Euroniecodziennik: ostatni taki turniej

Wpadam na chwilkę, z pociagu do Warszawy, postawić parę pytań bardziej ogólnych bądź takich, których postawić nie zdążyłem, skupiony na poszczególnych meczach. Pierwsze i najważniejsze brzmi: czy ten turniej jest rzeczywiście aż tak fantastyczny, jak wszędzie opowiadają? Bo może jest tak, że padamy ofiarą wmówienia ze strony handlowców, polityków czy dziennikarzy, z których każdy ma dobry powód, żeby karuzela kręciła się nadal? Czy rzeczywiście jest lepiej niż przed czterema, ośmioma czy dwunastoma laty?

Z pewnościa jest lepiej niż będzie za cztery lata: w sensie atrakcyjności i nieprzewidywalnosci widowiska, w którym poziom poszczególnych drużyn jest bardzo zbliżony i niemal nie zdarza się dysproporcja taka jak między Hiszpanią a Irlandią, pożałujemy decyzji o powiększeniu stawki uczestników turnieju do 24.

Jest też całkiem nieźle, jeżeli idzie o grę fair, nieobecność brutalnych fali czy cynicznych oszustw. Do wczoraj napisałbym, że jest świetnie, jeśli idzie o poziom sędziowania. Mecze nie kończą się bezbramkowo. Błyszczą dawne gwiazdy: Ronaldo, Pirlo, Iniesta, Gerrard, Ozil, Arszawin, Ibrahimović, Szewczenko, i kreują się nowe: Debuchy, Dżagojew, Hummels, Mandżukić (z pewnością kogoś pominąłem, jadąc pociągiem, bez dostępu do fiszek). Są momenty niezapomniane, jak wykonanie „Fields Of Athenry” na tysiące irlandzkich gardeł w końcówce przegranego meczu z Hiszpanią, burza w Doniecku, ostatnia szarża Szewczenki w meczu ze Szwedami, gol Irahimovicia na pożegnanie Szwedów czy, niechże już będzie, wejście Tytonia do bramki Polaków i jego obroniony karny.

W kwestii kibicowskiej jest lepiej, niż można się było spodziewać, to znaczy rozróby warszawskie pozostały odosobnione, a z pewnością nie były gorsze niż te z Charleroi czy Marsylii. Owszem, UEFA narobiła sobie obciachu, karząc Bendtnera za reklamę firmy bukmacherskiej na gaciach surowiej niż poszczególne federacje za rasistowskie incydenty, ale spodziewanie się po UEFA czegoś więcej niż czysta oficjałka w stylu zasponsorowanie reklamy w przerwie meczu, to tak jak robienie sobie nadziei na odnowę PZPN.

Nade wszystko jednak: futbol, który oglądamy, jest przedni, nie tylko w wydaniu Hiszpanów, o których za chwilę. Także w wykonaniu zdyscyplinowanych taktycznie Niemców, równie zdyscyplinowanych i mających właściwie wszystko poza napastnikiem Portugalczyków (no, może przydałaby się lepsza asekuracja Ronaldo: wszystkie gola strzelone piłkarzom Bento padły po akcjach „jego” stroną), odganiających korupcyjne traumy Włochów z cofniętym do obrony de Rossim, odmłodzonych Francuzów… I tylko jednego się boję: że Anglia będzie Grecją sprzed ośmiu lat; że zajdzie daleko, mordując futbol. Na etapie rozgrywek grupowych archaiczność ich futbolu nie rzucała się tak w oczy, zwłaszcza przy rozrywce, którą zapewniło nam wejście Walcotta na Szwedów, ale w ćwierćfinale i nie daj Bóg później?

Hiszpania? Czy rzeczywiście jest słabsza niż przed dwoma laty, czy pada po prostu, jak napisał w dzisiejszym „Guardianie” Sid Lowe, ofiarą własnego sukcesu? „Przeciwko nam rywale grają tak, jak przeciwko nikomu innemu – mówi Iker Casillas. – Biegają i walczą jak nigdy”. Drużyny grające atak pozycyjny w starciu z mistrzami świata nastawiają się na kontrę albo w ogóle przestają atakować czy, jak Chorwaci, 90 minut próbują zamienić na 20. „Wszyscy oczekują od nich zniszczenia każdego kolejnego rywala”, pisze ekspert od piłki hiszpańskiej, dlatego mecz bardziej wyrównany, czy wygrany niewielką różnicą bramek, jest uznawany za porażkę Hiszpanów. Atakuje się ich za to, że nie przekładają posiadania piłki na stwarzane sytuacje, i rzadko się ich chwali za to, że sami nie pozwalają innym na dochodzenie do sytuacji. Pytanie brzmi, czy ta aura wszechobecnej krytyki będzie miała wpływ na zespół, czy del Bosque potrafi zaszczepić w nich przekonanie, że robią dobrą robotę. I czy zrobi to bez kreowania atmosfery a la Mourinho: oblężonej twierdzy, „świat przeciwko nam”. Argumenty o zmęczeniu sezonem czy wypaleniu dotychczasowymi sukcesami odrzucam, rzecz jasna: myślę, że w sporcie pragnienie wygrywania stałe i wciąż, kiedy już poznało się smak sukcesu, nigdy się nie kończy.

Dlaczego odpadli Holendrzy? Tu też nie przekonują mnie argumenty przez media nadużywane: że zła atmosfera, że niewspółpracujące gwiazdy… Myślę, jak myślałem po pierwszym meczu: taktyka była dobra, wszystko działało bez zarzutu (fantastyczny Sneijder…), poza celownikiem van Persiego czy Robbena. Wszystko, co zdarzyło się później, było już konsekwencją niezasłużonej porażki z Duńczykami.

Czasami od klęski do sukcesu jest tak niewiele, przekonywaliśmy się o tym wiele razy podczas tego Euro, także, niestety, na własnej skórze. Ech, gdyby szturm z pierwszych 20 minut meczu z Czechami przyniósł efekty…

Sza, o Polakach ani słowa. Nie znam się na wewnątrzśrodowiskowych porachunkach, ale wyczuwam je przez skórę, żenuje mnie rozmowa o kasie i bardzo smutno wyglada Wojciech Szczęsny na butelce trzymanej na kolanach przez panią naprzeciwko. Zaraz Warszawa.

10 komentarzy do “Euroniecodziennik: ostatni taki turniej

  1. ~DonPedro

    Trafil Pan w sedno, nikomu poczynajacna politykach konczas na pismakach ie zalezy aby pisac cokolwiek negatywnego o Euro,wiec wszyscy wypisuja jakie wspaniale, najlepsze. Blaszczykowski strzelil bramke ..i od razy bylo ze najlepsza bramka na Euro… itdA ja widze puste trybuny nie tylko w meczach na Ukrainie,co wyglada zenujaco. Meczw ktorym nie grala interesujaca mnie druzyna zazwyczaj ogladalem piate przezdziesiateaby sie nazywalo ze widzialem… Zadna akcja do tej pory nie utkwila mi w pamieci jak przyladowo jedna z kontr Niemco 4 lata temu w spotkaniu z Portugalia. Duza szachow, murowania, bojazliwej gry. Nie jestzle, ale bezprzesady z tymi najlepszymi mistrzostwami.Hiszpanie graja troche mniejsza padline niz w RPA, jednak mimo wszystko nie ma czego ogladac.

    Odpowiedz
  2. ~huba

    Inne spojrzenie na piłke hiszpańską (tj. styl reprezentacji i Barcelony) postawił Zibi w ostatnim wywiadzie. Mianowicie cała ta nawała podań bardziej człowieka nudzi niz ekscytuję. Dodając do tego wywód kogoś z TP, że w tym stylu chodzi o wepchnięcie piłki do bramki tworzy racjonalny powód aby się nim nie ekscytować. Osobiście popieram taki pogląd. Bardziej widowiskowy jest moim zdaniem gol Błaszczykowskiego niż cała ta tiki-taka.

    Odpowiedz
    1. johnterry26cfc@onet.eu

      Wybrałem mecz Włochy – Irlandia. Oglądanie Hiszpanów i Chorwatów było nudne. Tzn. meczu między tymi zespołami.

      Odpowiedz
  3. ~kaytek

    Pomysł poszerzenie imprezy do 24 drużyn przede wszystkim organizacyjnie wydaje się skomplikowany, 16 drużyn idealnie układała się w schemat 4 grup po 4 drużyny, ćwierćfinał, półfinał i finał. Ale mimo wszystko nie wydaje mi się, by to euro było słabsze gdyby grały na nim Belgia, Szwajcaria, Serbia, Turcja, Bośnia i Harcegowina czy też Słowenia, Słowacja, Izrael, Rumunia, Szkocja albo Węgry. Myślę, że co do zespołów to będzie ciekawie, ale organizacyjnie mnie to średnio przekonuje.

    Odpowiedz
    1. johnterry26cfc@onet.eu

      6 grup po cztery zespoły i awansują zwycięzcy plus dwie drużyny z drugich miejsc. Może też awansować 16 zespołów tak żeby zrobić dłuższą fazę pucharową. Ale wtedy rozgrywki grupowe tracą sens.4 grupy po sześć zespołów i awansują po dwie drużyny. Ale tu mamy 5 kolejek zamiast trzech i szybko może się wyklarować ta dwójka, z tego będziemy mieli dużo meczów o pietruszkę.

      Odpowiedz
  4. ~Stefan

    Jak jeszcze w turnieju byli Polacy to pod poprzednimi wpisami roiło się od komentarzy nieznanych autorów – sami specjaliści, eksperci, kibice. Nagle… znikli. Czyż to nie zabawne?

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      Stef, to jeszcze pol biedy. Najgorzej jak artykul Majkela trafia na strone czolowa onetu. Wtedy tu sie dopiero dzieja cuda 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Stefan

        Nie wiedziałem, że tak się zdarza – bo niecierpię onetu i nigdy tam nie wchodzę, wyjątek robię tylko dla tego jakże świetnego merytorycznie (i tragicznego technicznie) bloga:)

        Odpowiedz
  5. ~Lechu

    Hmm.. turniej ciekawy. Padają gole, sporo walki. Może faktycznie mało finezji jak do tej pory, ale nie można się nudzić. Wiem, że porównywanie mistrzostw świata do europy nie do końca jest trafne, ale turniej sprzed 2 lat spowodował, że zacząłem się zastanawiać czy już mnie futbol międzynarodowy nudzi czy się starzeję itp… Tymczasem miło się to wszystko ogląda.Ps. Obserwując piłkarzy biegających po boiskach Euro widzę, że jest to grupa profesjonalnych pracowników wielkich firm, którzy w większości znają się z klubowych rozgrywek i mają do siebie szacunek, stąd brak brutalności i chamstwa. Każdy wie, że kontuzja może wykluczyć go z gry na przyszły sezon, stąd taka ostrożność, bo wiadomo kontrakty, pensje itp. Z jednej strony ok, ale jednak trochę brak takich troglodytów jak Gattuso, dzięki którym widzieliśmy że nie chodzi tu tylko o sławę i pieniądze, a o walkę za barwy narodowe.

    Odpowiedz
  6. ~bartek23

    Wcześniej pisał Pan, że każdy mecz Euro pisze swoją historię i z tym się zgadzałem. Co prawda ostatnia kolejka obfitowała w kilka niezbyt porywających spotkań, ale to bardziej wynik kalkulowania, oszczędzania sił i świadomości niektórych drużyn, że już odpadły, a to nie sprzyja nadmiernej walce do końcowych minut. W turnieju brak mi narazie jakiegoś czarnego konia – Dania i Chorwacja zaprezentowały się nieźle, ale odpadły, pytanie, czy ktoś jeszcze zdoła namieszać w fazie turniejowej. Czechów i Greków raczej w tym nie widzę.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *