Drużyna drugiego wyboru

Jest mnóstwo powodów, dla których można dobrze pisać o Swansea; wiele z nich już tu wyliczaliśmy, ale wczorajsze zwycięstwo tej drużyny na Stamford Bridge – zwycięstwo w półfinale Pucharu Ligi, odniesione nad Chelsea grającą w gruncie rzeczy (wyjąwszy Turnbulla w bramce) w najsilniejszym składzie – pozwala rzecz całą podsumować.

Po pierwsze, można dobrze pisać o Swansea, bo Swansea… dobrze gra w piłkę. Po drugie, bo dobrze gra w piłkę według określonej filozofii, a kolejni menedżerowie tej drużyny – Roberto Martinez, Paulo Sousa, Brendan Rodgers, Michael Laudrup – gwarantują wierność tej filozofii w stopniu tyleż imponującym, co rzadko spotykanym. A już na pewno rzadko spotykanym wśród walijskich wrzosowisk, gdzie o posiadaniu piłki, rozegraniach w trójkącie, wysokim pressingu itd. zaczęto przed paroma laty mówić tak, jakbyśmy byli w Hiszpanii. Po trzecie, bo Swansea ma Michu – a w piłkarzu tym, jak w soczewce skupiają się wszystkie fajne cechy tego klubu. Pal licho, że jest jednym z najlepszych strzelców Premier League – i że jest nim mimo faktu, że czasem gra jako jedyny napastnik, a czasem jako najbardziej wysunięty pomocnik. Pal licho, że instynktu, którym wykazał się w 39. minucie meczu z Chelsea, nie powstydziliby się van Persie, Berbatow czy Defoe. Pal licho również, że kosztował dwa miliony funtów – prasa na Wyspach poświęciła wystarczająco wiele uwagi faktowi, że skuteczny wczoraj Hiszpan był dwudziestopięciokrotnie tańszy od nieskutecznego wczoraj Hiszpana, czyli Fernando Torresa, żebym miał się o tym nadmiernie rozpisywać (Barney Ronay wyliczył: Michu zdobył 16 goli w 25 meczach, Torresowi strzelenie 16 bramek dla Chelsea zajęło 78 spotkań). W Michu najbardziej podoba mi się to, jak pracuje dla drużyny, jak wraca się na własną połowę, jak rozpoczyna pressing.

Wczoraj kluczem do powstrzymania Chelsea był właśnie pressing – utrudniający rozegranie, zmierzający do odbioru, a następnie wyprowadzenia morderczego ciosu. Błędy Ivanovicia, jakkolwiek kuriozalne, skądś się przecież wzięły. Nawet skrzydłowi Swansea, Routledge i Pablo Hernandez, ciężko pracowali w defensywie – doskonale kierowanej, nie pierwszy już raz w tym sezonie, przez Ashleya Williamsa i Chico Floresa (ten ostatni, niemal niezauważenie, bo wszyscy piszą raczej o Williamsie, trafił do pierwszej dziesiątki najlepszych w angielskiej ekstraklasie zarówno pod względem średniej podań, jak przejęć i wybić piłki). Leon Britton, jak na „małego Xaviego” przystało, kontrolował sytuację w środku pola. W sumie: drużyna z Walii miała pomysł na grę, miała liderów i miała gwiazdę, na którą mogła liczyć w kluczowym momencie – jakiż kontrast z Chelsea, która choć (upieram się…) ma pomysł na grę, to liderów zaledwie miewa, a z gwiazdą jest tak, że sami kibice ze Stamford Bridge domagają się ściągnięcia jej z boiska. Oczywiście gdyby Ramires wykończył przepiękną akcję Cole-Mata-Luiz-Oscar-Hazard z pierwszej fazy meczu…

Swansea, grająca w Premier League dopiero drugi sezon, jest o krok od finału pucharu, który – także za sprawą kolejnego pojedynku półfinałowego, między AV a czwartoligowym Bradford – okazał się w tym sezonie arcyciekawy i arcyromantyczny. I o krok od awansu do europejskich pucharów. A to zbliża nas do może najważniejszego powodu, by dobrze pisać o Swansea – związanego ze sprawami dotyczącymi zarządzania klubem. Dziesięć lat temu ta niewielka drużyna była przecież na skraju upadku – przeczytajcie analizę nieocenionego Davida Conna, pokazującą, jak Swansea, której fani musieli się zrzucać na skromną skądinąd pensję 20-letniego wówczas Leona Brittona, wychodzi z finansowych tarapatów nie tracąc kontaktu z kibicowską bazą, ba: wciąż pozostając w dwudziestu procentach własnością Stowarzyszenia Kibiców.

Już samo to wystarczyłoby do zrobienia ze Swansea „drużyny drugiego wyboru”, czyli takiej, której w Premier League kibicujemy w drugiej kolejności (no chyba, że ktoś woli Stoke…). A przecież jest jeszcze ten piękny futbol… Jonathan de Guzman opowiadał, że gdy zastanawiał się nad transferem do Swansea, nie miał pojęcia, gdzie leży i jak wygląda to miasto, ale o stylu drużyny słyszał wystarczająco wiele, by nie wahać się ani przez chwilę. Po roku od ostatniej wizyty z prawdziwą satysfakcją informuję, że walijska tiki-taka, mimo iż wciąż ćwiczona w spartańskich warunkach (klub nie ma wciąż ośrodka treningowego z prawdziwego zdarzenia – buduje go dopiero, zresztą przy wsparciu miejscowego uniwersytetu), ma się znakomicie.

23 komentarze do “Drużyna drugiego wyboru

  1. ~Grzesiek

    Laudrup był mądrym i przemyślanym wyborem co świadczy o tym iż władze Swansea podejmują decyzje kierując się planem kontynuacji(zupełne przeciwieństwo samozwańczego szaleńca Romana A.)
    Duńczyk,w przeszłości wielki piłkarz grający m.in. w Juventusie,Barcelonie czy Realu Madryt który ma bardzo duże doświadczenie z hiszpańską piłką(niezależnie od wielu kwestii będącej bliską filozofii Walijczyków) to przecież trener który z malutkim Getafe osiągnął historyczny ćwierćfinał P.UEFA.
    Ten ćwierćfinałowy rewanż Getafe z Bayernem to zresztą cała ,niesamowita historia
    Od 5 czy 6 minuty spotkania Hiszpanie grali w 10 i jeszcze na pięć minut przed końcem dogrywki prowadzili 3:1,aby po bodaj dwóch wielkich błędach bardzo wcześniej chwalonego Argentyńskiego golkipera i bramkach Luki Toniego zremisować 3:3 i odpaść(w pierwszym wyjazdowym meczu 1:1)
    Tam również Michael Laudrup przejmował ukształtowany już przez Bernda Schustera zespół(finał krajowego pucharu).
    Oby tym razem było podobnie bo świetnie się patrzy na takie drużyny

    Odpowiedz
  2. ~Patryk

    O braku bazy treningowej pozytywnie wypowiadał się Michu właśnie dlatego, że na treningach w ogólnodostępnej siłowni mógł spotykać kibiców. To zadziwiający klub.

    Odpowiedz
  3. ~Radek

    Bardzo trafny opis Swansea. Drużyna drugiego wyboru. Jak już ominie się czołowe i znane na całym świecie firmy to trafia się na taki kwiatuszek jak Swansea. Bez Michu, Chico czy Hernandeza kibice by ją również podziwiali, bo wszędzie docenia się piękno futbolu. Zadziwiające, że już było wiele prób klonowania Barcelony z wpadką Romy i Enrique na czele, ale najlepiej poradził sobie mały klub z Walii. Coraz lepiej radzący sobie w Liverpoolu Rodgers, ciągle niezły w Wigan Martinez, teraz Laudrup. Tam się zmieniają trenerzy, zmieniają zawodnicy równie często co w innych klubach a filozofia jest ta sama. Trzymamy piłkę, podajemy krótko i bez stresu, szukamy wolnej przestrzeni do podania i naciskamy jak stracimy piłkę. Kluczem do sukcesu jest zachowanie przy piłce pod pressingiem. Swansea uroczo sobie z tym radzi, kiedy połowa ligi wybija piłkę w przerażeniu. Chociaż dziś to inny nieco zespół niż sprzed roku to równie interesujący.

    Zachowanie ciągłości w Swansea dotyczy całego klubu. Ich zespoły młodzieżowe grają tak samo jak pierwsza drużyna. Na dowód krótki filmik pokazujący kulturę posiadania piłki ich zespołu rezerw sprzed dwóch lat:
    https://www.youtube.com/watch?v=lS1sAcAAayA

    A Michu to transfer roku. Może RvP da tytuł United i będzie najlepszym piłkarzem sezonu, ale to Hiszpan stanowi największą niespodziankę i największy stosunek jakości do ceny. Dziś to w połowie team z La Liga, ale ja Swansea polubiłem za to, że z Brytyjczyków potrafili wydobyć znacznie więcej niż pot, mięśnie i waleczność. To jest najlepszy dowód na to, że można stworzyć coś uroczego z byle czego jak się tylko potrafi. Dzięki Swansea Tony Pulis traci wymówkę o konieczności grania stylem Stoke, gdy brakuje środków na lepszych zawodników. Można zachęcić Williamsa do gry piłką zamiast Hutha uczyć jej wykopywania.

    Odpowiedz
    1. ~hazz2

      To prawda Pulis traci wymówkę a zawodnicy typu Michu, Hernandez ale też wielu innych obalają mit, że ta liga wymaga jakichś wyjatkowych predyspozycji heh inaczej -liga wymaga wyjątkowych umiejętności technicznych i przygotowania taktycznego ale paradoksalnie największe problemy z przystosowaniem się do gry w PL mają…Amglicy.

      Odpowiedz
  4. ~Bartłomiej

    Swansea, jako pierwszy zespół w EPL reprezentuje bardziej „kontynentalny” sposób gry. Napisałem pierwszy, bo mam nadzieje, że następne drużyny się do tego stylu gry wcześniej niż później przekonają. Jestem pewien, że podniesie się wówczas zarówno atrakcyjność rozgrywek, jak i sam poziom. W tej chwili jednak jestem zdania, że EPL trochę odstaje pod względem taktycznym od zespołów z Hiszpanii. Można się kłócić, dlaczego do XI sezonu zostało wybranych 11 piłkarzy z PD, ale może warto się skupić na sposobie gry najlepszych z tamtejszej ligi i wyciągnąć z nich to, co najlepsze. Posiadanie szkółki ma sens tylko wtedy, jeśli drużyna młodzieżowa gra takim samym systemem, jak drużyna seniorska (o czym pisał Radek)- w przeciwnym wypadku otrzymujemy sytuacje jak w MU, gdzie rezerwy co sezon zdobywają trofea w swoich ligach i pucharach, po czym zawodnicy są rozsprzedawani, nie dostając nawet szans w pierwszej drużynie. Podtrzymuje również swoje zdanie na temat stosowania i wychodzenia spod pressingu- pierwsza drużyna, która opanuje tą sztuke wygra lige.
    Z przyjemnością patrzy się na ich gre. Do Swansea pasuje mi słowo synergia- drużyna jako kolektyw stanowi większą siłe, niż suma jednostek (to jest coś, czego brakuje w wielu klubach w Anglii- w meczach decydują zrywy jednostek, a nie praca zespołu).

    Odpowiedz
  5. ~castylia

    Swansea zagrała trochę tak jak Chelsea za czasów Mourinho-z zaangażowaniem i zabójczo skutecznie. W oddanych strzałach było 4:20, w posiadaniu piłki 35% : 65%, co z tego skoro skuteczność Swansea była zabójcza. Ivanovic to jeden z najrówniej grających zawodników Chelsea i raczej strzela aniżeli asystuje, a już dwie asysty w meczu zdarzają mu się niezwykle rzadko 🙂 Ważniejsze od wyniki było w tym meczu to, że kibice dali wyraz tego co sądzą o grze Torresa i jego przyszłości w tym klubie, bo do przyśpiewek wzywających do wpuszczenia na boisko Lamparda wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Ba w ciągu tych kilkunastu minut na boisku miał więcej sytuacji niż Torres przez 81 minut i generalnie widać było gołym okiem, że to zupełnie inne jakość, a to przecież solidny gracz, ale Drogbą czy Maradoną to on nie jest, więc różnica nie powinna być aż tak ogromna… Nota Torresa 0,5 była chyba adekwatna do jego wkładu w to spotkanie i mam nadzieję, że odejdzie w lecie do innego klubu, w którym się jeszcze odbuduje, bo to że potrafi grać w piłkę i strzelać bramki udowodnił wielokrotnie-w Chelsea nic dobrego go już nie czeka.
    Co do słów Boasa o braku wizji Chelsea to widać, że Boas chyba jeszcze nie pogodził się z tym, że dano mu tak niewiele czasu na realizację wspomnianej wizji w czasach, w których prowadził tę ekipę, choć z tego co pamiętam to zabrakło wtedy właśnie przełożenia wizji na praktykę i jej materializacji w postaci wygranych. To truizm, ale z dwojga złego lepiej chyba nie mieć wizji i wygrywać niż ją mieć i przegrywać 🙂
    Wydaje mi się, że w przyszłym sezonie zobaczymy już skrajnie odmienioną Chelsea, pewnie z nowym trenerem i wieloma nowymi zawodnikami, bo po takim sezonie reorientacja i rewolucyjne zmiany będą nasilone – ta drużyna przegrywa wszystkie ważne mecze w sezonie, a to nie jest już przypadek i bez radykalnych posunięć się nie obędzie.
    Co do Sawnsea to pozostaje tylko trzymać kciuki za to by zdobyli ten puchar, bo zarówno w lidze, jak i pucharze pokazali, że nie trzeba grać antyfutbolu, wydawać setek milinów funtów na transfery, ani też budować drużyny złożonej z „drwali” żeby wygrywać z teoretycznie lepszymi zespołami.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński Autor wpisu

      Wypowiedzi AVB o Chelsea mnie martwią. Nie przepracował chłopak straty. Temat samej Chelsea chciałem sobie na jakiś czas odpuścić – dużo tu o niej było ostatnio. Atmosfera na trybunach faktycznie nerwowa; śpiewy o Mourinho i di Matteo, domaganie się wejścia Demby Ba, wyznania miłosne pod adresem Lamparda… nerwowo jest.

      Odpowiedz
      1. ~hazz2

        Boasowi przepraszam za kolokwializm ale odwala niestety, wygrał pare meczy i szaleje. Zobaczymy jak sobie poradzi z 1 napadziorem a z tego co piszą z Ade też jakaspyskówka w przejściu podziemnym byla ..

        Odpowiedz
  6. ~adipetre

    Mnie osobiscie gra Swansea w tym sezonie nie urzeka. To na warunki PL w dalszym ciagu jest zespol nietypowy, ale jednak bardziej ordynarny niz w ostatniej kampanii.

    Nie zgodze sie z opinia ze Swansea zapoczatkowalo mode na pilke kontynentalna w PL, juz wczesniej podobna filozofie zaczeto wyznawac w Wigan i Fulham. Nie sa ta jednak historie tak medialne (i romantyczne), stad pewnie te mylny wniosek.

    Swansea w zeszlym sezonie bylo w stanie dlugimi minutami zdominowac u siebie Arsenal & MU, na wyjezdzie Tottenham. Dzis tego nie ma, obrona siedzi nisko. W drugiej linii ewidentnie brakuje mistrza ostatniego podania, nie jest nim Michu, de Guzman rowniez. NIe wiem czy ta strategie jeszcze mozna nazwac cynizmem, chyba jest tu za duzo przypadku. Swansea dzis gorzej jako zespol operuje pilka, co moze dziwic zwlaszcza gdy sie wezmie pod uwage fakt ze Laudrup dysponuje grupa lepiej wyszkolonych pilkarzy niz Rodgers.

    Ktos nade mna wspomnial o MU.

    Najzdolniejsza mlodziez ostatnio rozsprzedana, ale to nie jest (i raczej nie bedzie) zjawisko permanentne. Morrison wybral sobie niewlasciwe towarzystwo, Pogba & Fryers za priorytet uznali wynegocjowanie wysokich wynagrodzen, takie pokolenie sie moze zdarzyc wszedzie. Globalnie problemu w MU nie ma. Mlodziez rozumie czym jest futbol kontynentelny, baza techniczna jest wysoka, potrzeba jedynie czasu. W innych klubach jest z tym faktycznie roznie.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński Autor wpisu

      Mnie się wydaje, że Swansea w tym sezonie po prostu szybciej przechodzi do ataku, częściej gra z kontry. Odejścia Allena i Sinclaira (wcześniej Sigurdssona) nie były bez wpływu. Jasne, że nie są pierwsi, którzy w Anglii zaczęli grać „kontynentalnie” – cokolwiek to zresztą znaczy… Ich wyjątkowość, zwłaszcza zeszłoroczna, to przywiązanie do posiadania piłki, długie utrzymywanie się przy niej, najsilniej kojarzące się z Barceloną. Cierpliwość w rozgrywaniu, Britton jak metronom za plecami kolegów, trójkąty…

      Odpowiedz
  7. ~pablo

    M.Laudrup był genialnym piłkarzem i jest na dobrej drodze ( a to rzadkość wśród byłych gwiazd futbolu ) by być takim trenerem. Nie mam wątpliwośći, że mógłby spokojnie pociągnąć Barcę itd. A Swansea, nawet jak nie wygrywają, grają fajną piłkę i to jest to. Ich mecze, zawsze są ciekawe. Michu owszem ale Torres też świetnei zaczął przygodę na Wyspach, więc dajmy mu trochę czasu. Kiedyś moją „drugą drużyną” był Man. City ale jak widzę ich zmanierowne gwiazdki to mam dość.

    Odpowiedz
    1. ~Grzesiek

      Do genialności trenerskiej to mu daleko,ale potrafi coś fajnego przeprowadzić.Brondby,Getafe i teraz Swansea na duży plus,ale Majorka i Spartak Moskwa niezbyt mu się udały

      P.S. Pędzę na drugą serię skoków 🙂

      Odpowiedz
  8. ~erictheking87

    Faktyczne Swanse’a jest świetnym wyborem na „drugą drużynę” – jeśli oczywiście ktoś takowej nie ma.
    Chociaż z drugiej strony nie wiem dlaczego taką drużyną nie miałoby być Stoke – jakoś nie potrafię ich nie lubić – zawsze kojarzą mi się z drużyną, która pomimo braku talentu osiąga sukcesy ciężką pracą, walecznością i oddaniem.

    A jeśli już o drugich drużynach mowa – dalej uważa Pan, Panie Michale, że S’ampton spadnie z EPL?

    Odpowiedz
  9. ~stelma

    No i Webb dziś utrzymał LFC w grze, żółta zamiast czerwonej dla skrtela i brak drugiej żółtej za chwyt rodem z rugby johnsona na valenci. W studiu C+ omawiano sytuacje kagawa-reina, to tez powinien byc karny, jako że wisdom ewidentnie pchnął kagawe w stronę reiny, co jest oczywsitym faulem. A że japończyk do piłki by nie zdarzył jest sprawa 3 rzedną, bo został faulowany.

    Odpowiedz
    1. ~Aoc

      No co ty, sędzia nie pomagał United? Przecież to nie pasuje do tradycyjnych naglowkow, więc albo będzie w mediach cisza o bardzo słabym meczu Webba, albo będzie mowa o „spalonych” (sic!) przy golu Vidicia. Zawsze tak jest, nawet tutaj.

      Odpowiedz
      1. ~bartek23

        Trudno ocenić, czy tam był spalony, jeśli tak, to minimalny. Mimo tego dobrze, że padł ten gol, bo z przebiegu całego meczu United było lepsze i remis nie byłby sprawiedliwym wynikiem. Przy wyżej wymienionych sytuacjach zgadzam się z Webbem, dla Skrtela żółta, przy faulu Jonhsona najpierw widziałem jak Evra złapał go za rękę dziękic czemu wygrał pozycję co spowodowało dopiero faul Glena. Ale obie sytuacje widziałem tylko raz na powtórkach, więc się nie będę upierał. Mimo wszystko wielkie derby wielkimi były tylko przez jakąś część drugiej połowy niestety.

        Odpowiedz
      2. ~castylia

        Jesteście chyba trochę przewrażliwieni. Evra i Vidić byli w jednej linii (przynajmniej na powtórkach które widziałem), więc według mnie spalonego nie było. Niektóre stacje przez jakiś czas utrzymywały nawet, że strzelcem gola jest Evra… Jak nie ma powodu to nikt się nie czepia.

        Odpowiedz
  10. ~Swan

    Jestem dumny ,że mogę prowadzić stronę tego klubu i kibicować mu.
    Momentami gra naprawdę przypomina najwyższą światową piłkę, a wszystko zbudowane jest nie na wielkich pieniądzach i popularności tylko na cierpliwym i spokojnym budowaniu swojego celu.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *