Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna

Nie wierzę. Od zwycięstwa Tottenhamu na Old Trafford minęły 23 godziny, a ja wciąż nie wierzę. W sumie nic dziwnego: od poprzedniego triumfu ukochanej mej drużyny na stadionie Manchesteru United minęły 23 lata, sumując mecze ligowe i pucharowe – udało się za 29 razem. W tym tempie następnego zwycięstwa doczekam dobrze po sześćdziesiątce, jeżeli oczywiście dożyję tego wieku, bo ustaliliśmy już dawno, że kibicowanie Tottenhamowi może być przyczyną wielu groźnych chorób (wielokroć pisałem o badaniach zleconych przez Lloyds Pharmacy, z których wynika, że ze wszystkich fanów drużyn Premier League to fani z White Hart Lane są najsilniej narażeni na choroby serca, dzięki czemu przez jakiś czas oferowano im nawet darmowe przeprowadzenie stosownych testów) i prawdopodobieństwo wykitowania przed telewizorem rośnie z miesiąca na miesiąc. Nawet wczoraj odbyło się to przecież według wszelkich najlepszych, czyli najgorszych wzorców: kiedy już Dempsey podwyższył na 1:3, do bramki Kagawy dzieliły nas zaledwie 72 sekundy, z czego połowę zajęły pewnie podskoki i uściski. Że w takim momencie nie byli w stanie opanować emocji – niby rozumiem, ale oczekiwałbym, żeby potrafili. „Nienawidzę tego”, wyrwało mi się po drugim golu dla United i przez następnych kilka minut musiałem tłumaczyć oglądającym ze mną dzieciom, że a) nie mam nic przeciwko Japończykom, b) nie mam nic przeciwko rywalom jako takim, c) po prostu bardzo chciałbym ten mecz wygrać, a w tych okolicznościach wydaje mi się to całkowicie niemożliwe. W ogóle jamnik wychowany pod szafą poszczekiwał we mnie przez cały wieczór: kiedy Vertonghen zdobył bramkę na 0:1 pomyślałem sobie „za wcześnie, cholera”, kiedy Bale podwyższył na 0:2 byłem pewien, że prowadzenia nie uda się dowieźć do przerwy, kiedy United strzelało swoje gole, widziałem już oczami wyobraźni początek pogromu. Tak naprawdę nie chciałem, żeby moje dzieci oglądały ten mecz, a teraz myślę, że właśnie fakt wspólnego oglądania uczynił go tak naprawdę niezapomnianym.

Czy mam dodawać, że jamnik wychowany pod szafą miał dziesiątki powodów do poszczekiwania? Że nie dalej jak pół roku temu prowadziliśmy dwoma bramkami na Emirates, żeby następnie dać się zmieść z powierzchni boiska? Że dwa sezony temu wygrywaliśmy w takim samym stosunku właśnie na Old Trafford, po czym błąd sędziego Webba (Gomes nie faulował Carricka) umożliwił miażdżący – pięć goli w nieco ponad 20 minut – comeback mistrzów Anglii? Że w 2004 roku inny sędzia, Mark Clattenburg, nie uznał gola Pedro Mendesa zdobytego w ostatniej minucie spotkania (niesławnej pamięci golkiper MU Roy Carroll wygarnął piłkę dobry metr za linią bramkową, czego arbiter nie zauważył)? Że dokładnie jedenaście lat temu, za kadencji Glenna Hoddle’a na White Hart Lane nawet trzybramkowe prowadzenie do przerwy nie wystarczyło? Że na inaugurację tego sezonu trzykrotnie straciliśmy punkty w końcówce, niepotrafiąc wywieźć remisu z Newcastle i obronić zwycięstw z Norwich i WBA (byłby lider, cholera…)? Że także wczoraj przez ostatnie pół godziny była to rozpaczliwa obrona Częstochowy, podczas której ani niecelne wykopy Friedela, ani kolejne zmiany nie były w stanie zdjąć presji z drużyny (Sigurdsson przez ponad 20 minut miał zaledwie jedno podanie i jeden wślizg, Huddlestone przez 10 minut – podanie, wślizg i główkę)?

No dobra, dość tych wzdychów – da się w końcu powiedzieć o tym meczu parę zdań całkiem racjonalnych. Po pierwsze, o względności statystyk: Stats Zone pokazała po spotkaniu, że gospodarze strzelali 16 razy, goście zaś 10, że gospodarze zanotowali 700 podań, z czego 627 celnych, zaś goście 243 podania, z czego 188 celnych (procentowo oznacza to 90 proc. celnych MU i 77 proc. Tottenhamu), że przewaga Manchesteru w posiadaniu piłki wyniosła 74 do 26. I co? I nic. Tottenham wygrał.

Po drugie, o szczęściu. Że strzał Vertonghena uderzył w Evansa i zmylił Lindegaarda. Że Rooney trafił w słupek, a Carrick w poprzeczkę, że van Persie zmarnował wyborną okazję, a zwłaszcza że sędzia nie podyktował dwóch rzutów karnych. Od razu powiem: nie nazwałbym decyzji Chrisa Foya błędnymi, rękę Sandro można było zinterpretować jako przypadkową, a wejście Vertonghena w Naniego jako wejście na granicy – rzecz w tym, że wielu sędziów, a już zwłaszcza na tym stadionie, takie rzeczy gwiżdże.

Po trzecie, o słabościach MU ujawnionych w pierwszej połowie. Za wolna druga linia, bezradna (Giggs!) przy ruchliwych, stosujących wysoki pressing, dobrze przechodzących z obrony do ataku piłkarzach Tottenhamu.

Przez cały mecz intensywnie zachwycał mnie Paul „Metronom” Scholes, rozdzielający piłki z niespotykaną precyzją, nawet jeśli jego podania były kilkudziesięciometrowe, ale przy szybkobiegających Dembele i Sandro również on nie potrafił początkowo odcisnąć piętna na meczu. O kłopotach Rio Ferdinanda napisano to i owo w dzisiejszej prasie – on również był zbyt wolny, ale przede wszystkim – podobnie jak Kościelny z Torresem w meczu o kilka godzin wcześniejszym – nie radził sobie z inteligentnie wyciągającym go z pola karnego Jermainem Defoe.

Co by nas podprowadzało do „po czwarte”: klasy, z jaką goście sprostali historycznemu momentowi. Defoe, który – powtórzmy – nigdy nie miał warunków fizycznych, ale też umiejętności do występowania jako jedyny napastnik, rozwinął się pod kierunkiem Andre Villas-Boasa w stopniu niebywałym. Wiele usłyszeliśmy zachwytów nad bramką Garetha Bale’a, ale przecież nie byłoby jej nie tylko, gdyby nie początkowy wślizg Sandro i późniejsze podciągnięcie piłki przez Dembele, ale także gdyby nie miejsce, jakie zrobił Walijczykowi w środku zbiegający na skrzydło Defoe. Również gola Dempseya nie byłoby, gdyby Anglik nie znalazł się na skrzydle, gdzie zdołał przyjąć piłkę i celnie ją odegrać do Bale’a.

Świetne występy Dembele na Old Trafford są już w tym sezonie tradycją – w barwach Fulham obronę MU dosłownie sterroryzował, ale bodaj jeszcze bardziej imponująco wypadł Sandro, rzucający się pod nogi gospodarzy, blokujący ich strzały, odbierający piłkę i – jak przy golu numer dwa – udanie rozpoczynający kontrataki.

Vertonghen to klubowy piłkarz miesiąca, zważywszy jak radzi sobie nie tylko jako środkowy, ale również lewy obrońca. Caulker groźny jest pod bramką rywala, a pod własną także rzadko daje się przeskoczyć. Gallas każe sobie obwiązywać kontuzjowane udo elastyczną taśmą, gubi soczewki kontaktowe, ale dyryguje kolegami pod naporem. Villas-Boas zaś…

Cóż, jeśli miałbym do tego wszystkiego dołożyć jakieś „po piąte”, dotyczyłoby ono relacji portugalskiego menedżera z mediami. W sobotę rano, a więc na kilkanaście godzin przed meczem na Old Trafford, drukujący skądinąd „felietony” Harry’ego Redknappa „The Sun” opublikował kolejny tekst o tym, że szatnia Tottenhamu jest podzielona, a delegacja piłkarzy wybrała się w tym tygodniu do trenera z apelem, by zrezygnował z wycieńczających treningów dwa razy dziennie i zaczął ich ustawiać bardziej ofensywnie. Kyle Walker – który zresztą naprawdę mógłby lepiej pilnować linii przy pułapkach ofsajdowych – wyśmiewał już ten tekst na Twitterze; warto dodać, że sesje przed- i popołudniowe odbywały się, owszem, ale podczas okresu przygotowawczego – podobnie zresztą jak w każdym klubie. Skąd więc taka publikacja? Villas-Boasa nie lubią, bo nie jest Redknappem, bo wygląda, a zwłaszcza wysławia się lepiej niż pozostali trenerzy, bo nie sposób się z nim skumplować, bo nie jest Anglikiem wreszcie. To właściwie zdumiewające, że nawet po zwycięstwie na Old Trafford w paru tekstach znajduję ukryte szpile pod adresem szkoleniowca Tottenhamu, a zarzut robi się nawet z tego, że… za bardzo się cieszy (pamiętacie, jak podskakiwał Redknapp, kiedy na początku roku Tottenham gromił Newcastle? A co z malowniczymi celebracjami Mourinho, Wengera, samego Fergusona wreszcie?). Nie lepiej wyzłośliwiać się pod adresem Alexa Fergusona, nazywającego cztery minuty doliczonego czasu gry (w rzeczywistości grali pięć) obrazą dla tego sportu?

Nie mówię zresztą, że w tym przypadku sir Alex nie miał trochę racji: padły w drugiej połowie trzy gole, było pięć zmian, była przerwa na zmianę soczewek Gallasa, a i Friedel nie kwapił się z wybijaniem piłki – problem w tym, że cztery doliczone minuty to jednak standard nawet w takich przypadkach. Po prostu: jednych menedżerów media lubią bardziej, innych mniej; podobnie z piłkarzami: na tle znakomitej zmiany, którą dał Rooney, tym mocniej widać zmierzch (nie myślałem, że kiedyś napiszę to słowo) Ryana Giggsa. Pytanie zresztą, czy to nie wina menedżera – wystawiać 38-latka jako nominalnego lewego pomocnika?

Historyczne zwycięstwo. Euforia. Te sprawy. Do tematu słabości United trzeba będzie wrócić. Podobnie zresztą, jak do sprawy Johna Terry’ego, której jeszcze wczoraj po południu myślałem poświęcić cały ten wpis.

53 komentarze do “Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna

  1. ~Tomas_h

    Majkel dzięki – widzieliśmy ten mecz identycznie tak samo. Wczoraj miałem takie same spostrzeżenia, choć rzecz jasna do takiego ubrania ich w słowa mi daleko – chapeaux bas. I mam wrażenie, że nie jest łatwo Twojemu jamnikowi, no bidulećka po prostu 😉

    Odpowiedz
  2. ~bubu

    To straszne .Być polakiem,do tego fanem futbolu i kochać bez pamięci klub z Londynu. Nie chodzi o patriotyzm,a o normalność. Może niech Pan przedstawi swoje sympatię dotyczące polskich klubów i to o nich zacznie prawić. Rozumiem sympatię do zagranicznego klubu,ale nie pseudo(bo niestety nie jest to autentyczne) do niego miłość ,chyba ,że mieszkał/mieszka Pan w Londynie x lat i niezręcznie byłoby kibicować polskiemu klubowi ,w co wątpie. Najłatwiej jest,nie urażając nikogo, w czasach marazmu polskiej piłki zmienić orbitę zainteresowań na tę brytyjską.Oczywiście Reprezentację Pan ogląda,ale czy nie z większą radością przychodzi Panu obserwowanie poczynań synów Albionu ??P.S W moim komentarzu nie chodzi stricte o Pana osobę ,która pisze o futbolu mądrze i ciekawie,lecz o samo zjawisko.Zapraszam do dyskusji.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Szczerze mówiąc kończę właśnie pisanie książki, która – mam nadzieję – wytłumaczy to i inne zjawiska okołopiłkarskie. Sympatie dotyczące polskich klubów przedstawiłem w nocie „o autorze”, która od kwietnia 2008 wisi po prawej stronie wszystkich zamieszczanych tu notek: „pierwsze kroki w kibicowaniu stawiał na stadionie Okocimskiego, kolejne na Cracovii”. Jak trafiłem na Tottenham, wyjaśniałem z kolei w tekście „Kolano Mabbutta”, publikowanym w Tygodniku Powszechnym tak ze trzy lata temu – łatwo go wyguglować. Siła by gadać o tym patriotyzmie, sukcesach polskiej piłki, globalizacji, która powoduje, że coraz częściej kibice danej drużyny rekrutują się z całego świata, a nie tylko z najbliższej okolicy. Siła by gadać, ale poniewąż będzie książka, to poproszę o chwilę cierpliwości. W każdym razie moja przygoda z Tottenhamem zaczęła się w 1987 roku. Kawał czasu.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        I jeszcze jedno: blog jest w ogromnej mierze poświęcony lidze angielskiej i fanów tejże skupia. Właściwie to byłoby ciekawe: posłuchać historii o tym dlaczego Wy, kochane czytelniczki i kochani czytelnicy, staliście się fanami MU, MC, Chelsea, Arsenalu itd., na Reading i QPR (patrząc na obecną ligową tabelę) kończąc. Co ja mówię, kończąc, znam przecież także fanów AFC Wimbledon czy Walsall.

        Odpowiedz
        1. ~Szymon Kurek

          Znając popularność Pana blogu zebrałoby się takich historii na dłuższą lekturę. Właściwie tym komentarzem dał mi Pan sporą zagwozdkę, bo mój start z kibicowaniem Arsenalowi trudno zaznaczyć na jakiejkolwiek osi. Ale spróbuję pewnego razu na swoim blogu. Pozdrawiam 🙂

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Ja bym spojrzał na nasza Polska piłkarska rzeczywistość i tu sie doszukiwał powodów. Ja kibicuje MU bo uwielbiam never-say-die attidute, teraz powiedz mi gdzie w polsce jest klub który walczy i gra do końca?Nie wspominając juz o aferach korupcyjnych, po których człowiek nie wie czy to co ogląda jest „prawdziwe” czy robia go w balona i jest ustawione.Bo jeśli chodzi o sam poziom piłkarski, to zapewne nie to jest największym straszakiem.A zapomniałbym o tym co przychodzi na polskie stadiony, już nawet nie mówie o zbydlęceniu, nawet jak chwilowo nie wyrywają krzesełek nie robią rozrób to kultura „przeżywania” meczu nie jest dla mnie.Jaki jest sens w darciu mordy 90 minut na całe gardło, czy grają dobrze czy źle, czy sa okazje bramkowe czy nie, czy jest cos ciekawego na boisku czy tez nie?Ja reaguje na to co sie dzieje na placu gry.Na deser nie jestem fanem stania w miejscu, bolą mnie plecy od takiego nieruchomego stania, a u nas w Polsce siedzenia na trybunach to są dla picu, jasne możesz usiąść, tylko co z tego jak nic nie zobaczysz.

        2. ~iamarctic

          Warto chyba zacząć te opowieści, może być ciekawie 🙂 Fanem United jestem od dobrych 13 lat, mimo iż mam 22 lata. Początki sympatii do Czerwonych Diabłów wiązały się z transmisją meczów Ligi Mistrzów w TVP. Zaznaczam jednak że nie kibicuję MU od czasu pamiętnego finału z 1999 roku, dobrze pamiętam że o wynik tamtego meczu już się przekomarzałem z kumplem – fanem Bayernu Monachium, tak więc United zdążyło mnie wcześniej oczarować. Czym? Zapewne sposobem gry, charakterem drużyny, polotem itd. To dało się zauważyć podczas transmisji i to zapewne wyróżniało Diabły. Niestety, brak internetu czy płatnej telewizji na długo ograniczał mi śledzenie wyników United, na tyle, że dopiero od jakichś 4 sezonów jestem wstanie oglądać mecze MU we wszystkich rozgrywkach.Co do polskiej piłki – pochodzę z małej miejscowości koło Słupska, nawet do najbliższej drużyny grającej w klasie A dzieli mnie kilka kilometrów, zwyczajnie więc nie było komu kibicować. Mieszkając w dużych miastach jest się czasami wręcz przydzielonym do danej drużyny, bądź ma się wybór (Legia-Polonia w Warszawie, Lech-Warta w Poznaniu, Wisła-Cracovia w Krakowie itd.). Po części jest to też efekt różnicy poziomu sportowego. Nie oszukujmy się – o wiele lepiej ogląda się którykolwiek mecz PL aniżeli naszą rodzimą „kopankę” znad Wisły.Pozdrawiam.

          Odpowiedz
    2. ~janek

      Ale o czym tu dyskutować. Widzisz przecież, jak wiele osób różnych wyspiarskich „wyznań” o wielkim kibicowskim stażu tutaj komentuje, więc jak mówić tutaj o „strasznym” i – o zgrozo – „nienormalnym” zjawisku? Anglia to kolebka futbolu, ma swój niepowtarzalny, szalenie uzależniający klimat, a to, w połączeniu z ligą stojącą na najwyższym piłkarskim poziomie na świecie, sprawia, że bardzo łatwo jest się w Premier League (jak i niższych ligach zresztą) zakochać i znaleźć w niej „swój” klub. Jeśli bawimy się w mówienie o „normalności” różnych postępowań, to według mnie czymś normalnym jest otworzenie się na świat, doświadczenie wszystkiego, co ten świat oferuje i dokonanie całkowicie swobodnych wyborów, od ulubionego klubu piłkarskiego zaczynając, a na wszystkich poważniejszych (lub wg teorii Shankly’ego: mniej poważnych) sprawach kończąc. Na wieczne przykucie się kajdankami do bram najbliższego stadionu w okolicy szkoda… po prostu, życia.

      Odpowiedz
  3. ~Żwir-As

    Oglądając wczorajszy mecz kilka razy przeleciała mi przez głowę myśl:”Ciekawe jak serducho Okońskiego”;))) Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  4. ~Stefan

    Giggs tak już ma, że zdarzają mu się dołki formy. Pamiętam tak z dziesięć lat temu kiedy media rozdmuchiwały temat jego przenosin do Juventusu grał słabo. Trzy lata temu też wydawało się, że to już nie to co kiedyś, a potem przecież jeszcze bywało, że był najlepszym piłkarzem United i wygrywał nagrodę PFA dla najlepszego gracza roku. Myślę, że przydałoby mu się po prostu trochę odpoczynku, bo grał na IO a jednak najmłodszy już nie jest. Scholes przed emeryturą grał bardzo przeciętnie, a po dłuższym odpoczynku radzi sobie świetnie.Gorzej, że wypadł właśnie kolejny obrońca – Evans. Z Cluj najprawdopodobniej zagra Wootton – kompletny żółtodziób. To co się dzieje na OT jest bardzo niepokojące. W kadrze jest ośmiu obrońców z których tak naprawdę każdy prezentuje poziom na pierwszy skład i… nie ma komu grać w obronie. Zaczyna się kolejny sezon i znów jest szpital. Piłkarze wracają po kontuzji i znów są kontuzjowani (Vidic, Evans). Mam nadzieję, że najbliższy transfer to będzie sprowadzenie sztabu medycznego z prawdziwego zdarzenia

    Odpowiedz
  5. ~cookie

    Dempsey zapewne największą gwiazdą zespołu nie będzie, ale zdobędzie jeszcze wiele takich bramek, które wydają się banalnymi, ale świadczą tak naprawdę również o jego wyjątkowym nosie do znalezienia się tam, gdzie trzeba.

    Odpowiedz
  6. ~Andrzej Kotarski

    Dembele zagrał w tym roku 2 razy na Old Trafford, pewnie jako jedyny spoza MU w lidze, i był absolutnie świetny. Jego wyprowadzanie piłki dryblingiem z własnej połowy, pod presją jest kwintesencją wiary w siebie oraz opanowania.Uzupełnię tekst szczęko-spadowymi statsami: posiadanie po 1 poł 49%-51% dla TOT, na koniec 74-26 dla MUScholes – 33 długie zagrania, 27 dokładnychMU – 1 połowa 1 strzał, druga 15 lub 16Sandro i Dembele – łącznie 12 odbiorów skutecznychZapraszam do przeczytania mojej analizy taktycznej z tego meczu; z uwzględnieniem tendencji United do metamorfoz, dynamiki kontrataku Spurs na moim blogu: http://andrzejkotarski.wordpress.com/2012/09/30/dwulicowy-manchester-united-analiza-taktyczna/

    Odpowiedz
  7. ~VOLTAREN1000

    A propos kibicowania – ja kibicuję od pozątku lat 80-tych Kogutom ale też AFC Wimbledon, tym ostatnim zwłaszcza po „akcji” z MK Dons (zwany później franchise team). Czasem powodem są takie zdarzenia jak łatwe do odnalezienia w internecie przyjacielskie zajścia pomiędzy Vinnie Jones’em z Wimbledonu a Paulem Gascoignem, wtedy jeszcze z Newcastle. Nigdy nie zapomne moich wizyt na starym stadionie Wimbledonu kiedy „Crazy Gang” prawie (współ)rządził First Division a mecz – finał Pucharu Anglii z Liverpoolem (1986-1987) po golu Sancheza i przestrzelonym karnym Aldridge’a to dla mnie klasyka. Dziś po latach bólu terminują w League 2, oby znowu awansowali. Będzie trudno bo poważnych sponsorów brak a właścicielami są praktycznie kibice

    Odpowiedz
  8. ~xpander

    Z facebooka Przemysława Rudzkiego:>”Przemysław Rudzki Blog>Jestem świeżo po szkoleniu z panem Sławkiem Stempniewskim w C+ i omawialiśmy sytuacje sporne z >meczu Manchester United – Tottenham. Sprawa wygląda tak: dwa karne dla United ewidentne, plus >czerwona kartka dla Gallasa za atak na nogi Van Persiego. Sandro, zdaniem pana Sławka, nie zagrał >specjalnie. Podsumowując: Chris Foy nadaje się do pchania karuzeli.”O tym jakoś cicho tym razem w komentarz? Nie ma krzyku kibiców Liverpoolu w dziesiątkach postów, jak to sędziowie wiecznie pomagają United i siedzą w kieszeni u Fergusona?

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      W te strone wolno. Przez lata na anfield sędzie gwizdął pod liverpool, mogli kosić piłkarzy na wysokości kolan bez zagrożenia o czerwona kartke, w przypadku zrobienie dziury w nodze była żółta.Mogli faulowac w polu karnym, sam na sam i dosłownie nic się nie działo. Było dobrze. Potem przyszedł arbiter który za sanki wyrzucił zawodnika-skandal.

      Odpowiedz
    2. ~aapa

      Litosci. Moze nich pan Slawek zajmie sie liga polska i przerywaniem spotkania z byle powodu. Przeciez dynamika polskiej ligi niespecjalnie rozni sie od meczow z lat 80-tych.

      Odpowiedz
  9. ~Grzesiek

    Kibicowanie rodzi się w sercu,a nie rozumie i dlatego piłka sprawia radość w bardzo wielu różnych wymiarach niezależnie od poziomu.Na swoim osobistym przykładzie mogę podać,że jak się dzieciak w czymś zakocha to zostaje już na zawsze bo to jest miłość totalnie naturalna i pozbawiona typowej dla dorosłych logiki(gdybym nie pokochał piłki w dzieciństwie to teraz nie czułbym tego i raczej mało by mnie obchodziła)Wychowałem się na polskiej piłce czyli Reprezentacji oraz naszych klubach w europejskich pucharach + moim regionalnym amatorskim klubie na którego meczach byłem praktycznie zawsze obecny osobiście.To były pierwsze moje emocjonalne zderzenia związane z zainteresowaniem futbolowym i czuję się cholernym szczęściarzem z tego powodu bo czuć wewnętrzny przymus oglądania gdy towarzyski mecz gra choćby reprezentacja złożona z ligowców i czuć jakiś dreszczyk emocji z tym związany to rzecz bezcennaMniej więcej w tym samym czasie zacząłem również oglądać międzynarodowe rozgrywki tak klubowe jak reprezentacyjne i dlatego po dziś dzień uwielbiam właśnie taką rywalizację:m.in LM,LE(P.UEFA),ME,MŚ.Interesują mnie bardzo również same kwalifikacje ME,MŚ(głównie te europejskie) w których sporo mniej klasowych sportowo narodów może toczyć boje o marzenia,rywalizować z innymi krajami gdzie kibice czują to samo co ja u siebie

    Odpowiedz
  10. ~pablo_KSC&NUFC

    1.gratulacje 2. bez względu na wszystko w tekście powinno się pojawić nazwisko ( ba nawet imię 🙂 rycerza kolejnej „jesieni” Demba Ba. 3. Mam nadzieję,że Swansea już niebawem wróci do wygrywania. 4. będę monotematyczny : kocham tę ligę

    Odpowiedz
  11. ~pablo_KSC&NUFC

    1.gratulacje 2. bez względu na wszystko w tekście powinno się pojawić nazwisko ( ba nawet imię 🙂 rycerza kolejnej „jesieni” Demba Ba. 3. Mam nadzieję,że Swansea już niebawem wróci do wygrywania. 4. będę monotematyczny : kocham tę ligę

    Odpowiedz
  12. ~Cantona_10

    Naprawdę nie potrafię zrozumieć relatywizmu w ocenianiu sędziowania jaki czasem pojawia się w Pana tekstach. W tym przywołuje Pan sytuację sprzed 3 (!) lat i nie poddaje jej żadnej wątpliwości – „(…) dwa sezony temu wygrywaliśmy w takim samym stosunku właśnie na Old Trafford, po czym błąd sędziego Webba (Gomes nie faulował Carricka) umożliwił miażdżący – pięć goli w nieco ponad 20 minut – comeback mistrzów Anglii?”. Natomiast oceniając sytuacje, które były niemniej oczywiste niż tamten błąd Webba (uważam, że karny na Nanim nie został podyktowany tylko z powodu jego reputacji), pisze Pan – „nie nazwałbym decyzji Chrisa Foya błędnymi, rękę Sandro można było zinterpretować jako przypadkową, a wejście Vertonghena w Naniego jako wejście na granicy”, by jeszcze kawałek dalej utrwalić mit jakoby Manchesterowi u siebie pomagały nie tylko ściany. Sam myślę, że decyzje sędziowskie w skali sezonu się wyrównują (co czytałem również w Pana tekstach), ale nie potrafię pozbyć się wrażenia, że jedne ulegają na tym blogu uwypukleniu, gdy inne traktuje się jako nieistotne, a przynajmniej nie tak ważne.

    Odpowiedz
      1. ~alasz

        Jak jest sytuacja z tak zwanej szare strefy przepisów, lub jak kto woli, „mógł dac, mógł nie dać”, to kazdy widzi na swoją stronę 😀

        Odpowiedz
  13. ~tyler durden

    Ja już od jakiegoś czasu zauważam, że Sir Alex nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Wystawienie Scholesa, Giggsa i wolnego Carricka na szybkich, silnych i ruchliwych zawodników drugiej linii Tottenhamu to był pomysł fatalny. Tydzień wcześniej w pierwszej połowie sieczke z nas zrobił Liverpool, w tamtym sezonie szybcy i dobrze wyszkoleni technicznie pomocnicy Bilbao, a jeszcze wcześniej co chciała robiła Barcelona.Wydawać by się mogło, że SAF po tylu meczach i niepowodzeniach wyciągnął by wnioski, no ale nic z tego. Nie przychodzi mi pisanie tego łatwo, bo uwielbiam tego faceta i czekam na jego pomnik przed Old Trafford, ale nie macie wrażenia, że ostatnio jest trochę zagubiony? Na domiar złego nie widać w jego asystencie osoby, która mogłaby mu pomóc. Wracając do pomocy MU, moim zdaniem im bardziej potrzebny od playmakera jest defensywny pomocnik z najwyższej półki, który jest szybki, silny, potrafi odebrać i swoją charyzmą miałby wpływ na innych piłkarzy, taki Roy Keane. Tyle, że w MU jest teraz większy problem ze skrzydłami, bo przyszłość Naniego jest niepewna, Valencia jest bez formy, Young co chwile się łamie i formy z Aston Villi jeszcze nie przełożył na Old Trafford (z wyjątkiem kilku meczów, ale ustabilizować formy jakoś nie może), a Giggs na bok pomocy już się nie nadaje, zresztą sam SAF go przerobił w ostatnich latach na środkowego. Priorytetem pewnie staje się zakup skrzydłowego teraz.Ja na miejscu SAFa w kolejnych meczach trzymałbym się tego co grał w drugiej połowie z Kogutami, Rooney i RVP w ataku, a Kagawa często ścinający z lewej do środka. 442 to jest taktyka, która od lat króluje na Old Trafford i mimo, że na większość drużyn gra w systemie 4231 lub 433, to w MU jakoś na razie nie potrafią tego przełożyć na boisku, może zmiana tego systemu gry musi przebiegać dłużej…

    Odpowiedz
    1. ~Borys

      Niestety ale mam podobne odczucia. Jego wybory kadrowe są czasami zupełnie nieracjonalne (Giggs w pierwszym składzie po przerwie, rotacja bramkarzami, ogrywanie Cleverleya w pucharach zamiast ligi). Warto przypomnieć, że od czasu sprzedaży Ronaldo w 2009 roku MU podpisało kontrakt tylko z jednym środkowym pomocnikiem- jest nim Paul Scholes. Co prawda w tym roku kupiliśmy Kagawe i Powella, jednak pierwszy jest skrajnie ofensywny, drugi młody i niedoświadczony (wcześniej grał w czwartej lidze). Nie moge oprzeć sie wrażeniu, że Ferguson nie ma pomysłu na środek, wiec całą gre opiera na starej gwardii, która już zwyczajnie nie daje rady… Też jestem zdania, że trzeba wstrząsnąć tą drużyną, zaczynając od kupna defensywnego pomocnika. Zmiana formacji nastąpi, gdy najważniejszą role w zespole przestanie odgrywać Carrick i Scholes, czyli miejmy nadzieje, że jak najszybciej (Rudego uwielbiam, ale z wiadomych przyczyn nie jest w stanie grać z najlepszymi, co do Carricka to wciąż utrzymuje, że jest za słaby na MU). Pytanie, kiedy przyjdą zmiany- czy dopiero po zakończeniu przez wychowanków kariery piłkarskiej? Bo czy coś innego jest w stanie zmusić Fergusona do działania, to zaczynam mieć wątpliwości. Co do skrzydłowych, to w obliczu obecnej sytuacji można próbować kogoś z rezerw, kilku obiecujących chłopaków tam gra. Choć oczywiście, czasy gdy wprowadzaliśmy regularnie wychowanków do składu też zdaje sie mineły.

      Odpowiedz
      1. ~Stefan

        > Choć oczywiście, czasy gdy wprowadzaliśmy regularnie> wychowanków do składu też zdaje sie mineły.A Welbeck, Cleverley, czy Evans to co? Nie wychowankowie, czy wychowankowie niższej kategorii?

        Odpowiedz
        1. ~Borys

          Welbeck gra mało (przynajmniej w tym sezonie, za mało), Clev jest wciąż z niewiadomych względów pomijany w ważniejszych spotkaniach-a wydaje mi sie, że już nadaje sie na pierwszy skład. Evans rzeczywiście, nie tak dawno wprowadzony jako podstawowy zawodnik, i utrzymuje swoją silną pozycje. Przyznasz chyba, że jak na akademie i rezerwy odnoszące takie sukcesy, nie jest to zbyt dobry wynik? Gdzieś sie Ci wszyscy zawodnicy gubią. Oczywiście, nie jest tak, że każdy nadaje sie do seniorskiej piłki…

          Odpowiedz
          1. ~pk

            > Welbeck gra mało (przynajmniej w tym sezonie, za mało),No w lidze to ma drugie miejsce pod wzgledem liczby rozegranych minut (264, pierwszy jest Robin z 400 a trzeci Rooney z 157). Ciezko, zeby Danny sadzal na lawke RvP, ktory ma 7 goli w sezonie. O 7 wiecej niz Danny. Welbeck to dobry pilkarz, ale nie taki game-winner, to nie jest gosc, ktory sam moze zmienic przebieg meczu. Musi grac z jakas gwiazda jak Roo czy Robin, wtedy sie przydaje. Inaczej jest troche bezproduktywny. Ale to mlody chlopak. SAF moim zdaniem umiejetnie wprowadza go do zespolu. Nie wymaga od niego wygrywania meczow w pojedynke, ale daje mu minuty ogrania. No i jako kibic MU wole zeby gral Robin niewychowanek niz Danny wychowanek, bo jednak Holender to najwyzsza swiatowa polka. Na Welbecka przyjdzie czas.> Clev jest wciąż z niewiadomych względów pomijany w> ważniejszych spotkaniachZ wiadomych, po prostu Scholes jest o niebo lepszy i poki co wydala kondycyjnie. Cleverley i tak sporo sie nagra w tym sezonie, jeszcze nie jest na tyle doswiadczony zeby grac pierwsze skrzypce w najwazniejszych meczach. Poki Scholes nie zawodzi jest ok. Wiadomo, ze za rok to juz nie wypali, ale po co sie teraz o to martwic, jak okno i tak zamkniete? Za rok SAF kupi srodkowego obronce i pomocnika. Tak to teraz widze.

          2. ~alasz

            Clev dziś bardzo dobry, ogólnie prawdopodobnie najnudniejsze spotkanie w sezonie, grali ta piła wzdłuż i wrzesz boiska, dopóki gonili wynik czyli początku drugiej cześć to jeszcze dawało rade oglądać, bo atakowali, potem juz tylko trzymali piłkę. Naprawdę śmiesznie się oglądało jak podawali piłkę aż do lini końcowej, wycofywali do bramkarza i znów do końcowej.Bardzo dobry występ Andersona, szkoda że nie gra zbyt często, złapał formę.Mam głęboka nadzieje że z NU nie zaczniemy od, powoli juz tradycyjnego w tym sezonie, straconego gola. Ta drużyna tylko z wigan nie odrabiała.Przynajmniej odrabiać potrafią.Z NU zapewne ujrzymy Carricka i Scholesa za Kagawą, nie przypadkiem żaden z panów dzis nie grał a tylko Japończyk (zdecydowanie najmłodszy) udał się na wycieczkę do Transylwanii. Zapewne zagra Rooney i RVP, pytanie tylko kto zajmie ostatnie wolne miejsce w ofensywie. Welbeck czy Nani? Portugalczyk dziś nie grał więc to on zdaje się faworytem. Chciałbym zobaczyć tez Buttnera, to daje całkiem „świeżą” ekipę na mecz na st. jamesys park, czy jak to sie teraz nazywa.PS. Straszna kontuzja Puyola, az mnie zmroziło, oby jak najszybciej wyzdrowiał.

          3. ~tyler durden

            Na Newcastle chciałbym, że SAF zagrał tak jak w drugiej połowie z Tottenhamem. Nani po prawej, w środku Carrick – Cleverley (Scholesa trzymać na ławie na 2 połowę, jakby coś nie szło), a po lewej Kagawa, który ścinałby często do środka. W ataku Van Persie i Rooney.

  14. ~pablo_KSC&NUFC

    A propos początków nałogu. W telegraficznym skrócie było tak : Na punkcie Newcastle United kopnęło mnie w 1984. Rządzili w ówczesnej drugiej lidze aż miło, a liderem drużyny był niejaki Kevin Keegan ( pod koniec lat 70 gdy już grał w HSV, ojciec mi powiedział :”patrz synu jaki to świetny piłkarz” od tego czasu miuałem idola ). To wszystko przez nich ( ojca i KK ) no i tak to już się kręci prawie 30 lat ( często chudych ale jakie to ma znaczenie, klubu i matki się nie zmienia ).

    Odpowiedz
  15. ~Grzesiek

    Borysowskie BATE powtarza wynik z poprzedniej kolejki i tym razem u siebie ogrywa Bayern,wielkie brawa bo stworzyli naprawdę zacny zespół ludzie od Łukaszenki ;)(prezes zakładów BATE i klubu jednocześnie,jest też szefem kampanii wyborczych Baćki),młody trener Hanczarenka prowadzi ich już od lat i jest coraz lepiej

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Budżet klubu jest mniejszy od tego choćby Legi Warszawa. Przez lata mówiono że to kwestia kasy, ostatnimi laty, nikt już nawet nie sili się na wynajdowanie usprawiedliwień. Bate jest bliskie wyjścia z grupy!! Pokonać u siebie lille i wywieś jeszcze jakieś punkty z innym meczu i są w domu.Notabene ten sezon LM, pokazuje siłe w piłce na wschodzie, szachtar to bardzo mocna drużyna, wczoraj ze skrótów widziałem że juventus miał dużo szczęścia że ugrał z nimi remis u siebie. Płynność i tempo akcji Ukraińców robi wielkie wrażenie. Ktos z równorzędnej 3 juves chelsea szachtar musi odpaść.

      Odpowiedz
      1. ~Grzesiek

        Jakby tak równać BATE z Zenitem to zespół rosyjski powinien chyba wygrywać LM przez conajmniej 5 najbliższych lat heh ;).Ja się bardzo cieszę z ich wyników i z tego jak grają(zdążyłem obejrzeć cały mecz z odtworzenia bo był wciągający dla mnie) tzn. naprawdę dobra technika użytkowa,mądra taktyka i pressing po 2,3 na jednego…wypluwali płuca niektórzy.Ciekawe czy to się w najbliższej przyszłości jakoś bardziej przełoży na pierwszą reprezentacje Białorusi która nic nie zwojowała do tej pory (w sensie awansu choćby do baraży) -większość tego zespołu to właśnie miejscowiOczywiście marzę o polskim klubie który się pokaże podobnie w LM,ale droga na dzień dzisiejszy długa…niczym LFC do mistrzostwa Anglii ;)Mimo,że staram się uodparniać to nie znoszę zawsze,masowo i wszędzie pojawiających się przy różnych tego typu sytuacjach głupich utyskiwań (w tym przypadku o tym jak to liga i piłka Białoruska jest 100 lat przed nami itd)

        Odpowiedz
        1. ~Johnny99

          Obejrzałem tylko bramki z meczu BATE i odniosłem wrażenie, że Bayern w żaden sposób nie próbował im nawet przeszkadzać w ich strzeleniu. Szczerze mówiąc, wyglądało to kuriozalnie. Gdyby nie to, że grał Bayern i był to mecz LM, pomyślałbym, że oglądam skrót z jakiegoś ustawionego spotkania drugiej ligi katarskiej. Być może w całości wyglądało to inaczej..

          Odpowiedz
    1. ~Grzegorz Lato

      w City znowu najlepszy Hart, kompletnie niezasłużony remis, gdyby Borusia wykorzystała chociaż połowę okazji to podyktowanie karnego przyjęliby ze wzruszeniem ramion. ps. niech już nikt nie ośmiesza się że Ferguson miał obserwować Lewandowskiego bo w Dortmundzie gra pewnie z 5 innych którzy przydaliby mu się dużo bardziej niż 5 napastnik. ps 2 City nie wyjdzie z grupy.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Lewandowski zamarynował setkę, ale był dziś wspaniały!! Grał kapitalnie stwarzał kolega sytuacje raz fenomenalnie znalazł reusa a raz super goetzego który trafił w słupek. Lewy nie jest snajperem wyborowym, ale graczem jako całość jest wspaniałym.Jasne powinni to byli wygrać, byli lepsi, ale karny to jakiś żart, nie było najmniejszej intencji zagrania piłki ręką, nic, z 30 cm aguerro go nabił a on miął rękę blisko tułowia. Beznadziejna decyzja która ratuje city szanse.

        Odpowiedz
        1. ~pk

          Ale ta reka zablokowal strzal, ktory prawdopodobnie lecial w bramke. Moze gdyby to bylo gdzies na skraju pola karnego to sedzia by nie gwizdnal, ale 4m. od bramki no musial podyktowac karnego, bo Borussia z tej reki odniosla korzysc. Temu w meczu z Tottenhamem MU powinno dostac karnego, bo Sandro niespecjalnie dotknal pilki, nawet chyba nie wiedzial gdzie jest, ale reka pomogla mu utrzymac ja z dala od zawodnika MU. Co do porownania @Spokojnie z meczem z Realem, to najwieksza roznica miedzy tymi spotkaniami dla mnie to forma Toure. Z Realem wiekszosc kontr on zawiazywal. Wczoraj byl po prostu beznadziejny. Lewandowski 3 razy wypuscil kolegow sam na sam (raz dosrodkowanie pod koniec 1szej polowy), mial setke, swietny strzal pod koniec, praktycznie bez strat. Wspanialy wystep. Jednak gola nie strzelil. A SAF to predzej Hummelsa niz Roberta obserwowal.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Ja zawsze patrze na to czy zawodnik mógł uniknąć kontaktu z ręką, tutaj nie mógł, dostał z takiej odległosci że nie miał szans na jakąkolwiek reakcje, a jego ręce były blisko tułowia.Ta sandro dyskusyjna, on miał ta ręke bardzo daleko od ciała, arbiter mógł dac, ale mógł spokojnie nie dać, były tam bardziej ewidentne karne.

          2. ~Johnny99

            Mogłem oglądać tylko końcówkę, ale sama akcja Lewego zakończona tym groźnym strzałem mogłaby wystarczyć. Doskonałe przyjęcie, doskonałe zastawienie się, doskonałe zmylenie obrońców, prawie doskonały strzał („prawie”, no bo jednak – znakomicie – obroniony). Wielka klasa. Co nie zmienia faktu, że nad skutecznością powinien jednak popracować. Jeśli mu się uda ją poprawić, będzie napastnikiem kompletnym, przydatnym w absolutnie każdej drużynie Europy, wliczając te największe.

  16. ~Spokojnie

    Gdy City grało z Realem, w grze Citizens było widać metodę. Ona nie przyniosła zamierzonych efektów, choć niewiele brakowało, ale istniała. Na boisku był porządek, myśl taktyczna, pilnowanie zadań własnych przez poszczególnych zawodników. Dziś piłkarze MC zaprezentowali kawałek niezłego bałaganu, jeden Hart wiedział, co robi. Jeszcze tych parę wypadów zza pleców obrońców jako tako wyglądało (część tych akcji była niesłusznie zakwalifikowana jako spalone), a reszta przyprawiała o ból zębów. Jak się któremuś piłka nie zaplątała między nogami, to za daleko ją sobie wypuścił, jak źle nie trafił w piłkę, to dośrodkował tam, gdzie nikogo nie było. Nawet gola stracili nie po tych naprawdę niezłych akcjach wyprowadzanych przez Borussię, bo albo mieli w nich szczęście, albo Hart wyczyniał cuda (komentarz Juskowiaka po obronie przez Harta strzału Reusa był odrobinę przesadzony – ja wiem, że w żółtych strojach grali nasi, a Harta nie lubimy, bo będzie bronił w meczu z naszą reprezentacją, ale odrobina obiektywizmu by się przydała), ale po własnym, prostym i pewnie mocno frustrującym błędzie. Z Realem mieli grać z kontry, a dziś się chyba nie mogli zdecydować, czy wolą atak pozycyjny, czy co innego, co często kończyło się na nieprzygotowanych piłkach w stronę Dżeko.Mario jak profesor. Chociaż można się było raczej spodziewać, że rąbnie w trybuny albo postanowi strzelać nożycami.

    Odpowiedz
  17. ~Grzesiek

    Mecz Cit-Borussia śliczny :):żywy,pełen klepek,płynności(i to mimo tego,że trochę niecelnych podań,nieporozumień było) ,strzałów,parad bramkarskich,niewykorzystanych tzw. 100 % okazji itp itdNaprawdę za szybko się skończył.Dortmund od tego momentu mam nadzieję zacznie pokazywać także w europie to czym zachwycał do tej pory jedynie w swojej lidze bo świetnie się ich ogląda,są prawdziwym zespołem w którym nie ma konkretnej gwiazdy,a każdy mecz to inna wiodąca postaćCity zaczęło z animuszem,ale potem wszystko się zrównało,a w drugiej połowie z biegiem minut to niemieckie zespół osiągał przewagę-najbardziej zadziwiające było zneutralizowanie Yaya Toure w środku pola.Ogólnie kolejna grupa w której mamy trójkę znakomitych zespołów więc walka pasjonująca do końca się zapowiadaHart fantastyczny-wyrósł Anglikom tak oczekiwany przez lata golkiper który ma szansę stać się kimś takim jak Buffon czy Casillas co jeszcze stosunkowo niedawno wydawało się niemożliwe.Mam jednak nadzieję,że 16 października nasi chłopcy znajdą na niego sposób,a Robert naprawi celownik ;)-bo właśnie największym jego mankamentem jest typowo snajperska skuteczność(z Czarnogórą również koncertowo przestrzelił w podobnie dogodnej sytuacji po znakomitej akcji w której do spółki z kolegami rozklepał obronę rywali)

    Odpowiedz
      1. ~alasz

        Meczu nie oglądałem, tego nie widziałem, ewidentna czerwona kartka, huth będzie zawieszony na bank. Nie tego jednak dotyczył mój wpis, lfc ciągle prawi, czy przez Rodgersa czy przez Gerrarda że suarez taki biedny jest, on sie zmienił, teraz jest dobry, po cyzm w każdym meczu symuluje z regularnością godna najlepszych zegarków. Swoją droga jakim cudem suarez nie dostał za to kartki? Ten facet jakby dawali zółte za symulacje to by pierwszych połów nawet nie dogrywał.Żeby gwizdnąć coś na korzyść suareza trzeba byc w 100% pewnym, bo należy wyjść z założenia że oszust znów oszukuje. Słuszne założenie.Ronaldo w Mu tez przez to przechodził tylko on faktycznie przestał symulować, a nie o tym mówił.

        Odpowiedz
          1. ~alasz

            Odwołuje suareza, zwycięzca konkursu musi byc tylko jeden. Ach ta czułość, ta umiejętność wyczucia najmniejszych zawirowań w powietrzu, mówili że adam małysz świetnie szukał wiatru, ale bale jest w tym lepszy.

          2. ~bartek23

            Hahaha, o nie wierzę, co się z tymi pożal się Boże piłkarzynami dzieje. Wolę 0:0 ze Stoke, niz 3 punkty wywalczone dzięki takiemu lub podobnemu zagraniu.

          3. ~alasz

            Za takie ewidentne perfidne symulanctwa powinno sie karac po meczach tak jak za brutalne zagrania. nie wiem ile, ja bym dął surowo 3 mecze. Szybko by się oduczyli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *