Są mecze, po których następnego dnia rano nie sposób ot tak, po prostu, zająć się robotą. Z drugiej strony: są mecze, które wszyscy przeżyliśmy tak głęboko, że nie sposób ich zwyczajnie opisywać: że oto w trzeciej minucie Suarez, że w czterdziestej Kurzawa do własnej bramki, że w pięćdziesiątej Messi z karnego, że w sześćdziesiątej drugiej Cavani, i że potem wszystko wydawało się już rozstrzygnięte, aż przyszło te siedem minut i siedemnaście sekund, w trakcie których Barcelona zdobyła trzy bramki. Wszyscy to widzieliśmy, wszyscy wrzeszczeliśmy, wszyscy zrywaliśmy się z krzeseł i foteli, jakbyśmy chcieli wbiec na murawę razem z kibicami z Camp Nou, wszystkim nam brakowało przymiotników, kiedy potem próbowaliśmy wytłumaczyć zaczytanym partnerom, co się właściwie wydarzyło. Że żadna drużyna w historii nie zdołała jeszcze odrobić czterobramkowej straty na tym poziomie Ligi Mistrzów? Że dokonali tego piłkarze, których wciąż młody przecież trener oznajmił dopiero co, że odchodzi po sezonie, wykończony trzyletnią zaledwie pracą? Że stało się to wszystko w ostatniej chwili?
Trzy gole po 88. minucie to przecież czyste szaleństwo, a nie piłka nożna na światowym poziomie – taka, w której wszystko zostało już ponoć przewidziane, policzone, rozpisane i rozrysowane na trenerskich ipadach. Mówić w takim momencie o taktyce, ustawieniu, scenariuszach rozegrania poszczególnych akcji; o tym, że Paris Saint Germain grało zbyt głęboko, a jego pressing okazał się nieoczekiwanie poniżej krytyki; wspominać o tym, że Barcelona tak naprawdę nie zagrała świetnego spotkania, a w każdym razie nie grała tak płynnie, jak potrafi, byłoby dowodem oderwania od rzeczywistości – tej, którą piszą przede wszystkim ludzkie emocje. Kibice Barcelony, albo kibice piłkarscy po prostu, doświadczyli w trakcie tego meczu wszystkich.
Zatrzymać by się tu można przy dowolnym momencie. Choćby przy tym, że Edinson Cavani miał doskonałą okazję na strzelenie drugiej bramki (czy ktoś napisze, że bohaterem Katalonii nie był tylko Neymar, ale i ter Stegen?), a w pierwszej połowie PSG mogło mieć karnego za rękę Mascherano. Albo przy tym, że zdobywca zwycięskiego gola, Sergi Roberto (skądinąd: ostro krytykowany przez media, nie tylko po paryskiej katastrofie sprzed miesiąca), nie należy – delikatnie mówiąc – do najskuteczniejszych strzelców Barcelony. „Przypomniałem mu, że zdobywał przecież gole w młodzieżówce, więc dlaczego miałby nie strzelić także w dorosłej piłce” – opowiadał potem Luis Enrique, przyznający, że chciałby płakać razem z innymi, ale zabrakło mu łez…
Tak naprawdę jednak nie chcę się zatrzymywać przy żadnym momencie. I tak mam wrażenie, że wypowiedziałem już zbyt wiele słów, gdy tak naprawdę chcę powiedzieć tylko jedno. Kiedy pisałem w książce „Futbol jest okrutny”, że kibic żyje przede wszystkim przeszłością i przyszłością, nie miałem oczywiście racji. Nie o Pelem, Cruyffie i Puskasu powinniśmy pisać i myśleć, nie o Michelsie, Menottim, Sacchim czy nawet Fergusonie i Benitezie, którzy zwyciężali w największych i najbardziej dramatycznych dotąd comebackach Ligi Mistrzów. Nie powinniśmy też wypatrywać wśród juniorów drużyn, z którymi związaliśmy swój los, przyszłych supergwiazd światowej piłki – takich, co to za trzy lata albo pięć pozwolą nam w końcu wrócić na szczyt. Wszystko, co najważniejsze, dzieje się tu i teraz. Jeśli w przekonaniu, że wszystko już się stało, nie włączyliście wczoraj telewizorów – żałujcie. Jeśli w przekonaniu, że wszystko już się stało, wyłączyliście je na kilka minut przed końcem meczu – żałujcie. Jeśli odpuszczacie coś w swoim własnym życiu, w przekonaniu, że i tak się nie uda, a wcześniej straszliwie zawaliliście – nie róbcie tego. Wielkie rzeczy się dzieją właśnie tu i teraz, nie wydarzyły się pół wieku temu i nie wydarzą się za trzy lata. Dobrze to czasem zauważyć.
Świetne! Dziękuję za ten, jak i za każdy inny tekst.
Panie Michale,
Pan jest niewątpliwie romantykiem, czuć to na każdej niemal stronie książki „Futbol jest okrutny”, czuć to w większości wpisów, a tego dzisiejszego wręcz się wylewa. A ja z kolei rzadko się z Panem nie zgadzam, bo w sporcie tego romantyzmu jest dużo, wszak rodzą się one z wielkim emocji wokół sportu skupionych.
Ale we wczorajszym meczu nie widziałem nic romantycznego, poza końcowym rezultatem i radością Barcy. Żałuję że nie wyłączyłem wczoraj odbiornika, że ujrzałem to hołubione, romantyczne przez Pana „tu i teraz”. Że musiałem patrzeć, jak sędzia dyktuje pierwszy, niesłuszny moim zdaniem rzut karny. Że dyktuje drugi, jeszcze bardziej kontrowersyjny. Że w międzyczasie popełnia błąd o niepodyktowaniu karnego dla PSG. Patrzyłem z niesmakiem, jak rośnie pewność siebie piłkarzy Blaugrany, a jak maleje wśród podopiecznych Unaia Emery’ego, którzy musieli czuć, że dobra gra rywala w połączeniu z wypaczonym sędziowaniem musi zakończyć się katastrofą.
Nie chcę oglądać takiej piłki, nie chcę futbolu, w którym 2-3 złe decyzje arbitra wprowadzają do dalszej fazy zespół, któremu wielokrotnie zarzucano przychylność arbitrów.
Aby jednak nie wyjść na malkontenta, a co gorsze, nie być oskarżonym o niechęć do FC Barcelony dodam, że piłkarze PSG w sporej mierze przegrali ten mecz w głowach i na własne życzenie. Z tej też okazji serdecznie gratuluję wyczynu, który na długie lata zapisany zostanie w historii futbolu.
Jeśli pierwszy rzut karny był niesłuszny, to w jaki sposób drugi był „jeszcze bardziej kontrowersyjny”?
Natomiast zgadzam się, że awans zespołu, któremu wielokrotnie zarzucano przychylność arbitrów to skandal. Zespoły, którym wielokrotnie zarzucano przychylność arbitrów, powinny zostać zdyskwalifikowane.
Swoją drogą na przyszłość, internetowy poeto, polecam niewłączanie „odbiornika” kiedy gra Barcelona – wiem z pewnego źródła, że UEFA jest opłacona na najbliższe 30 lat i nadal będą nas na siłę wprowadzać do dalszej fazy (na co będę patrzył – jak wczoraj – z potwornym niesmakiem).
Co do „kontrowersyjnego karnego” – naturalnie mój błąd, zresztą w komentarzu znajduje się ich znacznie więcej, efekt braku możliwości edycji komentarza, oraz pisania go przed wypiciem porządnej dawki kawy.
Nie rozumiem natomiast zwrotu „internetowy poeto”, starałem się jak mogłem, ale nijak nie jestem w stanie odczytać swojego komentarza jako formy poezji, co najwyraźniej Tobie się udało. Jakieś wskazówki?
Nigdy z futbolu nie wyeliminuje się sędziowskiego dyletanctwa/nieobiektywizmu i boiskowego cwaniactwa/symulanctwa, jeśli po takim meczu eksperci będą się zachwycać romantyzmem piłki…
Ze smutkiem się zgadzam.
ja również
Barcelona zagrała wielki mecz, dokonali czegoś niezwykłego i za to im chwała.
Jednak trzeba powiedzieć, ze na pierwszym miejscu tego wsysyskiego były błędy sędziowskie i to nie jeden i nie dwa, nie mało znaczące, ale błędy sędziowskie który decydowały o wyniku i awansie Barcelony. Boli mnie to, ze wieksoSc artykułów dzisiaj zapomina o tym, czytając to Wzystko mam poczucie, ze dziennikarze, autorzy tych artykułów lekceważą te błędy i uważają ze bez nich ten zwrot akcji byłby możliwy. Nie można mówić ze to było coś romantycznego(bo kradzież nie jest romantyczna, psg zagrało katastrofę, nie rozumiem jak można było do tego dopuścić, ale i tak zasłużyli na awans), nie można mówić ze było to coś pięknego, bo było to coś niesprawiedliwego, nie powinno używać się wielu innych słów uzytych do opisu wczorajszego meczu.
Milioner, który sam założył firmę i dorobił się tych pieniędzy zasługuje na szacunek i uznanie, złodziej który ukradł milion chyba nie…
Barcelonie nalaza się gratulacje, bo to nie oni wydrukowali ten mecz tylko sędzia, ale Barcelona nie zasługuje na taka gloryfikacje…
Jestem tez daleki od napisania ze za 10 lat kibice zapomną o błędach, a będą pamiętać tylko o wyniku…przykładem niech będzie mecz z 2009 roku, sędziowany przez Pana Ovrebo.
@Fan Pana Michała O.
„Barcelonie należą się gratulacje, bo to nie oni wydrukowali ten mecz tylko sędzia (…)” – jeśli piłkarz upada w polu karnym, starając się w ewidentny sposób wpłynąć na decyzję sędziego, a konkretnie by użył gwizdka, to jest to próba na wpłynięcie wyniku w sposób, który z prawdziwym sportem nie ma nic wspólnego. Barcy, jako drużynie, należą się gratulacje, natomiast dziwię się, że dziennikarze/media pozostają bezkrytyczni wobec takich zachowań.
Piłkarze symulowali i będą symulować, ale tylko dopóki będzie się to spotykało z cichym przyzwoleniem na takie zachowania.
Błędy błędami ,cwaniactwo Neymara Suareza też,ale dlaczego nikt nie piszę o PSG?? .
Jak, ja się pytam JAK!!! Drużyna za setki milionów euro daje sobie wbić 6 goli mając 4:0 w pierwszym meczu?? JAK przez ostatnie 10 minut spotkania mając korzystny wynik można wymienić 4 podania, słownie CZTERY!?!?
To taki mecz paradoksów ,jedni awansowali nie do końca zasłużenie dzięki sędziemu ,drudzy w zadnym wypadku nie zasłużyli na awans, żenującym bieganiem po boisku przez 95 minut, bo futbolem tego nazwać nie można .
Ot cały futbol 🙂
Odechciewa się oglądania rozgrywek, w których drużyna o ponad przeciętnym potencjale marketingowym i telewizyjnym, jest na chama przeciągana do następnej rundy. Czy naprawdę nie widział Pan tego, Panie Redaktorze?
„czy ktoś napisze, że bohaterem Katalonii nie był tylko Neymar, ale i ter Stegen”
Oczywiście Rafał Stec napisał.
Wczorajszy mecz był przekreśleniem wszystkiego co w piłce piękne, wynik i przebieg jest dla mnie końcem idei fair play. Druzyna budowana za setki milionów wygrywa mecz dzięki decyzjom sędziego, które przebijają wszystko co oglądali kibice w najczarniejszych momentach skąpanej w korupcji polskiej piłki. Piłkarze Barcelony i sędzia zasluguja na tylko na pogardę. Przykre, że na pana blogu, który zazwyczaj skupia się na pięknych momentach piłki czytam pochwałę najniższych instynktów i żenującego oszustwa.
Wobec końca idei fair play w piłce nożnej polecam Panu curling – sport dla dżentelmenów.
Dajcie już spokój z tym sędziowaniem! Przecież to nie sędzia trafił z z wolnego z 30 metrów w samo okienko. To nie sędzia wbił PSG samobója, itd. Paryż zasłużył na tą porażkę i sami są sobie winni.
Rozumiem, że nie wolno krytykować arbitra, bo zakłóca to wzniosłe peany ku czci najlepszego meczu ever? :p Tak w ogóle to cudownego strzału w okienko by nie było, gdyby sędzia wyrzucił Neymara za chamskie kopnięcie obrońcy. Paryż grał beznadziejnie, ale to Mascherano wyciął Di Marię w polu karnym w 85 minucie, do czego się przyznał. I tak dalej, i tak dalej… Wobec takiej liczby pomyłek arbitra (w jedną stronę) trudno pozostać obojętnym. Zresztą UEFA zdaje się zamierza ukarać arbitra.
Barca mnie ani grzeje, ani ziębi, ale mam żal do ekspertów (w tym Majkela) za uleganie romantycznym porywom w sytuacji, gdy więcej w tym brudu, kontrowersji i niedomówień niż poezji. To tak, jakbyśmy się zachwycali słynnym comebackiem United w meczu z Bayernem przed laty, ale Solskjaer bramkę na 2-1 strzeliłby ręką.
Też muszę przyznać, że jest zaskoczony pominięciem przez redaktora Okońskiego kwestii sędziowania.
Nie jestem fanem Barcelony, ani PSG. Ale też nie Realu. O zgrozo (patrząc na ulubioną drużynę gospodarza) określiłbym się jako fan Arsenalu.
Mecz oglądałem i pod koniec dostałem już jednak furii. Oczywiście, że PSG grało fatalnie, oczywiście że bramka Neymara piękna. Ale jakby ktoś nie pamiętał Barcelona potrzebowała ich sześć, z czego dwie podarował im sędzia. Więc jaki historyczny come back? Chyba historyczny żenujący teatr katalońskich piłkarzy. Suarez i Neymar powinni zostać ukarani dyskwalifikacją, sędzia był kiepski, ale to oni zrobili wiele, by go nabrać. takie zachowanie jest niezgodne z duchem sportu- czym różni się od walnięcia w głowę obrońcy Mingsa przez Ibrahimovivicia i wcześniejszego nadepnięcia przez Mingsa na głowę Ibrahimovicia? Takie zachowanie jest jak splunięcie w twarz przeciwników, kibiców. To zwykłe oszustwo, nie powinno być wynagradzane. UEFA i FIFA powinny ostro takie zachowania zwalczać, włącznie z walkowerami dla zespołów korzystających na takim udawaniu. To nie był przypadek to styl gry tych zawodników.
Kibicom Barcelony zwracam jedynie uwagę, żeby nie stosowali moralności Kalego, zawsze przywołują mecz 2009 roku na swoją obronę. Tam jednak były błędy sędziego nie wynikające z celowych działań zawodników Chelsea. Mówiąc prościej- zawodnicy Chelsea nie chcieli sędziego oszukać, sam te błędy popełnił. Tutaj bez wątpienia celem zachowania Suareza i Neymara było oszukanie sędziego. Wstyd dla tych piłkarzy i dla klubu. To jest powód, dla którego nie mogę tych piłkarzy polubić pomimo niewątpliwej klasy sportowej. Podobnie jak Ronaldo, który też zawsze się przewraca. Chyba tylko Messiego nie pamiętam w tak żenujących próbach. Ale może za mało meczów z jego udziałem oglądałem.
Generalnie godne podziwu wyrażanie własnego zdania, niezależnie od oczekiwań czytelników. Jak tylko zobaczyłem tytuł wpisu, to od razu wiedziałem co zobaczę w komentarzach i jestem przekonany, że autor też to wiedział.
Co do treści, to nie uchwyciliście puenty kompletnie. Ale cóż, wiadomo że blog odwiedzają przede wszystkim kibice drużyn Angielskich i wiadomo, że prawie wszystkie one (te które się z Katalończykami mierzyły oczywiście) w ostatniej dekadzie z Barceloną przegrywały. I albo miały pretensje do sędziowania, albo przegrywały dwa finały LM(i co gorsza musieli ich kibice trawić insynuacje, że Guardiola może być lepszy od Fergusona). Stąd nie dziwi ogólna niechęć, brak obiektywizmu i kierowanie się stereotypem, że Barcelonie zawsze pomagają sędziowie. I na litość, jak można zakłamywać rzeczywistość i rozwrzaskiwać wszędzie, że to nie był faul(rzucanie się głową w nogi przeciwnika jest bardziej zgodne z przepisami niż wślizg nogami?):
https://www.youtube.com/watch?v=Q0s9LwIk7QA ?
Powiem szczerze, że nie widzę faulu w tej akcji, a obejrzałem jeszcze pod wklejonym przez Ciebie linkiem kilka razy. Koleś się potknął poleciał do przodu i żadnego celowego ruchu głową pod nogi Neymara nie zrobił. Ale przecież nie tylko o tę sytuację chodzi- drugi karny, faul Neymara, faul na Di Marii, ręka Mascherano. Dużo tego jak na jeden mecz. I naprawdę, nie mam spiskowej teorii. To czy Barcelona eliminowała angielskie zespoły w ogóle tu nie gra roli. Nawet nie uważam, że ktoś tę Barcelonę specjalnie do tego ćwierćfinału wcisnął. Po prostu uważam, że sędzia wypaczył mecz, a Suarez i Neyemar swoim nurkowaniem zasłużyli na napiętnowanie. Tylko tyle i aż tyle. A, że w innych meczach były decyzje na niekorzyść Barcelony? Bez wątpienia. Że w innych meczach mylono się na korzyść PSG? Też zapewne tak. Tylko, że mówimy o tym konkretnym meczu.
Pamiętam taki mecz na MŚ 2010 pomiędzy Argentyną, której zawsze kibicowałem i Meksykiem. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, ale pierwszy gol padł z ewidentnego spalonego (sędzia chyba przyjął, że liczy się gdzie jest bramkarz, a nie przedostatni zawodnik drużyny broniącej ). I po tym golu Meksykanie się podłamali, mecz stracił w ogóle jakikolwiek blask. I mi, pomimo, że byłem za Argentyną było tych Meksykanów szkoda, byłem wściekły na sędziego, że wypaczył mecz, bo chciałbym oglądać zwycięstwa czyste od samego początku, bez błędów sędziego i oszustw piłkarzy. I dziwię się, że jako kibic Barcelony, przecież silnej i momentami pięknie grającej drużyny tego nie rozumiesz, że nie obchodzi Cię jak tylko byle wygrać. Do tej pory zawsze kibice Barcelony mówili, że uwielbiają ten klub za piękno, ofensywny styl. Teraz im brak klasy piłkarzy nie przeszkadza. I o to tu chodzi. Macie swój klub w ćwierćfinale, nikt wam tego (niestety) nie odbierze. Ale odpowiedzcie sobie, choćby w duchu, czy nie byłoby fajniej, gdyby Suarez tak nie symulował, a zwycięstwo było uzyskane bez wątpliwości, co do rzetelności sędziowania? Przecież wszyscy to widzieli, nie bez powodu UEFA ma zamiar ukarać sędziego tego meczu. Przecież nie za wspaniałą, bezbłędną postawę.
Meunier nie potyka się i nie przewraca, a zasuwa prawie na czworaka żeby jeszcze jakoś Neymarowi przeszkodzić. A że Neymar pada jakby go scieło z nóg? Tak padają wszyscy faulowani w polu karnym pilkarze, bez przesady.
Nie neguję innich błędów i oczywiście że wolałby żeby Suarez zamiast padać przyjął piłkę i strzelił gola, a Mascherano nie zrobił bezsensownego wślizgu, który nic nie zmienił-poza tym że powinien być karny.
Włączam się do dyskusji nie po to by dowodzić że sędzia Barcy nie pomogl, a dlatego że denerwuje mnie przasadzanie i hipokryzja, jakby jedyni na świecie nurkowie byli w Barcelonie.
Zostaniemy przy swoich zdaniach 🙂 Według mnie obrońca się potknął i nawet jakoś za bardzo tego Neymara nie widział, a Neymar nawet w ostatniej fazie jakby specjalnie wbiegł na już szorującego po trawie Meuniera.
Mascherano sam się przyznał do sfaulowania Di Marii, co raczej kończy dyskusję w tej kwestii.
http://www.sport.pl/pilka/1,65041,21473910,liga-mistrzow-javier-mascherano-przyznal-faulowalem-di-marie.html
Ale co do reszty oczywiście zgoda. Nie jeden większy nurek niż Suarez gra w innych klubach, nawet w „moim” Arsenalu tego typu zachowania zdarzają się choćby Sanchezowi. Błędy sędziego po prostu zepsuły widowisko i raczej tak naprawdę zaszkodziły w jakimś sensie Barcelonie mącąc jej niewątpliwie wiekopomne dokonanie. Po prostu część ludzi zapamięta ten mecz z powodu żenującego poziomu sędziowania, a nie tylko z powodu udanej pogoni od stanu 0:4 w dwumeczu.
I moje zdanie jest takie: bardzo chciałbym, żeby takie zachowania jak Suareza (Neymara trochę pomijam, bo tu sytuacja nie jest aż tak jednoznaczna) nie pojawiały się w futbolu i żeby UEFA i FIFA na poważnie zaczęły z tym problemem walczyć. I pewnie czasem drużyny, którym sprzyjam też na tym stracą. Ale zyska futbol.
A kibicom Barcelony mimo wszystko gratuluję 🙂
Nie jedyni na świecie nurkowie są w Barcelonie, ale dwóch największych na pewno.
Mam wrażenie ,że gdyby to był mecz City albo Arsenalu to wszyscy, zwłaszcza kibice PL piali by z zachwytu.
Ale ponieważ to ta znienawidzona Barcelona, która w ostatnich 8 latach pokonała i złamała serca kibicom chyba wszystkich drużyn to jest wielki kwik i ujadanie .
Sędziowanie było tragiczne ale tak to jest jak jedna drużyna atakuje non stop przez 95 minut a druga nic nie robi tylko się broni , wiadomo ,ze w końcu sędzia będący pod nieustanną presją 11 Barcy i 100 tysięcznego stadionu w końcu pęknie i podyktuje coś kontrowersyjnego . Sędziowie bardzo często się mylą na korzyść lepszych i wielkich ,tak jest przy meczach Barcy ,ostatnio bardzo często Realu ,Chelsea United ,Bayernu również
Nikt nie bronił PSG zagrać tak jak w Paryżu zwłaszcza ,ze mieli 4:0 u siebie wiec na tremę o awans nie mogli narzekać .Prawda jest taka ,ze gdyby PSG grało w piłkę to by ten awans z palcem w pupie wydarło ,bo sędzia im 6 bramek nie strzelił .To co się stało nie powinno się stać ale sami sobie odpowiedzcie, jak można zarabiać miliony i zagrać tak żenujący mecz i jeszcze mieć o to jakiekolwiek pretensjie
Nikt nie atakuje, przynajmniej na tym blogu Barcelony. Sam przyznałeś, że sędziowanie było tragiczne. Argument, że to nie sędzia strzelił PSG sześć goli- niby prawda. Ale pomógł strzelić dwa, na dodatek gdyby sędziował poprawnie to Barcelona kończyłaby mecz w co najwyżej 9.
Oczywiście, że PSG grało beznadziejnie, ale pamiętaj, że piłkarze też ludzie i widząc nieprzychylność sędziego jeszcze bardziej im mogło powiązać nogi.
Sędziowie się mylą na korzyść wielkich, innym razem na ich niekorzyść- to też truizm. Też pamiętam mecz Barcelony z Chelsea z roku 2009, kiedy niewątpliwie sędzia błędami pomógł Anglikom. Ale nie rozmawiamy ogólnie tylko o konkretnym meczu. I mnie bardziej niż pomyłki wkurzają oszustwa piłkarzy, takie jak Suareza, który sędziemu pomógł się pomylić delikatnie mówiąc. Nie on jeden, nie tylko Barcelona tak robi- oczywiście. Ale to wszystko powoduje niesmak i jednak nie potrafię tak nad tym przejść do porządku dziennego gloryfikując dokonanie Barcelony, tak jakby w tym meczu nie było niczego niestosownego.
Mógłbyś przybliżyć Nam w jaki to sposób sędzia pomógł Anglikom w roku 2009 w meczu Barcelona Chelsea, bo słowo daję nie pamiętam? Pamiętam za to, że Barca była po prostu nieskuteczna i miała pecha lub patrząc na to z drugiej strony – Chelsea miała trochę szczęścia, ale żeby były tam jakieś rażące błędy sędziego??? Zapewne masz na myśli pierwsze spotkanie tych drużyn, na to wskazuje ich kolejność w powyższym poście, bo chyba nie rewanż w Londynie??? Wtedy faktycznie sędzia bardzo pomógł Anglikom swoimi błędami, ale pożegnać się z turniejem 🙂
A tak a propos wątku spotkań Barcelony w LM z angielskimi zespołami to akurat jeśli chodzi o mecze tej drużyny z Chelsea to Anglicy nie mają się specjalnie czego wstydzić – zazwyczaj były one emocjonujące, a że stykały się ze sobą ekipy prezentujące odmienny styl, przez to i ciekawe pod względem taktycznym. Można się chyba nawet pokusić o stwierdzenie, że Chelsea była jednym z najbardziej niewygodnych rywali Barcelony w tych rozgrywkach. Osobiście nie mam większych pretensji za to sędziowanie w 2009 roku, nie sądzę, by w UEFA istniała specjalna komórka promująca Katalończyków, itd. Przy takim spiskowym podejściu oglądanie meczów mija się z celem. Może gdyby Chelsea nie miała tego „pecha” w 2009 roku to nie miałaby również fury szczęścia w 2012 w dwumeczu z Barcą czy finale z Bayernem?
Oczywiście, ze względu na okoliczności, nic romantycznego w zwycięstwie Barcy nad PSG nie dostrzegam, a zastanawiam się raczej jak to PSG mogło to tak koncertowo spiepszyć, bo z taką zaliczką i składem, nawet na CN, nawet z błędami sędziowskim, powinno awansować, zwłaszcza że scenariusz tego spotkania, a przynajmniej pierwszej jego połowy, był łatwy do przewidzenia.
Przegrać z Barceloną, jedną z najlepszych drużyn na świecie, to żaden wstyd, zaś wygrać w dwumeczu to już spory sukces i nie dziwię się, że fani niektórych angielskich drużyn reagują na ten zespół alergicznie, po prostu nie mają zbyt wielu powodów do radości z bezpośrednich spotkań z tą ekipą…
Przynajmniej te Lisy uratowaly honor angielskiej pilki i chociaż częściowo zmyly plamę po blamażu Arsenalu.
Czytam dyskusję, która rozwija się pod wpisem Pana Michała i odnoszę wrażenie, że dyskutujemy tutaj o kwestiach bardzo subiektywnych („był faul czy nie?”), nie do końca związanych z treścią artykułu („czy piłkarze PSG sami są sobie winni, czy Barcy pomógł sędzia?”), czy dotykających sympatii nie tyle klubowych, co wręcz ligowych (abstrakcyjne stwierdzenie @Baandziora: „krytykujecie, bo jesteście kibicami angielskich klubów, spośród których większość miała okazję przegrać z Barcą”).
Uważam jednak, że zarówno treść artykułu jak i przebieg opisywanego meczu powinny sprowokować – co próbowałem czynić w pierwszych komentarzach – do dyskusji nieco bardziej ogólnej, wychodząc od podstawowych pytań:
– Dlaczego w piłce nożnej tak powszechne jest symulowanie, również na najwyższym poziomie rozgrywek?
– Czy i w jaki sposób można temu przeciwdziałać?
– Dlaczego dziennikarze i media, którym najbardziej powinno zależeć na wysokim poziomie sportów w ogóle, nie decydują się włączyć do batalii przeciwko symulantom?
– Dlaczego, pomimo tak wielu kontrowersji (decyzje arbitra, zachowania piłkarzy), są osoby, które zachwycają się tym dwumeczem i starają się nas wręcz przekonać, że żałować powinni ludzie nie będący widzami spotkania?
Na marginesie, @Baandzior: zarzuciłeś komentującym, że nie zrozumieli puenty artykułu, ale sam nie pokwapiłeś się o jej wyjaśnienie. Puentę pojąłem i podpisuję się pod tym wszystkimi możliwymi kończynami, ale z całą pewnością nie przez pryzmat wspomnianego meczu. I dokładnie to miałem na myśli w swoim pierwszym komentarzu.
rozmawiać zawsze warto, w dużym skrócie i uproszczeniu:
ad 1 bo oszustwo to chleb powszedni, nie tylko w sporcie i to nie tylko, a może nawet przede wszystkich, wśród maluczkich. Nikt się etyką nikomachejską już nie zaczytuje…
ad 2 można i trzeba, ale należałoby zacząć od poziomu 4-5 latków
ad 3 powodów pewnie jest wiele, ale gdyby się na serio włączyli to sami odebraliby sobie spory kawałek chleba, bo o takich kontrowersjach każdy chętnie poczyta
– przynajmniej z trzech powodów – pierwszym są właśnie wspomniane kontrowersje, trudno dyskutować o czymś czego się nie widziało, drugim fakt odrobienia ogromnej straty/roztrwonienia pokaźnej zaliczki, w zależności jak na to patrzeć, zaś trzecim – a co tu oglądać jak nie LM ?
Ach. Blog znowu zamarł…
No tak, na razie przerwa w meczu CP – Ars. Patrzę w kalendarz i się zastanawiam kiedy ostatnio był dzień św. totteringhama i kiedy będzie następny taki dzień…
Ostatnio po klęsce Kogutów na St. James Park ze zdegradowanymi Srokami, kibice Gunners poczuli coś w rodzaju ulgi.
Wojtuś Szczęsny nawet też coś napisał…. nie wiem, nie czytałem, ale nie sądzę, żeby to były jakieś górnolotne myśli i warte czasu, żeby poświęcić na ich czytanie.
to tylko sport
no właśnie też ze względu na tegoroczne obchody tego święta tu zaglądam, ale jakoś dziwnie cicho o przygotowaniach 🙂 Wojtuś może ponownie wyrazić się muzycznie, chyba jednak będzie musiał nieco zmienić repertuar, zawsze może pozostać w swojej ulubionej konwencji „marszowej”, z tym że zamiast maszerujących świętych zaprezentuje nam tym razem coś z klasyki – może Chopin i marsz żałobny 🙂 ? Muszę chyba zerknąć do archiwum z kim to ja się przed sezonem założyłem, że Arsenalu nie będzie w 4ce… :)?
Jeszcze może do 4 wejść. Liverpool się załamie, albo Guardiola namiesza i obraz rozpaczy się dopełni! 😀
Wszystko możliwe, ale muszą zacząć wygrywać, najbliższy test z M’borough…