Liverpool, czyli sztuka niebronienia

Gdyby Jurgen Klopp pracował w polskiej ekstraklasie (a jak tak dalej pójdzie, kto wie, czy kiedyś do niej nie trafi…), powiedziałby pewnie, że „mecz ewidentnie nam się nie ułożył”. Stracić gola w czwartej minucie, po pierwszym strzale na bramkę, nigdy nie jest przyjemnie, a przegrywać 2:0 w minucie dwunastej, po strzale numer dwa, musi być jeszcze gorzej. Co gorsza, sposób, w jaki Liverpool dał sobie wbijać gole, był doprawdy zawstydzający nie tylko dla zdjętego z boiska już w trzydziestej minucie Lovrena. Skoordynowana obrona przy rzucie z autu (wszyscy szydzą z Chorwata, ale to przecież Gomez zagapił się przy zastawianiu pułapki ofsajdowej), wyprzedzenie obrońcy przez napastnika na połowie boiska po dalekim wyrzucie, brak koncentracji także u bramkarza – dodajmy jeszcze krycie przy stałych fragmentach gry, które pozwoliło Tottenhamowi zdobyć trzecią i czwartą bramkę, dodajmy te wszystkie momenty gapiostwa, podczas których gospodarze przy stanie 2:0 powinni zdobyć trzeciego gola… Jak na dwa lata pracy na Anfield i jak na budżet, jakim dysponował podczas transferów, naprawdę trudno dziś Kloppa bronić. Zwłaszcza, że dał się ograć drużynie występującej bez dwóch podstawowych lewych obrońców/cofniętych skrzydłowych, bez dwóch podstawowych defensywnych pomocników, i jeszcze bez podstawowego pomocnika biegającego między dwoma polami karnymi (mam na myśli Dembele). Po pierwszej analizie składów wydawało się, że zwłaszcza w środku pola zadanie Liverpoolu będzie łatwe, a Coutinho odnajdzie hektary wolnego pola między liniami. Nic z tych rzeczy.

Mauricio Pochettino drugi mecz z rzędu podczas ustalania wyjściowej jedenastki zachował się jak hazardzista – i drugi raz z rzędu fortuna mu sprzyjała. Czy tylko fortuna? Po meczu tłumaczył, że zdawał sobie sprawę, iż ustawiony po prawej stronie Salah będzie przechodził na lewo, i dlatego postanowił przeciwstawić mu Auriera (który jest skądinąd dużo szybszy od posadzonego dziś na ławce Daviesa), i to wytłumaczenie wydaje się racjonalne, ale cofnięcie daleko do drugiej linii Alliego i ustawienie przed linią obrony Winksa wydawało się nadmiernie optymistyczne. Obaj młodzi Anglicy zagrali jednak świetnie; pierwszy ma chyba za sobą kryzys formy z pierwszych tygodni sezonu, o czym świadczy nie tylko dzisiejsza bramka, ale i podziwu godna dyscyplina, z jaką wracał do defensywy (gdy spojrzycie na średnie ustawienia, zobaczycie, że z trójki Alli-Winks-Eriksen, to właśnie Alli cofał się najdalej); w „Timesie” czytałem, że odrzucił zaloty superagentów, Mino Raioli i Jorge Mendesa, i nad nowym kontraktem z Tottenhamem pracuje w gronie niemal rodzinnym, wygląda więc na to, że i poza boiskiem sprawy przybrały lepszy obrót.

Mówił przed meczem Pochettino, że kto w tym meczu będzie tracił piłkę, będzie też tracił gole – i sprawdziło się, także w przypadku Tottenhamu rzecz jasna, bo gol dla Liverpoolu padł po stracie Harry’ego Kane’a i błyskawicznym zagraniu Hendersona za linię obrony do Salaha. Generalnie jednak to gospodarze grali dużo lepiej pressingiem i wygrywali tak zwane drugie piłki, a kiedy już przejmowali inicjatywę – atakowali z zabójczą prędkością; wystarczały dwa-trzy szybkie podania, by przenieść akcję spod jednej bramki przed drugą. W sumie wyglądało to chyba trochę tak, jak w fantazjach fanów Liverpoolu mogła by wyglądać gra ich drużyny – i na ogół zresztą wygląda, wyłączając nieuleczalnie niewyuczalną defensywę.

Owszem, także gości tłumaczyć może brak Mane, Lallany i Wijnalduma – obecność żadnego z nich nie oznaczałaby jednak podwyższenia jakości gry obronnej. A komplementując występ Tottenhamu zauważmy, że aż ośmiu z wściekle atakujących dziś bramkę Mignoleta zawodników rozegrało parę dni temu ciężki mecz z Realem; w każdym razie nieporównanie cięższy niż spotkanie Liverpoolu z Mariborem. Zauważmy też, że Pochettino uczy się na błędach: ograł już tej jesieni obie drużyny, z którymi przegrał wiosną, i obie w sposób wyjątkowo przekonujący. I że w sumie nie o nazwiska chodzi, tylko o system, w którym wszyscy piłkarze wiedzą już, czego się od niego oczekuje i potrafią (patrz pod Alli, Eriksen, Son, z których każdy pracował zaiste imponująco, ale także Kane, asystujący przy bramce Sona) rezygnować z własnych ambicji dla dobra zespołu. Napisał już ktoś, że Aurier był piątym w tym sezonie zawodnikiem, którego Pochettino uczynił lewym obrońcą/cofniętym skrzydłowym – a wciąż jeszcze nie wrócił Danny Rose. Oto miara roboty, którą wykonał Argentyńczyk.

Oglądało się to fantastycznie. Wszystko, co pomyślałem sobie niedobrego o Llorisie, który nie wyszedł do Salaha przy bramce dla Liverpoolu, odwoływałem przy serii parad z drugiej połowy, zwłaszcza po bajecznej obronie strzału Coutinho. Kobe Bryant, Diego Maradona i pozostali szczęśliwcy, którzy znaleźli się wśród najwyższej w dziejach Premier League widowni, bawili się fantastycznie. Jeśli oczywiście nie mieli tego nieszczęścia przyjechać na mecz z dalekiego Liverpoolu.

PS. Tytuł zawdzięczam pomeczowemu felietonowi Barneya Ronaya.

16 komentarzy do “Liverpool, czyli sztuka niebronienia

  1. ArsenalFan

    Panie Michale. Zwracam się z prywatną prośbą ale może innych czytelników bloga również ten problem zainteresuje. Czy byłby Pan w stanie popełnić wpis na temat Mesuta Ozila? Jako kibic Arsenalu od 4 już lat cierpię z powodu obecności tego zawodnika/grajka/kopacza (niepotrzebne skreślić) w mojej ukochanej drużynie. Z jednej strony ma niby jakieś tam statystyki (zdaje się 43 asysty od 2013 roku, najwięcej w lidze) a z drugiej moim zdaniem przez cały ten czas zagrał może kilka dobrych spotkań. Część z tych asyst była po SFG co moim zdaniem jest mimo wszystko mniej wartościowe niż podanie z gry. Nikt też chyba nie policzył (a byłoby to ciekawe) ile bramek przeciwko Kanonierom padło po jego stratach lub w sytuacjach, kiedy kompletnie odpuszczał grę obronną. Nie rozumiem (słownie NIE ROZUMIEM) fenomenu Ozila, zachwytu wielu ekspetów oraz faktu, że Wenger tak konsekwentnie na niego stawiał. Moim zdaniem chociażby Oxlade jest dużo bardziej wartościowym graczem. Celowo daje ten wpis po meczu z Evertonem gdzie Mesut zagrał bardzo dobrze. Proszę Pana o pomoc w zrozumieniu „zjawiska” Ozil.
    z poważaniem

    Odpowiedz
  2. DawidSz

    Ale przecież ten mecz wcale nie był popisem Pochettino, lecz szkolnych błędów zawodników Liverpoolu. Żaden gol nie padł po świetnych zagraniach zawodników Tottenhamu, bo nawet pierwsza asysta dla Kane’a powinna się skończyć szybkim odbiorem, ale wyszło, jak wyszło, pozostaje pogratulować, bo takie zwycięstwa są ważne dla drużyny, a Liverpool w tym sezonie chyba nie jest do uratowania.

    Już okienko transferowe to zwiastowało, ale o tym już pisałem i przecież każdy to widzi; inna sprawa, że być może tutaj też należy doszukiwać się słabej formy pozostałych piłkarzy, którzy są świadomi, że z taką obroną niewiele zdziałają w Liverpoolu. Chyba sam Klopp też przestał wierzyć w ten projekt, bo każdy mecz wygląda tak samo, nie ma młodych, starzy są bez formy, gra bez DMa i przyzwoitego obrońcy tak się chyba musi skończyć.

    Odpowiedz
    1. Tomek G

      Pytanie – czy Klopp okaże się doktrynerem, kolejnym barwnym, charyzmatycznym, ale niereformowalnym futbolowym fantastą? Czy jest w stanie się uczyć, zmieniać i dostosowywać do warunków? Nie ma co do tego pewności, bo cóż powiada Klopp w wywiadach: Hej, czy mam mówić Mane czy Salahowi: miałeś trafić w bramkę w tamtej sytuacji, w której nie trafili? Oni to przecież wiedzą. Podobnie z obroną – Hej, żaden trening nie pomoże, jeśli piłkarz popełnia tak podstawowe błędy, jak nasi obrońcy w tej czy tamtej sytuacji… Czyli system jest OK, tylko trybiki zawodzą – stara śpiewka.
      A może jego doktrynerstwo wynika z ograniczonych opcji i wina bardziej leży po stronie właścicieli/sposobów zarządzania klubem? Może on wcale nie chce grać nie-napastnikiem na szpicy, tylko że Firminho i tak jest najlepszy z tego, co ma? Ox powinien być w tym okienku miłym dodatkiem, ale do DF, CD, może napastnika – a wydano na niego masę pieniędzy. Do jakiego stopnia Klopp firmuje politykę transferową, która wcale nie jest po jego myśli? Nie narzeka, nie skarży się w mediach, ale raczej nie jest to sytuacja van Gaala czy Mourinho, którzy ewidentnie dostali tych piłkarzy, których chcieli i mogą być rozliczani z wyników bez żadnych wątpliwości.
      Jeśli Jurgen przestał wierzyć (w domyśle: wierzyć w treningi), to może i dobrze. Bo wylecieć raczej nie wyleci (jeśli wyjdzie z grupy LM, a chyba wyjdzie, i nie zajmie miejsca poniżej 5 w lidze), więc może ruszy po nowy zaciąg piłkarzy. A przecież na razie w Liverpoolu rękę ma do nich naprawdę niezłą: Mane, Salah, Matip na plus, Wajnaldum w sumie też (drobnicy nie rozliczam, bo wiadomo, że to loteria). Tym bardziej, że główny atut w tym zakresie, czyli magia Kloppa, może szybko przestać działać, jak tak dalej pójdzie…

      Odpowiedz
  3. Król Julian

    Co tu dużo gadać Panowie, gdzie jest Jürgen Klopp z BVB, bo robi się za ciemno nawet na TOP 4 ??? Szukał talentów, a popadł w kłopoty 🙂 Na podstawie tych kilku meczów, które widziałem muszę stwierdzić, że grają dużo gorzej niż w ubiegłym sezonie, wtedy przynajmniej zdarzały im się pojedyncze świetne mecze. Czasu jeszcze sporo, oby to były złe dobrego początki…

    Odpowiedz
  4. Król Julian

    na pierwszy rzut oka to łatwa do typowania kolejka, więc pewnie nic nie wejdzie:
    MU Tott każdy wynik możliwy, ale wydaje mi się, że Mou zadowoli się punktem, Koguty pewnie też, więc X
    Arsenal Swansea tym razem 1, Kanonierzy będą chcieli się odkuć jak sądzę
    CP WHU tu mam pewien kłopot – zaryzykuję 2 remis zwrot
    Liverpool Huddersfield – niespodzianki nie wykluczam, ale jak Liverpool sam jej sobie nie sprawi to jednak postawiłbym 1, z uwagi na kurs i ryzyko odpuszczę sobie ten mecz
    Watford Stoke zaryzykuję 2 remis zwrot, choć wszystko wskazuje na gospodarzy
    WBA MC – i tu sensacja 1 remis zwrot, dają to jako pewniak, choć 0:6 też mnie nie zdziwi 🙂
    Wiśnie Chelsea – nie zagram tego, ale obstawiłbym 2, ale takie słabiusieńkie, wymęczone
    Brighton – Święci – X gość wygra zwrot
    Lisy-Toffiki 2 remis zwrot
    Burnley-Sroki 1 Xzwrot

    Odpowiedz
    1. me262schwalbe

      Tydzień temu nie miałem czasu, żeby się zabawić, teraz też nie jest lepiej. Więc bez specjalnego zastanawiania się (może to i lepiej) i bez wcześniejszej analizy kursów.
      MU-Spurs, też wydaje mi się, że Egzorcysta zabije ten mecz, strategia stara jak świat, jak jestem słabszy i nie mam szans w otwartym polu, to chowam się do lasu, podwójne zasieki, wilcze doły itd. Niektórzy nazywają to pragmatyzmem, mądrością lub jeszcze inaczej. Najgorsze jest jednak to, że niestety nie będę mógł tego meczu obejrzeć na żywo 🙁 🙁 :(. Najbardziej skłaniam się na typ poniżej 2.5 gola
      Ars – Swans też skłaniam się ku 1. Ileż razy można szukać niespodzianki w meczu Ars. W końcu Ars też się liczy w tej lidze.
      CP – WHU no to jest rzeczywiście duża niewiadoma, jakoś remisu tu nie widzę, nie wiem czemu ale obstawię Orły.
      L’pool – Hudd’s tu wydaje mi się przekonywujące 1, ale przewidując marny kurs na zwykłą jedynkę zagram może 1 do przerwy i po przerwie lub 1 + HC 0:1 lub nawet 0:2
      Wat – Sto Wat nadspodziewanie dobrze sobie radzi, a Stoke z kolei chyba trochę poniżej oczekiwań, więc chyba tylko dla przekory 2
      WBA – MC ja jakoś nie czuję tutaj sensacji, prędzej to 0:6, jak zobaczę kursy, to zdecyduję, czy grać woogle ten mecz.
      B’mouth – CFC tutaj korci mnie zagrać X, ale chyba rzeczywiście CFC wymęczy tą wygraną.
      B&H – S’ton nie mam pomysłu, chyba remis
      Lisy – Toffies, przepowiadałem, że Koeman jako pierwszy z trenerów PL pożegna się z posadą, tymczasem szybciej zadziałali w Leicester (czy słusznie to już oddzielny temat). Uwzględniając, że Everton należy do ekip najczęściej psujących mi kupony, zagram na odwrót, jak sobie pomyślałem. Powyżej 3.5 gola
      Burnley – Sroki tutaj bardziej skłonny jestem obstawić gości, ale remis też jest niezłym typem, chyba rzucę monetą 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *