Lekcja pokory

Tak jak ewentualna przegrana Tottenhamu w wyścigu o czwarte miejsce w tabeli nie rozstrzygnęła się podczas dzisiejszego meczu na Anfield Road (jeśli już, to podczas meczów ze Stoke, Wolves i Hull, rozgrywanych i niewygrywanych na White Hart Lane), tak kryzys Liverpoolu nie skończył się na tej wygranej (tak samo jak nie skończył się jesienią, po równie zasłużonym zwycięstwie nad Manchesterem United). Co nie znaczy, że ten wynik nie ma dla obu tych drużyn żadnego znaczenia, skoro w przedsezonowych typowaniach większość kibiców i jednej, i drugiej strony, i tak obstawiłaby zwycięstwo Liverpoolu. Przeciwnie: zwłaszcza Tottenham może mówić o zweryfikowaniu swoich aspiracji, a wręcz: o lekcji pokory, którą otrzymał w meczu z osłabionym rywalem.

Oczywiście to prawda, że w Tottenhamie widać było brak Lennona i Huddlestone’a, ale trudno te straty porównywać z nieobecnością Gerrarda czy Torresa. Dość powiedzieć, że Hiszpan wykorzystałby pewnie sytuacje, które zepsuł Dirk Kuyt – a wtedy mówilibyśmy nie o porażce, ale o pogromie. Istotniejsze więc, niż lista nieobecności wydaje mi się zestawienie dwóch stylów gry. Odniosłem wrażenie, że to Liverpool przystępował do tego meczu bardziej zmotywowany, że to jego piłkarzom bardziej chciało się biegać za piłką i za rywalem, że więcej serca wkładali we wślizgi i próby odbioru. Kwestia poczucia siły, które dał szybko strzelony gol? Z pewnością nie tylko. Przykład kapitana Jamiego Carraghera, jak za najlepszych lat pokrzykującego na kolegów i samemu prowadzącego ataki prawą stroną? Z pewnością także. Dirk Kuyt grający wreszcie na swojej ulubionej pozycji? I tu nie jesteśmy daleko od prawdy. Alberto Aquilani grający wreszcie na swojej ulubionej pozycji i świetnie asekurowany przez dwójkę Lucas-Mascherano? Ta odpowiedź szczególnie przypada mi do gustu. O Włocha trochę się spieraliśmy pod przedostatnim wpisem, więc chętnie przyznam: tym razem rozegrał dobre spotkanie i znakomicie asystował przy pierwszym golu, choć wciąż widać, że ma kłopoty z przystosowaniem się do tempa i „kontaktowości” gry na Wyspach.

Określenie „lekcja pokory” pojawia się w tym tekście nieprzypadkowo. Bo przecież były w dzisiejszym meczu trzy momenty przełomowe: gol Kuyta z piątej minuty, kontuzja Ledleya Kinga, a w konsekwencji pojawienie się na ostatnie 10 minut nierozgrzanego Sebastiena Bassonga (sędzia mógł podyktować karnego już pięć minut przed tym, jak Kameruńczyk stratował Ngoga – kiedy faulował Degena), a pomiędzy nimi niesłusznie nieuznana bramka Jermaina Defoe. Napastnik Tottenhamu najpierw był wprawdzie na spalonym, ale kiedy Kyrgiakos odgrywał do Reiny, mógł ponownie zaangażować się w akcję – wywalczył piłkę i zdobył gola, nieuznanego przez Howarda Webba. „Lekcja pokory”, bo w takich przypadkach na takich stadionach jak Anfield czy Old Trafford sędziowie faworyzują wielkie firmy – inne przykłady to kluczowy moment meczu MU-Tottenham z poprzedniego sezonu, kiedy przy stanie 0:2 Webb podyktował karnego za wyimaginowany faul Gomesa na Carricku, ale także mniej spektakularne zdarzenie z dzisiejszego spotkania, kiedy w pierwszej połowie Kyrgiakos ciągnął za koszulkę Croucha, a przewinienie podyktowano przeciwko Anglikowi.

Nie, nie chcę powiedzieć, że Tottenham przegrał ten mecz przez sędziego. Londyńczycy rozczarowali. Kompletnie niewidoczny był Luka Modrić, pozostali pomocnicy grali wolno (ech, ten brak Lennona…) i bez pomysłu (ech, ten brak Huddlestone’a…), napastników odcinano od podań, boczni obrońcy szarpali zbyt rzadko – mieli zresztą wystarczająco dużo roboty w defensywie.

Dziś wygrali lepsi. Czy będą lepsi po sezonie, Bóg raczy wiedzieć. Zakład o Beniteza stoi nadal.

34 komentarze do “Lekcja pokory

  1. ~Roger_Kint

    Ciekawa rzecz z tym spalonym. Bo mi się wydaje, że Defoe nie mógł sie angażować już w tę akcję – a skoro sie zaangażował to mu chyba słusznie odgwizdano spalonego. W końcu to jego obecność sprowokowała Kyrgiakosa do błędu (chyba jedenygo w czasie meczu. Facet ma drugi świetny mecz z rzędu jeszcze jeden taki i uznam zakup za udany) Wielokrotnie widziałem zawodników będących na pozycji spalonej wracających z tegpo spalonego i zupełnie świadomie przyjmujących rolę widza choć niby mogliby włączyć sie do akcji… Nie do końca rozumiem przepisy dotyczące spalonego po wprowadzeniu tej innowacji o 'nieinterferowaniu’ w przebieg akcji. Ciekawe co do powiedzenia będą mieli sędziowie jutro.

    Odpowiedz
    1. ~me262schwalbe

      Dla mnie jest proste. Sędzia puszcza grę lub jak kto woli stosuje przywilej korzyści (w końcu to LFC jest przy piłce) a potem w wyniku błędu graczy The Reds bramka dla THFC.

      Odpowiedz
    2. ~Jaskier

      Wszystko zależy od interpretacji sędziego. Przepisy jasno mówią, że gracz będący na pozycji spalonej nie może wziąć udziału w danej akcji. No właśnie… Czy to przejęcie piłki przez Defoe to wciąż ta sama akcja, czy już inna? Pamiętam taką sytuację z meczu Holandia-Czechy z EURO 2004. http://www.youtube.com/watch?v=b6uhJYON2DQ Holendrzy atakują, podanie za linię obrony Czechów, van Nistelrooy na pozycji spalonej zostawia piłkę zdaje się Robbenowi (który na spalonym nie był), ten odgrywa do Nistelrooya, który pakuje piłkę do pustej bramki. Analizowaliśmy tę sytuację w czasie studiów na AWF-ie – ale do konsensusu nie udało się dojść. Jedni twierdzili, że w momencie podania za obronę vN nie brał udziału w akcji, dopiero potem otrzymał prawidłowe podanie od Robbena – gol więc uznany słusznie. Inni natomiast – że skoro zawodnik nie może wziąć udziału w akcji, w której był na spalonym, ten powinien zostać odgwizdany. Podobnie jak przy dobitce po strzałach – podanie (strzał) nie było adresowane do danego gracza, ale skoro w momencie strzału był na pozycji spalonej, nie może dobić. Trudno jednoznacznie orzec, kto ma rację. Wydaje mi się, że sytuacja z Defoe jest podobna. A tak w ogóle, zgadzam się z P. Okońskim, że ten mecz niczego nie wyjaśnił ani nie rozstrzygnął. Liverpool dalej w kryzysie, a Tottenham wciąż z szansami na miejsce w czwórce. Wydaje się – choć za kilka tygodni sytuacja może się zmienić – że będziemy mieli fascynującą końcówkę. 3 drużyny walczą o tytuł, a 4 o miejsce 4. Na chwilę obecną typowałbym tak: Chelsea, Arsenal, MU, MC, Tottenham, Liverpool, AV.

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Dokładnie, dopóki nie rozstrzygniemy gdzie kończy się jedna akcja a zaczyna następna tego typu sytuacje są nie do rozstrzygnięcia. Mi wydaje się, że jeśli przeciwnik zmieni przebieg akcji, to już jest następna akcja. Tutaj obrońca podaje do bramkarza, więc jest po temacie.

        Odpowiedz
  2. ~irek16lfc

    Jeśli widzieliście chorągiewkę to ok, nie zwróciłem uwagi, ale wydaje mi się że mógł w tej sytuacji orzec faul Defoe na Reinie, ta powtórka karnego też w stylu Webba. Dobrze widzieć że LFC spirit is back

    Odpowiedz
    1. ~zliv

      Dokładnie to przeszło mi przez myśl: the spirit of Shankly and Paisley is back. LFC wygrali wczoraj tak, jak wygrywają średniaki ligi pokroju Birmingham, Sunderland, czy Fulham. Nie było wielkich nazwisk w składzie, ale walecznością na wyżyny wznieśli się Insua, Degen, Lucas. Trawę tradycyjnie gryźli „gotowi oddać za drużynę życie” Carra i Masch. Nawet z ledwością tolerowany przeze mnie Kyrgiakos walczył na poziomie godnym klubu, w którym gra. Jedynym, który trochę wczoraj nie pasował swoim stylem gry był Riera. Ale to szukanie dziury w całym. Do tego fenomenalne zachowanie kibiców, ze wsparciem udzielonym Rafie na czele (Rafa YNWL!). Prawdziwy Czerwony Duch. Niestety podobnie było w meczu z ManU. A później przyszło starcie z Fulham… Podobnie teraz, Wilki czekają.

      Odpowiedz
  3. ~me262schwalbe

    Czuję pewien niedosyt po dzisiejszej lekturze pańskiego artykułu. Chodzi mi o przemilczenie sytuacji przy wyrównującej bramce dla Arsenalu (rozumiem, że jest to temat na osobny artykuł). Kilka tygodni wcześniej była gorąca dyskusja nad zagraniem ręką Henry’ego w meczu Francja-Irlandia. Teraz po faulu Gallas’a, coś pomiędzy żółtą a czerwoną kartką, Arsenal zdobywa wyrównującego gola, choć były trzy czy cztery okazje do przerwania akcji zanim powstała sytuacja bramkowa.

    Odpowiedz
    1. ~Jaskier

      Były okazje do przerwania akcji? Od popełnienia faulu do zdobycia gola minęło kilka sekund. Kto miał przerwać, jeśli nie sędzia, stojący kilka metrów od zdarzenia? Gracze Boltonu za wszelką cenę chcieli odebrać piłkę, tylko jeden podniósł rękę, sugerując, by przerwano grę. W niedawnym meczu Arsenalu z Evertonem miała miejsce ciekawa sytuacja. Znajdujący się koło linii środkowej Denilson, spokojnie prowadząc piłkę, nagle skulił się i położył na ziemi. Wyglądało to jak atak serca. Co zrobili gracze Evertonu? Przejęli piłkę i mieli sytuację sam na sam. Takich momentów w meczach jest wiele. Wyjątkowość sytuacji faulu Gallasa polega na tym, że padł po niej gol. Zresztą w samym meczu Arsenalu z Boltonem doszło do takiego oto zdarzenia: Cohen (gracz Boltonu) po zderzeniu z Vermaelenem leżał na ziemi. Znajdujący się przy piłce gracze Boltonu (konkretnie Chung) kontynuowali grę…A tak ogólnie: to chyba znak czasu. I krok – mimo wszystko – w dobrą stronę. Wiem, wiem, słynny gest Garrinchy (zresztą piękny) zakorzenił się już w świadomości niektórych kibiców tak głęboko, że nieprzerwanie gry po kontuzji stało się złamaniem jeszcze jednej niepisanej reguły. Problem w tym, że nieoficjalnym elementem taktyki niektórych drużyn stało się również wyrachowane symulowanie kontuzji, zwłaszcza w końcówce meczu. Wielu menedżerów zwracało na to uwagę, proponując, by to sędzia podejmował decyzję o przerwaniu gry. Proszę zresztą spojrzeć na to, co w jakichś 50-70 procentach sytuacji dzieje się, gdy jednak gra przez którąś z drużyn zostanie przerwana. Leżący delikwent podnosi się i jeszcze ma pretensje do sędziego, że ten każe mu na parę sekund opuścić boisko.PS Żeby nie było nieporozumień. Faul Gallasa był, w tym wypadku nie ma mowy o symulowaniu kontuzji przez gracza Boltonu.

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Otóż były okazje do przerwania akcji, gdyż zanim Fabregas wbiegł z piłką w pole karne, kilku piłkarzy Arsenalu było przy piłce i nie wierzę w to, że żaden z nich nie widział co się przed chwilą stało. A nawet gdyby tak było – to czy między piłkarzami Arsenalu nie ma komunikacji??? Poruszając ten temat chciałem przede wszystkim odnieść się do zachowania Wengera. Kilka lat podczas derbów z Tottenhamem mało nie pobił się z ówczesnym trenerem „Kogutów” – M.Jolem za to, że Spurs nie przerwali gry, podczas gdy jeden z piłkarzy Arsenalu leżał kontuzjowany na boisku. Tym razem brakło energii trenerowi Arsenalu by podbiec do bocznej linii i nakazać swoim piłkarzom przerwać akcję. Przypominam też sobie reakcję Wengera po złamaniu nogi Eduardo przez któregoś zawodnika Birmingham, że podobne faule powinny mieć swój finał w sądzie, gdyż jest to atak na człowieka i nie ma znaczenia, czy dzieje się to na boisku, czy po za nim. Ciekaw jestem, czy teraz złoży wniosek do sądu przeciwko Gallasowi za podobne przewinienie, wszak mógł zakończyć karierę piłkarską gracza Boltonu (wie ktoś, co dzieje się z piłkarzem Boltonu?). Nie pamiętam dokładnie czy to był pomysł Wengera, żeby sprawca kontuzji jednego zawodnika miał zakaz gry, aż poszkodowany piłkarz też będzie zdolny do gry (proszę ewentualnie o sprostowanie), ale czy teraz przy ustalaniu składu będzie pomijał Gallasa do momentu wykurowania się przez gracza Boltonu. Kolejny wątek to postawa sędziego, już po zdobyciu bramki, że mimo reakcji piłkarzy Boltonu i zobaczeniu swojego błędu nie podjął decyzji o anulowaniu bramki (ileż to jest takich sytuacji, że po akcji faul gol zostaje anulowany), czyżby zabrakło odwagi do przyznania się do błędu.

        Odpowiedz
        1. ~Jaskier

          Wenger czasem w przypływie emocji palnie coś głupiego. Z zarzutów dla gracza, który sfaulował Eduardo, kilka dni później się wycofał i przeprosił go. W sprawie przerywania akcji też zmienił zdanie. Człowiek się uczy… Po wspomnianym upadku Denilsona nie miał pretensji do graczy Evertonu, którzy kontynuowali grę, dochodząc do 100-procentowej sytuacji. Już wie, że nie ma co liczyć na łaskawość przeciwnika. W futbolu nie ma miejsca na naiwność i sentymenty. Dlatego nakazał Denilsonowi, by w przyszłości w takiej sytuacji… złapał piłkę w ręce. Doprawdy dziwaczny pomysł z tym, by sędzia anulował zdobytego gola. Na jakiej podstawie?? Skoro nie zauważył faulu i pozwolił grać, miałby poczekać na rozwój akcji i ewentualnie wtedy zmienić werdykt? Czyżby jakiś „przywilej niekorzyści”?? – jak nie stracą gola , to OK; jeśli stracą, przerywam??? Jak dla mnie sprawę rozwiązuje wcześniejsza sytuacja z tego samego meczu. Powtórzę: kontuzjowany gracz Boltonu leży na murawie, a jego koledzy jakby nic kontynuują grę, starając się zagrozić bramce Almunii. Rozumiem, że to jest OK. Tak? Tylko dlaczego? Czy dlatego, że to ich zawodnik? Czy też dlatego, że akurat oni mają wtedy piłkę i konstruują akcję? Moralność Kalego… Nam wolno kontynuować (bo możemy zyskać), oni – nie (bo możemy stracić).

          Odpowiedz
          1. ~me262schwalbe

            Pomysł z tym, by sędzia anulował zdobytego gola stąd, że zupełnie normalne jest, że główny zmienia decyzję po interwencji liniowego. A po interwencji piłkarzy nie może, a tym jak zobaczy swój błąd, to też nie może? Nie byłoby dyskusji gdyby bramka nie padła, gdyż wtedy nie miałoby to większego znaczenia na przebieg meczu, w tym wypadku jednak powinien zmienić decyzję. Z przerwaniem akcji zostałem przekonany.

          2. ~Andrzej Kotarski

            Sytuacja bardzo dziwna, choć Bolton też nie bez winy. Gra toczy się do gwizdka sędziego, więc nie rozumiem jak w ciągu 20 sekund nie mogli się jakoś zorganizować, aby w normalny sposób obronić tę akcję. Niemniej błąd sędziego wyraźny – faul Gallasa chamski i powinna być przerwana gra.

    2. ~ThomasJefferson

      1. 10 dni wcześniej Denilson upadł na ziemię w środku boiska, mając wcześniej piłkę przy nodze. Wyglądało to koszmarnie. Co zrobił Everton? Cahill, który całe zdarzenie widział z odległości 2-3 metrów, przejął piłkę i podał do Vaughana, po czym mogła paść bramka na 3:1. Jakoś nie słyszałem wówczas pretensji do kogokolwiek. Denilsona zniesiono na noszach, a Wenger powiedział po meczu, że absolutnie nie ma pretensji do Evertonu.2. We wczorajszym meczu Gallas chciał trafić w piłkę, będąc przekonanym, że przeciwnik też wejdzie w nią wyprostowaną nogą. Moim zdaniem chciał, aby piłka pozostała na tej małej przestrzeni między ich ciałami po to, aby móc o nią dalej walczyć. Zawodnik Boltonu zrobił jednak wślizg i minimalnie wyprzedził Gallasa, przez co ten nadepnął mu brutalnie na kostkę. Żółta kartka i faul dla Boltonu. Jednak sędzia prawdopodobnie myślał, że Gallas dotknął najpierw piłki (przez to minimalne wyprzedzenie go przez Daviesa) i puścił grę. Reszta być może też tak uważała, jednak nawet jeśli nie, to mając w pamięci zdarzenie opisane przeze mnie w punkcie 1, kontynuowała grę. Nie zmienia to faktu, że całe zdarzenie nie było błędnym rzutem karnym, tylko pomyłką w sprawie oceny starcia w środku boiska. Robienie z tego afery świadczy o nieobiektywnie negatywnym podejściu do Arsenalu. Zwłaszcza, że pozostał jeszcze punkt 3.3. W 'dwumeczu’ z Boltonem Arsenal powinien mieć 3 karne:- w pierwszym meczu dwa, z czego pierwszy za faul Jaaskelainena na Fabregasie- drugi za podcięcie Fabregasa przez Zata Knighta- trzeci wczoraj znów za faul Jaaskelainena na FabregasieOprócz tego na Reebok Stadium dwóch piłkarzy Boltonu powinno ujrzeć czerwone kartki:- Robinson dostał żółtą, po czym sfaulował kogoś z AFC zdecydowanie na drugą żółtą, ale sędzia chyba bał się wyrzucać z boiska zawodnika gospodarzy- Cahill powinien dostać czerwoną kartkę za umyślne kopanie w głowę Fabregasa bez piłkiW świetle tych wydarzeń, sprawa Gallasa i kontynuowanie gry jest po prostu nieistotna – Arsenal RAZ dostał pomocną dłoń od sędziego i to wykorzystał. Ktokolwiek robi z tego aferę po prostu nie lubi Londyńczyków.PS. Panie Michale, przez pół godziny nie mogłem nic napisać na tym blogu, ponieważ obrazek zabezpieczający był nie do odczytania. Czy mógłby pan zadbać o to, aby podobna sytuacja się nie powtarzała poprzez np. umożliwienie zmiany obrazka? Z góry dziękuję 🙂

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Od razu napiszę, że nie pałam miłością do Arsenalu, ale z kolei jest dużo meczy, w których kibicuję Arsenalowi. Nie chcę się odnosić do innych sytuacji jakie miały miejsce wcześniej, tym bardziej, że ich nie widziałem, a za najgorsze co może być uważam to, gdy sędzia próbuje kolejnymi swoimi decyzjami „wyrównać” szanse wcześniejszymi swoimi błędnymi decyzjami. Komentowałem tylko to jedno zdarzenie.

        Odpowiedz
      2. ~Michał Zachodny

        To lubię – jak ktoś publicznie wytknie, że zawodnik Arsenalu zachował się nie tak jak powinien to można być pewnym, że dostanie się po chwili całą litanię krzywd ze strony sędziów i rywali, których ofiarą był oczywiście klub z Londynu. Trochę spokojniej, prawda jest taka, że Arsenal by to spotkanie i tak wygrał, a na tym blogu/forum każde takie zagranie jest słusznie piętnowane, niezależnie od tego kto jakie barwy wspiera (co zresztą bardzo się podoba, mi przynajmniej).

        Odpowiedz
        1. ~ThomasJefferson

          Niestety, ale bardzo smuci mnie taki komentarz. Przede wszystkim dlatego, że nie słyszałem „publicznego wytknięcia” Boltonowi dużo gorszych zagrań z pierwszego meczu. Nikt w żadnych komentarzach nie krytykował chamskich (to za delikatne słowo) zagrań Kłusaków, podczas gdy jedyne, co opisano, to zagranie Gallasa. Znakomicie opisuje ten problem Wenger:”To było spóźnione wejście, jednak William nie zamierzał zranić przeciwnika. Co mnie irytuje, to fakt, że kiedy rywale nas kopią, to nikogo jakoś to nie rusza. Przed meczem ludzie mówią: „wiemy jak grać przeciwko Arsenalu – musimy ich skopać”.”Szczególnie drugie zdanie Wengera jest dla mnie niezwykle interesujące. Cytuję pana:”na tym blogu/forum każde takie zagranie jest słusznie piętnowane, niezależnie od tego kto jakie barwy wspiera (co zresztą bardzo się podoba, mi przynajmniej).”Prosiłbym o wskazanie mi, gdzie na tym blogu napiętnowano sytuację, gdy Cahill umyślnie kopał leżącego Fabregasa w głowę. Możliwe, że przeoczyłem. Być może również pan źle mnie zrozumiał. Komiczne jest według mnie wytykanie Arsenalowi brutalnej gry, podczas gdy z reguły to właśnie Kanonierzy są poniewierani na boisku ze względu na swoją niewielką siłę fizyczną. Wtedy jednak nie słyszę krzyków oburzenia, tylko kiwanie głowami, jak to Arsenal jeszcze „nie dorósł” do 'poważnej’ gry. Nie tylko mnie to irytuje 🙂 Znów Wenger:”Zastanawia mnie czemu tak wielu piłkarzom uchodzi to na sucho. Kiedy zostaniemy skopani na murawie i przegramy mecz, ludzie zarzucają nam, że nie sprostaliśmy przeciwnikom pod względem fizycznym. Kiedy kopią nas przeciwnicy, wszystko wydaje się być w porządku, nikt nie frustruje się z tego powodu.”W gruncie rzeczy o to mi właśnie chodziło. Nie lubię takiej niesprawiedliwości, podobnie jak tej, która moim zdaniem dotyka w tym sezone MU. Ferguson z reguły krytykuje sędziów i obwinia o porażkę wszystkich dookoła. Tylko że w tym sezonie ma w większości sytuacji rację. To, co niektórzy arbitrzy wyczyniają przechodzi ludzkie pojęcie. Jeśli miałbym wskazać, komu sędziowie najbardziej pomagają, to obstawiłbym Arsenal i Chelsea. Mam wrażenie, że to zupełna odwrotność sezonu 2007/2008.Żeby oddać sprawiedliwość, Gallasowi należała się co najmniej żółta kartka. Jak na standardy angielskie – chyba wystarczająca kara, choć ilekroć patrzę na powtórkę tego zdarzenia, mam nieodparte wrażenie, że było to wejście na czerwoną kartkę. Żal mi Marka Daviesa, który grał naprawdę dobrze.

          Odpowiedz
        2. ~ThomasJefferson

          Niestety, ale bardzo smuci mnie taki komentarz. Przede wszystkim dlatego, że nie słyszałem „publicznego wytknięcia” Boltonowi dużo gorszych zagrań z pierwszego meczu. Nikt w żadnych komentarzach nie krytykował chamskich (to za delikatne słowo) zagrań Kłusaków, podczas gdy jedyne, co opisano, to zagranie Gallasa. Znakomicie opisuje ten problem Wenger:”To było spóźnione wejście, jednak William nie zamierzał zranić przeciwnika. Co mnie irytuje, to fakt, że kiedy rywale nas kopią, to nikogo jakoś to nie rusza. Przed meczem ludzie mówią: „wiemy jak grać przeciwko Arsenalu – musimy ich skopać”.”Szczególnie drugie zdanie Wengera jest dla mnie niezwykle interesujące. Cytuję pana:”na tym blogu/forum każde takie zagranie jest słusznie piętnowane, niezależnie od tego kto jakie barwy wspiera (co zresztą bardzo się podoba, mi przynajmniej).”Prosiłbym o wskazanie mi, gdzie na tym blogu napiętnowano sytuację, gdy Cahill umyślnie kopał leżącego Fabregasa w głowę. Możliwe, że przeoczyłem. Być może również pan źle mnie zrozumiał. Komiczne jest według mnie wytykanie Arsenalowi brutalnej gry, podczas gdy z reguły to właśnie Kanonierzy są poniewierani na boisku ze względu na swoją niewielką siłę fizyczną. Wtedy jednak nie słyszę krzyków oburzenia, tylko kiwanie głowami, jak to Arsenal jeszcze „nie dorósł” do 'poważnej’ gry. Nie tylko mnie to irytuje 🙂 Znów Wenger:”Zastanawia mnie czemu tak wielu piłkarzom uchodzi to na sucho. Kiedy zostaniemy skopani na murawie i przegramy mecz, ludzie zarzucają nam, że nie sprostaliśmy przeciwnikom pod względem fizycznym. Kiedy kopią nas przeciwnicy, wszystko wydaje się być w porządku, nikt nie frustruje się z tego powodu.”W gruncie rzeczy o to mi właśnie chodziło. Nie lubię takiej niesprawiedliwości, podobnie jak tej, która moim zdaniem dotyka w tym sezone MU. Ferguson z reguły krytykuje sędziów i obwinia o porażkę wszystkich dookoła. Najczęściej po takich komentarzach czytam opinie kibiców CFC, AFC i LFC, wyśmiewające jego wypowiedzi. Tylko że w tym sezonie ma w większości sytuacji rację. To, co niektórzy arbitrzy wyczyniają, przechodzi ludzkie pojęcie. Jeśli miałbym wskazać, komu sędziowie najbardziej pomagają, to obstawiłbym Arsenal i Chelsea. Mam wrażenie, że to zupełna odwrotność sezonu 2007/2008.Żeby oddać sprawiedliwość, Gallasowi należała się co najmniej żółta kartka. Jak na standardy angielskie – chyba wystarczająca kara, choć ilekroć patrzę na powtórkę tego zdarzenia, mam nieodparte wrażenie, że było to wejście na czerwoną kartkę. Żal mi Marka Daviesa, który grał naprawdę dobrze.

          Odpowiedz
          1. ~Michał Zachodny

            Jak pewnie zauważyłeś, ja nikomu nic nie 'wytykam’, nawet Arsene Wengerowi, choć czasem lubię trochę przewrotnie ocenić jego wypowiedzi. 'Problem’ z kibicami Arsenalu (ja tam takiego problemu z nimi nie mam, po prostu piszę co zauważyłem) jest taki, że oni za brutali uważają każdego kto gra z nimi ostrzej i (chyba!) wzięło się to ze śmiesznych (to tak odnośnie tej przewrotności mojej) apeli trenera tej drużyny o ochronę właśnie jego piłkarzy. Nie innych, ale jego 'młodej’ jedenastki. W moim mniemaniu Bolton wcale nie grał jakoś nad wyraz ostro, a już na pewno nie ocierał się o brutalność, w żadnym z tych dwóch spotkań. Byłbym głupi gdybym podobnymi kategoriami obdzielił Arsenal ze względu na ten jeden błąd sędziego i chamski faul Gallasa. Jedynie małym, delikatnym 'prztyczkiem’ w stronę zaprzyjaźnionych z tego bloga komentatorów, kibiców Arsenalu miała być uwaga o ich wzmożonej aktywności gdy ktoś, nie daj Boże!, zarzuci im brak fair-play czy hipokryzję w tematach pokrewnych:) Reagują oni, pewnie zresztą jak każda inna 'zaatakowana’ grupa kibicowska, w obronie swoich ulubieńców przytaczając litanię błędów sędziowskich, piłkarskich, brutalnych ataków etc etc etc na ich niekorzyść/popełnianych na nich. Co do tego czy mi się coś podoba czy nie na tym blogu – no, owszem, nikt nie poruszył tematu 'ataku’ Cahilla bo, wybacz, jest taka możliwość, że albo wszyscy ją przeoczyli, albo nie wszyscy uznali, że Bolton grał brutalnie. Bo co jak co, ale tutaj każdy, absolutnie każdy, reaguje negatywnie na przejawy boiskowego chamstwa, brutalności i tym podobnych zachowań niegodnych profesjonalnych piłkarzy czy/oraz kibiców. I to mi się właśnie podoba.

          2. ~ThomasJefferson

            Może spytam wprost: czy widział pan sytuację, gdy Cahill (a może to był Taylor?) umyślnie kopał w głowę leżącego Fabregasa? Dla mnie to było absolutne chamstwo, zasługujące na czerwoną kartkę. Bolton grał jak zwykle, czyli brutalnie. Pamiętam oba wejścia Paula Robinsona, po których powinno go na boisku nie być. Mam wrażenie, że być może nie oglądał pan obu meczów albo po prostu nie dostrzegł pan brutalności Boltonu z bliżej niezrozumiałych dla mnie przyczyn.Arsenal często nie gra fair play. Rozumiem chęć wypominania każdego takiego zagrania człowiekowi, który chce uchodzić za najbardziej sprawiedliwego na świecie. Jednak nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że wskutek właśnie tej chęci rozdmuchuje się wszystkie (nawet niewielkie) przestępstwa Arsenalu, zupełnie zapominając o winach własnego klubu – tutaj nie mam na myśli pana, tylko pewien ogół kibiców, z którym mam do czynienia na różnych forach.Z tym Gallasem to jak z divem Eduardo. Jedno wydarzenie, a afera na cały świat. Jak żenująco brzmiały wówczas wyzwiska rzucane w stronę Chorwata (Brazylijczyka?) przez kibiców MU i Liverpoolu. Największe gwiazdy tych klubów symulują więcej i częściej niż Eduardo (czyli więcej niż 2), dodatkowo chwalą się w mediach swoją uczciwością i tym, że 'nigdy nie posunęliby się do takich środków’ oraz kłócą się z sędziami na każdym kroku (piję głównie do Rooneya i Gerrarda). Zawsze w takim sztucznym rozdmuchiwaniu sprawy dostrzegam jednak czyjś subiektywizm i brak sprawiedliwej oceny swoich ulubieńców. Podobnie jak w przypadku Kakuty – czy faktycznie tylko Chelsea stosowała niedozwolone metody ściągania młodych piłkarzy? Wątpię, ale rozdmuchano tylko i wyłącznie tę sprawę z powodów, o których nie wiemy.

  4. ~e888

    Benitez mówił po meczu o tym, że w drugiej części sezonu zawsze gra lepiej. Jeśli to się znowu potwierdzi LFC powinien skończyć w „czwórce”, a Rafa zachowa stanowisko. Wczorajsza akcja poparcia dla trenera na trybunach Anfield jest również warta podkreślenia.

    Odpowiedz
  5. ~mihau79

    Niestety Spurs chyba tym meczem, a raczej porażką potwierdzili ze w tym sezonie miejsce w top 4 będzie nie dla nich. Widać było że pierwsza bramka ustawiła mecz, liverpool ustawił sie na kontre i skutecznie wybijał z rytmu Spurs, mnie najbardziej dzisiaj jako fana kapeli Harrego Redknappa raziła niedokładność podań i te głupie wrzutki na Crouchiego, no i brak Lennona. Osobny rozdział to pan Webb, niby klasa między narodowa ale niekiedy gwiźdze jak klient na B klasie.

    Odpowiedz
  6. ~Andrzej Kotarski

    Zdecydowanie zgadzam się ze stwierdzeniem, iż była to lekcja pokory dla Tottenhamu. Nie tylko ten mecz z resztą. Bo i z Arsenalem i Chelsea po 3-0, z United 3-1, teraz 2-0 od Liverpoolu. Tottenham zrobił olbrzymi postęp, ale krok do istnienia w wielkiej czwórce jest jeszcze większy niż te poczynione w tym roku.O motywacji Liverpoolczyków można byłoby pisać długo. Szczególnie uosabiał to Carragher – biegał z furią w oczach, nie odpuszczał (pojedynek z Bale, gdzie miał 3 metry straty, a wygrał). Słychać to też było na Anfield, jak każdy pressing był nagradzany falą oklasków.Aquilani jeszcze potrzebuje chwilę, aby przyzwyczaić się do kontaktu. Upust frustracji dał, gdy kopnął Kinga – bardzo niefajnie to wyglądało.Modric bardzo skryty. Moim zdaniem lewe skrzydło i schodzenie ewentualne do środka lepiej mu wychodzi, bo w środku gra jakby cofnięty i nie rozwija całego potencjału.P.S. Ciekawie było, gdy pod koniec Benitez machał kibicom Liverpoolu. Kiedyś zapewne by tego nie zrobił, ale czuje, że w tym momencie jest mu to niezbędne – backup ze strony fanów. Ja lubię patrzeć, gdy Rafa nuci pod nosem „You’ll Never Walk Alone”:) Niemniej zdania nie zmieniam – powinna być zmiana trenera i świeżość w szatni, bo taka wygrana przełomem nie będzie.

    Odpowiedz
  7. ~grzesiek.g

    Liverpool pokazał wczoraj swoj wielki charakter i siłe mimo braku swoich podstawowych graczy pokonal w pelni zasłuzenie mocny Totteham.myślałem ze Rafa stracił ostatnio szatnie ale po tym w jakim stylu wczoraj gralii musze to chyba odszczekac wow wow hehe

    Odpowiedz
    1. ~Bartek S.

      Lepiej nie odszczekuj 🙂 Liverpool wygrał. Zaslużenie. Ale czy z mocnym Tottenhamem? Ten wczorajszy był zaskakująco słaby – Modrić grał bardzo cieniutko, zabrakło błyskotliwego Huddlestone’a no i pędziwiatra – czyli Lennona. Myślę, że sama obecność tego ostatniego mogłaby słabiutkich obrońców The Reds przyprawić o zawał.

      Odpowiedz
  8. ~Adam(s)

    To tak – na początek: gol Defoe nie był prawidłowy, ale nie z powodu spalonego odgwizdanego przez Webba tylko z powodu faulu Defoe na Reinie.Ale spalonego faktycznie nie miał prawa zagwizdać. Co do Kuyta – pan chyba raczy żartować wskazując jak rozumiem, że Kuyt był najsłabszym zawodnikiem meczu, bo jemu wytyka pan jakieś błędy.To kto był w takim razie najlepszy na boisku? Kuyt zagrał wielki mecz. Takie szukanie dziury w całym jest coraz bardziej irytujące. Twierdził pan ostatnio, że Liverpool nie istnieje bez Gerrarda i Torresa. Kuyt strzelił 2 gole? A dlaczego nie 3? A gdyby strzelił 5? Byłoby „powinien strzelić 7”.Tak samo usłyszałem już pretensje do Beniteza dlaczego Degen tak długo został na boisku, a w tej kategorii przypomina mi się płacz Jamie’ego Redknappa po meczu z Newcastle sprzed roku wygranym 5:1. Redknapp wówczas narzekał, że „nie robi się takich rzeczy zawodnikom za których się tyle zapłaciło”.Nie ma znaczenia, że było 5:1-Benitez z definicji nie ma racji. Zagadka – kto obecnie sadza Keane’a na ławce i co o tym sądzi Jamie Redknapp? Drugiego się jakoś dziwnym trafem nie możemy dowiedzieć.Kryzys Liverpoolu się nie skończył?Racja, bo żadnego kryzysu nie ma. Liverpool z ostatnich czterech ligowych meczów wygrał 3 i zremisował jeden po golu straconym w doliczonym czasie i po błędzie sędziego, który nie podyktował karnego za faul na Kuycie. W ciągu miesiąca LFC zmniejszył straty do Tottenhamu z 8 do 1 punktu, ale to Liverpool jest w kryzysie. Nie Aston Villa, nie Tottenham, nie Manchester City.Wreszcie – dlaczego nie przyjmuje pan zakładów o głowę Redknappa?Właśnie drużyna którą prowadzi a której kadra kosztowała 202,9 mln funtów przegrała z drużyną której kadra kosztowała 158,7 mln. Jeśli Benitez ma fatalną rękę do transferów to co powiedzieć o tej grupie satyryków prowadzącej Tottenham po kolei?Stąd nie wiem dlaczego to Liverpool miał być przed sezonem typowany do zwycięstw.Dlaczego głowy Beniteza tzw. obiektywni dziennikarze domagają się po porażce z drugoligowcem, a głowy Fergusona nie po porażce z trzecioligowcem, z którym Liverpool grając rezerwowym składem wygrał? Dlaczego wreszcie zaklinają się, że nie są do Beniteza uprzedzeni, choć fakty jasno pokazują co innego? Jeśli chodzi o karne to po pierwsze karny podyktowany w zeszłym sezonie na Old Trafford nie Tottenhamowi a Liverpoolowi właśnie najbardziej zaszkodził.Co do samego Anfield – w meczu z Reading na Anfield właśnie Liverpool nie dostał dwóch ewidentnych karnych. W tym sezonie na Anfield był już: niesłuszny karny dla Aston Villi bez kontaktu Gerrarda z Youngiem, niepodyktowany w tym samym meczu karny za faul na Kuycie, niepodyktowany karny w meczu z Hull za rękę Hesselinka, faul na Kuycie w meczu z Birmingham bez karnego, podobnie jak faul Bellamy’ego w meczu z Man City i faul Gallasa na Gerrardzie w meczu z Arsenalem.A akurat w pierwszym meczu z Tottenhamem na White Hart Lane Woronin był w ostatniej minucie ewidentnie faulowany, więc pana zarzuty trącą hipokryzją.Rozumiem, że nie będzie pan obiektywny, ale jak się już pracuje w ultrakatolickiej prasie rzucającej na lewo i prawo tekstami o Prawdzie to mijając się z nią prosze się jej choć ukłonić.

    Odpowiedz
    1. ~cfcbooch

      Uwielbiam czytać teksty typu Adam(s). Klapki na oczach i heja do przodu na pochybe.To niech LFC jak nie ma kryzysu dalej gra tak fenomenalnie zajmuje jakze zaszczytne miesjce 7 no i najważniejsze gdyby nie sędziowie dzisiaj LFC odskoczyłby napewno Chelsea na 5 pkt …Zastanawiam się które zdanie powinno być rodzynkiem. ale The Winner is ” Dlaczego głowy Beniteza tzw. obiektywni dziennikarze domagają się po porażce z drugoligowcem, a głowy Fergusona nie po porażce z trzecioligowcem, z którym Liverpool grając rezerwowym składem wygrał?”Tutaj pokazałeś cały swój kunszt. Tylko pogratulować.Próbowałś tutaj kolego atakiem coś zdziałać ale nie tędy droga. Nie te forum nie Ci ludzie. Wracając do meritum. To Wenger wreszcie się uczy. Już nie jest tak że wszyscy do okoła bee tylko Arsenal ten dobry. Bo największą hiporyzją był dla mnie faul na Edurado gdzie Wenger chciał linczu Taylora a niech mi ktoś przypomni co działo się parę miesięcy później w meczu towarzyskim z Realem i jak potraktowany został Sneijder. No ale jak to się mówi człowiek uczy się na błędach .

      Odpowiedz
      1. ~Adam(s)

        Ale dlaczego nie odnosisz się do mojej wypowiedzi popartej argumentami w przeciwieństwie do Twojej i pana Okońskiego, który powtarza to co usłyszał od równie słabych dziennikarzy jak on, a sam żadnej ze swoich opinii nie weryfikuje faktami?Liverpool nie jest siódmy „znafco” tylko szósty. Jak na drużynę z piąta pod względem ceny kadrą i piątą sumą wynagrodzeń trudno uznać to za koszmarny wynik skoro najdroższa drużyna w lidze jest na 5. miejscu. W tym sezonie Liverpool gra słabiej niż powinien, ale jest to tylko nieco słabiej.Wszscy, którzy przez 5 lat mówili, że jest za słaby na mistrzostwo, a teraz twierdzą, że należy od tej drużyny ze zdecydowanie gorszymi warunkami finansowymi niż Arsenal,Chelsea,MU,MC i Tottenham wymagać tytułu są hipokrytami. Benitez przedwczoraj taktycznie rozdeptał Redknappa jak robaka po raz kolejny, ale pan Antyinvitro czci tego ostatniego a pierwszego chce zwalniać choć biorąc pod uwagę dokonania i wiedzę Redknapp mógłby Benitezowi najwyżej biuro posprzątać. Zaraz po golu na 1:0 w środę śmiałem się, że pewnie przeczytamy gdzieś, że Benitez powinien odejść, bo Liverpool strzelił gola dopiero w 6. minucie a przez pierwsze 5 mu się to nie udało.Jakie było moje zdziwienie przy czytaniu tego wpisu w którym jest tekst o Kuycie dokładnie w tym duchu.Takie bzdurne szukanie dziury w całym jest irytujące, a dziwnym trafem zawsze dotyczy jednej drużyny.I powtórzę pytanie dlaczego porażka z drugoligowcem jest argumentem za zwolnieniem trenera a porażka znacznie bogatszego klubu wydającego o wiele więcej pieniędzy na transfery z trzecioligowcem nie jest.Przy czym ja nie uważam, że należy zwolnić Fergusona, bo to nie moja sprawa (proponowałbym panu Okońskiemu też zajęcie się religią, a nie sprawami na których się nie zna co udowodnił powołując się w sprawie Liverpoolu na Henry’ego Wintera traktowanego przez powaznych autorów piszących o Liverpoolu jak clowna), ale przy przyjęciu tej logiki trzeba ją stosować do wszystkich.Podejrzewam, że pan Okoński nigdy żadnego meczu ligi angielskiej nie oglądał, bo widać że powtarza tylko slogany zerżnięte od innych a sam żadną wiedzą i chęcią sprawdzenia bzdur które pisze się nie wykazał.

        Odpowiedz
        1. ~cfcbooch

          Adam(s) jesteś boski. Kurde człowieku powtórze to jeszcze raz bo nie zaczaiłeś nie te forum nie Ci ludzie wyzwaniem tutaj nic nie wskurasz tylko będziesz się pograżał więc zmień ton bo po co taką szopkę odwalać? Zacznijmy może jeszcze raz od jakże zacnego cytatu ” powtórzę pytanie dlaczego porażka z drugoligowcem jest argumentem za zwolnieniem trenera a porażka znacznie bogatszego klubu wydającego o wiele więcej pieniędzy na transfery z trzecioligowcem nie jest „Hmm może tak i tylko na tym przystańmy Ferguson wygrał w ostatnich 3 latach ile razy mistrza a ile Benitez? Nie mówy nawet Europie i innych pucharach bo tylko rumieńców dostaniesz na policzkach. Tak non stoper piszesz o tej kasie i ile są warci piłakrze tak tylko dla przypomnienia. LFC od 1992 roku do 2008 zajmuje drugie miejsce pod względem wydanych sródków na piłkarzy. Możesz mi powiedzieć ile razy zdobył tytuł ? Tylko akurat nie wolno tak liczyć no ale jezeli Ty masz prawo podawać bzdurne liczby to czemu ja nie mogę z tego skorzystać.Tak samo co do MC. Jesteś pewny że to oni mają najbogatsze cyferki begające po boisku a jeżeli tak to podaj źródło bo chciałbym to zweryfikować.Co do twoich twardych liczb na które tak się powołujesz. Powiedz mi ile wydał na transfery Arsenal i które miesjce zajmuje ? To tak aby pokazać , że znów jesteś w błędzie.No i najważniejsze. Jeżeli uważasz , że według Ciebie Michał to mierna dziennikarzyna to po prostu nie czytaj tego blogu i tyle po co masz się męczyć i uświadamiać nas jacy tutaj ludzie są hipokrytami tylko dlatego, że piszą o LFC takie nieprzychylne słowa. Przecież nic się nie stało kryzysu nie ma bo walka o top 4 odpadniecie z FA CUP LM Carling Cup to przecież rzecz naturalna. No i przepraszam , że pomyliłem się co do miejsca ale to kwestia czasu jak LFC znów będzie na 7 a jak tak dalej będzie spadnie jeszcze niżej no ale to nie kryzys liczby mówią co innego …

          Odpowiedz
    2. ~Jaskier

      Twierdzenie, że Liverpool nie jest w kryzysie, jest, hmmm… oryginalne. Zespół, który w zeszłym sezonie do końca niemal walczył o mistrzostwo; który ośmieszył Real Madryt w fazie pucharowej Champions League, teraz jest na miejscu 7., musi walczyć nie o trofeum, ale o kwalifikację do „czwórki”. Inna droga awansu do CL została już zakończona – Pucharu Ligi Mistrzów Liverpool nie zdobędzie, bo nie wyszedł z grupy… Nie, to nie kryzys… Porównywanie The Reds z Kogutami jest póki co niesłuszne. Ci pierwsi w ekipie byli, a teraz mają szansę ją opuścić, drudzy – coraz mocniej się do niej dobijają. Ci pierwsi mierzyli w pierwszy od lat tytuł mistrzowski, drudzy – w awans do CL. Komu bliżej do realizacji celu?Inna sprawa – sędziowie. OK, popełniają oni masę pomyłek, ale obarczanie ich winą za 5 ligowych porażek na wyjeździe (na 11 spotkań), za odpadnięcie z CL już na etapie grupowych zmagań czy – o zgrozo – z Pucharu Anglii z Reading (22miejsce w Championship, dwa mecze! – OK, jeden mógł nie udać się, ale drugi? Na Anfield?!) to przesada. Przecież mylą się oni w dwie i na korzyść i niekorzyść The Reds. Od porażki u siebie z Birmingham uratował nurkujący bezczelnie (nie można mówić, że wykorzystał sytuację stykową, on po prostu nie został dotknięty) Ngog. http://www.soccerblog.com/2009/11/video-david-ngogs-dive-denies.htm Może jeszcze jeden przykład, jak to sędziowie krzywdzą The Reds, tym razem z 95. minuty meczu z zeszłorocznej edycji CL http://www.youtube.com/watch?v=mwfgbHOZHE0&feature=related (mam jakiś problem z wklejaniem linków – JEŚLI NIE DZIAŁAJĄ, ŁATWO ZNALEŹĆ W SIECI). Rozumiem, że to jest w porządku. Kryzys jest i to potężny.

      Odpowiedz
  9. Michał Okoński

    Najmocniej wszystkich przepraszam za brak uczestnictwa w dyskusji – spędziłem wczoraj dzień nad spisywaniem i redagowaniem wywiadu do nowego numeru „Tygodnika Powszechnego”, zresztą kompletnie nie o piłce nożnej. Ale po lekturze Waszej rozmowy, widzę, że moderowała się sama – bez konieczności jakichkolwiek moich wstawek czy komentarzy :-)Co do faulu Gallasa i gola dla Arsenalu, Michał Zachodny jak najsłuszniej napisał, że takie incydenty są dla nas problemem niezależnie od tego, komu kibicujemy. Problematyczna była akcja Evertonu po kontuzji Denilsona w niedawnym meczu z Arsenalem, i problematyczna była akcja Arsenalu po faulu Gallasa. Wiadomo: w obu przypadkach sędzia puścił grę, więc rzecz odbywała się zgodnie z przepisami. Ale oprócz przepisów jest jeszcze duch gry, do którego wolno nam czasem potęsknić.Adamowi(s) wyjaśniam, że wiele można powiedzieć o piśmie, w którym pracuję, ale nie to, że jest ultrakatolickie. Co nie znaczy, że kategoria prawdy nie bywa przydatna. Ja nie napisałem np., że Kuyt był najsłabszy na boisku, przeciwnie: podnosiłem, że był groźny, wystawiony wreszcie na pozycji napastnika i ciężko pracujący. A że zepsuł wyborne sytuacje to przecież prawda właśnie.

    Odpowiedz
    1. ~pikej

      Adam(s) – ja w kosciele nie bylem od 15 lat, a Tygodnik czyta mi sie bardzo przyjemnie. „Rozumiem, że nie będzie pan obiektywny” – od Ciebie bije obiektywizmem. A zarzucac Panu Okonskiemu, ze faworyzuje Tottenham po prostu sie nie da. Kibicuje im, ale jest tez dla nich niezwykle surowy. Manchester odpadl z trzecioligowcem, ale poziomem, temu trzecioligowcowi blizej do drugiej ligi i nie byl to dwumecz tak jak z Reading. Ponadto mowienie, ze Manchester ma wielki budzet i moze sobie kupic kogo chce jest mentalnym zatrzymaniem sie przed kryzysem gospodarczym. Teraz Manchester chce sprzedac Old Trafford, a w ostatnim okienku stracili Ronaldo i Teveza, wiec rozowo nie jest, a wciaz sie bija o mistrza, a nie o awans do Europa League. I co z tego ze Kuyt strzelil 2 gole (jeden z karnego)? M.Owen strzelil hattricka mistrzom Niemiec, ale to nie znaczy, ze jest w super formie. 1827 – tyle minut potrzebowal Kuyt na strzelenie 7 bramek w lidze i uzyskanie 3 asyst. Teraz porownajmy go z graczami innych klubow. Berbatov na 7 goli potrzebowal 1161 minut (4), Anelka 1423 (6), RvPersie 962 (7), Arshavin 1598 (2). W nawiasach asysty. No od wszystkich wypada gorzej. I to po kilka godzin… Ale Twoim zdaniem on jest swietny, bo strzelil dwa gole. Berbatov strzelil tyle samo, ma wiecej asyst i na to wszystko potrzebowal 700 minut mniej, a niemal wszyscy go krytykuja. Kuyt to dobry pilkarz, ale ja bedac kibicem L’poolu patrzylbym na niego bardziej krytycznie. Mowisz ze Benitez robi takie dobre transfery? Dobrym transferem to jest Valencia, z marszu wprowadzil sie do druzyny, 5 bramek i 6 asyst w samej lidze (1644 minuty), co jest wynikiem porownywalnym do tego uzyskanego przez Stevena Gerrarda – 5 bramek i 5 asyst w 1461 minut. I pieniadze na niego wziely sie ze sprzedazy Ronaldo, nie z kieszeni Glazera. Minely juz czasy, kiedy Manchester mogl kupic kogo tylko chcial, teraz trzeba kogos sprzedac, zeby kogos kupic – tak jak od kilku lat jest w Liverpoolu, tylko to tez trzeba umiec robic. Chetnie bym zobaczyl jak Liverpool zastepuje Gerrarda jakims pilkarzem z Wigan, czy West Hamu. „Kryzys Liverpoolu się nie skończył?Racja, bo żadnego kryzysu nie ma. Liverpool z ostatnich czterech ligowych meczów wygrał 3 i zremisował jeden po golu straconym w doliczonym czasie i po błędzie sędziego” Taaak, to porazajacy wynik. Jesli chce sie walczyc o srodek tabeli. Rozumiem, ze odpadniecie z wszystkich pucharow i okupowanie od miesiecy miejsc 6-8 nie jest kryzysem. No w porzadku, widocznie ile kibicow tyle oczekiwan i definicji. Ciekawe co bedzie w przyszlym sezonie, jak nie wplyna pieniadze za LM ani za zadne trofeum do kasy klubu. Rownia pochyla na moj gust, ale pozyjemy zobaczymy.

      Odpowiedz
      1. ~michalj

        No proszę, jaki głos rozsądku. Masz dużo racji w tym co piszesz. Co prawda można się spierać, czy Kuyt to taki prawdziwy napastnik, czy bliżej mu do skrzydłowego, ale rzeczywiście skuteczność nie jest powalająca. Co tam, nie mój klub nie moje problemy. A może wygrana z Tottenhamem to kolejny Wielki Mecz Liverpoolu, taki jak z MU w tym i poprzednim sezonie, czy z Realem w LM. Może innych nie potrafia wygrywać? Może to kolejny zespół, potrafiący mobilizować się na te pojedyńcze zrywy? Taka tam tylko prowokująca myśl…Swoją drogą, ale ruch się zrobił na miejscu lidera. Wczoraj była Chelsea, teraz jest Arsenal, jutro może (nareszcie!) MU. Na półmetku wyścigu ciągle nic nie wiadomo.

        Odpowiedz

Skomentuj ~ThomasJefferson Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *