Przesławne lanie

Myślę, że nie będziecie mieć pretensji, jeżeli zamiast od meczów sobotnich zacznę od dzisiejszego zwycięstwa Tottenhamu nad Wigan. W ciągu ostatniego kwadransa zakończonego wynikiem 9:1 spotkania najbardziej zajętymi pracownikami angielskich redakcji sportowych byli ludzie od statystyki: Czy Tottenham kiedykolwiek wygrał taką różnicą goli w angielskiej ekstraklasie? Nigdy. Czy Wigan kiedykolwiek w swojej historii przegrało równie wysoko? Nigdy. Czy kiedykolwiek w dziejach Premiership ktoś strzelił pięć goli? Owszem, Alan Shearer i Andy Cole, ale w przypadku napastnika Newcastle dwa padły z karnego. Czy ktokolwiek strzelił pięć goli w jednej połowie? Nikt. A czy jakaś inna drużyna Premiership strzeliła kiedyś 9 bramek? Tak, MU 15 lat temu w meczu z Ipswich.

Bombardowano nas tymi informacjami, zaciemniając kwestię podstawową: rozmiary zwycięstwa Tottenhamu nie mają w gruncie rzeczy wielkiego znaczenia. Owszem, w życiorysach Jermaina Defoe, Aarona Lennona czy Harry’ego Redknappa będzie to zawsze znaczący epizod (pierwszy zdobył pięć goli, drugi strzelił jednego i miał trzy asysty, dla trzeciego będzie to największe zwycięstwo w liczącej już blisko 1200 meczów karierze menedżerskiej), ale dla całej drużyny może to być tylko pojedynczy błysk, zwłaszcza jeżeli w przyszłą sobotę przegra z Aston Villą. Jako kibic Tottenhamu mam nadzieję, że Redknapp jest wystarczająco doświadczony, by popadać w hurraoptymizm, i że zrobi wszystko, by w ciągu tygodnia sprowadzić swoich piłkarzy na ziemię. Skądinąd: jak wiele dla tej drużyny znaczy obecność Defoe’a i Lennona mogliśmy się przekonać zestawiając to spotkanie z niedawnymi meczami ze Stoke czy Arsenalem. Niby ławka rezerwowych Tottenhamu prezentuje się imponująco (dziś siedzieli na niej m.in. Keane, Pawluczenko, Jenas i Bentley), ale zastąpić dwóch szybkich Anglików nie było komu, nie obyło się bez zmiany ustawienia, no i nie obyło się bez straty punktów. Naprawdę: fajnie jest być na czwartym miejscu i mieć 5 punktów przewagi nad Liverpoolem, fajnie poprawić sobie bilans bramkowy (choć do Arsenalu wciąż daleko…), ale podpalać się nie warto.

Po pierwszej połowie zresztą nic tego nie zapowiadało: Tottenham zaczął wprawdzie bardzo dobrze, grając szybko w ataku i zdecydowanie w odbiorze, ale po 20 minutach to Wigan przejęło inicjatywę i dowiezienie jednobramkowego prowadzenia do przerwy trzeba było uznać za nie do końca zasłużone. Harry Redknapp był tak poirytowany faktem, że jego piłkarze stanęli, że obsobaczył ich w szatni i wysłał na drugą połowę pięć minut przed końcem przerwy. Szczęśliwie – z punktu widzenia kibica Kogutów, rzecz jasna – drugie 45 minut zaczęło się w podobnym stylu jak pierwsze. Szczęśliwie też Tottenham od razu zdołał odpowiedzieć na bramkę Scharnera z 56. minuty, a kiedy było już 4:1 mecz przestał się toczyć w myśl jakichkolwiek racjonalnych reguł: jedna z drużyn myślała tylko o tym, żeby ten horror wreszcie się skończył, a druga grała jak po kieliszku szampana. Oczywiście: Jermain Defoe jest w wielkiej formie od początku sezonu, ale w takich chwilach wychodzi absolutnie wszystko nawet piłkarzom nienajlepiej dysponowanym. Nawet David Bentley uderzył z rzutu wolnego w sposób, o którym mówiłoby się przez dobrych kilka tygodni, gdyby ten gol padł w meczu nieco mniej zwariowanym.

Ano właśnie: również gdyby gol dla Wigan padł w meczu nieco mniej zwariowanym, gdyby np. był to gol wyrównujący, jak we środę w Paryżu, rozpętałaby się wokół niego niemała burza. Ręka Scharnera była równie ewidentna, jak ręka Henry’ego, a pomyłka sędziego Waltona – równie oczywista jak pomyłka sędziego Hanssona. Jeśli przyjąć, że wprowadzenie analizy wideo jest niezgodne z filozofią futbolu (czasem rozumiem, dlaczego, a czasem nie – to chyba zależy od fazy księżyca…), to naprawdę trzeba jak najszybciej wprowadzić dodatkowych sędziów za linią bramkową. W obu przypadkach jako tako skupiony piąty arbiter nie dopuściłby do wypaczenia wyniku.

Fot. AFP/Onet.pl

Kilku piłkarzy podobało mi się w tym meczu – oprócz Defoe’a i Lennona także Tom Huddlestone, który przed tygodniem zadebiutował w reprezentacji Anglii, a dziś nie tylko rzucał te swoje kilkudziesięciometrowe podania i groźnie strzelał, ale też świetnie wspierał Palaciosa w walce o środek pola (przypominam sobie mecz towarzyski Tottenhamu z Barceloną przed sezonem: Redknapp wyciągnął z niego wniosek, że kluczem do sukcesów Katalończyków jest nie tylko ofensywa, oszałamiająca liczbą podań w bardzo ograniczonym czasie i na bardzo ograniczonej przestrzeni, ale także – może przede wszystkim – pressing). Dalej: Peter Crouch i Niko Krajnczar, często się wracający i zawsze widzący kolegów. A wreszcie: Chris Kirkland, który wyjmował piłkę z siatki aż 9 razy, ale ani razu nie zawinił, a kilkakrotnie fenomenalnie interweniował. No dobra, nie podpalam się tym wynikiem, boję się meczu z Aston Villą i doczekać się nie mogę powrotu Modricia, ale przyznaję: dziś całkiem przyjemnie być kibicem Tottenhamu.

Wpis ten zamierzałem pierwotnie zacząć od wczorajszego meczu lidera, a zarazem faworyta do tytułu mistrzowskiego w ankiecie najbardziej zainteresowanych, czyli menedżerów wszystkich drużyn Premiership. Ja w kwestii tego tytułu zgłaszałem przed sezonem wątpliwości: że skład zaawansowany wiekowo i że w styczniu zostanie dodatkowo osłabiony podczas Pucharu Narodów Afryki, ale dotychczasowy przebieg wydarzeń (za nami już jedna trzecia sezonu) każe te wątpliwości osłabić. Mistrzostwa Afryki wprawdzie dopiero przed nami, ale we wczorajszym meczu Chelsea pokazała siłę swojej ławki: rozgromiła Wolverhampton bez Drogby, Lamparda, Ballacka i Deco. To wprawdzie tylko Wolverhampton, beniaminek i jeden z murowanych kandydatów do spadku, ale usunięcie z każdej drużyny piłkarzy równie niezbędnych, co Drogba i Lampard, rzadko kiedy przechodzi bez konsekwencji (vide Liverpool bez Torresa i Gerrarda, i wspomniany wcześniej Tottenham). Przewaga Chelsea była absolutna, niekwestionowana i regularnie podkreślana bramkami; gospodarze czuli się tak komfortowo, że po niespełna godzinie gry zszedł z boiska Nicolas Anelka. To znaczący moment: debiut Gaela Kakuty – piłkarza, z którego powodu nad Chelsea wisi groźba zakazu transferów (powiedzmy od razu: debiut udany, a szansę dostał także inny 18-latek, Borini, i niewiele starszy Matić).

Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że wysoko cenię Michaela Essiena – wczoraj kolejny raz mogli się przekonać, dlaczego. Bez Ballacka i Lamparda pomocnik z Ghany był ustawiony bardziej ofensywnie niż np. w meczu z MU, więc było go pełno nie tylko przed własnym polem karnym, ale także na połowie rywali, czego efektem były dwie bramki. Frank Lampard może się spokojnie leczyć, zwłaszcza, że do wielkiej formy wraca po kontuzji Joe Cole.

Tym razem mogę sobie darować pisanie o kłopotach Liverpoolu – odnotuję tylko bodaj pierwszy przekonujący występ Ngoga w ataku i niepierwszy błąd obrońców przy kryciu strefowym podczas stałego fragmentu gry. I Liverpool, i Manchester City jakoś nie mogą się przełamać, a ich potencjalnie superatrakcyjne spotkanie przez długie minuty było cholernie nudne. Z kolejnym tekstem o piłkarzach Beniteza zaczekajmy jednak do wtorku, kiedy będą grali w Lidze Mistrzów z Debreczynem, nerwowo nasłuchując wieści z Florencji. Z tekstem o MC… hm, może do zwolnienia Marka Hughesa, bo coraz głośniej mówi się, że jego pracodawcy zagięli parol na Jose Mourinho.

Nie będę też pisał o pewnym zwycięstwie MU nad Evertonem – czuję tylko potrzebę wymienienia nazwiska Michaela Owena, bo podziwiałem jego grę bez piłki, szukanie sobie pozycji, uwalnianie się od obrońcy – cóż, skoro przy formie Defoe’a, kolejnych golach Benta czy Croucha i pierwszym wciąż rezerwowego w AV Heskeya, jego szanse na wyjazd na mundial są bliskie zera…

Napiszę natomiast o meczu Hull z West Hamem. Nie chodzi o to, że goście kolejny raz roztrwonili dwubramkowe prowadzenie, a gospodarze nie dość, że odrobili straty, to zdołali wyjść na prowadzenie (ostatecznie skończyło się 3:3: Hull straciło gola, grając dużą część drugiej połowy w dziesiątkę). Jest nadzieja dla Tygrysów, a nazywa się ona Jimmy Bullard. Kiedy Phil Brown kupował tego piłkarza, wydawało się, że ma pomóc drużynie w walce o europejskie puchary; niemal natychmiast odniesiona kontuzja wykluczyła go z walki o… utrzymanie. Teraz jednak Bullard wraca i to w formie, którą pamiętamy z czasów Wigan i Fulham, i która w pewnym momencie zaowocowała nawet powołaniem do reprezentacji Anglii. Cóż to za świetny rozgrywający i cóż to była za przyjemność, patrzyć na niego i na Scotta Parkera w jednym meczu.

Aha, jeszcze jedno: Harry Redknapp komplementował dziś Roberto Martineza, wspominając swój pierwszy mecz w karierze trenerskiej, przegrany przez Bournemouth z Lincoln 9:0. Obszerne fragmenty pomeczowej konferencji menedżera Tottenhamu upłynęły na chwaleniu Wigan… Jak tu gościa nie lubić?

DOPISUJĘ POSTSCRIPTUM: Kilkanaście godzin po meczu z Tottenhamem na oficjalnej stronie Wigan pojawiła się deklaracja kapitana drużyny Mario Melchiota, że w związku z kompromitującą porażką piłkarze postanowili zwrócić pieniądze za bilety wszystkim kibicom, którzy pojechali za nimi do Londynu. W takich chwilach przypomina mi się tytuł felietonu, który pisałem przed laty dla „Gazety w Krakowie”: Anglia jest wyspą… A może się mylę, może takie rzeczy są możliwe nie tylko tam? Jak się dobrze w to wmyśleć, każdy z nas kibicuje drużynie, która częściej lub rzadziej, a niekiedy permanetnie powinna myśleć o zwracaniu nam pieniędzy.

27 komentarzy do “Przesławne lanie

  1. ~Stefan

    Faktycznie – w meczu United – Everton i mi najbardziej podobała się gra Owena. Rewelacyjnie uciekał obrońcom, świetnie się ustawiał, nie tracił piłek i z zimną krwią podawał w okolicach 16tego metra. Szkoda, że nie udało mu się ustrzelić czegoś, bo tym występem zasłużył sobie na bramkę. Bramka Fletchera przecudnej urody – nawiasem mówiąc progres, który zrobił Fletcher w ciągu ostatnich dwóch lat robi wrażenie. Zwróciłem jeszcze uwagę na jedną rzecz – postawę Obertana. To wciąż szczaw, który momentami najwyraźniej nie wie co ma zrobić z piłką, ale widać w nim olbrzymi potencjał… Swoją drogą zastanawiam się jak to możliwe, że Ferguson wyrwał tak utalentowanego piłkarza za „nędzne” 3 miliony funtów.

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      @ Stefano No niby masz rację, tak samo jak Michał, o urywaniu się Owena obrońcom i szukaniu miejsca, ale mnie irytuje jego nieskuteczność. Można sobei szukać pozycji i dochodzić do strzału ile razy – dwa, trzy, max cztery. Ale na takim poziomie ligi musisz trafić w końcu, bo nie będziesz przecież się wstrzeliwał w bramkę cały mecz. Zawodzi mnie tym Owen straszliwie, już nawet siedzący obok mnie Angole darli dzioba w stronę telebimu. Wychodzi na to, że nie jestem odosobniony w uczuciach :-)Chelsea mnie przeraża. Szczerze. Takiej mocy w zespole dawno nie widziałem. Jeszcze teraz Michał wypunktował kogo Ancelotti nie wstawił na boisko – to dopiero robi wrażenie. Jestem fanem MU, ale czy chłopaki obronią tytuł, zaczynam się poważnie obawiać. Na sam koniec, Michał gratuluję tytułu. Cały wieczór się zastanawiałem jak zatytułujesz notkę – Do rzerwy 1-0, czy strzał w 10tkę. Wyszło fajowo, wpis cudny, a Harry Potter ma rzeczywiście parę dni na ostudzenie swojej ekipy. Co jak co, ale takie wyniki to już nawet nie w NHL, a w NFL, jak przytomnie zauważył mój znajomy Kanadyjczyk :-))))))Pozdrawiam

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Owen i angielscy napastnicy to temat, o którym myślałem napisać osobną notkę. Jeśli dobrze rozumiem mówimy o człowieku, który większość mundialu przesiedzi na ławce, żeby w kluczowym momencie kluczowego meczu wejść na ostatni kwadrans i w jednej, jedynej sytuacji zachować wystarczająco dużo zimnej krwi. Wydawałoby się, że Owen pasuje tu idealnie… Z drugiej strony Capello weźmie na pewno Rooneya i Defoe’a, a także dwóch wysokich, z których jeden będzie pewnie stanowił parę z Rooneyem w pierwszej jedenastce – na dziś pewnie Heskeya i Croucha. Jeśli weźmie tylko czterech napastników, brakuje miejsca dla Carltona Cole’a, Darrena Benta i Owena właśnie, jeśli weźmie pięciu – napastnik MU również może się nie zmieścić. Wśród dziennikarzy ma mnóstwo zwolenników, choćby Henry’ego Wintera, ale Capello jest na razie nieugięty, a czas płynie…

        Odpowiedz
        1. ~Jak

          I znowu problem z niczego który cisnienie podnosi i chora presje wytwarza wokół kadry Anglików-pojedzie Owen to pojedzie,nie pojedzie to nie pojedzie i tyle…,liczy sie drużyna którą wybiera najlepiej wiedzący czego potrzebuje selekcjoner.Jak zdecyduje tak bedzie i nie powinno sie wogóle robić afery a zaakceptować to i czekać na mecze(tak samo jest z tym,że Lampard musi grać razem z Gerrardem -media,opinia publiczna presje idiotyczna tworzą co sie na zawodnikach,trenerach odbija potem(tzn akurat Capello „fucka” pokaze frajerom i bedzie miał ich gdzieś 😉 ;)…bo jak zle zagraja grajac razem znaczy to ze trener zle ich ustawił,a jak nie daj boze przegraja gdy np.Lampard na ławce bedzie siedział to juz wogóle debil ze nie wystawił takiej gwiazdy).

          Odpowiedz
        2. ~Tomas_h

          Michał i tak jak pisałem, wcale się Capello nie dziwię. Od nadmiaru głowa nie powinna boleć, no i pewnie mu baniak nie pęka. A w krótkim resume to wychodzi na to, że facet po prostu nie ma dobrego okresu. Cały ten transfer do MU od samego początku budził u mnie mieszane uczucia, lecz wiem że był rozmaicie (a w zasadzie logicznie i rozsądnie) tłumaczony na blogach. Jakby nie było SAF wie co robi i nie ściąga sobie byle kogo do klubu. Niemniej jednak efektywność Owena, pomimo uwalniania się od obrońców i szukania sobie miejsca w boxie, pozostawia wiele do życzenia. Ten słynny flyer wydany przez poprzedni klub (kup pan Owena), to była po prostu marketingowa ściema. Co nie?Pozdrawiam

          Odpowiedz
    2. ~michalj

      Obertan Obertanem, ale za to Kakuta jaki miał debiut! Takiej pewności siebie u debiutanta to jeszcze nigdy nie widziałem.

      Odpowiedz
  2. ~McLeod

    Patrząc tylko z perspektywy fana Man United – najbardziej [oprócz oczywiście przekonywującego zwycięstwa] cieszę się z pięknej bramki Fletchera, która pewnie będzie w top 3 najładniejszych goli sezonu. Cieszę się, dlatego, że to kolejny krok do tego, aby ludzie zaczęli zauważać tego piłkarza, za genialną grę jaką prezentuje przez ostatni rok. Nie mogę uwierzyć, że ktoś wciąż jest zdziwiony, jak zaczynam wymieniać skład United od szkockiego pomocnika… Do Polski przyjedzie mi niedługo koszulka United, i zastanawiam się, czy na plecach zamiast Giggsa, który jest moim ulubionym graczem, nie napisać sobie Fletcher…

    Odpowiedz
  3. ~dziaam

    @Michał OkońskiPuchar Narodów Afryki zawsze był i wciąż jest największym problemem Chelsea. A to dlatego, że nie posiadają oni typowych defensywnych pomocników spoza Afryki. Ani Lampard, ani Ballack, ani Deco nie odwalą za Essiena i Mikela roboty w destrukcji. Nie rozumiem czemu każdy kolejny trener olewa ten problem, skoro jest to tak naprawdę JEDYNA przyczyna tego, że Manchester United zdobył trzy mistrzostwa z rzędu.

    Odpowiedz
    1. ~michalj

      No, ostro minąłeś się z prawdą prawie w każdym swoim zdaniu. Po pierwsze, nie każdy trener to olewał (Anelka przyszedł na SB w środku sezonu jako wypełnienie luki po Drogbie). Po drugie, to nie jest jedyny problem Chelsea, zapominasz o zwalnianiu trenerów w środku sezonu, albo trenerach-niewypałach, które to problemy o wiele bardziej destrukcyjnie wpływają na zespół. Po trzecie, podczas PNA Chelsea 2 lata temu radziła sobie całkiem nieźle, remisując tylko z Portsmouth, resztę wygrywając. Po czwarte, Ballack też może grać w destrukcji i też wychodzi mu to całkiem nieźle. Ogólnie jako fan MU, po cichu oczywiście liczę, że Chelsea wyłoży się na PNA i zgubi gdzieś te 5 punktów przewagi, ale pozostaję realistą i wiem, że jeśli wszyscy inni gracze będą sprawni niebo się podczas tych 3 tygodni Londyńczykom nie zwali na głowę. Poza tym, mam wrażenie, że wszyscy patrzą teraz na PNA jak na jakieś zbawienie zakłocenia dominacji Chelsea w lidze. Chyba czysto sportowe argumenty się już przy tym zespole skończyły.

      Odpowiedz
    2. ~Michał Zachodny

      Jak Manchester zdobywał trzy razy mistrzostwo to PNA odbył się tylko raz, przypominam. Nie należy tu umniejszać zasług Manchesteru, ani ograniczać winy różnych przewrotów w Chelsea, które zastopowały ją na drodze po tytuł. Już o tym wspomniano wyżej, więc ja tylko potwierdzę – jest Ballack, jest Belletti, a nawet można awaryjnie ściągnąć Mancienne’a z Wolverhampton, który także grywał na tej pozycji. Kluczem do utrzymania obecnej passy i formy jest szczelna obrona, a tam The Blues nikogo nie stracą. W ataku faktycznie może być problem gdy Anelka będzie kontuzjowany lub zawieszony (lub inny wypadek losowy wpłynie na brak jego osoby w składzie) – również można go częściowo pokryć sprowadzając Di Santo, ale przecież jest jeszcze Daniel Sturridge. Sprowadzony w lecie talent z City wciąż czeka na swoją szansę strzelając piękne bramki w rezerwach – do spółki z Fabio Borinim zresztą. Za ofensywę odpowiadać będzie Deco, Lampard, Joe Cole, Malouda – przy tak szerokim składzie ja nie mam większych obaw i nawet sądzę, że transfery powinny być przeprowadzane tylko i wyłącznie z myślą o przyszłości (np. Adam Johnson z Boro). Carlo Ancelotti równiez powiedział. że tak naprawdę pierwszy skład póki co nie potrzebuje wzmacniania, a z pewnością nie zamierza burzyć tego zimowymi transferami.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Ja też widziałem kilka meczów z Belettim na pozycji defensywnego pomocnika (jeden, niestety, z Tottenhamem) i potwierdzam, że radzi sobie całkiem nieźle. Podobnie Ballack. Kłopot większy pojawiłby się w przypadku kontuzji Terry’ego lub Czecha – moim zdaniem to kłopoty tych piłkarzy ze zdrowiem kosztowały Chelsea tytuł przed dwoma laty. Ale na razie, odpukać, piłkarze ci są zdrowi, a Chelsea hula…A z innej beczki: dopisałem postscriptum pod głównym tekstem, bo zawodnicy Wigan będą z własnej kieszeni zwracać pieniądze kibicom, którzy pojechali z nimi do Londynu. Ależ ta Anglia mi się czasem podoba.

        Odpowiedz
        1. ~Michał Zachodny

          Z tym, że to chyba nie pierwszy taki przypadek, prawda? Jestem przekonany, że już o takim zadośćuczynieniu czytałem, nie chcę jednak skompromitować się ew. wskazaniem o kim to było, po prostu nie pamiętam. Gest jednak wart odnotowania, liczę, że szefostwo Wigan nie będzie skłonne do nerwowych ruchów na stanowisku trenera – Roberto Martinez naprawdę powinien dostać więcej czasu na zbudowanie drużyny. Z drugiej strony… jak to możliwe, że Wigan potrafi wygrać z Chelsea, a następnie tracić tyle bramek i, przede wszystkim, przegrywać w takim stylu? Chyba w tej kwestii bardziej kibice Wigan oczekują odpowiedzi, nawet zamiast pieniędzy… A i tak najlepszą odpowiedzią będzie zwycięstwo w najbliższym meczu.PS. Nie wiem czy czytał Pan 'The Damned United’, ale polecam książkę i jej adaptację – jednak tylko w takiej kolejności. Co prawda lekture mam za sobą już od kilku tygodni, a film dopiero przyswoiłem to wciąż jestem pod wrażeniem całej historii i osoby Briana Clougha. W każdym razie – polecam:)

          Odpowiedz
          1. ~Roger_Kint

            W zeszłym roku 295 kibiców Villi udałosiedo Moskwy na meczyk w 1/32 pucharu UEFA. Martin O’Neill wystawił skład pół-rezerwowy i Villa mecz przegrała odpadajac zrozgrywek.Parę dni później w ramach zadośćuczynienia wszyscy kibice zostali zaproszeni na uroczysty obiad z całym zespołem. Może zatem nie całkiem zwrot pieniedzy aleza to niezapomniane przeżycie dla każdegoprawdziwegofana Villi…

          2. Michał Okoński

            Słusznie, nawet pisałem o tym na blogu… Roger_Kint jak zwykle niezawodny 🙂

          3. Michał Okoński

            „Damned United” nie czytałem i nie widziałem, ale myślę, że przeczytam i zobaczę. Osoba Clougha nie daje mi spokoju od czasu, gdy Ojciec opowiedział mi o jakimś angielskim trenerze, który zapytany o prognozę na temat jakiegoś ważnego meczu, typu finał Pucharu Europy np., powiedział, że wynik nie ma znaczenia, bo i tak wiadomo, że najlepszy jest Nottingham Forest. Nie będzie nagrody za pierwszą prawidłową odpowiedź, kim był ów trener 🙂

          4. ~Michał Zachodny

            To ja tylko odbiję cytatem z tego trenera, który na pytanie czy jest najlepszym menedżerem w Anglii, odpowiedział: 'Myślę, że nie jestem najlepszy, ale z pewnością mieszczę się w Top 1′ 🙂

  4. ~alasz

    Ja tylko chciałem zauwazyc, ze ta Cheslea, opisywana juz jako niemal pewna tytuły, z MU wygrała bedac druzyna gorsza na swoim obiekcie po nieprawidłowej bramce, tak wiec jako kibic MU zapewniam, ze nie miekna mi kolana na sam dzwiek i jestem przekoany ze diabły stac na przescigniecie the blues. Z taka gra jak na stamford na OT to bedzie powtórka z zesżłoego roku, otabene tam powinno byc wyzej niz 2-0 poniewaz ronaldo strzelił dwie prawidłowe bramki które nie zostały uznane. Zgodze sie ze sa naszym głownym rywalem, zgodze sie ze 5 pkt nie w kij dmuchał (dziekujemy panie sedzio) ale nie zgodze sie ze jest pozamiatane, bo i bez pucharu narodów ja wciaz uwazam ze mozemy. Gra Owena wyglada corac to lepiej, brakuje jedynie pewnosci, która nabedzie. Szybsze wykanczanie i precyzyjniejsze. Bedzie z niego pociecha. Tevez who? Dam głowe sobie uciac ze Owen pobije „wyczyn „tevez z zesżłego sezonu 5 bramek w lidze. Tylko czy tevez poprawi swój własny, to juz taki pewny nie jestem.

    Odpowiedz
  5. ~nth

    Zanika klubowość. Kluby to często spółki notowane na giełdzie. W tej sytuacji nie mogą już sobie pozwolić na poleganie wyłącznie na kibicu, którego tworzy dorastanie w piłkarskiej atmosferze naszej dzielnicy. Tego kibica trzeba stworzyć i prędzej czy później zacząć nazywać klientem.Kibic nie przypomni sobie by kiedykolwiek zastanawiał się nad zwrotem pieniędzy za przegrany mecz lub wystawiony drugi skład. Różne szczere gesty są miłe i trudno ich nie doceniać. Trzeba jednak pamiętać, że taki wyjazd do Moskwy to także wydarzenie towarzysko-turystyczne i wiele atrakcji i wrażeń związanych z samą podróżą. Poza tym najczęściej chyba kibicuje się klubowi i jego drużynie bez względu na aktualny skład. Klub nie może rozczarowywać jeśli chce się być szczęśliwym kibicem.

    Odpowiedz
  6. ~Junak

    Oczywiście Michał,że się mylisz(jak większość „jednowymiarowych brytofili” ;)(luzik 🙂 pieniądze za bilety po przegranych spotkaniach zwracało kibicom już wiele klubów,piłkarzy na świecie(pamiętam np.Energie Cottbus za porażkę w Gelsenkirchen,Racing Buenos Aires po przegranych derbach Rosario z NWO itd,coś mi świta też,że pojedynczy zawodnicy(bodaj Roberto Carlos,Raul) kupowali po kilkadziesiąt biletów dla najbardziej zagorzałych fanów którzy nie byli w stanie dostać się na mecz

    Odpowiedz
    1. ~Junak

      Oczywiście chodziło mi o kibiców Rosario Central(doprawdy nie wiem z kąd się wziął ten Racing(notabene podobno ulubiony argentyński klub Pelego) po przegranej z Newell’s Old Boys.P.S.Szkoda,że nie ma możliwości edycji własnych komentarzy…no i świetny blog rzecz jasna-bo jakoś jeszcze nigdy nie miałem okazji ci się…podlizywać ;),szkoda,że wypadł ci z zakładki czytanych przez Ciebie blog „numer10” bo ludzie którzy go tworzą to fantastyczni mega-wariaci(pozytywni jak najbardziej).

      Odpowiedz
      1. ~Junak

        Nie no, spoko luz- wiem ze to było także pytanie ;),ale gdybyś chciał zapytać zwyczajnie (i nie jest to zarzut bo fascynacje wszelakie sa…fajne-no chyba ze przeradzają sie w fanatyczne zaślepienie to wtedy już nie bardzo:) to by było ono pozbawione tego „a,może takie rzeczy są możliwe nie tylko tam?” itd hehe ;).Poważnie całkiem już zaś to wiadomo,że to zawsze jest także sprawa wizerunkowa(i pewnie te pieniądze wykładać będą władze klubu(może mają doradców od marketingu itp),a nie koniecznie sami zawodnicy-choć to kwestia w sumie poboczna.

        Odpowiedz
  7. ~fadiga

    Kiedy doczekamy się takiego zachowania u polskich piłkarzy,którzy po beznadziejnym meczu,postanowią zrekompensować kibicom stracony czas???Oj daleko nam do światowej czołówki pod każdym względem:-(

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Żartujesz? Musieli by oddawac po kazdym spotkaniu 😀 Zarty zartami ale po spotkaniu premiersip gdy właczam ekstraklase to długo nie moge sie przyzwyczaic. Zawonicy nie przyjmuja badz przyjmuja pilke na 10 metrów walcza z nia, wszystko rwane, brak płynnosci, pooooowolne. Doprawdy jakis inny sport.

      Odpowiedz
  8. ~PabloKSC&NUFC

    Huddlestone man of the match! juz wiele razy podobała mi sie jego gra. gość ma talent większy niż M.Carrick. Mam nadzieję,że Spurs nie sprzedadzą go po tym sezonie, bo chętnych na pewno nie braknie. Gratuluję festiwalu.

    Odpowiedz

Skomentuj ~PabloKSC&NUFC Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *