Bale! Bale! Bale!

Zrobiłem szybki przegląd swoich zapisków na tym blogu i okazało się, że od listopada 2010, kiedy Gareth Bale przedstawił się światu w dwumeczu z Interem, w zasadzie nie zajmowałem się szerzej jego grą (no, może poza powracającymi co jakiś czas wyrazami niesmaku, z jakim przyjmowałem wszystkie te momenty, w których tarzał się po ziemi udając sfaulowanego). Zastanowiło mnie, dlaczego, i uświadomiłem sobie, że chodzi o uczucie lęku, związane z przekonaniem, że jak tylko nadmiernie się z nim utożsamię, jak tylko sprawię sobie koszulkę z jego numerem na plecach, jak tylko zacznę się puszyć, jakiegoż to gościa mamy – odejdzie sobie do Realu czy innej Barcelony. No trudno, dłużej się tak nie da. W ciągu ostatnich tygodni Walijczyk niemal samodzielnie ciągnie Tottenham w kierunku Ligi Mistrzów. Dziewięć goli w dwunastu meczach ligowych, cztery w ostatnich trzech plus gol w meczu reprezentacji, do znudzenia powtarzane przez menedżerów rywali, ekspertów i dziennikarzy słowo „unplayable”, namolne zgłaszanie do tytułu piłkarza roku obok van Persiego, Suareza czy Michu – wszystko to zmusza do zabrania głosu.

Nie żebym zamierzał pozostać na poziomie jałowych zachwytów. Piszę o Bale’u przede wszystkim dlatego, że zaimponowała mi decyzja Andre Villas-Boasa o wystawianiu go w środku pola i pozostawieniu taktycznej swobody. Supergwiazda Tottenhamu nie biega już na lewym skrzydle, kończąc swoje akcje dośrodkowaniami i nie zmienia się w trakcie spotkań pozycją z Aaronem Lennonem. Szczęśliwie jego portugalski menedżer znalazł rozwiązanie najpoważniejszego jak dotąd problemu, mogącego skomplikować walkę drużyny o miejsce w pierwszej czwórce: kontuzji Sandro. Brazylijczyk imponował wszak nie tylko statystykami wślizgów i przejęć piłki – kiedy już ją odebrał, potrafił bardzo szybko zainicjować akcję Tottenhamu. Gdy jego miejsce na boisku zajął Scott Parker, koła zaczęły buksować: zarówno wracający po wielomiesięcznej przerwie reprezentant Anglii, jak partnerujący mu Moussa Dembele zwalniali grę, owszem – piłka krążyła od nogi do nogi (choć celność podań Parkera pozostawia ostatnio wiele do życzenia), ale zanim docierała w pole karne przeciwnika, ten zdążył już zastawić szyki obronne, Bale natomiast bywał poza grą – pieczołowicie pilnowany przez bocznego obrońcę do spółki z którymś z kolegów z drugiej linii. Wszystko zaczęło się w drugiej połowie meczu z Norwich i było kontynuowane w meczu z West Bromwich – o czym przed tygodniem wspominałem – ale z Newcastle zadziałało w sposób najbardziej widowiskowy. Nie byłoby zwycięskiego gola dla Tottenhamu, gdyby nie ta zmiana pozycji: Bale nie zabrałby się z akcją po zgraniu Adebayora, bo prawdopodobnie byłby schowany gdzieś za plecami kolegi, podobnie jak nie byłoby kolejnych jego okazji w końcówce.

Nie zamierzam pozostać na poziomie jałowych zachwytów także dlatego, że Gareth Bale wciąż sprawia wrażenie, jakby chodził nogami po ziemi. Owszem, strzelił pięknego gola z wolnego, ale to dlatego, że od lat pracował nad tym na treningu (a i Perch w murze nie podskoczył). Owszem, był rad ze strzelonych bramek, ale zwycięstwo drużyny jest ważniejsze, a i z faktu, że zmarnował kolejne okazje (zobaczcie załączony obrazek) nie jest zadowolony – zwłaszcza tę najłatwiejszą, którą próbował wykończyć w końcówce słabszą, prawą nogą. Wniosek: musi się jeszcze dużo uczyć, więcej trenować, ciężej pracować. O swojej przyszłości miał długą rozmowę z trenerem, przekonanym, że obaj mogą zrealizować swoje ambicje podbijania Ligi Mistrzów z Tottenhamem. No naprawdę, jeszcze parę takich wywiadów i dam się nabrać, że nie zostanie następnym Modriciem (skądinąd, jak tam Modriciowi idzie?).

Faktem jest, że w ostatnich kilku meczach rywale nie mieli pomysłu na zatrzymanie Garetha Bale’a. Że jest w niebywałej formie, że nowa pozycja na boisku mu służy, że koledzy potrafią go uruchomić (zobaczcie podania, które otrzymał – warto zauważyć, że najczęściej dostawał piłkę od dobrze wprowadzającego się do drużyny Lewisa Holtby’ego i że często było to w okolicach linii środkowej, skąd zaczynał się rozpędzać), a on sam – zwłaszcza kiedy wszyscy na boisku wydają się podmęczeni – wrzuca wtedy piąty bieg. Pamiętacie jedną z akcji w doliczonym czasie gry, kiedy niedbałym ruchem stopy przyjął długie podanie Assou-Ekotto, dwoma kolejnymi pozbył się dwóch usiłujących mu przeszkodzić rywali, a czwarty ruch stopy zmusił Tima Krula do fenomenalnej interwencji?

Jestem kibicem Tottenhamu, co oznacza, że zawsze mam złe przeczucia. Pamiętam, że przed rokiem o tej porze również wygraliśmy z Newcastle i mieliśmy niezłą pozycję do walki o trzecie, a może nawet drugie miejsce. Martwię się kontuzją Jermaina Defoe i tym, że nie kupiliśmy w styczniu napastnika. Z drugiej strony widzę, że wrócił Adebayor, że w drużynę wkomponował się Holtby, że przed Balem skuteczny był Dempsey. Słyszę, że jutro wznowi treningi Kaboul, a Defoe może wykuruje się do kluczowego meczu z Arsenalem. Jest chemia między piłkarzami a menedżerem. Jest rozpęd i wiara w siebie. Są wyniki. O kryzysie mówią ostatnio raczej w kontekście Manchesteru City, Chelsea czy Arsenalu. Nie zamierzam się tym martwić.

PS Oprócz Bale’a zajmowałem się w ten weekend Borucem. Darujcie wpis pomijający wszystko inne – nadrobimy w tygodniu. Obecny dziś na Old Trafford Jose Mourinho narobił mi smaka na blogowanie całą środę.

PS 2 A poza tym uważam, że trzeba przedłużyć kontrakt z Frankiem Lampardem.

30 komentarzy do “Bale! Bale! Bale!

  1. ~Edgar

    Panie Redaktorze, słówko korekty: w drugim akapicie „pozostawia” zamiast „przedstawia wiele do życzenia”, w czwartym – „dostawał piłkę od (…) Holtby’ego” – a mamy „o”.
    Poza tym wszystko w porządku. Bale…

    Odpowiedz
  2. ~Bartek

    Kryzys w Arsenalu? Gra Kanonierów zaczyna się właśnie zazębiać. Pomocnicy (Wilshere, Cazorla, Arteta) grają ze sobą dopiero pierwszy sezon i rozumieją się już nieźle na boisku. Pierwsza połowa z Sunderlandem była pokazem widowiskowej i kreatywnej gry. Zawiodła oczywiście skuteczność, ale forma zespołu Wengera idzie w górę. Po kolejnym letnim okienku, w którym wyrwano Francuzowi kluczowych zawodników, ekipa znów się odradza. Nadchodzące lato nie zapowiada na szczęście polowania Barcelony, czy City na zawodników z Londynu, więc 1-2 dobre transfery, stabilizacja i dobrze przepracowany preseason mogą spowodować, że Arsenal w końcu włączy się do walki o jakieś większe cele. A w tym sezonie walka pomiędzy Kanonierami, Tottenhamem i Chelsea będzie prawdopodobnie niezwykle interesująca. Jej wynik trudno w tej chwili przewidzieć.

    Odpowiedz
    1. ~castylia

      Co by zrobił? nastąpiłaby zapewne kontynuacja jego fantastycznej myśli trenerskiej, która przejawiała się zarówno w wymiarze jakościowym, jak i ilościowym beznadziejną grą i brakiem punktów…
      i pomyśleć co Redknapp zrobiłby z obecnymi Kogutami w kolejnym roku komfortowej pracy…

      Odpowiedz
  3. ~airborell

    Najbardziej perwersyjnym scenariuszem byłoby, gdyby po długiej i zaciekłej walce Tottenham zajął czwarte miejsce w lidze, aby nie zagrać w LM, ponieważ 25 maja finał wygrał (piąty w lidze) Arsenal. Zeszłoroczny scenariusz się przy tym chowa.

    Ale myślę, że to jednak Michałowi nie grozi.

    Odpowiedz
    1. ~

      Skąd, powtórka z Chelsea im nie grozi, zwłaszcza że grają w CL przeciwko takiemu małemu klubowi z Bawarii, będącego na dodatek w słabej formie właściwie od początku sezonu 🙂

      Odpowiedz
  4. ~adipetre

    Przeanalizowałem sobie terminarz kwartetu zainteresowanego miejscami 3 i 4, najwiecej powodow do optymizmu maja prawdopodobnie Kanonierzy.

    Champions League chyba na dobre uciekla Evertonowi. 6 pkt straty i zdecydowanie najgorszy plan, kilka bardzo ciezkich wyjazdow, a lawka przeciez najkrotsza. Zostaja wiec trzy kluby ze stolicy, Arsenal ma swietny kalendarz i gra prawdopodobnie najlepszy futbol z tego towarzystwa. Po cichu licze na 'spektakularny’ dwumecz z Bayernem, jakies baty (a wiec i cios w delikatna przeciez psychike) albo awans i dalsze meczarnie na dwoch frontach.

    Tottenham chyba powoli traci impet, nienajlepiej fizycznie wyglada Dembele, Holtby moze sie okazac jeszcze cenniejszy niz wielu sadzilo, to chyba jedyny zawodnik w kadrze klubu ktory jest typowym passerem (poza Tomem ofc). Ewidentnie brakuje tu ludzi od uspokajania gry, pamietam ze pod koniec stycznia L’Equipe pisal cos o M’Vili i Spurs, to bylby swietny ruch. Druga linia to dla mnie ciagle pierwsza formacja do poprawy. Tottenham nie wygrywa wysoko meczow nawet jesli ma duza przewagi, wydaje mi sie ze za malo jest tu ludzi z parciem na gole. Lennon i Dembele nie strzelaja w ogole, Holtby lubi zagrac glebiej, w drugiej fazie sezonu pierwszym napastnikim bedzie zapewne Adebayor, ktory uderzenie ma generalnie srednie. Fundamentem jest defensywa, najlepsza prawdopodobnie w calej lidze, co dziwne bo wlasnie w ostatniej formacji jest najwieksza rotacja.
    Przesuniecie do srodka Garetha Bale’a, faktycznie pomysl przedni, choc trzeba oddac Harry’emu ze to juz za jego kadencji zaczela sie ewolucja Walijczyka.

    Chelsea ma ciezki kalendarz, w przodzie najwieksze bogactwo, ale generalnie w tej kadrze nie ma wiekszych proporcji.
    Jesli chodzi o Lamparda, widzialem go w akcji w ostatnim czasie dwukrotnie (z Newcastle i z Brazylia). Jezeli maja decydowac wzgledy sportowe to chyba sprawa nie jest tak klarowna jak przedstawiaja to tzw. eksperci. W srode udowodnil ze nie jest lepszym pilkarzem od Cleverleya. To niesamowite jak zmienila sie (na gorsze) mobilnosc drugiej linii Anglikow, wplywy i pozytek z Wilshere’a po wejsciu Franka.

    Na koniec o Cabaye’u, dobry z niego pilkarz ale i straszny cham, wejscie w Dembele to nie incydent.

    Odpowiedz
    1. ~castylia

      co do Cabaye to faktycznie miał swoje „5 minut” gdzie był nazbyt pobudzony i mógł spokojnie dostać czerwień za swoje zagrania.
      co do lamparda to powinien odejśći tak to zapewne się skończy, nie mam na myśli względów sportowych, ale kwestię budowy nowej drużyny z nowymi liderami. oczywiście zakładam, że w przyszłości znajdzie się dla niego miejsce w chelsea (np. szkolenie młodzieży, dyrekttor ds sportowych, itd.). co do porównania z cleverleyem to mam nadzieję, że chodzi o ten konkretny mecz z brazylią, faktycznie lampard zagrał przeciętnie (poza strzelona bramką oczywiście). Jesli chodzi o dotychczasowy dorobek to chyba nie można jeszcze tych graczy porównywać. chwilowo cleverley jest jedynie przeciętnym „kopaczem” na dorobku i zobaczymy jak się rozwinie jego kariera w przyszłości…

      Odpowiedz
  5. ~dawid

    Bale jest świetny, ale spokojnie, bo wystarczy Rafael i już go nie ma… Co do walki o LM to myślę, że właśnie Spurs z tą grą co prezentują powinni spokojnie się znaleźć na premiowanym miejscu, a ostatnie miejsce rozstrzygnie się pomiędzy CFC i AFC.

    Odpowiedz
  6. ~shadowking

    Trochę na marginesie i a propos kibicowskiego fatalizmu (w temacie Bale’a też się znalazł nieuchronnie – „na pewno go nam zabiorą”). Kumpel – fan Arsenalu – wyczytał, że Sagna w wywiadzie wyraził się, że jest „100 percent devoted’ to Arsenal”. Jak tę wypowiedź rozumie fan? Otóż kumpel jest pewny, że Sagna jest już na wylocie…

    Odpowiedz
  7. ~mewche

    Ludzie, bądźmy poważni – Chelsea, mimo swojej słabej ostatnio formy (i to słabej w ostatnich 20-15 minutach meczów), prawdopodobnie będzie walczyła o mistrzostwo z City, które ostatnio prezentuje się naprawdę słabo…. Wspomnicie moje słowa w maju 😉

    Odpowiedz
    1. ~karmen

      Chyba wicemistrzostwo 🙂

      Mnie najbardziej śmieszą w City ich letnie transfery:

      Sinclair, który nie gra praktycznie w ogóle, bo ma aż całe 179 minut w PL

      Rodwell nie lepiej, bo 276 minut

      Javi Garcia, on nawet coś pograł, bo przeszło 1000 minut, zwłaszcza ostatnio gra, ale to dlatego że Toure pojechał na PNA, teraz pewnie wróci na ławke

      Maicon, 430 minut, no ale w jego przypadku, taka rola w City była do przewidzenia.

      No i na koniec Nastasic, który zagrał najwięcej bo aż 1280 i akurat on jest dobrym transferem i będzie wzmocnieniem na lata

      Wniosek jest taki, że młodzi i utelentowanie, ale jeszcze bez statusu gwiazdy zawodnicy przed transferem do City i szansą na wielkie pieniądze powinni rzucić okiem na Sinclaira, Rodwella czy wcześniej Adama Johsonsona i zastanowić się czy warto spowolnić rozwój swojej kariery.

      Odpowiedz
      1. ~mewche

        Racja, o wicemistrzostwo, pomyliłem się z rozpędu. Zresztą, kwestia mistrzostwa jest już właściwie rozstrzygnięta, więc nikt chyba mnie bie podejrzewał o bezmyślną wiarę w Smerfy:)

        Odpowiedz
  8. ~erictheking87

    No ciesze się Panie Michale, że wreszcie coś o Świętych!
    Zaraz zabieram się za lekturę na sport.pl (swoją drogą, mieć 2 najlepszych dziennikarzy zajmujących się piłką w swoich szeregach – to jest coś!).

    A tak przy okazji – zastanowiła mnie własna reakcja na zdanie „- Boruc ma niepowtarzalną szansę – twierdzi ekspert od Premier League Michał Okoński.” – otóż pomyślałem sobie – „przecież P.Michał zna się na piłce, a nie jest ekspertem”.
    I uświadomiłem sobie jak bardzo wypatrzone i wyblakłe jest znaczenie słowa 'ekspert’ w dziedzinie piłki nożnej w naszym kraju. Słowo to zaczyna chyba mieć powoli bardziej pejoratywny, niż pozytywny wydźwięk i tak się właśnie zastanawiam – jak bardzo musiała upaść w Polsce kultura dziennikarstwa sportowego, że do powyższej sytuacji doszło…

    Odpowiedz
  9. ~dendix

    Bale jest kapitalnym piłkarzem, w obecnej formie nie do zatrzymania- przede wszystkim prowadzenie piłki na dużej szybkości i strzał stawiają go w absolutnej czołówce ligi. Pewnie odejdzie gdzieś po sezonie ale mam wątpliwości, czy będzie grał tak skutecznie jak w Tottenhamie. W Realu widziałbym go zamiast Di Marii, tylko że na prawym skrzydle chyba jest mniej efektywny…
    Najbardziej przydałby sie w MU jako naturalny następca Giggsa. Ferguson na pewno chciałby go w swoim zespole, wszak brakuje lewoskrzydłowego z prawdziwego zdarzenia. Dodatkowo, dobrze radzi sobie w defensywie, co również jest dla Sir Alexa argumentem (w końcu trudno inaczej uzasadnić ciągłe wystawianie Valencii). Bardziej prawdopodobne jednak, że kolejny sezon będzie starał sie udowodnić, że Anderson i Bebe to było transferowe hity, niż że wyłoży grubą kase na klasowego piłkarza.
    Modric w Realu gra bardzo słabo. W zespole Mourinho taki gracz jest raczej niepotrzebny- z tyłu, czyli tam gdzie najwięcej drużynie daje Luka poprzez rozgrywanie, zawsze jest dwóch defensywnych zawodników (Alonso, Khedira, Essien) a wyżej dwóch skrzydłowych, ofensywny pomocnik i jeden napastnik. Modric nie czuje sie dobrze jako podwieszony za napatnikiem w 4-2-3-1, poza tym Real lubi grać z kontry więc zawodnik o charakterze Modrica jest im zupełnie niepotrzebny. Tako zawodnik zrobiłby furore w ManUtd- zastępując Cleverleya. Ile bym dał, żeby Fergie sie o Chorwata postarał…

    Odpowiedz
  10. ~sebastianf

    Panie Michale…
    Cóż… nie ukrywam, że chętnie czytam Pana blog mimo iż dzieli nas „przepaść” w zakresie klubów którym kibicujemy. Nie zgodzę się jednak, że można wypisać w jednym rzędzie City, Chelsea i Arsenal dając im wspólny mianownik jakim jest słowo „kryzys”.
    Klub, któremu kibicuje (Arsenal) już prawie dwadzieścia lat jest w kryzysie właściwie od dwóch sezonów. Jak ktoś słusznie zauważył w najbliższym okienku transferowym będzie łatwiej bo teoretycznie nie zostały już wśród kanonierów wielkie gwiazdy.
    Mimo tego z całą sympatią do Pana osoby uważam, że i tym razem w wyścigu wygra Arsenal. Wydaje mi się, że kanonierzy mają więcej atutów personalnych (przynajmniej w ofensywie), a przede wszystkim trenera który mimo ciosów z każdej strony (supermarket „Arsenal) kleci z tej drużyny „coś”, co jak Real Madryt zawsze gra w LM.

    Odpowiedz
  11. ~pablo

    Jest Gareth Bale piłkarzem doskonałym, nawet jeśli ( jeszcze ) niekompletnym – wie o tym każdy kibic. I nawet porażka ulubionego klubu mojego – Newcastle Utd.., nie martwi bardzo, bo przegrać z drużyną Walijczyka to żaden wstyd. Życzę jemu i jego druzynom wielu radosnych chwil, bo faceta oglada się z dzika rozkoszą.

    Odpowiedz
  12. ~Ron Obvious

    No to po tej kolejce w miarę się wykrystalizowała sytuacja w BPL.
    1. United z gąską się już witają, ale ponieważ jak mawiał klasyk „piłka to sport, który w najmniej spodziewanym momencie uwielbia kopnąć cię w zęby”, ja bynajmniej nie jestem spokojny. Następny mecz ligowy United grają za 2 tygodnie: prawie pewny mistrz ma wyjazdowy mecz z praktycznie zdegradowaną ostatnią drużyną, jak nic idealny materiał na zlekceważenie rywali, wystawienie Scholesa i Giggsa w środku i przerypanie łatwego meczu:)
    2. City mają 2 tygodnie odpoczynku od ligowej sieczki, a potem wielki mecz z Chelsea, IMHO ta przerwa dobrze im zrobi, Mancini pożali się w mediach, kurz opadnie i wszystko wróci do normy, będą dalej niszczyć przeciętniaków, tylko czy dadzą radę Chelsea, jeśli nie wygrają to chyba tylko next year zostaje.
    3. Za Manchesterami walka 4 drużyn o 2 miejsca w CL, wg mnie na koniec sezonu pierwsza 6 pozostanie bez zmian, sorry Arsenal i zwłaszcza Everton. Tottenham AVB nie rzuca na kolana ale gra naprawdę solidnie i punktów nie gubi, wydaje mi się, że tylko plaga kontuzji może im przeszkodzić. Po wczorajszej klęsce (w wymiarze skutku a nie wyniku) Liverpoolu, zostaje Thursday night Channel 4.
    4. Houdini nie pomógł, forsa nie pomogła, QPR żegna się z ligą, pewnie z „dobrym wujkiem” z workiem pieniędzy też, za rok banktuctwo?
    5. Southampton, a właściwie Pochettino, to dowód na taktyczną nędzę w Anglii, jeśli przeciętny (jak na warunki hiszpańskie) trener przejmuje niesamowicie przciętnych technicznie i taktycznie (nawet jak na warunki angielskie) piłkarzy, a oni w przeciągu tygodnia z drwali zamieniają się w inteligentnie, szybko i świetnie presingiem grających południowców, momentami ośmieszających mistrza i vicemistrza ligi, to jak to świadczy o pozostałych managerach? Da się? Da, tylko trzeba umieć coś więcej niż „Panowie kiełbasy do góry i w d…ę frajerów”.

    Odpowiedz
    1. ~adipetre

      Pochettino przecietny? Mauricio Pochettino?

      Facet jest jednym z najzdolniejszych trenerow w calej Europie. Soton wygralo los na loterii,.

      Odpowiedz
      1. ~Ron Obvious

        Napisałem przeciętny jak na warunki hiszpańskie (czyli w Anglii jest półbogiem:)). Talentu i przyszłości w zawodzie mu nie odmawiam, ale chyba nie zaprzeczysz, że w Hiszpanii miał wyniki średnie.

        Odpowiedz
    2. ~castylia

      Ron,
      zabawne, ale nasze dotychczasowe przewidywania co do wyników kolejnych obu Manchesterów się nie sprawdziły… Oczywiście wiele się jeszcze może zdarzyć, ale obserwując grę City w ostatnich spotkaniach skłonny jestem raczej uwierzyć, że któraś z drużyn znajdujących się za tym zespołem wyprzedzi go, aniżeli w to, że dogoni on MU…
      Oczywiście będę oglądał mecz MC-Chelsea, ale nie ostrzę sobie na ten pojedynek zębów bo pojedynek „człapiącej” Chelsea z grającym bez polotu City może okazać się jednym z większych rozczarowań… Czekam natomiast na jutrzejszy mecz i mam nadzieję, że się nie roczaruję poziomem.

      Odpowiedz
  13. ~adipetre

    Gdybym mial sie sugerowac wynikami za dobrego trenera musialbym uznac Deschampsa albo Redknappa.

    Pochettino w Espanyolu nie mial pilkarzy i pieniedzy, a zrobil tam zespol grajacy swego czasu jedna z lepszych pilek w La Liga. Nie znam czlowieka ogarnietego w realiach pilki hiszpanskiej, ktory nie cenilby warsztatu Argentynczyka.

    Odpowiedz
    1. ~Ron Obvious

      Czyli jak mawiają, dobry trener tylko wyników nie ma?

      Daleki jestem od twierdzenia, że jest słaby, po prostu biorąc pod uwagę osiągnięcia to w Hiszpanii jest sporo lepszych. Wiem, że jako trener jest praktycznie juniorem, wiem, że Espanyol grało ciekawą piłkę, ale w jaki inny sposób ocenić jego umiejętności jak nie przez wyniki? Na to, że jeszcze nie jest geniuszem wskazują losy Espanyolu po jego zwolnieniu i zatrudnieniu Aguirre. 9 punktów w 13 meczach i ostatnie miejsce kontra 5 zwyciestw, 4 remisy i 1 porażka (z Barceloną) czyli 19 punktów w 10 meczach.

      Jak mówię jest utalentowany i perspektywiczny, ale na tle innych w Hiszpanii jeszcze się nie wyróżnia.

      Odpowiedz
  14. ~Andrzej Kotarski

    Każdy opis/analiza meczu Tottenhamu z Newcastle dotyczyła w 98% Garetha Bale’a. Cudowny mecz jego, ze świetną zmianą pozycji za Adebayora w końcówce. W otwartych fazach meczu, kiedy rywale Tottenhamu atakują i zostawiają więcej miejsca z tyłu (jak Newcastle goniące wynik), Bale w kontrze ze środka jest równie zabójczy co Cristiano z Realem.

    Chciałem napisać bale’owski akapit w swoim podsumowaniu na blogu, ale zostałem uprzedzony – dlatego wszystko poświęciłem końcowi wyścigu o mistrzostwo Anglii.

    http://andrzejkotarski.wordpress.com/2013/02/11/wszystko-jasne/

    Odpowiedz
  15. ~castylia

    Interesujący jest przypadek Norwich City: zakończyli serię 10 meczów bez porażki a obecnie trwa passa 9 meczów bez zwycięstwa… Idealna drużyna do typowania wyników…

    Odpowiedz
  16. ~Dawid...

    A ja dziś wyleję żale, łzy i smarki na Liverpoolem, który gra… przeciętnie. Odpowiedniejszym słowem powinno być tu: bez wyników, czyli źle. Ważne są liczby, a te są fatalne. Oczywiście, wiemy że to pierwszy sezon trenera, pewne sprawy buduje się stopniowo. Piłka ładnie krąży w niektórych meczach, a zespół ogólnie nieraz gra ciekawie. Tylko: akcje są najczęściej robione niemrawo, kończą się wrzutkami w pole karne (absurd przecież); kontratak wyglądający jak podczas rozgrzewki; rzuty rożne – okropne; zależność od jednego czy dwóch piłkarzy (stara sprawa); zawodnicy zagubieni na boisku.
    Transfery też niezbyt udane. Tylko Daniel wnosi jakość. Allen lub Lucas – więc wybór jest prosty, we dwóch grać nie mogą, a na pewno nie teraz. Boriniego gra, umiejętność przytrzymania piłki, jej przyjęcia, to koniec świata.
    Mimo tych faktów wierzę w umiejętności Rodgersa, ale nie w ten styl gry. Już raz go zmienił w tym sezonie i wierzę, że więcej się nauczy i będzie lepiej. Ale na stan teraz-i-tu takiej gry nie widzę. Głownie dlatego, że przy jego systemie gry waży jest środek pola, a tego Rodgers tu nie umie wykorzystać, bo to nie jest przecież wina piłkarzy tej formacji (chyba jednej z najlepszych w lidze). Pomoc Liverpoolu gra piłkę – ja ją nazywam zbędną – nieumiejącą wyczuć tempa gry i siły przebicia. Tylko przerywa płynność.
    Oczywiście możemy mówić o remisach z Arsenalem i City, które były powinny skończyć się remisem i były ładnie rozegrane. Ale kiedy popatrzymy na ostatnią grę zespołów z Londynu i Manchesteru sytuacja nam się rozjaśnia.

    Odpowiedz
  17. ~batt18les

    kryzys Arsenalu… ja ostatnio zauwazam cos zupelnie innego. mimo wysypu kontuzji. to stwierdzenie mnie sklania do napisania tego wlasnie o Tottenhamie. od dobrych kilku meczow Spurs ciagnie jeden czlowiek. gdyby nie idotyczne obwolywanie Arsenalu w zeszlym sezonie one-man-team to moze bym sie teraz powstrzymal, ale na ta chwile to Tottenham jest one-Bale-team. zobaczymy za 2 tygodnie kto jest w kryzysie.

    PS. czy zawsze ktos musi byc obecnie w kryzysie? co jest juz kryzysem a co jeszcze nie? nie cierpie tego zwrotu zwlaszcza w sporcie

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *