Arsenal Arsene’a

Liga Mistrzów jest po prostu stworzona dla chłopców Wengera: sędziowie są tu mniej liberalni, a pressing nie tak intensywny jak w Premiership. Wiedzieliśmy zresztą zaraz po losowaniu, że Arsenal ma najłatwiejszą drogę do ćwierćfinału i mimo wysiłków Łukasza Fabiańskiego ostatecznie okazała się ona łatwa. Fani Kanonierów martwili się wprawdzie, że w rewanżu z Porto nie zagrają Gallas i Fabregas (o van Persiem nie wspominając) i że zagra Nicklas Bendnter (kibicowski dowcip: dlaczego Duńczyk ma na koszulce numer „52”? Bo potrzebuje 52 sytuacji, żeby strzelić gola…), ale to, czego się obawiano, stało się ostatecznie atutem. Jak powiada Arsene Wenger, kolejny dowód na to, jak szybko zmienia się sytuacja w futbolu.

Jeden z podstawowych elementów piłkarskiej filozofii menedżera Arsenalu mówi, że najlepszą obroną jest atak. Ale atakować trzeba z głową, zabezpieczając tyły – zanim więc zaczniemy komplementować tercet Arszawin-Bendtner-Nasri, powiedzmy dobre słowo o pilnujących porządku w drugiej linii Songu i Diabym. Potem zauważmy, że Arszawin i Nasri rozegrali bodaj najlepszy mecz w sezonie: Rosjanin miał udział przy wszystkich golach i sam mógł strzelić kilka (tylko w pierwszej połowie: raz fantastycznie interweniował Helton, raz – po klepce Nasri-Diaby i podaniu Nasriego już z linii końcowej – Arszawin przeniósł piłkę nad poprzeczką). Francuz strzelił cudowną bramkę, wchodząc w pole karne mimo asysty trzech (!) piłkarzy Porto (to samo zresztą zrobił Arszawin, przed podaniem do Bendntera na 2:0 – czy zauważyliście, że w polu karnym było wtedy siedmiu piłkarzy gości i tylko trzech gospodarzy?), ale kilka minut wcześniej, przy stanie 2:0, nie pozwolił Porto wrócić do gry, wybijając piłkę z pustej bramki. Jeśli dodamy do tego kolejny dobry występ Rosicky’ego, musimy przyznać: Londyńczycy trafiają z formą w bardzo ważnym momencie.

Bombardowanie portugalskiej bramki rozpoczęło się niemal od pierwszej minuty. Arsenal atakował z pomysłem, wymiennością pozycji, niezwykle szybko nawet jak na swoje standardy podając piłkę, częściej niż zwykle używając skrzydeł (Clichy i Sagna byli przykładem, ile daje atakującej drużynie idący na obieg boczny obrońca – zwłaszcza kiedy rywal zagęszcza środek pola) i nie bojąc się uderzeń z dystansu, ale pierwszą bramkę zdobył po prostu po dalekim wykopie Almunii. Później było już „firmowo”: pass and move, pass and move, 11 strzałów i 197 podań tylko w pierwszej połowie, 20 i 333 w całym meczu… Arsene Wenger zaimponował decyzjami personalnymi: pozostawieniem na ławce Walcotta, mimo dobrego występu z Burnley, i postawieniem na rutynowanego Rosicky’ego (a później na bardziej zdyscyplinowanego taktycznie od młodego Anglika Eboue), nade wszystko zaś – daniem kolejnej szansy Bendnterowi po fatalnym z punktu widzenia skuteczności występie w sobotnim meczu ligowym. Wszystko, co wiemy o Duńczyku mówi wprawdzie, że nie brakuje mu pewności siebie, ale pewność siebie to jedno, a regularność rytmu meczowego, pozwalającego na czucie piłki i ustawienia – zupełnie coś innego. Menedżer Arsenalu martwił się wręcz po meczu, że Bendtner może stać się zbyt pewny siebie (posadzi go na ławce w następnej kolejce?), ale nie wiem, czy sam nie popełnia podobnego grzechu, życząc sobie natrafienia w ćwierćfinale na którąś z angielskich drużyn. Oczywiście: najpierw Chelsea i MU muszą do niego awansować.

Pamiętajmy więc: to tylko jeden mecz, na wstępnym stosunkowo etapie walki o zwycięstwo w Lidze Mistrzów, rywale w kolejnej rundzie będą o wiele mocniejsi – a przecież jest jeszcze Premiership… Mówiąc to, nie osłabiam przecież wczorajszej przyjemności. Kiedy za kilkanaście lat będę chciał wytłumaczyć dzieciom, na czym właściwie polegał ten słynny styl Arsenalu za czasów Arsene’a Wengera, wyciągnę z półki dvd z tym właśnie spotkaniem. Byle tylko, cholera, sprzęt, którego będą używać, zechciał odczytać coś tak przestarzałego jak dvd.

34 komentarze do “Arsenal Arsene’a

  1. ~taxi_rock

    Trochę optymizmu – Arsenal za te kilka[naście] lat też będzie ładnie grał :)Choć dla kibica Spurs moze rzeczywiście nie jest to optymistyczna wizja :PMecz znakomity. Arshavin kapitalny, to samo Nasri. Clichy z meczu na mecz coraz pewniejszy, Vermaelen niszczył razem z Solem, kapitalne spotkanie Belga. Song ze dwa razy stracił głupio piłkę, ale Porto specjalnie nie kwapiło się do ataków [bo piłki nie miało :D] Póki co można się cieszyć. Ale …. już za kilka dni Hull. Nasri ponoć tylko obity porządnie, wiec powinien zagrać. Nie wiadomo czy Cesc wystąpi, na pewno zabraknie Songa. A w drużynie Hull Jimmy Bullard. Niby Hull nie powinienem się obawiać, ale Bullarda bardzo wysoko cenię i on może nam sporo kłopotów sprawić. Dobry występ Diaby’ego będzie niezbędny by wygrać z Hull walkę o środek pola. Ale tym się bedziemy martwić później. 99 goli w 44 meczach. Oby już z Hull przekroczyć granicę 100 bramek,

    Odpowiedz
  2. ~Mariusz_AFC

    W kwestii pewności siebie AW i chęci trafienia na MU, CFC czy Barcę… To nie do końca tak jest. Poniżej dowód z oficjalnej strony Arsenalu i konferencji po meczu :)- On whom he wants to play in the next round…- „What I wanted to say, we do not choose Man United or Chelsea. And maybe if I say ‘we absolutely do not want to play an English team’, I put ourselves in an inferior position at the start. I believe maybe if we get them, that it is a good opportunity to show them we can do well.” – On if he fancies revenge against Manchester United or Chelsea…- „No. I fancy going through in the Quarter-Finals. But I do not want to say absolutely no on playing an English team because, first of all, I don’t have the choice. If I have a choice I would say yes, but I don’t have the choice. And if we get them, we cannot do worse than what we did in the league. We can only do better.”You want to make a story with a story. I will take the draw we get. And I do not want to make a negative obsession of not playing against Chelsea or not playing against Man United. That’s all.”

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      A ja mam taki cytat z AW: „I have a funny feeling that maybe it’s good for us to play an English team. We have not done well against Chelsea and Man United this year and it would be a good chance to show we can do it against them”. Poszło z tytułami „Bring on MU or Chelsea…”.

      Odpowiedz
  3. ~Q

    akurat SongBilong (którego nie lubię ale grę w tym sezonie muszę docenić) w tym spotkaniu zagrał fatalnie, złe podania, złe przyjęcia, złe decyzje, zła asekuracja, za to Nasri i Arshavin po mistrzowsku.niemniej Porto jest bardzo słabe w tym sezonie i za wyznacznik bym tego wyniku nie obierał…

    Odpowiedz
    1. ~gunnerfan

      Song był ok, dwie straty, ale poza tym mnóstwo biegania przy pomocnikach Porto. Defensywnych pomocników zwykle nie widać 🙂

      Odpowiedz
  4. ~mewstg.blox.pl

    Porto zagrało dokładne antypody tego co Arsenal. To Kanonierom bardziej się chciało awansować i należy to dostrzec, pochwalić i przyznać, że zasłużyli. Niemniej niech nam plusy nie przysłonią minusów: skutek zaczęły przynosić lamenty Wengera, jaki to świat piłkarski jest okrutny w stosunku do jego drużyny i sędziowie aż drżeli by nie podjąć decyzji przeciw Arsenalowi, a pierwsza bramka po spalonym. Słuchać się nie dało komentatorów wciąż przypominających jakie to okrutne faule popełniane są na Kanonierach, a Showcross to co najmniej bandyta. Ćwierćfinał w każdym razie zasłużony, teraz niech jakaś męska drużyna skopie chłopcom tyłki.

    Odpowiedz
  5. ~Jaskier

    A co Pan powie na temat szans Arsenalu w Premiership? Czy nadal uparcie Pan twierdzi, że tegoroczne rozgrywki to wyścig dwóch koni (Chelsea i MU)? Pamiętam, że po przegranych w fatalnym stylu meczach z The Blues i United napisał Pan, że Arsenal tytuł przegrał już w listopadzie po porażce na własnym stadionie z Chelsea (sic!). Wtedy, jesienią strata wynosiła 11 punktów, potem została całkowicie zniwelowana, Arsenal był – owszem, krótko – liderem. Po wspomnianych dwóch meczach na szczycie strata znów wynosiła 9 punktów, teraz zostały 3 (przy założeniu, że Chelsea swój zaległy mecz wygra). Zresztą Pana opinia nie była niczym wyjątkowym, wielu ekspertów, piłkarzy twierdziło, że już „po ptokach”. Ancelotti, Drogba, Terry, Evra musieli potem swoje buńczuczne, lekceważące wypowiedzi odszczekiwać. Przypomnieć warto, że „dwa konie” mają jeszcze starcie w postaci bezpośredniej „gonitwy”. Oj, będzie jeszcze ciekawie! Gdzie dwóch się bije…??

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      No pewnie, że już tak nie twierdzę, więcej: nie wykluczam, że tamten tekst stanie się koronnym dowodem mojej niekompetencji albo gorącej głowy, albo – jeszcze gorzej – jednego i drugiego. Jeśli okaże się, że się myliłem, na pewno znajdę sposób, żeby się przyznać do błędu…

      Odpowiedz
      1. ~Jaskier

        Nie twierdzę, że jest Pan niekompetentny 😉 W obecnym sezonie po prostu szalenie trudno wieszczyć, jednoznacznych, kategorycznych stwierdzeń należałoby chyba unikać. Zresztą to „szaleństwo” tegorocznych rozgrywek jest niesamowicie pasjonujące. Zarówno walka o tytuł, jak i – kto wie czy nie bardziej – zmagania o 4 miejsce. Tłok straszny. W tej sytuacji jedna porażka może zmarnować wysiłek 9 niemal miesięcy. Nie ma już miejsca na wpadki. Sezon generalnie świetny. No, może nie dla kibiców The Reds. Nie należę do nich, ale… no po prostu żal patrzeć. Źle się dzieje – żeby Gerrard nie walczył?! Życzę powodzenia Tottenhamowi i pozdrawiam.

        Odpowiedz
  6. ~jacek przypadek

    Jeżeli wczorajszy mecz miał pokazać klasyczny Arsenal to pokazał go razem z jego wadami. Niepewna obrona, proste a zarazem niebezpieczne straty w środku pola. To największa bolączka drużyny. Z drugiej strony gdy byli poza LM, przy stanie 0:0, parli do przodu bez litości nie popełniając żadnych pomyłek (podejrzewam, że % posiadanie piłki do momentu pierwszej bramki to co najmniej 70 do 30).Ten mecz pokazał coś dużo ważniejszego. There is a life without Cesc Fabregas. Co prawda jestem skłonny przyjąć zakład, że Cesc w ciągu najbliższych 2 sezonów nie ruszy się z Emirates ale nawet jeśli moja wiara okazałaby się błędna to chyba nie ma o co się martwić. Oczywiście potrzebne będą wtedy odpowiednie wzmocnienia ale to co cechuje Arsenal to system gry, założenia taktyczne i sposób ich realizacji a nie umiejętności jednego człowieka.Niespecjalnie „napalam” się na sukces Kanonierów w LM. W systemie mecz-rewanż zbyt wiele zależy od decyzji sędziego (ostatni dwumecz Bayern-Fiorentina, czy ćwierćfinał Arsenal-Liverpool sprzed dwóch lat) i tak na prawdę nie ma gdzie tego odrobić. Ale myślę, że trzeba dać z siebie wszystko w lidze. Jeżeli w ostatnich 9 spotkaniach stracą punkty tylko dwa razy (a jest to realne) to jestem pewien że taki dorobek wystarczy do mistrzostwa. A wtedy (mam nadzieję) skończy się histeria prasy dotycząca posuchy z trofeami i rozpocznie się wieloletnie panowanie The Gunners. Ehhh… kibic to jednak optymistyczne zwierze.;)

    Odpowiedz
    1. ~stary trafford

      Błędy sędziego Ovrebo to jest kosmos. Że facet jedzie na mundial to się w głowie nie mieści. Sędziowie robią błędy na poziomie dwumetrowy spalony albo metrowa piłka w bramce, a FIFA nie chce mieć wspomagania technicznego. Byle się dziś nie mylił sędzia na OT 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Golden_Guy

        Ja wiem, że odkopuję to po blisko miesiącu, ale jakimś cudem nie spotkałem się jeszcze z tym, by ktoś podzielał moje zdanie na temat zwycięskiej bramki w Monachium. Wydaje mi się bowiem, że w akcji na 2:1 to piłka wyznaczała linię spalonego, więc zdobywca gola był na dopuszczalnej pozycji. Wtedy dyskusja dotyczyłaby nie dwóch metrów, ale kilkunastu centymetrów dzielących głowę „asystenta” od nogi ostatniego obrońcy Fiorentiny i tego czy stop-klatka prawidłowo ukazuje moment podania.

        Odpowiedz
  7. ~Bartek S.

    Panie Michale, proszę być jednak uczciwym wobec dzieci – pokazując styl Wengera z Porto, proszę wspomnieć też o zderzeniach z wielkimi lokomotywami (MU, Chelsea i przepaść męsko-chłopięca) oraz uroczych wtopach a’la Stoke 🙂

    Odpowiedz
    1. ~lukeroux

      Arsenal w tym sezonie popelnia 2x mniej „uroczych wpadek a’la Stoke” niż Chelsea i United i między innymi dlatego wciąż liczy się w walce o mistrzostwo Anglii, może przypomnisz mi te wpadki Arsenalu?. A co do spotkań z United i Chelsea, moja opinia jest taka, że Wenger niestety ustawił zespół zbyt ofensywnie przez co wystawieni byli na zabójcze kontry (80% goli w tych meczach padło po kontrach), ale za to w meczu z Liverpoolem zmienił taktyke i bardziej wyczekiwał na działania drużyny Beniteza co przyniosło bardzo pozytywny skutek.Ps. nie wiem czemu przywołujesz po wygranym w bardzo dobrym stylu meczu z Porto, ManUtd i Chelsea?

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Pan Michał napisał, że wczorajszy mecz za kilkanaście lat pokaże dzieciom jako przykład stylu Arsenalu Wengera. Ja wcale tego zwycięstwa nie umniejszam (choć Porto zagrało koszmarnie), ale uważam, że mówi ono o stylu ekipy z Londynu równie wiele, co porażki z MC, Chelsea i MU. Ta drużyna jest za dobra dla słabych i -w moim odczuciu- za słaba dla dobrych. Nieuczciwe byłoby więc pokazywanie tylko jednej strony tego medalu – bywają piękne zwycięstwa 6-2, czy 5-0, ale są też mecze siarczyście przegrane. Takim był mecz z Chelsea, gdzie wynik był mniej druzgocący niż styl dominacji Chelsea, a także mecz z MU, gdzie Ferguson dał lekcję Wengerowi. Możesz oczywiście pisać, że to przypadek i źle dobrana strategia, ale właśnie ta ostatnia jest solą trenerskiej roboty. Co do jednego masz absolutną rację – Arsenal umiejętnie „bije słabszych”, podczas gdy dwóm pozostałym pretendentom wpadki zdarzają się często. Bo z tych Arsenalowych pamiętam właściwie jedynie porażkę z Sunderlandem no i pucharowe potyczki ze Stoke. A na koniec: powiedz uczciwie – czy wczoraj wygrał Arsenal, czy to Porto przegrało. Moim zdaniem raczej to drugie – od bardzo dawna nie widziałem drużyny tak źle zorganizowanej w obronie (a oglądam naszą ekstraklasę 🙂 Mega-efektowne akcje Arshavina czy Nasriego przy mniej sparaliżowanej defensywie nie miałyby prawa zaistnieć.

        Odpowiedz
        1. ~lukeroux

          Hmm, wydaje mi się jednak, że wspominając o starciach Arsenalu z ManUtd i Chelsea zbytnio skupiasz się na obecnym sezonie(były co prawda dwa udane mecze z Liverpoolem ale obecna ekipa z Anfield odstaje poziomem od najlepszych) bo przecież rok temu Kanonierzy wygrywali na wyjezdzie z Chelsea, wygrali oraz zremisowali z ManUtd, druga połowa poprzedniego i obecny sezon jest parszywy jeżeli chodzi o spotkania z United i Chelsea, ale Arsenal Wengera to nie tylko lata 2005-2010, które de facto nie były takie najgorsze, mimo, że bez trofeów.Pozdrawiam

          Odpowiedz
          1. ~taxi_rock

            dokładnie , jak Arsenal wygrywał z United, ale przegrywał tytuł to kibice United mówili, ze te mecze się nie liczą, tylko końcowy wynik i forma z pozostałymi drużynami przez którą de facto wygrywa się bądź traci się tytuł. Jak Arsenal ogrywa większość, ale przegrywa z najlepszymi, to pojawiają sie teksty, ze dzieci vs mężczyźni. trochę to żałosne wszystko. trzeba też pamiętac, że w meczach z United [tym pierwszym] i Chelsea [tez tym pierwszym] Arsenal wcale nie był gorszy piłkarsko, a momentami nawet lepszy – zadecydowały błedy w obronie i tyle.

          2. ~Bartek S.

            Wiesz, ja nie znam tych kibiców, którzy twierdzą, że mecze z drużynami słabszymi się nie liczą. Sam tak nie twierdzę. Nawet jeśli Arsenal w tym roku wygra ligę, co przy kuriozalnych meczach Chelsea i MU nie jest wykluczone, nie zmienię jednak zdania na temat chłopięcości mentalnej dzisiejszej drużyny Wengera. Widać ją w meczach „na szczycie”. Nie jestem ani fanem Chelsea ani Arsenalu, ale w meczu tych ekip sprzed kilku tygodni różnica między nimi była kolosalna. Kiedy patrzyło się na ekipę Niebieskich widać było gladiatorów (może to te ich cholerne koszulki z krojem uwypuklającym mięśnie klaty). Nie zmienia to wcale faktu, że chłopcy Wengera potrafią grać w piłkę. Ale nie pisz, proszę, że w meczach przegranych zadecydowały przypadkowe błędy – no a co miało zdecydować? W meczach wielkich drużyn prawie zawsze decydują pojedyncze błędy i przypadki.

          3. Michał Okoński

            To ja tylko a propos stylu: styl nie równa się skuteczność. Kiedy zacząłem serio interesować się angielską piłką, Arsenal zaczynał właśnie trenować George Graham, być może pamiętacie: boring, boring Arsenal, z jakże efektywnym 1:0, dwoma mistrzostwami kraju, Pucharem Anglii, Pucharem Zdobywców Pucharów itd. Od stylu (nieefektywnego) był natomiast Tottenham. Jako kibic tej ostatniej drużyny mam, jak mi się wydaje, mocne papiery do tego, żeby opowiadać dzieciom, że „za moich czasów” to Arsenal grał najpiękniej: ofensywnie, technicznie, z mnóstwem podań, z Bergkampem, Henrym, Fabregasem, no przecież sami wiecie…Że czasem obrywają lanie? Że od dłuższego czasu nic nie wygrali? To już zupełnie inna sprawa. Barcelona w ubiegłym roku pokazała, że bycie efektownym może iść w parze z byciem efektywnym, ale powiedzmy, że akurat nie mam w domu dvd z ich meczami…

          4. ~Bartek S.

            Pewnie, że styl nie musi iść w parze z efektywnością. I wcale brak wyników nie odbiera mu stylowości. 🙂 „Może ja już przesadzam”, jak to mówił klasyk Zimoch, ale wciąż nie czuję, że dzisiejszy Arsenal jest aż tak piękny – do czasów Henry’ego i Bergkampa chyba trochę brakuje. Chociaż dopuszczam do siebie myśl, że wyidealizowałem sobie mecze swojej młodości PS. Dziękuję za gratulacje 🙂

        2. ~Mariusz_AFC

          Czyżbym widział ból na twarzy kibica rywali? Arsenal wygrywa tylko wtedy, gdy rywal jest słaby? No proszę Cię…Porto nie było wczoraj godnym rywalem dla Arsenalu głównie dlatego, że Kanonierzy od pierwszych minut narzucili nieprawdopodobne tempo gry. Czemu nie bierzesz pod uwagę tego, że Porto na zroszonej, szybkiej murawie nie czuło się tak pewnie jak wcześniej u siebie? (zresztą, nawet 3 tygodnie temu nie byli lepsi – mimo zwycięstwa). A podważając klasę dryblingów Arszawina czy Nasri’ego równie dobrze możemy nazwać Messiego przeciętnym piłkarzem, bo rywale nie potrafią odebrać mu piłki.”Panie Michale, proszę być jednak uczciwym wobec dzieci – pokazując styl Wengera z Porto, proszę wspomnieć też o zderzeniach z wielkimi lokomotywami (MU, Chelsea i przepaść męsko-chłopięca) oraz uroczych wtopach a’la Stoke 🙂 „Jestem za! Proszę tez za te kilkanaście lat wspomnieć, że kiedyś te drużyny były wiodącymi siłami w EPL, na równi z Arsenalem. Niestety stan finansowy nie pozwolił im na dłuższe utrzymanie się na powierzchni i wszystko gdzieś się rozpłynęło.”Ta drużyna jest za dobra dla słabych i -w moim odczuciu- za słaba dla dobrych.”Więc MU i CFC są silne przeciw dobrym zespołom ale za cieniutkie dla słabych :-)Co to w ogóle ma znaczyć? Liga to liga, a CL to CL.A tak w ogóle… Jak to jest, gdy dzieciaki depczą po piętach „prawdziwym potęgom” futbolu? :)http://arsenalizacja.pl

          Odpowiedz
          1. ~Bartek S.

            Widzę, że rozjuszyłem Was nieco. A wcale mi o to nie chodziło. Upieram się, że rozmiary wczorajszego zwycięstwa Arsenalu są wprost proporcjonalne do odrętwienia defensorów Porto. W tych sytuacjach, gdzie piłkarze Wengera wpadali z dryblingiem w pole karne, brakowało zdecydowania obrońców. Każdy czekał, aż ten następny wyblokuje piłkę, wsadzi nogę, zastawi drogę do bramki. Trochę mnie zaskoczyła taka odrętwieńcza defensywa. Choć nie zmartwiła, bo kibicowałem jednak Arsenalowi. A właściwie nie tyle Kanonierom, co reprezentantom ligi angielskiej – takie zboczenie. 🙂

          2. Michał Okoński

            Błędy w defensywie Porto niekwestionowalne. Zobaczcie jeszcze raz bramkę na 2:0: trzech facetów rozklepuje siedmiu. Podobnie jak Bartek S. pisze dziś zresztą Patrick Barclay w Timesie. W ćwierćfinale będzie trudniej.PS. Bartkowi S. gratulujemy tekstu o kinie czasów kryzysu…

          3. ~Mariusz_AFC

            Jestem w stanie zgodzić się z uwagą, że lepsza obrona nie dopuściłaby do straty takich goli – tak jak napisał Patrick Barcley. Tyle, że przy defensywie Chelsea Arszawin i Nasri nie pakowaliby się między Terry’ego i Carvalho z dryblingiem. Arsenal grałby inny futbol, niż miało to miejsce wczoraj.Jedyne na co zwracam uwagę i na co zgodzić się nie chcę to sugerowanie, że owe zwycięstwo Arsenalu było skutkiem słabej postawy rywala.

    2. ~ThomasJefferson

      Mówisz o obecnym sezonie, czy o poprzednich?1. Jeśli o obecnym, to ze Stoke nie było ligowej wpadki.2. Jeśli o poprzednich, to wypada też pokazać wspaniałe zwycięstwa nad MU w sezonie 06/07, pokonanie Chelsea na Emirates w sezonie 07/08, ten pamiętny remis z Red Devils (2:2 po bramce Gallasa w 93′) oraz zeszłoroczne (dwukrotne) 2:1 na jesieni. Oczywiście oprócz tego należy dorzucić piękne pogromy, jakie zgotowały im CFC (3:0 i 2:0 w obecnym sezonie, 4:1 w poprzednim) i MU (3:1 w lidze i CL na Emirates) :)Ogólnie mam wrażenie, że sporo osób patrzy właśnie na kilka ostatnich rezultatów i wysuwa tezę: „Arsenal od dawna ma problemy z meczami przeciwko wielkim rywalom”. To chwilowa sytuacja, która może bardzo szybko minąć. Przypominam, że jeszcze w poprzednim sezonie MU wygrywając ligę zdobyło tylko 5 punktów z drużynami z TOP4, a AFC – 9. Czyli rok temu nie było tak źle pod tym względem. Dopiero obecny sezon zmienił Arsenal w drużynę regularnie bijącą u siebie wszystkie słabsze zespoły, ale przegrywającą sromotnie z mocniejszymi.

      Odpowiedz
  8. ~Patrycy

    Pierwsza polowa dobiegła końca.Milan dłużej utrzymuje się przy piłce, ale widać że nie za bardzo mają pomysł na sforsowanie defensywy ManU, która broni dobrze, nie popełnia błędów, Vida i Rio kilka razy wyprzedzali napastników Milanu. Przewaga Milanu w posiadaniu piłki wcale nie wskazuje na ich wyższość w tym meczu. Większość podań jest rozgrywana z dala od bramki VDS. W 13 minucie poznaliśmy rozstrzygnięcie. Miałem nadzieję, że zobaczymy Rooneya z Berbą, ale teraz to już niemożliwe. Sir Alex będzie starał się utrzymać wynik jak najmniejszym nakładem sił i powinien oszczędzić Wayne’a.Zobaczymy co pokaże drugie 45 minut. Mam nadzieję, że coś się jeszcze wydarzy.P.S.To mój pierwszy komentarz.:) Przepraszam za jakiekolwiek błędy i może zbyt niski poziom mojej wypowiedzi, ale czytając WAS bardzo chciałbym wymienić się swoimi poglądami na temat piłki. Czytam codzienni i zamierzam włączyć się do dyskusji jeśli będę miał coś ciekawego do powiedzenia:)Miłego oglądania 😉

    Odpowiedz
  9. ~Tomas_h

    No i co powiecie o MU? Widzę, że Rooney makaronów sprowadził do poziomu, ale jak gra cała paka? Przyznam że skupiam się na to be or not to be Realu. Proszę o commenty

    Odpowiedz
    1. ~etk87

      poszlo dosyc gladko. przede wszystkim podobala mi sie podstawa defensywy united. uwazalem i dalej uwazam, ze jesli man utd chce obronic mistrzostwo, musi postawic na nogi tyły. no i mam pewna satysfakcje, bo milan mial sporo klopotow z przebiciem sie przez ta formacje gospodarzy.rio i vida ewidentnie wracaja do formy – w meczu z wolvsami przebijaly sie pierwsze promienie wiosennego slonca, a po dzisiejszym meczu, mysle, ze mozna stwierdzic, ze wiosna jest bardzo blisko.chcialbym tez zwrocic uwage na postawe gary’ego – bardzo dobry wystep zanotowal przeciwko milanowi. z wolverhamptonem gral juz calkiem niezle, ale dzisiaj mialem wrazenie, ze to gary, jakiego od dawna nie widzialem – pewny w obronie (jego pojedynki z dinho), odwazny (i skuteczny! asysta i dobry strzal) w ofensywie. naprawde trzeba go pochwalic….zreszta jak caly sklad. no, moze poza nanim, ktory rozegral dzisiaj kolejny przecietny mecz (wylaczajac oczywiscie podanie do roo, ktore bylo pierwszej klasy). widac, ze przerwa za czerwona kartke zepsula mu forme.madrytu oczywiscie nie ogladalem, jedynie highlightsy, ale mam wrazenie, ze gdy jest niewesolo na boisku, tylko ronaldo potrafi ciagnac do przodu ten zespol…jestem ciekawy co teraz sie dzieje w jego glowie.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Ja powiem tylko, I didn’t enjoy it!! Chodz 4 bramki MU to wprawdzie były klasyczne zagrania tego zespołu, piekne, mierzone, w tempo, zwłaszcza podanie scholesa, gdy stadion domagał sie strzału a dostał podanie meczu 😀 Ludzie maja rózne gusta, ale mi gra barcelony sie nigdy nie podobała, arsenalu bardziej chodz zdecydowanie wole klasyczne MU w formie, szybko, szkrzydłami dwa trzy podanka i strzał. Takie akcje bede pokazywął dziecuiom i mówił „To jest najlepsze co w piłce zobaczycie, połaczenie stylu i efektywnosci, it dosent get any better than that!!” Kwestia gustu jak móiwe. Wracajac do tematu, nie rozumiem gry milanu, jakos w połowie migneła statystyka 60% posiadania piłki 133 podania a united 89. Fajnie. Sensu 7 podan miedzy obroncami, które nie zdobeda ci nawet metra a jeszcze cie cofna nie pojme za zycia. To samo barcelona w półfinale dwa lata temu, fajnie podawali, senu tam nie było, zagrozenia nie stwarzali a tylko kontry dostawali. Owszem wyglada fajnie 70% posiadania piłki, ale na skrótach tylko akcje MU. Jedni krzycza ze pieknie, ja maówie ze nie robi na mnie za grosz wrazenia.Jednak o czym innym chciałem 😀 Arsenal i MU grały dobrze, ale bez ekscytacji, rywale grali słabo, toz takie porto nie przeszkadzało nic a nic, mialn nie wiele wiecej. Spójrzmy trzeźwym okiem.Zaczołem słowami „i didn’t enjoy it” gdyz jest to cytat wayne rooneya po wygranym 4-0 z dynamem kijów na OT. Przyjechali i dostali lanie. Bez walki. Mecz mi sie nie podobał, bo nigdy mi sie nie podobaja mecze gdzie jedni graja a drudzy nie przeszkadzaja. Zdarzaja sie mecze wielkie, gdy jest dzien w którym wszystko „siedzi” Mu roma 7-1 przykładem, ogladałem spotkanie na dvd wielokrotnie, i jesli włączycie zapewniam ze nie uwierzycie jak roma dobrze grała. Tyle ze UNITED siedizało wszystko, co strzał to bramka. Dzis i wczoraj wygrali, wygrali bo im nie przeszkadzano…

        Odpowiedz
        1. ~Bartek S.

          Masz rację – obrona Milanu (dość eksperymentalna) nie postawiła zbyt dużych wymagań. Gol Fletchera to była wręcz kpina – przecież on miał z osiem metrów wolnego wokół siebie. Mimo że Milan oporu nie stawiał, paru zawodników trzeba by wyróżnić. Znakomity mecz zagrał Neville – biegał i walczył jakby był o połowę młodszy. Bardzo dobre zawody zagrali też Fletcher i Park. Zwłaszcza ten pierwszy był cudownie upierdliwy dla pomocników ACM.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Co do neville’a to zaiste, fantastyczny wystep, przycmił nawet evre, w obronie nie do przejscia a w akcjach ofenywnych sia zamet. Dosrodkowanie przy pierwszej bramce (jezu jak mozna stracic taka bramke? 3 obroncw zaden nie wyskoczył, wayne nie mia prawa powachac tej piki…) strzał z lewej nogi bardzo dobry, moze jednak to nie bedze alternatywa z przymusu dla anglików. Fletcher jak dla mnie gra na swoim poziomie, a znamy jego poziom gry w wielkich meczach 😀 Park swietnie. Scholes wyglada jak jedyny jedyny rozgrywajacy na boisku, pirlo czy seedorff, chodz lepszy, mogli mu czyscic buty tego wieczoru. Nani po sabym poczatku sie rozegrał, ale jemu chyba lewa flanka nie słuzy…Tylko jak mówie, rywal był beznadziejny, presingiem sie nie plamił…Ja z tego meczu bede najmilej wspominał łzy davida Beckhama, prubował je ukryc, ale było widac, cóż wzruszenie zawsze towarzyszy gdy wracasz do domu z dalekiej podruzy…Po prawdzie, wczorajszy wieczór by wspaniaym przezyciem, zadnej bramki kibice MU nie swietowali tak głosno jak tej…lyonu 😀 Kibice milanu ocierali ja smutek, bezstronni (własciciel jest za liverpoolem) nie kryli radosci. Słowem wszyscy, poza 3 kibiców realu, zachowujacych sie przed i w trakcie pogardliwie w stosunku do lyonu, czy samego MU. Cóz miejsce w szeregu trzeba znac 😀 Zegnani „nie martwcie sie, jutro nowe transfery”.

      2. ~Tomas_h

        Eric, ciekawy wątek poruszyłeś – to co się rzeczywiście teraz musi dziać w głowie CRona, to zasługuje pewnie na psychologiczna analizę. Pamiętam jak się rwał do tego całego Realu, jak to obiecywał góry zdobywać i przenosić. Że czas na nowe trofea i wyzwania, jaki to będzie galaktyczny klub itd. Cała ta wizja Pereza jest o kant (krzesła) potłuc. Nic tam nie funkcjonowało, a ja mecz chyba obejrzałem z przekory, gdyż mottem przewodnim było „Oglądajmy RM w LM, gdyż tak szybko się z nią żegnają” :-DManowi gratuluję, najbardziej jestem zaintrygowany postawą obrony – w braku Rio i Vidicia upatruję ogrom dotychczasowych kłopotów z tyłu i taki bilans bramkowy. Niech się kurują chłopaki, bo jakby nie było, 3 kwietnia coraz bliżej …..

        Odpowiedz
  10. ~Piotrek

    Rooney jest niesamowity – na poczatku sezonu, 2 lata temu mial tylko 2 gole strzelone glowa w calej karierze w MU (taki kompleks jak to, ze RVN strzelil tylko jednego gola spoza pola karnego na 150 w MU [i to brzydkiego]). Wtedy, jak Rooney mowil, ze pracuje nad ta gra glowa, to myslalem „jasne, a co ma powiedziec?”. A teraz ostatnie chyba z 9 bramek z glowy strzelone. Oczywiscie nie liczac tego gola po asyscie Naniego. To sie nazywa rozwoj. Ciekawe czy Ronaldo przez sekunde nie pozalowal swojej decyzji o odejsciu, jak wysylal esemesa z gratulacjami Naniemu czy innym graczom MU.

    Odpowiedz

Skomentuj ~alasz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *