Wyjątkowy i Tymczasowy

Pokonany przez wirusa, jak nie przymierzając drużyna Sunderlandu przez WBA, oglądałem dzisiejszy mecz Chelsea z MC, rozważając, czy Roman Abramowicz nie zrobiłby lepiej, zatrudniając zamiast Rafy Beniteza Steve’a Clarke’a. W końcu skoro to i tak robota na parę miesięcy, po których może-może przyjdzie Guardiola, dlaczego nie powierzyć jej jeszcze jednej klubowej legendzie, łagodząc wściekłość kibiców, a za jednym zamachem, ehm, zneutralizować groźnego rywala do gry w Lidze Mistrzów? Po trzynastu kolejkach zespół kierowany przez dawnego świetnego piłkarza Chelsea, a później asystenta kilku kolejnych menedżerów tego klubu, ma nad drużyną Abramowicza punkt przewagi…

Zapytałem Chrisa Lepkowskiego, w „Birmingham Mail” zajmującego się na codzień sprawami WBA, o przyczyny świetnej postawy tej drużyny w bieżącym sezonie. Wyliczył kilka: postawę argentyńskiego pomocnika-destroyera Yacoba i irlandzkiego napastnika Shane’a Longa (od siebie dodam, że przed tygodniem w polu karnym rywali Long wykonywał pracę, której daremnie wypatrujemy ostatnio od Fernando Torresa: był szybki, twardy w starciach z obrońcami, zdecydowany w kontakcie z piłką, świetnie szukający sobie wolnego pola, zarazem widzący kolegów, jak pozwalający się widzieć), dobrze zorganizowaną obronę i przyzwoitego bramkarza, ale w pierwszym rzędzie właśnie dobrego trenera, który potrafił wziąć wszystko, co najlepsze z dziedzictwa Roya Hodgsona (organizację defensywy właśnie), i odciskając na nim własne piętno (zabójcze kontry). Twardziel, z którym liczył się nawet Mourinho; Szkot, porównywany stylem prowadzenia drużyny z Davidem Moyesem; facet, którego treningi okazują się pasjonujące (trudno się dziwić: podpatrywał nie tylko Mourinho, ale także Gullita, Robsona, Dalglisha czy Zolę) i który w bezpośrednim kontakcie jest tyleż skromny, co szczery; facet, który czyta grę jako trener równie dobrze jak przed laty czytał ją jako piłkarz (weźcie jako przykład niedawny mecz z Wigan: początkowo ustawienie drużyny Martineza było dla WBA przyczyną problemów, Clarke jednak okazał się elastyczny, zmienił pomysł na grę i wygrał; wczoraj z Sunderlandem było podobnie, a zmiany przeprowadzone w drużynie gości okazały się kluczowe). Warto pewnie dodać, że „kontynentalna” struktura prowadzenia klubu, w której z Clarke’a zdjęto większość klasycznie menedżerskich obowiązków i pozwolono skupić się na pracy z piłkarzami, okazała się szczęśliwym rozwiązaniem. Warto dodać również, że szkoleniowiec WBA niechętnie rotuje składem i że kluczowych zawodników póki co omijają kontuzje (casus np. Tottenhamu, grającego wszak bez Dembele, Parkera, Assou-Ekotto czy Adebayora…).

Czy nazywany już kolejnym Wyjątkowym Steve Clarke ma szansę na posadę w Chelsea? Pytanie jest retoryczne, nie traktuję go serio i nie sądzę, żeby w najbliższych miesiącach potraktował je serio ktokolwiek z decydentów w Cobham. Mają w końcu Rafę Beniteza, którego dzisiejsze pojawienie się na Stamford Bridge stało się głównym tematem sprawozdań z meczu z MC. Nic dziwnego: skoro z boiska wiało nudą, dziennikarze mogli się ekscytować przyśpiewkami w stylu „Nie chcemy cię tutaj, Rafa nie chcemy się tutaj” oraz „Di Matteo, jedyny nasz di Matteo”; znamienne tylko, że choć wyraźnie wkurzeni, fani Chelsea nie obrażali obecnego na stadionie i odpowiedzialnego przecież za tę karuzelę stanowisk Romana Abramowicza. Bali się, że on także się wkurzy i zabierze swoje zabawki?

Z boiska, jak powiedziałem, wiało nudą. W MC słabo wypadł Yaya Toure, potykający się o własne nogi i niecelnie podający. W Chelsea mniejszy niż ostatnio wpływ na grę miał Mata – czy nie dlatego, że Benitez ustawił go bardziej przy linii (najpierw z prawej, później – po zejściu również rozczarowującego Hazarda – z lewej strony; zobaczcie, gdzie przyjmował piłkę…).

Nad Torresem Benitez będzie musiał się zdrowo napracować – jak sam mówi – tyleż obejmując go ramieniem, jak dając mu kopniaki w tyłek; dziś – po kilku niezbyt udanych przyjęciach piłki – można było odnieść wrażenie, że szybko stracił wiarę w siebie: niby pracował, ale jakoś bez wiary, niby dostawał piłkę, ale później podejmował złe decyzje. W sumie nie byłoby o czym gadać, gdyby nie przedmeczowe wywiady Tymczasowego, który uchylił rąbka tajemnicy, spowijającego jego rozmowę z właścicielem Chelsea. „To nie jest tak, że on chce, żebyśmy grali jak Barcelona – tłumaczył Benitez. – On chce, żebyśmy grali dobrze”. Subtelne rozróżnienie, ale przyznacie: nie zapowiada kaskad pięknego futbolu; artyści w stylu Hazarda, Oscara czy Maty będą musieli ściślej stosować się do nakreślonego przez trenera Planu. Nastawienie na atak? „Nastawienie na wygrywanie. W końcu piłka potrzebuje równowagi. Jeśli strzelimy 10 goli i stracimy 7, pan Abramowicz pewnie będzie zadowolony, ale ja nie” – mówił Benitez. Mimo wszystko nie sądzę, żeby długo tu popracował.

23 komentarze do “Wyjątkowy i Tymczasowy

  1. ~xpander

    Mam przeczucię, że ta notka będzie w pewnym sensie 'pocałunkiem śmierci’. Tak jak rok temu notka o Swansea, a dwa lata temu o Blackpool.

    Forma WBA oczywiście imponująca, ale w nieskończoność trwać to nie będzie, więc na ocenę Clarke’a przyjdzie czas później.

    Odpowiedz
  2. ~Kylu88

    Zgadzam sie z przedmowca – wszyscy wynosza juz pod niebiosa Clarke’a – a sezon nawet jeszcze nie osiagnal 33%. Autor pisze o kontuzjach omijajacych ekipe Bromwich a takze niecheci do rotowania skladem przez jej managera. Przede wszystkim w tym drugim aspekcie doszukuje sie w pewnym momencie spadku formy WBA. Nawet jesli kontuzje omina kluczowych graczy w tej ekipie to brak rotacji spowoduje, ze po 20-25 kolejce zacznie sie regres formy – EPL nie da sie grac ciagle tym samym skladem i to juz zostalo udowodnione w poprzednich latach.
    Druga sprawa to nawet hipotetyczny fakt zatrudnienia Clarke’a na slotku w Chelsea – wyobrazacie sobie taka sytuacje ? Nagle puka do drzwi Abramowicz, wyciaga sakwe ze srebrnikami i podkupuje Clarke’a na kilka miesiecy. Przeciez prasa ( i Pan Okonski powinien przyznac mi racje ) zniszczylaby faceta – dostal by z miejsca latke sprzedawczyka i zwyklej k…y za przeproszeniem 😉 To, ze stracilby szacunek u kibicow West Brom pewnie by przezyl, problem polega na tym, ze wszyscy kibice na wyspach zrobiliby z nim to samo 😉 Pamietacie casus C.Ronaldo po powrocie z MŚ (oczko puszczone do Scolariego po sprowokowaniu Rooneya) ? Wszyscy kibice na wyspach – nawet United – buczeli i gwizdali na niego przy kazdej okazji.
    Na podsumowanie Clarke’a przyjdzie pora ale personalnie nie widze szans dla WBA w 4-ce. Moze powalcza o 5 pozycje z Evertonem i Spurs ale trzeba miec na uwadze, ze obie ekipy a przede wszystkim Koguty maja o wiele szersza lawke rezerwowych.

    Odpowiedz
    1. ~antynorwich

      Abramowicz nie złoży oferty Clarkowi-nie ma „nazwiska”… Nie sadzę żeby ktokolwiek miał zniszczyć tego trenera po ewentualnych przenosinach, czy też mieć o to jakiekolwiek pretensje bo on pół swego życia spędził w Chelsea, więc o co mieć tu pretensje? Nikt nie ma pretensji do Eddiego Niedzwieckiego bo nikt nie wie kim on jest i gdzie wcześniej pracował. Brutalna prawda jest taka, że większość z autorów komentarzy na tym blogu siłą rzeczy nie może tego pamiętać – są po prostu za młodzi, to era „przedinternetowa”, gdzie transmisji słuchało się na 5 live lub też o wyniku dowiadywało się z poniedziałkowej GW 🙂 Ale to oczywiście żaden zarzut, raczej żal nad upływającym czasem:)

      Odpowiedz
  3. ~Kylu88

    ~antynorwich

    Czyli wg Ciebie jakby Abramowicz zapukal do drzwi Clarke’a w zeszlym tygodniu i chcial go za managera (wiadomo, ze do konca sezonu i wiadomo, ze zaplacilby mu lepiej niz ma teraz w WBA) i ten by sie zgodzil – wszystko byloby wporzadku ?
    Clarke prowadzil WBA od 8 czerwca a wiec nawet nie pol roku. Z Chelsea byl powiazany jako gracz (11 sezonow) natomiast jako caretaker w Newcastle spedzil 13 lat. Jesli facet nagle prowadzi klub sam jako manager i po niecalym pol roku rzuca funcje bo dostaje „rosyjskie srebrniki” i lepszy klub, to jest zwykla sprzedajna k…a 😉
    Co innego jakby prowadzil WBA 1,5 czy 2,5 roku, albo rozmowy prowadzone bylyby od dluzszego czasu. Ale jak ktos rzuca 5-miesieczna posade w ciagu 3dni to sie sprzedaje.

    Odpowiedz
    1. ~antynorwich

      Widzę, że przynajmniej wikipedia została przestudiowana:)
      Po pierwsze, taka propozycja nie miała prawa paść, więc nie ma tematu. Nawet hipotetycznie nie był on brany pod uwagę w kwestii obsadzenia wspomnianego stanowiska…
      Po drugie, nawet gdyby pracował pół godziny i zmienił następnie pracodawcę na MU, Arsenal, MC, czy jakikolwiek inny klub to wszystko byłoby zgodne z prawem i etyką menedżerską, bo przypominam, że trener nie jest kibicem, a po prostu pracownikiem pełniącym rolę wykonawczą-nic poza tym!
      Po trzecie, warto sprawdzić czy nie piastował on jakiejś funkcji w sztabie trenerskim Chelsea przez kilka lat:) bo chyba ktoś podobny do niego na tej ławce siedział.
      Po czwarte, jeśli tak definiujesz lojalność i tak łatwo obrzucasz inwektywami ludzi to pozostaje mi jedynie żywić nadzieję, że gdy już ukończysz edukację i rozpoczniesz pracę zmienisz zdanie na ten temat.
      (…) po niecalym pol roku rzuca funcje bo dostaje „rosyjskie srebrniki” i lepszy klub, to jest zwykla sprzedajna k…a
      Co innego jakby prowadzil WBA 1,5 czy 2,5 roku, albo rozmowy prowadzone bylyby od dluzszego czasu. Ale jak ktos rzuca 5-miesieczna posade w ciagu 3dni to sie sprzedaje.”
      Życzę, oczywiście zachowując wszelkie proporcje, miał szansę takiego awansu o jakiej tu dyskutujemy i wtedy będziesz mógł osobiście odpowiedzieć sobie na pytania dotyczące lojalności, „k…stwa” i wielu innych kategorii, których dość łatwo się z perspektywy klawiatury i ekranu komputera.

      Odpowiedz
  4. ~bartek23

    Haha, czyli rozumiem, że panie spod latarni, żeby zdobyć szacunek, powinny negocjować z klientami ceny, a nie rzucać konkretem? Bo wtedy są k…y? A jak ponegocjują to już nie?

    Sprawa rozbija się o romantyczną wizję futbolu. Taką w której manager, piłkarz, itd. jest przywiązany do klubu, darzy go uczuciem i nie da się kupić za żadne pieniądze. Tylko chyba wszyscy wiemy, że dziś jest to już nierealne.

    Przyjęcie takiej oferty nazwałbym raczej głupotą. Bo co by zyskał Clarke, gdyby to zrobił? Petrodolary na koncie. Nikt nie przypisałby mu ew. sukcesów Chelsea (tak jak Di Mateo i LM), nie wyrobiłby sobie nazwiska (dłuższą owocną pracą z WBA ma szansę), a ew. przedłużenie umowy skończyłoby się jak z poprzednich trenejro The Blues. Więc dla Clarka lepiej jest pozostać na spokojnej posadzie w WBA, gdzie top10 będzie sukcesem, a on bogiem. Szczególnie jeśli utrzyma zespół w takiej formie (w co wątpię również).

    Odpowiedz
  5. ~kylu88

    Przede wszystkim nalezy rozroznic 2 rodzaje prac : publiczna i prywatna.
    Do prywatnej nalezy wiekszosc znanych nam prac i robot (inzynier, informatyk, kierowca itd. itp.). Funkcje ktora sprawuje Clark’e, jest funkcja publiczna. On nie pracuje tylko dla siebie – on przede wszystkim wykonuje prace dla klubu a co za tym idzie dla kibicow. I ja jako kibic WBA – jesli Clarke przyjalby hipotetyczna propozycje Romana – mialbym go za sprzedawczyka. Jak informatyk albo spawacz zmieni robote w przeciagu 2 miesiecy, bo mu dadza wiecej, to jego sprawa. Nikt im nie kibicuje ani nie patrzy na wyniki – oczywiscie oprocz szefa. Manager pilkarski natomiast jest obserwowany przez zarzad i szefostwo oraz dziesiatki tysiecy ludzi i oni tez wystawiaja mu ocene za jego prace.

    Acha, i to nie ja zaczalem dywagacje na temat hipotetycznego zatrudnienia Steve’a, tylko autor tego bloga :

    „[…] rozważając, czy Roman Abramowicz nie zrobiłby lepiej, zatrudniając zamiast Rafy Beniteza Steve’a Clarke’a.”

    Odpowiedz
    1. ~pk

      „Przede wszystkim nalezy rozroznic 2 rodzaje prac : publiczna i prywatna.
      Do prywatnej nalezy wiekszosc znanych nam prac i robot (inzynier, informatyk, kierowca itd. itp.). Funkcje ktora sprawuje Clark’e, jest funkcja publiczna.”

      Slyszysz dzwon, ale nie wiesz w ktorym kosciele dzwoni. Najpierw piszesz o pracy publicznej, zeby za sekunde pisac o funkcji publicznej. To nie to samo. W ogole rozroznienie na prace publiczna i prywatna jest dosc karkolomne moim zdaniem. Inzynier, ktory projektuje most, po ktorym jezdza miliony ludzi to praca prywatna? Albo lekarz, ktory operuje pacjentow? Albo szewc, ktory wymienia fleki w butach? Dla mnie to wszystko prace publiczne, bo od nich zalezy „los” (w roznym stopniu) innych ludzi (tych, ktorzy tobie placa i tych, ktorym wykonujesz jakas usluge – to ze tysiace ci nie kibicuja, tak wiele nie zmienia). Praca prywatna, to by byla, jakbys sobie w ogrodzie zbudowal altanke, i jeszcze sam za te prace sobie zaplacil.

      Co innego osoba pelniaca funkcje publiczna, tylko, ze trener pilkarski nie jest osoba pelniaca taka funkcje, przynajmniej w mysl prawa polskiego. Oczywiscie pelni on jakies funkcje spoleczne, moze byc autorytetem itd, ale nie pelni funkcji publicznej. To tak jakby powiedziec, ze Justin Bieber pelni funkcje publiczna, bo ma miliony fanow i jest znany i ludzie oceniaja jego muzyke. Np w Polsce osoby pelniace funkcje publiczne musza poddac sie lustracji (urodzone przed ktoryms tam rokiem). Trenerow pilkarskich wsrod nich nie ma 😉

      Odpowiedz
  6. ~antynorwich

    Nie spotkałem się z takim sposobem definiowania i typologii pracy „publicznej” i „prywatnej”, a choć napisałem niedawno dysertację na ten temat, więc zmuszony chyba będę uzupełnić lukę w wiedzy:) … Praca informatyka i spawacza jest również obserwowana i oceniana, zarówno przez jego szefów, jak i przez zarząd, bo wpływa na wynik ekonomiczny osiągany przez przedsiębiorstwo (jeśli jest ono organizacją gospodarczą, a zapewne tak jest w tym przypadku). Funkcja pełniona przez Clarka nie jest funkcją publiczną. Nie wiem jaka jest struktura właścicielska WBA, bo nie jest to mój ulubiony klub, ale zapewne nie odbiega ona w tym względzie od reszty klubów angielskich. Rozumiem, że poprzednich trenerów WBA, którzy otrzymali lepszą propozycję i z niej skorzystali również należy uważać za „sprzedawczyków”?
    Taka jest niestety cena komercjalizacji futbolu i nie dziwi mnie dysonans pomiędzy oczekiwaniami kibiców i ślepą miłością do klubu a postawą trenerów, którym to uczucie jest obce, bo zmiana jest po prostu częścią ich pracy. Na szczęście w WBA nie nastąpiła zmiana trenera, więc nie ma podstaw do niepokoju i stresu. Życzę temu klubowi żeby jak najdłużej osiągał takie wyniki bo wnosi on ożywienie i element niepewności, co uatrakcyjnia rozgrywki.
    Dla mnie dużo bardziej wątpliwe, a nawet naganne jest zachowania Torresa, który w wywiadach twierdzi, że Chelsea to klub bez tradycji, krytykuje sposób w jaki jest prowadzony i zastanawiam się co ten człowiek jeszcze tu robi? Z nim na murawie wygląda to tak jakby zespół grał w 10, gdy zabiera się do dryblingu to czyni to tak nieporadnie, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać, a do tego nielojalny. Po co żądał transferu do klub, który mu nie odpowiada? Benitez nie pomoże w jego „obudzeniu” bo to reanimacja trupa, który już rozkłada się i od dawna wydaje nieprzyjemny zapach…

    Odpowiedz
  7. ~bartek23

    Sprzedawczykiem mogę nazwać człowiek (czy to piłkarza, czy trenera), który zapewnia o miłości do klubu, by tydzień później zmieniać go na inny, w pogoni za sukcesami. Mam ogromny szacunek do tych wszystkich, którzy przez lata są związani z jednym klubem. Gerrard, Terry, Lampard, itd. Nie mówiąc już o Buffonie, czy del Piero, którzy za swoim klubem potrafili iść nawet do Serie B…

    Równie wysoko cenię tych piłkarzy, którzy szczerze mówią, że dla nich jet to tylko praca i idą tam, gdzie płacą najwięcej. Przynajmniej nikogo nie oszukują. I mają do tego święte prawo.

    Odpowiedz
  8. ~Andrzej Kotarski

    Ja widziałem przebłyski poprawek Torresa, choćby jego decyzja o trudnym strzale w 61. minucie. Jestem pewien, że za Di Matteo by podał, przyjął albo przeprosił, że jest na boisku. Torres też próbował mijać Nastasicia na szybkości, ale nic mu z tego nie wyszło, bo świetnie pozycji pilnował Kompany.

    Mnie ta kolejka Premier League mocno zawiodła, bo skupiłem się na drużynach ze szczytu. Dużo lepiej poszalały dolne strefy tabeli. W swoim podsumowaniu na blogu wyliczyłem głównie sukcesy Wigan i Southampton.

    Zapraszam do lektury mojej wizji weekendowej kolejki:)
    http://andrzejkotarski.wordpress.com/2012/11/26/sztuka-wyboru-mnie-sie-nie-udalo/

    Odpowiedz
  9. ~Kylu88

    ~antynorwich

    Twoje slowa :
    „Funkcja pełniona przez Clarka nie jest funkcją publiczną.”

    Funkcja managera druzyny nie jest funkcja publiczna ?!?! Czyli funkcja Premiera albo aktora tez nie jest publiczna ? Hehe, dobrze, nie mamy o czym dyskutowac 🙂 Przyznaje Ci racje, bo dalsza dyskusja jest bezsensowna 🙂

    Odpowiedz
    1. ~antynorwich

      w rozumieniu potocznym to nawet funkcja osoby publicznie komentującej wypowiedzi innych osób czy artykuły jest funkcją publiczną, ja odnosiłem się do wąskiego ujęcia tego pojęcia, ale faktycznie chyba nie ma sensu się o to spierać bo nie ma o co. Trudno jest porównywać funkcję społeczną premiera z pracą lub co najwyżej rolą społeczną menedżera klubu piłkarskiego-zakres obowiązków i uprawnień jest nieporównywalny, o skali odpowiedzialności społecznej nawet nie wspominając…
      A tak na marginesie, w życiu nie spodziewałbym się, że nawiążę kontakt z kibicem tak niszowego (oczywiście jak na nasze krajowe realia) klubu jak WBA 🙂

      Odpowiedz
  10. ~antynorwich

    W sumie to nudno trochę, a do jutrzejszych meczów jeszcze sporo czasu, więc możemy spokojnie kontynuować semantyczne spory dotyczące funkcji społecznej menedżera drużyny piłkarskiej. Przyznam szczerze, że poza jego pośrednim wpływem na dostarczane kibicom emocje podczas oglądania meczu nie widzę nic w jego pracy nic co można określić mianem funkcji społecznej… Mizerna i jakoś dziwnie wymiarowa ta funkcja… Może jakieś uzasadnienie?

    Odpowiedz
  11. ~jpawl

    Gdybym miał tytułować relację z ostatniego meczu Evertonu to wahałbym się pomiędzy „Frajerzy” a „Czekając na wyrok”. O ile pierwsza połowa skończyła się zgodnie z oczekiwaniami (czyli 1:0 – który to już raz), to tak od 60 minuty też już czekało się (przynajmniej ja) na cios Norwich, który nadszedł w 90 minucie (a parę okazji wcześniej „kanarkowi” też mieli).

    Odpowiedz
    1. ~antynorwich

      Faktycznie po godzinie przestali grać a kanarom trzeba strzelić dwie bramki już na początku żeby wybić im marzenia o dobrym wyniku z głowy. Liczyłem na spadek kanarów w tym roku i mam nadzieję, że się doczekam bo skład mają niepoważny, a w zimowym okienku wydadzą pewnie zawrotną sumę 0,5 mln funtów na transfery 🙂

      Odpowiedz
  12. ~kylu88

    ~antynorwich

    Jesli mowiles o mnie jako kibicu WBA to musze Cie niestety zmartwic – nie kibicuje im jak i zadnemu klubowi w EPL 🙂 Takze byles o krok od „spotkania 3 stopnia” z istniejacym w Polsce kibicem niszowego klubu brytyjskiego klubu ale niestety – nie tym razem 🙂

    Mnie interesuje ta liga czysto pod katem ekonomiczno-biznesowym tzn. bukmacherka. Nie kibicuje nikomu bo znaczaco wplywaloby to na analize tej ligi a tak staram sie widziec kazdego plusy i minusy – w miare jak to jest mozliwe obiektywnie.

    Mnie jedynie denerwuja te zachwyty nad WBA i Clarkiem – ludzie zachowuja sie jakby 1szy raz w zyciu ogladali EPL. Juz pieja z zachwytu a koniec koncow bedzie pewnie (choc nie musi ale jednak) podobnie jak z Castle ktorzy powalczyli rok temu a teraz paletaja sie w okolicach 10 miejsca… To samo bylo jeszcze 6-7 kolejek temu z Evertonem gdzie kazdy juz ich widzial stwarzajacych w tym sezonie zagrozenie dla United czy City – i przyszly mecze wyjazdowe z Wigan czy QPR i Moyes ledwo tam remisy ugrywal.

    Sezon nawet nie jest na polmetku (niecale 33% spotkan) takze koniec koncow szanse Evertonu na top4 oceniam na 5% , szanse WBa na jakies 7,5%. Wiadomo ktore 2 ekipy zostaly i to one maja najwieksze szanse.

    Odpowiedz
    1. ~antynorwich

      No to wszystko jasne. Ja również jestem wstrzemięźliwy jeśli chodzi o zachwyty nad Clarkiem, zobaczymy jak to wszystko będzie układało się na wiosnę, ale dopiero następny sezon da odpowiedź na temat jego umiejętności trenerskich, bo te kilka miesięcy to zbyt krótka perspektywa na ocenę trenera. Z Evertonu zapewne po sezonie odejdzie przynajmniej 2 graczy, więc Moyes będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Jest jednak zespół, który grając archaiczny futbol potrafi ogrywać teoretycznie lepszych – to stoke city i polecam obstawianie go w meczach granych przez ekipę pulisa na „brytanii”. Nie bawię się już w bukmacherkę, ale rozumiem kolegę, gdyż kiedyś z całkiem niezłymi efektami oddawałem się temu zajęciu, obecnie jednak nie mam wystarczającej ilości czasu którą mógłbym na to poświęcić, a bez tego można jedynie stracić sporo grosza…

      Odpowiedz
  13. ~kylu88

    ~antynorwich

    Widze, ze i Ciebie porwal juz Stokeo’szal 😀

    Moja sytuacja jest taka – EPL interesuje sie juz od jakis 13 lat (a mam 26 wiosen). Najpierw byl Man United i slepe zauroczenie ale z wiekiem to przechodzi (choc jak widzimy po trybunach wypelnianych co weekend na europejskich boiskach , niekoniecznie). Teraz jest juz tylko czysta kalkulacja kto, z kim, kiedy i za ile 😉

    Jesli chodzi o Stoke to jest identyczna sytuacja – wszyscy znowu pieja z zachwytu nad ekipa Pulisa. Zatrzymali City i Arsenal – nic wielkiego, rok temu zrobili przeciez to samo 😉
    Tylko w takim razie czemu rok temu na Britannia wygraly (zgarnely 3 punkty) takie ekipy jak QPR, WBA, Newcastle i Sunderland ?
    Jak wytlumaczyc, ze QPR i Castle razem wbily 6 bramek, a City, United, Chelsea, Arsenal, Spurs, Everton i Liverpool lacznie wziete – TYLKO 5 !!!
    Jak ktos wie, to czekam na rozwiazanie zagadki 😉 Osobiscie wiem czemu, kwestia logicznego myslenia.

    Odpowiedz
  14. ~antynorwich

    Daleko mi do zachwytu nad grą stoke bo są żywcem przeniesieni z lat 60 (tylko fryzur la peter beardsley im brakuje, choć jemu to jedynie buty mogliby wiązać:) ale faktycznie zabawne jest jak tłuką topowe ekipy.
    Przyczyny ich sukcesów są chyba dość proste: średnia wzrostu stoke mówi wszystko, druga sprawa to stałe fragmenty (zwłaszcza rogi i auty), no i bezpardonowa obrona, minimalizacja rozwiązań taktycznych do niezbędnego minimum oraz końska siła! Mam nadzieję, że niczego nie pominąłem.
    Ja mam już 42 wiosny i od 27 lat kibicuję chelsea, a od jakiś 25 również crvenej zveździe belgrad.

    Odpowiedz
  15. ~bartek23

    Można też wyjaśnić to analizując podejście Stoke do przeciwnika. Z klubami z top remis im w zupełności wystarcza, przez co grają systemem: blok w bramce + stałe fragmenty w ataku. Z gorszymi ekipami starają się walczyć o całą pulę co automatycznie naraża ich bardziej w defensywie i tracą więcej bramek. Taki paradoks.

    Mimo, że nie chciałbym, żeby liga wracała do zamierzchłych czasów to takie ekipy jak Stoke czy WHU są przydatne. Zawsze to urozmaicenie od tysiąca podań ala Barcelona które większość ekip stara się teraz naśladować 🙂

    Odpowiedz
  16. ~antynorwich

    Faktycznie – jeszcze adaptacja taktyki do przeciwnika. Mnie się to nawet podoba – stara włoska i angielska szkoła, nie da się tego oglądać „na trzeźwo” w każdej kolejce, ale taka taktyka jest skuteczna i to najważniejsze, w końcu to nie łyżwiarstwo figurowe i punktów za wrażenie artystyczne się nie przyznaje:)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *