Czerwony rycerz

Jedno z pewnością łączy wczorajszy mecz Manchesteru United i przedwczorajszy Arsenalu: słabość rywala. O ile jednak tego, że chłopcy Wengera poradzą sobie z Porto, można się było spodziewać, to łatwość, z jaką MU odprawiło Milan mimo wszystko zaskakuje. Zwłaszcza że Czerwone Diabły strzeliły cztery gole grając cały czas na czwartym biegu – ani na moment nie włączając piątki. Przetrzebiona kontuzjami drużyna gości (bez Pato, a zwłaszcza Nesty, który wniósłby trochę spokoju w grę defensywną) grała zbyt wolno w każdej właściwie formacji: dostojnie ruszali się obrońcy, dostojnie pomocnicy, a tego, że na boisku są jacyś napastnicy z Mediolanu niemalże nie dało się zauważyć. Co stało się w ostatnich latach z Huntelaarem? Albo: czy Cristiano Abbiatti potrafi w ogóle potrafi celnie kopnąć piłkę? I dlaczego właściwie Milan nie podjął walki? Przecież nawet przegrywając 2:0, tak samo jak przy 1:0 potrzebował trzech goli na doprowadzenie do dogrywki…

Komplementując nie tak błyskotliwy jak Arsenalu, za to bardziej  k o m p l e t n y  futbol Manchesteru United, nie można nie wspomnieć o kilku świetnych decyzjach personalnych Fergusona: Park Ji Sung, oddelegowany do walki z Pirlo, nie tylko zneutralizował środek pola Milanu, ale w kluczowym momencie znalazł się pod bramką Abiattiego. Podobnie zresztą jak Gary Neville: o ile na San Siro Ronaldinho potężnie skomplikował życie młodego Rafaela, na doświadczonym Angliku nie zrobił wrażenia; kapitan MU nie tylko odbierał mu ochotę do gry, ale samemu z łatwością zapuszczał się na połowę rywala, z wiadomym skutkiem w postaci pierwszego gola Rooneya (zadanie miał ułatwione, bo przecież Brazylijczyk nie kwapił się do wracania na własną połową). Niemiłosierne rozciąganie szyków obronnych Milanu zapewnili Nani i – znów bardzo dobry – Valencia, energię w środku pola dał Fletcher, stabilność defensywy – grający wreszcie jako para Ferdinand i Vidić. O Rooneyu, samotnie i niepodzielnie królującym w ataku mistrzów Anglii, nie chciałbym się nadmiernie powtarzać. Ma chłop głowę na karku, chciałoby się powiedzieć nie tylko o jego kolejnym w ostatnich meczach golu głową, ale o nieustannym szlifowaniu utrzymującej się już wiele miesięcy życiowej formy… Byle dotrwał zdrowy do mundialu.

W związku z tym, że mecz można było uznać za rozstrzygnięty niedługo po przerwie, sprawozdający go na bieżąco dziennikarze właściwie mieli dwa tematy: czy i kiedy wejdzie Beckham, oraz jak przebiega kibicowska kampania walki z właścicielami klubu, rodziną Glazerów, która zadłużyła MU na kwotę ponad 700 milionów funtów. Niespodziewanie te dwa tematy zostały połączone po zakończeniu spotkania, kiedy schodząca z boiska dawna ikona drużyny również założyła żółto-zielony szalik – symbol kampanii (w tej chwili takie szaliki – w barwach Newton Heath, czyli zespołu, który na początku XX wieku przekształcił się w Manchester United – noszą już dziesiątki tysięcy kibiców na Old Trafford). Bardzo dobry piłkarz, piarowski geniusz – skomentował publicysta „Timesa”, bo jeden spontaniczny gest zapewnił antyglazerowskiej akcji większą rozpoznawalność niż miliony wydane na reklamę. „Zobaczcie zresztą naszą jedynkę” – napisał Matt Dickinson. Dodajmy: i jedynki wielu innych angielskich gazet.

Przyciskany przez dziennikarzy Beckham uchylił się wprawdzie od bezpośredniego poparcia kampanii, ale sama fotka w szaliku plus słowa, że zawsze czuł się jednym ze zwykłych kibiców Manchesteru, zabrzmiały wystarczająco wymownie. Jak wiadomo w ostatnich tygodniach coraz głośniej mówi się o Czerwonych Rycerzach – grupie rekinów finansowych związanych sympatią do MU, którzy przygotowują się do negocjacji z Glazerami o odkupieniu klubu; może, jak mu tak dobrze idzie, również Beckham zaangażowałby w to trochę wolnego kapitału? „Fergie, Fergie, sign him on” – wołali wczoraj fani, gdy ich dawny ulubieniec – niemalże ze łzami w oczach – wchodził na boisko. Może wołać należałoby pod adresem Czerwonych Rycerzy?

Aha, i jeszcze jedno: jak przed sześciu laty Beckham, tak przed ponad pół rokiem Cristiano Ronaldo odszedł z Manchesteru United w tęsknocie za… no właśnie, czym: jeszcze większą sławą, jeszcze większymi pieniędzmi, jeszcze większymi sukcesami sportowymi, nieśmiertelnością? W kwestii nieśmiertelności brakuje mi kompetencji, pieniądze pewnie Portugalczyk ma większe, podobnie jak sławę, ale jeśli idzie o sukces sportowy, wygląda na to (hi, hi), że należało zostać na Old Trafford.

Czy Wayne Rooney tęskni za Cristiano Ronaldo, to zupełnie inna kwestia.

31 komentarzy do “Czerwony rycerz

  1. ~Tomas_h

    Michał, świetnie określiłeś wejście Becksa. Nawet ja miałem ciary jak na to patrzyłem, jednak szacunek i uwielbienie dla tego piłkarza od fanów MAN-u jest wielkie. Te oklaski, zresztą również podczas treningu, jak i wejścia z rękawa …. Trzeba się zgodzić, że facet miał niełatwą rolę, ale zrobił co mógł na boisku. A ten szalik na końcu pewnie będzie mu długo pamiętany…W ps powinienm jeszcze tylko dodać, że Man-y rzeczywiście przelecieli cały mecz na raptem 4tym biegu, do tego utrzymując obroty silnika w dolnej strefie. A zauważyc należy, że w tych czasach większość z tych „maszyn” ma już raczej 6cio biegową skrzynię biegów :-)))))))Więc – a gdzie tu dalej ???

    Odpowiedz
    1. ~Bartek S.

      Wejście Becksa było poruszające. Ale i jego gra bardzo przyzwoita – sposób, w jaki on wrzuca piłki, jest po prostu niepowtarzalny. Mnie jedynie ciekawi, czy aplauz dla Davida byłby równie głośny, gdyby Manchester przegrywał wczorajszy mecz 🙂 To by była próba dla kibiców. Czytając różne opinie, widzę, że nie tylko mnie ucieszyło odpadnięcie Realu. 🙂 Jest coś śmiesznego w tym, że klub o tak nadętym ego (jeśli klub może mieć ego) co roku odpada z LM, a skromny, eksportowy Lyon czterokrotnie w tym czasie przechodzi do ćwierćfinałów. Musi to być jakaś klątwa, bo przecież piłkarsko ekipa z Madrytu jest naprawdę znakomita. Śmieszy mnie tylko fakt, że nasi rodzimi komentatorzy zdziwieni są słabą formą Kaki. Można być zdziwionym, skoro trzy lata temu uznało się gościa za jednego z najlepszych i przez następne lata nie weryfikowało tego sądu, twierdząc uparcie, że Kaka jest w genialnej formie. Nie jest i nie był od dłuższego czasu. Fajnie że eksperci ustalający gazetowe rankingi mogli go wreszcie obejrzeć. 🙂

      Odpowiedz
      1. ~sadeq7

        Kiedyś Ronaldo w barwach Realu strzelił trzy bramki na Old Trafford i gdy schodził z boiska to dostał od Anglików owacje na stojąco mimo że MU odpadł z ligi mistrzów

        Odpowiedz
      2. ~ThomasJefferson

        O właśnie, Kaka wg mnie to typowy przykład kogoś, kto jest wychwalany w mediach za dawną formę. Szczerze mówiąc często śmieję się z polskich 'ekspertów’, których zaskakuje słabość dawnych gwiazd 😉

        Odpowiedz
  2. ~michalj

    Łzy Beckhama, łzy Ronaldo…wczoraj wróciło cudowne uczucie, że w sporcie liczy się coś więcej niż tylko pieniądze. Coż to były za momenty – wejście Beckhama, jego strzał z woleja, cudowne podania, tak jakby magia Old Trafford dodawała mu skrzydeł i sprawiała, że z automatu stawał się tutaj dwa razy lepszym piłkarzem. A łzy wzruszenia na koniec meczu były tak prawdziwe, że na chwilę zapomniałem o całej sztuczności dzisiejszego futbolu.Natomiast Ronaldo też płakał na koniec meczu… ale miałbym później wyrzuty sumienia, gdybym zaczał teraz się nad nim pastwić.

    Odpowiedz
  3. ~ThomasJefferson

    Owszem, przeciwnicy byli MU i AFC byli słabi. Ale nie przesadzajmy – gdyby nie rewelacyjny poziom gry angielskich drużyn, to problemów Milanu oraz Porto w ogóle byśmy nie dostrzegli. Moim zdaniem każdy kolejny mecz w LM pokazuje, jaką przewagę zyskała Premiership nad pozostałymi ligami. Oglądając mecz Real-Lyon doszedłem do wniosku, że ci pierwsi bronią się gorzej niż Wolves (defensywnie są mniej więcej tak słabi jak Burnley na wyjazdach), a ci drudzy to drużyna, która w Anglii zajmowałaby na koniec sezonu miejsca 10-12. Mam wrażenie, że albo Premiership dostanie 5 miejsce w LM, albo poziom będzie spadał z roku na rok.

    Odpowiedz
    1. ~etk87

      „defensywnie są mniej więcej tak słabi jak Burnley na wyjazdach”haha 😀 kapitalne porownanie, dawno sie tak nie usmialem. bardzo celny strzal myslowy :-)pozdrawiam

      Odpowiedz
      1. ~Jacek

        Albo jak reprezentacja Anglii na imprezach mistrzowskich…,szczególnie prowadzona przez angielskich selekcjonerów 😉 😉

        Odpowiedz
  4. ~stary trafford

    Gdzieś przeczytałem, że MUTV, klubowa stacja, przerwała transmisję, jak Becks włożył szalik na szyję. Ktoś coś wie?

    Odpowiedz
  5. ~ja12132

    przecież Rooney to zwykły fizol, z główki po idealnym dośrodkowaniu to każdy potrafi strzelić, albo ten drugi gol do pustej bramki po błędzie bramkarza…. pfff drugi Drogba też nic nie potrafi tylko fuksami bramki strzela.

    Odpowiedz
    1. ~WSP

      Uwierz, że bez umiejętności, nawet nie ma co liczyć na fuksa. Rooney i Drogba to maszyny do strzelania goli, są zawsze dokładnie tam gdzie powinni i nie jest przypadkiem, że królują na liście strzelców.

      Odpowiedz
    2. ~Bartek S.

      Ooo, bodaj pierwszy raz na tym forum widzę typową internetową prowokację 🙂 Pewnie, że Rooney to fizol, a Drogba to wręcz czarny fizol, Kuyt to brzydki fizol, a Park – fizol skośnooki. Dobrze, że napisałeś nam, że każdy jest w stanie strzelić z idealnej wrzutki. Pewnie też każdy jest w stanie jak Drogba przyjmować piłkę z obrońcami na plecach no i grać w odbiorze jak Park, Kuyt i Fletcher. Dobrze jednak, że ów każdy tak często tego nie pokazuje – możemy sobie czasem docenić wymienionych wyżej panów.

      Odpowiedz
      1. ~ThomasJefferson

        Świetna odpowiedź na wyjątkowo głupią prowokację. Bardzo mi się spodobało określenie „fizol skośnooki” 😀

        Odpowiedz
  6. ~pablo

    po tym co zobaczyłem w tym meczu jestem przerażony, stanem piłki nożnej. ten sport idzie w złą stronę.

    Odpowiedz
    1. ~Jak

      Też nie przesadzajmy-Milan z takim składem w obronie i bez Pato w ataku(bo dwa długie identyczne drewna to…wiadomo) przy swoim całym wypaleniu,braku formy,szybkości itp nic innego nie zagrał czego nie widzieliśmy już wczesniej w derbach z Interem który równie łatwo go zjadł nie męcząc się nawet.Na szczęście już za niedługo MŚ i będzie pięknie,róznorodnie,wyrównanie,zaskakująco oraz emocjonująco poprzez rywalizację piłki narodowej(bo jeszcze ciagle można to nazywać piłką prezentowaną przez poszczególne narody,ale za czas jakiś może to stracić sens zupełny już:(

      Odpowiedz
      1. ~piotrekk

        Zgadzam się z tobą . Jeśli już Leonardo wystawił dwóch podobnych napastników to tym bardziej powinien na boisku od pierwszej minuty pojawić się Beckham, żeby miał ktoś te piłki w pole karne dogrywać . Gra obronna tragedia jakby to nie była włoska drużyna.

        Odpowiedz
  7. ~michalj

    Przepraszam za zmianę tematu, ale trochę dziegciu do beczki Pompey-owego miodu dodał tekst z Independent: “On the day Portsmouth announce they are making 85 staff redundant, it emerges only two players offered to help out. The reputation of football’s playing fraternity was not enhanced yesterday when it emerged that 85 people had been shown the door by financially stricken Portsmouth while only two players had offered to take pay cuts to save the fate of the less well-off.”Rzuca to trochę smutne światło na kwestię 'walczymy do końca, bez względu na wszystko, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, itp.’ A szkoda, bo gdyby tytuł brzmiał „Pompey players willing to cut their payments to save club-cleaners” od jutra mieliby nowego fana – mnie. Co ciekawe, jednym z dwóch piłkarzy, który zaproponował obcięcie swojej pensji był David James – chyba najbardziej klasowy piłkarz, który został w P’mouth.

    Odpowiedz
  8. ~Student87

    Może i nie osiągnął po Manchesterze niczego znaczącego Beckham, ale w trakcie jego gry w barwach czerwonych diabłów można stwierdzić że był piłkarzem kompletnym. Widocznie nie spasiła mu liga hiszpańska.

    Odpowiedz
  9. ~alasz

    Ja z wczorajszego meczu nie bede wspominał swietnego wyniku, rewanzu na milanie, czy nawet tego ze przeciwnik poddał sie przed meczem i udawał ze gra. Co wspominał bede, to powrót Davida, jego wzruszenie po wejsciu na boisko, które starał sie opanowac, emocjonalne pozeganie z OT, swietna atmosfere, pokazujaca dlaczego to włąsnie jest teatr marzen, dlaczego to ulubiony stadion xaviego czy del piero. Wspaniale było znów cie zobaczyc, mój bohaterze z dziecinstwa, mój ty wzorcu piłkarski z najmłodszych lat. David tez dał kibicom chodz szczypte gry, bo jako jedyny z całego mediolanu chciał cos grac, przez te 20 minut zrobił wiecej niz zdołali wypełzac w 70 bez niego. Po meczu złapany przez dziennikarza, „was there a tear in the eye?” odparł „i don’t know, i don’t know…it was nice to be back”, widziałem wzruszenie, ale i mi one towarzyszyło. There’s only one David Beckham…Co do ronaldo, cóz, grał, ciagnoł zespół, ale chyba tylko on dorósł do gry o stawke w tym cyrku na kólkach potocznie zwanym realem. Ciekawe, czy zdał sobie sprawe co stracił. Miał DRUZYNE, miał ludzi ciezko pracujacych, dzieki którym mógł błyszczec, ronaldo zawsze dziekował piłkarzom MU za ich prace, jednkaze czesto welkosc strat doceniamy po fakcie. Uwazaj czego sobie zyczysz, bo jeszcze to dostaniesz…Fanem liverpoolu nigdy nie byłem, jednakze, az przykro patrzec co sie stało. Gerrard po stracie piłki nie walczy, jakby przechodizł obok spotkan, zespół nie wie jak ma grac, jakby nie mieli zadnego planu gry. Benitez powinien odejsc, mysle ze on stracił juz szatnie, mysle ze juz nie jest w stanie wyciagnac z graczy poolu tego co maja najlepsze.

    Odpowiedz
  10. ~Golden_Guy

    Dopiero teraz mogłem obejrzeć drugą połowę pojedynku z Milanem. Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że był to jeden z najmądrzej rozegranych meczów w tym sezonie i najbardziej magiczna noc w Lidze Mistrzów od półfinału z Barcą.Należy po części przyznać rację tym, którzy umniejszają wyczyn Diabłów, zarzucając beznadziejną grę Milanowi. Po pierwsze, uderzający był kompletny brak pressingu ze strony Włochów, szczególnie skandalicznie pasywna gra trójki napastników. Ponadto trochę obraz gry zdeformowały niewykorzystane szanse, przed jakimi stawał główni Huntelaar. Miał ich w pierwszej połowie sporo, ale w żadnej z nich nie potwierdził swojego dawnego statusu z ligi holenderskiej. Prawdą jest też, że przez długie okresy meczu Manchester oszczędzał siły i poza akcjami bramkowymi nie stworzył wielu więcej okazji, a przez większość czasu przy piłce utrzymywał się Milan. Tym bardziej fenomenalny wydaje się wynik 4:0.Wiadomo, że piłka nożna to gra, w której liczą się przede wszystkim bramki, a tu chirurgicznie precyzyjni byli gracze Fergusona. Wayne Rooney doprawdy przeszedł jedną z najbardziej niezwykłych metamorfoz. Od podbijającego świat w pojedynkę nastolatka, przez niezmordowanego konia pociągowego, do snajpera, przed którym drży każda defensywa w Europie. Pamiętam jeszcze mecz z Besiktasem w tym sezonie, gdy Diabły wyszły ustawieniem 4-5-1. Mówiło się, że Rooney nie jest typem gracza, który mógłby grać samotnie na szpicy. Nie mija pół roku, a Anglik udowadnia w jak wielkim błędzie byli wszyscy sceptycy. Nie pomylił się tylko Ferguson, który przed rokiem ściągnął do United Berbatova i zaklepał Valencię, przewidując odejście Ronaldo i wierząc, naiwnie wierząc, że Rooney jest w stanie wejść na nowy poziom. Jak się okazało – słusznie. Wulkan energii, którym zawsze był Wazza, teraz wybucha w najbardziej odpowiednich momentach, a chmura piroklastyczna zmiata wszystko na swojej drodze.Dużo ciepłych słów po wczorajszym pojedynku padło też pod adresem Park Ji-Sunga. Pomijając ciągłe potknięcia i poślizgi (złe wkręty? – oby nie skończyło się tak jak z Diego Forlanem ;)) czy okazyjne drewniane przyjęcia, nie można o Koreańczyku powiedzieć złego słowa. Na nowej-starej pozycji sprawdził się znakomicie, łącząc pomoc z atakiem. Ponownie, sposób w jaki Fergie przez ostatnie tygodnie przygotowywał zespół, osłabiony zawieszeniem Carricka, zasługuje na uznanie.Decydujący okazał się też powrót Vidica i Ferdinanda. Doświadczona para stoperów zupełnie wyłączyła z gry Borriello, wypychała Huntelaara w cokolwiek niewygodne pozycje, a Inzaghiego trzykrotnie zostawiła w blokach. Nawet wrzutki Beckhama w większości były bezpiecznie wybijane. A skoro już o doświadczeniu mowa – Gary Neville, uznawany jednogłośnie za najsłabszego obecnie ze Złotej Generacji ’92, udowodnił dziś, dlaczego (między innymi) zasługuje na opaskę kapitana. Ronaldinho nie przedarł się jego flanką ani razu, a dzięki asekuracji Fletchera, stary wilk siał zamęt pod bramką Rossonerrich.Nie da się przejść obojętnie obok wejścia na boisko Becksa. Przyznaję bez bicia, że i mi udzieliło się wzruszenie, jakie dało się dostrzec na twarzy Anglika. Oczywiście, przyjęcie „syna marnotrawnego” było takie a nie inne ze względu na wynik, ale widać było, że kibice nie pozostają wobec niego obojętni. Owacji na stojąco można się było spodziewać, przekorne buczenie przy pierwszym kontakcie z piłką, to już pokaz tego w jak dobre humory wprawiły Diabły kibiców (i nie tylko Diabły – komiczny był też Abbiatti). Do tego usłyszeć ponownie „There’s only one David Beckham” – bezcenne.Zresztą atmosfera w Teatrze Marzeń to powód, dla którego ten mecz sobie nagram na płytkę. Złoto-zielone szaliki fruwały wszędzie, z trybun raz po raz płynęły wiadomej treści przyśpiewki. To się nazywa dwunasty zawodnik.

    Odpowiedz
    1. ~Gość

      Z tym,że większość dopingu w środę to były anty-glazerowskie przyśpiewki(JEDNOŚĆ! przeciw okupantowi 🙂

      Odpowiedz
  11. ~alasz

    Na dziś dzień w Anglii jest dwóch zawodników w formie życia, o jednym pisze sie cały czas, a sam twierdzi ze łyse płaty na głowie pomagaja mu w strzelaniu głowa. Drugi to zawodnik który pół roku temu wydawał sie skończony, nie odszedł bo…nikt go nie chciał. Roman pavlyuchenko strzela jak na zawołanie. Brawo. Jesli mozna, to odnosze wrazenie ze Tottenham zamienił sie z Liverpoolem na napastników, rosjanin za hiszpana. Wszystko sie zgadza tylko te nazwiska na koszulkach wciaz te same…

    Odpowiedz
  12. ~Tomas_h

    Po wczorajszym meczu Chelsea po raz kolejny dochodzę do przekonania, że to na dzisiaj najlepsza drużyna EPL. Nie wiem czy będzie możliwe wyrwanie im tytułu z rąk, ale jak sami go stracą w jakiś frajerski sposób będę zaskoczony. Tak jak rok temu rozpływałem się w zachwytach nad Anelką, to teraz z kolei jestem coraz bardziej pod wrażeniem Maloudy. Facet robi na boisku co chce, a przyjście Ancelottiego jeszcze dodało mu skrzydeł. Super jest koleś, kolejny naprawdę dobry mecz. Swoją drogą, jest w tym coś zastanawiającego, że ten partacz Domenech mając takich zawodników w takiej lidze, nie potrafi stworzyć z nich dobrego rzetelnego zespołu – jednak gwiazdozbiory i wróżki nie są łaskawe….No i (przed dzisiejszą wojną MANu), Michał, czyżby Liga Mistrzów czekała? Przy tej formie Pawliuczenki, przy wariactwie Palaciosa, jak uda się utrzymać team spirit i team jako taki w całości, bez szalonych roszad …. Zmiana w wielkiej 4???

    Odpowiedz
  13. ~etk87

    kurcze, to jest nieprawdopodobne. drugi raz w ciagu tygodnia spozniam sie 2min na 2nd half meczu united i drugi raz, okazuje sie, ze przegapilem bramke… wrrr…

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      Eric, mam nadzieję, że pozostałe widziałeś :-)))))To było fajne spotkanie. Szybkie, olbrzymia przewaga i bezdyskusyjne zwycięstwo. Bawił mnie tylko Nani – nie macie wrażenia że to po prostu jeździec bez głowy? Dwa konie, jak na razie, ostro rwą do przodu – it’s gonna be fascinating finish of this season ……..

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Najdziwniejsze jest to, że choć jest bezgłowym jeźdźcem zaliczył cudną asystę (obrońcy zachowali się, jakby byli z FC Porto). Dziwny typek z tego Naniego. Kolejny raz klasę pokazał Berbatov. Dziś to on z Rooneyem wypracowali trzy bramki – przy tej pierwszej to jego pressing sprawił, że MU odzyskało piłkę, potem Berba zaliczył rewelacyjną asystę (obrońcy jakby z FC Porto 🙂 ) no i ten ostatni gol. Z każdym meczem jestem coraz bardziej przekonany, że Fletcher oraz Park w pomocy i trio Valencia, Rooney, Berba to klucz do takiego Manchesteru, o jaki chodzi. Jeśli wypada choćby jeden z tych zawodników, bywa różnie. 🙂

        Odpowiedz
      2. ~alasz

        Dla mnie nani gra na zasadzie HIT or MISS jak mu wyjdzie jest super, jak nie to jest słabo. Zgadzam sie w pełni z twoim zdaniem, jednakże musisz przyznać ze postęp w tym sezonie zanotował wielki. W zeszłym było tragicznie w tym jest nieźle. Ronaldo tez 2 sezony mnie denerwował dopiero później zaczął grac.Jestem pod wrażeniem, po raz kolejny zresztą, gry Berbatova. Niesamowicie inteligentny zawodnik, niespieszny, myślący. Wielka przyjemność czerpie z oglądania jego gry. 10 bramek i 8 asyst w lidze, niezle jak na taka krytykę a pamiętajmy ze miał problemy z kolanem. Odejmijcie tevezowi karne i macie wynik gorszy od berby a tam cała drużyna gra na argentynczyka. Ten natomiast jest chwalony. Ludzie cenią wyżej bezsensowna bieganinę niż myślenie, smutne.

        Odpowiedz
  14. ~etk87

    widzialem, widzialem… na czele z kapitalna asysta berby i pozniej cudownym crossem rooneya.swoja droga, od jakiegos czasu golym okiem widac, ze ich wspolpraca bardzo dobrze sie uklada.nani pozostaje dla mnie wielka zagadka. zastanawiam sie czy to co obecnie prezentuje jest efektem zmiennej formy, czy moze bieganie na lewym skrzydle mu tak bardzo nie lezy.te pare meczow, w ktorych gral na prawej stronie konczyl zazwyczaj z bardzo pozytywnymi ocenami, i dlatego jestem naprawde cholernie ciekawy, czy grajac na prawej flance, zaliczylby lepszy wystep dzisiejszego popoludnia niz ten, ktory ogladalismy.poza tym i dzisiaj i w srode, gnebilo mnie pytanie, czemu fergie nie chcial wpuscic obertana za naniego.co prawda, po parku widac wyraznie, ze jego forma idzie w gore, jednak mimo wszystko chcialbym znowu ujrzec francuza na lewym skrzydle, bo mam wrazenie, ze moglby lepiej sie nam zaprezentowac na tej pozycji niz nani.

    Odpowiedz

Skomentuj ~m85 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *