Wayne? Nie kupuję

Czy świat odrobinkę nie zwariował? Świat medialny przynajmniej. Czy jedna decyzja, jedno posadzenie na ławce rezerwowych piłkarza – zgoda, w jednym z najważniejszych meczów sezonu, ale w drużynie, której menedżer od lat z całą bezwzględnością stosuje rotację piłkarzy i który zrobił to samo z tym dokładnie piłkarzem cztery lata wcześniej podczas pojedynku z Interem – uprawnia do ogłaszania, że latem Wayne Rooney odejdzie z Manchesteru United?
Zgoda, były precedensy. Odsyłani na ławkę w ważnych meczach Devid Beckham, Ruud van Nistelrooy czy Dymitar Berbatow prędzej czy później odchodzili z klubu. Zgoda, w przypadku samego Wayne’a Rooneya istnieją zaszłości między piłkarzem a menedżerem i klubem (patrz historia z 2010 r. o kuszeniu przez Manchester City, publicznie formułowane zastrzeżenia na temat ambicji właścicieli). Wiele razy sir Alex wykazywał się też  nadzwyczajnym nosem przy pozbywaniu się zawodników, o których wiedział wcześniej, niż ktokolwiek inny, że osiągnęli już szczyt możliwości. Rooney ma 27 lat i całkiem niemałą historię kontuzji…
Zanim jednak o tym, powtórzmy proste zdanie na temat samego meczu z Realem. Czerwone Diabły nie odpadły, bo sędziwy menedżer posadził na ławce jednego z najgroźniejszych i najofiarniej walczących zwykle piłkarzy. Ferguson posadził zawodnika powoli odzyskującego formę po infekcji; piłkarza, który w meczu na Santiago Bernabeu zawiódł w realizacji zadań defensywnych (najgroźniejsze akcje Królewskich poszły jego stroną). To raz. Dwa: w rewanżu Ryan Giggs zrobił wszystko to, czego przed dwoma tygodniami oczekiwano od Rooneya, i w ogóle zespół funkcjonował bez zarzutu. Robiono mi tu czasem w komentarzach uwagi, że Manchesteru United w tym sezonie nie doceniam – tym razem byłem pod wrażeniem. Kontrowersyjnej czerwonej kartki nie da się wpisać w przedmeczowe założenia, w osłabieniu trudno się bronić przeciwko znajdującym każdy centymetr wolnej przestrzeni na boisku Xabiemu Alonso, Modriciowi czy Ozilowi.
Powiedzmy i drugie proste zdanie. Z biografii napisanej przez Patricka Barclaya, ale i z wypowiedzi samego Fergusona wynika, że kluczem do jego sukcesów menedżerskich jest absolutne panowanie nad sytuacją, „kontrola”. W szatni zapełnianej przez multimilionerów Szkot jest panem i władcą – jeśli ktoś wymyka się spod kontroli, zaczyna np. marudzić coś po kątach, bywa oddawany katu.
Równocześnie jednak ten pan i władca potrafi być dla swoich piłkarzy zaskakująco ojcowski. Z upływem lat nauczył się temperować legendarne wybuchy złości. Samego Rooneya zawsze prowadził z ogromnym wyczuciem, pomagając przetrwać i obyczajowy skandal, i wspomnianą aferę wokół nieprzedłużania kontraktu. Wysłanie wówczas Anglika do wyspecjalizowanego ośrodka treningowego w USA okazało się doskonałym posunięciem – Rooney wrócił do wielkiej formy i odzyskał zaufanie kibiców. Jedyne pytanie, jakie warto sobie zadawać dziś – kiedy ta forma znów się gdzieś zagubiła, a porównania z równym mu niegdyś statusem Cristiano Ronaldo brzmią wyjątkowo boleśnie – czy podobną operację zdoła przeprowadzić ponownie?
Tak, świat medialny odrobinkę zwariował. Od rana czytam analizy na temat przyszłości „przygasającej gwiazdy” autorstwa ludzi, którzy jeszcze niedawno opisywali starcie Real-MU niemal wyłącznie w kategoriach konfrontacji Rooney-Ronaldo. Widzę, z jaką łatwością znajdują argumenty za odejściem (rekordowo wysoki kontrakt – to klub, urażona ambicja – to piłkarz), jak operują kwotami, które trzeba będzie za niego zapłacić. Jednodniowe dziennikarstwo.
Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Wayne Rooney zacisnął zęby jeszcze raz. Żeby wrócił do formy, której obniżki w mediach nie zauważono. Żeby zagrał w pierwszym składzie w weekend, żeby zdobył do lata parę bramek, pomagając klubowi odzyskać mistrzostwo kraju, żeby wrócił po wakacjach, a następnie przedłużył kontrakt (zapewne już z mniejszą tygodniówką, ale to inny temat). Żeby z upływem czasu dawał sir Alexowi jeszcze więcej możliwości, jeśli idzie o miejsce zajmowane na boisku.
W tym, co się stało we środę, nie ma żadnego spisku, demonicznej strategii i księgowych kalkulacji. Rooney nie zagrał w meczu z Realem, bo nie był w pełni formy na mecz z Realem, a Wellbeck czy Giggs lepiej pasowali do koncepcji Fergusona. Trzecie proste zdanie w tekście. I kropka.

Czy świat odrobinkę nie zwariował? Świat medialny przynajmniej. Czy jedna decyzja, jedno posadzenie na ławce rezerwowych piłkarza – zgoda, w jednym z najważniejszych meczów sezonu, ale w drużynie, której menedżer od lat z całą bezwzględnością stosuje rotację piłkarzy i który zrobił to samo z tym dokładnie piłkarzem cztery lata wcześniej podczas pojedynku z Interem – uprawnia do ogłaszania, że latem Wayne Rooney odejdzie z Manchesteru United?

Zgoda, były precedensy. Odsyłani na ławkę w ważnych meczach Devid Beckham, Ruud van Nistelrooy czy Dymitar Berbatow prędzej czy później odchodzili z klubu. Zgoda, w przypadku samego Wayne’a Rooneya istnieją zaszłości między piłkarzem a menedżerem i klubem (patrz historia z 2010 r. o kuszeniu przez Manchester City, publicznie formułowane zastrzeżenia na temat ambicji właścicieli). Wiele razy sir Alex wykazywał się też  nadzwyczajnym nosem przy pozbywaniu się zawodników, o których wiedział wcześniej, niż ktokolwiek inny, że osiągnęli już szczyt możliwości. Rooney ma 27 lat i całkiem niemałą historię kontuzji…

Zanim jednak o tym, powtórzmy proste zdanie na temat samego meczu z Realem. Czerwone Diabły nie odpadły, bo sędziwy menedżer posadził na ławce jednego z najgroźniejszych i najofiarniej walczących zwykle piłkarzy. Ferguson posadził zawodnika powoli odzyskującego formę po infekcji; piłkarza, który w meczu na Santiago Bernabeu zawiódł w realizacji zadań defensywnych (najgroźniejsze akcje Królewskich poszły jego stroną). To raz. Dwa: w rewanżu Ryan Giggs zrobił wszystko to, czego przed dwoma tygodniami oczekiwano od Rooneya, i w ogóle zespół funkcjonował bez zarzutu. Robiono mi tu czasem w komentarzach uwagi, że Manchesteru United w tym sezonie nie doceniam – tym razem byłem pod wrażeniem. Kontrowersyjnej czerwonej kartki nie da się wpisać w przedmeczowe założenia, w osłabieniu trudno się bronić przeciwko znajdującym każdy centymetr wolnej przestrzeni na boisku Xabiemu Alonso, Modriciowi czy Ozilowi.

Powiedzmy i drugie proste zdanie. Z biografii napisanej przez Patricka Barclaya, ale i z wypowiedzi samego Fergusona wynika, że kluczem do jego sukcesów menedżerskich jest absolutne panowanie nad sytuacją, „kontrola”. W szatni zapełnianej przez multimilionerów Szkot jest panem i władcą – jeśli ktoś wymyka się spod kontroli, zaczyna np. marudzić coś po kątach, bywa oddawany katu.

Równocześnie jednak ten pan i władca potrafi być dla swoich piłkarzy zaskakująco ojcowski. Z upływem lat nauczył się temperować legendarne wybuchy złości. Samego Rooneya zawsze prowadził z ogromnym wyczuciem, pomagając przetrwać i obyczajowy skandal, i wspomnianą aferę wokół nieprzedłużania kontraktu. Wysłanie wówczas Anglika do wyspecjalizowanego ośrodka treningowego w USA okazało się doskonałym posunięciem – Rooney wrócił do wielkiej formy i odzyskał zaufanie kibiców. Jedyne pytanie, jakie warto sobie zadawać dziś – kiedy ta forma znów się gdzieś zagubiła, a porównania z równym mu niegdyś statusem Cristiano Ronaldo brzmią wyjątkowo boleśnie – czy podobną operację zdoła przeprowadzić ponownie?

Tak, świat medialny odrobinkę zwariował. Od rana czytam analizy na temat przyszłości „przygasającej gwiazdy” autorstwa ludzi, którzy jeszcze niedawno opisywali starcie Real-MU niemal wyłącznie w kategoriach konfrontacji Rooney-Ronaldo. Widzę, z jaką łatwością znajdują argumenty za odejściem (rekordowo wysoki kontrakt – to klub, urażona ambicja – to piłkarz), jak operują kwotami, które trzeba będzie za niego zapłacić. Jednodniowe dziennikarstwo.

Uważam, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Wayne Rooney zacisnął zęby jeszcze raz. Żeby wrócił do formy, której obniżki w mediach nie zauważono. Żeby zagrał w pierwszym składzie w weekend, żeby zdobył do lata parę bramek, pomagając klubowi odzyskać mistrzostwo kraju, żeby wrócił po wakacjach, a następnie przedłużył kontrakt (zapewne już z mniejszą tygodniówką, ale to inny temat). Żeby z upływem czasu dawał sir Alexowi jeszcze więcej możliwości, jeśli idzie o miejsce zajmowane na boisku.

W tym, co się stało we środę, nie ma żadnego spisku, demonicznej strategii i księgowych kalkulacji. Rooney nie zagrał w meczu z Realem, bo nie był w pełni formy na mecz z Realem, a Wellbeck czy Giggs lepiej pasowali do koncepcji Fergusona. Trzecie proste zdanie w tekście. I kropka.

29 komentarzy do “Wayne? Nie kupuję

  1. ~darkk

    Też nie wierzę w te plotki, choć wolałbym żeby Sir Alex i Rooney je ucięli jak najszybciej.

    Jedyna ewentualna droga Wayne’a to chyba Madryt, jak się nie uda w tym sezonie zdobyć LM, mogą chcieć odtworzyć duet z Ronaldo.

    Na PSG ma moim zdaniem za trudny charakter. Roo w jednej szatni ze Zlatanem?

    Odpowiedz
  2. ~Stefan

    Mam wrażenie, że całą tą histerię nieświadomie wywołała Coleen wpisem na ćwierkaczu, a dalej poszła już lawina. Dlaczego Rooney usiadł na ławce? Bo jest skonfliktowany z Fergusonem! Odchodzi? Na pewno! Kiedy? Latem!

    Tabloidy muszą mieć o czym pisać, a taki temat świetnie się sprzedaje.

    Chociaż swoją drogą – myślę, że to też pokazuje jak silną drużyną jest United, nawet Rooney pewnego miejsca na placu nie ma i co tu dużo kryć, już raczej mieć nie będzie. Welbeck z miesiąca na miesiąc jest coraz lepszym piłkarzem, Hernandez podobnie.

    Odpowiedz
    1. ~KacperG

      Wychodzi na to, że jedynym niezbędnym piłkarzem jest… Carrick. Kto by sie spodziewał!
      Wciąż jestem zdania, że Rooney już niedługo zostanie pomocnikiem. I myśle, że to było by bardzo dobre rozwiązanie dla MU- ale to tylko moja teoria. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy tak łatwo w plotki o konflikcie. Miejsce Roo jest w United, i myśle że obie strony zdają sobie z tego doskonale sprawe.
      Fajne jest to, że choć w sobote Anglik strzelił pięknego gola i dwa razy asystował, to nie znalazł sie w podstawowym składzie na mecz z RM (podobnie jak świetny Kagawa). To pokazuje, że zespół jest elastyczny, i przede wszystkim, że Ferguson wciąż jest właściwą osobą na właściwym miejscu- bo w końcu postawienie na Welbecka okazało sie strzałem w dziesiątke. Myśle, że Danny’ego czeka świetlana przyszłość w United, już teraz należy do moich ulubieńców.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Angielska prasa sie ośmiesza, bo tak jak zauważył Pan Michał, argumenty za posadzeniem Rooneya na ławce były czysto sportowe, a to jak grali broni postanowień Alexa Fergusona. Mourinho powiedział po meczu dziennikarzom że sa nikim by podważać tą decyzje. No ale nie posłuchali.

        Dla Fergusona najważniejszy jest klub, zespół, a nie nazwisko gracza. Nie wydaje mi sie aby ktokolwiek myślał że w meczu z Realem Roo byłby lepszy niż Welbeck, nie byłby.

        Inna sprawa ze Rooney i jego gra nie sprawiedliwa jego wynagrodzenia. Wciąż słyszę że jest nieprzygotowany do gry, wciąż potrafi zagrac piach (mecz ze Swansea zremisowaliśmy boo Rooney psuł praktycznie wszystko co można było zepsuć), ta decyzja to dla niego powinien byc sygnał, ze nie sprostuje oczekiwaniom, nie jest nr. 1 w klubie i albo cos z tym zrobi, albo pora sie pożegnać.

        Alex pomylił się co do sprzedaży gracza 1 raz, ze Staamem, sam to przyznał, jeśli uzna że Rooney nie ma w sobie ambicji i brak mu motywacji, po prostu się wypalił, to poprę decyzje o jego sprzedaży.

        Wszystko w rękach Rooneya, jestem ciekaw jak zareaguje, oby sportowa złością, okazja już w niedziele.

        Odpowiedz
  3. ~ksav

    Tak jak już pisałem na Twitterze, wreszcie ktoś skomentował całą tę burzę w szklance wody z odpowiedniej perspektywy i ze zdroworozsądkowymi wnioskami! Dziękuję Panie Michale 😉 Na szczęście Pan i Rafał Stec nie poddajecie się głupim tabloidowym odruchom szukania sensacji i tanich podniet, a podejmujecie dyskusje i wyciągacie zdroworozsądkowe wnioski. Myślałem, że cała redakcja sportowa GW utrzyma poziom…ale Michał Szadkowski, a czasem i Michał Pol w swoich sądach formułują wnioski nasączone tanim, że pozwolę zaczerpnąć z tekstu, „jednodniowym dziennikarstwem” lub zahaczają o omnipotencję. Jeszcze raz dziękuję Panie Michale 😉
    PS I tak jak Pan wspomniał z biografii Sir Alexa trzeba pamiętać, że ona zawsze kieruje się zasadami: „nikt nie jest większy od klubu” i „najważniejszy jest zwycięstwo zespołu, a nie poszczególni gracze”

    Odpowiedz
  4. ~kuba_godlewski

    Wpływ na ten szum może mieć to, że Rooney przez wiele lat był świętą krową w Manchesterze. Nie miał odpowiedniego zastępcy, więc grał we wszystkich meczach, nawet jak był wyraźnie pod formą. W tym sezonie znajduje się w cieniu Van Persiego, ale jakoś ani razu się na to nie skarżył. Niestety, nękają go też kontuzje.

    Akurat to, że nie zagrał z Realem, choć początkowo mnie bardzo zdziwiło, to jednak miało swoje uzasadnienie – jak Pan sam wspomniał, Rooney zagrał bardzo słabo w Madrycie (chociaż wtedy miało na to wpływ spotkanie z Evertonem, w którym Wayne harował przez 90 minut za dwóch). Zabawne są te teksty, że skoro Rooney i Kagawa zagrali tak dobrze z Norwich, to oczywiste jest, że muszą wyjść w podstawie na Real… Chyba Ferguson po to trzyma tylu zawodników w kadrze, żeby mieć możliwość rotowania składem (Japończyk też z resztą zagrał bardzo przeciętnie w pierwszym spotkaniu). Rooney nie wyszedł w pierwszym składzie – zaskoczenie, ale Ferguson już nie raz pokazywał, że nie boi się sadzać najlepszych zawodników na ławce w ważnych spotkaniach (ja pamiętam np. pozostawienie w rezerwie Ronaldo w meczu z Chelsea na SB w 2008 roku bodajże). Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Giggs i Welbeck, w których miejscu miał wyjść Rooney, zagrali bardzo dobrze.

    Jak napisano wyżej, miejsce Rooneya jest w United. Nie wiem, czy bardziej śmieszą mnie te spekulacje o odejściu, czy cena za jaką rzekomo MU jest skłonne go sprzedać (Anglicy piszą podobno o 25 mln – śmiech na sali), czy to, że jego następcą ma zostać Lewandowski. Doszukują się na siłę sensacji… Rooney na pewno nie poczuł się fajnie, ale jestem pewny, że sam dowiedział się o tym co najmniej tydzień czy dwa wcześniej….

    P.S. Panie Michale, jak praca nad książką?

    Odpowiedz
  5. ~ksav

    A tak o to o wydarzeniach z meczu MU-Real wypowiedział się znany nam z Premiership menadżer Ian Holloway: I don’t get this, Rooney misses one game and now it’s all over the paper that he’s leaving. What a load of absolute tosh, Sir Alex can pick who he likes when he likes, and he’s brilliant at it, so what if he decided to leave Rooney on the bench and start Giggs, to me it was working, Madrid didn’t even have a sniff until that Nani bloke was crazily sent off. How can you actually keep your eye on the ball and not the player and put your foot up to control it and the bloke runs into your foot, rolls about like some sort of dying duck and then you get sent off? It ruined one of the best games you could have seen. I don’t get it, I thought the referee was arrogant, didn’t look good to me. Just leave Rooney alone, Sir Alex decided not to play him and that’s it, doesn’t mean there’s a rift, it doesn’t mean anything.”
    Prosta sprawa i tyle.

    Odpowiedz
    1. ~BlackSpider

      Holloway to jest jakiś sędzia piłkarski, że się wypowiada w temacie?

      Jeszcze jedna wypowiedź Polla: http://www.dailypost.co.uk/sport-news/man-utd-fc/2013/03/06/referee-cuneyt-cakir-right-to-send-off-nani-says-former-premier-league-referee-graham-poll-55578-32937545/

      Pozwolę sobie zacytować fragmenty na zachętę:

      „Only one offence has to be intentional – handball. It’s not what you mean to do but what you actually do. He intended to jump that high with his foot raised – that’s intentional. It’s unfortunate, he’s not that kind of player but the referee was doing his job and it is wholly wrong for us to castigate him for doing his job.”

      „I saw it as a yellow (card) at the time because I’m not currently reffing – I got caught up in the moment as many fans were. But I have spoken to a couple of top international refs and they both said it’s a red card in Europe – but they probably wouldn’t send them off in England.”

      „All too often the FA overturn it (a red card) and don’t support the referee – and what hurts you is you are a highly trained, well-briefed referee with a good CV. Why is there the assumption that the ref’s got it wrong? The FA and disciplinary committees need to look at what they’re doing because it’s not helping us.”

      Odpowiedz
      1. ~Zkaj

        Zabawna wypowiedź. Sędzia wskazuje, że w sumie na początku twierdził, że to żółta, ale później w rozmowie z sędziami postanowił jednak iść linią lojalności zawodowej.

        Oczywiście, że sędziowie będą tej decyzji bronić, bo to jest faul, więc naginać można go całkiem śmiało to suchych paragrafów.

        Ale nawet wg tych paragrafów, to choć rzeczywiście nie obchodzi nas, czy było to zamierzone, to jednak nie było tam tej koniecznej „nadmiernej ostrości”. Facet próbował przyjąć piłkę, która leciała zza niego – nie było tam żadnego impetu, który tak naprawdę zagrażał by Arbeloi. Wracamy też do tego, że trzymając się tego samego absurdalnego standardu Lopez winien wylecieć za nokautowanie Vidica pięścią.

        Warto też sobie pomyśleć o innej sprawie – czy naprawdę ktoś uważa, że zaistniałaby taka ogromna kontrowersja, gdyby Nani dostał żółtą kartkę? Pamiętam tych zszokowanych komentatorów – zarówno z nSportu, jak i z Canal Plus, same hiszpańskie gazety stwierdzały, że to był totalny prezent. Duch gry wyraźnie wskazywał tu na zółtą kartkę, suche przepisy spokojnie można by też do takiej decyzji odnieść i uznać ją za żółtą. Próba udowodnienia na siłę, że to jednak czerwona jest klasycznym podejściem UEFA, czego się w końcu spodziewaliśmy? Że wyjdzie Platini oraz sędziowie i stwierdzą, że się mylili i wprowadzają od jutra powtórki do spotkań piłkarskich? W tym zakresie naprawdę wypowiedzi sędziów jak to można tą decyzję obronić przepisami nie mają specjalnej wiarygodności, bo oni są przecież w tej sprawie stroną. Dlatego akurat przeważające głosy świata dziennikarzy, piłkarzy i trenerów o tym, że sędzia przesadził mają tutaj swoją dużą wagę i nie należy ich bezkrytycznie lekceważyć, mówiąc, że przecież to sędzia zna przepisy, więc wara od ocen…

        Odpowiedz
        1. ~Black_Spider

          @Zkaj napisał: „Sędzia wskazuje, że w sumie na początku twierdził, że to żółta, ale później w rozmowie z sędziami postanowił jednak iść linią lojalności zawodowej.”

          Kompletnie nie zrozumiałeś tekstu. Poll (były sędzia) w pierwszym momencie kierując się wytycznymi z czasów gdy był aktywnym sędzią ocenia sytuacją na żółtą kartkę. Potem konsultuje się z aktywnymi sędziami i dowiaduje się, że wg nowych wytycznych to powinna być czerwona (*** intencja w przypadku faulu nie ma znaczenia! – takie są obecne przepisy ***). Potem wspomina, że taki faul najprawdopobniej zostałby na Wyspach oceniony mniej surowo (co trochę tłumaczy reakcję angielskich fanów), ale to nie była Premier League tylko Liga Mistrzów (poza tym Poll odnosi się tu krytycznie w stosunku do FA).
          Więc o jakiej lojalności zawodowej piszesz? Poll jest byłym sędzią i nie jest żadną stroną w tej sprawie. Swoją drogą, czy to nie właśnie Poll przyznał się publicznie do błędu po meczu Francja – Czechy na EURO 2000 (nieprawidłowy rzut karny dla Czechów)?

          Sytuacja z Lopezem nie została przecież zakwalifikowana jako faul Hiszpana (sędzia najwyraźniej potraktował to jako zderzenie w walce o piłkę) więc jakiekolwiek porównywanie tych dwóch sytuacji w ogóle nie ma sensu.

          Rozumiem pewną rezerwę w stosunku do sędziowskich oświadczeń (w Polsce mieliśmy przecież dość skandali) i zgadzam się, że powinniśmy dyskutować o sędziowaniu, ale trzeba też zachować odrobinę rozsądku. O ile możemy samodzielnie ocenić na podstawie dobrej powtórki, że nie było spalonego (bo spalony jest bardzo prostą zasadą) albo że zawodnik nie dotknął piłki ręką, o tyle w sytuacjach bardziej skomplikowanych których nie da się opisać prostymi przepisami (jak kwalifikacja faulu czy niebezpiecznego zagrania) wolę zdać się na stanowisko kogoś z autorytetem (jak Poll albo Collina) zwłaszcza jeśli jest merytorycznie uzasadnione, a nie jakiegoś pseudoeksperta z TV.

          Odpowiedz
          1. ~Roseb

            Z góry przepraszam, że ja szary człowiek wypowiadam się w temacie, skoro nawet Ian Holloway, nie powinien zaierać głosu, bo przecież nie jest sędzią.

            Rozumiem, że nie masz żadnych wątpliwości co do czerwieni dla Naniego, bo przecież możesz uzasadnić (nie)swoje zdanie opinią nieomylnych niczym wyrocznia guru sędziowskich, którzy mają do niej merytoryczne podstawy.

            Lopez i Vidic walczą o piłkę, jeden i drugi się widzą, Vidic ją trafia i zostaje trafiony przez Lopeza. Nie ma mowy o faulu. Nani próbuje opanować piłkę, jest skoncentrowany tylko na niej, Arbeloa w ostatniej chwili wpada przed piłkę i Nani siłą rzeczy nie może go nie trafić. W tej sytuacji oczywiście mamy faul.

            Mógłbyś mi wytłumaczyć, jak to jest, że sytuacja nr 1 nie jest faulem, a druga już jest? Tylko błagam, nie pisz mi, że tak zdecydował sędzia, któego poparł były sędzia, a oni mają zawsze rację. Masz w ogóle jakieś zdanie w tej kwestii, czy jest ono zawsze takie samo jak zdanie wyroczni?.

            Jeśli jakieś przepisy pozwalają na ich abusrdalne wykorzystywanie, to nie krytykujesz tego? Jeśli piłkarze, zamiast walczyć o piłkę, będą próbowali znaleźć się między nią a rozpędzonym do niej przeciwnikiem i nastąpi kontakt fizyczny (bo, że tak powiem, to do cholery jest przecież sport kontaktowy), to czerwona kartka dla rzekomo faulującego nigdy nie wzbudzi Twojego sprzeciwu?

            Osobiście w żadnej z powyższych sytuacji nie widzę faulu. Zwyczajne upomnienie dla obu stron byłoby według mnie wystarczające.

          2. ~Black_Spider

            @Roseb

            Jak idę do lekarza i dostaję diagnozę, to nie dyskutuję z nim, że na googlu znalazłem coś innego, chociaż oczywiście lekarz może się pomylić. Jeśli mam wątpliwości to idę do innego lekarza (najlepiej takiego z dobrą opinią). Jeśli jednak i ten lekarz ma taką samą opinię to prawdopodobieństwo pomyłki jest znikome.

            Nie uważam, żebym miał na temat sędziowania wiele większą wiedzę niż z zakresu medycyny. A tutaj wszystkie sędziowskie opinie, które znalazłem popierają decyzję sędziego. I nie są to opinie „wyroczni” ale z uzasadnieniem, które mnie całkowicie satysfakcjonuję.
            Jak cytowałem wyżej, aktualne wytyczne na karę za faul nie biorą pod uwagę intencji, więc po co piszesz, że Nani próbował opanować piłkę, skoro to nie ma znaczenia? Czy Pepe atakując Alvesa też nie zasłużył na czerwoną bo może tylko celował w piłkę?

            Oczywiście mam swoją opinię na temat decyzji sędziego, ale nie widzę sensu jej wygłaszać, bo to jest tylko „A mi się wydaje, że powinno być tak…”. Co to wnosi do dyskusji? Ale skoro to Cię interesuje to proszę:

            Jeżeli chodzi o zagranie Naniego to uważam atak nogą na tej wysokości za bardzo niebezpieczny, a próbę sugestii, że Arbeloa specjalnie ustawił się tak, żeby zostać sfaulowanym (w taki sposób) za idiotyczną.

            Jeśli chodzi o zagranie Lopeza, to nie pamiętam żadnej sytuacji w której sędzie podyktował karnego za tego typu zagranie. Dwóch piłkarzy może się zderzyć głowami w walce o piłkę (co może być niebezpieczne ale nie musi być faulem). Analogicznie Lopez walczy tu o piłkę w sposób „naturalny” (piąstkowanie jest naturalnym ruchem bramkarza w przeciwieństwie do podniesienia nogi na wysokość klatki piersiowej).

            Natomiast opinia specjalisty jest tutaj (szukaj w komentarzach):
            http://footballrefereeing.blogspot.com/2013/03/nanis-red-card-as-paramount-example-to.html

            Swoją drogą, to chyba najlepszy tekst (i komentarze) jaki udało mi się znaleźć. Nie tylko o kartce i Lopezie, ale też o innych decyzjach sędziego, ocenach UEFY i możliwej obsadzie finału.

    2. ~LisO

      Poza tym chciałbym zauważyć, że po całym tym incydencie, to NANI zwijał się bardziej z bólu trzymając się za klatkę (?!) aniżeli Arbeloa. Co jest dla mnie trochę komiczne, bo tak naprawdę Nani nie został nawet draśnięty … co najwyżej noga mogła go trochę poboleć. Moim zdaniem to przeważyło szalę w ocenie arbitra, że pokazał on czerwoną a nie żółtą kartkę.

      Odpowiedz
  6. ~pk

    Dobrze, ze chociaz Pan nie zwariowal.

    Z konferencji Fergusona:

    „The Wayne Rooney issue first?” he asked at the start of his press conference. „Or do you want to talk sense?

    „The issue you’re all going on about in the papers is absolute rubbish. I’ve banned two papers from the press conference and they won’t get back in here until they apologise. There is absolutely no issue between Wayne Rooney and I. To suggest we don’t talk to each other on the training ground is absolute nonsense.

    „He understood the reasons for not playing him and that was completely tactical. And I think I was right. We don’t always get it right but I think we did get it right. Danny Welbeck is the best player we have in terms of operating in a double role. We had to choke Xabi Alonso’s ability to control the game, which Danny did, and that took away Alonso’s control of the game and his ability to go further forward and be an attacking player. We don’t always get it right but we definitely did on Tuesday.”

    „Wayne will be here next year,” he promised. „You have my word on that. I have no issues at all with the player and he’ll be involved on Sunday.”

    W sieci sa GIFy jak Roo skacze z radosci po swojaku Ramosa. Wystarczylo to obejrzec, zeby wiedziec czy gdzies sie wybiera i czy rozumie decyzje SAFa.

    Odpowiedz
    1. ~stelma

      Sir Alex zabronił wchodzenia na swoje konferencje dwóm gazetom, powiedział że pozostanie tak dopóki nie przeproszą. Trzeba krótko z tymi pismakami.

      Odpowiedz
  7. ~Zkaj

    Druga z kolei notka, z którą zgadzam się niemal kompletnie. Przez to nawet nie bardzo wiem, co pisać, bo wszystko już zostało przez Pana wskazane. 🙂

    Natomiast muszę przyznać, że zaimponowało mi wczorajsze zmiażdżenie Interu przez Pański Tottenham. Zaczynam sądzić, że Koguty coraz bardziej stają się faworytami tych rozgrywek. Żal mi, że w zeszłym sezonie oba kluby z Manchesteru zlekceważyły te rozgrywki, w tym sezonie Chelsea też jakoś pełni serca w te pojedynki nie wkłada. Dobrze przynajmniej, że Newcastle i Tottenham starają się walczyć.
    Miło byłoby, gdyby w tym ciężkim dla Premiership sezonie, najprawdopodobniej bez żadnej drużyny w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, chociaż ten puchar pocieszenia powędrował do Anglii.

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Oglądałem wczorajszy mecz Spurs z Interem – Inter po prostu nie istniał. Tottenham to naprawdę mocna drużyna obecnie. Jeżeli nie zawalą ligowej końcówki, a Levy nie poskąpi kasy na letnie wzmocnienia to Koguty namieszają w LM. AVB ciekawie ich prowadzi

      Odpowiedz
      1. ~erictheking87

        Stef, przypominam tylko nieśmiało, iż Inter jest obecnie cieniem prawdziwego Interu.
        W obecnej formie przypuszczam, że nawet Swansea by ich rozklepała, nie wspominając o każdej z wyżej umiejscowionych w EPL drużyn.

        Spursi w obecnej formie kontra Inter w obecnej formie… to zawsze musiało się tak skończyć.
        A 3-0 to najmniejszy wymiar kary… Spursi spokojnie mogli strzelić kilka bramek więcej.

        Odpowiedz
        1. ~Stefan

          Oczywiście, że tak – zgadzam się w 100%. Nieprzypadkowo oglądałem ten mecz – po prostu postawiłem na Spurs, bo oprócz Juventusu całe Serie A wygląda na zmęczone piłką;)

          Odpowiedz
  8. ~michalj

    Dla mnie sytuacja z kartką jest dosyć jasna. Obie strony konfliktu mają rację i raczej nikt tu nikogo nie przekona. Moim zdaniem sędzie zareagował jak automat:
    „–>sequence started. If leg too high -> then show red. Finish sequence.”
    I miał rację. Ale wystarczyło chwilę pomyśleć: „Cholera, podniósł nogę za wysoko. Ale przecież go nie widział. Sytuacja 50/50. Taki fajny mecz, miliony ludzi ogląda, nie będę psuł spotkania.”

    Odpowiedz
  9. ~Roseb

    Do czarnego pająka.

    Nie porównujmy sędziowania do medycyny, bo to się mija z celem.

    „Jeżeli chodzi o zagranie Naniego to uważam atak nogą na tej wysokości za bardzo niebezpieczny, a próbę sugestii, że Arbeloa specjalnie ustawił się tak, żeby zostać sfaulowanym (w taki sposób) za idiotyczną.”

    Jaki atak? O czym Ty mówisz? Ile razy widzimy piłkarzy gaszących piłkę z powietrza w ten właśnie sposób? Przecież to normalne zagranie w piłce nożnej. Wg Ciebie każde takie zagranie jest bardzo niebezpieczne i należy się za nie czerwona kartka? Jeśli powołujesz się na wytyczne o braku znaczenia intencji zawodnika, to przynajmniej napisz, że jest to idiotyczne podejście do tematu. W przeciwnym razie przyznajesz, że np. każda przewrotka to też automatyczna czerwona kartka, bo przecież taki „atak” też jest bardzo niebezpieczny. Arbeloa, będąc spóźniony i bez szans na dojście do pilki, wpadł na Naniego, i to nie podlega dyskusji.

    Ciebie satysfakcjonuje tłumaczenie sędziów, mnie jeszcze bardziej zadowala, że wszyscy kibice oczekujący sędziowania z duchem gry nie widzą tu żadnej czerwonej kartki. Nie ma co ciągnąć tej dyskusji, bo dla Ciebie najważniejszy jest przepis, nieważne jak bezsensowny by nie był, dla mnie rozum.

    Kibicuję Manchesterowi i gdyby omawiana sytuacja wydarzyła się w drugą stronę, byłbym zażenowany, że szanse na awans Realu zostały zminimalizowane przez jedną idiotyczną decyzję sędziego. Byłoby mi cholernie wstyd, że Diabły grają dalej m.in. przez taki oczywisty przekręt.

    Odpowiedz
  10. ~DannyMUFC

    @Black-Spider

    W grudniu w Premier League w meczu West Ham – Everton Carlton Cole został odesłany pod prysznic przez sędziego Anthony’ego Taylora za dokładnie identyczne przewinienie jak to Naniego z wtorku. No dosłownie sytuacja wypisz wymaluj. West Ham złożył apelację do FA z uzasadnieniem, że Cole cały czas koncentrował wzrok na piłce zupełnie nie kontrolując tego co dzieje się za jego plecami. Angielska federacja pozytywnie rozpatrzyła prośbę Młotów i anulowała czerwoną kartkę. Jak to skomentujesz? W stylu Polla, że na Wyspach obowiązują inne standardy, haha? 😀

    Neil Warnock w piątek przywołał jeden z nieśmiertelnych cytatów Billa Shankly’ego: „referees who know the laws but don’t know the game”.

    Ale dobra wiem, że Shankly, inni trenerzy, piłkarze, a tym bardziej dziennikarze, ogólnie wszyscy ludzie futbolu nie mają pojęcia o czym mówią ponieważ w gestii orzeczeń sędziowskich nie są żadnymi autorytetami więc w ogóle nie powinni zabierać głosu – tutaj powinniśmy słuchać jedynie ludzi ze środowiska sędziowskiego. Nie rozumiem np. jak panowie Twarowski, Smokowski i goście zapraszani swego czasu do magazynu Liga+Extra w części „kontrowersje” mieli czelność wyrażania własnego zdania nie zgadzając się z komentarzami takiego niekwestionowanego autorytetu jak Wit Żelazko…

    Skoro obserwator UEFA Pierluigi Collina dał Cakirowi wysoką ocenę 8,2 to znaczy, że kebab spisał się znakomicie i zasługuje na to żeby poprowadzić finał LM. Abstrahuje od faktu, że prócz czerwonej kartki nie podyktował ewidentnego rzutu karnego dla Realu gdzie z boiska powinien wylecieć Rafael za wybicie piłki z linii bramkowej ręką i ewidentnego karnego dla MUFC na Evrze pod koniec spotkania.

    Ale dobra, skoro mamy opierać się jedynie na komentarzach byłych/aktualnych arbitrów informuję Cię, że w przeciwieństwie do Ciebie znalazłem komentarze uznające za zdecydowanie pochopną decyzję o czerwonej kartce dla Naniego. Dermot Gallagher i Paweł Raczkowski, polski 30-letni sędzia, zatem będący z przepisami na bieżąco.

    Ostatecznie po tym tym niedorzecznym nawiązaniem do medycyny, przedstawiłeś własne subiektywne zdanie. Rozumiem że opierasz sie na następującym fragmencie: „Użycie nieproporcjonalnej siły ma miejsce wtedy, kiedy zawodnik wykonuje swój atak z siłą rażąco wykraczającą poza granice normalnej gry, narażając tym samym przeciwnika na niebezpieczeństwo odniesienia kontuzji. Zawodnik używający nieproporcjonalnej siły musi być wykluczony z gry”.

    Pragnąłbym zwrócić uwagę zwłaszcza na te kilka słów „kiedy zawodnik wykonuje swój atak”. Zawodnik – powtarzam, podkreślam, wciskam caps locka: WYKONUJE SWÓJ ATAK. ATAK!
    Wytłumacz mi jak w takim razie można się powołać na ten przepis, skoro Nani nie wykonywał żadnego ataku? Nani chciał i próbował opanować piłkę, nie wykonywał ataku i co więcej nie miał pojęcia, że zza jego pleców wybiega Arbeloa, co stwarza zasadniczą różnicę między pamiętną czerwoną kartką Pepe z półfinału LM sprzed 2 lat (mimo wszystko to zatrważające niedopatrzenie Amerykańskiej Akademii Filmowej, że Dani Alves wciąż nie ma Oscara w swej kolekcji) a czerwoną kartką Naniego. Prawdopodobnie celem Pepe była piłka i nie chciał on wyrządzić krzywdy Alevesowi, ale miał świadomość że jeśli wyprostowaną nogą zamiast futbolówki trafi nogę przeciwnika to może narazić go na groźną kontuzję.

    Co do tego, że wyrzucenie Portualczyka z boiska było niezgodne z duchem gry jest oczywiste, tylko że faktycznie, ktoś kto będzie zwolennikiem zasady „twarde prawo, ale prawo”, tę argumentację ma prawo wyśmiać. Tylko, że według mnie całkiem uzasadnione jest pytanie czy również w świetle przepisów brzemienny w skutkach dla przebiegu meczu werdykt Cakira da się wybronić? Wrócę tutaj ponownie do początku mojego posta, gdzie piszę o zdarzeniu mającym miejsce dokładnie 22 grudnia 2012 roku, kiedy na Upton Park w wyniku decyzji o ukaraniu Carltona Cole’a czerwoną kartką za praktycznie rzecz biorąc w każdym calu taką samą sytuację, zapanowała podobna konsternacja jak we wtorek na Old Trafford. FA wtedy po analizie wideo anulowała tę decyzję, zatem jak to możliwe że wedle przepisów w dwóch innych, aczkolwiek zasadniczo zupełnie niczym nie różniących się przypadkach występuje rozbieżna ocena FA i UEFA?

    Powiedziałem wszystko co chciałem i nie zamierzać nic więcej dodawać, a podsumuję krótko i ostro: Dla mnie żeby popierać Cakira trzeba być albo idiotą albo kimś komu zależy na wspieraniu tej całej UEFA-owskiej mafii.

    Odpowiedz
    1. ~Black_Spider

      @Roseb
      @DannyMUFC
      Odpowiem w jednym poście, bo część kwestii się powtarza. Mam nadzieję, że niczego nie pominąłem.

      Co do porównania z medycyną – „Wszyscy Polacy znają się na ekonomii, medycynie i futbolu.” Polecam sobie przemyśleć.

      Co do słowa „atak” – może sformułowanie jest trochę niefortunne, ale miałem na myśli atak na piłkę. Myślałem, że kontekst jest oczywisty. W przypadku zagrania przewrotką też jest przepis, że w pobliżu (chyba nawet podany jest dokładnie promień) nie może być zawodnika drużyny przeciwnej. I to zawodnik wykonujący przewrotkę musi się upewnić czy może to zagranie wykonać bezpiecznie. Uważam, że jeśli ktoś np. wykonując przewrotkę kopnie kogoś w twarz, to powinien dostać czerwoną kartkę. Też zdarza mi się przyjmować piłkę w taki sposób jak to próbował zrobić Nani, ale robię to tylko wtedy gdy mam 100% pewności, że nie zrobię nikomu krzywdy. Tłumaczenia „a ja go nie widziałem” przy takim zagraniu nie mają sensu. Może jeszcze inaczej: czy jeśli próbuję sięgnąć wślizgiem piłkę uciekającą na aut i w momencie, gdy już zacznę manewr, jakiś zawodnik wbiegnie między mnie a piłkę w takim sposób, że go skoszę – to czy mogę się tłumaczyć, że on był spóźniony?

      Co do „ducha gry” – ja nie wierzę w duchy 🙂 A tak bardziej serio, to musielibyście napisać precyzyjniej o co wam chodzi. Że mecz byłby fajniejszy gdyby Nani nie wyleciał? No byłby, ale co to za argument? Sędzia nie powinien kierować się atrakcyjnością ani dramiaturgią widowiska, tylko przepisami. To Nani zepsuł mecz, a nie arbiter i to do Naniego powinniście mieć pretensje. A może chodzi o to, że Nani jest bardziej lubianym piłkarzem niż np. De Jong?

      Co do intencji – jak chciałbyś oceniać intencję? Spytasz się piłkarza: „Panie De Jong, walczył Pan tylko o piłkę czy chciał Pan zrobić Alonso dziurę w brzuchu?” Dodam jeszcze, że w tamtej sytuacji Webb publicznie przyznał się do błędu mówiąc, że nie widział sytuacji dobrze i powinien pokazać czerwoną kartkę.

      Jeśli chodzi o przepisy kontra „ja to bym chciał, żeby zasady były inne” – oczywiście każdy będzie tu miał swoje zdanie, ale mi się podoba trend w kierunku zaostrzania przepisów za tego typu zagrania. Mi osobiście te przepisy się po prostu podobają. Ale nawet gdyby mi się nie podobały (bo byłbym np. fanem rugby) nie miałbym problemu z przyznaniem, że są sensowne i wewnętrznie spójne.

      Co do rozbieżności między FA a UEFA (anulowanie kartek itd.) – były opisywane wyżej (m. in. w artykule Polla). Ja jestem za sędziowaniem „europejskim” i moją skromną opinią popieram krytykę Polla pod adresem FA.

      Co do ręki Rafaela – była wspominana wyżej wielokrotnie (na ogół jako sytaucja „na granicy”). Ja uważam, że za przypadkowe zagranie ręką nie powinno być karane (i nie jest), ale co to znaczy „przypadkowe” to temat na długą dyskusję.

      Co do sędziów – nie mam specjalnie ochoty na licytację, ale Raczkowski nie sędziował chyba w LM (w przeciwieństwie do np. Rafała Rostkowskiego, który wyraził inną opinię). Jeśli chodzi o Gallaghera – byłego angielskiego (zwróć uwagę na sprawę UEFA vs FA powyżej!) sędziego, to on wypowiedział się bardzo podobnie do innego byłego angielskiego sędziego – Grahama Polla, który też powiedział, że (w pierwszej chwili) nie pokazałby czerwonej kartki, ale potem skonsultował się z aktywnymi „europejskimi” sędziami i zmienił zdanie. (Ja też byłem zdziwiony gdy oglądałem mecz, a potem przeszedłem tę samą drogę.) Teraz obraz powinien Ci się wydać bardziej spójny.

      Co do opinii trenerów i piłkarzy – jest taki trener, który wygrywał już Ligę Mistrzów z dwoma klubami, a mistrzem krajowym był w czterech silnych ligach. Jest powszechnie ceniony za zdolności przywódcze, wiedzę taktyczną i znany z bezkompromisowych odważnych odpowiedzi. Czy jest on odpowiednim autorytem do oceny pracy sędziów? Bo jeśli nie on to kto (ze środowiska piłkarsko-trenerskiego)?

      Co do mojej opinii – przedstawiłem ją bo zostałem zapytany, ale nie to było moim celem gdy wklejałem tutaj tekst Polla. Chciałem pokazać inną (uważam, że bardziej merytoryczną) perspektywę.

      Co do bredni o mafii – sorry, ale dobrze się czujesz?
      Myślisz, że sędzia dostał polecenie przepchnięcia Realu? To czemu nie podyktował karnego po ręce Rafaela?
      Myślisz, że UEFA nie wystawia sędziom złych ocen? To bzdura. Przykładowo Ovrebo został skrytykowany za mecz Włochy – Rumunia na EURO 2008 (to była oficjalna wypowiedź przedstawiciela UEFY).
      Myślisz, że sędziowie nie przyznają się do błędu? Masz przecież wyżej przykład Webba.

      Odpowiedz
      1. ~Roseb

        Co Ty sugerujesz? Że Nani zbyt agresywnie atakował piłkę? To co miał zrobić? Odpuścić sobie próbę jej przyjęcia (mimo, że przed nim nikogo nie było), bo nie spadła idelanie na nóżkę?

        Piszesz coś o 100% pewności bezpieczeństwa takiego zagrania. Mamy arcyprestiżowy mecz LM. Każdy gra o zwycięstwo. Tempo spotkania bardzo wysokie. Jak wyobrażasz sobie w takiej sytuacji piłkarza upewniającego się, czy nikomu w żadnym momencie nie stanie się krzywda? Człowiek ma tylko jedną parę oczu, nie jest w stanie w każdym momencie całkowicie kontrolować zmieniającej się wokół niego sytuacji. To fizycznie niemożliwe. Nie da się być maksymalnie skoncentrowanym na piłce i na rywalach jednocześnie. To nie-re-al-ne.

        Duch gry. Już tłumaczę, chociaż nie wiem czy to ma sens, bo jak widać, zamiast meczu prowadzonego zgodnie z duchem gry, wolisz mecz prowadzony w oparciu o naginanie do granic absurdu niejednoznacznych przepisów. W takich meczach, o taką stawkę, nie rozdaje się ot tak czerwonych kartek, bo to zabija grę. Celowy brutalny faul – czerwona kartka w każdej sytuacji. Ale nie za przypadkowe zderzenie przy próbie przyjęcia piłki.

        Jak ocenić intencje? Bardzo prosto. Jak można chcieć sfaulować przeciwnika, którego się nie widzi? Nie można. Nani chciał przyjąć piłkę. Koniec tematu. O żadnej intencji faulu nie ma mowy. To czy lubię piłkarza nie ma nic do rzeczy. De Jonga zawsze ceniłem, ale czasem przeginał. Atak na Alonso był ewidentny.

        Widzisz, Tobie podoba się trend zaostrzania przepisów, a mnie się nie podoba, że jakiś Turek nie używa mózgu. Mnie i nie tylko mnie nie podoba się kierunek, w którym zmierza piłka nożna, coraz bardziej traktująca piłkarzy jak porcelanowe figurki. Brzydzi mnie, gdy patrzę na dorosłych facetów tarzających się po murawie, bo ktoś ich dotknął, albo nawet nie zdążył. Musisz być bardzo deliktany i czuły, skoro popierasz ten śmieszny trend. Taki zfeminizowany chłopiec z XXI wieku.

        Co do ręki się zgadzam i też uważam, że ciężko to ocenić. Dlatego tak jak w przypadku rzekomego faulu jestem zdania, że jeśli nie ma 100% pewności celowości zagrania, pozwólmy grać dalej i bezsensownie nikogo nie wyrzucajmy z boiska.

        Czemu Rafael nie wyleciał z boiska? Bo wcześniej Turek odstawił cyrk graniczący z absurdem. Dodatkowe wyrzucenie Rafaela mogłoby się spokojnie równać z „cudownym” pokazem Ovrebo
        w pamiętnym meczu Barcelony z Chelsea, który to pokaz wykroczył nawet poza granice absurdu. Chyba tylko Ty i wszyscy sędziowie nie pomyślelibyście sobie wtedy: czemu on jakimś dziwnym trafem myli się tak wyraźnie tylko na korzyść na Realu, coś tu jest nie tak.

        UEFA wystawia sędziom złe oceny? Doprawdy? Ile razy sędziowie ewidentnie wypaczają wyniki meczów i jak to się ma do częstotliwości skrytykowania ich przez UEFA. Tylko nie mów mi, że proporcje są jak 1:1.

        Odpowiedz
        1. ~Black_Spider

          Obejrzyj jeszcze raz powtórkę. Jeśli Nani nie widział Arbeloi, to dlatego, że nie patrzył w kierunku w którym biegł. Tak samo De Jong mógł być skoncentrowany na piłce a nie na Alonso. Skąd wiesz, że jego celem był piłkarz? Czytasz mu w myślach? W ogóle co do intencji, to już było wyżej mnóstwo razy. To nie może być usprawiedliwieniem dla niebezpiecznej gry. Jeśli chodzi o różnicę między grą ostrą a niebezpieczną to ja nie mam problemu z jej nakreśleniem – wyżej jest dość przykładów. Może jeszcze jeden: większość napastników przeskakuje nad rzucającym się pod nogi bramkarzem nawet jeśli mają realną szansę na sięgnięcie piłki wślizgiem minimalnie szybciej. Nawet w finale Ligi Mistrzów.

          Nie wiem czemu piszesz o naginaniu niejednoznacznych przepisów, skoro wyżej cytowałem sędziów, którzy uważają, że to była decyzja literalnie zgodna z przepisami i aktualnymi wytycznymi (NIE MA intencji w przepisach w tym kontekście o którym mówisz)? Wymyślasz swoje własne przepisy? W tej sytuacji „duch gry”, to nie dawanie czerwonej za coś co powinno być karane wg przepisów, tylko dlatego żeby Ci się mecz bardziej podobał. To ja wolę pozostać „niewierzący w duchy”. Jest gdzieś precyzyjnie spisane czego ten duch wymaga? Nie podejmować dycyzji niekorzystych dla drużyny, z którą sympatyzuję?

          Ten, jak go nazwałeś „śmieszny”, trend był m.in. spowodowanym przedwczesnym zakończeniem kariery przez van Bastena. Jemu obrońcy też chcieli po prostu zabrać piłkę. Javiemu Navarro też dałbyś żółtą za faul na Arango? Przecież chciał tylko trafić w piłkę (nawet chyba ją sięgnął)? A gdyby Navarro grał w MU?

          Co do tarzania się po murawie, to własnie Naniego po tej akcji coś dziwnie zabolała podeszwa 🙂

          To fajnie, że powstrzymywanie się od zagrań, które mogą spowodować poważną kontuzję sprawia, że jestem delikatny 🙂 Biorę to jako komplement. Swoją drogą, gdybym nie był, to pewnie nikt z moich kolegów i znajomych nie chciałby ze mną grać. Musimy być wszyscy strasznie sfeminizowani, że jeszcze nikt nikomu nie złamał nogi 🙂

          Co do UEFA, gdyby sędzia chciał przepchąć Real to by wywalił Rafaela i miał wylane na komentarze.
          Jeśli chodzi o oceny sędziego, to gdyby Cię to naprawdę interesowało to byś poszukał w necie ocen sędziów i komentarzy federacji. Jest tego mnóstwo także w linkach wyżej. Możesz nawet zrobić opracowanie statystyczne. Ale przecież nie będziesz szukał, bo lepiej pielęgnować swoją prywatną sztuczną mgłę.
          I nie tylko sędziowie popierają tę decyzję. Choćby na jednym z blogów cytowanych wyżej ponad połowa ankietowanych poparła jednoznacznie decyzję sędziego, a około 30% oceniło ją jako sporną. Tylko kilkanaście uznało za pomyłkę. Cakir jest też wg innej ankiety na tym blogu najbardziej preferowanym sędzią na tegoroczny finał. Ale ty pewnie napiszesz, że sędziowie tam nabijają ankietę korzystając ze zmiennego IP.

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *