Mecz bez historii

Najboleśniejsze jest to, że tak naprawdę nie ma o czym gadać. Nie ma sensu przywoływać wspaniałej i krwawej historii pojedynków dwóch wielkich drużyn i dwóch wielkich menedżerów, mówić o bitwach na Old Trafford czy Highbury, epatować anegdotami o punktach odjętych za bijatykę w 1990 roku, o pizzy rzuconej w Alexa Fergusona w 2004 r., starciach Keane’a z Vieirą albo Keowna z van Nistelrooyem – a dla obdarzonych wyjątkowo długą pamięcią o pojedynku z lutego 1958 r., kiedy angielska publiczność ostatni raz mogła podziwiać drużynę, której trzon zginął w monachijskiej katastrofie (MU wygrało w Londynie 5:4, a wśród strzelców bramek byli też ci, którzy stracili życie pięć dni później: Duncan Edwards i Tommy Taylor). Nie ma sensu wspominać wielkich graczy Arsenalu, Henry’ego i Bergkampa, którzy również odcisnęli swoje piętno na tych pojedynkach (Henry zdobył przeciwko MU 8 goli). Zestawianie tego wszystkiego z wczorajszymi wydarzeniami na Old Trafford byłoby doprawdy dowodem kompletnej utraty miary.

Powiedzmy to bardzo po prostu: Arsenal w Manchesterze wyłożył się, jakby nie był Arsenalem, tylko którąś z przeciętnych drużyn z dołu tabeli. Zanim mecz zaczął się na dobre, Valencia i Rafael po raz pierwszy i zdecydowanie nieostatni znaleźli sobie mnóstwo miejsca za plecami Andre Santosa, dośrodkowanie prawego obrońcy było wprawdzie niezbyt precyzyjne, kłopot w tym, że Thomas Vermaelen, kapitan drużyny skiksował, wykładając piłkę pod nogi swojego poprzednika w tej roli, grającego już, niestety, w drużynie rywali. Jeśli Kanonierzy mieli jakiś plan na to spotkanie, przestał on istnieć po trzech minutach, a dalej można było mówić wyłącznie o nieskuteczności Manchesteru United. Wynik końcowy jest przecież mylący jak jasna cholera: goście pierwszy celny strzał na bramkę de Gei oddali dopiero przy stanie 2:0 i grając w dziesiątkę, gospodarze nie strzelili karnego, Mannone kilkakrotnie pokazał, że powrót Wojciecha Szczęsnego do bramki Arsenalu wcale nie jest taki oczywisty, a łatwość, z jaką radzili sobie nowi liderzy tabeli przypominała niestety ubiegłoroczny pogrom, w którym zresztą drużynę częściowo usprawiedliwiała plaga kontuzji.

Owszem, fajnie układała się współpraca van Persiego z Rooneyem, obu grających w funkcji – jak powiedzieli w pomeczowym wywiadzie – „dziewięć i pół”, czyli skrzyżowania klasycznej „dziewiątki” z „dziesiątką”, zarówno czyhających w linii z obrońcami na prostopadłe podanie (Holender dostał ich kilka, i to – jak widać na poniższym obrazku – bynajmniej nie ze skrzydeł), jak cofających się do drugiej linii, by pomóc kolegom w pressingu (Rooney miał w tym meczu 4 wślizgi i 5 przechwytów; biedny Arteta), skądinąd: gdzie tu miejsce dla Kagawy? Generalnie jednak: Manchester United wygrał z Arsenalem przesadnie się nie wysilając.

Że może być inaczej, nikt chyba nie wierzył, sądząc po atmosferze na trybunach i po ślamazarności, z jaką poruszali się Kanonierzy – poza Wilsherem, rzecz jasna, którego nadmiar entuzjazmu doprowadził do zasłużonej czerwonej kartki (sędziego chwaliłem podczas meczu i chwalę również dzień po: nie chciał psuć zawodów, więc po pierwszych ostrych wejściach mających już żółte kartki Cleverleya i Wilshere’a poprzestał na upomnieniach; Ferguson zareagował zdjęciem młodego pomocnika z boiska, a Wenger nie zdążył, choć wracający dopiero po kontuzji Wilshere zdradzał już chyba objawy zmęczenia i kolejnego nietrafienia z wślizgiem można się było spodziewać). Wątpliwy był dobór składu na to spotkanie: wszyscy się spodziewali, że piłkarze z prawej flanki MU będą robić z Santosa sałatkę jarzynową, że oprócz Rafaela i Valencii będzie tam schodził van Persie; czy nie lepiej było (postawił tę kwestię także Phil McNulty na swoim blogu) spróbować ustawić po lewej Vermaelena, delegując w jego miejsce na środku Kościelnego, a niechby nawet spróbować z Sagną z lewej i Jenkinsonem z prawej? I czy Walcott naprawdę nie dałby rady zacząć od pierwszej minuty? Jasne, we środę biegał przez dwie godziny, ale młody jest i zdrowy: powinien dać radę. Czy nie będzie chciał odejść w styczniu?

Sądząc po tym, co śpiewali kibice Arsenalu na stadionie i co piszą teraz w internecie, kiepsko to wygląda. „Wenger, zrób z tym porządek”, „Gazidis, co ty, k…, wyrabiasz?”, „Oddajcie nasz Arsenal”… Atmosfera, chciałoby się rzec, jak na White Hart Lane po porażce z Wigan. Ale chyba jednak gorsza: tak złego startu w lidze Kanonierzy pod tym menedżerem jeszcze nie mieli. Niniejszym odwołuję wszystkie opinie na temat uporządkowanej przez Steve’a Boulda defensywy. I pytam o plany na styczeń.

Wspomniałem o Tottenhamie, który – obawiam się – bez powrotu do zdrowia Moussy Dembele nie będzie się prezentował dużo lepiej: druga linia bez Belga (z Wigan zszedł jeszcze Sandro) jest przewidywalna jak okładki „Newsweeka” i powolna jak prokuratura wojskowa. Wyścig o czwarte miejsce zapowiada się ciekawie, wcale bym się nie zdziwił, gdyby zamiast Arsenalu, Liverpoolu czy Tottenhamu nie namieszał w nim zdrowo Everton. W przeciwieństwie do wyżej wymienionych, spętanych dziwnymi niemożnościami, piłkarzom Moyesa zawsze się chciało chcieć.

21 komentarzy do “Mecz bez historii

  1. ~mewche

    „(…) czy nie lepiej było spróbować ustawić po lewej Vermaelena, delegując w jego miejsce na środku Kościelnego, a niechby nawet spróbować z Sagną z lewej i Jenkinsonem z prawej? I czy Walcott naprawdę nie dałby rady zacząć od pierwszej minuty? Jasne, we środę biegał przez dwie godziny, ale młody jest i zdrowy: powinien dać radę. Czy nie będzie chciał odejść w styczniu?”

    „Sądząc po tym, co śpiewali kibice Arsenalu na stadionie i co piszą teraz w internecie, kiepsko to wygląda. „Wenger, zrób z tym porządek”, „Gazidis, co ty, k…, wyrabiasz?”, „Oddajcie nasz Arsenal”…”

    – KTOŚ TUTAJ CHYBA NIE TYLKO CZYTA PHILA MCNULTY’EGO, ALE TEŻ POZWALA SOBIE CO NIECO PRZEKOPIOWAĆ NA POTRZEBĘ WŁASNEGO WPISU, CZYŻ NIE?

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński Autor wpisu

      O! Akurat dziś nie czytałem, cały dzień poza siecią. Ale chętnie dopiszę do bloga należne hołdy.

      Odpowiedz
  2. ~mewche

    „Santos looked and played like a liability. There seemed no sound logic for his inclusion and there was a case within minutes of removing him and introducing Laurent Koscielny, shifting Thomas Vermaelen to left-back. Wenger also had the option of playing Bacary Sagna at left-back and selecting Carl Jenkinson. It would have at least spared the Brazilian’s embarrassment.”

    „Once Arsenal’s travelling support had tired of vilifying Van Persie, they turned on their own. From chants of „Wenger, Wenger Sort It Out” to „Ivan Gazidis What Do You Do?” (expletive deleted) to the now traditional cry of „We Want Our Arsenal Back”, there was an air of genuine discontent about the club’s direction.”

    CYTATY Z PONIŻSZEGO ARTYKUŁU:

    http://www.bbc.co.uk/blogs/philmcnulty/2012/11/lame_arsenal_a_shadow_of_man_utds_former_foes.html

    MAM NADZIEJĘ, ŻE TO TYLKO PRZYPADKOWA ZBIEŻNOŚĆ TREŚCI, PONIEWAŻ CENIĘ SOBIE PAŃSKIE PROFESJONALNE PODEJŚCIE DO PROWADZENIA BLOGA.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński Autor wpisu

      Szczerze mówiąc boję się, że takie rzeczy zdarzają się częściej. To znaczy, że oczywiste oczywistości piszemy.

      Odpowiedz
      1. ~mewche

        bez przesady, zawsze po meczach BPL robię sobie internetową prasówkę właśnie po to, żeby poznać opinie dziennikarzy, i w sumie to naturalne, że fakty, które przytaczają, się powtarzają.

        Odpowiedz
  3. ~rgmumm

    „jest przewidywalna jak okładki „Newsweeka” i powolna jak prokuratura wojskowa”. błagam bez nawiązywania do polityki i swoich poglądów.Tutaj chce czytać o sporcie.

    Odpowiedz
  4. ~Windom Earl

    Znowu to samo tzn dywagacje czy Arsenal będzie w 4…to już jest nudne. Oczywiście, że będzie!!!
    Całkowicie zasłużone zwycięstwo ManU, reakcja Van Persiego po strzeleniu bramki (!!!), i – moim zdaniem – błąd sędziego, który powinien wyrzucić z boiska Cleverly’ego, co skądinąd nie wpłynęłoby na wynik, zasłużona kara dla Wilshere’a i ostatnia akcja meczu, w której Cazorla – najlepszy zawodnik Arsenalu w tym meczu – ustalił wynik spotkania. To w skrócie co o tym meczu można napisać.
    Co do wyścigu po Ligę Mistrzów – Everton nie wytrzyma tempa, Tottenham – bez komentarza, chociaż autor zawsze jakieś wytłumaczenie znajdzie, dlaczego to znowu się nie uda, Liverpool – nie w tym sezonie. Ktoś jeszcze?? Ja jestem spokojny o Arsenal, nie zapominajmy jeszcze, że Chelsea jedzie do Azj, co odbije się na dyspozycji i wcale nie jest pewne czy to Oni będą w Top 4. Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. ~pk

      „który powinien wyrzucić z boiska Cleverly’ego”

      W tych sytuacjach akurat sedzia byl konsekwentny. Wilshere majac juz zolta kartke sfaulowal dosc solidnie RVP i wtedy sedzia go upomnial. Druga zolta dostal dopiero po 3 ostrym faulu. Cleverley faulowal 2 razy. Za 3 z pewnoscia by wylecial. Po prostu Wenger nie mial na kogo Jacka wymienic i musial zaryzykowac.

      Odpowiedz
      1. ~Niedzwiedz_Janusz

        Jedno ale. Wilshere nie faulował RVP, tam nie było kontaku, to RVP wykorzystał/symulował wejście Wilshere’a

        Odpowiedz
        1. ~pk

          Z jednego ujecia faktycznie wydawalo mi sie, ze nie bylo faulu, ale z innego wyraznie bylo widac, ze Jack trafia Robina. Niemniej wdzieczny bylbym za jakis filmik, bo widzialem te sytuacje tylko ogladajac mecz.

          Co nie zmienia faktu, ze arbiter byl konsekwenty, bo skoro uznal tamto zdarzenie z RVP za faul i nie wyrzucil Wilshere’a, to przy Tomie zachowal sie tak samo.

          Odpowiedz
  5. ~Borys

    Tempo meczu trochę spacerowe (szczególnie pierwsza połowa, i odnosząc się do standardów ligi angielskiej), ale to było spowodowane słabością Arsenalu, który nie zmusił MU do wejścia na wyższe obroty. United podeszło do tego spotkania pewne siebie, konsekwentnie robili swoje. Być może mogli zagrać lepiej, strzelić więcej goli, no ale wszyscy znamy Fergusona i wiemy, że jak tylko się da to chce wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Osobiście nie znosze takiego nastawienia, ale właśnie takie „zarządzanie” siłami wygrywa nam tytuły.
    Obecność Van Persiego w ataku MU po raz pierwszy nie wydała mi sie dziwna- paradoksalnie uświadomiłem sobie to w meczu z Arsenalem. Troche czasu to zajeło, ale teraz przeszedłem z tym do porządku dziennego. Co więcej- chyba każdy kibic United jest zachwycony tym gościem. Robin jest ustawiany na szpicy, dzięki czemu Rooney może sobie pozwolić na cofnięcie do pomocy i udzielanie sie przy rozgrywaniu, tak jak lubi. Wygląda to nieźle, tym bardziej, że Ferguson przestał wreszcie rotować składem przy każdej okazji- już drugi mecz z rzędu w lidze wyszliśmy takim samym ustawieniem.
    Jeszcze raz akapit o flankach. Przy preferowanej formacji 4-4-2 (Sir Alex chyba już porzucił idee zagęszczania środka, przy tak grającym Rooneyu to ma sens) skrzydłowi mają ogromne pole do popisu. Szkoda, że nasi są w dramatycznie słabej formie. Generalnie ściągnięcie skrzydłowego nie wydawało mi się koniecznością, ale coraz bardziej sobie uświadamiam brak jakości u Younga, a w szczególności Valencii.
    http://www.101greatgoals.com/gvideos/gif-antonio-valencia-get-his-feet-tied-up-and-misses-easy-chance-v-arsenal/
    Wszystko, byle nie używać lewej nogi. Chyba jednak poprzeczka jest za wysoko. Nani z kolei jest skłócony z menadżerem i prawdopodobnie odejdzie, co zapewni nam środki na zakup dobrego skrzydłowego. Mam nadzieje, że w najbliższych spotkaniach (które nie należą do najtrudniejszych) szanse dostaną młodzi- Lingard, Brady… Nie wiem po co trzymać na boisku zawodnika, który ani w ofensywie, ani w defensywie się nie przydaje. Jedno dobre podanie na mecz to trochę za mało. Poza tym skrzydłowy ma mniej odpowiedzialną role w zespole- może podejmować ryzyko i nie ponosi takiej konsekwencji za strate piłki jak ŚP.
    Ktoś tutaj krytykował Evansa, bezpodstawnie według mnie. Obecnie to jest bardzo mocny punkt defensywy, i jak on wyprowadza piłke! Ja osobiście w ogóle nie czuje „strachu”, gdy Jonny wychodzi w pierwszym składzie. Po rozmowach z kumplami mogę śmiało stwierdzić, że nie jestem jedyny.

    Odpowiedz
  6. ~Johnny99

    Ja się dziś śmieje na moje wątpliwości przedsezonowe „czy na pewno jest nam potrzebny akurat Van Persie?”. Cóż, każdej drużynie przyda się koleś, który regularnie strzela bramki – okazało się to aż tak proste:)

    Odpowiedz
  7. ~Radek

    I tak dużo akapitów udało się panu skleić o tym meczu. Bo jak pisać o czymś czego nie ma. Brak emocji, brak koncentracji a potem waleczności w Arsenalu, nawet brak większych kontrowersji czy po prostu brak dobrego futbolu. Wielkie hity w Anglii czasem przynoszą zabójcze emocje i wyniki a czasem szachy. W tym spotkaniu po trzech minutach już szachów być nie mogło, bo jedni musieli gonić wynik, ale drużyna Wengera jakby tego nie zauważała. Jedynym wartym zapamiętania faktem z tego meczu był Santos. Komiczna gra i do tego poproszenie RvP o koszulkę w przerwie. Nieważne czy to dla kolegi, mamy czy na akcje charytatywną. Jakbym był kibicem Arsenalu to w tym momencie spaliłbym się ze wstydu. Wenger gorzej nie mógł tego rozegrać. Wilshere wyleciał z boiska, zespół nie tylko przegrał prestiżowe spotkanie, ale wyglądał w nim nie jak rywal z czołówki, ale przestraszony beniaminek. Walcott w nagrodę za hat-tricka usiadł na ławce, żeby mieć czas na myślenie o odejściu a do tego RvP udowodnił, że miał rację odchodząc.

    Obyśmy już więcej nie musieli oglądać takich hitów.

    Odpowiedz
  8. ~Garfield

    Drogi Gospodarzu,
    kilka uwag formalnych:
    1. „prokuratura wojskowa” made my day,
    2. w ostatnim zdaniu literowka,
    3. czy przy player dashboard da sie tez przekleic legende? Ja nigdy nie pamietam, czym jest trojkat bialy, czym czarny, czym daszek, a czym krzyzyk. Mysle, ze nie ja jeden.
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  9. ~Łukasz

    Dla ścisłości chciałem dodać, że Duncan Edwards nie zginął w katastrofie w Monachium, walczył o życie jeszcze dwa tygodnie. Dla mnie, jako fana MU, to ważny szczegół: mam nadzieję, że inni nie uznają tego za czepianie się. 🙂

    PS. Panie Michale, czy było to przywidzenie, czy może jednak dało się Pana dostrzec wśród publiczności na niedawnym koncercie Voo Voo w Lizard Kingu? Tak czy inaczej, pozdrawiam serdecznie.

    Odpowiedz
  10. ~pk

    Komentarz Fergusona z konferencji prasowej przed meczem z Braga – „I’ll make one or two changes but no more than that”. Zmian 6. Zobaczymy, czy rotacja wypali.

    PS. Lawka MU na dzisiejszy mecz – Lindegaard, Rafael, Ferdinand, Carrick, Young, Cleverley, van Persie. A pierwszy sklad wcale slaby nie jest.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *