Zostało dziesięć

Nie, to nie jest Arcyważny Mecz o Wszystko, przekonywałem samego siebie przed derbami Londynu i w ich trakcie. To nie był Arcyważny Mecz o Wszystko, przekonuję także po nich: do końca zostaje dziesięć kolejek, wystarczająco wiele, by każdy z grających dziś zespołów spadł nawet na miejsce szóste albo awansował na drugie. Jednak znaczenie psychologiczne tego wyniku jest trudne do przecenienia. Ileż to razy widzieliśmy przecież, jak jakaś drużyna trwoni dwubramkowe prowadzenie, albo ile znaczy gol kontaktowy strzelony kilka minut po przerwie. Gdyby Arsenal wyrównał w końcówce, gdyby Tottenhamowi kolejny raz wymknęło się zwycięstwo, zadanie obu menedżerów na ostatnie 10 meczów sezonu byłoby kompletnie odmienne. Zwłaszcza zadanie Andre Villas-Boasa, przed którego piłkarzami nieporównanie cięższy kalendarz. Użyta przezeń na pomeczowej konferencji metafora spirali, na której wznoszący jest Tottenham, a zsuwający się w dół Arsenal, nie musi obowiązywać dłużej niż tydzień.

Sformułowaniem, którego używałem w trakcie spotkania najczęściej była „wysoka linia”, w domyśle: obrony. W pierwszej połowie stosowały ją obie drużyny, zagęszczając pole gry i ograniczając przestrzeń na rozgrywanie akcji do kilkunastu najwyżej metrów po obu stronach linii środkowej. Przyznam, że z początku miałem serce w gardle, patrząc jak kolejni pomocnicy Kanonierów próbują przebić piłkę za plecy Dawsona i Vertonghena, zwłaszcza że próby te poprzedzali skutecznym odbiorem. Tak: kluczem do radzenia sobie z drużyną grającą wysoko ustawioną linią obrony jest pressing, którego lekcję przez pierwszych kilkanaście minut dawali zawodnicy Arsenalu. Niektórzy spośród nas próbowali przypomnieć sobie, czy goście mieli już w tym sezonie taki popis gry na odbiór (Bale, którego się obawiali, w ciągu pierwszych 30 minut dostał piłkę zaledwie kilka razy…). Niektórzy zastanawiali się, co by było, gdyby na szpicy grał jednak Walcott, a nie dużo wolniejszy Giroud (był taki moment na początku spotkania, kiedy przez bramką Tottenhamu francuskiego napastnika dogonił, wybijając piłkę spod jego nóg, Vertonghen). Niektórzy, obdarzeni lepszą pamięcią, przypominali sobie również poprzedni sezon i mecz Arsenalu z Chelsea, trenowaną wówczas przez AVB – przegrany na Stamford Bridge 3:5 właśnie na skutek błędów w ustawieniu defensywy. Najwyraźniej w Tottenhamie Portugalczyk ma bardziej pojętnych uczniów, a przynajmniej uczniów, którzy rzadziej popełniają błędy elementarne.

Nie chcę się nad obroną Arsenalu nadmiernie pastwić, rozważając, który to raz w tym sezonie jej gapiostwo kosztowało drużynę punkty (bez wielkiego researchu przypominam sobie mecze z MC i Chelsea). Powiem tylko, że zanim Bale i Lennon w odstępie niecałych trzech minut potrafili znaleźć się za plecami wysoko ustawionej obrony gości, w przypadku obu akcji zawiodła asekuracja drugiej linii. I podającemu do Bale’a Sigurdssonowi, i odgrywającemu do Lennona Parkerowi nikt nie przeszkodził, ba: w momencie podania odległość między graczem Tottenhamu a najbliższym rywalem wynosiła co najmniej kilka metrów. Kiedy mówimy o meczu, w którym kluczowym elementem taktyki jest ograniczenie przeciwnikowi wolnego miejsca, kilka metrów oznacza hektary. To niewiarygodne, ale drużyna klasy Arsenalu nie ma w zasadzie defensywnego pomocnika; to niewiarygodne, że przed dwoma laty nie sięgnęła choćby po Scotta Parkera. Piłkarz ten po kontuzji nie gra tak dobrze, jak przed rokiem, ale i dzisiaj potrafił raz czy drugi rzucić się pod nogi Kanonierów, zatrzymując ich akcje (fakt, że zaliczył także asystę, uznaję raczej za eksces).

To musi być najbardziej frustrujące: mieć pomysł na grę, przez jedną trzecią spotkania skutecznie go realizować, a potem… Nie, przyjrzyjmy się jednak postawie stoperów Arsenalu w obu akcjach bramkowych: statycznemu Mertesackerowi i niepewnemu Vermaelenowi, który ani nie organizował pułapki ofsajdowej, ani nie zwracał uwagi na pozostałych nadbiegających rywali, wpatrując się jedynie w tego, który prowadzi piłkę. Oraz skomentujmy postawę Monreala przy golu numer dwa, kompletnie nieświadomego tego, co za jego plecami robi zawodnik, za którego odpowiada: Aaron Lennon, zbiegający do środka w stylu – że pognębię kanonierskich czytelników – Piresa czy Lljunberga.

Co się stało w ostatnich miesiącach z Vermaelenem? Kiedy przychodził do Arsenalu. Belg radził sobie przecież dużo lepiej i mam wrażenie, że błędy, które dziś popełnia, nie biorą się z jakichś braków technicznych. Dekoncentruje się? Czeka, aż ktoś inny przejmie odpowiedzialność? Nie lubi krzyczeć? Ale, do licha, jest przecież kapitanem drużyny. Przecież zastawianie pułapek ofsajdowych ćwiczy z nim na treningach Steve Bould – człowiek, który kilkanaście lat temu w tej drużynie był arcymistrzem łapania przeciwników na spalonym.

Owszem, był w derbach Londynu obrońca belgijski, który dał popis gry – obrońca, który skądinąd w reprezentacji swojego kraju musi zajmować miejsce po lewej stronie, bo środek jest zarezerwowany właśnie dla Vermaelena. Myślę o Vertonghenie, którego fani Tottenhamu nazywali dziś „Ledleyem Kingiem z dwoma kolanami”. Belg nawet nie musiał robić wślizgów – po prostu pięciokrotnie ustawił się na tyle dobrze, by uprzedzić szarżującego przeciwnika (zielone romby na załączonym obrazku). Przy całym gadaniu o tym, że Tottenham jest drużyną jednego piłkarza, warto powiedzieć, że to Jan Vertonghen był piłkarzem meczu, a pewny we własnym polu karnym Hugo Lloris niewiele mu ustępował – co skądinąd nie znaczy, że miał wiele do bronienia, imponował raczej szybkimi wyjściami, kasującymi potencjalne niebezpieczeństwa, ewentualnie wyskakiwał do dośrodkowań. Dzięki wysoko ustawionej linii obrony i udanym pułapkom ofsajdowym bramkarz Tottenhamu ma mniej strzałów do wyłapywania niż którykolwiek z jego kolegów z Premier League.

Zdanie, którego za czasów Harry’ego Redknappa i wszystkich poprzednich menedżerów Tottenhamu bym nie napisał: drużyna, której od ćwierćwiecza kibicuję, sprawiała wrażenie solidniejszej i lepiej zorganizowanej od drużyny kierowanej przez Arsene’a Wengera. Nie żeby zagrała rewelacyjny mecz – po prostu nie popełniła elementarnych błędów. Jak to powiedział kilka dni temu AVB, w tym spotkaniu decydująca nie okazała się taktyka, tylko emocje. Lepiej panowały nad nimi Koguty, nawet jeśli moglibyśmy mieć do nich pretensje za niewykorzystane okazje w drugiej połowie (Bale po pięknej akcji całego zespołu! Sigurdsson, niepotrzebnie szukający podania w znakomitej sytuacji! Defoe!).

Skądinąd zdanie portugalskiego menedżera Tottenhamu pokazuje, że lekcja, jaką odebrał w Chelsea – klubie, w którym wszyscy szkoleniowcy są tymczasowi – nie poszła na marne. Villas-Boas zawsze był mistrzem czytania gry, teraz jednak najwyraźniej potrafi również czytać graczy. Podkreślają to wszyscy piłkarze, a o jego byciu wobec nich fair świadczy (żeby nie powtarzać kolejny raz historii z Dawsonem, który miał odejść do QPR, ale został, doczekał się swojej szansy i dziś znów jest jednym z najlepszych obrońców Premier League) także to, że po poniedziałkowym golu Sigurdssona dziś postanowił dać mu szansę od pierwszej minuty. Rozpisywałem się na ten temat ostatnio, przywoływałem także obraz Bale’a tonącego w ramionach menedżera, więc chętnie odsyłam do tekstu Jonathana Liew, gdzie Villas-Boasa komplementują jego piłkarze. Zabawne: nikt z angielskich dziennikarzy nie powtarza już klisz o zimnym, wyniosłym i niezrozumiałym obsesjonacie taktyki – z kolejnych portretów dowiadujemy się raczej o jego dorównującym kompetencji poczuciu humoru i pasji. Menedżer Tottenhamu okazał się nagle głęboko ludzki.

W takiej sytuacji wypada zakończyć jakąś human story. Na przykład Martona Fulopa, którego katastrofalnemu występowi w bramce West Bromwich w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu Arsenal zawdzięcza ostatecznie trzecie miejsce w ligowej tabeli – pisałem wtedy, że gdyby występował w polskiej lidze, z pewnością zostałby oskarżony o sprzedanie meczu: nie przypominam sobie dwóch tak niewiarygodnych błędów bramkarza w jednym spotkaniu Premier League. Dzisiejszy tekścik w, wybaczcie podrzędność źródła, „Daily Mirror”, pokazuje tamte dramatyczne wydarzenia z jego perspektywy. Od ośmiu miesięcy nie grał w żadnym meczu o punkty, jeszcze przed meczem z Arsenalem dowiedział się, że klub nie przedłuży z nim kontraktu, nie czuł się ani fizycznie, ani psychicznie przygotowany do gry. Żeby było jeszcze śmieszniej (albo żeby jeszcze łatwiej uzasadnić tezę o okrucieństwie futbolu): od dziecka był kibicem Tottenhamu i kilka sezonów spędził w tym klubie. Miał dziesiątki powodów, żeby dać z siebie wszystko. I zawalił.

Dziś Marton Fulop miał dobry dzień. Tej nocy prześladujący mnie czasem sen o jego maślanych rękach z pewnością nie przyjdzie. W końcu za mojego życia nie wygrywaliśmy z Arsenalem zbyt często 😉

31 komentarzy do “Zostało dziesięć

  1. ~bartolomeos

    Panie Michale, gdzie można znaleźć 'legendę’ do statystycznych ilustracji, które Pan zamieszcza? Na stronie fourfourtwo nie mogę tego znaleźć. Co oznaczają te wszystkie kółka i kwadraciki?

    Odpowiedz
  2. ~adipetre

    Po obejrzeniu Monreala w kilku meczach w barwach Malagi mialem go za pilkarz niezlej klasy, bylem ciekaw jak sie odnajdzie w innej rzeczywistosci i poki co raczej rozczarowuje. Wydawalo mi sie ze jest to zawodnik na pewno nie gorszy od Gibbsa, jednak Anglik przed kontuzje prezentowal sie lepiej, Nacho popelnia duzo bledow, nie chodzi tu o nawet o sytuacje bramkowe, facet zdecydowanie za duzo miejsca zostawia skrzydlowemu, Lennon gdy nie byl podwajany nie mial z nim wiekszych problemow, i nie jest to incydent, juz z AV mial kilka 'momentow’.

    Jesli chodzi o Vermaelena, akurat bylem zorientowany w realiach Eredevisie gdy grali tam Sneijder, de Jong czy Huntelaar i zapamietalem go jako bardzo niestabilnego zawodnika. Przyszedl do PL i nie moglem go poznac, potem przyszla kontuzja i od kilkunastu miesiecy to jest juz stary Vermaelen, niby na papierze ma wiele atutow ale to chyba nie jest to.
    Od dawna twierdze ze Vertonghen, Agger i Kompany to dzis elita PL jesli myslimy o pozycji stopera. Przy wlasciwym rozwoju na ten pulap moze wskoczyc kilku zawodnikow np. Yanga-Mbiwa czy Phil Jones. Latem stopera stopera szukalo lub powinno szukac kilka klubow (CHelsea, City, Arsenal) nie wiem jakim cudem oferta za Vertonghena przyszla tylko z WHL, swietnie ze kosztowal 10 mln, jeszcze lepiej za przyszedl w wieku 25 lat, juz nam nie ucieknie.

    Lubie AVB, widze jak duzo dobrego zrobil na The Lane odkad tu trafil, ale mam wrazenie ze mowi sie o nim jednak troche zbyt dobrze. Tottenham ciagle nie ma stylu, czesto w starciach z zespolami kadrowo ubozszymi jest druzyna reakcji a nie akcji, tak moim zdaniem byc nie powinno. Jak juz jestem przy tych przecenianych, musze cos wspomniec o Bale’u. Jezeli Gareth jest pilkarzem swiatowej klasy to jakiej klasy zawodnikiem jest dajmy na to Jack Wilshere? Nie sprowadzajmy wszystkiego do tych najbardziej prymitywnych elementow (tempo, sila, strzal etc.).

    Andre powinien zaczac myslec juz o jakiejs rotacji, ciekaw tez jestem jego rozwiazan, pomyslow na wypadek kontuzji Dembele. Dobrze by bylo gdyby uciekl od tradycji i gore braly umiejetnosci i charakterystyka nie wiek czy staz w klubie. Naprawde nie wyobrazam sobie duetu Parker-Livermore w starciu z jakimkolwiek rywalem.

    PS. sa tu jacys kibice Newcastle? Pytam bo widzialem w weekend tego mlodego Ameobiego i ciekaw jestem opinii. Co on w ogole robi w Championship? Fajna, szybka stopa, dobra jak na brytyjskie warunki kontrola, Gutierrez z ostatnich miesiecy nie ma do niego startu.

    Odpowiedz
    1. ~stelma

      Zauważyłem u Ciebie pewne przekonanie, tak przynajmniej mi sie wydaje, że jest pewien sposób gry w piłkę i pewien typ graczy który jest bezsprzecznie lepszy od innych. Piszesz o prymitywnych elementach, wymieniasz siła, szybkość, strzał.

      Piłka jest wielowymiarowa, nie ma idealnego systemu gry, nie ma najlepszej metody gry w piłkę, piłka jest jak wielowymiarowa gra w kamień papier nożyczki. CO zostało już wielokrotnie udokumentowane, dając świeży przykład, Real Madryt deklasujący Barcelone de facto w obu spotkaniach.

      Gareth Bale jest piłkarzem dużo lepszym od Jacka Wilshare’a, o kilka pólek. On jest zawodnikiem klasy światowej. Wilshare nie jest, być może będzie, ale teraz nim nie jest. Tak się składa że dziś wyjątkowo bacznie obserwowałem Wilshare’a a to z powodu tych plakatów kibiców Arsenalu z jackiem i małpą, no i wypowiedzi Wengera. Wilshare potrafi panować nad piłką, ale zaskakująco rzadko otwiera przestrzeń swoimi podaniami. Jakże rzadko jego gra przynosi wymierny pożytek. Po wejściu na plac Rosicky był zdecydowanie lepszym zawodnikiem.

      Wilshare ma na sowim ligowym koncie 2 gole i 9 asyst. Tyle że ja nie podaje jego dorobku z tego sezonu, a całej kariery. To jest klasa światowa na środku pomocy?

      Notabene sukcesy Barcelony w ostatnich latach spotęgowały mit posiadania piłki jako wskaźnika poczynań zespołu. Często słyszy sie tekst „jak mamy piłke przeciwnik nie może nam strzelić”, zaskakująco głupia dewiza. Aby strzelić bramke wystarcza dosłownie sekundy. Więc całe to posiadanie piłki, same w sobie, jest nic nie warte. Znów odwołam się do ostatnich przykładów, jak że licznych, weźmy taki Arsenal. Sromotna klęska z Bayernem, który piłkę miał rzadziej od Londyńczyków, a jednak nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy że mecz był jednostronny i w pełni kontrolowany przez Bayern. Mecz Barcelony z Realem w copa del rey, mecz z Milanem na San Siro, czy też mecz ligowy na Santiago. W każdym z tych spotkań Barcelona miała duże posiadanie, ponad 60% i w każdym była zdecydowanie słabszym zespołem, zasłużenie przegrywając.

      W Angli Rodgers powiedział że według niego posiadnaie jest kluczem. Swansea Laudrupa jest lepszym zespołem a posiadanie średnio notuje mniejsze.

      Ty piszesz że Spurs na wyjazdach sa drużyna reakcji, co stawiasz jako zarzut, uważając że powinni być drużyna akcji. W takiej sytuacji odpowiadam że nie należy spłycać tej gry do prymitywizmu jednej ograniczonej myśli i filozofii.

      Ja osobiście jestem fanem gry roztropnej, dopasowującej się do rywala, inteligentnej i żerującej na błędach rywala. Co nie oznacza że jest to metoda doskonała.

      Football game of opinion.

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        .. porównywanie Bale’a i Wilshere’a ? Przecież to kompletnie inni piłkarze, inne zadania na boisku, co to ma na celu ? Jeśli już piszesz o różnicach klasy, to muszę się wtrącić.

        Odniose się do tego fragmentu:
        „Wilshare potrafi panować nad piłką, ale zaskakująco rzadko otwiera przestrzeń swoimi podaniami. Jakże rzadko jego gra przynosi wymierny pożytek.”

        Przed tygodniem widziałem ranking najlepszych kreatorów w lidze, z małym zastrzeżeniem – nie były branej pod uwagę okazje stworzone kolegom ze stałych fragmentów, a jedynie z gry. Wilshere był w tym zestawieniu, a Bale’a już zabrakło.

        Anglik wczoraj akurat grał na „10”, ale przeważnie gra głebiej, razem z Artetą, a Cazorla przejmuje tę pozycję przed dwójką środkowych pomocników. W całym sezonie Wilshere z gry ma średnio 1,76 kluczowych podań na mecz. Dodatkowo jest w pierwszej piątce, jeśli chodzi o skuteczność prostopadłych podań do napastników. Chyba nieźle jak na grającego głeboko zawodnika.
        Największą wadą Anglika jest to, że mało strzela, ale to z czasem przyjdzie, u Fabregasa też z początku ciężko było o bramki.

        Jeśli weźmiemy pod uwagę i SFG i akcje z gry, to Bale kluczowych podań na mecz ma 2,4, a Jack 2,3. Jeśli o prostopadłe podania chodzi, Wilshere jest w pierwszej 5, a Bale nie jest klasyfikowany (wg whoscored) bo na 3 próby żadne podanie nie było celne.
        Nie chodzi mi o udowadnianie, że Jack jest lepszym piłkarzem, (bo jak pisałem mają inne zadania, inne pozycje i inne atuty/minusy), a chcę jedynie pokazać, ze wcale nie dzieli ich róznica kilku klas.

        Odpowiedz
        1. ~stelma

          To porównanie wzięło sie z atmosfery przedmeczowej, plakatów zrobionych przez kibiców, wypowiedzi Wengera jakoby Jack był lepszym piłkarzem.

          Porównanie bezposrednie nie ma sensu, a więc nie zabieram się za to, ale juz porównanie w kontekście tego jak dobrzy sa na swojej pozycji ma.

          Gareth Bale jest najlepszym skrzydłowym ligi, tak go zakfalfikowałem, mimo że nie jest to skrzydłowy staromodnym znaczeniu tego słowa, czyli trzymający sie stale lini bocznej boiska.

          Wishere nie jest najlepszym środkowym w lidze, nie jest też, na dzień dzisiejszy nawet blisko czołówki. Mówisz o podaniach kluczowych, nie wiem jak sa klasyfikowane w tym zestawieniu wiem natomiast że efekt końcowy w jego wykonaniu jest marny. Podałem 2 gole 9 asyst, inne zestawienie mówi 2 gole 8 asyst przez całą karierę. Takie statystyki boczni obrońcy robią w sezon. To jest ten najlepszy kreator?

          http://www.101greatgoals.com/gvideos/tottenham-2-arsenal-1-motd/

          Wczoraj w MOTD link powyżej, Sol Campell analizował gre walcotta, który cały czas wybiegał na wolną przestrzeń, w skrócie około 16.50 zaczyna sie ten fragment, warto zobaczyć, bowiem widac jak na dłoni że Wilshere miał wielokrotnie wspaniałe okazje do podania dobrej prostopadłej piłki, ale tego nie robił podając bezproduktywnie wszerz boiska.

          Dla mnie klasowy pomocnik zawsze szuka możliwości podania otwierającego droge do bramki, to musi być jego pierwsza myśl, oczywiście jeśli nie ma okazji gra co innego, tyle tylko że gdyby na miejscu takiego Wilshere był Ozil to wczoraj walcott byłby przynajmniej 3 razy sam na sam z llorisem.

          Wilshere ma potencjał by byc wielkim graczem, ale na dziś dzień słowa Wengera są śmieszne, kiedy on zagrał wielki mecz? Z Barcelona na emirates. Jasne był kontuzjowany, rozumiem, ale robienie z niego gracza klasy światowej jest nie na miejscu.

          Notabene na tym skrócie widać ile miejsca zostawiali wilsherowi gracze Spurs, masę, wręcz hektary jeśli mówimy o tym poziomie rozgrywek, a on mimo takiej przestrzeni i tak dobrze wybiegającego gracza jak walcott ani razu, mimo tulu okazji nie wypuścił go sam na sam.

          Dla oka porusza sie z gracją, przyjemnie popatrzeć, tyle że jego gra nie ma produkty końcowego, a ten jest najważniejszy.

          Na razie z dużej chmury mały deszcz, tak mogę Wilshere’a podsumować, bona jego pozycji, a mówię o lidze, nie jest w czołówce. Może kiedyś być, materiał techniczny jest, ale czy wizja gry tego już pewny nie jestem.

          Odpowiedz
          1. ~taxi_rock

            Kiedy Jack zagrał dobrze ? Praktycznie co mecz jest wyróżniającym się piłkarzem, słabe mecze w jego wykonaniu można policzyć na palcach jednej ręki.
            Dalej nie widzę sensu porównywania obu zawodników, „Bale – najlepszy, Jack nieprzydatny … ” Bale jest kilka lat starszy, jeśli już patrzeć na ich osiągnięcia i chcieć porównywać klasę to trzeba by zobaczyć jak Bale wyglądał w wieku Jacka, a przypomnę, że miał niezłą serię w Tottenhamie bez wygranej, także zostawiłbym porównania.

            Jeśli chodzi o statystyki Jacka na przestrzeni kariery, to trzeba dodać, że ta kariera to zaledwie 1,5 sezonu gry. Z początku grał na skrzydle, później tuż przed stoperami, później w środku pomocy, a czasami za napastnikiem. 8, czy 9 asyst … przy obecnych możliwościach/dostępie do statystyk liczba kluczowych podań, czy stworzonych czystych okazji bramkowych mówi nam więcej niż liczba asyst, bo by zaliczyć asystę jeszcze inny zawodnik musi podanie wykorzystac, co siłą rzeczy nie powinno rzutować na ocenę podającego. Jack ma dobre statystyki jeśli chodzi o stwarzanie okazji kolegom, czy też skuteczne prostopadłe podania i to jest ważne, mniej ważne czy napastnicy z tych podań korzystają. Bale, o którym piszesz, że jest najlepszym skrzydłowym w tym sezonie ma na koncie 1 asystę, więc jeślibyśmy patrzyli tylko na asysty, to automatycznie zaprzecza to temu, że jest najlepszy. Trzeba spojrzeć na inne dane, a w kluczowych podaniach ma podobne liczny co Jack.

          2. Michał Okoński Autor wpisu

            Ja też nie widzę sensu w bezpośrednim porównywaniu. Inne pozycje na boisku, inne zadania. Chyba żeby porównywać zaangażowanie w grę, bieganie, wysiłek wkładany w odwrócenie losów pojedynku. Tu duży plus dla obu. Wczoraj nie był to mecz ani jednego, ani drugiego; Tottenham wygrał organizacją gry, a nie błyskiem geniuszu – co było do udowodnienia. Wilshere wczoraj nie otwierał drogi do bramki kolegom – fakt. Już lepiej radził sobie Cazorla. Co się zaś tyczy Walcotta, o którym była wcześniej mowa: fakt, dużo biegał, próbował się pokazywać do gry, ale… między środkowymi obrońcami było ciasno, nie szło znaleźć luki, jak między Vermaelenem i Mertesackerem czy Monrealem. Zwłaszcza, że Assou-Ekotto również schodził za nim do środka. Jedyny pożytek to miejsce, które otwierał po prawej najpierw dla Jenkinsona, później dla Ramseya. Pytanie, które postawiłem już wczoraj, brzmi: czy gdyby to on, a nie Giroud grał na szpicy, początek nie wyglądałby inaczej? Francuz, owszem, wygrywał większość główek, ale z daleka od bramki, a do wyjść za plecy brakowało mu szybkości. Walcotta Vertonghen by raczej nie dogonił…

          3. ~stelma

            Po pierwsze to nie ja zacząłem porównanie obu graczy a adipetre który napisał:

            „Jezeli Gareth jest pilkarzem swiatowej klasy to jakiej klasy zawodnikiem jest dajmy na to Jack Wilshere?”

            Do tego się odniosłem.

            taxi_rock, ja nie pytałem o dobry mecz Jacka ja pytałem o wielki mecz, to jest to co odróżnia dobrych graczy od graczy klasy światowej. Z barceloną zagrał wielkie zawody. To był jeden raz który zauważyłem. Za mało.

            Co do okazji, jak Sol Campell pokazał, sam Wilshere miał 3 wręcz wyborne okazje na prostopadłą piłkę na sam na sam dla Walcotta. Miał miejsce, miał okazje i… nie zauważył?

            Notabene zauważam duży hype na tego gracza, dla mnie nie uzasadniony jego grą.

            Wilshere imponuje mi walecznością, szybkością jak na środkowego pomocnika naprawdę dobrą, umiejętnością dryblingu. Nie rozumiem natomiast pochwał jakie otrzymuje w odniesieniu do swoich podań, statystyki ma co najwyżej dobre w tym departamencie.

      2. ~adipetre

        Pewnie ze mam swoja wizje pilki, ale (wbrew pozorom) nie jestem zamkniety na inne opcje. Wspomnialem o tych mniej skomplikowanych elementach bo uwazam ze nieslusznie obecnie cenione sa one bardziej od boiskowego intelektu, wyobrazni, atrybutow ktorych nie wybiegasz, nie wytrenujesz.

        Z porownaniem Bale’a do Wilshere’a zabawnie wyszlo, Jack byl jedynie przykladem, chodzilo tu jedynie o dystans obu do 'modelu idealnego’. Obaj w niedziele zagrali na jesli nie identycznej, to bardzo podobnej pozycji nie wiem wiec skad az tyle emocji.

        Statystyki maja swoja pilke, boisko rowniez. Jesli sie orientuje to liczby Walcotta maja sie rownie dobrze jak te Bale’a, niestety nie wiem jakie z tego mozna wyciagnac wnioski.

        Sympatyzuje ze Spurs, ale nie dam sobie wmowic ze Bale jest tak dobry jak go maluja. To zawodnik ktory ciagle bazuje na wolnych przestrzeniach, z Arsenalem bylo ich mniej to i Bale mial ciche popoludnie. Zeby bylo jasne, dla mnie zawodnikiem swiatowej klasy nie jest ani jeden, ani drugi.

        Uwazam ze nie ma przypadku w tym ze w zadnym z meczow w ktorych blyszczal Bale, dobrze jako zespol nie zaprezentowal sie Tottenham. Pilkarz elastyczny ktorym Bale chce byc, a Wilshere juz jest to taki zawodnik ktory bez wzgledu na okolicznosci, strefe, zageszczenie pokaze jednakowy poziom. Bale to ciagle nie jest typ zawodnika ktory klei formacje, poprawia poziom gry calej druzyny (tak jak zrobil to Wilshere np. w meczu z Brazylia na Wembley) to bardziej egzekutor, czlowiek od momentow.

        Ja tez uwazam ze nie chodzi o same posiadanie i mozesz mecz kontrolowac majac pilke przez 40% czasu. Widzialem mecz Bayernu z Arsenalem i przychylam sie do opinii ze Monachijczycy nie byli nawet przez moment zagrozeni. Mecze Realu z Barca byly imo juz troche inne, choc przyznaje ze tu rowniez nie bylo dominacji Barcy.

        Wspomnialem o Tottenhamie, bo pryncypia Andre sa powszechnie znane i na tym etapie sezonu – w mojej opinii – niektore aspekty gry powinny zwyczajnie stac na wyzszym poziomie. Mozesz mecz kontrolowac majac rzadziej pilke, ale w Spurs to czesciej byla niemoc, nieumiejetnosc utrzymania sie przy pilce, a jak ta pilka juz przy Tottenhamie byla to brakowalo koncepcji na wlasciwa dystrybucje. Dla mnie to nie jest elastycznosc.

        Laudrup to przede wszystkim ma do dyspozycji znacznie silniejsza kadre niz Rodgers. Nie laczylbym tego z posiadaniem. Wydaje mi sie ze porzadek, organizacja gry byly po stronie druzyny Irlandczyka, Dunczyk ma dzis wiecej indywidualnosci ktore w pojedynke zalatwiaja punkty. Jakosciowo to sa zespoly porownywalne. Tak prywatnie, nie podoba mi sie futbol swansea prezentowany w meczach z potentatami, 25 do 5 w strzalach, calkowite uzaleznienie od rywal to jak dla mnie zbyt powszechne zjawisko.

        Odpowiedz
    2. Michał Okoński Autor wpisu

      A to ciekawe z tym Vermaelenem – ja pierwszy raz zobaczyłem go dopiero w Arsenalu. Znam natomiast ludzi, którzy regularnie oglądali Vertonghena w Ajaxie i również nie mogli się nadziwić, że uszedł uwagi większych klubów. Elegancki, swobodnie operujący piłką, z dobrą lewą nogą, uniwersalny, bramkostrzelny, grający czysto… same zalety. Zabawne oczywiście, że mógł wybrać Arsenal…
      Co się zaś tyczy Tottenhamu i rotacji w środku: zwróć uwagę, że Parker dopiero zaczyna sezon i chyba jednak z meczu na mecz czuje się pewniej. Dembele miał dołek, ale gol w Lyonie bardzo mu pomógł. Jego zresztą może zastąpić Holtby. Problemem jest dziura po Sandro.

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        Jack miałby wczoraj jedną świetną piłkę do Theo, w 2 połowie przebiegł pół boiska od własnego pola karnego, podaniem minał 2 rywali i jak spod ziemi Vertonghen wyrósł …

        Odnośnie Vermaelena to jeszcze zanim przyszedł słyszałem opinie, że jest za słaby na Arsenal, że często nie wraca za rywalami i odpuszcza krycie. Po pierwszym świetnym sezonie o tym zapomniałem, teraz te opinie wracają …

        Odnośnie całej gry w defensywie, pamietamy dobry początek sezonu – 3 mecze bez straty gola, mało błędów. Bould był chwalony w mediach. Dziś bbc podało (czy też jeden z dziennikarzy na twitterze), ze Wenger go odsunął od tych sesji treningowych z drużyną, bo za bardzo go chwalili w mediach… niby pasuje do teorii – początek dobry w defensywie, zaraz po tym jak przyszedł były znakomity obrońca, a później powrót do starych nawyków, ale … wierzyć mi się nie chce, by Wenger sabotażował drużynę w ten sposób.

        Odpowiedz
        1. ~taxi_rock

          stelma … inny wielki mecz Jacka w ostatnim czasie ? Mecz Anglia – Brazylia. celowo daje mecz nie grany w Arsenalu, by za chwile nie usłyszeć, ze na tle Kanonierów nie jest sztuką błyszczeć:) Więc na tle Anglików i Brazylijczyków Jack już blyszczał, posyłał kapitalne piłki, miał udział przy golu i choć sprokurował karnego, to dzięki późniejszej grze został wybrany zawodnikiem meczu … przeciwko Brazylii!
          tutaj skrót (to nie to co cały mecz, ale zawsze) jeśli nie widziałeś http://www.youtube.com/watch?v=1alkWzv_9NE
          Jeśli o Arsenal chodzi to Jack ma o tyle trudno, że nie zawsze ma pomoc ze strony kolegów. Mecz z Chelsea się przypomina, gdzie Jack chciał zagrac mocniejszym pressingiem, ale nikt mu nie pomagał i tak biegał miedzy rywalami sam jak palec i pokrzykiwał by mu pomogli – bez odzewu.

          Odpowiedz
          1. ~stelma

            Gary Neville świeżo pokazujący jakie możliwości miał choćby Wilshere do podań wczoraj.

            Gary nazywa spotkanie ruletką, bo na poczatku spotkania i jedna i druga drużyna miały duzo okazji by przeciąć obrone rywali prostopadłą piłką. Różnica jest taka że z jakiś powodów Arsenal nie słał tych piłek. Jak to Gary nazwał, ani Cazorla ani Wilshere nie miał na sobie butów do podawania.

            http://www.youtube.com/watch?v=KL8d0vR6fB4&feature=youtu.be

            Żeby nie było wątpliwości, Jack Wilshere jest dobrym graczem, z potencjałem na gracza światowej klasy, ale moim zdaniem, a wyrocznia nie jestem, bo gadam na forum a nie zarabiam miliony za opiniowanie graczy, jego atuty są inne niz te które się powszechnie wymienia.

            Z Barceloną zagrał wybornie, klasa, ale nie podania tutaj odegrały role, a odbiory i inicjacje akcji, te pierwsze podania, a nie ostatnie.

  3. ~castylia

    bodaj pierwszy raz ktoś wyraźnie wskazał i podkreślił brak klasowego defensywnego pomocnika w arsenalu-moim zdaniem jest to jedna z podstawowych przyczyn osiąganych przez nich wyników, a przecież kiedyś zawodnicy grający na tej pozycji w tym klubie należeli do najlepszych przynajmniej w lidze, jeśli nie w europie …
    co do arsenalu i kryzysu, słyszałem już tu głosy, że arsenal jest w kryzysie (sportowym rzecz jasna), inni twierdzili, że już się z tego kryzysu otrząsnął, ja uważam natomiast, że w kryzysie klub ten był już kilka lat temu, a aktualnie jest ekipą walczącą o miejsca 3-6 i nic w tej kwestii się nie zmienia. ani wygranie LM, ani PL im raczej nie grozi, a na żadne zmiany się nie zanosi. łatwy terminarz, na którzy powołują się niektórzy, to pojęcie względne, widzę w nim teoretycznie 3 mecze, w których są zdecydowanym faworytem, aczkolwiek gra z drużynami z dolnej cześci tabeli w końcówce sezonu nie należy do przyjemności i warto o tym pamiętać

    @stelma

    słuszne uwagi, a jeśli chodzi o preferowany przez drużynę system gry to oczywiście, jak słusznie zauważyłeś nie ma idealnego systemu gry, ale moim zdaniem najważniejsze jest to by adaptować własny system do warunków otoczenia oraz stylu, systemu, czy sposobu gry przeciwnika (w miarę możliwości rzecz jasna). Ani koncentracja na posiadaniu piłki ani zaparkowany autobus plus błyskawiczne kontry złotym środkiem nie są, kluczem jest uniwersalność i opanowanie zarówno ataku pozycyjnego, jak i rozważnej obrony, no i ekonomia gry. wydaje mi się, że drużyną, której ostatnio udaje się najlepiej połączyć te elementy jest bayern. chyba, że ktoś dany system opanuje do perfekcji, a dodatkowo ma odpowiednich ku temu graczy do jego realizacji, jak to do niedawna było w przypadku barcelony…

    Odpowiedz
    1. ~sebastianf

      Pragnę poinformować, że teoretycznie Arsenal nigdy nie grał z nominalnym DM. I chodzi to o zadania oraz charakterystykę gracza.

      Odpowiedz
      1. ~castylia

        istotnie wenger uważa, że koncepcja pozycja defensywnego pomocnika i tzw. rola mekelele wyczerpały się i obecnie nie ma typowych defensywnych pomocników. nazwijmy go pomocnikiem pełniącym również czasami zadania fefensywne, tacy chyba w arsenalu byli i to nawet całkiem nieźli? niektórzy nawet vieirę określali mianem defensywnego pomocnika, choć stylem swojej gry niewątpliwie różnił się on od mekelele… to jedynie nazwa, choć całkiem niedawno mówiono o zakupie typowych defensywnych pomocników -kogoś z anży, jakiegoś senegalczyka, czy luiza gustavo, więc może wenger jednak myśli o zabezpieczeniu tyłów po sprzedaży songa? moim skromnym zdaniem jakiś pomocnik z inklinacjami do gry obronnej by się tej ekipie przydał, może nie tak typowy DM jak mekelele, ale trochę bardziej typowy niż obecni… wenger chyba ponownie odkrył, że nie wszyscy oni wyginęli skoro ich szuka w celu nabycia drogą kupna?

        Odpowiedz
  4. ~erictheking87

    Ja oglądałem mecz dopiero od 50min (pomyliłem się i myślałem, że zaczyna się od 17, ale czasu brytyjskiego…) i szczerze mówiąc przez ten okres Arsenal nie wyglądał na drużynę, która może strzelić gola.
    Widziałem Arsenal ostatnio 2-3 razy i zastanawia mnie co na boisku robi w ogóle taki zawodnik jak Ramsey? Sympatyczny z niego chłopak, ale jego obecna forma to dno. Oglądając go przez te 40min wczoraj tylko sobie myślałem – znowu Ramsey, znowu d…pa. Chłopak zdecydowanie musi trochę odpocząć od piłki, a wystawianie go na prawym skrzydle, to już jakieś zupełne kuriozum.
    Z drugiej strony, na tle kolegów wybijali się Wilshere i oczywiście Cazrola. Ten drugi naprawdę urzeka bajecznością techniki, Jack też nią urzeka – jak na anglika.
    Arsenal wymaga grubej kasy włożonej w graczy klasy Cazorli, jeśli na serio znowu chce myśleć o spokojnym TOP3 i jakimś sensowniejszym graniu w LM. Był okres, w którym para Vermaelen-Koscielny wyglądała wyśmienicie, w tej chwili obaj wyglądają jak Koscielny na początku jego przygody z Arsenalem.
    Defensywa wymaga albo kompletnej przebudowy, albo prania mózgów… albo Wengera, który wreszcie zacznie grać głębiej i postawi przed nimi jakiegoś Frimponga albo Abu Diabego (swoją drogą, co z tym drugim? miał przecież wyśmienity początek sezonu).
    Arteta grający z tyłu to totalne nieporozumienie moim zdaniem – owszem waleczny z niego gracz, ale on jest stworzony do gry bardziej z przodu, po prostu chłop marnuje się na tych tyłach.

    Odpowiedz
  5. ~erictheking87

    @castylia

    „bodaj pierwszy raz ktoś wyraźnie wskazał i podkreślił brak klasowego defensywnego pomocnika w arsenalu”

    oj Kolego, to chyba od niedawna czytasz ten blog. Tutaj już od chyba 2 lat wszyscy ciągle płaczą, łącznie z Autorem, że na środku Arsenalu brakuje wojownika z charakterem. I jest to płacz całkowicie uzasadniony.
    Ja osobiście liczyłem (hmm, wciąż liczę?) na Frimponga, który ma trochę gorącą głowę, jak to młodzik, ale także i potencjał, a w dodatku przypomina mi bardzo Tiote stylem gry, który jest świetnym graczem w moim przekonaniu (panie Wenger, może warto go wstawić zamiast mieć na boisku 4!!! SIC! rozgrywających… Rosicky, Cazorla, Arteta, Wilshere, Ramsey… o sorry, to 5… 5 graczy, których można oznaczyć jako rozgrywających… na raz w jednej 11… toż to paranoja jest).

    Odpowiedz
    1. ~castylia

      faktycznie od niedawna, skoro pisano to przepraszam za błąd i brak brak świadomości tego faktu. Frimponga znam jedynie z niezbyt mądrych wypowiedzi i kilku jednym okiem oglądanych spotkań, więc nie wypowiadam się co do jego umiejętności.
      różnych rzeczy już próbowano, może być i 5 rozgrywających, pod jednym warunkiem-musi to przynieść jakieś pozytywne efekty, a tych nie widać… wenger zarzeka się, że na papierze może wykazać ogromny potencjał obecnej ekipy, zapewne tak jest, problem polega jednak na tym, że nie potrafi wykazać tego na boisku, co więcej nie widać symptomów tego by niebawem miało się to zmienić. zaczekajmy do końca sezonu ale i’ii eat my words jeśli jakość gry się poprawi a arsenal skończy w 4ce…

      Odpowiedz
  6. ~Pablo

    Co za w ogóle pomysł z tym porównywaniem klasy Bale’a w kontraście do Wilshere’a? Jack to świetny pomocnik, gracz na miarę klasy Fabregasa, ale wait! On ma przecież dopiero 21 lat. Prezentuje równy poziom, kolega wyżej przytoczył jego statystyki (bardzo słusznie!) i ja jestem pewien, że z jego „elastycznością” wpasowałby się w każdą drugą linię absolutnie każdego zespołu Premiership. Ponadto, niektórzy chyba zapomnieli, że chłopak przez rok czasu nie grał w piłkę.Dajmy mu okrzepnąć.
    Co do Bale’a to potwór. W tym sezonie nastąpiła eksplozja jego talentu (w pamięci dalej taxi dla Maicona) – wszystko poprate ciężką pracą. 24 lata, ciekawie będzie jak wejdzie w swój prime, coś na wzór Ronalod.

    Odpowiedz
  7. ~tommygun

    Jako kibic AFC zawiedziony jestem tym meczem jak i tym sezonem. Uważam go za stracony, mimo że nadzieja umiera ostatnia… Generalnie po każdym sezonie była wyrwa w składzie, którą tłumaczono wyniki, zdarzały się jednak zwycięstwa do zapamiętania, były chwile świetnej gry. Teraz wyrwy nie będzie a de facto trzeba zespół znowu zmieniać. Widzę brak strategii w budowaniu zespołu czego przykładem jest brak killera w ataku czy DM. Spadek formy tak wielu graczy to w ogóle tajemnica. Nawiązując do wniosków, które już tutaj padły: może gdyby Walcott na szpicy zamiast Giroud, że Ramsey owszem ciężka kontuzja etc ale to nie ten poziom, obrona to poziom C klasy. Największa bolączka to brak w tym zespole lidera zarówno mentalnego jak i piłkarza w super formie (jak RVP w zeszłym sezonie, jak Bale obecnie), który pociągnąłby zespół w trudnych chwilach. O ławce i trenerze padło już tu wiele zdań więc nie będę się powtarzał.

    Odpowiedz
  8. ~stelma

    Czy ktokolwiek oglądał kiedyś mecz LM w kinie? Jeśli tak to proszę podzielić się wrażeniami bo zastanawiam się czy się nie skusić.

    Odpowiedz
    1. ~pk

      Ja ogladalem Arsenal – MU (ten polfinal LM), i bylo naprawde fajnie – pelna sala, spiewy po bramkach, mozna kupic piwo, obraz rewelacja (bylem w zlotych tarasach). Ale bylem tez na jakims innym meczu MU w LM (nie pamietam jaki niestety…) i bylo naprawde dretwo, ludzie jakby niezainteresowani meczem. Pewnie zalezy jak sie trafi. Niemniej ja preferuje puby (takie sportowe, nastawione na transmisje meczow jak Jimmy Bradley’s w Warszawie). Ciezko o miejsce na dobrych spotkaniach, ale jednak atmosfera bardziej stadionowa (w dobrym tego slowa znaczeniu). W wielu pubach masz teraz rzutniki, jesli sie lubi piwo to lepszy wybor a nie tylko rozwodniony heineken, tylko trzeba sie liczyc, ze mozna stac przez cale spotkanie, lub siedziec z kims obcym (ale to chyba nie problem). Ja jutro w kazdym razie ide do pubu 😉

      Odpowiedz
      1. ~stelma

        Tak swoją drogą kursy na awans MU zdecydowanie wzrosły. Awans MU ma kurs 2.2 a real około 1.6.

        Za zwycięstwo MU jest kurs ponad 3.

        Według bukmacherów faworyt jest jeden.

        Cóż pocieszające jest to że ostatnio bukmacherzy nie trafiają w swoich typach, wysoko plasując hiszpańskie ekipy. Dość powiedzieć że można wygrać więcej na awansie MU niz awansie Barcelony…

        Odpowiedz
        1. ~castylia

          w STSie aktualnie na awans barcelony jest kurs 1,95, a milanu 1,67, ale kurs na zwycięstwo barcy to 1,3…
          kurs na awans MU 1,9, a realu 1,7, na zwycięstwo MU 2,75 a realu, 2,3. zwycięstwa nad barcą zrobiły wrażenie na bukach i tyle.

          Odpowiedz
  9. ~Andrzej Kotarski

    Dla mnie derby p. Londynu były przede wszystkim starciem bardziej bezpośredniego Tottenhamu z wolniej grającym Arsenalem. Jak nie pierwszy raz w tym roku (vide ostatnie klasyki w Hiszpanii, wojaże Borussii po Lidze Mistrzów) triumfy święcą ludzie przyspieszający.

    Skuteczność dynamicznego futbolu, złożonego z góra trzech podań pokazało rozczłonkowane ustawienie linii Arsenalu. Beznadziejnie poruszający się Vermaelen i zagubiony Monreal to najłagodniejsza laurka dla defensywy Kanonierów.

    Zapraszam na analizę derbów Tottenham – Arsenal z perspektywy dwóch różnych szkół gry na blogu:
    http://andrzejkotarski.wordpress.com/2013/03/04/triumf-bezposredniego-futbolu-w-stolicy/

    Odpowiedz
  10. ~sebastianf

    Zabawna staje się dyskusja na temat, który z zawodników (Bale, Wilshere) jest lepszy.
    Przede wszystkim dyskusja rozpętała się po zwycięstwie Tottenhamu nad Arsenalem… jestem więc przekonany, że to sam wynik kreuje opinie o najlepszym na świecie Bale i kilka klas gorszym Wilshere. Znając trochę fora internetowe wiem, że gdyby wynik był inny… inne byłyby również opinie.
    Kolejna sprawa to porównywanie zawodników, którzy nie dość, że mają zupełnie inne pozycje na boisku to jeszcze mają zupełne inne zadania. By troszkę przerysować tę sytuację to mniej więcej tak jakby porównywać psa i kota w zakresie ochrony mieszkania przed złodziejami.
    I na koniec… czemu te porównania mają służyć? Jestem kibicem Arsenalu i zdaję sobie sprawę z trudnej sytuacji klubu i porażki na WHL. Mam nadzieję, że po ostatnim meczu sezonu status quo z poprzednich lat będzie zachowane… podobnie jak kibice Tottenhamu wierzą, że oto pierwszy raz będzie inaczej.
    Zazwyczaj toczę boje z Panem Okońskim tym razem jednak napisał celnie i bez poniewierania i tak już sponiewieranego Arsenalu.

    P.S. Czy porażka 5-2 na Emirates była jednoznaczna z tym, że wtedy to Bale był gorszy od Wilshera? Czy wtedy to Wilshere byłby klasą światową, a Bale kilka klas niżej?

    Odpowiedz
  11. ~se

    sorry że nie w temacie ……pytanie za 100pkt kto czytał ostatnią ksiazke o Arsenalu? czy tylko dla mnie ona jest nudna? czy tylko ja przy niej zasypiam kiedy czytam ?>> proszę o opinie…

    Odpowiedz

Skomentuj ~stelma Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *