Archiwa tagu: Silva

Pochettino, Guardiola i bestie

1. Był 22 stycznia 2012 roku, 91. minuta meczu Tottenhamu z Manchesterem City, również rozgrywanego na Etihad. Gdyby Jermainowi Defoe nie zabrakło centymetra, by dojść do dośrodkowania i wepchnąć piłkę do bramki, goście wyszliby na prowadzenie, nie tylko odwracając losy meczu, ale także wpływając na losy całego sezonu (gdy rozgrywano to spotkanie, Tottenham wydawał się jeszcze poważnym kandydatem do mistrzostwa Anglii – mistrzostwa, które ostatecznie i w niezapomnianych okolicznościach wpadło w ręce… Manchesteru City). Inna sprawa, że wcześniej ten mecz wydawał się przegrany: do 60. minuty MC prowadził 2:0, ale Tottenham, prowadzony wówczas przez Harry’ego Redknappa, odrobił straty i teraz powinien sięgnąć po wygraną…

Ale nie, nie sięgnął. Było nawet gorzej: w 93. minucie Ledley King spóźnił się ten jeden jedyny raz  ze wślizgiem i sfaulował Mario Balotellego w polu karnym. Włoch wykorzystał karnego i skończyło się 3:2 dla gospodarzy.

Rzecz w tym, że Balotellego od kilkunastu minut nie powinno już być na boisku: podczas walki o piłkę, w jakże częstej dla siebie chwili szaleństwa nadepnął na głowę (!) leżącego na murawie Scotta Parkera. Sędziujący spotkanie Howard Webb nie zauważył incydentu. Czteromeczowa dyskwalifikacja, nałożona na Włocha przez Football Association po kilku dniach, nie była dla Tottenhamu żadnym pocieszeniem: punkty zostały w Manchesterze.

Przypomniało mi się to zdarzenie wczoraj, kiedy – jak chyba wszyscy starający się zachowywać obiektywizm widzowie – zapłonąłem oburzeniem po tym, jak Kyle Walker popchnął w polu karnym Raheema Sterlinga, a ten, w oczywisty sposób wytrącony z rytmu, kopnął piłkę tak, że trafiła w ręce Hugo Llorisa. Zapłonąłem oburzeniem, bo Manchesterowi stała się krzywda: gdyby Sterling zwyczajnie się przewrócił, sędzia Marriner podyktowałby karnego, a oprócz tego zapewne wyrzuciłby Walkera z boiska. Po wykorzystaniu jedenastki drużyna Guardioli nie dałaby już sobie wydrzeć prowadzenia – wygrałaby ten mecz w pełni zasłużenie, nawet jeśli zdobywane przez nią wcześniej gole były efektami prezentów ze strony bramkarza Tottenhamu.

Czytaj dalej

David Silva, wyznanie

Spokojnie, to tylko jeden mecz. W dodatku mecz, podczas którego – wbrew temu, co sugeruje wynik 0:3 dla gości – piłkarze West Bromwich wiele razy z łatwością przedostali się przez środek Manchesteru City. I podczas którego obrona MC bynajmniej nie sprawiała wrażenia solidnej (ten Mangala, źle się ustawiający i dający się przeskakiwać Lambertowi; ten kompletnie nieasekurujący jej, zbyt często przekraczający przepisy Fernardinho – żółtą kartkę dostał, łobuz, dopiero po czwartym faulu). Poprzedni sezon, o ile pamiętam, też zaczynali imponująco, od wygranych z Newcastle i Liverpoolem, a skończyli podwójnie rozczarowani – niepowodzeniem w Champions League i oddaniem mistrzostwa Chelsea. Żadne z zastrzeżeń na ich temat nie znika, ale skoro już to wszystko powiedziałem, to mogę się wreszcie pozachwycać.

O Yayi Toure – że znów wygląda, jakby był należycie przygotowany do sezonu i jakby znów mu się chciało grać dla tego klubu – napiszą pewnie inni. Podobnie jak o szybkości Raheema Sterlinga, który doprawdy zgrzeszył, nie wykorzystując fantastycznego podania z głębi pola w pierwszej połowie, pozwalającego mu znaleźć się sam na sam z bramkarzem. I o Kolarovie, którego wejść lewą stroną było tyle, co równoległych zejść do środka wspomnianego Sterlinga. O Davidzie Silvie oczywiście napiszą również, ale mam nadzieję, że przebiję ich w intensywności westchnień. Czytaj dalej