Dwa Manchestery

Wypada zacząć od przymiotników i skończyć któreś ze zdań wykrzyknikiem: że niewiarygodna, najlepsza na świecie, najbardziej emocjonująca liga świata kolejny raz pokazała swoje oblicze. Przesadzam, wyposzczony dwutygodniową przerwą, w dodatku spędzoną w dużej mierze na taplaniu się w polskim bajorze? Chyba jednak nie: bramki fenomenalne (Defoe) i kuriozalne (samobój Almunii) bombardowały nas od pierwszej do ostatniej minuty, a nawet już w doliczonym czasie gry, w sobotę było ich 40 w ośmiu meczach, a jeśli odliczyć jednobramkowe zwycięstwo Wigan nad West Hamem, to 39 w siedmiu – cóż za średnia! Mistrzowie podnosili się z kolan, kandydaci na mistrzów w ostatnich sekundach urywali się ze stryczka, weterani zachwycali (Giggs w MU), gwiazdeczki bulwersowały (Adebayor w MC)… Naprawdę jest o czym pisać.

Piąta kolejka miała przede wszystkim zweryfikować siłę Manchesteru City: podopieczni Marka Hughesa po raz pierwszy w tym sezonie natrafili na przeciwnika co się zowie – w dodatku imponującego formą od początku rozgrywek. Mecz miał podteksty (Adebayor i Toure jeszcze niedawno występowali na Emirates), przygotować taktykę nie było łatwo, zważywszy na reprezentacyjne rozjazdy (w większości klubów kadrowicze zdążyli odbyć jeden wspólny trening), a problemem Hughesa była jeszcze lista kontuzjowanych: do Roque Santa Cruza dołączyli Robinho i Tevez. W sumie byłaby szkoda, gdyby w kontekście tego meczu mówiono głównie o Adebayorze: jego prowokacyjnym zachowaniu wobec kibiców gości i nadepnięciu na twarz van Persiego, które Holender uznał za celowe. Sam Adebayor miał też kilka wielkich chwil (oprócz gola akcja, po której Wright-Philips powinien strzelić kolejnego), choć architektami zwycięstwa, oprócz tradycyjnie już Givena, byli niestrudzenie biegający między obrońcami gości Bellamy i porządkujący grę w środku pola Barry. Pomyśleć, że to nie ich transfery przyciągały uwagę mediów, a sprowadzenie Walijczyka do MC wręcz krytykowano…

Kiedy Shay Given puścił pierwszego w tym sezonie gola i wydawało się, że Arsenal złapie wiatr w żagle, MC – inaczej niż w ostatnich latach – odzyskał inicjatywę i strzelił 3 gole w 12 minut. Arsenal zaś, jak zwykle, sprawiał wrażenie kontrolującego grę i, jak często, poległ na skutek indywidualnych błędów. Kluczowy moment? Pojawienie się na boisku Petrowa w miejsce mającego słabszy dzień Irelanda. Miał nosa Hughes, że nie sprzedał Bułgara do Tottenhamu.

Tottenham tymczasem otrzymał bolesną lekcję, a jego kibice – odpowiedzi na dwa ważne pytania. Pierwsze, o rzeczywisty stopień postępów, jakie drużyna zrobiła w ostatnich miesiącach. Drugie, o znaczenie kurującego złamaną nogę Luki Modricia. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia musi niepokoić: Harry Redknapp zdecydował się na wystawienie z przodu duetu Crouch-Defoe, i powierzenie zadań Modricia (teoretycznie lewa pomoc, praktycznie wolny zawodnik) Robbiemu Keane’owi. Wyglądało to średnio, a od momentu, gdy MU zaczęło grać w dziesiątkę – wręcz niedobrze. Piłka zbyt często wędrowała od obrońców prosto do Croucha, Aaron Lennon w zasadzie jej nie dostawał, po zmienionym w przerwie Palaciosie z minuty na minutę widać było, że dopiero co odbył podróż przez ocean, Huddlestone mimo starań nie był w stanie odcisnąć swojego piętna na tym spotkaniu – słowem, wszystko, co funkcjonowało w poprzednich meczach, zostało przez MU rozpracowane.

Sam Manchester pokazał zaś, że tylko pierwsze kolejki sezonu miewa trudne. Imponował zwłaszcza Giggs, fatalny np. w meczu z Arsenalem, ale też Fletcher, ustawiony tym razem po prawej stronie, Anderson (wreszcie!), no i Rooney. W dziesięciu grali jeszcze lepiej niż w jedenastu, a podanie, dzięki któremu padła trzecia bramka dla United… Kto potrzebuje Ronaldo, kiedy ma w składzie Rooneya i, hm, Fletchera?

Wróćmy jednak do kwestii Tottenhamu bez Modricia. Harry Redknapp wie już chyba, że Robbie Keane nie jest piłkarzem, który może wejść w jego rolę, i następne mecze Irlandczyk zaczynać będzie na ławce, na lewym skrzydle zaś, w bardziej schematycznym ustawieniu 4-4-2 zobaczymy… No właśnie kogo? Rozum podpowiada, że Niko Krajnczara, którego Redknapp zna i lubi jeszcze z czasów Portsmouth. Serce chciałoby, aby szansę otrzymał Giovani dos Santos, rozgrywający wspaniałe mecze w reprezentacji Meksyku, ale czy menedżer zdecyduje się postawić na niego w meczach innych niż o Puchar Ligi? Jest jeszcze możliwość przesunięcia Lennona na lewą stronę i wprowadzenia na boisko Bentleya. Przeciwko Chelsea jednak (wciąż nie starcza miejsca napisać o niej porządniej – za tydzień to już na pewno, a może w komentarzach…) spodziewam się zagęszczonego środka pola, kto wie – może nawet po raz pierwszy w tym sezonie gry jednym napastnikiem.

Tak czy inaczej kapitalny mecz: z założenia otwarta gra obu stron, piękne gole i piękne interwencje bramkarzy, wślizgi i kartki, tempo nawet jak na standardy Premiership imponujące, no i kibice… Pamiętam zwłaszcza magiczny moment mniej więcej z 55. minuty, kiedy Foster obronił strzał Jenasa, chwilę później Crouch trafił w poprzeczkę, a trybuny w ułamku sekundy wyczuły, że właśnie teraz piłkarze szczególnie mocno potrzebują ich wsparcia. Miałem słuchawki na uszach i przyznaję: ciarki chodziły mi po plecach.

PS Dwa Manchestery spotykają się już za tydzień. A poza tym sądzę, że piłkarska reprezentacja Polski nadal potrzebuje trenera z zagranicy.

31 komentarzy do “Dwa Manchestery

  1. ~kkogut

    Do gola Rooneya wyglądało, że Tottenham strzeli gola wyrównującego. Dobiła ich jedna kontra z genialnym podaniem, boczni obrońcy Assou-Ekotto i Hutton nie poradzili sobie z Rooneyem, a King i Bassong poszli do przodu. Foster obronił strzał Jenasa w okienko, Crouch miał poprzeczkę. Nie ma co panikować po jednej porażce, bo wynik mógł też być inny. Bo jeszcze wątpliwy był faul Palaciosa, po którym Giggs strzelił na 1:1: Berbatow upadł zbyt teatralnie.A na Adebayora szkoda słów. Przeprosił po meczu, ale to było gówniarstwo, i to podwójne. Dobrze, że czeka go dywanik w FA.

    Odpowiedz
  2. ~piotrek

    Adebayor się zachował tragicznie i przy golu, i przy masakrowaniu v Persiego. To, że nie ma klasy, to bardzo skromnie powiedziane (miniecie chyba 6 graczy arsenalu to był majstersztyk z drugiej strony). No i trzeba stwierdzić: city kandydatem do wielkiej 4, i to kandydatem realnym (a nie kopciuszkowym a’la Everton i Villa)… Derby będą fascynujące. A o Chelsea powiem tylko: Frank Lampard!! Ten człowiek jest jak wino, i wciąż się rozwija. Jeszcze 3-4 lata temu nie potrafił grał z piętki i kombinacyjnie, teraz potrafi już wszystko; aż ciężko uwierzyć że nazwisko nie kończy mu się na „inho”. I wciąż strzela 15-20 goli na sezon.

    Odpowiedz
  3. ~Arcadio Cardone

    Panie Michale, oglądając mecz Manchesteru z Tottenhamem rzuciło mi się kilka rzeczy w oczy, ale jedna najbardziej mnie irytowała i z racji tego że jestem kibicem MU cieszyła, a mianowicie Crouch. Faulował niemiłosiernie w prawie każdej sytuacji w polu karnym United a w dodatku wykłócał się z sędzią za każdym razem nic nie mogąc i tak wskórać, marnując tym samym czas, energię i sympatię sędziego, który za akcji na akcję (pewnie) inaczej już na niego patrzył. Proszę spojrzeć na Scholesa, pomimo że nie było faulu na żółtą kartkę, może nawet i wcale nie było to co zrobił? NIC, zszedł szybko z boiska dając możliwość rozmowy z sędzią kapitanowi zespołu, bo to on może jedynie dyskutować w takich sytuacjach. Moim zdaniem zachował się kapitalnie a przecież sytuacja była nieciekawa, pomimo prowadzenia 2-1 Tottenham miał przewagę i nagle ta kartka….Co do Chelsea, brak mi słów, który to już mecz wygrany w minutach 91-94 … trzeci? Pociesza mnie tylko to że rok temu podobnie zaczynał Liverpool i wiemy wszyscy jak to się skończyło.

    Odpowiedz
    1. ~C.McLeod

      Scholes to jest naprawdę klasowy piłkarz, w tym sensie, że potrafi zachować się z klasą. Owszem, gra bardzo ostro i nie odpuszcza, a jego wślizgi często powodują, ze człowieka ciarki przechodzą, ale to nigdy nie wynika z chamstwa, nigdy nie jest celowe. Daleko mu od gwiazdowania, mimo, że przecież jest wielkim piłkarzem i wygrał niesamowitą ilość trofeów. To taki cichy, skromny chłopak, który ogląda z synem Boba Budowniczego…

      Odpowiedz
      1. ~Arcadio Cardone

        w pełni się zgadzam, dodam tylko jeszcze coś, właśnie obejrzałem powtórkę (kolejną już) meczu i przy drugim faulu nie było mowy o żółtej kartce, poprostu Paul źle obliczył sobie wślizg po czym starał się go skorygować chowając właśnie nogi aby nie wjechać w Huddlestona, nie każdy potrafi się tak zachować.

        Odpowiedz
        1. ~zwz

          Przypadków nie ma. To przecież 9 czerwona kartka Scholesa, który jest już zbyt wolny, jak na tempo wydarzeń w meczu Premiership. Nadawałby się raczej na europejskie puchary, choć tam sędziowie są surowsi. Dziwne, że Tottenham nie potrafił wykorzystać tego, że druga linia MU wydawała się wolniejsza (oprócz Scholesa tworzył ją też Giggs). A Scholes mógł dostać czerwoną już za pierwsze wejście w Defoa. Niewiele brakowało, aby mu złamał nogę.

          Odpowiedz
          1. ~Bartek S.

            Masz rację. Można lubić Scholesa, można lubić Fergusona i MU, ale przyznać trzeba, że Scholes rzadko dostaje niezasłużone kartki. Często szybkość nie idzie w parze z charakterem i kiedy musi bronić, nie potrafi odpuścić (geny 🙂 ) ani dogonić (czas). Zostaje fauł i kończy się, jak się kończy. A Ferguson – cóż jak każdy trener czasem jest szczekaczem. Mourinho był w tym mistrzem, ale dziś jak słucham Wengera (moi piłkarze grają pięknie, powinni wygrać – co mecz), czy Beniteza (mamy szanse na mistrzostwo – co rok), stwierdzam, że te gadki trenerów trzeba po prostu wliczać w koszta.

          2. Michał Okoński

            W parę miejsc dzisiejszej dyskusji chciałbym się włączyć, przepraszam, że z opóźnieniem, ale poniedziałki to czas zamykania kolejnego numeru „TP”. Najpierw Scholes, do którego to piłkarza mam słabość od lat i przez długi czas żałowałem, że tak wcześnie zakończył reprezentacyjną karierę. Od kilku tygodni imponuje formą: znakomicie czyta grę, wspaniale podaje, zazwyczaj wie, gdzie się ustawić, przy całym spokoju potrafi poderwać kolegów do walki. Z drugiej strony rzeczywiście nie ma przypadków: tylu czerwonych kartek w karierze nie zebrał niejeden obrońca-brutal. I nawet jeśli przy faulu na Huddlestonie starał się uciec z nogami, to przecież w piłkę nie trafił. Można się spierać, czy był to faul na kartkę (i nie sprawiło mi przyjemności, jak Huddlestone próbue wymusić decyzję sędziego dramatycznie łapiąc się za twarz), ale znam arbitrów, którzy nie wahaliby się wyrzucić go z boiska już za faul na Jermainie Defoe. Ma 35 lat i być może rozgrywa ostatni sezon, więc na naukę pewnie za późno: taki już pozostanie i być może jeszcze się zdarzy Czerwonym Diabłom grać jakiś fragment meczu w osłabieniu, a to z powodu małomównego i niezbyt szybkiego, niestety, rudzielca…

          3. ~Arcadio Cardone

            no niestety Scholes ma trochę kartek, ale proszę powiedzieć jakich i za co? Za wybicie piłki z linii bramkowej ręką, za drugą żółtą kartkę przy faulu, czyli za sumę kartek. Oczywiście zdarzały się i poważniejsze faule ale nie w takiej częstotliwości i rodzaju jak u innych brutalnych zawodników, Paul to nie ten typ człowieka co skacze z zamiarem uszkodzenia rywala nie zwracając uwagi na piłkę. Z całym szacunkiem Paul nie należy do „groźnych” graczy, wchodząc na Youtube i wpisując „materazzi” można przerazić się bardziej niż na niejednym horrorze, ale żeby nie być gołosłownym jeden z filmików prezentujący wyczyny tego zawodnika http://www.youtube.com/watch?v=jOzqaodDmTk&feature=fvstPorównania praktycznie brak, jeszcze jak pan wspomniał aktorka Huddlestona była pierwszorzędna, nawet lepsza niż poniekąd udawana przy faulu na Berbatowie w 1 połowie po którym padł gol z wolnego.

          4. ~kidza

            ja mam tylko nadzieję, że Adepaymore zostanie ukarany przez FA. Po pierwsze za chamski faul na RvP, który był obliczony tylko i wyłącznie na zrobienie krzywdy Holendrowi. A zachowanie po strzeleniu bramki to przejaw jego totalnej głupoty. Kto widział mecz, zapewne zapamięta natychmiastowa reakcję kibiców The Gunners. Przypomniało mi się „gorące” powitanie Luisa Figo na Camp Nou po jego transferze do Realu. Z jednej strony zachowanie kibiców Arsenalu, czy tez mojej Barcelony jest naganne, a z drugiej strony ja ich całkowicie rozumiem i pewnie będąc na stadionie też bym nie wytrzymał. Adebayor, nie wnikając w prawdziwe przyczyny jego odejścia (on sam w wywiadzie utrzymuje, że chciał zostać w Arsenalu, ale Wenger zmuszony był go sprzedać ze względu na sytuację finansową) powinien się powstrzyma od takich gestów. To mogło się naprawdę źle skończyć. Swoją drogą ciekaw jestem jego powrotu na Ashburton. Na koniec jeszcze jedno…chyba za to tak kocham futbol, za ten nagły przypływ emocji, często negatywnych, takich jak złość, wrogość, nienawiść. Futbol to chyba najbardziej ekspresywny sport, gdzie indziej kumuluje się w jednej chwili tak wiele często zupełnie sprzecznych emocji, gdzie indziej przejście z jednego klubu do drugiego jest podpisaniem wyroku śmierci cywilnej, który inny sport gromadzi przed telewizorami miliardy i oddziałuje na świadomość całych narodów

          5. ~Golden_Guy

            Ponoć FA weźmie pod lupę również incydent z nadepnięciem Fabregasahttp://i28.tinypic.com/9hrhqd.jpg

    2. ~pcieslinski@op.pl

      sam byś się denerwował na miejscu Croucha, nie jego wina że ma 2 metry i jest wyższy od każdego obroncy o głowę i każde tyrpnięcie go konczy sie niby faulem…

      Odpowiedz
  4. ~scyzoryk

    Panie Michale, proszę sobie zobaczyć powtórkę wejścia Ade – Bajora w tulipana. Jak dla mnie to kodeks karny. Intencje napstnika potwierdza zastosowana „linia” obrony. Ade – Bajor ponoć twierdził, że atakował piłkę, której w pobliżu akurat nie ma. Jaka kara ? Według mnie 10 meczów to wcale nie byłoby tak dużo.

    Odpowiedz
    1. ~Arcadio Cardone

      dodatkowe 5 do 7 za prowokowanie niebezpiecznego zachowania kibiców, za takie zachowanie również można wylecieć o tym już ktoś gdzieś wspominał (chyba w ostatnim artykule na swoim blogu Michał Pol). I niech sobie wsadzi głęboko w d*** swoje przeprosiny kibiców The Gunners. Przebiec całe boisko na pełnym speedzie aby paść przed kibiców swojego byłego klubu i prowokować oraz cieszyć się jak nienormalny… coś jest tu nie tak. To tak jakby strzelił ze strzelby w tłum ludzi i powiedział na drugi dzień że to było nie wymierzone w nich…

      Odpowiedz
      1. ~bjk1985

        a moim zdaniem jest tak: Adebayor fanów Arsenalu ma głęboko gdzieś i z wielką radością polecial świętować pod ich sektory. pewnie już przed meczem miał taki ”pomysł” na zrewanżowanie się fanom kanonierów za wyśmiewanie go w zeszłym roku. Do Van Persiego też nie pałał sympatią więc jak mu się nadarzyła okazja to pociągnął mu ”z korka” nie licząc się z tym że może mu zrobić bardzo poważną krzywdę. kibiców arsenalu już ośmieszył, Van Persiemu przyłożył więc w jego oczach wyszedł na swoje. teraz wystarczy tylko cynicznie przeprosić, powiedzieć że to przez emocje, liczyć na jak najmniejszy wyrok a w duchu wciąż można się śmiać z tych ,,frajerów,, z sektora gości i skasowanego holendra. To tak jakbym kogoś pobił, a potem opowiadał że nie chciałem bo działałem w afekcie. a zamierzony efekt osiągnąłem i moge się z tego śmiać. Adebayor jest dorosły i doskonale wiedział co robi. jak dla mnie zawieszenie na 6 meczów byłoby całkiem słuszne. Inna sprawa że zagrał naprawde świetne zawody. Coś mi się wydaje że M City spotka się z duuużo większą wrogością kibiców na wyspach niż miało to miejsce w przypadku Chelsea po przyjściu Pana Romka. A Emmanuelowi ten wybryk zostanie zapamiętany na wieki wieków. i bardzo dobrze. Amen

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Kalendarz działań jest następujący: FA ma czas do wtorkowego popołudnia na decyzję, czy rozpoczyna postępowanie w sprawie niewłaściwego zachowania wobec kibiców – jeśli zdecyduje się za nią zabrać, klub będzie miał dobę na odpowiedź, a sam piłkarz będzie mógł poprosić o spotkanie z komisją dyscyplinarną, w nadziei, że przekona ją do odstąpienia od kary. W tej kwestii, mimo nacisku mediów, kary może w ogóle nie być: sędzia już dał Adebayorowi żółtą kartkę, więc teoretycznie jest kwita. Co innego w kwestii deptania po van Persiem – zwłaszcza jeśli sędzia napisze w raporcie, że nie zauważył tego incydentu. FA ma szybką ścieżkę do spraw związanych z przemocą na boisku – być może decyzja o trzymeczowej dyskwalifikacji zapadnie jeszcze dzisiaj.I pewnie na tym się skończy. Dobrze poinformowani mówią wprawdzie, że kara wyniesie 3+3, czyli w sumie reprezentant Togo nie zagra w 6 meczach, ale jakoś w to nie wierzę. Piłkarz przeprosił (nieważne, na ile szczerze, ale liczy się sam fakt) i zadeklarował, że nie widzi powodów, dla których miałby zostać ukarany. To z pewnością nie zwiększy klubu jego wielbicieli…

          Odpowiedz
          1. Michał Okoński

            A więc FA wszczęła postępowanie, a właściwie dwa osobne, napastnik MC ma czas do jutra na złożenie wyjaśnień. Sędzia przyznał, że nie widział nadepnięcia na van Persiego, a jakby zauważył, dałby czerwoną kartkę. Wygląda na to, że trzymeczowa dyskwalifikacja jest pewna, i to – zgodnie z zasadami szybkiej ścieżki – już od najbliższego weekendu i derbów Manchesteru.

  5. ~Golden_Guy

    Mecz z Tottenhamem obu stronom udowodnił to, o czym wiemy od dawna. W przypadku United po raz kolejny potwierdziło się, żeby nigdy nie wątpić w nosa Fergusona. O ile obsada obrony i ataku nie pozostawiała nic do życzenia, tak zestawienie drugiej linii było zaskoczeniem. Fletchera w meczach przedsezonowych widzieliśmy już na prawej flance (ba, na prawej obronie), natomiast gra Giggsa na skrzydle wydawała się pieśnią przeszłości. Jednak sprawdziło się to doskonale. Spurs mieli poważne problemy ze zrównoważeniem skrzydeł – Keane zupełnie nie sprawdził się jako zastępca Modricia, natomiast Lennon padł ofiarą taktyki pt. „najlepszą obroną jest atak”. Giggs z Evrą stworzyli doskonały technicznie duet: Francuz wniósł trochę przebojowości, Walijczyk więcej spokoju. Niezmiernie trudno było odebrać im piłkę, a do tego Evra (kosmiczna forma) gryzł trawę na całych 101 metrach White Hart Lane. Fletch i O’Shea to zupełnie inna śpiewka. Szkot de facto grał to co zwykle, wykorzystując szerszą pozycję do przerzutów i rozegrania przez środek, O’Shea zaś znakomicie wspierał duo środkowych obrońców w pojedynkach główkowych z RobotDanceManem.Obrazu całości dopełniał świetny wbrew własnym słowom o starzejących się nogach Scholes (ale to do niego podobne) i Anderson, który po tajemniczej kłótni z SAFem wziął się do roboty, najpierw ładując bramkę w meczu rezerw, a potem w oficjalnym meczu Premier League.Sukcesem Fergusona okazała się też decyzja o zmianie Berbatov/Carrick. Anglik znów zagrał bojaźliwie, ale świetnie wkomponował się w osłabiony zespół. Rooney, przez niektórych nazywany „świętą krową”, znów pokazał, że ustabilizował formę, a gra 90 minut bo po prostu zasługuje na zaufanie. Do tego odnalazł instynkt strzelecki, rozbudzony przez Capello. Oby nie zatęsknił za grą na skrzydle.Co do City, nie imponują mi ani miliony opisujące konto szejka Mansoura (ponoć wlał w klub już 770mln funtów), ani ich dotychczasowe wyniki. Przeraża mnie szybkość z jaką całość się odbywa. Przed Hughesem jeszcze długa droga, ale już teraz widać, że uzbierał sobie grupę profesjonalistów (grających za profesjonalne pieniądze). Przy tym gra City jest też piekielnie szybka. Ireland, Robinho, Shaun-Wright Philips to zawodnicy motorycznie niemal dorównujący Lennonowi czy Agbonlahorowi. A i Adebayor sprintem ku fanom Arsenalu udowodnił, że ma zadatki na drugiego Bolta. Jego postawy nie będę jednak komentował – jeśli można mi wytknąć użyte wcześniej słowo 'profesjonalista’ to właśnie w tym miejscu.Nie chcę tym wywoływać nowej dyskusji, ale… nie mogę przeboleć, a jest to ból zazdrości, że Liverpool po raz kolejny wygrywa tak wysoko (już są na czele klasyfikacji strzeleckiej). Nie ujmuję oczywiście nic z umiejętności piłkarzy (zawsze lubiany przeze mnie Benayoun wyrasta na skrzydłowego no.1 The Reds; „nieobecny” w poprzednich spotkaniach Gerrard zagrał kapitalnie), ale jak wiele razy w zeszłym sezonie odniosłem wrażenie, że w starciu z LFC następuje kumulacja błędów przeciwników (Vidic!). Jensen, który z Diabłami rozegrał mecz życia, zaliczył masę baboli, zaś przy golu na 4:0 defensywa Burnley stworzyła fantastyczną imitację pułapki ofsajdowej. Czy to wyłącznie kwestia tempa akcji czy też może co innego?

    Odpowiedz
    1. ~Q

      Carrick bynajmniej się dobrze nie wkomponował i tylko udowodnił że ława na początku sezonu w pełni zasłużona, a jak w kontrze zamiast oddać groźny strzał albo otworzyć komuś drogę do bramki, pobiegł z piłką do narożnika i stracił to ręce mi opadły. Uwielbiam go ale ostatnio nie ma formy…

      Odpowiedz
  6. ~bjk1985

    Jako kibica Tottenhamu zawsze nurtowała mnie kwestia: czy można mieć jako kibic jeszcze bardziej przerąbane? I chyba okazuje się że jednak tak:) Owszem, M. City pewnie w najbliższych latach zacznie odnosić sukcesy, ale czy dziś jest to drużyna z którą starsi kibice będą nadal się utożsamiać? City ma wielki potencjał, ale równie dobrze może być tykającą bombą z powodu wielu graczy/najemników o zbyt wybujałym ego. Robinho już stroi fochy, niedawny przypadek Lescotta znamy, Adebayor też pokazał w ostatnim czasie ”klasę”. Do tego Tevez który nie będzie zadowolony z ewentualnego siedzenia na ławie, silny charakter Bellamy’ego i tworzy nam się niezła mieszanka wybuchowa. Podobne obawy kibice mieli w stosunku do Chelsea kilka lat temu, jednak ta druzyna była mądrze budowana wokół ”swoich” – Lamparda i Terry’ego. Tę drużynę scementowały wszystkie jej spektakularne klęski, niepowodzenia, przeciwności losu – zwłaszcza te w Champions League. Dziś mogę uwierzyć że taki Essien, Cech czy nawet Drogba utorżsamiają się ze swoim klubem. W przypadku Robinho, Lescotta, Adebayora i kilku innych najemników mam przeświadczenie graniczące z pewnością, że utożsamiają się przede wszystkim z petrodolarami. A Adebayor jeszcze kiedyś może wywinąć taki numer jak w sobote kibicom Citizens. Z ich punktu widzenia, to fajnie że drużyna nagle zaczyna walczyć o najwyższe cele, ale takie incydenty i historie jak te z udziałem Brazylijczyka, Anglika i Togij…. Togań… piłkarza z Togo na pewno się tej ekipie nie przysłużą. Troche to smutne ale drużyna o takiej historii wyrasta na naczelnego wroga całej reszty premier league.

    Odpowiedz
  7. ~alasz

    Licze na jakies wypowiedzi-prowokacje ze strony city, w mozliwej najwiekszej ilosci, pod adresem Manchesteru, pisze Manchesteru, bo chodz city to klub z centrum miasta, posiadajacy w centrum wiecej kibiców, niz UNITED bedacy na obrzezach to dla mnie, jak i wieksozsci ludzi Manchester jest jeden, drugi został zauwazony TYLKO przez pieniadze szejka. Bez histori, gdyby zniknoł 5 lat temu niewielu by zauwazyło, a przejeło by sie z 5 osób. Wiem ze piłkarze UNITED gdy sa nakreceni potrafia pokonac kazdego, licze ze beda chceli pokazac miejsce w szeregu. Szacunku do tego klubiku nie mam, nie zasługuja. Chelsea owszem była sponsorowana, ale najlepsi piłkarze juz tam byli (terry, lampard), co wiecej, zapisała sie jakos w pamieci, chociazby zola, tymczasem city dla mnie to marny klub, z wielkimi kompleksami, wie ktos skad te 3 gwiazdki w herbe? bo to nawet nie jest liczba mistrzostw…

    Odpowiedz
    1. ~bjk1985

      gwiazdki w przypadku city nie oznaczają ani mistrzostwa ani niczego innego. służą po prostu jako swego rodzaju dekoracja. tak przynajmniej mówi ang. wikipedia a innych źródeł nie znalazłem

      Odpowiedz
    2. ~fidain

      Za angielską wikipedią:”Above the eagle and shield are three stars, which are purely decorative”I to tyle na temat historii i mentalności tego klubiku ^^ Zgadzam się z przedmówcą.

      Odpowiedz
      1. ~scyzoryk

        Jak fan zjednoczonych zmuszony jestem stwierdzić, że gadanie o „mentalności klubiku” brzmi dosyć żałośnie. Rozumiem, że tyle lat opowiadania o potrzebie zmiany mentalności przez Szaranowicza mogło odcisnąć jakieś piętno, ale żeby już klub miał taką właściwość to bardzo odważna teza.

        Odpowiedz
  8. ~zliv

    LFC wraca do gry. Umowa z Standard Chartered Bank daje nam 20 mln funtów extra co rok, przez najbliższe cztery lata. Pójdą na transfery, działalność bieżącą (spłata długów), czy na przygotowanie jeszcze większej inwestycji (Stanley Park)? Niby mało w porównaniu z tym, co wydają The Citizens, ale pozwoli chyba zatrzymać Torresa i Mascherano…

    Odpowiedz
  9. ~alasz

    Panie Michale, czy czytał pan artykuł Henry’ego Wintera, apropo odwołania kary dla eduardo za nurkowanie? Osobiscie podpisuje sie pod artykułem dwoma rękoma. Nie chodzi o samego eduardo, chodiz mi o brak walki z plaga symulacji która sie odbywa na boiskach. UEFA nie che z tym walczyc? Nie rozumiem tej decyzji, chciałbym by zaczeto karac piłkarzy, po powtórkach, odsuwanie na 2-3 mecze po symulacji, nie byłoby złe.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Czytałem i zasadniczo popieram – jak zwykle tego autora. Pomysł mam tylko jeden: opór sędziowskiego lobby, bo inaczej tego pojąć nie umiem.

      Odpowiedz
  10. ~mgred.blox.pl

    co do ostatnigo zdania, zgadzam sie w 200% pisałem u siebie że chciałbym Avrama Granta, bach i Grant złożył kandydature, trzymam kciuki zato żeby to on nas poprowadził. co do Meczów, faktycznie, Fletcher wyrasta na absolutnego lidera w pomocy.

    Odpowiedz

Skomentuj ~Golden_Guy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *