1. Do kogo należą „nasze” kluby? Do nas, którzy na kibicowaniu trwonimy najlepsze – może należałoby powiedzieć raczej: najgorsze – godziny, dni, miesiące i lata naszego życia; którzy zasypiamy i budzimy się z imieniem drużyny na ustach, a czasem w ogóle nie chodzimy spać, tak mocno przejmują nas jej sprawy? Czy może do tych, którzy na to, żeby formalnie wejść w ich posiadanie wydali dziesiątki milionów, a kolejne dziesiątki milionów puszczają z dymem jednej bezsensownej decyzji za drugą – decyzji, wśród których pochopne zwolnienie menedżera (niektórzy twierdzą, że na same odprawy dla wyrzucanych z pracy szkoleniowców Roman Abramowicz wydał ponad 80 milionów funtów) czy nietrafiony transfer wysuwają się oczywiście na plan pierwszy?
Jestem pewien, że zadawaliście sobie takie pytanie nieraz – wszystko jedno, czy kibicujecie Manchesterowi United, Arsenalowi, Chelsea, Liverpoolowi czy Manchesterowi City (ja zadawałem je sobie także, choć kibicuję Tottenhamowi). David Conn w wydanej dopiero co książce „Richer Than God: Manchester City, Modern Football And Growing Up” pisze tak (darujcie amatorskie tłumaczenie; jego fraza jest dalece lepsza niż moje pospieszne spolszczenie): „Przez lata postępował, stopniowo i nieubłaganie, proces mojej separacji z City, klubem, który rozświetlał mroki mojej młodości. Kiedy zrozumiałem, jak nowa generacja »właścicieli« szuka sposobów na wyciąganie pieniędzy z instytucji, które znaliśmy i kochaliśmy jako »kluby«, instynktownie poczułem, że to nie służy futbolowi. Posiadanie takich instytucji przez jednego miliardera-szejka to antyteza naszej więzi z nimi”. A później dopowiada coś, co może być sednem tych rozważań: „Kiedy kupiona przez szejków drużyna grała w ostatnią ligową niedzielę [mowa o legendarnym już finale sezonu 2011/12, kiedy MC sięgnęło po tytuł w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry] piłkarze byli w końcu zmuszeni zmierzyć się z duchami »typowego City«. Po bolesnych 90. minutach, kiedy przegrywali 2:1, a Manchester United czekał na kolejną koronację, Edin Dżeko i Sergio Aguero strzelili dwa gole. Zdruzgotani chwilę wcześniej kibice MC, teraz ronili łzy triumfu i przynależności. Rozglądając się dookoła, sam płakałem, zaciskając pięści w nagłym powrocie dzieciństwa, w którym tak bardzo kochałem swój klub i nigdy nie myślałem, że ktokolwiek inny może być jego właścicielem”.
2. Roman Abramowicz jest właścicielem Chelsea. Zapłacił za ten klub sporo pieniędzy i przez lata pompował w niego kolejne. Może ze swoją własnością zrobić wszystko, co chce, choćby najlepsi i najszlachetniejsi kibice płakali zaciskając pięści w nagłym powrocie dzieciństwa. Może to robić i robi: jak piszę tego bloga piąty rok, żegnam już piątego wyrzuconego przezeń menedżera (po Grancie byli wszak Scolari, Ancelotti i Villas-Boas, z Hiddinkiem w międzyczasie). Na rozpisywanie się o tym, że każda z tych decyzji albo była zła, albo była konsekwencją wcześniejszej złej decyzji (problemu z zatrudnieniem i wyrzucaniem AVB nie byłoby np., gdyby nie bezsensowne zwolnienie Ancelottiego), szkoda mojego i waszego czasu. W zasadzie jedyne, co pozostaje w tej sytuacji, to licytacja na dowcipy („Kontrakt na dwa sezony? Proszę bardzo: na zimę i wiosnę” – season oznacza po angielsku także porę roku…).
Racjonalnie przecież potraktować tego nie sposób: żadnej drużyny nie wolno osądzać na podstawie kilkutygodniowej serii słabszych wyników; serii, którą zresztą łatwo usprawiedliwić kontuzjami, pechem, burzą niewywołaną przez menedżera (mam na myśli kryzys wokół Terry’ego i Cole’a), a w ostateczności klasą rywala (ligowy mecz z MU został wypaczony decyzjami sędziego; jak teraz podsumowuję ostatnie wydarzenia, to myślę, że oprócz wtorkowej klęski z Juventusem problem leży w nieprzynoszącej przecież wstydu porażce w Doniecku i przegranej z WBA; remisy ze Swansea czy Liverpoolem trudno uznać za skandal). Jeszcze półtora miesiąca temu Chelsea grała po prostu bajecznie.
Rozmawiając o zwolnieniu Roberto di Matteo nie rozmawiamy o tym, czy był dobrym, czy złym szkoleniowcem – był szkoleniowcem dokładnie takim samym jak w maju, gdy wygrywał Ligę Mistrzów i Puchar Anglii, i jak w pierwszych miesiącach tego sezonu, kiedy kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa: świetnie komunikującym się z piłkarzami, potrafiącym wyzwolić w nich dodatkowe rezerwy, dobrze oceniającym – patrz: urlop Maty czy coraz częstsze sadzanie na ławce Lamparda – kiedy docisnąć śrubę, a kiedy kompletnie odpuścić. Jak na standardy jednej z najtrudniejszych w świecie szatni, zdominowanej przez kliki, szukającej nad głową kolejnych menedżerów dojść do prezesów czy właściciela – Włoch radził sobie znakomicie. Gorzej szło mu, oczywiście, w gabinetach klubowego zarządu, a zwłaszcza na ich zapleczu, gdzie coraz większą rolę odgrywał będący dziś dyrektorem sportowym Michael Emenalo – zły duch już w czasach Awrama Granta. Ale tam, sądząc po sposobie, w jakim Chelsea sknociła historię awantur wokół Terry’ego, nikomu nie idzie dobrze.
Nie rozmawiamy też o tym, czy Roberto di Matteo potrafił przeprowadzić zmianę pokoleniową: to jednak zadanie dłuższe niż kilka miesięcy. Właściciel – mówił o tym także wylany przed nim Villas-Boas – chciał drużyny młodszej i grającej bardziej technicznie – no ale od początku sezonu widać było, że Chelsea gra po nowemu, że jej tercet ofensywny Mata-Oscar-Hazard stanowi może najjaśniejszy punkt tegorocznej ligowej szarówki i że jedyne, co pozostaje, to szlif gry defensywnej – z którą zresztą boryka się cała ekstraklasa. Torres, o którego ponoć poszło? Mimo wszystko nie kupuję prostej interpretacji, w której tata bez pytania dziecka o zdanie sprowadza mu kosztowną maskotkę z Ukrainy (wcześniejszy casus Szewczenki) lub Hiszpanii, a jeśli maskotka dziecku nie pasuje, to tym gorzej dla niego… Inna sprawa, że Torres najlepszy jest wtedy, gdy może się rozpędzić z piłką po prostopadłym podaniu, a nie kiedy czeka, aż koledzy wykombinują coś po wyrafinowanej kombinacji; oto dlaczego także Vicente del Bosque kręcił nosem na myśl o wystawianiu go od pierwszej minuty podczas Euro.
Jasne: można opowiedzieć tę historię kompletnie inaczej. Kiedy Abramowicz zwalniał Villas-Boasa, sezon Chelsea był spisany na straty. Wygrana w Lidze Mistrzów skomplikowała sprawy w tym sensie, że osiągnął ją menedżer niechciany przez właściciela. Kilku komentatorów wspomina dziś scenę z Monachium, podczas której di Matteo wrzeszczał w stronę zachowującego dystans Rosjanina „Zrobiłem to!”; ja pamiętam także dni bezpośrednio po tamtym triumfie – głośnych spekulacji na temat przyszłości „tymczasowego”. Właściciel nie zdobył się na wyrzucenie popularnego podwładnego – był w końcu gwiazdą Chelsea także jako piłkarz – w takich okolicznościach, ale już wtedy chciał, by klub poprowadził ktoś inny. Czy miał to być Rafa Benitez, to osobna sprawa: Abramowicz wolałby Guardiolę, ale ten na razie nie chce przerywać rocznego urlopu (zresztą… o Guardiolę przyjdzie pewnie stoczyć ciężki bój z szejkami z MC). Tak czy inaczej, decyzję o zwolnieniu di Matteo Roman Abramowicz podjął już w momencie jego zatrudnienia; kwestią było tylko, kiedy naciśnie guzik.
Można też spróbować zajrzeć w duszę właściciela. I zobaczyć w nim – jak zrobił to Michał Zachodny – przeciętnego użytkownika przeciętnego piłkarskiego forum internetowego. „Byliście tam, byłem tam ja – zwalnialiśmy menedżerów po kiepskiej zmianie, złym doborze taktyki czy porażce. Sprzedawaliśmy piłkarzy po pudle z pięciu metrów, babolu, który dał gola rywalom, faulu, którym osłabił własny zespół. Kupowaliśmy za fikcyjne pieniądze, dyskutowaliśmy o niewyobrażalnych sumach, z powagą rozmawialiśmy o rzeczach, które są poza naszym zasięgiem i świadomością. Każdy z nas był właścicielem, każdy z nas był lub jest Abramowiczem” – pisze nasz zakręcony na punkcie Chelsea kolega, co każe mi wrócić do kwestii, do kogo należą nasze kluby. Jak to dobrze, że akurat w przypadku Chelsea nie jest to mój problem…
3. Na temat Rafy Beniteza zdanie mam wyrobione od dawna. Fachowiec nie z tej ziemi, którego słabym punktem jest jednak zbudowanie dobrej relacji z drużyną. Mózgowiec, obsesjonat i szczególarz, miłośnik dyscypliny, który wszystko to musiał odrzucić w kąt, żeby osiągnąć swój życiowy sukces w Stambule. Wciąż słyszę ten chichot boga futbolu, kiedy taktycznie pokonany już na całej linii Hiszpan w przerwie meczu z Milanem musi odłożyć na bok swoje wykresy i porwać piłkarzy odwołaniami do „You’ll never walk alone”.
Teraz jednak bóg futbolu chichocze po raz kolejny: miała Chelsea grać pięknie? No to nie będzie grała, choć oczywiście poprawi grę obronną (zwłaszcza przy jakimś styczniowym zakupie) i choć oczywiście może w ten sposób sięgnąć po mistrzostwo Anglii. Że z di Matteo też mogła? Że dla Beniteza oznaczać to będzie to samo, co dla poprzednika? Nie lubię pisać rzeczy oczywistych.
Jest również Rafa Benitez niezgrabny w relacjach z mediami, podejrzliwy i łatwo wchodzący w konflikty z kolegami po fachu. Znacie anegdotę o tym, jak kazał Marco Materazziemu usuwać z szafki pamiątkowe zdjęcia z Mourinho i Lippim („myślał, że wie wszystko, ale bał się własnego cienia” – komentował włoski obrońca)? Lampard i Terry pewnie już swoje fotki schowali. Szkopuł w tym, że niezbyt głęboko – za pół roku, góra rok znów będą mogli je wyjąć.
PS Ludzką historię Roberto di Matteo – z kluczowym punktem w postaci udanej walki z depresją po przedwczesnym zakończeniu kariery piłkarskiej – należałoby opowiedzieć osobno. Kawał faceta.
Wenger wczoraj na konferencji wyraził zdziwienie, że Rafa przyjął ofertę tak krótkiej umowy (chyba każdy był zdziwiony). Miałby umowę na 18 miesięcy, to by jeszcze ładną odprawę latem dostał, bo to, że po sezonie poleci to chyba jasne. Raz, że tak jak piszesz, teraz o piękną grę w ofensywie tak łatwo już nie będzie. Dwa, że Rafa przecież nie będzie kumplem Terry’ego, czy Lamparda, jak Di Matteo, nie da sobie wejść na głowę, przez co prędzej, niż później imo pojawi się konflikt, po czym przeniesie się do mediów i po prostu trzeba będzie szukać nowego menedżera.
Odnośnie Pepa Guardioli … Nie widzę go w Chelsea. Pep pewnie będzie chciał w nowym klubie spokojnie popracować, w Chelsea jak widać o to trudno, gdy się nie zna dnia, ani godziny. W Man City trener dostaje więcej czasu, a przecież są już tam byli współpracownicy Pepa z Barcelony, nie tylko Yaya, ale Txiki Begiristain, czy Ferran Soriano.
Nie bede wchodzil w szczegoly jesli chodzi o decyzje Abramowicza jak i jego osobe. Uwazam natomiast, ze z RdM Chelsea nie mialaby szans w wyscigu o majstra w Premier League – rok temu przejal on klub w poznej fazie wiec oczywiste bylo, ze zarowno on jak i pilkarze skupia sie juz bardziej na LM niz lidze. Abramowicz dostal to co chcial wiec znow zamarzyl mu sie tytul w EPL czego wg mnie DiMatteo zagwarantowac mu nie mogl (z calym szacunkiem ale nie ma doswiadczenia jeszcze w rozegraniu pelnego 38 kolejkowego sezonu, a jest to sztuka nie lada ciezka na wyspach). Wrocmy jednak do Beniteza…
Jak juz zostalo wspomniane, hiszpan to fachura – i to klasy swiatowej – w swojej pracy. Wiadoma rzecza jest, ze na calosc wielkosci managera sklada sie wiele czynnikow, m.in. charyzma, kreatywnosc, detalicznosc, taktyka, umiejetnosc podejmowania szybkich decyzji, intuicja, doswiadczenie, (bez)konfliktowosc itd. itp. Oczywiste jest, ze nie ma kogos takiego kto by wszystkie te cechy uosabial i to na najwyzszym poziomie. Wezmy pierwszy przyklad z brzegu (wiem, brzmi banalnie) i osobe Fergusona. Facet od ponad dwoch dekad zachwyca (z epizodycznymi upadkami, ale to tez stanowi o jego charakterze, ze sie nie poddaje) aczkolwiek jesli mialbym doszukac sie lepszych managerow pod katem TAKTYKI to w EPL jest ich paru zdecydowanie lepszych – Moyes, O’Neill czy nawet Pullis. Ale przywolajmy pod tablice taka ceche jak INTUICJA – chyba na calym globie nie znajdziemy lepszego managera niz SAF. To samo tyczy sie CHARYZMY ktora wrecz bije od niego i jego pewnosci siebie – oznaka tego jest tez jego slynna guma do zucia ktora dodaje mu przeciez „cwaniakowatego” uroku.
Co takiego ma do zaoferowania w tym momencie Benitez ? Mysle, ze przede wszystkim to czego Chelsea potrzebuje na ta chwile – uporzadkowania, skutecznej do bolu taktyki a takze doswiadczenia. Abramowicz nie potrzebuje kolejnego managera-kumpla ktory bedzie probowal sie zkolegowac z graczami. Napewno nie chce kogos, kto nie ma doswiadczenia bo wkoncu stac go na to, zeby zatrudnic fachowca z eleganckim CV. Potrzebuje natomiast kogos, kto zbierze informacje, przeanalizuje a potem „zniszczy” jeszcze przed meczem – na papierze – swojego rywala. Chelsea na poczatku sezonu, kiedy rywale nie byli najwyzszej klasy ofensywnej – Wigan, Reading(h), Castle(h), Stoke(h), QPR – potrafila wygrac, nie tracac bramki. Kiedy natomiast przyszlo grac z ekipami ktore potrafia juz wspiac sie na pewne wyzyny ofensywne i „sklepac” pilke, The Blues od 7 meczy w EPL nie potrafili utrzymac czystego konta. Baa, w LM w 4 z 5 meczy tracili min. 2 bramki…
W mojej opinii Beniteza zadaniem bedzie robic to, co robil skutecznie w Liverpoolu – analizowac przeciwnika (kazdego co mecz) i dobierac kazdorazowo nie tylko inny sklad czy inna taktyke ale nawet inne tempo i sposob rozgrywania spotkania w glowach swoich pilkarzy. Podczas jego pobytu w Poolu i ogladania ich spotkan nierzadko slyszalem opinie komentatorow brytyjskich, ze hiszpan ma opracowany mecz co do minuty, co do kartki badz kontuzji u siebie w zespole. Zapewne bylo to mowione z lekka ironia, aczkolwiek w kazdej bajce jest zdzblo prawdy. Benitez to szczegolarz i perfekcjonista ktory nie toleruje niepodporzadkowania a w Chelsea porzadek musi nastac, bo inaczej moze sie okazac, ze sezon jest w plecy juz z poczatkiem Nowego Roku…
W swojej skromnej opinii uwazam decyzje o zatrudnieniu Rafy za bardzo dobra na chwile obecna. Oprocz tego wydaje mi sie, ze Rafa sie sprawdzi i wiele poglosek mowiacych, ze zostanie tylko do konca roku okaze sie blednymi. Wkoncu Benitez slyna nie tylko ze tego, ze jego Pool potrafil sie trzymac top4 i walczyc o mistrza do konca, ale wlasnie przede wszystkim z tego, ze w LM jak nikt inny umial swoj zespol przygotowac psychicznie, taktycznie i kondycyjnie do spotkan LM. Teraz niestety nie bedzie mial okazji sie juz wykazac, ale na miejscu rosjanina dalbym Benitezowi dluzsza szanse (kolejny sezon) zeby to zweryfikowac. I nie zapominajmy, ze hiszpan mial 2 lata przerwy w managerce, wiec wchodzi na salony swiezy, rzeski, wypoczety z napewno mnostwem pomyslow i energia do ich realizacji. Z nim Chelsea bedzie silniejsza…
Cóż, ja obecnie jest mocno na aucie, odkąd mam nową pracę… jedyne na co mam czas w zw. z piłką to oglądnięcie jakiejś witryny na szybko i zobaczenie pół meczu Utd (1st half z norwich to chyba pierwszy mecz od miesiąca widziałem… :-/). Dlatego gdy dzisiaj przeczytałem o zwolnieniu Di Matteo, to mi szczena opadła.
Naprawdę Romek czasami przesadza (jak przy okazji Carlo).
Bardzo lubiłem Robbiego jako piłkarza, lubię go i teraz jako bardzo sympatycznie prezentującego się gościa, który naprawdę nieźle (przynajmniej na początku sezonu) radził sobie z przeistaczaniem Chelsea, i który dawał ciekawą perspektywę na przyszłość…
Może to kontrowersyjna opinia, ale coraz bardziej wydaje mi się, że Guardiola może zastąpić Fergusona, i to już po tym sezonie. To tylko przeczucie, ale dzisiejsza uroczystość tylko je wzmocniła.
Mnie też sie wydaje, że to ostatni sezon Fergusona. Guardiola to byłby bardzo ciekawy „eksperyment” piłkarski- czy człowiek tak przesiąknięty jednym klubem sprawdzi sie w innej lidze, w zespole o zupełnie innym stylu gry? Ferguson będzie chciał wskazać swojego następce, i jedyne czego możemy być pewni, to że będzie nim trener z zamiarem pozostania w tym klubie na długo. Dlatego jakoś nie widzę w tej roli Mourinho. Osobiście bardzo lubie Pepa, ale jak wiadomo już raz musiał sobie zrobić przerwe od trenerki. Nie wiem, czy jest gotowy na tak wielkie wyzwanie, żeby zastąpić szkota. Inna sprawa, że na pewno mógłby tutaj spokojnie popracować- taki przywilej dostajesz, jeśli wybiera Cie sam Sir Alex Ferguson. Być może to zadecyduje o jego decyzji. Pojawiły się plotki, że odrzucił ostatnio oferte Chelsea. Wątpie, żeby poszedł do ManCity- choć tam miałby z pewnością większy budżet. No i może zrobiłby użytek ze szkółki MU.
Ja się bardzo ciesze z powrotu Beniteza na wyspy- nie trzeba było długo czekać na reakcje Fergusona w tej sprawie.
„Rafa Benitez is very lucky because on his CV in two weeks’ time he could have two world championships to his name – and has had nothing to do with the teams.
„Jose Mourinho won the treble with Inter. He [Benitez] took over and won the world championship without having to do anything and having nothing to do with the construction of the teams.”
Liga nabiera rumieńców dzięki tym dwóm panom.
Benitez w Chelsea to związek o wysokim napięciu, co szczególnie widać po reakcjach kibiców. Już w niedzielę spodziewam się sporej kampanii „Rafa out”.
Też zgadzam się, że jednym z kluczowych tematów kadencji Rafy będzie ułożenie sobie relacji z Terrym, Lampardem. Benitez, typ chłodny vs rozpuszczeni po Mourinho ludzie potrzebujący mocnych relacji.
Ale i tak najciekawszą kwestią powrotu Beniteza do EPL jest jego ręka do Torresa. Czy Hiszpan wreszcie seryjnie nastrzela w Premier League?
Dzisiaj napisałem tekst o wyzwaniach Beniteza na najbliższe pół roku. Zauważyłem, że Torres u di Matteo nie miał słabej skuteczności (24%, u Beniteza w Liverpoolu miał 26% wykorzystywanych okazji). Rzecz w tym, że on za rzadko strzela.
O temacie Torresa, obrony Chelsea, kibicach, relacjach ze starą gwardią i ryzykiem krótkoterminowej umowy napisałem tutaj:
http://andrzejkotarski.wordpress.com/2012/11/23/plany-malzenskie-beniteza-i-chelsea/#more-1386
Benitez nie jest niezgrabny w relacjach z mediami, tylko angielskie media sportowe, które nawiasem mówiąc stoją na bardzo mizernym poziomie merytorycznym (tacy ludzie jak McNulty, Holt, Winter i Samuel klepią po sobie wymyślone komunały bez sprawdzenia jak wyglądają fakty i statystyki) są ksenofobiczne i nie cierpią wszystkiego co obce, jednocześnie wychwalając pod niebiosa wszystko, co angielskie/brytyjskie.
Benitez był przez angielskich dziennikarzy gnębiony właśnie dlatego, że nie był ich kolegą tak, jak Allardyce, Redknapp, Moyes albo Hughes. Żaden z nich jeśli chodzi o dokonania trenerskie nie miałby prawa nawet prowadzić kalendarza Beniteza, a mimo to żaden nigdy nie usłyszy od swoich kolegów w mediach nawet słowa krytyki.
Tutaj taki drobny przykład z czasów „polowania” na Beniteza, gdzie Paul Tomkins faktami po prostu miażdży argumentację tych medialnych dyletantów http://tomkinstimes.com/2009/12/long-knives-short-memories/
Mentalność ofiary we wszystkim co związane z Liverpoolem, widzę, pozostała. Wieczni poszkodowani, świat się na nich uwziął.
Jesli fani i kibice The Blues maja zamiar wyskoczyc w niedziele z akcja „Rafa out” to sami sobie strzelaja tylko w kolano 😉
To czego ten zespol teraz potrzebuje to wlasnie chlodny typ ktory pouklada wszystko od gory na dol w zwykla hierarchie. Skonczyly sie czasy managera-kumpla a zaczna sie czasy managera-glowy i najwidoczniej to tez dostrzegl Abramowicz. Jesli kibice beda przeciwko Benitezowi to tylko ze szkoda dla klubu, bo hiszpan najzwyczajniej w swiecie nie bedzie sie mogl skupic na wykonywaniu swojej pracy. Co wiecej, nic to prawdopodobnie nie da – bo nawet jesli Abramowicz by ZNOWU mial wyrzucic nastepnego trenera i zatrudnic kolejnego (jeszcze przed koncem sezonu) – KTO MIALBY NIM BYC ? 😉
Chyba nikt nie jest na tyle naiwny zeby myslec, ze Roman wzial kogos z lapanki. Rosjanin ma tyle pieniedzy, ze moglby miec kazdego WOLNEGO managera. Najwidoczniej padlo na Rafe, bo to byl jedyny (badz najwyzej na liscie) wolny manager ktory spelnia obecnie najwyzsze kryteria poszukiwane przez oligarche – a ten nie bierze do CFC trenerow 2giego sortu…
Podsumowujac manifesty kibicow na nic sie zdadza bo nikt lepszy na chwile obecna do CFC nie przyjdzie – powinni sie cieszyc ze Benitez wzial ten krotkoterminowy kontrakt. Podejrzewam, ze Abramowicz zaplaci hiszpanowi naprawde niemale pieniadze ze te kilka miesiecy pracy…
Jedyne co pozostaje do powiedzenia to: trzymaj się Rafa!
Bardzo dobrze, że Benitez wraca do ligi angielskiej. Faceta o takich umiejętnościach zawsze lepiej mieć w swojej lidze. Doda jej trochę pikanterii i – mimo wszystko – fajnie będzie popatrzeć na taktyczne wygibasy.
I oczywiście fajnie będzie znowu zobaczyć go na Anfield.
Znów głupia bramka stracona przez Manchester. Hoops nie wyglądali źle w pierwszej połowie, Cesar ładnie zatrzymał te dwie akcje. Po straconej bramce znów miałem przeczucie, że Diabłom uda się wrócić. Hernadez kolejny raz pokazał że świetnie nadaje się na jokera, natomiast Andersonowi należy się miejsce w pierwszym składzie.
Przykładem dla Abramowicza może być właściciel Szachtara Donieck:Rinat Achmetow który mimo iż również wydaje na klub wielkie pieniądze i ma bardzo duże wymagania to już 9 sezon trzyma tego samego trenera(…niezależnie od faktu,że po drodze zdarzały się fatalne wyniki,miejsca i inne kryzysy) którym jest Lucescu
Zmiany trenera co sezon czy dwa są kompletnie bez sensu. Może to trochę naciągany argument, ale jak siadam do rozgrywki w Football Managerze, to porządku w klubie zajmują mi 2-3 sezonów i dopiero po tym czasie uważam, że klub jest na równi wznoszącej. W rzeczywistości jest podobnie, potrzeba trochę czasu, żeby zrobić jakiś plan, a potem osiągać sukcesy, trzymając się go.