Był zapewne największym trenerem w historii piłki nożnej. Czy to wystarczający powód, żeby pisać o nim w „Tygodniku Powszechnym”? Czy aby uzasadnić pozorny eksces publikacji wielkiego tekstu o Wielkim Szkocie trzeba się zasłaniać informacją, że doniesienia o jego przejściu na emeryturę wywołały w brytyjskim internecie większy ruch niż rezygnacja Benedykta XVI? Cytować wypowiedzi najważniejszych postaci życia publicznego na Wyspach, od premiera Wielkiej Brytanii poczynając (wyliczając wszelkie zasługi Aleksa Fergusona przyznał, że czuje także rodzaj ulgi, bo jego ukochanej Aston Villi będzie odtąd dużo łatwiej; skądinąd David Cameron oddycha z ulgą również dlatego, że menedżer MU zawsze wspierał laburzystów, a Tony’emu Blairowi wręcz udzielał porad w kwestii zarządzania i mówił, żeby trzymał się z dala od Iraku)? Podawać informacje o tym, jak jego odejście wpłynęło na kurs akcji klubu (notowany na nowojorskiej giełdzie Manchester United jest przedsiębiorstwem, którego wartość rynkowa przekracza trzy miliardy dolarów)? A może właśnie niczego nie tłumaczyć, w przekonaniu, że piłka nożna jest taką samą częścią naszej cywilizacji, jak – powiedzmy – edukacja, architektura, teatr czy literatura? Napisać, że sir Alex Ferguson był największym trenerem w historii piłki nożnej, traktując rzecz tak, jakbyśmy pisali o znakomitym nauczycielu, wizjonerskim architekcie, wybitnym reżyserze i fantastycznym narratorze?
No, w tym ostatnim przypadku należałoby powiedzieć raczej: aforyście, bo jego najsłynniejsza fraza, wypowiedziana po zwycięstwie nad Bayernem Monachium w finale Ligi Mistrzów z 1999 r., składała się z trzech zaledwie słów. Drużyna MU, która przez cały mecz biła głową w mur, przegrywając od pierwszych minut 1:0, zdobyła dwa gole dopiero w doliczonym czasie gry. W niecałe 90 sekund udało się zrobić coś, czego nie sposób było zrobić w 90 minut i czego zrobienie drużynie tak znakomicie zorganizowanej jak niemiecka wydawało się niemożliwe. „Futbol, jasna cholera” – wybełkotał do kamery oszołomiony trener Manchesteru United. Co było dalej, wiecie aż za dobrze, choć wielu z Was nie pamięta, że Czerwone Diabły prowadził jakiś inny szkoleniowiec.
Ten dzień należał do Aleksa Fergusona. Kończę wreszcie ten tekst dla „Tygodnika”, więc proszę o wybaczenie, że nie poświęcam wpisu innemu odchodzącemu z MU, Paulowi Scholesowi. Że nie spekuluję na temat przyszłości Wayne’a Rooneya, którego Ferguson nie wystawił w swoim ostatnim meczu na Old Trafford, ujawniając przy okazji, iż jego krnąbrny podopieczny poprosił o wystawienie na listę transferową („I tak go nie sprzedamy” – skomentował Ferguson), ani o losach niedawnego głównego rywala świeżo upieczonego emeryta, pracującego wciąż jeszcze z „hałaśliwymi sąsiadami” Roberto Manciniego. Że nie raduję się wymęczonym, szczęśliwym (czerwona kartka dla Charliego Adama), ale zasłużonym zwycięstwem Tottenhamu nad Stoke. Że – to doprawdy temat na osobny tekst, mam nadzieję napisać go po sezonie… – nie zachwycam się faktem, iż Frank Lampard pobił niewiarygodny rekord Bobby’ego Tamblinga i został najlepszym strzelcem w historii Chelsea. Że nie mówię o kolejnym niebywałym finiszu na zapleczu Premier League: zwycięstwie Watfordu nad Leicester w półfinale play-off; zwycięstwie, które przyszło w ostatniej akcji meczu, mimo iż kilkanaście sekund wcześniej Leicester wykonywał jedenastkę. I że – wspominałem już o tym na Facebooku – nie wznoszę toastu w związku z tym, iż klub o jednym z najmniejszych budżetów w Premier League, klub z małego miasta, od lat cudem utrzymujący się w ekstraklasie, pokonał w finale Pucharu Anglii drużynę najbogatszą, naszpikowaną gwiazdami, wciąż będącą mistrzem kraju…
O Wigan chciałbym napisać we wtorek, po meczu z Arsenalem, a na razie pozwalam sobie po prostu cieszyć się (modlić? płakać?) z tym panem.
I wracam do sir Aleksa. Nie będę ukrywał: po przeczytaniu dziesiątków tekstów i książek na jego temat wiem, że nie chciałbym mieć takiego przełożonego – i myśl tę rozwinę w „TP”. A przecież nie potrafię czuć respektu wobec siły, z jaką piłkarzom i kibicom przypominał o ich zobowiązaniach. Tym pierwszym mówił: „Wiecie, jacy dobrzy jesteście, wiecie, jaki strój nosicie, wiecie, co to oznacza dla wszystkich tutaj. Nie zawiedźcie naszych oczekiwań”. Tym drugim przypomniał o konieczności wspierania nowego menedżera – myślę, że sam świetnie zdaje sobie sprawę, że w jego przypadku wspieranie oznacza usunięcie się w cień. A pamiętał jeszcze, by wspomnieć o Scholesie i o walczącym o powrót do zdrowia Fletcherze…
Kiedy zaczynałem czytać w „Tempie” doniesienia o lidze angielskiej nie miałem jeszcze pojęcia o istnieniu Aleksa Fergusona – trenerem „Czerwonych Diabłów” był, od niedawna zresztą, Ron Atkinson. Również Davida Moyesa obserwuję od lat: wierzę, że jego nominacja znakomicie wpisuje się w etos tego klubu. Ale powiedziawszy to wszystko muszę zakończyć wyznaniem: należę do pokolenia SAF. Ja również wzrastałem za pontyfikatu Aleksa Fergusona.
PS. A propos książki: zapraszam na spotkania autorskie! W najbliższą sobotę (18 maja) w Warszawie, w klubie Kosmos Kosmos na Koszykowej, o godz. 17.00 będę rozmawiał z Michałem Polem, a wcześniej – od 15.15 do 16.15 – zamierzam czekać na Was przy stoisku Wydawnictwa Czarne (95/D9) na Stadionie Narodowym, gdzie odbędą się tegoroczne Targi Książki. W kolejny czwartek (23 maja) w Krakowie, w Księgarni pod Globusem na Długiej o godz. 18.00, odpytywał mnie będzie mój Naczelny Redaktor Piotr Mucharski. Do zobaczenia, mam nadzieję.
Witam. Ja mam uwagę co do Pana książki, a w zasadzie obawę. Mianowicie na stronie empiku widnieje wstęp do książki i z niego wyczytujemy, że finał z 1999 roku miał miejsce w Monachium. Mam nadzieję, ze to jakiś błąd strony internetowej, a nie rzeczywiście z Pana książki, bo byłaby to lekka kompromitacja na tle ciekawej pozycji o futbolu.
W książce wszystko gra. Bawiliśmy się tą sprawą na Facebooku, organizując Konkurs dla uważnych – kto wyłapał błąd, mógł wylosować egzemplarz z autografem 😉
Dziękuję za wyjaśnienie i chyba się skuszę na zakup.
No Panie Michale, zapraszamy na Górny Śląsk, proszę się nie krępować i wpadać do nas! 😉
No nie dałem rady, to było jak śmierć Mufasy w Królu Lwie, rozkleiłem się.
Świetne zakończenie, naprawdę dobry mecz zagrały obie ekipy, wspaniała atmosfera, tylko ten gol Ferdinanda… za wcześnie, jeszcze ni było doliczonego czasu gry.
Ależ się zmiany szykują w MU, chyba największe jakie pamiętam.
Nieodżałowany Scholes – ostatni raz grał prawie pół roku temu, ale nie stanowiło to dla niego przeszkody żeby posłać jedenaście długich podań w meczu ze 100% celnością. Będzie mi go cholernie brakowało
Przemówienie SAF’a po meczu. Klasa, jasna cholera.
Tym przemówieniem zrobił dla Moyesa więcej niż klub mógł nie jednym transferem.
Spytany o przyszłość Rooneya powiedział „To nie jest już moja decyzja”, szczyt profesjonalizmu, Fergie który dla mnie był ekwiwalentem klubu sam stosuje się do własnej zasady „nikt nie jest większy niż klub”.
tak jak kazdy fan zadaje sobie jedno pytanie – w ktora strone to pojdzie i jak to bedzie wygladac?
ech, football, bloody hell ..
@~alasz
„Tym przemówieniem zrobił dla Moyesa więcej niż klub mógł nie jednym transferem.”
Podzielam twoje zdanie. Moyes ma bardzo trudne zadanie przed sobą. Pontyfikalne porównanie Michała jak najbardziej na miejscu – to jak BXVI po JPII;) Mam nadzieję, że szkot swój urząd wytrzyma dłużej niż Ratzinger. Zresztą pożegnanie na Goodison Park, też było bardzo wzruszające.
W ramach małej zabawy mam do was pytanie:
Kogo waszym zdaniem powinien za sobą pociągnąć z Evertonu, a kogo pozbyć się z ManU (wybierz jedno nazwisko)?
Z United pozbyłbym się Andersona, lub Rooney’a jesli dalej będzie chodził z muchami w nosie (tu możnaby ze 30 milionów funtów wyciągnąć i wzmocnić pomoc)
A z Evertonu ciężko coś wybrać, gdyby nie świetna forma Evry to za każde pieniądze brałbym Bainesa, ale w tej sytuacji, to może Fellainiego głównie po to żeby podnieść średnią wzrostu w przodzie:)
Fellaini in,Anderson out. W sumie tak jak kolega uważam, że to jedyne sensowne wyjście.Chyba, że Moyes wie coś o jakimś talencie w rezerwach Evertonu:).
Codo Rooneya też się zgadzam.Jak nie chce być w United, to lepiej na nim zarobić niż ma rozwalać szatnię.Bracia Keane czekają w rezerwie:)
Trenerzy:
Phelan out,Weir in,
Zawodnicy:
Young out, Barkley in.
Nie widze nikogo a Evertonu by mial zasilic United. Y jeszcze do tej pory trudno mi sie pogodzic z takim zastepca sir Alexa…
Rooney odejdzie z pewnością. Zauważcie, że on wystosował prośbę o transfer „po cichu”. Wydaje mi sie, że Ferguson ma go już dość i stara sie go pozbyć z klubu za jak największe pieniądze. Jeśli Fellaini będzie chciał odejść to można zrobić niezły interes. Belg z pewnością by sie przydał, przede wszystkim jako alternatywa za napastnikiem dla Kagawy, o nieco innych atutach (siła i gra głową vs zwrotność i finezja). Wydaje mi sie, że obaj są też lepszymi passerami niż Rooney.
Tak jak wcześniej wspomniał juanveron, ja również mam nadzieje, że Moyes będzie bardziej korzystał z akademii United, gdzie jest kilku bardzo obiecujących piłkarzy. Will Keane zdecydowanie powinien dostać szanse, podobnie Januzaj i Lingard. Akurat o nich wspominam bo pierwszy jest napastnikiem, więc powinien być częściej włączany do kadry po odejściu Roo, a dwaj kolejni skrzydłowymi, czyli na pewno warto ich spróbować w przyszłym sezonie patrząc na wyczyny Valencii, Naniego i Younga w tym sezonie (pierwszy z nich będzie po odejściu Wayne’a bezużyteczny jeszcze bardziej). Dla United i tak będzie najważniejsze, żeby na wyższym poziomie zaczeli grać Welbeck, Cleverley i Zaha- i mam nadzieje, że odejście Roo pchnie ich do tego. Anderson musi odejść jak najszybciej.
Co do prośby o transfer „Runiego” to IMHO tylko dowód na to że jest kapuścianym głąbem. Bo gdzie on przejdzie? Jak jeden z forumowiczów BBCSport zauważył:
„He won’t go to Madrid because he won’t learn Spanish,
He won’t go to Bayern because he won’t learn German,
He won’t go to PSG because of 75% taxation, and he won’t learn French”
Zostaje tylko City, ale chyba wie że będzie najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Anglii. Czyżby angielski odpowiednik Kucharskiego mu słodkości do uszka szeptał?:)
MIchal z tą książką to proponują Polskę objechać, Skoro Górecki mógł, Sczygieł, a nawet Millerowie, to Ty tez możesz. Nigdy dość gości, zwłaszcza w Polsce B, C i D.
aż łezka się w oku kręci http://miedzy-slupkami.blogspot.com/
Świetna była kartoniada na wejście SAF na Old Trafford. Wyglądało to tak: 20 Champions 13
Pozornie to data – bieżący rok ale jednocześnie 20 tytuł dla MU i 13 Sir Alexa. I jak tu nie wierzyć w magię cyfr ?
Niewiarygodny zbieg okoliczności.
Bardzo ciekawy blog. Dla mnie osobiscie z uwagi na spora obecnosc pilki brytyjskiej, która interesowalem sie od dziecka.
Tylko ta Panska ogóla ocena osobowosci sir. Alexa wydaje mi sie niesprawiedliwa a jego wybuchy zlosci, które to mialy by sie niby przerodzic w pewien styl przewodzenia, przesadzone.
Pozdrawiam serdecznie z Paragwaju.