Cztery cztery dwa

Powiedz mi, co czytasz, a powiem ci, w jakim systemie chciałbyś ustawiać swoją drużynę. Ze zrozumiałych względów śledzę uważnie debatę o nowym ustawieniu Tottenhamu pod Timem Sherwoodem, patrzę, jacy publicyści i które media wyraźnie mu sekundują, a które trzymają dystans, i wydaje mi się, że odnajduję pewną prawidłowość: im kto bardziej związany z tytułem konserwatywnym albo tabloidowym (co nie tylko u nas idzie w parze: przywiązanie do tradycyjnych wartości plus golizna i plotki), tym bardziej upaja się powrotem do 4-4-2 i szydzi z wszystkiego, co trąci podejrzanym (w podtekście może także: cudzoziemskim) wyrafinowaniem. Jeżeliś z „Guardiana” – trzymałeś raczej z Villas-Boasem, dostrzegając sens w jego metodach i ubolewając jedynie, że w kluczowym meczu z Liverpoolem nie był wystarczająco elastyczny, żeby odejść od wysokiej linii obrony (co potrafił przecież zrobić, grając chwilę wcześniej z Manchesterem United). Jeśli piszesz do „Daily Mail” czy „The Sun”, zachwycasz się prostotą rozwiązań proponowanych przez Sherwooda i wierzysz, że jak zadziałały na początku, tak będą funkcjonować w przyszłości.

Co do mnie, próbuję nie uwikłać się w ideologiczne przedzałożenia. W wizji Villas-Boasa dostrzegałem sens, byłem również przekonany, że po dogłębnych zmianach personelu, przeprowadzonych w trakcie tych wakacji, Portugalczyk zasłużył na dużo więcej cierpliwości ze strony kibiców i właścicieli. Równocześnie nie mogę nie dostrzegać, ile do drużyny wniósł Emmanuel Adebayor i że w pierwszych meczach pod nowym trenerem piłkarze Tottenhamu wyglądali, jakby ich wreszcie rozsiodłano i pozwolono biegać luzem. Tim Sherwood zresztą w kwestiach taktycznych nie dawał się zbić z tropu, pytania o system uchylając albo zamieniając na żarty. „U mnie – powiadał, zbierając zachwyty u wspomnianych żurnalistów „Daily Mail” czy „The Sun” – obrońcy mają bronić, napastnicy atakować, a pomocnicy grać w drugiej linii”, zaś w futbolu „chodzi o to, żeby najlepsi piłkarze dostawali piłki we właściwych sektorach boiska”. Nawet po sobotniej porażce z Arsenalem Sherwood przekonywał, że nie mieliśmy do czynienia z żadnym 4-4-2, bo Adebayor zbiegał do boków, a Eriksen, gdy tylko ciężar gry przenosił się na prawą stronę, natychmiast schodził do środka i próbował zniwelować jednoosobową przewagę Arsenalu w tej strefie. „Mieliśmy jedenastu piłkarzy i próbowaliśmy ich rozmieścić w taki sposób, żeby zabezpieczyć wszystkie sektory boiska – tłumaczył Sherwood dziennikarzom. – Nie mam pojęcia, dlaczego mówicie o 4-4-2”.

Brzmiało to wszystko bardzo dobrze, prawie tak dobrze jak mój ulubiony aforyzm z pomeczowej konferencji trenera Tottenhamu, o tym, że „meczu nie wygrywa się i nie przegrywa na ekranie telewizora albo na tablicy”. Rzecz w tym, że na ekranie telewizora i na taktycznych tablicach widać było jednak zupełnie coś innego, niż to, do czego próbował nas przekonywać. Śledzenie konfrontacji Dembele i młodego Bentaleba z Artetą, Wilsherem i Rosickym było czymś przytłaczającym: zawodników gości zabiegano kompletnie w środku pola, ich napastnicy w zasadzie byli odcięci od podań, a luka między linią obrony a resztą formacji pozwalała się odnaleźć i rozpędzić nie tylko Walcottowi, ale także imponującemu skądinąd Gnabry’emu czy Cazorli. Dawno wrażenie przepaści między Arsenalem i Tottenhamem nie było dla kibica gości aż tak dojmujące.

Owszem: ubiegły rok okazał się dość nieoczekiwanie w kilku klubach rokiem powrotu do gry dwójką napastników (patrz pod D jak duety, w bilansie 2013 r. na Sport.pl), zważmy jednak, jak prezentuje się środek pomocy w drużynach, które pozwalają sobie na ten luksus. Yaya Toure i Fernardinho, na przykład, wraz ze schodzącym do środka Nasrim, cofającym się Aguero, nie pozwoliliby Arsenalowi stworzyć pod swoją bramką aż takiego kotła. Ba: pamiętamy, jak się skończył grudniowy mecz między Arsenalem i Manchesterem City na Etihad – ile szybkości, siły, dynamiki w środku przeciwstawili Kanonierom gospodarze. Z pełnym uznaniem dla Tima Sherwooda, ufającego młodym zawodnikom, z którymi pracował przez kilka lat w klubie: wystawiać przeciwko takiemu rywalowi Nabila Bentaleba zamiast Etienne’a Capoue było kryminałem i robieniem młodzieńcowi krzywdy. A tłumaczenia trenera, że Capoue nie zna, zapachniały tym, czym wiele jego dotychczasowych wypowiedzi: Harrym Redknappem.

Innymi słowy: nie neguję, że wyjście dwójką napastników na sobotnie spotkanie z Crystal Palace może mieć sens, pytanie jednak, co robić dwa tygodnie później, podczas meczu z Manchesterem City. Nowy trener Tottenhamu jednak, podobnie jak jego poprzednik, powinien wypracować swój plan B. Inaczej spierać się będziemy jedynie o to, czyje samobójstwo bardziej nam się podobało, Villas-Boasa czy Sherwooda, i która gazeta opisałaby to bardziej malowniczo.

PS A propos debaty o Moyesie: argumenty dla obu stron sporu próbuję przedstawić na Sport.pl. Podyskutujcie z autorem 😉

32 komentarze do “Cztery cztery dwa

  1. ~pablo

    Trafne spostrzeżenia. Pełna zgoda. Cieszę się, że nie wyżywasz się na Dannym Rose, który co prawda popełnił zawodowy błąd życia ale pokazał też, że będzie z niego pociecha. Adebayor miał trochę pecha ale tak jest często gdy się za bardzo chce. Inna sprawa, że to właśnie druga linia The Gunners
    ( Rosicky w formie z czasów dortmundzkich ! ) zrobiła różnicę. Nie wiem co planuje Mr. Levy. Sherwood nie będzie pewnie zbawcą a la Di Matteo w Chelsea ale może warto mu dać więcej czasu ? Szacunek

    Odpowiedz
    1. ~adipetre

      Pocieche z niego bedzie mial kazdy prawoskrzydlowy druzyny przeciwnej.
      To jest niskiej klasy zawodnik, ktory w klubie o takich aspiracjach powinien miec miejsce co najwyzej na lawce.

      Odpowiedz
    1. ~Marchewka

      No tak, bo „futbol jest okrutny” to nazwa w sam raz dla bloga poświęconego badmintonowi… Dobrze wiesz, czego się spodziewać wchodząc tutaj, więc jeśli Ci się nie podoba, to zamiast narzekać, może po prostu przestać zaglądać?

      Odpowiedz
      1. ~Małgorzata W.

        Spokojnie Pani Marchewko. Fakt, że nie załączam jakichś krzywo uśmiechniętych buziek nie znaczy, że wpis ten nie może być odebrany z przymrużeniem oka.
        Chciałam napisać nieudany żart, udało mi się, a Pani się od razu rozsierdziła. Mnie się zdaje, że bywają poważniejsze powody do złości, niż mój niekonwencjonalny wpis.
        Pozdrawiam

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński Autor wpisu

          Ja się w każdym razie nie poczułem dotknięty. Piękna strona o kaligrafii, Pani Małgorzato.

          Odpowiedz
    2. ~pablo

      Dla mnie facet ma coś o czym marzy niejeden boczny obrońca. A swoją drogą niezły masz tupet, żeby 23 latka już przekreślać. Pożyjemy zobaczymy

      Odpowiedz
  2. ~Małgorzata W.

    Wdzięcznie dziękuję za miłe słowa. Nadmienię, że „el Clasico” to ja zawsze, pilnie i z miłą chęcią oglądam, tym bardziej że jak biegają różne takie Fabregasy to jest na co popatrzeć.
    Dodam jako ciekawostkę (choć może to kiepska ciekawostka, a na pewno nieświeżej daty): w przeddzień i w dniu, w którym Lewandowski wystrzelał 4 bramki Realowi to nikt niemal nie pisał o nim w prasie hiszpańskiej. Czytałam wtedy różne El Mundo, ABC, El Pais i obawiali się tylko tego drugiego napastnika z Borusii (imienia nie pomnę). Nawet zagadałam coś z młodym recepcjonistą z hotelu, który miał na tapecie telefonu Sergio Ramosa i powiedziałam coś, że Polak dziś da im popalić. Uśmiechnał się pobłażliwie jakbym plotła farmazony.
    Szkoda, że nie mogłam zajrzeć mu w oczy po meczu, bo już wracałam samolotem do kraju.
    Pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz
    1. ~hazz2

      To ten luk musiał być rzeczywiście głęboki kurde bo np. w Barcelonie kolesia co 4 budy realowi załadował nie zauważył…ale nie wiem nie znam się lubię mieć w domu heh

      Odpowiedz
      1. ~hazz2

        Ok sorry widze,że sie Pani Udalo z tym lukiem a ja wszystko zwalam na karb ważnej miedzynarodowej rozmowy…:)sorry
        takie tam tylko i to tylko piłka

        Odpowiedz
  3. ~piotrekk

    Z Adebayorem jest ten problem , że musi mieć utrzymywaną motywacje na wysokim poziomie , teraz chce udowodnić błąd AVB , ale co będzie dalej , napastnikiem jest znakomitym tylko człowiekiem wydaje mi się być toksycznym co mu przeszkadza w byciu stabilnym zawodnikiem. Mam nadzieje jeszcze nie oglądać tak słabego zawodnika na boiskach Premiership jakim jest Paulinio.

    Odpowiedz
  4. ~Kerbin

    A ogladalaes ostatni mecz (jedyny za Tima) Paulihno przed kontuzja? Gral fenomenalnie. Angielscy komentatorzy zachwycali sie jego dynamika i technika. Nie ocenialbym go przez pryzmat gry pod AVB. Niestety, ale podczas rzadow Andre nikt nie blyszczal.

    Odpowiedz
    1. ~piotrekk

      Dynamikę można wypracować na treningu a taką technikę ma każdy latynoski młodzieniec z natury . Jest produktem dobrze wypromowanym na Pucharze Konfederacji i sprzedanym, Capoune był od niego tańszy , ale zawodnikiem jest od niego dużo lepszym . Postawisz zawodnika w środku pola pokażesz parę schematów każesz grać presing a resztę musi dać z szóstego zmysłu , ja dużej inteligencji środkowego pomocnika u niego nie widzę . AVB nie można winić za to ,że słabo grał tylko za to , że tak uparcie na niego stawiał ( może nie miał wyboru , kontuzje itd ) . Czas pokaże , stawiam że w Brazylii go nie zobaczymy na turnieju.

      Odpowiedz
  5. ~hazz2

    Strasznie się Pan ślizga po temacie heh i nistety tak wygląda,że AVB mógł więcej niż Tim …o tym kryminale z Capoue to takie głupie teoretyzowanie bo jak w takim razie nazwac Paulinho na 10 np a locha miedzy nim a Soldado … Panie Michale moge tak z 15 debilizmów Boasa wymienić na dzień dobry i nie będę w tym osamotniony
    Problemem jest brak ogniomistrza a nie Tim bo AVB problemem na szczęście juz nie jest

    Odpowiedz
  6. ~hazz2

    Aha czyli Panie Michale z CP asekuracja bo Pan ni neguje i bedziesie Pan cieszyć a dalej jak sie noga powinie to…a nie mówiłem .? Rzeczywiście kryminał

    Odpowiedz
    1. ~czytelnik

      człowieku nie pisz tyle po pijaku, bo nic nie można zrozumieć, nawet chciałbym się z Tobą zgodzić, bo zwykle piszesz z sensem, ale tym razem trudno w tym zalewie postów i błędów jakiś sens odnaleźć..

      Odpowiedz
      1. ~Asia Majka

        nawet pijaniutki Hazz2 pisze z większym sensem niż niektórzy udzielający się tu regularnie komentatorzy. Niby pijany a Rose’a ocenił zadziwiająco trzeźwo-chyba też wypiję kieliszek wina i zjem kilka cukierków-może to jest jakiś sposób!

        Odpowiedz
  7. ~me262schwalbe

    Dotąd nie zabierałem głosu w sprawie AVB out. Teraz, gdy kurz bitewny opadł, uważam, że mimo wszystko to był błąd. Owszem, drużyna grała bez wyrazu od niepamiętnych czasów, ale czy ktoś jeszcze wierzy, że teraz pod nowym menedżerem, można uratować ten sezon dla Spurs i osiągnąć zakładane przed sezonem cele??? Czy ktoś sądzi, że Tim będzie prowadził tę drużynę dłużej niż do końca tego sezonu??? Po klęsce z L’poolem postawiłbym na miejscu Levy’ego swojego rodzaju ultimatum przed AVB: albo się ogarnie i uporządkuje grę (zawsze uważałem, że każdy zasługuje na drugą szansę) albo powiedzmy z końcem stycznia kończy swój projekt; jednocześnie bez żadnych niedomówień rozpoczynając rozmowy z potencjalnymi kandydatami na stanowisko AVB (co byłoby jednoznacznym sygnałem dla AVB). Postawiłbym też AVB proste pytanie: dlaczego mając takiego gracza jak Ade woogle z nie korzysta z jego usług?Tak czy inaczej Kogutom pozostaje ten sezon dograć do końca. W przypadku gdyby jakimś cudem AVB ogarnąłby się, to ok gramy dalej, jeśli nie – to nowy menedżer dogrywa sezon i ma poligon doświadczalny przez ok pół sezonu (choć takie rozwiązanie w przypadku Juande Ramosa po zwolnieniu Jola kompletnie się nie sprawdziło).

    Kiedyś ktoś pytał się mnie na tym blogu podczas wypożyczenia Ade, czy chciałbym żeby został z Kogutami na dłużej. Mówiłem wówczas, że nie cieszyłem się kiedy do nas przychodził, więc też nie będę płakał kiedy odejdzie. W przypadku AVB cieszyłem się kiedy obejmował posadę przy WHL (i nie ukrawałem, że wiele oczekiwałem po tej roszadzie), więc teraz naturalnie smucę się, że nie powiodło się jemu (mimo, że ubiegły sezon był całkiem obiecujący).

    Teraz stworzyła się szansa dla MU – 5-te miejsce jest w zasięgu.

    Odpowiedz
    1. ~KrólJulian

      Cóż…, należy unikać bezpośrednich kontaktów z Panem Michałem lub przynajmniej nie przedawkować…

      W dniu 10.01.2014 odszedł ~me262schwalbe, kibic Kogutów znany z ciętego języka, celnych ripost, brawurowych komentarzy, obdarzony niezwykłymi zdolnościami prognozowania, potrafiący w bezwzględny sposób przeciwstawić się poglądom prezentowanym przez wyznawców głównego nurtu.
      RIP

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Cóż, każdy kibic ma prawo do swojego zdania, to że widzę sprawy podobnie do Gospodarza bloga zbrodnią chyba nie jest … Bezpośrednich kontaktów też nie utrzymuję, choć na Bracką mam około 5 min na butach (jak już jestem w Krk). Oczywiście jeśli będzie inaczej niż przewiduję, to po prostu się ucieszę i odszczekam jako pierwszy, że nie miałem racji …

        Odpowiedz
      2. ~DawidSz

        Ale to nie kwestia ciętych ripost, ale pewnego – tak mi się wydaje – trzeźwego spojrzenia na sytuację. Też byłem zdania, że należało dać czas projektowi AVB więcej czasu, bo takie zmiany w takim momencie nie dają pożądanych efektów, ale co ja będę, pisałem to już wielokrotnie tutaj i nikt nie posłuchał:)

        Odpowiedz
  8. ~me262schwalbe

    Brawo, wielki MU wraca. W końcu dwukrotne przekonywujące zwycięstwa nad Łabądkami to już nie byle wyczyn. Pozostaje w pozostałych meczach zdobyć 45 pkt. i majster pozostanie w czerwonej części Manchesteru.

    Odpowiedz
    1. ~Klemson

      Biorąc pod uwagę to co prezentują w tym sezonie i fixtures to zdobycie 30 punktów będzie sukcesem. Za tydzień Chelsea wybije nam z głowy myśli o tym, że idzie ku lepszemu, a co dopiero Arsenal, MC, czy Liverpool, z którymi też trzeba się zmierzyć.

      Odpowiedz

Skomentuj Michał Okoński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *