Bez serca i płuc

Cztery mecze, cztery odrębne narracje, cztery różne stopnie emocji – za każdym razem jednak dość wysokich, cztery częściowe odpowiedzi, będące kolejnymi przybliżeniami odpowiedzi ostatecznej. Nie po kolei, chaotycznie, zmagając się z jakimś paskudnym wirusem (za wszystkie językowe niedoróbki w tym tekście winę ponosi towarzysz paracetamol), przyjrzałem się meczom MU-Chelsea, Tottenham-Sunderland, Arsenal-Wolves i Burnley-MC.

Zdania pierwsze i najważniejsze wypada poświęcić oczywiście spotkaniu na szczycie. Czy Chelsea wywiozła z Old Trafford tytuł mistrzowski? Uważam to za prawdopodobne, choć nie przesądzone, bo przed obiema drużynami mecze m.in. z Tottenhamem (MU będzie miał łatwiej – zagra u siebie, Chelsea w derbach Londynu może stracić co najmniej dwa punkty, a musi jeszcze grać na Anfield Road). Z drugiej strony może byłoby to nawet sprawiedliwe: bilans bezpośrednich spotkań lidera z innymi pretendentami to cztery zwycięstwa. Wczoraj zespół Ancelottiego wydał się mniej zmęczony – nie tylko dlatego, że wystąpili piłkarze tacy jak Deco, Joe Cole, Ferreira czy Żirkow, przez większość sezonu raczej poza składem, ale również dlatego, że ich przeciwnicy byli równie zaawansowani wiekowo (oba zespoły: średnia 31 lat), a przecież musieli grać w środku tygodnia.

Manchester United, pozbawiony swojego serca i płuc, czyli Wayne’a Rooneya, wydawał się nie mieć koncepcji na rozciągnięcie defensywy gości. Spór o gola ze spalonego uważam za bezprzedmiotowy: owszem, w momencie podania Drogba znajdował się o blisko metr za obrońcami, po pierwsze jednak – nawet i po tym zdarzeniu MU miał okazję do wyrównania (Berbatow w końcówce), po drugie – były też kluczowe decyzje sędziów po myśli gospodarzy (Neville wywracający Anelkę w polu karnym), po trzecie zaś i najważniejsze, spór ten przykrywa kwestię nieprzykrywalną: Chelsea była zdecydowanie lepszym zespołem, grającym w sposób niewiarygodnie zdyscyplinowany i mającym kilku piłkarzy (jeszcze raz Malouda, na chwilę przed kluczowym podaniem do Cole’a odbierający piłkę Berbatowowi przed własnym polem karnym, ale też Cole czy rozbijający wiele ataków MU Mikel) w świetnej dyspozycji – słowem: zwyciężyła zasłużenie.

Ancelotti zaimponował mi decyzją o posadzeniu Drogby na ławce; wiem, że Anelkę można po tym meczu krytykować za postawę pod bramką van der Sara, jednak jego częstsze schodzenie do drugiej linii i pokazywanie się kolegom do podań, dawało Chelsea w tej strefie boiska wyraźną przewagę – zwłaszcza w pierwszej połowie, zgodnie z przewidywaniami przypominającej trenerską partię szachów.

O Berbatowa toczyliśmy tu spory niejednokrotnie; chętnie przyznaję, że nie dostawał zbyt wielu piłek od pomocników, ale też mam wrażenie, że sam ich nie szukał – nie schodził do drugiej linii czy do skrzydła, wyciągając za sobą obrońcę i robiąc w ten sposób miejsce któremuś z pomocników. Zapewne nienajlepiej czuł się w tym ustawieniu (kiedy wszedł Macheda i MU przeszło na 4-4-2, zaczęło to wyglądać lepiej), ale to nie cała odpowiedź. Ktoś oceniający jego występ napisał, że wydawało się, jakby Bułgar bardziej koncentrował się na zdobyciu niewiarygodnie efektownej czwartej bramki niż na wywalczeniu pierwszej. „Chelsea to nie Hollywood, tu się ciężko pracuje” – mówił po meczu Malouda. To samo można powiedzieć o Manchesterze w kontekście Berbatowa. Czy Rooney dałby się wywrócić tyle razy co Bułgar?

Mecz Sunderlandu z Tottenhamem był niebywały z mnóstwa powodów. Po pierwsze, gol już w pierwszej minucie, po drugie trzy karne Darrena Benta, z których dwa obronił Heurelho Gomes, po trzecie udany odwet dawnych piłkarzy Tottenhamu (nie tylko Bent, po którego zmarnowanej „setce” w meczu z Portsmouth Harry Redknapp powiedział kiedyś, że strzeliłaby to nawet jego żona, ale także Malbranque), po czwarte – kiedy goście po golu Croucha walczyli o wyrównanie, przepiękną bramkę z woleja zdobył Zenden. Tego właśnie punktu na koniec sezonu gościom najprawdopodobniej zabraknie; szkoda, bo w przypadku porażki z Sunderlandem mam wrażenie, że było po prostu o jedną kontuzję za dużo. Wcześniejszej serii pięciu zwycięstw Tottenhamu towarzyszyły urazy Lennona, Defoe’a, Kinga, Woodgate’a, Jenasa, Bentleya i Huddlestone’a. Wszyscy okazywali się zastępowalni – organizacja gry w defensywie posypała się dopiero, gdy wypadł Michael Dawson (a przy okazji również Czorluka). Kaboul i Bassong swój fach wprawdzie znają, ale każdy z nich woli być „tym drugim”, orientującym się na bardziej doświadczonego kolegę; obaj też nigdy wcześniej ze sobą nie grali. Z obozu Tottenhamu dochodzą wieści o wracającym do zdrowia Lennonie, ale (wypowiem zdanie z punktu widzenia kibiców tego zespołu heretyckie) kluczem do walki o pierwszą czwórkę wydaje mi się dyspozycyjność Kinga i Dawsona, a może też Huddlestone’a – bardziej niż błyskotliwego skrzydłowego. Skądinąd plaga kontuzji, jaka w ostatnim czasie dotyka niemal wszystkie zespoły, każe jeszcze raz wrócić do kwestii przerwy zimowej: wiele urazów wynika ze zmęczenia materiału, eksploatowanego ponad miarę od sierpnia i w kwietniu będącego już na skraju wytrzymałości.

Wilkom powiał wiatr w oczy: jeszcze jeden świetny mecz wyjazdowy tej drużyny, z rewelacyjnym Hahnemannem w bramce, mógł zakończyć się zdobyczą punktową, w dodatku sędzia po faulu Karla Henry’ego na Rosickym powinien był poprzestać na żółtej kartce. Niemniej Arsenal po raz kolejny w tym sezonie złamał opór rywala w doliczonym czasie gry i wciąż pozostaje w walce o tytuł (on również będzie musiał pojechać na White Hart Lane…). Zachwytów jego grą nie było (bywał niezdecydowany pod bramką lub nieskuteczny – jak to Arsenal); wolą walki i determinacją – owszem.

Zachwyty musiały się natomiast pojawić podczas meczu Manchesteru City na Turf Moor: prowadzić 0:3 w siódmej minucie to rzadkie osiągnięcie, nawet jeśli Burnley po odejściu Owena Coyle’a nieuchronnie zmierza do Championship. Z czterech interesujących mnie meczów ten wydaje się jakoś najprostszy: ot, jednostronny popis ofensywnej gry, absolutna dominacja i komfort zakłócany jedynie przez ulewny deszcz. Manchester City zrobił swoje, także w sensie zbliżenia się do Tottenhamu w kwestii bilansu bramkowego. Patrząc na mecze, które pozostały im do końca, równie łatwych nie będzie (MU, AV i, a jakże, Tottenham u siebie, Arsenal na wyjeździe). Z drugiej strony mając w takiej formie Adebayora i Teveza, nadmiernie martwić się nie muszą. Kluczowy mecz na City of Manchester Stadium odbędzie się 5 maja.

37 komentarzy do “Bez serca i płuc

  1. ~etk87

    mysle, ze henry mimo wszystko zasluzenie wylecial z boiska – wslizg od tylu, w dodatku na duzej predkosci, bez szans na odebranie pilki… w pierwszej chwili myslalem, ze zlamal rosickiemu noge.co do rooneya, to zewszad atakuja mnie informacje, ze moze byc gotowy na mecz z bayernem.mam nadzieje, ze alex nie zrobi czegos glupiego, i nie bedzie niepotrzebnie ryzykowal zdrowia tego gracza.lepiej odpasc z LM i miec zdrowego rooneya, niz awansowac do polfinalu i nie miec go do konca sezonu.

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Faul na żółtą kartkę. Pierwszy w meczu. Sędzia się zasugerował łamanymi nogami Eduardo i Ramseya. Teraz tak będzie, że będą Kanonierów chronić.

      Odpowiedz
      1. ~czebex

        Nie ma co narzekać, następnym razem Henry (pewnie razem z innymi zawodnikami Wilków) dwa razy się zastanowi zanim zagra tak agresywnie i oszczędzi komuś nogę. Zresztą wydaje mi się, że sędzia „nadrobił” błąd z pierwszej połowy, kiedy nie dał kapitanowi Wilków żółtej kartki za rozdeptanie nogi Walcotta.

        Odpowiedz
  2. ~wovv23

    Wszystkich piłkarzy powinni chronić, nie tylko Arsenalu. jak dla mnie czerwo pochopne, wślizg od tyłu był co prawda i piłki nie trafił, ale nie było to kopnięcie rywala, tylko wślizg właśnie i nogę miał na ziemi – nie unosił jej do góry. Żółta by starczyła imo.

    Odpowiedz
  3. ~Student87

    Chelsea była niby lepsza ale niuanse decydują często o wyniku. Więc przytoczę jeden i bardzo istotny. Pomijam już bramkę ze spalonego Drogby. Przy stanie 1-0 dla Chelsea powinien być odgwizdany rzut karny za faul na Parku. Prawdopodobieństwo bramki raczej 100%. Wynik 1-1, inna gra, inny mecz. Oczywiście były też błędy sędziowskie korzystne dla United ale czasem jedno zdarzenie ma wpływ na całe spotkanie. I to był ten moment.

    Odpowiedz
    1. ~sd

      Jaki karny na Parku? rozumiem byc kibicem mu ale odrobine obiektuwizmu nalezy zachowac. Predzej byl narny po brutalnym wejsciu w Anelke.Jeszcze w srode mu odpadnie z CL i porzynajmniej wredna geba fergusona nie bedzie juz taka szczesliwa.

      Odpowiedz
      1. ~Student87

        Przecież napisałem że była lepsza Chelsea.. W tym momencie to Ty koleś okazujesz się antyfanem United..

        Odpowiedz
  4. ~ekspert

    panowie ja bardzo przepraszam jezeli United wygra pozostałe mecze a moze to osiagnac bedzie napewno mistrzem Chelsea maximum wywiezie remis z Liverpoolu i to wszystko SAF nie moze wystawiac samego Brerbatova w napadzie on tylko we dwojke moze cos osiagnac

    Odpowiedz
  5. ~benzopiren

    Brak Rooneya pokazał słabości United: bardzo przeciętni zawodnicy w środku pola. W meczach trudnych potrzeba kogoś kto powalczy, pobiega (oczywiście z głową). O ile w defensywie MU spisywało sie nieźle (oprócz Nevilla- wychodzi brak klasowego prawego obrońcy – drugi raz w dwóch bardzo ważnych meczach z rzędu), to impotencja w budowaniu ataków pozycyjnych rzucała sie w oczy od pierwszego gwizdka. Tylko dzięki fenomenalnej formie Rooneya zespół funkcjonował prawidłowo, teraz gdy go zabrakło widać również że MU mają JEDNEGO klasowego napastnika – Owena nie wliczam, bo jest kontuzjowany i w ogóle nie wiele grał w tym sezonie. Osamotniony Berba na szpicy to już błąd Fergusona, nie wiem czego sie spodziewał wystawiając tam Bułgara. Ja osobiście stawiał bym na atak Berba – Macheda – choć jego bramka z Chelsea była przypadkowa, widać jedną ważną ceche u Włocha, której brakuje temu drugiemu – gra bez kompleksów. To chyba jedyny wariant na Bayern, o ile nie wykuruje sie Wayne (plotki z Goal.com), ale w to wątpie.

    Odpowiedz
    1. ~stary trafford

      Pytanie: czy w takim razie Ferguson źle dobrał taktykę? Chelsea lepsza, Chelsea zdominowała środek, Berbatow wyizolowany, zgoda. Ale czy jak by było 4-4-2 byłoby lepiej? Kto miałby być tym drugim, skoro Macheda dopiero wrócił po kontuzji i nie miał raczej sił na pełne 90 minut? Ta taktyka się sprawdzała z silnymi rywalami i Berbatow też grał dobre mecze – gdyby strzelił z podania Nevilla pod koniec, nie byłby krytykowany tylko byłby bohaterem.Dużo krytyków na tym forum ma też Carrick – i prosze, nie zagrał. Dobrze czy źle?

      Odpowiedz
      1. ~benzopiren

        I tak źle, i tak niedobrze. Z jednej strony trudno sie dziwić, że Ferguson postawił na Bułgara jako osamotnionego napastnika zamiast gry dwójką napastników (rzeczywiście, zapomniałem że Macheda wrócił po kontuzji i może mu nie starczyć sił na cały mecz, a alternatyw nie było), jednak zgodzisz sie chyba, że gra osamotnionym Bułgarem z Valencią, Giggsem na skrzydłach była od początku skazana na porażke. Osobiście wierzyłem w geniusz menedżera Diabłów (pamiętny mecz w Wolfsburgu z Evrą jako jedynym nominalnym obrońcą w kadrze meczowej ;), ale tutaj w moim odczuciu brakło troche „brawury”. Miałem takie wrażenie, że z jednej strony gracze gospodarzy nie wierzyli, że gra do przodu przyniesie jakiekolwiek korzyści, a z drugiej goście z uderzającym spokojem i cierpliwością wymieniali podania czekając na okazje – jakby zupełnie nie obawiali sie ataku ManUtd. „Ta taktyka się sprawdzała z silnymi rywalami i Berbatow też grał dobre mecze” – nie przypominam sobie meczu z Berbą na szpicy z silnym rywalem szczerze mówiąc, więc sie nie odniose do tego fragmentu. Pamiętam jedynie że grali tak z Boltonem w poprzedniej kolejce, ale ja mam wrażenie, że wynik był lepszy od gry.Co do Carricka – ja niestety należe do krytyków Anglika, o których wspomniałeś. Poza tym, jeśli rozważamy kwestie dynamiki i kreatywności środka pola, to nie sądze żeby wiele sie zmieniło (Fletcher musiał być na boisku, Giggs z Valencią na skrzydłach również więc możemy sie zastanawiać czy zrobił by więcej od Scholesa w tym meczu- moim zdaniem nie, ale zdaje sobie sprawe że możesz mieć odmienne mniemanie na ten temat). Jeśli więc rozważamy czy wyjściowa jedenastka była optymalna – ja twierdze że nie, jednocześnie nie krytykuje jednak decyzji Szkota – podtrzymuje wciąż teze, że środek pola w ManUtd jest co najwyżej średni, jak na poziom rozgrywek w Anglii. Ferguson gra takimi kartami, jakie ma w talii, wzmocnienia będą jednak potrzebne. Nie wiadomo, jak długo Rooney będzie w życiowej formie.

        Odpowiedz
        1. ~stary trafford

          Druga linia: Giggs, Park, Fletcher, na bokach Nani i Valencia, z przodu Berbatow. Chyba zabrakło przede wszystkim Naniego, wtedy byłoby więcej dośrodkowań i gra szłaby szerzej. 4-4-2 nie dało się zrobić, innych napastników nie ma (och, Majkelu Ołenie, czemuś taki kruchy?), Berbatow pozostaje najlepszym wyjściem. Wygląda na to, że SAF ma mniejsze pole manewru niż np. przed rokiem, zwłaszcza w ataku. Gdyby Rooney był kontuzjowany dłużej – żegnajcie marzenia o tytule… Ale w obronie tak samo – Neville ostatnio gra częściej, w pomocy razem pojawiają się inni staruszkowie, Giggs i Scholes.Chelsea poukładana imponująco. Ancelotti wiedział jak to rozegrać.

          Odpowiedz
          1. ~benzopiren

            ” Berbatow pozostaje najlepszym wyjściem.” Tak, ale TYLKO I WYŁĄCZNIE z partnerem. Wydaje mi sie że w meczu o większą stawke nigdy tego nie próbował Ferguson. A Berba z kilku tygodniowego siedzenia na ławce nagle stał sie jedynym napadziorem – no to ja sie nie dziwie że sobie nie poradził (druga sprawa to słabe wsparcie od pomocników). Dlatego jedyny sens widze w podjęciu ryzyka i niekonwencjonalności. A jak widzisz mecz z Bayernem? Może sie okazać, że będzie jeszcze trudniej, bo od początku trzeba będzie atakować.

  6. ~etk87

    moim zdaniem, na tym etapie rozgrywek proby przewidzenia kto zostanie mistrzem, to wciaz wrozenie z fusow.kalendarz jest na tyle zroznicowany, ze kazde zakonczenie jest mozliwe. mozemy tylko powiedziec, ze chelsea jest z pierwszej 3 obecnie w najlepszej formie, ale wszyscy maja na tyle trudne mecze przed soba, ze moze sie skonczyc mistrzostwem kazdej z tych druzyn.zreszta wiemy wszyscy jakie mikroskopijne bywaja roznice na finiszu premiership…

    Odpowiedz
    1. ~benzopiren

      Tylko że Arsenal stracił Fabregasa i Arshavina, z trudem wygrywa mecze strzelając gole w końcówkach, ManUtd gra kiche bez Rooneya, a Chelsea jest podbudowana zwycięstwem na wyjeździe z najgroźniejszym rywalem. Nie będę przytaczał argumentu o lidze mistrzów, bo obstawiam że to 2 ostatnie mecze Angielskich drużyn w tej edycji. To nam daje lepszy obraz szans na zdobycie tytułu. Mimo wszystko, 2 pkt różnicy to prawie nic. Wciąż wszystko możliwe 😉

      Odpowiedz
    2. ~me262schwalbe

      Podczas meczu MU-CFC widziałem na reklamach typu bookmacherów na końcowy sukces w lidze przy stanie 0-0 MU 2,12, CFC 2,58; przy stanie 0-1 MU 2,48, CFC 2,1; przy stanie 0-2 nie widziałem typów, natomiast przy 1-2 MU 3,4 CFC 1,75. Wniosek w tej chwili Chelsea ma większe szanse na mistrza niż MU i AFC razem wzięci. Co się tyczy samego meczu to muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak nieporadnego MU, brak pomysłu piłkarzy i Fergusona, choć muszę przyznać, że zbyt często ich nie oglądam. Jeśli chodzi o czwarte miejsce, to chyba będzie po staremu, Benitez uratuje skórę. Koguty mają trudny kalendarz, City niewiele łatwiejszy, dodatkowo mecz między sobą, a wiadomo gdzie dwóch się bije …

      Odpowiedz
  7. ~alasz

    To jest Manchester United, nas nie skreśla się nigdy. Kryzysy przychodziły i zostawały pokonane, nie inaczej będzie i tym razem. Nie wiem czy przejdziemy Bayern, ale jesli zawodnicy zagrają tak jak w drugiej połowie z Chelsea, będę z nich dumny. Czasem sie wygrywa czasem przegrywa, takie życie, tym co nas juz jednak skreślają, pragnę przypomnieć ze ten klub jest zbudowany na sukcesach osiąganych wbrew wszystkiemu i wszystkim. Karta jeszcze może sie odwrócić, nigdy nic nie wiadomo. Potrzebujemy tylko troszkę szczęścia, żeby nabrać rozpędu. Nie z takich opresji wychodziliśmy obronna ręką.

    Odpowiedz
    1. ~dzemek

      Z drugiej strony wcześniej byliście obecnym LFC kiedy przez 26 lat czekaliście na mistrzostwo,a inne trofea trafiały się incydentalnie…także karta może się ponownie odwrócić także w tą drugą stronę.Śmierć czy emerytura Fergusona,długi itp itd też mogą mieć znaczenie w przyszłości.

      Odpowiedz
    2. ~benzopiren

      Miałem podobne odczucia, co do drugiej połowy. Obecnie nie boje sie starcia z Bayernem. Ale zauważyłem taką prawidłowość: chłopakom Fergusona dużo lepiej układała sie gra, kiedy w drugiej części spotkania przestali myśleć tak bardzo o taktyce i rzucili sie do odrabiania strat. Imponujące były fragmenty gry, gdy Chelsea nie schodziła z własnej połowy. Na początku niestety jedynym sposobem na dojście pod pole karne Londyńczyków było przeżucenie piłki do Valencii. Nawet z tego późiej niewiele wynikało.

      Odpowiedz
    1. ~alasz

      Rooney z Bayernem nie zagra, to jest fakt, nie należy wszystkiego uzależniać od występu jednego piłkarza. Choćby nie wiem jak był dobry. Zespół musi sobie poradzić sam, przypomnę ze z Bayernem przegraliśmy z Rooneyem w składzie, wiec zbawicielem nie będzie. Pozostali teraz muszą wziąć ciężar gry na swoje barki. Jutro ide do pubu z kibicami arsenalu, mimo ze uwazam ze beda wychodzic smutni oni wszyscy wieza ze sie uda. Nie powiem, jutro będę kibicem Arsenalu z całych sił, liczę na co tu dużo mówić farta, bo w obecnej chwili Barcelona zależy tylko i wyłącznie od swojej gry, nikt ich nie pokona jeśli będą grali na max swoich możliwości. To jest piłka, nie takie cuda jednak widziałem.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Słuszna uwaga z tym nieuzależnianiem wszystkiego od jednego piłkarza, choć w tym akurat przypadku od Rooneya naprawdę wiele zależy… Sir Alex mówi, że z pewnością nie zagra w pierwszym składzie, ale – uwaga – powinien usiąść na ławce.

        Odpowiedz
  8. ~Q

    a ja mam pytanie, czy John Terry wygrał już ze swoim sumieniem, czy znów po kilku świetnych występach gdy raz popełni błąd (co się zdarza również najlepszym defensorom) będzie się mówiło o jego matkach, żonach i kochankach ?…

    Odpowiedz
    1. ~Grzesiek

      Cieszy mnie iż Stec bardziej zajmuje się polską piłką,siatkówką oraz piłką kontynentalną(z tego co sam o sobie pisze to jest wielkim miłośnikiem calcio i włoch jako takich) zamiast być 15 z rzędu specjalistą od Premiership.

      Odpowiedz
  9. ~alasz

    Dzis wstydzę sie piłki noznej, jest mi wstyd ze reklama piłki noznej jest barcelona. Mam uczucie ze ktos zabił moja ukochana gre. Wenger powiedział ze ten kto kocha futbol kocha barcelone, ja maówie ten kto kocha sportowa rywalizacje nienawidzi barcelony. Nie mam zadnych watpliwosci co do umiejętności technicznych graczy z kataloni. Nie rozumiem jednak nowych zasad piłkarskich.Piszcie co chcecie, ale jesli zawodnik SKACZE przed kontaktem z rywalem to symuluje i basta czyli zółta kartka. Chamstwem, z braku lepszych epitetów nazwe łapanie sie za twarz gdy zostało sie muśniętym w… bark. Chciałbym móc wierzyć ze sędzia był uczciwy, ale nie umiem. Dlaczego Arsenal nie możne zacząć akcji bez gwizdka (w pierwszej sędzia nakazał wrócić grę i rozpocząć na gwizdek) a barcelona juz możne? Dlaczego Alves nie dostał żółtej kartki gdy ewidentnie po raz setny w spotkaniu udawał gdy zawodnik go wyprzedził, pięknie wyciągając raczki na trawce. Dlaczego gdy było 1-1 sędzia pokazał spalonego gdy o tkaim byc mowy nie mogło? pytania mogę mnozyc, boli mnie ze sa dwa rodzaje zasad, dla hispzanów i reszty.

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      rozumiem alasz czemu nie cierpisz barcy, sam za nimi jakos specjalnie nie przepadam, i pomimo, ze troche symulanctwa bylo, to trzeba wprost sobie powiedziec, ze byli druzyna o klase lepsza.arsenal mialby spore szanse pokonac dzisiaj barcelone gdyby gral z van persiem, fabregasem, arshavinem i gallasem.czyli gdyby po prostu mogl wytoczyc na barce swoje wszystkie najciezsze dziala.pilkarze, ktorzy dzisiaj wybiegli na boisko byli o klase gorsi od barcy. ba to jest ogolny problem kanonierow. gdyby jeszcze nasri i vermaelen wypadli bylaby to po prostu przecietna angielska druzyna.postawie odwazna teze, ze city z meczu z burnley mogloby dzisiaj z barca wygrac, podobnie spursi gdyby mogli zagrac w optymalnym skladzie.z drugiej strony tak patrzylem na ta barcelone i zastanawialem sie, kto w europie jest na dzisiejszy dzien w stanie powstrzymac ich gdy graja w pelnym skladzie?hmm… chelsea? inter? united potrzebowaliby naprawde swojego dnia i rooneya w topowej formie…poza nimi naprawde nikt inny mi do glowy mi nie przychodzi… zauwazcie, ze czolowe druzyny europy poza interem i chelsea, i oczywiscie barca i realem poniosly same straty personalne w okienku.inter moze okazac sie ostatnia przeszkoda w drodze barcy po puchar. teoretycznie jedyna druzyna, ktora moglaby w jakis sposob im jeszcze zagrozic byloby dopiero united w finale. ktore ma spore szanse zeby jutro odpasc z bayernem.

      Odpowiedz
      1. ~Junak

        Wczoraj to Barcelona była akurat prawie tak samo osłabiona jak i Arsenal bo zagrała bez Ibrahimovicia,Iniesty(pomijam jego rozgrzewkowe wejście po kontuzji na 5 ostatnich minut(w pierwszym meczu nie grał wcale),Pique,Puyola.Abidal po dwumiesięcznej przerwie zagrał wreszcie i…odnowił uraz(nie zagra z Realem)Yaya Toure znowu na ławce w ważnym meczu (w Londynie mimo iż zdrowy nie zagrał ani minuty) co mnie dziwi jednak bo wydaje się solidniejszy od Busquetsa.

        Odpowiedz
    2. ~Tomas_h

      oj alasz, masz obsesję, jak nic ….nie ma co dyskutować nad tym, że sędzia parokrotnie się nie popisał. ale w każdym meczu takie sytuacje się zdarzają i jest to w jakiś sposób część tej gry. popełnia błąd piłkarz, bramkarz, popełnia i sędzia – w ten sposób wpadają gole i rodzą się emocje. niemniej jednak mam wrażenie, że tego typu sytuacje są krytyczne w wygranych 1/0 lub 2/1, rzadko kiedy indziej. wczoraj natomiast nie podlegało żadnej dyskusji, kto w dwumeczu był lepszy. ekipa z barcelony pokazała rzetelny kawał futbolu, nieprawdopodobnie szybki i momentami tak groźny, że po prostu nie do powstrzymania. tak jak pisze Erik – bardziej dywagacje bym proponował puścić w kierunku, co wymysli Mourinho, aby być w finale. bo pomimo bardzo wysokiego pressingu i skrócenia pola przez Arsenal chłopaki ani nie utrzymali prowadzenia przez 5 minut, ani nie zagęścili pola aby to pykanie katalończyków zniwelować. a co do Mourinho idą na zakład, że cos wymyśli – to jest po prostu pewne w 100 %. ale czy to zda egzamin – to juz inna sprawa …

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Nie ma co gadać o symulowaniu graczy Barcy. Taka pchełka jak Messi naprawdę daje radę – mimo że przeciwnicy nim poniewierają, nie pada bez przyczyny i na pokaz. A wczoraj sędzia sprawił, że mecz był brutalniejszy niż powinien. Ciekaw jestem, czy zawodnicy Jose będą w stanie pokonać Barcę. Nie sądzę. Jose jest w stanie wymyślić coś ciekawego, ale nie wierzę, że zawodnicy będą w stanie zatrzymać Barcelonę grającą w pełnym składzie i na pełnych obrotach. Trochę się łudzę, że jeśli MU uda się przejść dalej, to może właśnie SAF w finale odbiłby sobie ubiegłoroczną porażkę. 🙂

        Odpowiedz
  10. ~grzesiek

    Barcelona jest najlepsza druzyna swiata co mecz to udowadnia mam nadzieje ze potwierdza ta wygrywajac drugi raz z rzedu Puchar Ligi Mistzrów.teraz zmierza sie z Interem z ktorym juz dwa razy w tej edycji gralii i rywalizacja była podobna do tej z Kanonierami .Jedyne co moze Jose wymyslic to twarda obrona i bezsensowne kopanie po nogoach tak by zniechcecic zawodnikow Blaugrana do ich ulubionego stylu.PS: widze co poniektórych ze Barca potrafi dosc solidnie odcisnac swoje pietno

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      grzesiek cieszę się bardzo, że jesteś w tak dobrym kontakcie z jose i wiesz już, co wymyśli. poproszę cię jednak, byś nie bił tutaj sztucznej piany rodem z polsatu, a skupił się na merytoryce gry. ewentualnie – w celu artykułowania mało rozsądnych ochów i achów pozwole sobie zaproponować odwiedzenie bloga darka wołowskiego. na pewno znajdziesz tam więcej zrozumienia…..

      Odpowiedz
  11. ~grzesiek

    thomas dalej sie utwierdzam w przekonaniu ze jedyna bronia na Barcelone jest twarda obrona i dosyc mocny odbiór piłki tak by zniechecic ich by nie grali swoim stylem bo jesli pozwoli im sie na to by rozwineli swoje skrzydła to wiadomo jak to sie skonczy

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      grześ, tu się zgodze z tobą w 100 % – chelsea się udało w zeszłym roku, a wynik rywalizacji popsuł niejaki obrevo – ten facet to jedyny powód dla którego barca przeszła półfinał AD 2009. tak jak ty, jestem pewien, że jose o tym wie – pytanie, na ile jego piłkarzom wystarczy sił i motywacji, by tej barcelońskiej pykaninie piłkarskiej stawić opór

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *