Testosteron

Jedyne, co przychodzi mi do głowy w związku z wczorajszym incydentem na City of Manchester Stadium, kiedy wściekły Arsene Wenger odmówił podania ręki Markowi Hughesowi, to recykling dawnego felietonu dla „Gazety w Krakowie”. Pisałem wówczas o pewnej legendarnej już fotografii – legendarnej, bo znam ludzi, którzy noszą ją na t-shirtach, i takich, którym zdobi ścianę salonu (u sir Alexa Fergusona wisi w gabinecie), a w internecie co jakiś czas natrafiam na aukcję reprodukcji z autografami widniejących na niej piłkarzy.

42 lata temu w meczu Tottenham-Leeds szkocki pomocnik gospodarzy Dave Mackay, powracający właśnie do składu po dwóch złamaniach nogi, został sfaulowany przez Billy’ego Bremnera. Zdjęcie zrobiono chwilę później: Mackay zdążył już wstać, podejść do przeciwnika, rozkładającego szeroko ręce w geście niewinności, i złapać w garść jego koszulkę tak, iż można odnieść wrażenie, że Bremner za chwilę uniesie się w powietrze. Napięte mięśnie, piorunujący wzrok, zaciśnięta szczęka Mackaya mówią „Spróbuj to zrobić jeszcze raz, pętaku”. Właściwie fotografia przedstawia testosteron. Niestety.

Zastanawiam się, dlaczego w pięknej grze nie wystarcza nam samo piękno gry. Czemu traktujemy towarzyszące jej sceny przemocy, agresywne wymiany zdań, obraźliwe gesty itp. jako dodatkową atrakcję? W tamtym felietonie pisałem o finale Pucharu Ligi między Arsenalem a Chelsea, z lutego 2008 r., i scenach powtarzanych później przez telewizje całego świata bodaj chętniej niż gole z tego meczu. Czy fakt, że Mikel pociągnął Toure za koszulkę, zasługiwał na tak gwałtowną reakcję obrońcy Kanonierów? Czy Fabregas i Lampard musieli natychmiast zacząć się szarpać? Po co na murawę wbiegli obaj menedżerowie? Czy wystarczająco surową dyskwalifikację otrzymał Adebayor, który po czerwonej kartce zaczął znieważać sędziego i długo nie godził się na opuszczenie boiska? A Arsene Wenger, który po kilku dniach nazwał sędziego liniowego kłamcą? I czy to normalne, że w ciągu tamtego sezonu władze Chelsea czterokrotnie musiały tłumaczyć się przed Football Association z utraty kontroli nad zachowaniem piłkarzy na boisku? Jaki, do cholery, wszyscy oni dają przykład milionom mężczyzn na całym świecie?

Są, jak widać, chwile, kiedy piłka nożna mnie męczy. Jasne: nie sposób wyobrazić jej sobie bez ducha rywalizacji, woli walki i żądzy sukcesu, a presja wyniku zwiększa się wraz z płynącymi do futbolu pieniędzmi i/albo z serią niezbyt udanych meczów (przypadek zarówno Arsenalu, jak Manchesteru City). „Mówcie ile chcecie o kimś, kto pięknie przegrywa – tak czy inaczej przegrywa” – tłumaczył kiedyś Arsene Wenger. Tyle że ta gra opiera się właśnie na wygrywaniu i przegrywaniu, i trzeba wiedzieć, jak się zachować się w obu sytuacjach, a przede wszystkim kontrolować agresję – z myślą o sobie, o kolegach z boiska czy ławki trenerskiej, wreszcie o nas, kibicach.

Wiem oczywiście, że narzekanie na upadek obyczajów jest zajęciem jałowym. Robię to, bo regularnie na tym blogu daję wyraz swojego podziwu wobec Wengera: podoba mi się styl gry jego drużyny i towarzysząca mu filozofia, którą Francuz tak pięknie potrafi wykładać w rozmowach z dziennikarzami. Wiem też, że poczuł się urażony, bo w pierwszej połowie Mark Hughes wszedł na terytorium przed jego ławką. Ale cóż to właściwie ma tłumaczyć? Menedżerów obowiązuje pewien kodeks zachowania – Wenger przyznaje, że zlekceważył go świadomie („Wiem, że to kwestia zawodowej uprzejmości, ale może ja jej nie mam”), czym jeszcze pogorszył sprawę. Już wolę Harry’ego Redknappa, który dzień wcześniej nie przyszedł na konferencję prasową po porażce z Manchesterem United, bo – jak tłumaczył jego asystent Kevin Bond – obawiał się, że może powiedzieć coś, czego będzie potem żałował.

PS Podobnie rzecz widzi zaprzyjaźniony bloger-kibic Arsenalu. Są chwile, kiedy piłka mnie męczy, ale są też i takie, kiedy sprawia mi radość…

28 komentarzy do “Testosteron

  1. ~Pawlaczek

    Wenger siedzi w tym zawodzie już wiele lat. Przez ten czas zdążył przegrać setki spotkań, z których znakomita większość była znacznie ważniejsza od wczorajszego pojedynku w Carling Cup. Przez ten czas zdążył przegrać rywalizację z dziesiątkami menadżerów, z których znakomita większość była znacznie większym wyzwaniem, niż Mark Hughes. Przez ten czas zdążył też dostać większe lanie, niż 0-3. Dlatego śmiem sądzić, że przyczyną odmówienia podania ręki rywalowi nie była porażka drugim składem z zakupionym za grube, arabskie miliony Manchesterem City, ani nieumiejętność przegrywania, lecz osoba menadżera rywali.Pozwolę sobie przytoczyć dzisiejsze słowa Arsebloggera, który, moim zdaniem, trafia w sedno:The other main talking point involved Arsene Wenger not shaking hands with Mark Hughes at the end of the game. Wenger said afterwards: I am free to shake whose hand I want. I had no professional courtesy to shake his hand.If people want to label Wenger a sore loser then fine. Frankly I thought Hughes behaviour on the touchline was appalling all night. Like a big blustering bully he prowled around, baiting Wenger, swearing at him, and basically behaving like an oaf of the highest order – then he complains at the end when a handshake is refused him? What a cunt. Honestly, if you behave like a cunt then people will treat you like a cunt and Hughes got exactly the kind of respect he deserved – none. People talk about it being etiquette and all that but if you show someone discourtesy for 90+ minutes and behave like an oik why on earth should they feel obliged to shake your hand just because it’s custom to do so? I’m with Wenger on this one, Hughes was a prick. The easy option would have been for Arsene to shake his hand, with cameras looking on and pundits and columnists ready to have a go it’s a more difficult decision not to. For me the bottom line if you behave with even a modicum of respect and manners then you will get a handshake at the end of the game – from Arsene Wenger or any other manager. If you don’t then you’re nothing more than a hypocrite if you complain afterwards. Like Hughes did.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Nie jestem przekonany. Pomijając już wulgaryzmy z tekście Arsebloggera (to też ma wiele wspólnego z testosteronem…) i to, że nie rozumiem, na czym polega gorszość „arabskich milionów” od milionów rosyjskich czy amerykańskich, kwestionuję samo sedno tego rozumowania: jeśli menedżer A zachowuje sie okropnie wobec menedżera B, nie oznacza to, że menedżer B powinien odpowiadać tym samym. Zasada oko za oko ząb za ząb została jakiś czas temu unieważniona. Menedżer B jest zobowiązany do dochowania pewnych norm podobnie jak menedżer A. Bądź spokojny: historia go doceni :-), a jak nie historia to media czy kibice, i będą mówić o złych zachowaniach tego drugiego. No chyba, że nie były takie złe.Weźmy inne przykłady: starć Wengera z Mourinho, Fergusonem, Jolem nawet… Nie zawsze Francuz był winien. Potrafimy to rozróżnić.

      Odpowiedz
  2. ~dziaam

    Zachowanie Wengera po meczu z City uważam za niegodne człowieka takiej klasy. Ale czytając felieton odnoszę wrażenie, że chcesz zjeść ciastko i mieć ciastko. Chcesz oglądać futbol na najwyższym poziomie, piłkarzy walczących do końca o zwycięstwo, do tego w typowo angielskim stylu, czyli bez odstawiania nogi, stosując nieprzerwaną presję na przeciwnika? Czy chcesz oglądać dżentelmenów, którzy przed reakcją każdą sytuację najpierw analizują, zawsze i do końca zachowując zimną krew i dystans?

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Chcę mieć ciastko, a potem je zjeść… Futbol na najwyższym poziomie, walka o zwycięstwo bez odstawiania nogi itd. nie musi oznaczać złośliwości, brutalności, celowego polowania na kości itd. Przecież to są w gruncie rzeczy proste sprawy: przeciwnik jest przeciwnikiem, nie wrogiem, chcesz z nim wygrać, ale nie chcesz go zabić, jeśli w szalonym tempie nie trafisz w piłkę, od razu przepraszasz, pomagasz się podnieść itd., po meczu podajesz rękę, mówisz o nim z szacunkiem, bo robił, co mógł, by utrudnić ci zadanie – i robił to dobrze… Na szczęście przykładów takich zachowań wciąż można podać bardzo wiele.A od menedżerów wymagamy więcej w sposób oczywisty. To oni są dla tych młodych chłopaków autorytetami, wychowawcami – a za nimi także dla nas, kibiców. No, przynajmniej powinni – i stąd mój kłopot z Wengerem.

      Odpowiedz
  3. ~piotr.butryn

    To co dopadło Wengera, to frustracja. Kiedy człowiek traci grunt pod nogami, a jego wizje i racje nie idą w parze z rzeczywistością zaczyna go ogarniać to właśnie uczucie. Wenger wymyślił sobie wspaniałą filozofię grania, selekcji, treningów. Sam kiedy o tym czytam, słucham, kiedy będąc na Emirates Stadium słyszę, że kształt szatni był projektowany zgodnie z jego filozofią, to naprawdę chylę czoła. Przed tym wszystkim, choć sam mam inne zdanie. Ale to nieważne w tym momencie. Jest na świecie człowiek, wizjoner, który zamierza zaburzyć obecny porządek i pokazać, że jego metody są tymi, które wprowadzą futbol na nowe, nieznane tory. W zetknięciu z rzeczywistością wygląda to tak, że żeby Wenger trenował Arsenal 100 lat, to wszystko będzie wyglądało tak jak teraz. Wysokie zwycięstwa, niesamowite umiejętności techniczne, zgranie kolektywu, gra pełna ofensywy i kreatywności. A następnie spotkania z silniejszymi rywalami pod względem fizycznym, mentalnym i doświadczenia boiskowego. W efekcie dojście do bardzo wysokiego szczebla w efektowny sposób i porażki w kluczowych momentach i fragmentach, których ta filozofia nie ogarnia. Trzeba się z tym zmierzyć i do tego przywyknąć. Powtarzam to wspaniała filozofia, ale ona pozwala na tyle ile widać w tej chwili. Wyżej nie można już doskoczyć. I to bardzo Wengera boli i frustruje zarazem. Owszem uczy się, poznaje nowe, zmienia pewne sprawy, ale podąża wytyczoną już drogą. Kiedy przychodzi taki moment jak teraz nie można wytrzymać, bo okazuje się, że wieloletnia praca, może przegrać z grubymi milionami skleconymi w ciągu niespełna pół roku.Patrząc na to wszystko przychodzi mi na myśl scena z filmu „Coach” z Samuelem L.Jacksonem. Po wdrożonej filozofii ciągłego wygrywania, drużyna w decydującym meczu ulega przeciwnikowi. O zwycięstwie decyduje jeden rzut do kosza. Trener Carter podaje rękę trenerowi drużyny przeciwnej i idzie do szatni. Do tej pory miał do zawodników ciągle pretensje i uwagi, mimo, że wygrywali cały czas. Jednak tym razem mówi, że jest z nich dumny i że dali z siebie wszystko. Już dalej nie można było zajść i dalej nie można było skoczyć. To ważna nauka. Każda z opisanych w tej notce sytuacji była wynikiem frustracji i złości na to, że wysiłek może być obrócony w niwecz jednym faulem, jednym golem, jedną przepychanką. I nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale zwycięstwo na każdym poziomie (nawet w siódmej czy ósmej lidze jak nie możesz umiejętnościami to pokazujesz gniew i złość). Najwidoczniej Wenger należy do grupy ludzi, którzy nie mają klasy. Trzeba do tego przywyknąć i szukać gdzie indziej.Mnie to do piłki nie zraża. Pokazuje tylko, że jest niewielka granica pomiędzy dumą ze zwycięstwa a frustracją po przegranej.

    Odpowiedz
    1. ~dziaam

      Zgadzam się prawie w 100%. Uważam, że Wenger może wygrywać, w końcu swego czasu dominował Arsenalem w lidze. Na pewno nie wszyscy piłkarze nadają się do tej drużyny mentalnie. Mówię o takich piłkarzach jak Gallas, czy Eboue. Poza tym są jeszcze tacy, którzy nie dorastają piłkarsko, jak Walcott, Denilson, czy Eduardo.

      Odpowiedz
  4. ~Bartek S.

    Panie Michale, wydaje mi się, że trochę przesadzamy. Zachowanie Wengera może mało eleganckie, ale też nie szokujące. Czy tego chcemy, czy nie (ja akurat chcę) piłka nożna jest połączeniem sztuki i wojny. Pewnie, że futbol zachwyca urodą, wirtuozerią i techniczną biegłością, ale równie ważny jest w niej wspomniany przez Pana testosteron. Wydaje mi się, że ten atawizm jest potrzebny. Wiem, że agresji bywa w piłce za dużo, ale mimo to nie potrafię sobie wyobrazić tego sportu bez złych chłopców i walczaków. Gdyby nie nadmiar testosteronu taki choćby Wayne Rooney byłby gorszym piłkarzem. Jego gen wojownika każe mu być nieustępliwym i walecznym. Czasem eksploduje on brzydkimi interwencjami i brutalnymi faulami, ale zazwyczaj przekłada się na zdrową sportową waleczność. Ponadto jestem przekonany, że akurat wybuchy agresji nie są najbardziej demoralizujące w sporcie. Przepychanka dwóch piłkarzy, którzy dali się ponieść wyrządza mniejsze „zgorszenie” niż choćby słynna ręka Henry’ego, czy cwaniackie i udane nurkowania niektórych gwiazd. Wyjątkami są piłkarze pokroju Bremnera – boiskowi rzeźnicy, którzy tną równo z murawą. Ale dziś na szczęście nie ma ich bardzo wielu.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      W kwestii, że nurkowanie, zagrania ręką, symulowanie faulu itd. są również okropne w pełni się zgadzam. To też mi odbiera przyjemność obcowania z futbolem i dlatego ciągle o tym piszę. Tu zresztą dotykamy istotnego pytania: czy takie incydenty wynikają z istoty futbolu (szerzej: sportowej rywalizacji), czy są jego zaprzeczeniem. Nawet jeśli walczę z wiatrakami, na swój prywatny użytek odpowiadam: nie wynikają, są zaprzeczeniem. I ze wszystkich sił staram się Was o tym przekonać 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Ważne, że można się powymieniać opiniami i trochę podyskutować 🙂 Jeszcze a’propos Arsenalu – kiedy oglądałem wczorajszy mecz i wcześniejsze spotkanie z Chelsea, przypomniała mi się stara reklama, w której miała miejsce słynna wymiana zdań: „- Trzeba mieć fantazję, dziadku!/ -Trzeba mieć fantazję i pieniądze, synu”. Patrząc na młodziutki Arsenal, mam wrażenie, że Wenger uprawia donkiszoterię, że jego chłopcy mają fantazję, ale są brutalnie sprowadzani na ziemię przez mężczyzn. Wczoraj ManCity grało piłkę męską, twardą i nieustępliwą, a Kanonierzy wyglądali jak uczniowie. A choć w niedzielę skład był trochę starszy, także Chelsea pokazała Wengerowi, że trzeba mieć fantazję ale i pewność siebie, którą daje doświadczenie.

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          A to jest powrót starego sporu, toczonego na tym blogu (a także u Rafała Steca): czy Wenger jest nieszkodliwym maniakiem, czy człowiekiem, który dobrze wie, co robi. Jego Arsenal (poza Pucharem Ligi) nie jest już taki młodziutki, a on sam deklaruje w tym roku, że po okresie wychowywania tej grupy zawodników uznaje ich za gotowych – że właśnie teraz mogą walczyć o największe trofea. Po pierwszych meczach sezonu nawet mu uwierzyłem… Teraz nie mówię, że nie wierzę, ale myślę, że kontuzja van Persiego może go drogo kosztować (zresztą jego tyrada pod adresem holenderskiej federacji – chyba kolejny przykład utraty samokontroli – pokazuje, że zdaje sobie z tego sprawę) i że musi w styczniu kupić dobrego zmiennika. Wczorajsza reakcja dziwi mnie tym bardziej, że nigdy Pucharu Ligi nie traktował priorytetowo – inaczej niż Hughes, który wystawił przeciwko Wengerowi najsilniejszy skład. Cóż, Walijczyk musi pochwalić się przed pracodawcą jakimś wymiernym sukcesem; liczy pewnie na Puchar Ligi, wygrany na Wembley. Czyżby i Wenger poczuł rzucane mu w twarz przez dziennikarzy zdanie, że jakkolwiek pięknie gra, to od dawna nic konkretnego nie wygrał?Ważne, że można się powymieniać opiniami i trochę podyskutować 🙂 Jeszcze a’propos Arsenalu – kiedy oglądałem wczorajszy mecz i wcześniejsze spotkanie z Chelsea, przypomniała mi się stara reklama, w której miała miejsce słynna wymiana zdań: „- Trzeba mieć fantazję, dziadku!/ -Trzeba mieć fantazję i pieniądze, synu”. Patrząc na młodziutki Arsenal, mam wrażenie, że Wenger uprawia donkiszoterię, że jego chłopcy mają fantazję, ale są brutalnie sprowadzani na ziemię przez mężczyzn. Wczoraj ManCity grało piłkę męską, twardą i nieustępliwą, a Kanonierzy wyglądali jak uczniowie. A choć w niedzielę skład był trochę starszy, także Chelsea pokazała Wengerowi, że trzeba mieć fantazję ale i pewność siebie, którą daje doświadczenie.

          Odpowiedz
          1. ~Bartek S.

            Wiem, że nie wymyślam prochu (a szkoda, wszak o kanonierach mowa) i że już nie raz dyskutowaliśmy o Wengerze i jego przywarach. Zawsze mnie jednak zastanawia ten facet i jego koncepcja. Jako futbolowy niepoprawny romantyk jestem jakoś zafascynowany jego pomysłem na piłkę i tym, jak selekcjonuje młode talenty. Ale kiedy oglądam taki mecz jak ten niedzielny i trzymając kciuki za Arsenal (też dlatego, żeby szczyt tabeli jeszcze się zacieśnił) oglądam popis Chelsea, jasno widzę, że model drużyny Wengera jest mało pragmatyczny. A po kontuzji Van Persiego czarno widzę szanse Arsenalu. Zresztą nawet bez tego ubytku byłbym się gotów założyć, że Arsenal nie będzie się liczył w walce o żadne trofeum w tym roku. Mimo że ich pozycja w tabeli jest wielce obiecująca. 🙂

        2. ~mewstg.blox.pl

          Otóż to. Dobrze powiedziane Bartek S. Też mam wrażenie, że mamy do czynienia z alzcaką (a propos, Michał co myślisz o winach z tego regionu?) wersją bohatera Cervantesa. Piękna, przyjemna dla oka gra- owszem, bez dwóch zdań. Ale filozofia? Na czym ona polega, zaczynam się gubić. Czuję się nawet sterroryzowany przez Wengera i jego przedszkolną trupę. Będę grał co raz młodszym składem i biada temu kto śmie wygrać z moja zdolna młodzieżą. A niby dlaczego młodsze znaczy lepsze? Mam wrażenie, że ulegliśmy jakiemuś złudzeniu, kultowi młodości. Nie bardzo rozumiem co z tej wengerowskiej filozofii ma wnikać. Znaczy to, że inne drużyny mają się podkładać, bo tam gra co raz więcej młodzieży? Uważam, że jak młodzież ma być porządna, to należy przy każdej możliwej okazji jej dokopać. I tak długo, jak Wenger nic nie będzie z tą młodzieżą wygrywał (ratuje go tylko LM i możliwości współczesnej komercyjnej piłki, bo co to za mistrz z 4 miejsca) będę uznawał, że tylko wzdycha za ukochaną Dulcyneą z Toboso.

          Odpowiedz
  5. ~jj

    Bez przesady, piłka nożna pozbawiona takich zachowań, nie fair zagrań, rzucania sie sobie do gardeł, nie byłaby piłka nożna, wiele by straciła. Nie mozna zachowywac sie jak zenski narzad plciowy. To tworzy emocje, widowisko. Dam głowe, że gdy ogląda Pan mecz Tottenhamu i któryś zawodnik Kogutów zostanie ostro sfaulowany, to nie siedzi Pan spokojnie i nie mówi: o nie, co za brutalny faul, to musi byc zółta kartka. No własnie 🙂 Dobrze, ze nie tylko bramki przynosza emocje. W innym wypadku piłka wiele by straciła.

    Odpowiedz
    1. ~pasjonatka

      Po pierwsze, z twojej wypowiedzi wynika, że nie wiesz jak się zachowuje żeński narząd płciowy 🙂 Po drugie, ja też myślę, że piłka by nic nie straciła bez tych zagrań oszustw albo złośliwych fauli. Lubię piłkę, w której się do końca walczy, twardo, ale uczciwie i w zgodzie z fair play. Faule będą zawsze, ale oby tylko dlatego, że ktoś dla kogoś jest za szybki. Co one dodają nie rozumiem. Wślizgi dodają, zgoda.

      Odpowiedz
      1. ~c5z3jv

        Dodaja otoczke, która jest juz od kilkudziesieciu lat. Piłka nozna sie nie zmienia, zachowania nadal sa takie same, po prostu przegina sie w jedna lub druga strone. Ale tak było jest i bedzie. Jedyne zmiany jakie powinny zostac wprowadzone to zapis video, bedzie mniej spornych kwestii. Miło by tez było, gdyby Anglie przestały kupować osoby, które zaciagaja przy tym ogromne kredyty, co odbija sie m.in na cenach biletów. Dostaje sie najczesciej prawdziwym kibicom o niezbyt grubych portfelach, a na stadionach widzimy ludzi którzy przyszli dla lansu, nie znajac pewnie zadnego rezerwowego pilkarza danej druzyny. Troche odbiegłem od tematu 😉

        Odpowiedz
  6. ~alasz

    Niekiedy bywa tak, ze ktos lub cos cie zazenowało, zezłosciło, potrzebujesz dac upust emocja które sie nawarstwiły i robisz cos co potem ludzie komentuja jako nie przywoite badz nie eleganckie. To jest człowiek, musi odreagowac. Przeciez nie wiemy dokładnie o co poszło, byc moze (na pewno) nie spodobały sie liczne komentarze hughesea, kóre rzucał w trakcie meczu. Pisze pan ze nie powinien, pisze pan ze daje zły przykład młodym, a ja powiem ze całe szczescie ze pokazał iz mozna symbolicznie okazac swój stosunek do drugiej osoby. Nie zucił sie z piesciami, ale nie podął reki. Nie podał bo nie chciał, bo uwazał ze przeciwnikowi sie nie nalezy. Ma swiete prawo. Gdyby mu podał te dłon przez zacisniete zeby, wbrew samemu sobie, popełnił by czyn w moich oczach straszny, zmusił sie do czegos czego nie chciał. Wiec idac tym tropem pokazałby graczom „mimo ze na was pluja to dziekujcie za to”. Testosteron, emocje to wszystko jest TYLKO wtedy gdy ci zalezy. Jesli nie to sie nie zirytujesz, nie poniesie cie, nie ma co. Dlatego ogladam premiership, bo jest pasja, i walka, nastepstwem czego sa wybuchy gniewu i niekiedy przesadna agresja. Taka kolei rzeczy, taki zwiazek przyczynowo skutkowy. Jesli teraz bysmy wyzbyli sie jednego wyzbywamy sie i drugiego i zostaje nam liga hiszpanska 😀 Tego przeciez bardzo nie chcemy. Swoja droga widział moze ktos z was mecz nie wiadomo z jakich przyczyn zwany w naszym dziwacznym kraju „derbami europy”?? Ja widziałem zespół nazywany „wielkim” który, wbrew temu co mówia nie gra pieknie i jest wizytówka piłki, ale ja jak dla mnie kaleczy niemiłosiernie. Ilosc „nagłych utrat równowagi” w trakcie kontaktu najdrobniejszego z mozliwych woła o pomste do nieba. Widzisz i nie grzmisz. Tego chcemy w futbolu? Wyzbycia sie elementarnej czastki WALKI wiazacej sie z zacietoscia i nieustapliwoascia? Sam grałem w piłke, nie raz zostałem kopniety, niekiedy bez celu zabrania piłki. Gniew? Ból? oczywiscie, ale na całe szczescie ze mnie kopali, bo jak sobie wyobrazam ze przeciwnik nie chce mnie zablokowac chodzby nie wiem co, jesli nie dostaje wslizgów, (och jak mi ich brakuje w dzisiejszym futbolu, widywane z rzadka w tej chwili), pchniec, to wogóle czuje ze nie gram. Wiem ze odbiegłem od tematu, ale chciałem rozszerzyc sam temat testosteronu i emocji. Konczac, gdy patrze na zdjecie, widze graczy którym zalezy, takich i tylko takich chce widziec. W hiszpani wyzucałbym co drugiego z boiska za jak dla mnie zbyt łatwa utrate równowagi, oni prosze zwródźcie uwage, nie walcza o nia wypchnieci z niej przez przeciwnika, oni odrazu cąłuja murawe. Ronaldo zwany krystyna, na ich tle wyglada jak wlaczak, a to jzu chyba mówi wszystko…

    Odpowiedz
  7. ~http://testwawrzyna.wordpress.com/

    Cóż, w idealnym świecie z komiksu Maradona nie bierze, Cruyff jest skromny, Eusebio inteligentny, Best nie pił, a Herrera szanował swoich piłkarzy i rywali. Wszyscy byli więc po trochu Beckenbauerami. Cieszyło ich piękno gry, każdy był pozytywny i nie miał właściwie osobowości ponad taką, która pozwalałaby mu się przyzwoicie wypowiadać na poziomie. Wtedy należy się jednak obudzić, oby nie z ręką w nocniku. Bo jak mówi powiedzenie, nie święci garnki lepią, a jak powiedział kiedyś ponoć sam Beckenbauer” „Piłka jest grą biednych osiedli”. A na biednych osiedlach są jak wiadomo biedny i czasem źli chłopcy. Swoją drogą polecam przyzwoicie opisaną historię Mackaya prez jego kolegę z drużyny, którego dobrze znają wszyscy tu zaglądający, Jimmy’ego Greavesa. W dość sympatycznej książeczce „Football Heroes and entertainers”.

    Odpowiedz
  8. ~PabloKSC&NUFC

    Arsene jest geniuszem bez dwóch zdań,ale z kompleksami i to wychodzi w takich sytuacjach. Można się wściekać,irytować ale po wszystkich „shakehand ” to podstawa. Kto tego nie praktykuje jest zakompleksiony i tyle.

    Odpowiedz
  9. ~piotrekk

    Ja rozumiem zachowanie Wengera . Nie chce go usprawiedliwiać ani tłumaczyć , jest to jedynie moje skromne zdanie na temat tego zajścia . Napewno nie jest to objawem kompleksów lub okazywania frustracji . Jeśli ktoś podkupuje ci dwóch najlepszych zawodników , jego piłkarze nie okazują szacunku twoim piłkarzom ( zachowanie Adebayora wobec Van Persiego w lidze) i jeszcze w dodatku ignoruje cię naruszając twoje pole trenerskie, nie możesz okazywać mu szacunku.Przypomina mi się scena z filmu ,kiedy ojciec mieszkający w brooklynie podczas spaceru przekazuje swojemu synowi jedną ze swoich twardych zasad ” nie szanuj ludzi którzy nie szanują ciebie „. Wenger jest człowiekiem nieprzeciętnym , co do tego nie ma wątpliwości.Dlatego w jego zachowaniach możemy się dopatrywać głębszych przekazów niż zwykłego chamstwa.

    Odpowiedz
  10. ~żul

    I to by było tyle z tego 100 % mistrzostwa Chelsea w tym sezonie. Nie chcialo mi się wierzyć czytając komentarze o niesamowitej, przerażającej Chelsea po meczu z Arsenalem. Mam wrażenie że City po prostu zjadło CFC. Aha, oczywiście Manchester United idzie po czwartego mistrza z rzędu, ale to było oczywiste zanim sezon się zaczął.

    Odpowiedz
    1. ~Bartek S.

      Ach, ten optymizm. Nie przesadzajmy jednak. Chelsea jest przerażająco mocna. To, że przegrali z MC pokazuje jedynie, że zespół Hughesa jest bardzo dobry. Oczywiście kluczowym wydarzeniem będzie PNA, ale obawiam się, że mimo braku afrykańskich gwiazd The Blues będą wygrywać kolejne mecze. Czy MU idzie po kolejny tytuł? No idzie, ale czy dojdzie jest wielce niepewne. Im nie trzeba nawet Pucharu Narodów, żeby mieć poszarpany skład. Przecież obrona Diabłów wygląda dość komicznie. Malutki Evra i Carrick na środku. Po bokach Fletch i Giggs. Przecież to jest dowcip, a nie obrona mistrza Anglii. I wcale nie byłbym pewien, czy następne mecze będą dla MU łatwe do wygrania przy tak osłabionej ekipie.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Mysle ze tytuł roztrzygnie sie na Old Trafford (gdzie zostanie). Chelsea wygrała na stamford po niesłusznie uznanej bramce, w spotkaniu którym grała optymalnym składem z MU bedacym w dosc okrojonym składzie. Mimo to to Mistrz angli prezentował sie lepiej i miał wiecej z gry. Ja wciaz uwqazam ze Diabły sa lepszym zespołem od the blues, co mam nadzieje udowodnia. Czy sobie poradza z ta plaga kontuzji? Beda branic jako druzyna i atakowac jako druzyna, wiekszy presing napastników i pomocników i byle do pwrotu vidicia i evansa, potem juz z górki. Daje 51% szans na tytuł MU i 49% Chelsea. Bo jak dla mnie nik inny sie nie liczy.

        Odpowiedz
        1. ~Tomas_h

          Nienawidzę sytuacji takich jak ta – miałem czas tylko na pierwszą połowę, potem trzeba było znikac. Uwierzcie, że prawie padłem jak zobaczyłem wynik końcowy i to co się działo pod koniec – karny i to gro żółtych kartek. Nie wiem, co dlaczego i w związku z czym, ale jakby ktoś mógł wrzucić linka byłbym zobowiązany. Co do Manu natomiast, to bosko że dystans to już tylko 2 punkty, że Gibson znowu trafił w odstępie 3 dni, no i że Tomek stoi w bramce. Tak nawiasne, to na miejscu SAF bym natychmiast wpisał mu w kontrakt zakaz robienia gwiazd i innych figur z okolic akrobatyki jako wyraz uciechy ze strzelonej przez zespół bramki. Dobrze w sumie, że się nie połamał 🙂 Dla mnie sceną wieczoru będzie reakcja Ancelottiego na strzał Drogby w 43 minucie pierwszej połowy z wolnego. Piłka w zasadzie musnęła bramkę Citizens, asystent padł na kolana łapiąc się za baniak, a Carlo se spojrzał na niego z siłą spokoju premiera Tadeusza. Cały pub ryknął śmiechem :-))))

          Odpowiedz
  11. ~nth

    Na swoim własnym blogu bloger może wszystko. Bloger pisze to co chce. I całe, dzięki Bogu, w tym szczęście. Zwłaszcza, dopóki daje możliwość komentowania. A mój komentarz i wrażenie są takie, że widocznie tak bardzo ci ten Wenger swoim postępowaniem dopiekł, iż do tej pory nie jesteś w stanie uwierzyć, że on może w ogóle takie rzeczy i Tobie, i nam i całemu pięknemu futbolowi robić. Ale dalej, niejako już automatycznie i bezwiednie może, Twój wpis, choć jak zwykle przyjemny w odbiorze, to rozmywa jednak niestety całą tę sprawę. A to poprzez zestawienie tego ostatniego wybryku z innymi, niby to podobnymi historiami. Tak jakbyś zdawał się mówić: zaprawdę źle postępuje ten Wenger, ale jest wielu gorszych lub co najmniej mu równych. Oj, wydaje mi się, nie postawisz Ty tak prędko krzyżyka na tym alzackim, proszę pana, trenerze. Bloger pisze to co chce.No, ale szczerze: gdzież tam temu symbolicznemu zdjęciu z Mackay i całej jego ekspresji do znikającego w tunelu Wengera? Gdyby środowa sytuacja była godna zaprezentowanego zdjęcia, to Wenger musiałby był stanąłby nosem w nos z Hughesem jak z pamiętnym Jolem. Ale nie, tu jest już człek znacznie głębiej sfrustrowany i w gruncie rzeczy słaby, który obraża się i umyka. Tu być może wcale nie za dużo, lecz właśnie za mało testosteronu było. W tych z gruntu złych rozwiązaniach już naprawdę byłoby lepiej, gdyby jakoś zmierzył się z Hughesem. Kto powiedział, że musi zaraz szarpać za kołnierz. Może wystarczyłoby aby zapatrzył się tylko głęboko i z bliska w jego oczy, a potem podpisał na emeryturze te parę fotografii z tego wydarzenia. Zawsze to jakiś kontakt z drugim człowiekiem, a nie tylko samotność tunelu.Jeśli jednak do cna szczerym i dobrym uczynkiem, a także drogą do wyzbycia się własnej małości, miałoby być mimo wszystko uszanowanie dla Wengera za wszystko co zrobił dla piłki, to może rzeczywiście warto wziąć w tym udział. Ale jakież to jednocześnie szczęście, że nie trzeba mu co sobotę kibicować.

    Odpowiedz
  12. ~madtoy

    Trzeba wyjść na boisko zasówać przez 80min jak osioł, i nagle jedną błędną decyzją ktoś niweczy wysiłek, normalna sprawa ,że nawet opanowanym ludziom nerwy puszczają gdy wysiłek idzie na marne.Niestety ludzie którzy w życiu nierozegrali spotkania ligowego a tylko siedzą na trybunach bądz przed tv nigdy tego nie zrozumieją.

    Odpowiedz

Skomentuj ~nth Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *