Dwa dni, dwa świetne mecze, a pomiędzy nimi jeszcze wyjazdowe zwycięstwo Tottenhamu. W zasadzie, gdyby redakcyjne obowiązki pozwalały, mógłbym pisać o tym cały wieczór. Niestety nie pozwalają, a w dodatku fakt, że są w tym kraju lepsi fachowcy od Chelsea, doradza ostrożność w rozpisywaniu się na jej temat.
Przyznaję: próbowałem obejrzeć mecz Newcastle-Chelsea na chłodno, tak jakbym patrzył na obie drużyny po raz pierwszy – bez świadomości wszystkich korowodów, wywoływanych podczas ostatnich kilku sezonów przez Romana Abramowicza. W przypadku Newcastle zresztą nie było aż tak trudno: odszedł Demba Ba, za to w zespole pojawiły się nowe twarze, a na trybunach – nowy duch, tchnięty przez kibiców w paryskich trykotach. „Małej Francji” nad rzeką Tyne zrobiło się tak dużo, że obrońca Steven Taylor opowiada o otrzymanych w prezencie od ojca płytach CD z kursem języka francuskiego – do słuchania w samochodzie… Dziesięciu piłkarzy z kadry pierwszego zespołu to Francuzi, dla kolejnych czterech francuski to pierwszy język, w wyjściowej jedenastce oprócz Cabaye’a pojawili się sprowadzeni dopiero co Debuchy, Gouffran i oczywiście Moussa Sissoko – zawodnik, który kosztował zaledwie 1,8 mln funtów (ta cena, wraz w porównywalnymi kwotami zapłaconymi za Michu i Lewisa Holtby’ego, to oszałamiający przykład, że dobry skauting czyni cuda…). Sprowadzony z Tuluzy pomocnik jest szybki, silny, ma zarówno ciąg na bramkę, jak oko na kolegów biegających przy liniach bocznych; dynamika jego rajdów przypomina trochę Essiena z najlepszych czasów, a trochę Yaya Toure. Ale skupianie się na nim byłoby niesprawiedliwe: operujący za jego plecami Gouffran i Cabaye świetnie ograniczali przestrzeń dla pomocników Chelsea i umieli dobrze zainicjować kontrę.
Po kolei jednak. Pierwsza połowa zdominowana przez gospodarzy, z niezłym pressingiem i marnym wykończeniem akcji (albo dobrymi interwencjami Petra Cecha).
Wreszcie, na pięć minut przed przerwą, piłka wędrująca na lewą stronę, dośrodkowanie Santona, zagubieni Terry i Cahill w środku, główkujący Gutierrez – prowadzenie Newcastle. Mimo całej przewagi prowadzenie szczęśliwe, bo po przypadkowym kopniaku w twarz Demby Ba przez Colocciniego gościom należał się rzut karny.
Chelsea, co zrozumiałe, zaatakowała od początku drugiej połowy, zdobywając dwie piękne bramki: pierwszą po firmowym uderzeniu Lamparda z dystansu, drugą po przytomnym odegraniu Torresa do Maty (poza tą asystą napastnik gości w zasadzie nie istniał). Przy wszystkich komplementach dla strzelców, były to jednak momenty indywidualnego geniuszu, nie pracy zespołowej – choć i tej znalazłoby się parę przykładów, w kombinacjach Mata-Cole czy Lampard-Mata. Prawdziwie zdumiewające było jednak to, że po objęciu prowadzenia piłkarze Beniteza nie byli w stanie kontrolować gry i zostawili rywalom tyle wolnej przestrzeni dla szybkiego ataku. I tym razem można było odczuć brak Mikela i Luiza – cokolwiek by mówić o Lampardzie i Ramiresie, rola defensywnego pomocnika nie jest naturalna dla żadnego z nich: obaj zapędzają się pod bramkę, zostawiając za sobą mnóstwo przestrzeni. Wielu dziennikarzy fundamentalnie skrytykowało Terry’ego za nieudany wślizg podczas akcji zakończonej drugim golem dla Newcastle – problem w tym, że próbę przecięcia kontrataku powinien w tym sektorze boiska podjąć raczej defensywny pomocnik.
Kolejny problem Chelsa – zrozumiały, zważywszy na liczbę meczów i podróży w ostatnich miesiącach, to zmęczenie. Piłkarzom Beniteza znów zabrakło sił w końcówce; skądinąd: czy Hiszpan wkrótce po przejęciu drużyny nie narzekał na jej przygotowanie kondycyjne do sezonu? Ale problem kluczowy, myślę, leży nie we wszystkich dotąd wymienionych, mniej lub bardziej obiektywnych, nie w nierównej formie Torresa, przymusowej absencji Hazarda po czerwonej kartce i nie w wyjazdach na Puchar Narodów Afryki.
Najtrudniejsze w zadaniu Beniteza nie jest poukładanie rozsypujących się ciągle klocków. Po tym, jak wyglądają ostatnie tygodnie, cała szatnia już wie: nie ma ludzkiej siły, żeby Hiszpan pracował dłużej niż do maja. A skoro szatnia wie, to szatnia robi swoje. Puszcza mimo uszu, nie całkiem się przykłada, ogląda się raczej na swoich liderów. Słowem: powtarza się sytuacja, którą braliśmy na Stamford Bridge i w Cobham wystarczająco wiele razy. „Dłużej klasztora niż przeora”, mruczał do siebie i kolegów John Terry, kiedy Andre Villas-Boas chciał, żeby grali wysoką linią obrony, i mruczy także tym razem, kiedy Rafa Benitez domaga się, żeby zaczęli więcej biegać.
Demoralizacja, to jest słowo, którego szukam. Tymczasowość trenerów, stabilizacja świetnie opłacanych piłkarzy (poza Frankiem Lampardem, z którym władze klubu postanowiły nie przedłużyć kontraktu – ceterum censeo, powinny ten kontrakt
przedłużyć), niekompetencja zarządu… Żeby nie wiem jak dobrym trenerem był Rafa Benitez, pewnych rzeczy nie przeskoczy.
W kontekście jego osiągnięć na Stamford Bridge w innym świetle można widzieć ubiegłoroczne postępy Andre Villas-Boasa, nieprawdaż? W Premier League Portugalczyk nie przegrał od 9 grudnia, z dwóch tegotygodniowych wyjazdów przywiózł 4 punkty, a po tym, co jego piłkarze pokazali dzisiaj, uwierzyłem, że kiepska pierwsza połowa z Norwich była rzeczywiście konsekwencją silnego wiatru, pod który musieli grać.
Wiele jest powodów, dla których mógłbym komplementować AVB – o tym, jak pod jego okiem rozwinęli się najpierw Defoe, a później Lennon, już zresztą pisałem, podobnie jak o genialnym przed kontuzją Sandro i o sprawiedliwym osądzie każdego zawodnika (o tym, że się nie uprzedza, świadczy powrót Dawsona do pierwszego składu). W przerwie meczu z Norwich Villas-Boas podjął jeszcze jedną decyzję; decyzję, której trzymał się także dziś – o przesunięciu Garetha Bale’a ze skrzydła do środka pola, i wydelegowaniu bliżej linii bocznej Dempseya. Bale znów jest w życiowej formie, bramki w obu meczach były fenomenalne, ale na tym rzecz się nie kończy: o ile w kilku spotkaniach po kontuzji Sandro i powrocie do gry Parkera problemem było szybkie przechodzenie z obrony do ataku, „buksowanie kół” w środku pola, wygląda na to, że dzięki temu manewrowi sprawę udało się rozwiązać. Po pierwsze, dzięki szybkości Bale’a, po drugie dzięki talentowi Dempseya do gry między liniami, po trzecie dzięki pojawieniu się w drużynie Lewisa Holtby’ego. Już w meczu z Norwich Niemiec błyskawicznie pozbywał się piłki – będąc przy tym niezwykle precyzyjny; tym razem było podobnie.
Oczywiście były także momenty niepewności – WBA grało podobnie jak Norwich, długą piłką na wysokich napastników, którzy z łatwością przeskakiwali Dawsona i Vertonghena, i próbą złamania wysokiej linii obrony. Szczęśliwie w pierwszej połowie Long zmarnował dwie dobre okazje, a i Lloris pokazał, że kluczowym elementem gry bramkarza w takim ustawieniu jest błyskawiczne wyjście przed pole karne. Kiedy zaś po przerwie czerwoną kartkę za plucie w kierunku Walkera otrzymał Popow (brawo dla prawego obrońcy Tottenhamu, który nie dał się sprowokować, i brawo dla Steve’a Clarke’a, że nie próbował chamstwa bronić), stało się jasne, że najgorszym, co może spotkać Tottenham, jest bezbramkowy remis. 70 proc. posiadania piłki, 91 proc. celnych podań, płynność, zaangażowanie w grę wszystkich zawodników – dawno już nie miałem takiej przyjemności patrząc na grę piłką ukochanej mej drużyny. Pal licho nawet bramkę – zobaczcie, ile podań trzeba było wymienić, żeby piłka wpadła do siatki.
O szansach Tottenhamu na Ligę Mistrzów wciąż nie myślę się wypowiadać, choć niektórzy zdają się uważać, że w takiej formie Gareth Bale wywalczy ją klubowi jednoosobowo. Żarty na bok: niewiadomych jest dużo, kluczową jest dyspozycja, a raczej zdrowie napastników: dziś wypadł Defoe, obawiam się, że raczej na dłużej niż krócej; Adebayor wraca wprawdzie z Pucharu Narodów Afryki, ale do tej pory jakoś nie mógł wejść w sezon. W odróżnieniu od Chelsea jednak: tu piłkarze nie kwestionują roboty menedżera, wręcz przeciwnie: wierzą, że może ich czegoś nauczyć.
Tak jak zaczął uczyć Sturride’a. Skoro komplementujemy Villas-Boasa: Marcin Napiórkowski zauważył na Twitterze, że to Portugalczyk zaczął dawać szanse młodemu Anglikowi, który dziś w barwach Liverpoolu był jednym z najlepszych na boisku i świetnie współpracował z Luisem Suarezem – zobaczcie, ile podań między sobą wymienili.
Nad Liverpoolem unosi się wprawdzie klątwa niewygranego meczu z którymkolwiek z zespołów z górnej połówki tabeli, ale w tym przypadku wygraną odebrał mu własny bramkarz. Henry Winter, którego wiele sądów szczegółowych traktuję z dystansem (proangielska i proliverpoolska stronniczość bije po oczach), napisał dobre zdanie, że spotkanie na Etihad miało wszystko z wyjątkiem zwycięzcy: fantastyczne bramki (Aguero, Gerrard, Sturridge), znakomitą grę poszczególnych piłkarzy (Gerrard, Silva, Sturridge, Milner), ale też symulacje (Sturridge, niestety), błędy bramkarzy (Reina przy golu Aguero, ale też Hart w pierwszej połowie), taktyczne przegrupowania (przegrywający MC na 3-5-2), a w końcu – potwierdzenie starej prawdy, że grać należy do gwizdka (MC czekało na interwencję sędziego przy kontuzji Dżeko, kiedy Sturridge zdobywał bramkę wyrównującą). Warto odnotować gola Bośniaka i w ogóle docenić Edina Dżeko za cały ten niełatwy czas siedzenia na ławce, w cieniu głośniejszych rywali do miejsca w ataku. Pisałem o powodach, dla których nikt nie będzie w Manchesterze płakał za Balotellim – właściwie powinienem zacząć od powodu z dziesiątką na koszulce.
A skoro już cytuję Wintera, to uczciwie oddam mu puentę. Zdanie, że mecz MC-Liverpool nie miał zwycięzcy, nie było do końca prawdziwe. Zwycięzca nazywa się Alex Ferguson.
Poza tym uważam (jak powiedzieliby Kato Starszy i Czado Sarszy), że kontrakt z Frankiem Lampardem powinien być przedłużony.
A czy Autor dostrzega możliwość błędów popełnianych przez samego Beniteza, nie tylko chaos, zniszczenie i pośmiewisko, które panuje nad jego głową? 😉
Dopuszcza. Pisał np. o niereagowaniu na zmiany dokonywane przez Reading. Albo o przymusie (?) wystawiania Torresa w co drugim meczu – pewnie lepiej by wyszli na tym, gdyby Demba Ba miał parę meczy z rzędu od pierwszej minuty. Ale poza tym z każdym kolejnym meczem uważa ręce Tymczasowego za coraz silniej związane.
Ok, rozumiem pojęcie degeneracji piłkarzy (czy mi się zdaje, czy to tylko w Chelsea takie zarzuty są spotykane? Nie to, że ich nie rozumiem albo się nie zgadzam…) – to jednak część problemu. Nie wierzę, że ich ambicje indywidualne przesłaniają to jak z ich rąk ucieka miejsce na podium w tym sezonie. Nie widzę również żadnego powodu, by wierzyć, że Benitez próbuje czegoś nowego, że próbuje stosować coś co uleczy ten zespół. Nie ma żadnego sygnału pozytywnego z ławki rezerwowych – to nie piłkarze gubią się w tym całym „tymczasowym” zamieszaniu, ale Benitez.
Napisałem przed chwilą u siebie – ileż to razy Benitez użył już wymówki o wąskim składzie? Tylko dlaczego nikt nie zwróci uwagi, że nawet przy ograniczonej liczbie opcji, Hiszpan kiepściutko tym składem operuje. Wrzuca na głęboką wodę (Cisse, Cabaye, Sissoko) na wpół zdrowego Terry’ego, po peanach pod adresem świetnego Azpilicuety sadza go na ławkę, wciąż gra dwójką lewych obrońców, a gdy zespół musi bronić wyniku, lub chociaż zmęczone nogi piłkarzy powinny trochę utrzymać piłkę… Benitez odmawia reakcji. Odmawia zmian. Jedyna z Newcastle była wymuszona.
To jest relacja w której nikt sobie nie pomaga – ani zespół Benitezowi, ani Benitez drużynie. Nawet rozrośnięty kontyngent hiszpański w tym nie pomoże, nawet zapasy sił Maty w końcu się wyczerpią – nie ma i nie będzie nici porozumienia na linii trener-piłkarze.
Jeszcze jedno – w (powszechnie uprawianym wszędzie) usprawiedliwianiu niepowodzeń Beniteza widzę pewien brak konsekwencji. Kiedyś siłę piłkarzy lekceważono, gdy do finału LM wprowadzić zespół miał Grant – teraz, gdy jest kiepsko, to nie trener jest (głównie) winny, a (zdemoralizowani) zawodnicy. Efekt na koniec sezonu będzie ten sam – brak pucharów, brak trenera i chaos.
Nie czytam wszystkiego, co o Chelsea napiszą, ale pamięć mam w miarę dobrą – i zarówno za Granta, jak i di Matteo kojarzę raczej zgodny głos mediów i społeczności, że oba finały LM to zasługa raczej piłkarzy, a nie trenera.
Wychwalania Granta nie kojarzę w ogóle, pamiętaj, że strony kibiców to nie to samo co media, sam często widzę rozdźwięk pomiędzy witrynami fanowskimi, a prasą (czy to drukowaną czy internetową) i czort jeden wie, kto jest bliżej prawdy.
Oczywiście, że odróżniam to co pisze się na stronach kibicowskich i kompletnie nie o taką stronę mi chodziło. Nie pisałem również o wychwalaniu Granta, ale raczej – przy negatywnym nastawieniu kibiców do jego osoby – prasowym zastanawianiu się nad wpływem i wręcz powiększaniu jego wpływu na wyniki drużyny. To miało miejsce, a jak znajdę chwilę to poszperam po starych zachowanych linkach – może część jeszcze działa.
Benitez i Grant mają wiele wspólnego, oprócz „sympatii” kibicowskiej jest również nieumiejętność zmian oraz słabe wytłumaczenia. Teraz dołącza do tego dziwna (w moim przekonaniu) obrona ich umiejętności zrzucana na status tymczasowości i „złych” piłkarzy.
Tak na szybko: za Granta drużyna nie grała gorzej niż za Mourinho, a już na pewno niż za Mourinho w okresie, gdy był na wylocie. Jeszcze raz sprawdziłem statystyki: pod wodzą Mourinho Chelsea wygrała 85 ze 120 meczów ligowych (71 proc.), za czasów Izraelczyka – 22 z 32 (69 proc.), czyli różnice są minimalne. Grant nie miał okazji przygotować po swojemu zespołu do rozgrywek (objął Chelsea już w trakcie sezonu), ani kupić piłkarzy, których uznałby za pasujących do jego koncepcji. Owszem, możemy powtarzać, że wygrał kilka ważnych meczów (i to z największymi rywalami: Arsenalem, Liverpoolem i MU), że zniwelował stratę z fatalnego początku sezonu Mourinho i że dotarł do finału Ligi Mistrzów, co Portugalczykowi z Chelsea się nie udało, ale to nie wystarczy, by kogokolwiek przekonać. Ostatecznie przecież jego drużyna przegrywała wszystko na ostatniej prostej – i w finale Pucharu Ligi, i w Premier League, i w finale Ligi Mistrzów… Podnosiłem to wówczas, kiedy Grant był nazywany „Panem Nikt”, wyszydzany, traktowany jako dodatek do Henka Ten Cate; dziś byłbym bardziej sceptyczny, bo wyniki w kolejnych klubach miał kiepskie (choć również: w Portsmouth doszedł do finału Pucharu Anglii w okolicznościach dla klubu dramatycznych).
Co do Beniteza: jego wady z kolei opisywałem podczas pracy z Liverpoolem. Generalnie nie ma dobrej ręki do ludzi, nie potrafi ocieplić swoich relacji z nimi. Ale jest kompetentny jak mało który z pracujących w Premier League. Nie twierdzisz chyba, że trafił na szkółkę niedzielną… Pasjonująca byłaby książka o Chelsea Abramowicza napisana z perspektywy szatni: grupa trzymająca władzę dogadująca się z kolejnymi szkoleniowcami albo wysadzająca ich w powietrze, esemesująca z Mourinho, chodząca na skróty ponad szkoleniowcami i prezesami do rosyjskiego właściciela. Tymczasowy, jak Benitez, nie ma tu szans. Reformator, jak AVB, nie miał szans również. Di Matteo – jeden z nich, legenda i autorytet – po prostu powiedział im: to Wasza ostatnia szansa, żeby coś razem wygrać. W pierwszym sezonie nie przebudowywał, w drugim zaczął i… wyleciał.
Wiesz, rzeczywiście myślę, że drugiego takiego klubu nie ma. Powtarzam: piłkarze-gwiazdy, które są tu od zawsze, prezesi na posiłki, właściciel lubiący czasem pokazać się wśród zawodników i mający swoich faworytów plus długa lista menedżerów z wielkimi nazwiskami, których zwolnili.
Ale zgodzę się na Twoje zdanie: „To jest relacja w której nikt sobie nie pomaga – ani zespół Benitezowi, ani Benitez drużynie”. Do następnego wniosę poprawkę: będą puchary na koniec sezonu, w sensie: Chelsea zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów.
Ustosunkuję się, jak skończymy numer 🙂 Dzięki za podjęcie rozmowy.
znakomity Silva? on przeciez byl dzis tragiczny. dziwie sie ze zostal zmieniony tak pozno. znakomity (jesli ze slabego ogolnie City mozna o kims takl powiedziec) byl jedynie MIlner. Dzeko tez nie gral zle. Silva mial jeden dobry, celny strzal na samym poczatku i to bylo wszystko z jego „znakomitej” gry
Kluczowe podanie do Milnera bym dołożył. Tragiczny? Robił, co mógł, moim zdaniem. A nawet więcej.
Swietny mecz, tragiczny wynik, tak dla Man City jak i dla LFC. Szkoda mi The Reds, bo nie wiem, czy to nie był najlepszy ich mecz w sezonie. Pisałem już o tym jak Rodgers budzi piłkarzy (Henderson, w jakimś stopniu Downing, Sturridge, który od razu zapomniał o godzinach przesiedzianych na ławce w Chelsea, Enrique, nawet Carra wrócił na boisko itd.). Dodać jeszcze należy do tego Gerrarda. Od ładnych kilku sezonów kapitan nie grał tak dobzre, jak w tym, a ta fenomenalna bomba przypomniała mi tego dwudziestolatka sprzed paru lat. Szkoda tylko błędów obrońców (Agger cieniuje już od kilku spotkań), no i Reiny – dałem mu ten sezon jako ostatni i niestety, ale chyba po jego zakońćzeniu będę popierał zwolenników odejścia Pepe z LFC. Nie można popełniać takich błędów i to w co drugim, trzecim meczu.
Do świetnych pojedynków tego weekendu dodałbym Manchester United – Fulham. Lodyńczycy pokazali, że przeciwko Diabłom nalezy wychodzić z odwagą, a wtedy jest duża szansa na korzystny wynik. Bardzo dobry mecz, szybki, szkoda tylko, że Fulham nie ugrało ani jednego punktu, bo im się należał za tą odwagę właśnie. A United już chyba zostało mistrzem.
Silvę czapką nakrył dzisiaj Lucas, który POWOLI wraca do formy z roku 2011 (nie było wtedy lepszego defensywnego pomocnika w Premier League). W ogóle Brazylijczykom obrodziło na tej pozycji – Lucas, Sandro, nawet Ramires – kto by pomyślał jeszcze parę lat temu (zwracał ostatnio na to uwagę Rafał Stec).
Z Benitezem mam problem, bo uwielbiałem jego taktyczne zagrywki w meczach Ligi Mistrzów (wyjazd z Liverpoolu do Madrytu w 2009 roku uważam za mały majstersztyk), ale nie wiem skąd wziął się pomysł, że on będzie dobrym tymczasowym menedżerem – LM już na Stamford Bridge w tym roku już nie będzie, a Benitez to człowiek spokojny, który stawiał zawsze na rozwój długofalowy – powolne budowanie drużyny, po swojemu, rozwój akademii (teraz wychodzi jego praca w LFC – Sterling, Suso, Kelly, Wisdom czy szalejący w Fulham Kacaniklic to wszystko produkty, pod którymi Rafa może się podpisać). To nie Hiddink, który potrafi z dowolnych dostępnych klocków ułożyć układankę – Benitez musi sobie klocki najpierw kupić. Sukcesu u Abramowicza nie będzie.
Sturridge jest niesamowity. Albo w Chelsea mają jakieś spore problemy w sztabie, albo Rodgers potrafi wydobyć z piłkarzy to co najlepsze w ułamku sekundy, albo to wszystko zbieg okoliczności, ale ten chłopak póki co szaleje i robi na mnie coraz większe wrażenie. Jego ustawianie się, przyjęcie piłki, repertuar zagrań z piłką przy nodze i dobrze podejmowane decyzje składają się na napastnika, który powinien wybiec w środę w podstawowym składzie reprezentacji Anglii (czy to nobilitacja i wyznacznik, to inna para kaloszy).
I jeszcze taka mała prośba: niech Pan nie poświęca tyle miejsca na analizę techniczną spotkań i zawodników, te grafiki ze StatsZone zabijają tego bloga. Nie mam nic przeciwko poważnej taktycznej rozkmince, ale u Pana zawsze najbardziej ceniłem umiejętność „kibicowskiej” analizy spotkań pod kątem emocji i wydarzeń, z obowiązkowym celnym komentarzem, a ostatnio trochę zalatuje tu „Taktycznie”. 🙂
Teza o Rodgersie „wydobywajacym z piłkarzy co najlepsze w jednej chwili” jest mocno kontrowersyjna, a przygląda się jej z ławki Joe Allen i taki Fabio Borini. Jordan Henderson też nie załapał od razu – jak pokazuje mecz z Oldham, i co mówił sam Rodgers, nie tylko Henderson…
Ze Sturridgem w Chelsea nie było problemu – w ataku nie miał szans bo był nieskuteczny, więc rzucano go na skrzydło, gdzie radził sobie dobrze – patrz za AVB. Jednak jemu wciąż to nie pasowało i to w przywróceniu do tej pozycji doszukuję się jego ostatnio świetnej formy. Z tą niesamowitością też bym nie przesadzał bo… Oldham. A i na Arsenalu był mocno przeciętny w bardzo dobrym Liverpoolu. Zawsze było wiadomo, że to piłkarz o ponadprzeciętnym na Anglika bogactwie technicznym i ofercie takich zagrań, ale do tego humorzasty. Tak, po prostu humorzasty. Syndrom przejścia obok meczu i tym podobne. Zresztą, jeszcze się przekonamy – dla Anglii to dobrze, że Sturridge odżył. Szkoda, że szybko złapał kontuzję i z Brazylią nie zagra…
„Albo to wszystko zbieg okoliczności” – o to, to, moje alibi na wypadek gdyby ktoś wspomniał Allena (który wyraźnie słabuje) i Boriniego (który wrócił po 3 miesiącach kontuzji, aklimatyzacja, te okolice).
Po Oldham Henderson był bodaj jedynym, którego Rodgers pochwalił, wreszcie gra na swojej pozycji (wcześniej rzucany od lewej pomocy po prawą obronę), gdzie jego atletyczny styl gry daje drużynie najwięcej – i utrzymuje równą formę. Jeżeli chodzi o młodych angielskich pomocników to oczywiście za Wilsherem, ale przed Cleverleyem w tym momencie.
Odnośnie samego meczu i wyniku, to wstyd i poszło w świat, ale takie mecze zdarzają się każdej drużynie, a w LFC dodatkowo uwidacznia się problem gry przeciwko zespołom stosującym rozwiązania siłowe – wcześniej Stoke czy Villa, teraz Oldham. Liverpoolowi brakuje siły (dosłownie), raz przeciwnik nabierze się na te podania do tyłu (jak WHU), innym razem nie i kończy się tragedią dla The Reds. Przydałby się taki zabijaka w pomocy, ktoś, ktogo trzeba zastrzelić, żeby mieć pewność, że nie wstanie. Tęsknią się na pewno w Mersey za Mascherano.
Arsenal widzę inaczej – tutaj Rodgers po raz pierwszy świadomie oddał inicjatywę i nastawił sie na kontry, co mnie osobiście się nie podobało – wiadomo, było manto we wrześniu, ale to nie powód, żeby przyjeżdżać na Emirates jak Wigan czy Reading. Nie taki straszny przecież w tym sezonie zespół Wengera.
W przyjętej taktyce Sturridge był bardzo osamotniony, Suarez częściej dublował na lewej obronie Johnsona, niż dawał wsparcie Danielowi. Szczęśliwie strzelone dwa gole (poziom obrony AFC i upierdliwość Hendersona) trochę zamazują obraz całości, gdyby wygrał Liverpool, to mówilibyśmy o zwycięstwie „mimo przewagi gospodarzy”. Nie krytykowałbym DS za ten mecz, bo sam przeciwko 2-3 obrońcom nie mógł za wiele zdziałać.
Pozwól że spytam bo dalej nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek mógł się do tego posunąć, nawet fan Liverpoolu.
Henderson przed Cleverleyem? Jordan nawet nie jest blisko Toma…
Henderson dostał nagrodę młodego piłkarza (Anglika) roku 😀 chociaż nawet dla mnie, fana LFC to dziwne, bo znalexli by się lepsi od niego. Btw najlepszym piłkarzem wybrano Gerrarda.
Przykro mi, ale rzeczywistość jest po mojej stronie. Posiłkując się statystykami z whoscored.com, tak na szybko:
W tym sezonie Henderson rozegrał 22 spotkania, z czego tylko dwanaście w podstawowym składzie. Cleverley wybiegał na boisko 24 razy i tylko dwa razy z ławki.
W tym czasie Henderson ustrugał 3 gole i 5 asyst, a Cleverley 3 bramki i dwie asysty.
Cleverleya najczęstszą pozycją jest defensywny pomocnik, Henderson też rozegrał na tej pozycji kilka spotkań. Średnia ocena Toma to 6.87, a Hendersona 7.37.
Jeżeli chodzi o granie jako typowy MC to uzyskują dokładnie taki sam wynik – 6.93.
Wierz w co chcesz i daj się zwodzić magią nazwisk (cudowne dziecko Cleverley i przepłacony Henderson), ale na ten moment Jordan zwyczajnie gra lepiej i więcej daje drużynie.
No i to co napisałeś w poście niżej, jest właśnie błędem popełnianym przez Anglików i kibiców angielskich klubów.
Statystyki w futbolu nic nie znaczą. Dlugie lata Iniesta nie strzelał praktycznie goli, nie notował asyst. Nawet w tym sezonie Henderson ma więcej goli niż Hiszpan. Nie czyni go to lepszym piłkarzem. Ba, nie stawia go to nawet w pobliżu Iniesty.
W rzeczywistości jest tak, że dopóki w Anglii będzie sie ceniło takich graczy jak Henderson, Downing, Carrol, czy inny Zamora, doputy ich reprezentacja będzie odstawała od Hiszpanów tak, jak dzieje się to teraz. Siła, ambicja i wybieganie atutem przestały być lata temu.
Dlatego Cleverley, mimo że też od Iniesty odstaje o lata świetlne, do europejskiego futbolu, szybkiej wymiany krótkich podań, ciągłego ruchu i wymiany pozycji, braku grania długą i wysoką piłką nadaje się dużo lepiej niż Henderson. To na graczy w stym stylu trzeba stawiać (idealnie byłoby, gdyby byli dużo lepsi niż Cleverley, ale przynajmniej jest to jakiś począteki zmiana w nastawieniu angielskich menadżerów), a nie „wysokich i silnych”. Nawet jeśli strzelą 2 gole w sezonie więcej. Co z tego, że ma lepsze staty, jeśli drużyna z nim w składzie gra 2x gorzej (nawet biorąc pod uwagę niezłe 3 ostatnie mecze Hendersona).
PS Najlepszym Angielskim pomocnikiem i tak jest/będzie przez lata Wilshere. On to już w ogóle od Hendersona jest gorszy o wielką przepaść, bo w tym sezonie nie strzelił jeszcze żadnej bramki. Leszcz.
PPS „Cleverleya najczęstszą pozycją jest defensywny pomocnik” No, na stronach w stylu whoscored. Gdzie ty w rzeczywistości, na prawdziwym zielonym boisku, a nie wykresie w internecie, widziałeś go biegającego jako defensywnego pomocnika, to ja nie wiem. Może jeszcze w Wigan. Podobnie Wilshere już dawno nie gra jak defensywny pomocnik, mimo że na tej pozycji zaczynał i za takiego się go uważa.
Problem Bartku w tym, że statystyki powinny być jedynie pomocą w analizie, a nie podstawą. Różnica w czysto piłkarskich umiejętnościach obu panów jest tak rażąca, że każdy postronny obserwator ją dostrzeże. Mógłbym tutaj wspominać o ponad 90% skuteczności podań Toma, przy 85% Jordana itd., ale wystarczy po prostu włączyć mecze i zobaczyć tcyh dwóch zawodników w akcji. To tak jak kibice lfc niedawno dowodzili, że Carrol to lepszy zawodnik niż Welbeck. Ja rozumiem, że co niektórzy cenią sobie walory fizyczne, ale koniec końców technika to podstawa we współczesnym futbolu.
Wracając do ocen – wiesz na jakiej podstawie są one wystawiane? Na podstawie gry, czy może jakiegoś algorytmu biorącego pod uwagę TYLKO liczby ?
1.Jeszcze jedno- jak chcesz pożytkować się tak 'wiarygodnymi’ źródłami jakim jest whoscored, to rób to chociaż bez manipulacji i wybierania pozycji. Cleverley, jako lepszy według ciebie piłkarz, ma ogólnie lepsza średnią ze wszystkich pozycji, niż Henderson. Nie wiem dlaczego wybrałeś tylko to co bardziej pasuje do tezy.
2. Whoscored jest tak rzetelne, że do słabości Cleverleya zalicza crossy. Dziwne, jako że praktycznie wszystkie jego asysty w barwach Man Utd był dośrodkowaniami ze skrzydła. Takie to jest fajne źródło piłkarskich mądrości.
Już nawet nie wpsominając o tym, że Clev gra jedynie z jednym partnerem w środku pola i jego dyspozycja ma dużo większy wpływ na grę zespołu niż Hendersona i wymaga od niego dużo większej dyscypliny.
Czyli statystyki nie grają żadnej roli? I należy oceniać graczy tylko poprzez subiektywne spostrzeżenia na boisku? To się w nieskończoność można przerzucać ogólnikowymi twierdzeniami: Henderson/Clev gra lepiej, strzela lepiej, podaje lepiej.
Na obecną chwilę ich statystyki są porównywalne (różnice są niewielkie). Clev wypada lepiej w długich piłkach, ma też więcej podań w meczu – on przecież kreuje to grę United, reguluje tempo, w LFC częściej robi to Gerrard, a Henderson odpowiada za bardziej ofensywne poczynania (stąd np. więcej shots per game). Obaj mają taką samą ilość key passes. Trudno wg mnie ich porównywać w tym momencie – Henderson dopiero zaczyna grać na dobrym poziomie, jeśli utrzyma tą formę to wtedy można będzie go porównywać z Cleverleyem, który wywalczył już pierwsze miejsce w składzie United i ma duży wpływ na grę zespołu od dłuższego czasu. Henderson narazie nie pokazał pełni swoich możliwości, ale zaczyna to robić.
I grają i nie grają. Wszystko zależy od pozycji, od przydatności danego zawodnika do drużyny, stylu jej gry, od tego jakie ma zadania na boisku.
W United środkowi pomocnicy nie grają takiej roli jak w innych klubach, bo gra opiera się głównie na skrzydłach (a przynajmniej tak było dotychczas). Środkowi pomocnicy są od rozrzucania akcji na boki, nie zaś od kreowania środkiem.
Cleverley ma też dużo lepszych piłkarzy wokół siebie, ale też ze względu na inne ustawienie drużyny, więcej miejsca w środku, więc troche trudniej w dwuosobowej pomocy kontrolować mecze.
Statystyki moga być bardzo mylące- choćby przykład takiego Iniesty. Podobnie Silva- nie po statystykach powinno się oceniać jego wkład w sukcesy drużyny.
Zgadzam się z kolei, że ich prawdziwy poziom tak naprawdę jest dopiero do ocenienia. Różnie może być. Na razie obaj nic wielkiego nie osiągnęli i dużo udowadniania przed nimi.
Według mnie po prostu styl Cleverleya (niekoniecznie sam zawodnik) to kierunek, w którym Anglia musi podążać, żeby wrócić do światowej czołówki. Odejśc od kanonu silnego pomocnika z mocnym strzałem i iść w kierunku ruchliwych zawodników z dobrą techniką.
Dla milosnikow statystyk – On 12 October 2012, playing against San Marino in a 2014 world cup qualifier, Cleverley made 165 touches during the game, highest ever recorded for an England Player.
@pk
z san marino to faktycznie jest to spory wyczyn… poczekajmy na jego statystyki z meczu z realem, zobaczymy czy uda mu się powtórzyć ten wyczyn…
„Ze Sturridgem w Chelsea nie było problemu – w ataku nie miał szans bo był nieskuteczny, więc rzucano go na skrzydło, gdzie radził sobie dobrze – patrz za AVB. Jednak jemu wciąż to nie pasowało i to w przywróceniu do tej pozycji doszukuję się jego ostatnio świetnej formy. ”
Nieskuteczny jak Torres? 😉 Mnie dziwi, ze Sturridge nie dostal szans na szpicy zamiast Torresa (Daniel zagral w lidze jeden pelny mecz i kilka ogonow po ~8 minut). Taki brak rotacji jest zastanawiajacy. Moze Torres gra jak gra, bo wie, ze tak czy siak bedzie gral? Cos jak z Evra rok temu. Teraz przyszedl Buttner, strzelil gola w debiucie i zaliczyl asyste – nastepny mecz Evra gra o klase lepiej (kibice MU na twitterze zartuja, ze Buttner to transfer sezonu w MU, bo odblokowal Evre).
Wszyscy na Hiszpana narzekaja, czemu nie postawic na Anglika? Przeciez to nie jest jakis gleboki rezerwowy czy mlodzik z Akademii, mogl na tej szpicy sie odblokowac, moze rywalizacja podzialalaby na Torresa. A tak Sturrigde odblokowal sie w Liverpoolu. Z MU jak wszedl na boisko zrobil dym, wczoraj z City tez swietny wystep. Akurat CFC na nadmiar bogactwa w napadzie nie narzeka, dziwne ze go sprzedali. Nawet po kupnie Demby, to ciagle bieda w ataku. Jak na walke o TOP4 wystarczy, bo w Tottenhamie jeszcze wieksza posucha wsrod napastnikow, ale jak Chelsea chce walczyc o mistrzostwo z Manchesterami to nie wiem. Chyba, ze latem kupia Falcao czy Cavaniego temu sprzedawali Sturridge’a.
PS. MU powinien sprzedac De Gee (rocznik 1990, najlepszy shot-stopper jakiego widzialem w MU, a widzialem Petera i Edwina, nie zdziwie sie jak Barca bedzie chciala go wyciagnac skoro Valdes odchodzi) bo ten zle wypiastkowal pilke (to ze Vidic w niego wpadl, to nic). Natomiast Reina po prostu popelnil blad (to nic, ze jak policzyla Opta od poczatku ubieglego sezonu popelnil 8 bledow bezposrednio prowadzacych do straty bramki). Niesamowici sa ci dziennikarze w Anglii.
Dziwię się tym wyliczeniom, bo śledząc na bieżąco LFC o wiele częściej widziałem błędy Hiszpana. Z głowy sobie nie przypomnę, bo nie mam takiej pamięci, ale myślę, że było tego więcej. Poza tym – gdy chce się walczyć o top4 lub nawet wyżej, to nie tylko trzeba nie popełniać błędów, ale również czasem uratować zespół. Reina robi to wyjątkowo rzadko, akurat w meczu z City miał kilka klasowych interwencji (strzał Silvy). Ale we wcześniejszych spotkaniach było to na zasadzie: co mam wyjąć to wyjmę (czasem nawet nie), co mam wpuścić to wpuszczę. Cech, Hart w zeszłym sezonie, czy kilku innych bramkarzy raczej tak nie bronią.
Komuś jeszcze przeszkadza nadmiar „taktycznej rozkmninki”? Ja to po prostu lubię. Uczę się czytać grę, ciekawi mnie to, a czasem mam satysfakcję – jak patrzę, jak obrazek, który wkleiłem jako ilustrację współpracy Suarez-Sturridge dziś wiesza na „Zonal Marking” Michael Cox. Ale ok: spróbuję dawać mniej obrazków 😉
Nie wiem czy to cos zmienia, ale ja nie chce ograniczenia „taktycznej rozkminki”. Lubie te obrazki i zaluje ze Stats Zone nie ma na androida.
Ja tak samo, dzięki Michałowi zacząłem wpadać na ZonalMarking i Whoscored. Mnie sie podoba 😉
Ciekawe, jak zareaguje City na zaistniałą sytuacje. Kiepska forma i 9 pkt straty do United, które choć nie gra dobrze to wywozi po 3 punkty, a dodatkowo prawie wszyscy zdrowi (co sie w MU bardzo rzadko zdarza). Czy Mancini zmotywuje ich do pościgu? Mam pewne wątpliwości, czy obecnym mistrzom będzie sie chciało.
Liverpool ma sporo pecha, mógł zdobyć więcej punktów w meczach z Manchesterami. Mnie to akurat cieszy, ale myśle, że są w niezłej formie i będą walczyć do końca sezonu. Gerrarda w takiej formie dawno nie widziałem. Tottenham- szczególnie po strzeleniu bramki pokazał Fergusonowi, jak powinien grać zespół po zdobyciu prowadzenia. Posiadanie piłki, jak najmniej ryzyka, to sie nazywa kontrola spotkania.
Sissoko drugi raz z rzędu wybierany do jedenastki kolejki, robi gość furore.
Muszę przyznać, że trzymam kciuki za powodzenie projektu Rodgersa. Jest pierwszym managerem od czasu wczesnego Beniteza, który ma pomysł na tą drużynę. Taki prawdziwy, zbudowany na solidnych fundamentach pomysł.
Nie wszystko się oczywiście klei, nie wszystko do końca funkcjonuje jak należy (hmm, transfery… częściowo), ale widać, że zespół poczynił ogromny progres w stosunku do tego co było wcześniej.
Wreszcie można patrzeć na mecz Liverpoolu, ba! w dodatku można na niego patrzeć z przyjemnością!
Z innej beczki – Newcastle kontynuuje swoją nową (świecką ;-)) tradycję, wyławiania perełek na rynku transferowym. Tył i środek pola zostały solidnie wzmocnione, natomiast zastanawia co zrobią z napadem. Cisse nie jest tak zabójczo skuteczny jak był w zeszłym sezonie, a zmiennika z prawdziwego zdarzenia na St.James’ Park nie widać…
@Autor
Panie Michale… a takie osobiste pytanie – jak Pan się zapatruje na utrzymanie Świętych na obecnym etapie sezonu? Podtrzymuje Pan tą niepopularną (w pewnych kręgach :D) tezę, o spadku?
Zwolnienie NA było dla mnie sporym zaskoczeniem (i równie dużym rozczarowaniem), natomiast wydaje się, że na St.Mary’s zatrudniono menedżera z niezłym nosem. Nie byłem fanem Pochettino jako piłkarza, ale wygląda na to, że 2013 rok zaczyna się dla niego lepiej niż 2012 kończył…
W meczu z United (2-2 z Wigan niestety nie widziałem), świetnie ustawił drużynę, bardzo dobrze zagrał zmiennikami i wydaje się, że tradycyjnie efektowna gra S’amptonu do przodu będzie kontynuowana.
Przeraża mnie oczywiście fakt, że kolejny Polak występuje w barwach 'mojego’ klubu (wszyscy poprzedni nie zachwycali, może poza Rasiakiem, który strzelał coś od czasu do czasu), jednak parada Boruca po główce RVP napawa optymizmem(widzę, że goal.com uznało Boruca graczem meczu z Wigan…).
Jak zwykle nic o The Toffees 😉
Uratowany w ostatniej minucie remis z AV świadczy zarówno o mocy (tylko 3 mecze przegrane w tym sezonie) jak i niemocy (aż 12 remisów) zespołu Evertonu. Aktualnym problemem jest brak prawego obrońcy (Hibbert kontuzjowany, zastępujący go Coleman też) – Moyes zdecydował się na przesunięcie na prawo Jagielki, co zaskutkowało zdominowaniem przez Benteke (190cm, 82kg) nieszczęsnego Heitingi (182cm, 69kg). Ciekawe czemu (w ogóle, nie tylko na boku obrony) nie zagrał Neville – ze swoimi 83kg wagi Jagielka raczej nie pozwoliłby Belgowi tak się przepchać do pozycji strzeleckich przy bramkach.
Jeden pomeczowy komentarz mnie powalił – Oh my… we miss Hibbert. How I love this club for such idiosyncrasies. Takie rzeczy tylko w Evertonie 😉
Bilans ligowy Chelsea za Beniteza to 6-4-3, bramki 27-14, w czasie ostatnich 13 spotkań MU zdobyło 35 punktów, Koguty 28… Do tego można dorzucić przegrane KMŚ.
Jedno zwycięstwo w ostatnich sześciu spotkaniach, a przypomnę, a patrząc na to z kim grali wspomniane spotkania chyba wszystcy spodziewali się lepszego dorobku… Brak zwycięstwa w meczu z Wigan oznaczać będzie najprawdopodobniej jedno-dymisję. Nie wiem, czy Benitez ma „pomysł” na tę ekipę czy nie, ale zarówno gra, jak i jej efekty są niestety mizerne, a one są najważniejsze.
Nie sposób nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że niektórym znowu powinno chcieć się trochę więcej pobiegać i zaangażować bardziej w grę. Problemem jest oczywiście dziurawa obrona i brak kogoś kto będzie zdobywał bramki. Jak już wspomniałem ten sezon jest stracony i poza TOP 4 nic już Chelsea nie „grozi”. Patrząc na terminarz, który jest dla tego zespołu dość trudny walka o wspomnianą 4kę będzie trwała do końca.
Co do zmęczenia, jako przyczyny słabej gry Chelsea, niewielkiej kadry, itd.,to jakoś to do mnie nie przemawia, inne zewspoły rozegrały podobną ilość spotkań i nie widzę u nich specjalnie braku świeżości. Poza tym jeśli kadra jest nazbyt wąska to można przecież ściągnąć któregoś z 22 wypożyczonych zawodników lub wpuścić tych którzy grają jedynie ogony…
W przyszłym roku to będzie już nowa Chelsea, z gruntownie przewietrzonym składem, miejmy nadzieję, że już z Mourinho, co zasadniczo oznaczać będzie seryjnie zdobywane mistrzostwa i przynajmniej ćwierćfinały LM.
Odnoszę wrażenie, że zdecydowanie największym problemem Chelsea jest to, że co roku czytam, że „W przyszłym roku to będzie już nowa Chelsea, z gruntowanie przewietrzonym składem”.
taki jest pomysł właściciela na ten klub – to jego cyrk i jego małpy…
Paradoksalnie jest to zarówno największy problem, jak i największa zaleta, bo generalnie postępowanie takie okazuje się jednak być niezwykle skuteczne (poza rokiem bieżącym).
Skuteczne jak skuteczne – jeśli idzie o relację wydatkowanych środków do efektów, to tak sobie.
No i śmieszy ta wiara w „seryjnie zdobywane mistrzostwa” za Mourinho – jakby Portugalczyk nie udowodnił swoją dotychczasową karierą, że potrafi zbudować drużynę na dwa sezony.
Dokładnie tak – w relacji do wydanych przez te 10 lat środków to efekty takiej polityki Chelsea są co najmniej słabe… ale oczywiście to Romana cyrk i Romana małpy. Mnie tam kolejne zamieszanie w Chelsea nie martwi. Za każdym razem kiedy wydaje się, że będą już nie do doścignięcia okazuje się, że kolejny słaby krociowy transfer, kolejne spięcia na linii menadżer – Roman – piłkarze, itd nie pozwalają wyciągnąć pełnego potencjału z drużyny. Śmiem twierdzić, że dopóki Roman będzie właścicielem Chelsea to nie zapanuje tam normalność.
oczywiście zawsze mogło być lepiej lub gorzej pod względem efektywności wydawanych środków, ale jakie to ma znaczenie i kogo to obchodzi?
Mnie z kolei śmieszą takie wywody, że nie jest on w stanie przygotować zespołu na więcej niż 2 sezony. W sumie w kwestii Mourinho to nawet nie ma sensu dyskutować, bo rozumiem, że uważasz go raczej za przeciętnego trenera, wykonującego typowo zadaniową pracę?
a według mnie panuje tam normalność i każdy jest bezwzględnie rozliczany ze swoich dokonań. liczy się tu i teraz a zeszły sezon to już historia… to kultura macho i ona przyczynia się do osiągnięcia dobrych wyników w krótkim czasie
co do wydanych środków to wcale nie uważam żeby były to bajońskie sumy i jestem w pełni usatysfakcjonowany osiągnięciami tej ekipy. w sumie to nikt przecież nie zabraniał innym klubom wydatków na transfery, problem polega na tym, że niektórzy właściciela zamiast inwestować w klub drenują jego kasę.
„problem polega na tym, że niektórzy właściciela zamiast inwestować w klub drenują jego kasę.”
Problem w tym, że nie wszystkie kluby mają takie szczęście (albo i nie patrząc jak te pieniądze są marnotrawione), że inwestuje w nie rosyjski mafioso uwłaszczony na dziwnych interesach z surowcami szukający sobie zabawki i uwiarygodnienia swojej osoby w oczach zachodniego świata.
Z takimi sytuacjami jest zresztą większy problem, bo jak jesteś zabawką jakiegoś miliardera, to w klubie jest fajnie, dopóki jest fajnie w życiu właściciela, lub właściciel ma taki humor (patrz Wojciechowski w Polsce).
W Rosji różnie bywa- Roman przestaje podobać się Władimirowi Władimirowiczowi i kończy się dobrobyt- w życiu właściciela i w klubie.
http://www.transferleague.co.uk/league-tables/transfer-league-table-2003-to-date.html
Co do wydatkowania środków w Chelsea, to ciężko oceniać je pozytywnie. Wydając ZDECYDOWANIE najwięcej spośród drużyn Premier League, zdobyli trzy mistrzostwa Anglii w ciągu 10 lat. Nie jest to zły wynik, ale patrząc na wykorzystane fundusze i to jak wiele zostało po prostu wyrzuconych w błoto, nie jest to wynik oszałamiający (zwłaszcza patrząc na wydatki, głównie netto, klubu z Old Trafford).
chyba jednak szczęście bo ta zabawa trwa już długie lata…
co do „mafioso” to wiesz chyba coś czego my tu nie wiemy, no chyba, że to głos frustracji i bezsilności, to zrozumiałe…
komunikaty prasowe zdają się przeczyć temu, by interesy i pozycja abramowicza zmieniała się na gorsze, wydaje się wręcz że jest dokładnie odwrotnie…
pomimo ostatnich symptomów niezadowolenia kibice chelsea pozostają wierni swojemu klubowi i abramowiczowi, a przecież nie tak dawno zaistniał przypadek całkowitego odwrócenia się kibiców jakiegoś brytyjskiego klubu po zmianach właścicielkich…
w chelsea to nie do pomyślenia, bo wszyscy kibice wiedzą że romkowi zależy na sukcesie tego klubu i to jest piękne…
Z jakiego powodu miałbym być sfrustrowany i bezsilny? Nigdy nie zamieniłbym sytuacji klubu, któremu kibicuje, na sytuację Chelsea. Nawet jeśli mają backup w postaci pieniędzy Abramowicza. Cenię jednak stabilność.
Co do drugiego akapitu, to wspierają Abramowicza, bo wiedzą, że od niego zależą sukcesy klubu. Nie odwrócą się od właściciela- nie mogą, byłoby to zbyt ryzykowne. Od niego w dużej mierze uzależnione są sukcesy klubu.
Szczęście może trwać i 20 lat. W Rosji wszystko może się zmienić w ciągu kilku miesięcy. Tak jak fortuny miliarderów w podejrzany sposób powstawały w mgnieniu oka, tak szybko mogą one zostać zlikwidowane, a oligarchowie odstrzeleni- czy to dosłownie, czy w przenośni.
co do transferów chelsea nie trzeba ciekać się nawet zestawienie by bez problemu podać kilka głośnych nazwisk. które okazały się niewypałami. nie twierdzę, że polityka transferowa, zwłaszcza w początkowym okresie ery abramowicza była wzorcowa, bo tak nie było, ale obecnie wiele się w tym względzie zmieniło (mam na myśli zakupy młodych, perspektywicznych graczy i ich wypożyczenia, a nie transfery a la torres czy luiz rzecz jasna). Z finansami klubu abramowicz zrobił również wiele dobrego w sensie ich zbilansowania poprzez działalność samego klubu, a nie jedynie zastrzyki gotówki.
z biznesmenami, nie tylko w rosji, ale wszędzie na świecie bywa różnie, ale to też nie jest tak, że dużych pieniędzy dorobić się można wyłącznie w nieuczciwy sposób, choć oczywiście wielu właśnie w taki sposób je zdobylo.
to co cieszy to opinia, że kibice nie odwrócą się od abramowicza, tu jesteśmy zgodni, byłoby to działanie całkowicie irracjonalne.
chelsea popełniła na początku te same błędy co psg czy city, czyli zakup np. 10-15 świetnych piłkarzy pod względem indywidualnym, których wartość w drużynie okazała się mniejsza niż oczekiwano.
co do osiągnięć w tym dziesięcioleciu to osobiście jestem usatysfakcjonowany, zapewne mogło być i lepiej, ale lepszy wróbel w garści…
ja również nie zamieniłbym sytuacji chelsea na inny klub, mamy inne podejście, ale przynajmniej jest o czym pisać 🙂 osobiście uważam, że los zabawki może spotkać city, które ma skład a la fc hollywood, a jak gra każdy widzi… jeszcze jeden katastrofalny sezon i szejkowie zainwestują w coś innego.
City dali sie niemal zdominowac Liverpoolowi, w ktorym przeciez sredni mecz zagral Suarez, Gerrardowi tez przeciez tak znowu wiele nie wychodzilo. W wyscigu o mistrzostwo kibicowalem Szejkom, ale jesli mistrzostwo MU bedzie oznaczac dymisje Manciniego, to nie bede rozpaczac.
Dobrze jest widziec cieszacego sie pilka, przeplaconego Sturridge’a. Szkoda ze nie zobacze go w akcji z Brazylia, bylem bardzo ciekawy jak na tle tak dobrego zespolu sprawdzi sie wlasnie on i Wilshere. To jedyni zawodnicy w kadrze Hodgsona ktorzy sa w stanie wyrzadzic krzywde na tym najwyzszym pulapie. Troche mniej do zaoferowania ma Welbeck, ale to ciagle bardzo konstruktywny – jak na warunki angielskie – zawodnik, moze on sprawic jakies klopoty Kanarkom. Chamberlain & Cleverley sa pod forma, nie spodziewam sie po nich cudow. Na Rooneya specjalnie nie licze, wydaje mi sie ze na polu reprezentacyjnym to juz zgrana karta, zwlaszcza na 10.
Dobrze zycze Liverpoolowi, ale przestalem w niedziele wierzyc ze na Anfield od nastepnego sezonu wroci CL. 9 pkt. do Spurs byloby do odrobienia, gdyby chodzilo tylko o Spurs. Ale do spelnienia sa nie 2 a 4 warunki, nagle, w najwazniejszym momencie sezonu punkty maja gubic trzy zainteresowane CL kluby.
Jesli chodzi o Tottenham, raczej z dystansem podchodze do ostatniego zwyciestwo. WBA to zespol w ktorym trener bardziej przeszkadza niz pomaga, jeszcze ta czerwona kartka (chyba zasluzona). W meczu z Norwich Holtby gral inaczej, w linii z Dembele, teraz na 10, sam chetniej jednak powielalbym schemat z Carrow Road. Sa 4 pkt, niby nielatwy terminarz, ale Arsenal u siebie, nie wiem dlaczego ale jestem spokojny o ta CL. Kluczem bedzie zdrowie Bale’a i Adebayora, kontuzja Defoe jesli komus zaszkodzi to rywalom Tottenhamu.
Slowo o MU, nie ma pewnosci czy w pracy Fergusona o cos chodzi. Powaznie, tam nie ma taktycznej ewolucji, nie ma nawet jakiegos szerszego pomyslu na odmlodzenie kadry. I tak jest od kilku lat, teraz przyjda mecze z Realem, czyli z zespolem ktory prawdopodobnie wygra walke o srodek pola, Ferguson nawet nie sprawdzil ustawienia z trzema pomocnikami. Duet Cleverley/Anderson/Scholes/Giggs/Jones – Carrick to nie rozwiazanie.
Liverpool z City zagrał naprawdę kawał dobrej piłki – do tego stopnia, że chciałem postawić na LFC przy 1:0, a postawiłem koniec końców przy 1:1, kolejne bramki wisiały w powietrzu, tyle że co by nie mówić o fantastycznym w kreowaniu akcji duecie Sturridge – Suarez jeżeli chodzi o skuteczność to obaj mają spore braki. Chociaż mimo wszystko bramka na 2:1 dla The Reds padła, a co było dalej wszyscy wiemy – Reina to nie jest bramkarz na taki klub. Na chwilę obecną on się nie łapie nawet do TOP10 BPL jeżeli chodzi o bramkarzy. Jest po prostu słaby
Chyba słabo się przyglądasz grze United – w kilku ostatnich meczach Fergie przy korzystnym wyniku próbował zabić środek pola przeciwnika wprowadzając do środka Jonesa jako klasycznego przecinaka. Wg. mnie właśnie ze względu na mecz z Realem. Nie zdziwię się jeżeli wyjdzie właśnie trzema środkowymi pomocnikami Ando, Carrick i klasycznym przecinakiem ustawionym przed linią obrony Jonesem. Chociaż szczerze mówiąc, mnie to specjalnie nie przekonuje
Masz rację, że takie przymiarki były. Z tego co pisze prasa, może byc jednak problem, bo Jones ma podobno półpaśca i jego udział w meczach z Realem jest wątpliwy,
Adipetre z kolei nie ma racji mówiąc, że nie ewoluuje kadra i nie ewoluuje myśl taktyczna. Raz, że styl gry MU zmienił się bardzo (inne ustawienie, inny styl takich zawodników jak Kagawa czy Cleverley), ale też kadra jest powoli zmieniana. Jeśli gdzieś widać w Anglii myśl na powolne i sensowne odmładzanie kadry, to właśnie w MU.
Kadra MU nie jest jakas mloda, ale dla mnie idealnie dobrane sa w niej proporcje doswiadczenia i mlodosci. Z jednej strony (tych doswiadczonych) mamy Rooneya, Naniego, RVP, Giggsa, Scholesa, Rio, Vidica, Evre czy Carricka a z drugiej SAF od kilku sezonow wprowadza mlodych (do kazdej formacji). Mamy De Gee, Jonesa, Smallinga, braci Da Silva, Cleverleya, Evansa, Kagawe, Zahe, Hernandeza, Welbecka. A sprowadzani sa jeszcze mlodsi jak Powell czy Henriquez (juz strzelil w wypozyczeniu dla Wigan). Ja dramatu nie widze, przejscie od starych do mlodych jest plynne, co szczegolnie widac na przykladzie Evansa, ktory juz jest najlepszym srodkowym obronca w MU.
To jest dla mnie właśnie budowanie drużyny z sensem. Połączenie doświadczenia z młodością. Ciągłość. Starzy odchodzą i młodzi przejmują ich miejsce.
Nie tak jak to często w innych klubach bywa, że na hasło 'odmładzamy!’ kupuje się kilku młodych graczy i ci nie wiedzą co grać ;).
Srednia wieku MU pewnie z roku na rok spada ale to jeszcze nie znaczy ze mamy tu do czynienia z jakas szersza wizja, pomyslem, projektem etc. Pewnie troche przesadzilem, ale z postawionej tezy sie (poki co) nie wycofam.
Dla mnie klubem w ktorym widac jakas koncepcje w juwenalizacji kadry jest Bayern Monachium. Zaufano, zainwestowano swego czasu w Alabe, Mullera czy Kroosa, dzis zbieraja zniwa, nie mialy znaczenia pojedyncze potkniecia, mlody pilkarz dostal kredyt zaufania.
Jesli dzis mialbym szukac odpowiednikow w MU to widze tylko jednego – Johny’ego Evansa. Moim zdaniem na Old Trafford ciagle ze duzo jest polsrodkow, rozwiazan tymczasowych, intuicji. Przykladowo David de Gea, wszyscy wiemy ze jest lepszym bramkarzem od Lindegaarda, broni tak naprawde jednak z przypadku, Dunczyk doczekal sie potomka, Hiszpan wskoczyl do bramki, dzis broni ale wiadomo ze jutro moze to miejsce stracic. Bo zaufania do Hiszpana na gorze nie ma. Ta sama historia wiaze sie z Brazylijczykami na bokach obrony, zwlaszcza z Rafaelem. Dla mnie obaj moga byc tak dobrymi bekami jak dobrym b2b moze byc Wilshere. I gdzie dzis jest Anglik, gdzie obaj kanarkowi? Rafa zaraz bedzie mial 24 lata, blysnal jeszcze jako nastolatek, sezon 12/13 to jego pierwsza kampania w ktorej ma pewny plac, a przeciez nie mial wcale w ostatnich latach wielkiej konkurencji. Dzis Rafael powinien byc duzo lepszym obronca, jego brat blizniak to juz w ogole dramat, niczym szczegolnym sie nie wyroznia w niewybitnym QPR.
W Welbecka Ferguson w zeszlej kampanii zainwestowal, ten oplacic sie srednia skutecznoscia, ale globalnie calkiem niezla forma. Mija 12 miesiecy i Ferguson postanawia kupic nie jednego ale dwoch konkurentow (SK + RvP). Dla mnie tu nie ma logiki. Na skrzydlach bieda, Naniemu konczy sie kontrakt, wiec inwestujemy w pierwsza linie, ktora jakosciowo wygladala na tle zespolu bardzo przyzwoicie.
Kolejna sprawa to brak konsekwencji, lekki chaos w strategii transferowej. MU ma dwoch utalentowanych stoperow w postaci Evansa i Smallinga. Na rynku pojawia sie nowy, pozadany obiekt – Phil Jones, po co MU skoro przyszlosc na tej pozycji w klubie jest dobrze obsadzona? Efekt jest taki ze Phil na swojej nominalnej pozycji rozegral w ciagu 18 miesiecy moze 10 spotkan. Podobny przypadek to Nick Powell, ofensywny pomocnik, mlody, utalentowany zawodnik sciagniety na Old Trafford, mimo ze kilka tygodni wczesniej kupiono Shinjiego Kagawe, pilkarza operujacego w podbnym miejscu, rowniez w wieku rozwojowym. A sa jeszcze przeciez w akademii Januzaj czy Daelhi, zawodnicy wystepujacy tam gdzie Powell, nie mniej utalentowani a tylko kilkanascie miesiecy mlodsi. Powtorze, ja nie widze tu strategii. Wydaje mi sie ze mniej przypadku w tej akurat kwestii jest np. na Emirates – Wilshere, Szczesny, Gibbs, wczesniej Song czy Fabregas, zdarzaja sie wpadki ale widac tu jakis schemat, konkretny kierunek.
Jesli chodzi o ewolucje taktyczna, faktem jest ze MU jest coraz bogatszy w pilkarzy myslacych, dobrze wyszkolonych. NIe ma to jednak -wg. mnie- adekwatnego przylozenia na sposob gry MU, za duzo jest w grze tego zesolu przypadku, przestojow, chaosu. Manchester w ostatnim czasie mierzyl sie z Tottenhamem, zespol gorzej wyszkolonym, zdecydowanie mniej elastycznym w przodzie, mimo to Spurs walke o srode pola wygrali, niedlugo pozniej na Old Trafford przyjechal Southampton i po dwoch tygodnach pracy Pocchetino byl w stanie zdominowac MU. Majac w skladzie Rodrigueza, Corka czy innego Davisa. Pressing zorganizowany i skuteczny to pojecie obce Manchesterowi od lat i nie wierze w to ze za Fergusona cos w tej kwestii zmieni. Wydaje mi sie ze Szkot przegapil moment, powinien odejsc po Moskwie.
Co do De Gei sie zgadzam. Rafael zaraz bedzie mial 23 lata, nie 24 (ma 22, urodziny w lipcu). Dla mnie akurat on jest przykladem idealnego wprowadzania do zespolu, nawet lepszym niz Evans. Rafael mial goraca glowe, brakowalo mu doswiadczenia, ponadto lapal BARDZO czesto kontuzje (glownie bark), temu nie mogl grac rok czy dwa lata temu pierwszych skrzypiec. Obecnie jest wciaz bardzo mlody, a gra regularnie w MU i pewnie na najblizsze lata tak zostanie. Gra tez coraz lepiej, gdybysmy jeszcze mieli lepszego skrzydlowego na prawej stronie, mysle ze Rafael mialby wiecej asyst czy bramek, a tak biegnie on na obieg a Valencia wycofuje pilke… Tutaj moim zdaniem problemu nie ma, wprowadzenie na zbyt mlodego zawodnika od razu do 1 skladu czesto prowadzi do jego zajechania (glownie fizycznego ale i psychicznego).
Co do Welbecka, to ciezko zeby SAF nie kupowal kogos takiego jak RVP, zeby nie zasmucic Anglika. Danny rok temu strzelil chyba 12 goli… Grajac w ataku. Tyle to on powinien zdobywac w tym sezonie ze skrzydla. Nie mozna z wprowadzania mlodych zrobic doktryny, bo sie skonczy jak Wenger, gdzie ma sie swietnych i obiecujacych, ale brak konkretow na teraz. Ja wole przystopowanego Welbecka (ktory i tak swoje robi, glownie w defensywie i pressingu na skrzydle) i RVP niz nie miec w zespole takiego Holendra. Kagawa to nie rywal Welbecka tylko Rooneya.
Naniemu konczy sie kontrakt, wiec kupili Zahe. Nie wiem czy to dobry wybor, zobaczymy.
Jak to po co Jones w MU? Przyszlosc dobrze obsadzona na srodku obrony? Rio dostaje juz roczne kontrakty, pociagnie pewnie rok. Vidic kontuzja za kontuzja. Zostaje Smalling i Evans. Jones teraz gra malo, bo jest 5 srodkowych obroncow, ale wlasnie SAF myslac w przod wie, ze dwojka Rio Vidic niedlugo odejdzie, albo bedzie grac jak Giggs, wiec zostana Jones, Evans i Smalling. Moim zdaniem to nawet zbyt malo, biorac pod uwage fakt, jak oni wszyscy sa kontuzjogenni (mimo 5 srodkowych obroncow kilkukrotnie gralismy na tej pozycji Carrickiem…). Problemem jest wlasnie prawa obrona, gdzie mamy tylko Rafaela i ewentualnie Jonesa.
Co do srodka pomocy ja tez nie widze tam strategii. Ale nie zgodze sie, ze w Arsenalu widac jakas strategie, ktorej nie ma w MU. Tam wczesniej Wenger stal sie zakladnikiem swojej idei mlodego teamu, jak to nie wypalilo, zaczal kupowac coraz starszych pilkarzy , coraz mniej sensownie, szczegolnie po porazce 8-2 rzucil sie na zakupy.
Ja w MU tylko w srodku pomocy widze kompletny brak racjonalnych dzialan. No i na bramce, chociaz tam sytuacja sie stabilizuje. Skrzydla SAF chcial naprawiac juz latem (starania o Moure i Hazarda). Gdyby nie tragiczna forma Valencii nie byloby problemu. Ale oczywiscie dochodza kontuzje Younga i Naniego i problem jest. Jesli odnowia kontrakt z Nanim, dojdzie Zaha i Valencia sie ogarnie nie bedzie zle, zobaczymy.
W obronie jest dobrze. Na srodku obrony wrecz swietnie. W ataku rowniez. Letnie okienko pokaze, czy SAF sie w koncu ogarnie z ta pomoca i sciagnie kogos w stylu Wanyamy czy Strootmana, czy znow jakiegos chlopca, ktory zagra 5 meczow w sezonie.
Od czasu finału na Łużnikach (2008) Ferguson zdobył dwa Mistrzostwa Anglii, a dwukrotnie był drugi (raz jednym punktem za Chelsea, a raz tylko bramkami za City), dwukrotnie doprowadził United do Finału Ligi Mistrzów, poza tym do gablotki trafiły mniej znaczące dwa Puchary Ligi (na trzy finały), dwie tarcze dobroczynności (na trzy podejścia) i pucharek za klubowe mistrzostwa świata. W tej chwili z dużą przewagą zmierza po mistrzostwo kraju, które wg. mnie jest dość realne, wciąż jest w grze o LM i FA Cup.
Naprawdę uważasz, że powinien był odejść po Moskwie?
Każdy z was ma troche racji, również adipetre ale patrząc TYLKO na mecz z Fulham. Fergie wyszedł swoim ulubionym 4-4-2 mając jednego skrzydłowego bez formy (Nani), drugiego tak słabego, że nie wiem co on robi w takim klubie (Valencia), plus środkowych pomocników niezbyt nadających sie do tej formacji, Carrick może jeszcze ale z Cleverleya żaden ball-winner (dlatego też zagrał słabo). Warto sie zastanowić przed meczem z Realem, jakie opcje w środku pola ma Ferguson. No bo tak, musi grać Carrick (jako jedyny defensywny pomocnik). Do tego Cleverley, jak ten bardziej wybiegany. I co dalej? Anderson, wybiegany ale niemyślący, plus trudno określić jego mocne strony. Odpada. Scholes nie jest w stanie grać więcej niż 60 min. Odpada. Jones, obrońca za słaby na środek obrony jest wystarczająco dobry na środek pomocy? Wątpie. Zresztą i tak jest kontuzjowany. Giggs im bliżej bramki tym lepiej, więc powinien grać na skrzydle (obecnie nasz najlepszy skrzydłowy). Zostaje Kagawa, ale musi być też miejsce dla Rooneya i RVP. Niby kadra jest szeroka, ale piłkarze mają spore ograniczenia. No ale Fergie pewnie powie, że nie potrzebuje wzmocnień bo od przyszłego sezonu wraca Fletcher…
Też nie zachwycam się zwycięstwem z WBA bo przez duzą część meczu było to klasyczne walenie baniakiem w mur. Parę tygodni wcześniej napisałem, że Tott będzie potrzebowal błysku skrzydlowych i mialo to miejsce w ostatnich dwóch meczach a wcześniej błyszczał Lennon. Dla mnie Dembele jest typowym kolesiem, który powinien operowac blisko pola karnego ale z braku laku robi za Lukę a Dempsey to … a szkoda słów. Holtby to temat bo gra świetnie i to praktycznie bez treningu z nową ekipą ale to wlaśnie pokazuje wyśmienite nauczanie, które odebrał. Ciekaw jestem jak dogada sie z Ade bo widać, że jest niesamowicie kumatym kolesiem i może wypełnić luke po VdV
Hart wpuszcza farfocle praktycznie co drugi mecz w tym sezonie i jakos angielscy dzienikarze nie szukaja mu zastepstwa i w dalzym ciagu uwazaja go za najlepszego na swiecie. Ich obiektywizm (szowinizm) jest porazajacy.
No właśnie – City jest cieniem drużyny sprzed roku (chociaż w 2012 też w zimie 'cieniowali’).
Jeśli – jeśli – MU jutro wygra z Evertonem to w zasadzie można odtrąbić koniec walki o mistrzostwo (podobnie jak w Niemczech).
12 pkt przewagi i taki terminarz pozostałych spotkań – jak to by zawalili to Sir Alex powinien przejść w trybie natychmiastowym na emeryturę
przesadasz, to dopiero połowa lutego i raptem 26 kolejka. w zeszłym sezonie MU miało 8 punktów przewagi i tytuł był na wyciągnięcie ręki. wiadomo co było dalej ….
też wierzę, że szanse po zwycięstwie niewspółmiernie wzrosły, ale nie twierdzę, że na Wyspach jest już „po zawodach”.
Polecam http://miedzy-slupkami.blogspot.com/
Jedno zwycięstwo w ostatnich sześciu spotkaniach, patrząc na to z kim grali wspomniane spotkania chyba wszyscy spodziewali się lepszego dorobku
W moim odczuciu najspokojniejsze 3 pkt Diabłów w tym sezonie. Cały mecz miałem wrażenie, że United zwycięży. Everton miał swoje szanse, ale momentami czułem, że wyszli ze zbyt dużym szacunkiem dla przeciwnika.