Mourinho nie mierzy w rekordy

1. Zabójcza prostota Chelsea

Tym razem niepotrzebne były „dwa autobusy”, które – wedle słów Brendana Rodgersa – Chelsea zaparkowało tutaj w maju. Niepotrzebny okazał się geniusz dryblingu Edena Hazarda, podobnie zresztą jak asysty grającego z kontuzją (co ujawnił po meczu Jose Mourinho) i uważnie pilnowanego przez Hendersona Cesca Fabregasa. Żeby doprowadzić do wyrównania po tym, jak Emre Can dość szczęśliwie strzelił bramkę dla Liverpoolu, wystarczył – jak to często bywa ostatnio w przypadku gry przeciwko drużynie Brendana Rodgersa – stały fragment gry; do strzelenia bramki zwycięskiej zaś – akcja, od której właściwie można by zacząć tekst o trenerskiej filozofii Jose Mourinho. Po odbiorze na własnej połowie Willian zagrał precyzyjne, kilkudziesięciometrowe podanie do pędzącego lewą stroną Azplicuety, który, tyleż przy pomocy techniki, co siły wyprzedził Coutinho i dośrodkował w pole karne, gdzie do piłki odbitej przez Mignoleta dopadł Diego Costa, który – znowuż – włożył w swój strzał tyleż techniki, co siły… Zabójcza prostota, z akcentem na „zabójcza”.

Oczywiście, że Liverpoolowi należał się karny po ręce (o ile nie dwóch…) Cahilla. Gdyby sędzia go podyktował, i gdyby Gerrard doprowadził do wyrównania, kontynuowalibyśmy pewnie dyskusję na temat Chelsea jako drużyny nie tak nieprzemakalnej, jak stereotypy o Mourinho każą myśleć. Ale sędzia ręki nie zauważył, Liverpool przegrał i po jedenastu kolejkach traci do lidera piętnaście punktów, my zaś zauważmy, że przez większą część spotkania goście kontrolowali sytuację, a Thibaut Courtois poza jednym strzałem Sterlinga nie miał właściwie okazji do poważnego bronienia. Mnie najbardziej podobała się praca Maticia w środku pola, inspirującego resztę kolegów do pressingu i pozbawiania chelseatacklesgospodarzy piłki jeszcze na ich połowie (zobaczcie podsumowanie samych wślizgów Chelsea); imponował także zapędzający się aż pod bramkę Liverpoolu Ivanović i kontrolujący własną strefę obronną Terry. Grę gospodarzy można, niestety, podsumować punktując kolejny słaby mecz Balotellego, wiele niecelnych podań Gerrarda, zagubienie w grze obronnej Lovrena (dlaczego nie Toure, skoro tak dobrze radził sobie przeciwko Realowi i skoro szansę otrzymał inny dobrze grający w Madrycie zawodnik – Can?) oraz zmianę Coutinho i Cana na Allena i Boriniego, która wywołała furię kibiców z The Kop. Mignolet robił, co mógł, próbując naprawić błędy kolegów przy rogu dającym Chelsea wyrównanie, ale jego ostatnie zagranie w meczu – próba podania, która zakończyłaby się rzutem rożnym dla gości, gdyby sędzia się nie zlitował i nie zakończył spotkania – również mogłoby robić za podsumowanie formy Liverpoolu w ostatnich tygodniach. W bodaj pięciu pomeczowych tekstach dziennikarzy angielskich znalazłem zdanie, że Brendan Rodgers nie wie ani tego, jaki jest jego najlepszy skład, ani tego, w jaką zestawić go formację.

Czy Chelsea zakończy sezon bez porażki? Zważcie, że na wyjazdach wygrali już z Liverpoolem i Evertonem, a z MU i MC zremisowali (w obu przypadkach będąc blisko wygranej). Zważcie też (nie potrafię o tym nie myśleć, kiedy słyszę od piłkarzy Tottenhamu, jak potrafi ich sparaliżować przypadkowo stracony gol…), jak kompletnie niespeszeni są podopieczni Mourinho w momencie, gdy rywal obejmuje prowadzenie. Ale w dyskusję o „niezwyciężonych” nie mam ochoty wchodzić – przecież nawet jeśli zdarzy im się potknięcie na boisku jakiejś Swansea czy QPR, nie powstrzyma to ich marszu po mistrzostwo. Jose Mourinho nie w śrubowanie rekordów mierzy – liczy się zabójcza prostota.

 

2. Czy Mata pozostanie rezerwowym

Patrząc na pracujących w defensywie Chelsea Oscara i Hazarda myślałem o Macie. Układałem bowiem w tych dniach, przyznaję z właściwą sobie szczerością, tekst o hiszpańskim rozgrywającym MU: o tym, dlaczego ostatecznie nie poszło mu w Londynie, mimo iż zanim do klubu przyszedł Mourinho dwukrotnie wybierano go tam piłkarzem roku, i dlaczego wiele wskazuje na to, że nie pójdzie mu również w Manchesterze. Na kilka ostatnich spotkań Manchesteru United Mata przestał być wszak piłkarzem wyjściowej jedenastki, oddając pozycję za plecami van Persiego Rooneyowi, a przy tym, że swoje miejsce na boisku otrzymał Fellaini, że wrócił Carrick, a gdzieś przecież musi grać di Maria – nie wyglądało to optymistycznie również na przyszłość. Jednym z rozlicznych problemów MU (plaga kontuzji, pomieszanie w defensywie…) jest i ten: akcje rozgrywane bez charakteryzującej zwykle ten klub szybkości, a przy wszystkich zaletach Hiszpana on również do najszybszych nie należy. A skoro miejsce na „dziesiątce” zajmuje Rooney, skoro po prawej więcej szybkości może zaoferować Januzaj, czy nie czas pomyśleć o przeprowadzce do jakiejś innej ligi, najlepiej takiej, gdzie tempo gry nie jest aż tak oszałamiające?

Owszem: w meczu z Crystal Palace Mata wszedł z ławki rezerwowych i strzelił piękną bramkę. Louis van Gaal zauważył jednak, że wprowadzenie Hiszpana nie wiązało się ze zmianą taktyki ani ustawienia – i że dawał mu w trakcie tego sezonu wystarczająco wiele okazji do wykazania się przydatnością dla drużyny. Nie jest więc bynajmniej powiedziane, że po kolejnej w tym sezonie przerwie na kadrę Mata zagra w meczu z Arsenalem od pierwszej minuty.

Znalezienie odpowiedniego ustawienia nie tylko zdziesiątkowanej kontuzjami obrony (jedenasty wariant w sezonie!), ale także drugiej linii MU pozostaje rebusem, którego van Gaal jeszcze nie rozwiązał. Fellaini i Blind – lub Fellaini i Carrick – to ostatnia odpowiedź, z Januzajem i di Marią po bokach oraz Rooneyem za plecami van Persiego. Pomijając już kwestię przyszłości Maty: w tym systemie przygasł świetny wcześniej (ale grający wówczas po lewej stronie pomocy ustawionej w diament) Angel di Maria, a poza tym Czerwone Diabły strzelają mniej bramek. Tak, wiem, że van Gaal odpowiedziałby na to, że również mniej tracą, zwłaszcza w ostatniej fazie meczu – ale nadmierne celebrowanie jednobramkowego zwycięstwa z Crystal Palace byłoby chyba przesadą.

Dziwność tego sezonu polega jednak na tym, że mimo najsłabszego od lat początku MU w Premier League, sytuacja Czerwonych Diabłów drużyny w tabeli pozostaje względnie komfortowa: skoro do czwartego miejsca są tylko dwa punkty straty, a przerwa na reprezentację daje czas na wyleczenie kolejnych zawodników, wypada wierzyć van Gaalowi, że do maja będzie to wyglądało zupełnie inaczej.

 

3. Aguero i Sanchez, czyli listki figowe

Zwłaszcza, że inni także mają kłopoty. Weźcie Manchester City i Arsenal. Wspomnijcie błędy i kontuzje obrońców (przeciwko QPR nie mógł zagrać Kompany, a lista niezdolnych do gry w obozie Kanonierów jest aż za dobrze znana – dziś w Arsenalu Chambers gubił się jak ostatnio Mangala w MC), dziury w drugiej linii, chwile dekoncentracji bramkarzy (jakim szczęściarzem okazał się Joe Hart, że przepisy wymusiły na sędzim powtórkę jego wybicia i nieuznanie bramki Austina), wypuszczane z rąk prowadzenia, menedżerów pod presją – także po fatalnych meczach w tygodniu, w Lidze Mistrzów. Jeśli, jak wszystko na to wskazuje, MC odpadnie z Champions League już w fazie grupowej, Manuel Pellegrini może stracić pracę na Etihad; na Emirates coraz wyraźniej słychać głosy, że aby zrobić krok naprzód i ponownie liczyć się w walce o mistrzostwo kraju, nie powinno się przedłużyć umowy z Arsenem Wengerem. Gdzie byłyby oba zespoły, gdyby nie dwaj superstrzelcy: autor dwunastu bramek Aguero i zdobywca ośmiu goli Sanchez? I czy ktoś w ogóle zamierza w tym sezonie gonić Chelsea?

 

4. Tottenham, czyli minuta ciszy

Na ten temat wypowiem się gruntownie w innym miejscu. Będą gorzkie żarty, nie zabraknie analizy decyzji prezesa Levy’ego o zwolnieniu poszczególnych trenerów, pojawi się podsumowanie polityki transferowej z czasów po odejściu Garetha Bale’a, trzeba będzie przyjrzeć się także taktyce, którą wdrożył (a może raczej której nie wdrożył) Mauricio Pochettino. Tymczasem poprzestańmy na konkluzji, że dzisiejszego popołudnia na White Hart Lane najbardziej udała się minuta ciszy, upamiętniająca poległych w obronie ojczyzny.

28 komentarzy do “Mourinho nie mierzy w rekordy

  1. ~Robespierre

    Ja akurat Matica zapamiętałem z sytuacji, w której zagapił się gdzieś w środku pola i w głupi sposób stracił piłkę. Oczywiście w przekroju całego meczu był bardzo solidny, za co należą mu się brawa.

    Odpowiedz
    1. ~miko

      Też zapamiętam go z kilku strat, ale bardziej rzucił mi się w oczy jak wysoko podchodził z presingiem tuż przy polu karnym przeciwnika.

      Odpowiedz
  2. ~mruz

    Tottenham rzeczywiście kiepsko i Pana „minuta ciszy” obrazuje sytuacje w jakiej jest teraz drużyna z white hart lane. Wszystko wskazuje na to, że kariera Mauricio Pochettino się wkrótce skończy. Daniel Levy zwalniał byłych szkoleniowców, którzy mieli lepszy bilans wygranych AVB (54% wygranych), Tim Sherwood (59% wygranych) przy tylko 40% Mauricio. Jeśli więc Levy jest konsekwentny w swoich decyzjach na nową ofertę pracy trenera kogutów nie będziemy czekać długo.
    Moj blog www/mateball.com/mruz

    Odpowiedz
  3. ~akisz1

    Dlaczego nie ma żadnej wzmianki o Southampton? Wiem, że może w przekroju całego sezonu nie mają wielkich szans na pozostanie w top4, ale wypadłoby coś o nich wspomnieć.

    Odpowiedz
  4. ~KrólJulian

    Jeśli chodzi o mecz Liverpoolu z CFC to w zasadzie ciężko się tej pierwszej ekipie grało w dziesiątkę (strefy przebywania na Boisku Mario niewiele różnią się od tych załączonych przez autora, które odnosiły się do Matica)… Chelsea dobrze zna ten problem, więc współczuję kibicom Liverpoolu. Mnie najbardziej zawiódł Gerrard, nic dziwnego, że ta obrona wyglądała tak jak wyglądała z takim wsparciem, a w zasadzie jego brakiem. Nie ma sensu porównywać Matica z tym graczem w tym konkretnym spotkaniu pod tym względem, zerknąłem sobie na kompilację popisów SG i robiło to bardzo przygnębiające wrażenie. Niestety natury się nie oszuka-lat przybyło.
    Trochę to smutne, że wystarczy, by ekipa grała co najwyżej poprawnie i nie cierpiała z powodu plagi kontuzji, by tak odjechać reszcie stawki… A jak pokazują mecze w LM wcale nie jest z tą CFC tak różowo, gdyby 10 letni Zahovic nie zmarnował patelni w Mariborze byłaby spora sensacja
    T’ham pomińmy milczeniem, S’ton może okazać się tak samo silny słabością innych jak Arsenal w zeszłym roku-najbliższe 7 meczów zweryfikuje ich aktualną siłę.
    Jak tak dalej pójdzie to od marca Chelsea będzie musiała wypożyczać młodych graczy, by ich ogrywać-będzie mogła zrobić to w BPL, choć mam nadzieję, że się tak nie stanie. Umówmy się, że do wymiany w lutym lub po zakończeniu sezonu będzie pewnie również Salah i pewnie Shurrle, a może też Ramires,. Trochę środków przybędzie na zakup nowego napastnika, pomocnika i skrzydłowego. Jak trafią z tymi zakupami to przyszły sezon może być jeszcze mniej pasjonujący niż obecny…
    Ktoś tu jeszcze chciał Real i Barcę w BPL? Po co?
    Co do transferu Maty było wiele wątpliwości, proszę, okazuje się, że to dla jednych był świetny ruch, a dla drugich…‘f****** waste of money!’ czy jakoś tak…
    Jak to wszystko się zmienia, kto by pomyślał, że kibice CFC kiedyś powiedzą, że pieniądze to nie wszystko i za nie sukcesu się nie kupi, a od władz tego klubu inni mogliby się uczyć jak kupować „z głową” 🙂

    Odpowiedz
    1. ~przecinek

      Ta wtopy z Mariborem to taka długofalowa strategia. Wszak Mou wygrywał LM tylko po zajęciu drugiego miejsca w grupie 😉

      Odpowiedz
        1. ~przecinek

          Może rzecz w tym, że wychodząc z 2 miejsca, w 1/8 eliminuje potencjalnego rywala do końcowego triumfu? Trochę naciągane, ale na Chelsea Ancelottiego trafił w idealnym momencie, gdy mieli drobną zapaść formy i w lidze też gubili punkty.
          Często zdarza się, że właśnie na tym etapie sezony, zespoły przygotowywane wdg. „starej szkoły” mają lekki kryzys. Natomiast w „periodyzacji taktycznej” Mou forma idzie wyłącznie w górę, jest więc przewaga. A tamta CFC to był fajny, zaskakująco ofensywny zespół, dużo lepszy, niż wskazywałby na to „tylko” 1/8 LM.

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            też tak myślę, bo zaglądam na taką amerykańską stronkę chelsea wagnh, bo sporo jest analiz a la nba i faktycznie wychodzi na to, że od 10 lat listopad i przełom lutego i marca to ewidentne dołki formy tej ekipy, choć oczywiście odpowiednio nieco „płytsze” za Mourinho. To był faktycznie ciekawy i miło dla oka grający skład, podobnie jak ten Hiddink, który odpadł z Ovrebo.

    2. ~Marcin

      Juan Mata to wciąż piłkarz, którego warto mieć w składzie – może jest zbyt wolny, nie sprawdza się w meczach o stawkę, ale dzięki kreatywności przydaje się po to żeby wygrywać ze słabszymi klubami jak Crystal Palace.

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        Mata ciągle jest dobrym piłkarzem, bezsprzecznie, ale kupiono go chyba jednak raczej po to, by robił różnicę właśnie przede wszystkim w tzw. meczach o stawkę… Chyba nie po to wydawano 37 milionów funtów, choć co do tego akurat pewności nie mam. Tak czy inaczej statystyki ma odrobinę gorsze niż w poprzednim klubie…

        Odpowiedz
        1. ~Marcin

          W przypadku Maty kwota transferu i zarobki są na tą chwilę wyższe od stopnia przydatności. Jeżeli rozkręci się i dzięki asystom i bramkom zapewni klubowi punkty w lidze, nawet ze słabymi zespołami, w pewnym stopniu się zwróci. Też chciałbym żeby zachwycał, ale cała drużyna gra źle, a kozła robi się z Maty, tak jak w poprzednim sezonie z Moyesa – może van Gaalowi to na rękę. Gdyby mocniej pracowali nad wdrożeniem do składu Kagawy nie mieliby problemu Maty. Trzeba stworzyć silną pierwszą drużynę, silną ławkę a nie szukać winnych.

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            To prawda, znalazłoby się przynajmniej kilku gracz którzy bardziej się do tego przyczynili,ale i tak w mniejszym stopniu niż paru działaczy, doprowadzenie tego wszystkiego do porządku trochę czasu jeszcze zajmie.

  5. ~przecinek

    Te przechwyty na połowie LFC wyznaczały różnicę między oboma zespołami. A z niegwizdniętym karnym karma się zwróciła – gol dla Liverpoolu, to mega fuks. The Reds byli wyraźnie słabsi i nie zasłużyli nawet na punkt.

    Można wszystko zwalać na Balo, który tylko snuje się po boisku z obrażoną miną. Sęk w tym, że Sterling, nawet jeśli zrobi trochę szumu, tak naprawdę nie robi wcale lepszej roboty. Nie myśli na boisku, gra tak, jakby nadal miał Suareza jako partnera, wbijał te piłki w pole karne do nikogo i rozkładał ręce. W trakcie meczu przeszła mnie myśl, że nawet gdyby zsumować IQ Balo i Sterlinga, niekoniecznie wyszłaby cyfra trzycyfrowa.

    Odpowiedz
    1. ~pablo

      Można być ćwierćinteligentem i świetnym piłkarzem równocześnie.
      To się nie gryzie ( przykładów w Anglii i Polsce całkiem sporo )

      Odpowiedz
      1. ~przecinek

        Gorzej jak inteligencja boiskowa też szwankuje, bo bynajmniej nie wymagam od Sterlinga deklamowania wierszy, czy analizy matematycznej…

        Odpowiedz
    2. ~adipetre

      Może po prostu niedokładnie mecze Liverpoolu ogladasz. Raheem to inteligentny człowiek na boisku, jak i poza nim. Na poczatku wydawało się ze będzie kolejnym angielskim szybkobiegaczem, ewoluował w ciągu kilkunastu miesięcy i jest dziś dużo lepszym i bardziej wszechstronnym piłkarzem niż kiedyś. Wg mnie to są dowody na to ze poza talentem ma tez właśnie bardzo w głowie poukładane.
      Jeśli teraz mu mniej wychodzi, to oczywistym tego powodem jest imo przemeczenie.

      Odpowiedz
      1. ~przecinek

        Albo oglądam złe mecze, może. Nie wiem co przemęczenie ma do tego, że nie chce mu się podnieść głowy i zobaczyć, czy tam gdzie podaje, ktoś w ogóle jest, ale może jednak jest to jakaś wypadkowa przemęczenia, frustracji i jeszcze kilku innych rzeczy.

        Odpowiedz
        1. ~adipetre

          Przemeczenie w wielu przypadkach ma wpływ przecież na to ze zawodnik podejmuje złe decyzje, gorzej czuje piłkę. Po prostu nie czuje sie pewnie, przygotowanie fizyczne to klucz. Zresztą Sterling jeszcze niedawno zachwycał, podawał tam gdzie byli koledzy to nagle zatracił te umiejetnosci?

          Odpowiedz
          1. ~przecinek

            Chodzi mi konkretnie o współpracę Balo-Sterling, a raczej jej brak. Widać że się nie rozumieją i nie jest to wyłącznie wina Balotellego.

      2. ~hazz2

        To ewentualne przemęczenie nie ma wpływu na ogólną jakość gry zawodnika ? Ciekawe ciekawe…co nie zmienia faktu, że wszystko złe co się dzieje z The Reds wiążę się z odejściem Suareza i nie ma co raczej dorabiać innych teorii. Tott przerabia to do dzisiaj

        Odpowiedz
        1. ~przecinek

          myślę że na pewne aspekty przemęczenie wpływa bardziej niż inne. A zrozumienie z kolegą z ataku, nie jest akurat jednym z nich.

          Brak Suareza to główna przyczyna, ale nie jedyna. Osobiście uważam że gryzoń robił z Sterlinga lepszego piłkarza.

          Tottenham nie trafił z transferami, a Maurycy wykazuje się jako mało elastyczny dogmatyk. Przed sezonem twierdziłem, że nie dotrzyma do jego końca i zdanie podtrzymuje. Transfery LFC to jednak inna para kaloszy – robione je bodaj według jakiegoś programu komputerowego, który u piłkarzy miał szukać „cech Suareza”. i ściągnięto grajków którzy mają coś tam z Urugwajczyka. Każdy osobno coś innego. I dziwić się że LFC sobie nie radzi.

          Odpowiedz
          1. ~hazz2

            Ale na odpowiednio szybką reakcje i refleks pewnie wpływa a bez tego o zrozumienie trudno szczególnie na wyspach gdzie piłka potrafi zapierdzielać z zawrotną szybkością.
            Co do Suareza to pełna zgoda i pisaliśmy o tym chyba z Królem już wiosną przewidując taką sytuację w wypadku odejścia Luisa

  6. ~pablo

    Ani słowa o królach wyjazdów Newcastle ? 😉
    Jako antyfan Chelsea muszę jednak się przeciwić. Rajd i centra Azplicuety to był majstersztyk. Żaden Dani Alves by tego nie popełnił. Trochę siły przy tym ńie zaszkodzi. Chodzi o fakt pójścia na całość, do końca no i piękne wykończenie centrą z fałsza ( nieważne że ze strachu żeby się nie zbłaźnić lewą nogą ).
    Ukłony

    Odpowiedz

Skomentuj ~Robespierre Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *