibiców wprowadzac pod niebiosa 😀 Jutro znowu jedziemy, bedzie ciekawie.

    Odpowiedz
  6. ~Duncan Edwards

    Carrick zazwyczaj gdy wykonywał karne nie pudłował.Tylko karne potrafił dobrze wykonywać.Teraz nawet jedenastki nie wykorzystał.Pan też ma wrażenie, że od jakiegoś czasu jest tylko statystą ?Na miejscu SAFA posadził bym go na ławie może wkońcu by się obudził.Zamiast niego powinien grać Fletcher dopóki Fergie nie załapie że trzeba kupić dobrego rozgrywającego.Przedtem byłem przeciwny sprowadzeniu Van der Varta ale po ostatniej żenującej grze zmieniłem zdanie.Obecnie powinni grać Fletcher i Anderson chociaż obaj są raczej defensywnymi pomocnikami ale u nich przynajmniej widać chęć do gry, wole walki u Carrick niestety nie.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      O Fletcherze (i braku Carricka) wspominam już w kolejnej notce. Wczoraj grał imponująco. Carrick miał znakomite dwie trzecie poprzedniego sezonu, później jakby zgasł – co do tego za wcześnie wyrokować. Karne w każdym razie strzelał dobrze (sprawdziłem).

      Odpowiedz
  7. malaszkiewicz@op.pl

    No i doczekalismy sie, pierwsza bramka Michela Owena w barwach MU, zobaczymy jak pójdzie dalej. Wynik nie oddaje przebiegu spotkania, w pierwszej połowie najlepszy na boisku był fletcher(alez on sie rozwinoł, kto pamieta jak 3 lata temu uwazano ze sie nie nadaje, był tez pod ostrzałem w słynnej wypowiedzi keane). Warto zwrócic uwage na berbatova, wkłąda wieksza energie w gre destrukcyjna a i czesciej jest pod gra. Dziwi mnie nie obecnosc carricka nawet na ławce, byc moze jak ktos tu juz wspominał alez che go obudzic. Arsenal dalej w forme, wiec ciekawie zapowiada sie mecz kolejki miedzy MU a arsenalem.Czekamy na jutrzejsze mecze, a tymczasem, Panie Michale, gra pan moze w fantasy?

    Odpowiedz
  8. ~Golden_Guy

    http://sport.onet.pl/74327.1,1248702,2029870,wiadomosc.htmlRok temu śmiałem się z fali rabunków w domach graczy Liverpoolu, pod koniec zeszłego sezonu to samo spotkało Fletchera i Machedę. Teraz piłkarze stają się ofiarami napaści z bronią w ręku. Pomyśleć, że kraj o tak bogatych piłkarskich tradycjach jak Anglia nie potrafi uszanować tych, którzy przez 10 miesięcy w roku dostarczają ludziom rozrywki i emocji. I jak takie wypadki mają się do stu lat piłkarsko-cywilizacyjnej ewolucji, 20 lat raportu Taylora i rodzimej, PZPN-owskiej rzeczywistości :/

    Odpowiedz
  9. ~erictheking87

    tak, ja tez sie przylacze do pozytywnych glosow pod adresem autora blogu.bardzo fajnie prowadzony, w dodatku zajmujacy sie tematyka, ktora to interesuje mnie najbardziej – liga angielska. autor w dodatku to gosc znajacy sie na rzeczy, z prostego powodu – sam jest kibicem konkretnego klubu. a nie niedzielnym ekspertem, interesujacym sie pilka tylko z powodu 'uprawianego’ zawodu (jak nieslynni polscy komentatorzy pilkarscy pokroju borka, koltonia o elicie tvp nie wspominajac…).a szczerze mowiac ciekawy jestem, ktorego gracza spursow pan michal ceni najbardziej i do ktorego czuje najwieksza sympatie? ginole? moze andertona? keanea? ktorys z obecnych pilkarzy?pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Dzięki za dobre słowo. O swoich związkach z Tottenhamem napisałem kiedyś większy tekst, „Kolano Mabbutta” (jest w zakładkach po prawej stronie bloga). Lista ulubieńców byłaby długa, od oczywistych (Klinsmann, Lineker, Hoddle, Sheringham, Mabbutt…) po mniej, mam nadzieję, oczywistych (np. Chris Hughton czy Darren Anderton). Ze współczesnych bardzo bym chciał, żeby Robbie Keane częściej grał tak, jak we środę z Hull, i żeby rozwinęły się talenty Toma Huddlestone’a i Garetha Bale’a.

      Odpowiedz
  10. ~pk

    Co do skrzydel Manchesteru nie zapominajcie o Obertanie. To naprawde dobry gracz, poziomu Naniego, jak wyzdrowieje bedzie konkretnym zmiennikiem. Ostatni mecz pokazal, ze komu jak komu ale Fergusonowi nalezy zaufac. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. ~Arcadio Cardone

      Oczywiście że jest Obertan, ale trzeba wziąć na niego kilka poprawek np takich jak: poziom – nie jestem przekonany że jest równy z Nanim, stawiam na połowę klasy niżej, nie całą a połowękontuzja – gotowy będzie dopiero pewnie na wrzesień październik – to poważna sprawa bo jeśli któryś ze skrzydłowych dozna kontuzji będzie ciężko Manchesterowi utrzymać formę z Wiganforma – odnośnie kontuzji, zanim powróci do zdrowia a później do formy sprzed kilku miesięcy i na dodatek zaaklimatyzuje się w Manchesterze oraz przywyknie do stylu gry miną kolejne tygodnie a nawet miesiąceWydaje mi się że w tym sezonie będzie odgrywał rolę podobną do roli Parka, czyli rezerwowy i pucharowy ogrywacz, tak aby w następnym sezonie miejmy nadzieję mógł powalczyć o pierwszy skład z Valencią i Nanim.

      Odpowiedz

Skomentuj ~taxi_rock Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *