Czy Anglia ma bramkarza

Owszem, obejrzałem w końcu Chelsea-MC i napiszę o tym meczu parę zdań, ale najpierw chciałbym załatwić sprawy bliższe sercu. Andre Villas-Boas ma przecież rację, krytykując wczorajszą atmosferę na stadionie Tottenhamu i zwracając uwagę, że bijąca z trybun aura negatywności ma wpływ na drużynę. Nie dość na tym: myślę, że AVB wie, co robi, mówiąc to właśnie w tym momencie. Zgodnie z najlepszymi naukami swojego mentora, Jose Mourinho, zdejmuje presję z zawodników i kieruje ją na siebie. Narzuca mediom temat do dyskusji, a kibicom daje – miejmy nadzieję – do myślenia. Drużyna ma przecież najlepszy start w historii występów w Premier League, jest czwarta w tabeli, wyjąwszy feralny mecz z WHU w zasadzie nie traci bramek (12 czystych kont w 15 spotkaniach!), bez większych problemów wygrywa mecze wyjazdowe, a że ma kłopot z kolejnymi przyjeżdżającymi na White Hart Lane i murującymi bramkę rywalami, nie jest w końcu aż tak dziwne. West Ham grał tu w ustawieniu 4-6-0, Hull zaproponowało 5-4-1, innymi słowy: każdy kolejny zespół buduje tu zasieki, pozwala Tottenhamowi rozgrywać piłkę na trzydziestym metrze i… czyha na kontrę. W każdym z meczów tego typu kluczem do sukcesu jest cierpliwość – choćby podań przed polem karnym trzeba było wymienić dziesiątki, choćby nie wiem jak wydawały się jałowe, trzeba czekać na moment dekoncentracji, błąd w ustawieniu, okazję do nieoczekiwanie szybszego rozegrania itd.

Villas-Boas przebudowuje drużynę nie tylko pod kątem obsady personalnej – przede wszystkim zmienia styl jej gry. To już nie jest zespół bazujący na szybkim ataku, napędzanym przez Garetha Bale’a – zamiast jednego, działającego błyskawicznie sposobu, musi wymyślić kilka nowych. Przy czym oczywiście jego kłopoty widać jak na dłoni: „odwróceni skrzydłowi”, grający po prawej stronie lewonożny Townsend i prawonożny Lennon po lewej, schodzą do środka, pogłębiając jeszcze tłok, a boczni obrońcy nie zawsze (Walker z Hull akurat tak) zdążą ich obiec i poszerzyć pole gry. Skądinąd: White Hart Lane ma najmniejszą, obok Upton Park, powierzchnię boiska – co rozmachowi akcji raczej nie sprzyja. Inna rzecz, że środkowi pomocnicy holują piłkę zbyt długo, a zawodnicy ustawiani jako „dziesiątka” – Holtby lub Eriksen – cofają się po nią zbyt głęboko, zostawiając Soldado kompletnie odizolowanego. Próby przyspieszenia gry, rozegrania akcji z pierwszej piłki, w trójkącie, czasem owocują pięknymi golami – jak Sigurdssona z Chelsea, zwykle jednak prowadzą do strat. Kibice się frustrują, cichną, przy stanie 0:0 w 45. minucie zaczynają buczeć – koło się zamyka, bo od tego drużyna nie nabiera pewności siebie.

Zresztą: w podobnym, co AVB tonie wypowiadali się Brad Friedel i Michael Dawson, a powody frustracji kibiców są pewnie bardziej uniwersalne i niezależne od stylu gry (choć rzecz jasna są i tacy fani Tottenhamu, którzy od brzydkiej wygranej 1:0, woleliby epicką porażkę 5:4; nie zaliczam się do nich). Drogie bilety powodują, że nie wszystkich stać na wejście, średnia wieku posiadaczy karnetów rośnie, debata wokół „słowa na »ż«” pewnie też zwiększyła dystans między stronami. Według mnie jednak jest to jeszcze jeden powód, dla którego wypada wesprzeć portugalskiego trenera w jego filipice. Nazywa się zamiana kibiców w klientów.

A Chelsea-MC? Niesamowite zaiste barykady wybudował tym razem Manuel Pellegrini, desygnując do gry w środku nie tylko Yaya Toure i Fernardinho, ale także Javiego Garcię – ale przyznajmy, że po pierwsze przy tak przebudowanej obronie (obok Nastasicia, debiutujący w Premier League Demichelis) dodatkowa asekuracja musiała się przydać, po drugie zaś – gdyby nie kuriozalny błąd w ostatniej minucie meczu, taktyka chilijskiego menedżera przyniosłaby sukces, zwłaszcza dzięki świetnej drugiej połowie gości. Przesadzona z pewnością radość z wygranej zdradzała przecież ogromną ulgę Jose Mourinho: że niedawny rywal z ligi hiszpańskiej nie wystrychnął go na dudka.

Mecz miał oczywiście dwóch bohaterów i, paradoksalnie, sukces jednego może pokazać drugiemu, że nie wszystko stracone. Fernando Torres zaczął mecz od niecelnego podania już w pierwszej sekundzie, kilkanaście minut później spudłował, chciałoby się powiedzieć, w swoim stylu, ale nie: w swoim stylu do końca naciskał na obrońców, biegał do każdej piłki, przeprowadził akcję, po której Schürrlemu wystarczyło jedynie dostawić nogę, zachwycił uderzeniem z trudnej pozycji w spojenie słupka z poprzeczką, a w końcu strzelił bramkę, która była efektem tyleż prezentu, co jego konsekwencji i głodu sukcesu.

Nie wszystko stracone oczywiście przed Joe Hartem, choć dziennikarze skwapliwie wyliczyli, że to był już szósty zawalony przezeń gol w tym sezonie (pamiętamy na tej liście inny niepotrzebny wybieg naprzeciwko Weinmanna podczas wrześniowego meczu z AV…), a jeśliby sięgać jeszcze parę miesięcy wstecz, błędów zrobiłoby się kilkanaście. Czy Anglia ma jeszcze bramkarza? Kamil Glik powiedziałby zapewne, że z tego, co pamięta, nie miała go już przed rokiem – a dziś wszystko wskazuje na to, że Hart straci miejsce w składzie MC nie tylko na środowy mecz Pucharu Ligi z Newcastle. Tym bardziej jednak: mając w pamięci tych kilkadziesiąt niezbyt udanych miesięcy Torresa w Chelsea, i dochodząc do wniosku, iż Hiszpan staje się wreszcie numerem jeden wśród napastników tej drużyny, zaryzykujmy zdanie, że Hart również wróci. Nawet jeśli najpierw będzie musiał na jakiś czas odejść, oczyścić głowę (bo o głowę, nie o umiejętności tu przecież idzie). Wojciech Szczęsny świadkiem, że taka przerwa często wychodzi bramkarzowi na dobre.

16 komentarzy do “Czy Anglia ma bramkarza

  1. ~Karolczyk

    Absolutnie nie zgadzam się z panem na temat AVB. Portugalczyk musi wiedzieć,że krytykowanie kibiców, zwłaszcza w Anglii to nie jest dobry pomysł. Już w Chelsea skrytykował kibiców co obróciło się przeciwko niemu. Słaba atmosfera na WHL? Come on, a gdzie teraz na angielskim stadionie jest dobra atmosfera? W czasach gdzie za bilet na jeden mecz Premier League płaci się tyle ile za karnet na mecze Bundesligi prawdziwich kibiców na stadionach coraz mniej. Nie bez przyczyny tam gdzie bilety są najdroższe tam jest najsłabsza atmosfera. Więc AVB nie może usprawiedliwiać słabej gry swojego zespołu atmosferą na trybunach, no bądźmy poważni. To nie był przemyślany ruch Portugalczyka, raczej spontaniczny i ma szczęście Andre,że wyniki są jak na razie dobre bo jestem przekonany,że w innym przypadku reakcja na jego słowa wśród kibiców mogłaby być o wiele ostrzejsza. A i tak można teraz obawiać się jeszcze większych gwizdów i buczenia jeśli drużynie nie będzie szło na boisku.

    Odpowiedz
  2. ~Alek_lfc

    Panie Michale, denerwujące jest już to, iż w Pana blogu temat Tottenhamu, przesłania wszytskie inne. Oczywiście to Pana blog, ale zawsze traktowałem go jako miejsce czytania o Lidze Angielskiej. Ostatnio jednak mam wrażenie, iż jest tu o Pana zespole i przy okazji o Lidze Angielskiej.

    Oczywiście pewnie porywającym meczem było kolejne szczęsliwe zwycięstow Tottenhamu, ale w tej kolejce wydarzyło się pare ciekawszych rzeczy.

    Jak wsponiałem to Pana Blog i Pana prawo, ale fajnie by było poczytać trochę postów w starym dobrym stylu Pana Okońskiego.

    Pozdrawiam.

    Odpowiedz
    1. ~Patryk

      Alku, ależ przecież Pan Michał jest kibicem Tottenhamu więc o co chodzi? 4:1(czy pięć?) co tu komentować? Hat-trick Suareza, łatwość zdobywania goli przez LFC?

      Co do AVB, Andre nie idź tą drogą.Zwycięzców się nie sądzi ale, zadowolonym po meczu z Hull być nie mogę. teraz się zacznie ciekawy ba kosmiczny okres, Everton, NC, MU i MC, tutaj uzbierać 12 pkt, nawet w stylu z Hull oj jakbym skakał z radości.

      Odpowiedz
    2. ~Marchewka

      Jeśli pan Michał ma ochotę pisać o Tottenhamie, to o tym powinien właśnie pisać i tyle. Ja, mimo że jestem kibicem Arsenalu, czekam na każdy wpis MO, w którym poświęci trochę miejsca Spursom. W tych wpisach (fragmentach) najlepiej widać emocje autora i te po prostu najlepiej się czyta. A że Ty chcesz poczytać o zachwytach nad hattrickiem LS? Tego pełno wszędzie.

      Odpowiedz
    3. Michał Okoński Autor wpisu

      Biorę ten głos pod uwagę – założenie jest takie, żeby było głównie (choć nie tylko) o piłce angielskiej, i że Tottenham nie ma dominować. Tym razem się jednak nie oparłem, bo temat relacji kibice-klub ma charakter dość uniwersalny. A niedługo będzie porządnie o Liverpoolu, naprawdę 😉

      Odpowiedz
  3. ~hazz2

    Ja tam absolutnie się nie zgadzam z autorem co do oceny pracy AVB ale ok teraz będzie miał pare mecz z ekipami, które zasieków stawiały nie będą więc liczę,że gra będzie piękna i porywająca

    Odpowiedz
    1. ~KrólJulian

      Pełna zgoda co do Boasa z Hazz2, teraz AVB będzie mógł wreszcie rozwinąć skrzydła i pokazać coś więcej aniżeli tylko wyczekiwanie na okazję. Z taką grą to niedługo nawet na własnym stadionie będzie słychać chóralne śpiewy: borrrring Spurs, które nie tak dawno towarzyszyły występom innego londyńskiego zespołu…
      Obawiam się, że w tych najbliższych czterech ligowych meczach Boas zdobędzie nie więcej niż 5 punktów i to w wersji optymistycznej, bo realnie to na więcej niż 2-4 nie powinien nawet liczyć…

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Dosyć odważnie rozdajesz punkty. Ale ok, możesz tak myśleć. Pamiętam, że kiedyś w kolejkach 34, 35 i 36 Spurs grali kolejno z Ars, CFC i MU i Harry chciał w tych meczach zdobyć 5 pkt. tymczasem po rozegraniu 2 meczy miał ich 6, więc może zawczasu nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Zgodzę się natomiast, że najbliższe mecze są poważnym egzaminem dla AVB.

        Odpowiedz
        1. ~KrólJulian

          Wierz mi, że trzymam kciuki za to żeby zdobyli 12 pkt w tych 4 meczach. Gdyby za sterami zasiadał wspomniany przez Ciebie Harry to obstawiałbym zdobycz punktową w zakresie 7-9 punktów… Zgadzam się, że to będzie poważny egzamin dla Boasa, musi coś wykombinować, bo limit bramek strzelonych z karnych już się chyba wyczerpał 🙂

          Odpowiedz
      2. ~adipetre

        Tez uwazam ze autor tego bloga idealizuje AVB. Portugalczyk popelnil w tym sezonie juz wiele bledow, ale przechodza one bez echa w kolejnej juz notce.
        Co do tej 'sciezki zdrowia’, zdziwie sie jesli Tottenham ugra mniej niz 6-7 punktow tbh.

        Odpowiedz
        1. ~KrólJulian

          Również uważam, że obraz Boas kreślony przez autora jest niekiedy przesłodzony. A co do punktów, to znając życie, i PL żaden z Nas nie trafi ze swoimi prognozami punktowymi 🙂

          Odpowiedz
  4. ~KrólJulian

    A co do taktyki obranej przez Pellegriniego to pomysł z Garcią asekurującym tyły był przynajmniej w teorii słuszny, ale czy to powstrzymywało Chelsea przed stwarzaniem sytuacji w pierwszej połowie to myślę, że wątpię… Generalnie jednak pewna przewaga City w środku pola uwarunkowana Garcią była widoczna. Kluczowa były natomiast zmiany – kosztem wspomnianego środka, Pellegrini wzmocnił flanki Navasem i Kolarowem, bo wprowadzeni Willian i Mikel mocno weszli w mecz, zarówno na środku i skrzydle (Willian), jak i wyłącznie w środku (Mikel). Dodatkowo w 80 minucie Pellegrini ściągnął Garcię i nie było już praktycznie asekuracji… Navas z Kolarowem nie rzucili swoją grą na kolana i ten pomysł Pellegriniego z rozciągnięciem gry był raczej kiepski, z kolei ściągnięcie Garcii stworzyło sporą lukę i pozbawiło City asekuracji.
    Ta taktyka przyniosłaby może i sukces, gdyby była kontynuowana, ale Pellegrini chciał czegoś więcej, a wiadomo, że lepsze jest wrogiem dobrego…
    Tak czy inaczej, Mourinho znowu okazał się zwycięski, a te 3 punkty mogą okazać się w maju bezcenne…

    Odpowiedz
  5. ~adipetre

    No tak, zmiany mialy istotny wplyw. Dopoki zespoly graly w ustawieniach wyjsciowych gre kontrolowalo City. Kazda kolejna zmiana Mou jakby odwracala te proporcje, z kolei Pellegrini ta druga linie zupelnie niepotrzebnie rozszerzal.

    Wydaje mi sie ze ustawienie z Garcia to lekcja z Bayernu, tam City przegralo walke o srodek, tu generalnie ta nowa koncepcja wypalila. To co mnie zdziwilo to trzymanie na lawce dwoch identycznych napastnikow, tj Dzeko i Negredo, wiadomo ze obaj na boisku sie nie zmieszcza. Jeden zabral miejsce na lawce Joveticiowi, ktory z kolei utrzymac pilke dla zespolu potrafi. Szkoda ze aklimatyzacja tego zawodnika idzie tak opornie, swietny gracz.

    Odpowiedz
  6. ~lk

    bardzo ciekawy link prowadzący do tekstu o wymiarach boisk w Premiership

    myślałem, że na pewnym poziomie (np. LM czy rozgrywki ligowe w Anglii) wielkość boisk jest ujednolicona… w
    Premiership jednak tak nie jest – różnice nie są duże, ale:

    – długość boiska między 110 a 116,5 yarda a więc prawie 6 m
    – szerokość między 70 a 78 yardów czyli ok. 7m – to oznacza, że pomiędzy boczną linią pola karnego a boczną linią boiska jest na niektórych boiskach mniej o 3,5m – co na to skrzydłowi i boczni obrońcy

    Odpowiedz
  7. ~pablo

    Przy 0-0 buczą tylko kibice sukcesu ( słusznie nazwani klientami ). Jakby parę razy zaliczyli spadek ligę niżej ( tak jak moje Sroki ) to by nabrali pokory. Bo co innego wypomnieć piłkarzom brak zaangażowania i olewkę, a co innego niecierpliwić się brakiem goli. W Anglii nie znam drużyny, która by nie walczyła na 100 %. Nawet jeśli dostaje baty. Boże zachowaj Cracovię I Newcastle od takiego klienta.
    A propos bramkarza – celny przykład Wojciecha S. Choć tu jego szczęście jest podwójne w postaci zimnogłowego Arsena W. Ten mógłby sprowadzic z samej Francji pewnie z 2-3 lepszych od naszego kadrowicza ale jako, że jest aż nadto konsekwentny. Wspiera go i tak już chyba na wieki wieków. Dziękuję za lekturę, biegnę po Tygodnik

    Odpowiedz

Skomentuj Michał Okoński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *