Archiwa tagu: Assou-Ekotto

Zamykanie okienka

16.00 Przed rozpoczęciem dzisiejszego, przeczytałem pilnie kilka poprzednich wpisów powstających podczas zamykania letniego i zimowego okienka transferowego (ile to już razy, pewnie z dziesięć…). Bawiliśmy się świetnie, klikaliśmy jak szaleni, z własnymi emocjami radziliśmy sobie w sposób, który zadowoliłby niejednego terapeutę, ale czy naprawdę potrafiliśmy dołożyć do tego wszystkiego jakąś wartość merytoryczną? Typowy ze mnie kibic Tottenhamu (albo typowy ze mnie inteligent): zamiast cieszyć się okazją, natychmiast zaczynam kwestionować, szukać dziury w całym, mnożyć wątpliwości… Co w takim razie tu robię? Ano przyglądam się, jak poszczególne kluby puszczają z dymem miliony funtów czy euro, jak w ostatniej chwili podbijają stawkę albo przeciwnie: gwałtownie przeceniają, jak po łebkach prowadzą badania lekarskie, byle zdążyć na czas. Co w tym najzabawniejsze: bez żadnej przemyślanej strategii (gdyby ją miały, już dawno wyłączyłyby się z wyścigu), z przyrodzonej skłonności jednego czy drugiego prezesa do hazardu albo w końcu z desperacji: bo sezon nie rozpoczął się tak, jak się spodziewano lub jego początek naznaczyły kontuzje. 16.15 Jest oczywiście w tym roku jeszcze jeden powód, dla którego niektóre kluby musiały czekać do ostatniej chwili: reakcja łańcuchowa wywołana jednym megatransferem. Kiedy Gareth Bale, po wielotygodniowym zamieszaniu, zamienił wreszcie Londyn na Madryt, kilku piłkarzy zaczęło być nagle niepotrzebnych Realowi: Kaka już przeprowadził się do Mediolanu, Mesut Oezil, jak wiele na to wskazuje, zostanie piłkarzem Arsenalu, wciąż spekuluje się na temat przyszłości di Marii. Przy tym transferze Niemca będzie trzeba zatrzymać się na chwilę, najpierw jednak pomyślmy, jak katastrofalnym interesem dla Realu było przed laty sprowadzenie Kaki w świetle tego, za jaką kwotę przychodził przed zaledwie czterema laty (70 milionów euro) i ile zarabiał rocznie (10 milionów), oraz ile w tym czasie realnie dał Realowi. Memento dla Bale’a, a przy okazji komplement dla Barcelony, która nieudany eksperyment z Ibrahimoviciem potrafiła urwać wcześniej. 16.50 Czy tylko ja mam wrażenie, że tym razem media karmiły nas mniejszą ilością transferowych bredni? A może po prostu nauczyłem się je przesiewać, puszczając mimo uszu te najbardziej fantastyczne? Gdzie te czasy, w których każdy angielski portal pełen był relacji rzekomych naocznych świadków z lotnisk, szpitali, ośrodków treningowych, donoszących o obecności tam zawodników w rzeczywistości przebywających w innych miastach i krajach? No dobra, w ogóle mi tego nie brakuje… Tegoroczne okienko z perspektywy fana Tottenhamu przebiegło wzorowo. Trochę o tym pisałem, żegnając Garetha Bale’a. Najpierw, tuż po sezonie, na Karaibach odbyło się spotkanie właściciela (Joe Lewisa), prezesa (Daniela Levy’ego) i trenera (Andre Villas-Boasa), podczas którego określono budżet i najpilniejsze potrzeby, później zaś – metodycznie je realizowano. Transferem lata było sprowadzenie wytęsknionego przez AVB dyrektora sportowego Franco Baldiniego, który dokonał reszty. Odejście Bale’a uwzględniono, przygotowano plan A i B, nawet gdy Chelsea sprzątnęła z klubowego ośrodka przebadanego już Williana – powstrzymało to Tottenham na zaledwie kilka dni, w trakcie których dogadano się z Eriksenem i Lamelą. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów mogę dziś położyć się nie wyczekując nerwowo do wczesnych godzin rannych, czy na stronie Tottenhamu pojawią się wieści o, tak, tak, Grzegorzu Rasiaku. Jeśli coś się dziś wydarzy, to odejścia i wypożyczenia tych, którzy z pewnością nie zmieszczą się w składzie na ten rok (Adebayor, Assou-Ekotto, może Sigurdsson) lub powinni grać regularnie, by był z nich pożytek dla klubu w sezonie kolejnym (Tom Carroll). Można oczywiście zastanawiać się, czy lewa obrona nie mogłaby być obsadzona silniej, ale efekt finalny ostatnich tygodni i tak jest nadzwyczajny: jeden doskonały zastąpiony siedmioma wspaniałymi, na klubowym koncie zyski, telefony w biurze prezesa milczą jak w Chelsea czy Manchesterze City. 17.05 Tak, uważałem i uważam, że Arsenalowi przede wszystkim przydałby się walczak w drugiej linii, ale skłonny jestem przyznać, że powrót Flaminiego („naprawdę mi przykro, że nie kosztował 25 milionów” – mówił wczoraj Arsene Wenger) tę lukę wypełni. Oezil? Któż z menedżerów Premier League, mający na koncie wolne środki, nie skorzystałby z okazji, słysząc, że zawodnik tej klasy pojawił się na rynku? Moyesowi przydałby się bardziej, ale Moyes patrzy ponoć w stronę swojego dawnego klubu (Fellaini), a i Herrerę z Athleticu Bilbao postanowił wyciągnąć. Arsenal z Giroud na szpicy, Cazorlą, Oezilem i Walcottem za plecami Francuza – pomyślcie sami. To jest ten moment, w którym wszystkie przedsezonowe prognozy boleśnie się weryfikują: w statystykach Arsenalu wypada dopisać kilkanaście bramek z podań niemieckiego artysty, a jego samego dopisać do najpoważniejszych kandydatów na piłkarza roku. 45 milionów funtów? To, przypominam, i tak dwa razy mniej niż kosztował niejaki Gareth Bale. Taxi_rock w komentarzu martwi się wprawdzie, że w przypadku kontuzji Giroud Arsenal zostaje bez napastnika (nie licząc niedoświadczonego Sanogo), ale po pierwsze, nadal słyszymy plotki o wypożyczeniu Demby Ba, a po drugie: jest przecież Walcott, od dawna powtarzający, że uwielbia grać na środku ataku. 17.20 Zauważmy: wszystkie najważniejsze transfery klubów Premier League dotyczą piłkarzy z zagranicy (owszem, zmienili klub Caulker czy Huddlestone, ale już np. nie Rooney – transfer Zahy dopinano zimą). Osoby odpowiedzialne za dorosłą i młodzieżowe reprezentacje Anglii załamują ręce, bo ich podopieczni mają w klubach coraz większą konkurencję, ale z drugiej strony (mówił o tym m.in. Andre Villas-Boas, przekonując, że wcale nie jest przeciwny kupowaniu krajowców) cena za Anglików od lat jest wyższa niż za zawodników o zbliżonych, a nawet wyższych umiejętnościach, zza Oceanu czy Kanału. Przypominam sobie te 15 milionów za Davida Bentleya; przypominam sobie miliony wydawane przez kolejne kluby za Andy’ego Carrolla czy Darrena Benta, i… niczemu się już nie dziwię. 17.55 To jakiś żart z Odemwingiem w Cardiff? Nie, raczej poszukiwanie straconego czasu. Żal patrzeć, jak ten największy przegrany poprzedniego okienka (pamiętacie cyrk ze zdjęciami napastnika WBA, próbującego dostać się na teren QPR, zamknięte drzwi i transfer, który nie doszedł do skutku), niezły w gruncie rzeczy napastnik, zmarnował pół roku kariery. Czy następnym przegranym będzie Yohan Cabaye? 18.10 Temat do odstąpienia: piłkarze podążający w ślad za menedżerami. Harry Redknapp, próbujący dziś sprowadzić Niko Krajnczara i Jermaina Defoe, Martin Jol kupujący do Fulham Berbatowa czy Taraabta, to przykłady bliskie memu sercu, ale przecież zarówno Roberto Martinez drenujący Wigan, jak David Moyes wciąż jeszcze nieskutecznie próbujący sprowadzić na Old Trafford dawnych podopiecznych z Evertonu, Fellainiego i Bainesa, to przykłady w tym okienku najgłośniejsze. Czy można się dziwić leniwym dziennikarzom, którzy zmyślając plotki transferowe niemal w połowie przypadku kierują się regułą: piłkarz A grał u trenera B w klubie C, więc skoro B prowadzi teraz drużynę D, to będzie rozmawiał z C o transferze A? Biedacy, tylko z Arsenem Wengerem nie mają łatwo, od 16 lat pracującym w jednym klubie – tu jednak sprawdza się inna reguła: powrotu syna marnotrawnego. Cescowi Fabregasowi dajemy jeszcze rok 😉 18.30 Największym transferem Liverpoolu, pierwszego lidera Premier League, jest ten nieprzeprowadzony: w klubie zostaje Luiz Suarez. Dziś przyszedł reprezentacyjny obrońca z Francji, Mamadou Sakho, wysiadujący ostatnio na ławce PSG, inny rezerwowy – Victor Moses z Chelsea i młody obrońca Ilori ze Sportingu. Kibice drużyny Rodgersa frustrowali się okazjami, które przechodziły koło nosa (Mchitrian, Willian), ale mają ciekawy desant z Hiszpanii: Aspasa i Cissokho. W tym przypadku jednak mówić należy przede wszystkim o transferze dokonanym kilkanaście miesięcy wcześniej: niechciany i niedoceniany na Stamford Bridge Sturridge wyrósł dziś na czołowego napastnika Premier League. Rewolucja Brendana Rodgersa nabiera tempa nawet bez bicia transferowych rekordów. 19.20 Mój prywatny tytuł bredni dnia wędruje do Włoch, skąd przyszła pogłoska o możliwej wymianie Torresa na Adebayora, na którą nastawali ponoć działacze Tottenhamu. Już prędzej uwierzę w, nieprawdopodobną przecież, po tylu mocnych deklaracjach Jose Mourinho (jest mistrzem prawdomówności, nieprawdaż) w przeprowadzkę Juana Maty do Paryża. 19.50 Europa wychodzi z kryzysu, a Finansowe Fair Play nie okazało się hamulcem dla intensywnych zakupów (inna sprawa, że kondycję klubów Premier League radykalnie poprawił rekordowy kontrakt telewizyjny). W angielskiej ekstraklasie w nowych piłkarzy zainwestowano już ponad 500 milionów, a zakupowy prym wiedzie, tak, tak, mój Tottenham, który wydał już ok. 107 milionów funtów; moim zdaniem do końca okienka z pewnością będzie na plusie (z nadzwyczajnej tabelki „Guardiana” wynika, że na kilka minut przed ósmą wydatki minimalnie przekraczają dochody). Setkę wydał też Manchester City, ale tu dochodami kompletnie się nie przejmowano: po stronie „sprzedano” mamy zaledwie 10 milionów, z czego większość za Teveza. Szastała również Chelsea: 68 milionów wydano, zarobiono pięć. Do poziomu wydatków Liverpoolu (blisko 50 milionów) Arsenal może, jak wiemy, zbliżyć się jednym transferem – ale Liverpool również sprzedawał: Carrolla, Downinga, Spearinga czy Shelvea, a więc również przede wszystkim Anglików. Warto zwrócić uwagę na inwestycje Southamptonu, Cardiff i Norwich – wszystkie trzy kluby wydawały odważnie, między 25 milionów, a 35 milionów, tyleż korzystając ze wsparcia właściciela (Cardiff), co wspomnianych kontraktów telewizyjnych. Wciąż na liście największych graczy na rynku brakuje Manchesteru United, a przecież o ofensywnego pomocnika dla tego klubu skowytaliśmy jeszcze zanim Paul Scholes przeszedł na emeryturę po raz pierwszy. Może dziś… 21.00 Coś mi się maszynka blogowa zaczęła psuć. Nie zachował się zapis sprzed kilkunastu minut o kolegach z prasy papierowej, mających o tej właśnie porze dedlajn na pierwsze wydanie gazety, wiedzących, że sprawa jest przesądzona: że będzie kosztował 42,5 miliona funtów (skądinąd ani MU, ani MC, ani Liverpool, o sąsiadach zza północnolondyńskiej miedzy nie wspominając, nie wydali dotąd takiej kwoty za jednego piłkarza, nieprawdaż?), że podpisze pięcioletni, najbardziej lukratywny w historii klubu kontrakt, że nie może się doczekać wspólnych występów z kolegami z reprezentacji Niemiec, itd, itp., i niemogących jeszcze tego wszystkiego napisać oficjalnie. Pozdrawiam kolegów przy okazji; z pewnością nie umieszczą w zastępstwie wiadomości o Nicklasie Bendtnerze, któremu Arsenal dopłaci ponoć, byle tylko zechciał się przeprowadzić do Crystal Palace. 21.15 Wśród słów zakazanych jest dziś słowo „breaking”, ale powtarzaną przez wszystkich wiadomość, że Fellaini poprosił właśnie Evertone o wystawienie na listę transferową (poprosił?!), należałoby jednak opatrzyć podobnym określeniem. Czy w niecałe trzy godziny można zawrzeć umowę między dwoma klubami, przeprowadzić testy medyczne, podpisać kontrakt, i przefaksować wszystkie papiery do Premier League? Oczywiście, że można; Fellaini pewnie zresztą już dogadany z niedawnym szefem. Jeśli jednak mówimy o randze tego wzmocnienia, nie tylko zestawiając je z idącym w nieco innym kierunku Oezilem, powiedzmy i to: wolelibyśmy częściej oglądać Kagawę. 21.30 Ktoś ze znajomych na Twitterze przypomniał historię bezcenną: przecież Joe Kinnear po objęciu stanowiska dyrektora sportowego Newcastle opowiadał, że jego nazwisko otwiera drzwi we wszystkich klubach świata; że w każdej chwili może zadzwonić do Fergusona czy Wengera… I co? I początek sezonu nienajlepszy, a zakupy niezbyt imponujące. Przyjdzie liczyć na to, że sprowadzeni zimą Galowie nareszcie się zaaklimatyzują nad rzeką Tyne? Że Cabaye, od którego Kanonierzy woleli jednak Oezila, zaciśnie zęby i zacznie grać na dawnym poziomie? Z pewnością Alan Pardew jest jednym z tych menedżerów, którzy modlili się w ostatnich dniach, żeby transferowy cyrk wreszcie się skończył. Choćby dlatego, że po zamknięciu okienka będzie miał pewnie mniej okazji do oglądania Kinneara twarzą w twarz. 22.00 Konsensus: jeśli w ciągu najbliższych dwóch godzin wydarzy się jeszcze coś godnego uwagi, to transfery Oezila do Arsenalu, Fellainiego do MU i wypożyczenie Lukaku do Evertonu (tego ostatniego ruchu nie rozumiem, bo ze wszystkich napastników Chelsea o Belgu miałem najwyższą opinię – dla Evertonu świetny strzał, rzecz jasna…). Benoit Assou-Ekotto idzie do QPR na wypożyczenie. Wiem, że AVB uważa, iż Danny Rose mu wystarczy (z Vertonghenem, Fryersem i Naughtonem jako możliwymi zastępcami), a w ciągu minionych 12 miesięcy nie zdołał się przekonać do Kameruńczyka, a przecież mi żal. Lewy obrońca Tottenhamu to jedna z najbarwniejszych figur w Premier League; szczerość jego wywiadów o kondycji współczesnego futbolisty ożywiała świat w większości przypadków sterylnie wyprany z charakterów. W tym przypadku mam podejrzenie, że jego obnoszony z dumą luz po prostu nie przypadł do gustu Villas-Boasowi. Rose więcej i szybciej biega między jednym polem karnym a drugim, ale zarówno w defensywie, jak i w celności dośrodkowań Assou-Ekotto prezentuje się lepiej. Oby wrócił. 22.25 Do czytania po zamknięciu okienka, kiedy opadną emocje: Stefan Szymanski, współautor „Soccernomics”, policzył tzw. homegrown players (uwaga, pojęcie nie jest równoznaczne z wychowankiem) w klubach Premier League i zestawił ich z miejscem w tabeli na koniec sezonu 2012/13. 0,2 to przeciętna meczowa Manchesteru City – mimo wszystko smutne. 22.45 No dobra, jesteśmy już na etapie dowcipów, a Rafał Stec (chyba nazwę go z tej okazji moim młodszym kolegą…) o 21.49 ogłosił, że nie wytrzymał kondycyjnie. Z dowcipów spodobał mi się ten o ataku astmy Mesuta Oezila, wywołanym przez kurz w gabinecie z trofeami Arsenalu, i oblanych przez to testach medycznych. Całkiem serio: astmatykiem jest ponoć nowy obrońca Tottenhamu Vlad Chiriches, a nieoczekiwanych komplikacji z transferem Oezila naprawdę się nie spodziewam. Nieustannie gratuluję raczej Kanonierom fartu i nieustannie zachodzę w głowę, dlaczego David Moeyes zamiast finezyjnego Niemca woli drągalowatego Belga. Dośrodkowania na głowę powinno się wszak adresować do van Persiego, od walki wręcz są Rooney i Cleverley, błysku geniuszu tu trzeba, bo solidnego rzemiosła mamy pod dostatkiem… 22.55 Pamiętacie Bebe, najdroższego bezdomnego w historii, jeden z „tych” transferów Aleksa Fergusona? MU, który niegdyś wydał na niego 7 milionów funtów, wypożycza go właśnie do portugalskiego Pacos de Ferreira. Mocno bym się zdziwił, gdyby jeszcze wrócił na Old Trafford. Inne, fajne tym razem, i z perspektywą powrotu, wypożyczenie, to Nick Powell z MU do Wigan. Chłopak ma w tym sezonie szansę nawet na europejskie puchary… 23.05 I jeszcze jedna lektura na po zamknięciu, tym razem drugi współautor „Soccernomics”, Simon Kuper, o bezsensowności transferu Bale’a. Warto się zalogować na stronę „Financial Timesa” nie tylko dla jego publicystyki. Porównajcie z nieocenionym Davidem Connem, w „Guardianie” przekonująco argumentującym za stanowiskiem wręcz przeciwnym. Publicystyka o Bale’u prezentowała się dziś lepiej niż jego hiszpański. 23.10 Zacytuję jeden z komentarzy, poddając pod dalszą dyskusję (ksav, dzięki): „Panie Michale, może to jednak Fellaini jest kluczem dla Kagawy. Carrick (zasięg podań, kontrola tempa) + Fellaini (siła, upraszczanie, ale i przyspieszanie gry na jeden kontakt) = zabezpieczony środek pola. Bo Cleverley niby gra jako box to box, ale ani z przodu nie daje jakości (brak wejść w pole karne, brak rajdów, brak odbiorów i przyspieszania gry), ani nie jest gwarantem utrzymania się przy piłce pod presją. Jeśli przed taką dwójką grałby Kagawa…widziałbym strącone główki, wygrane przebitki Fellainiego i szybkie decyzje Japończyka”. 23.20 Mesut Ozil (nieoceniony pan Twitter powiedział, że umlaut jest turecki, a nie niemiecki, więc jeśli nie mamy klawiatury z kropeczkami piszemy „Ozil”, a nie „Oezil”) oficjalnie w Arsenalu. Drugi po Torresie najdroższy piłkarz w Anglii, ale bądźmy spokojni: nie skończy jak Torres. Najjaśniejszy transfer okienka, kompletnie nie ze względu na cenę. Cholernie jestem ciekaw informacji, jak to przebiegło i kiedy tak naprawdę zaczęły się negocjacje. Co zdecydowało, że Arsenal, a nie MU? Cena? Większe zaufanie piłkarza do Wengera niż do Moyesa? Po komunikacie Arsenalu sądząc, zawierającym wypowiedź Ivana Gazidisa i jego podziękowania dla Stanleya Kroenke „od zawsze w pełni popierającego Arsene’a i Klub w znaczących inwestycjach mających na celu wzmocnienie drużyny”, a także „mającego absolutną wiarę i zaufanie do naszego menedżera”, robiono przy okazji politykę. Trudno, żeby nie, przy takiej skali inwestycji. Wyposzczeni kibice Arsenalu widzą, że „pieprzone pieniądze” zostały wreszcie wydane – i to tak, że lepiej nie można, a ja się cieszę, bo rywalizacja z Tottenhamem stanie się jeszcze ciekawsza. Wczoraj mówiliśmy, że po rekordowych wydatkach większa presja ciąży na ramionach najmłodszego menedżera Premier League, dziś także na barki najstarszego nałożono kolejne ciężary: o trofeach także jest mowa u pana Gazidisa… 23.40 Oto, co nazywam przeniesieniem klubu na następny poziom: jak podaje Opta, przez cały ubiegły sezon Ozil i Cazorla stworzyli swoim kolegom 188 okazji do strzelenia bramki – Ozil 92 i Cazorla 96. Giroud na króla strzelców Premier League? 23.45 Zaczekajmy jeszcze kwadrans, żeby napisać, że największym przegranym tegorocznego okienka transferowego jest Manchester United.

00.00

Jeszcze bym zaczekał na tego Fellainiego, czuję, że to nie koniec. A gdyby to jednak miał być koniec, to może z kogucim akcentem: z Tottenhamu odszedł, na roczne wypożyczenie do QPR, Tom Carroll. Zobaczycie, że ten chłopak nie tylko da klubowi Harry’ego Redknappa awans do Premier League, ale także sobie zapewni awans do pierwszego składu Tottenhamu, a w perspektywie także do reprezentacji Anglii. Na White Hart Lane z jego rozwojem wiąże się ogromne nadzieje – jak przed rokiem w przypadku Rose’a czy Townsenda regularne występy w słabszym klubie mają przynieść przełom w karierze. Przyjemnie, ze jego macierzysty klub w tym okienku działał metodycznie jak nigdy dotąd. Obgryzających do końca paznokcie pozdrawiam serdecznie wraz z kibicami MC i Chelsea. Może jednak kluby z dyrektorami sportowymi nie są tak całkiem bez sensu 😉

00.20

Mówiłem, że to nie koniec? Moyes zdążył rzutem na taśmę: ściągnął za sobą Fellainiego i, skoro Everton uparcie nie oddawał Bainesa, wypożyczył z Realu Fabio Coentrao. Everton tymczasem powetował straty, kupując i wypożyczając Lukaku, McCarthy’ego z Wigan (świetny zakup) i Barry’ego z MC. Sprawę późnych zakupów United tłumaczy cyrk z fałszywymi agentami negocjującymi transfer Herrery; więcej o tym usłyszymy w najbliższych dniach. Chaos, przepłacony Fellaini (kilkanaście dni temu wygasła w jego kontrakcie klauzula odstępnego, o której przecież Moyes musiał wiedzieć) i szczęśliwe zakończenie. Harry Redknapp przez okno swojego samochodu mówi, że kupił jeszcze Niko Krajnczara, co oznacza, że mam przywidzenia i naprawdę powinienem iść spać.