Zaczęło się od zaglądania przez ramię pewnego pana w autobusie (mój wzrok przyciągnął tytuł „Janas przestrzega przed Jenasem”), a w ślad za tym poszła lektura wywiadu z Rafałem Janasem, opublikowanego na łamach „Gazety Wyborczej”. Przyznam, że zdziwiły mnie niektóre wnioski, do jakich asystent trenera Skorży doszedł po obejrzeniu meczu Chelsea-Tottenham.
Po pierwsze: zdanie, że Tottenham gra systemem 4-1-4-1 jest zdecydowanie na wyrost, bo w ciągu ostatnich tygodni zespół wyszedł w tym ustawieniu tylko raz, właśnie przeciwko Chelsea. Owszem, są argumenty przemawiające za tym, że podobnie zagra z Wisłą, ale bardziej prawdopodobne wydaje się oczekiwanie na dwójkę napastników – jak w meczach z Sunderlandem i Middlesbrough, gdzie za wysuniętym Darrenem Bentem biegał Giovanni dos Santos, a drugą linię tworzyli David Bentley, Jermaine Jenas, Luka Modrić i Aaron Lennon. Tamte mecze Juande Ramos chciał wygrać, z Chelsea natomiast grał z większą asekuracją – stąd ustawiony przed linią obrony Didier Zokora.
Owszem, ustawienie 4-1-4-1 wydaje się stworzone dla piłkarzy, których Ramos ma do dyspozycji na dwumecz z Wisłą: ponieważ Roman Pawliuczenko po swoich pucharowych występach w Spartaku nie będzie mógł zagrać, jedynym sprawdzonym napastnikiem jest Darren Bent. W ten sposób Bentley i dos Santos zostają na skrzydłach (obu może zmienić Lennon), Jenas i Modrić koncentrują się na grze do przodu, zaś tyły zabezpiecza Zokora. Tylko że trener Tottenhamu wierzy, że gra w systemie 4-4-2 przyniesie w końcu efekty.
Rzecz w tym – to banał – że Tottenham po odejściu Berbatowa i Keane’a jest drużyną w przebudowie. Tak samo, jak jej optymalnego ustawienia nie widzieli Rafał Janas i Maciej Skorża, nie widział go dotąd Juande Ramos. I przez jakiś czas nie zobaczy, bo oprócz Pawliuczenki w europejskich pucharach nie może grać również Vedran Ćorluka – z tego powodu warto pamiętać, że w meczu z Wisłą wystąpią inni piłkarze niż w poniedziałkowym spotkaniu ligowym z Aston Villą.
Tottenham nie jest Barceloną, ale i Wisła to nie Chelsea: Londyńczycy będą chcieli rozstrzygnąć losy awansu u siebie i postawią we czwartek na atak. Na miejscu trenera Skorży spodziewałbym się rywali grających klasycznym 4-4-2, z bardzo ofensywnymi bocznymi obrońcami (Bale lub Assou-Ekotto po lewej, Gunter lub Zokora po prawej), ustawionymi na skrzydłach Bentleyem i Lennonem lub – o czym za chwilę – dos Santosem, oraz dwójką napastników: Bentem i albo dos Santosem właśnie, albo wypożyczonym z MU w ramach transferu Berbatowa Frazierem Campbellem (ten piłkarz jest niewiadomą nie tylko dla Wiślaków: również kibice Tottenhamu nie widzieli go dotąd w biało-granatowym stroju, choć wiedzą oczywiście, że miał bardzo udaną wiosnę w Hull i że w lecie strzelał gole w sparingach MU). W tym systemie środek pola należałby do Jenasa i Modricia, lub, jeśli Juande Ramos uzna, że zbyt dużo zawodników myśli wyłącznie o ataku – przestawi Jenasa na prawą obronę, a Modriciowi w środku doda grającego nieco głębiej Huddlestone’a lub Zokorę.
Skoro trenerzy Skorża i Janas obejrzeli pierwsze mecze Tottenhamu w tym sezonie, z pewnością mogli się przekonać, że właśnie ustawienie 4-4-2 jest szansą Wisły. Middlesbrough i Sunderland pokazały, jak wyłączyć z gry dos Santosa i udowodniły, że gra bez piłki Benta pozostawia wiele do życzenia: w porównaniu z piekielnie trudnym do upilnowania Berbatowem Anglik porusza się po boisku w sposób, który nie powinien sprawiać trudności Głowackiemu czy Diazowi. Mimo iż Tottenham w obu spotkaniach długo utrzymywał się przy piłce, po prostu nie stwarzał sytuacji, a po stracie – zostawiał dwójkę środkowych obrońców niemal nieasekurowaną. Widać to było zwłaszcza w kilku akcjach Middlesbrough: piłka szła górą nad cofającym się bocznym obrońcą, a środkowi pomocnicy byli w tym czasie daleko, daleko z przodu…
Najbardziej intrygujący fragment wypowiedzi Rafała Janasa dotyczy jednak porównania cech fizycznych obu zespołów. „To są atleci, bardzo mocno zbudowani. Wiele nam do nich brakuje” – mówi asystent Macieja Skorży, a ja patrzę na informacje o wadze i wzroście dos Santosa, Lennona czy Modricia. Niezwykle trudno ich przepchnąć? No chyba w tym sensie, że przy zderzeniu te mizeroty odbijają się od przeciwnika jak piłeczki. Przecież Tottenham jest jedną z najbardziej „miękkich” drużyn w Premiership, o czym świadczą nie tylko statystyki żółtych i czerwonych kartek (Londyńczycy niemal co roku wygrywają klasyfikację fair play), ale i kiepskie wyniki osiągane w rywalizacji z takimi zespołami, jak Bolton, Blackburn czy właśnie Sunderland – zmuszającymi przeciwnika do konfrontacji fizycznej.
„Fizycznie odstajemy, więc musimy grać piłką, a nie nastawiać się na walkę” – mówi Rafał Janas. Tyle że to właśnie gra piłką jest specjalnością drużyny z White Hart Lane; gra piłką i szybki atak. Ale może Janas stosuje zasłonę dymną i tak naprawdę świetnie wie, że Tottenham to nie gladiatorzy…
Poza tym doradzam Maciejowi Skorży zwrócenie uwagi na:
stałe fragmenty gry w wykonaniu Davida Bentleya (choć rzuty wolne z lewej strony może również wykonywać Gareth Bale, nie bez powodów nazywany walijskim Beckhamem);
kilkudziesięciometrowe podania Toma Huddlestone’a wzdłuż i wszerz boiska oraz uderzenia tego piłkarza z drugiej linii (jego występ przeciwko Wiśle wydaje się prawdopodobny – na rywali z Premiership trochę brakuje mu szybkości, w rozgrywkach europejskich przydają się jego siła i technika);
akcję w schemacie: wykop Heurelho Gomesa – wygrany pojedynek główkowy Benta – zgranie tego ostatniego do wchodzących Modricia, dos Santosa lub Jenasa (jak do tej pory udawało się rzadko, ale widać, że to ćwiczą);
rozpoczęcie szybkiego ataku kilkudziesięciometrowym wyrzutem ręką przez bramkarza.
Ale też na:
sposób, w jaki strzelił im bramkę Beletti – gole tracone po rzutach rożnych to plaga, której od lat nie udaje się wyplenić kolejnym menedżerom Tottenhamu;
metodę, dzięki której zarówno piłkarze Chelsea dwa tygodnie temu, jak Anglicy we środę, wyłączyli z gry Modricia – wystarczy krótkie krycie;
momenty dekoncentracji Zokory i Jenasa – im najczęściej zdarzają się podania pod nogi rywala;
nieudane pułapki ofsajdowe, zakładane przez wysoko grającą linię obrony – Brożek może mieć pole do popisu;
ćwiczenie rzutów karnych – z poprzedniej edycji Pucharu UEFA Tottenham odpadł właśnie w ten sposób.
To prawda: Londyńczykom nie braknie kondycji – świetnie przygotowywani fizycznie przez Marcosa Alvareza, z dietą dobieraną przez doktora Antonio Escribano, będą w stanie Wisłę zabiegać. Z drugiej strony od poniedziałku zaczynają pierwszy w tym sezonie mały maraton: pięć meczów w trzynaście dni. Każe im to grać ekonomicznie, a trenerom przy ustalaniu składu myśleć również o rotacji – liga jest dla nich ważna, zważywszy zwłaszcza na miejsce, które dziś w niej zajmują…
PS Od środy zapraszam do kiosków po nowy numer „Tygodnika Powszechnego”. Więcej o przeszłości i teraźniejszości Tottenhamu w tekście „Kolano Mabbutta”, więcej o polskim sporcie – w temacie z okładki.
PS 2 A po weekendzie będziemy rozmawiać o czwartej kolejce Premiership. Mark Lawrenson znów nie będzie miał szczęśliwej miny…
To jaki jest optymalny skład Tottenhamu?
Gomes – Hutton lub Corluka lub Gunter (Hutton kontuzjowany, Corluka grał już w PUEFA), King, Woodgate, Bale – Bentley, Jenas, Modrić, Lennon lub dos Santos – Bent, Pawluczenko (nie może grać w PUEFA).
ciekawi mnie sprawa Corluki, może jednak otrzyma zgodę na grę w UEFA, w koncu Man City wywinęło wałka łagodnie mówiąc… Na Aston Ville skład powinien wygladac: Gomes-Corluka,Woodgate,King,BAE-Bentley,Jenas,Modric,Zokora,Dos Santos-Pawlyuchenko, a na Wisłę podobnie tylko zamiast Corluki Zokora, zamiast Zokory w pomocy Huddlestone, a za Pawlyuchenke Bent. Moze jeszcze Lennon – juz widze Brożka i innych jak probuja go gonić 😉
O występach Corluki zapomnij. A co do składu, to niemożliwe, żeby King zagrał w dwóch meczach w ciągu czterech dni z rzędu: kolano nie wytrzyma. Więc albo z AV, albo z Wisłą Dawson – raczej z Wisłą, bo słabszy przeciwnik. I upieram się, że będzie grane dwójką napastników.Aha, dlaczego dotąd nie padło nazwisko O’Hara?Aha, czy widzieliście Wisłę z Lechem, hi hi?
O’Hara to bardzo ciekawy zawodnik, ale jakoś nie widzę go na razie w składzie … dobry na końcówki żeby pobiegać, powalczyć. A z Kingiem zobaczymy co będzie. Szczerze to Dawson jest w takiej formie, że King bez jednej nogi jest lepszy ;
Dawson gra tak, jak go ustawia bardziej doświadczony partner – nie ma się co martwić o niego. Zarówno King, jak i Woodgate potrafią nim pokierować. Horror był wtedy, kiedy sam Dawson miał dyrygować Kaboulem albo Chimbondą.
Szczerze gratuluję porady. Odwaga godna prawdziwego kamikaze – podajesz Tottenham Wiśle prawie już na patelni, gotowy do usmażenia. Tym samym pojawia się kolejne, trudniejsze zadanie – co tu teraz doradzić Ramosowi w tej dziwnej sytuacji Spurs jako ekipy po poważnych wzmocnieniach a w sumie bez ataku. Jeżeli wolno mówić o jakiejkolwiek nadziei dla Wisły na remis 0:0 w Londynie, to można jej upatrywać w zdaniu: 'jedynym sprawdzonym napastnikiem jest Darren Bent’. Oczywiście wykluczam możliwość, że jest to przemycony dobrze zakamuflowany żarcik, sarkazm czy wprost złośliwość, sugerujące, że sprawdzony to w zasadzie niesprawdzony. Tego byś z pewnością Darrenowi nie zrobił! Nie podejrzewam cię o zamiłowaniem do pastwienia się nad zawodnikiem w jego obecnej sytuacji. Bo jakże ten chłopina potrzebuje miłości kibica. Jakże potrzebuje się wtulić i zanurzyć w przyjazny sobie tłum. Żeby go wreszcie szczerze przyjęli za swego. On chce niemal sam zwrócić te 16, czy ile tam, milionów. Kto chce się przekonać niech obejrzy raz jeszcze jego radość po bramce na Stamford Bridge. Darren nie może sam dźwigać tej legendy Spurs! A już na poważnie, to zawsze mi było go szkoda, bo czy nie było mu lepiej zastąpić takiego Anelkę w Boltonie i strzelić te swoje 15 goli w sezonie niż się tu męczyć psychicznie z kibicami, którzy teraz niby oczekują, że w pojedynkę zastąpi Berbatova, Keano i Defoe razem wziętych i sam wystrzela te wszystkie ich gole.
I tak uciekną z patelni 🙂 Natomiast co do Benta: czy pamiętasz go z czasów Charltonu? Strzelał gola za golem, niemal z każdej pozycji: lobował bramkarzy, walił zza pola karnego, dostawiał nogę do dośrodkowań, główkował… To był naprawdę dobry zawodnik, który – podobnie jak Defoe zresztą – nawe wszystko potrzebował regularnego grania meczów, tydzień w tydzień. Obaj dotąd nie mieli na to szans w Tottenhamie: jeden odszedł, drugi doczekał się wreszcie i myślę, że zacznie te miliony spłacać. Szkoda tylko, że nie utworzy duetu z Defoe’m…
O tym samym pomyślałem, gdy pisałem nazwisko Defoe. Jeszcze rok temu było tak ciasno na tej pozycji. Czterech poważnych kandydatów. Gdyby Defoe jakoś przemęczył tamte pół roku to dziś obaj z Bentem tworzyliby pewnie pierwszą parę. Ale zdaje się to Ramos nie bardzo chciał Defoe. Za to bardzo chciała go WHL. Co by nie zrobił i tak było to wycie, że JD jest Yido. A Benta absolutnie nie skreślam. Przeciwnie, życzę mu regularnego grania co tydzień, jak piszesz. A o tych 16 milionach to wspomniałem tylko dlatego, że zawsze mi żal jak się przekosztorysuje zawodnika. To nie jego wina przecież, że ktoś chce płacić za niego takie pieniądze. Zawsze to jednak powód do złośliwości dla nieprzychylnych. Tak samo z Keano, o którym też powtarza się, że jest wart co najwyżej połowę z tych 20 milionów, które za niego wyłożono. Ale trzeba pamiętać co Liverpool właściwie kupił od Spurs. Kupił to, że od sierpnia Keano nie strzela już goli dla klubu, który jakoś tam okazywał apetyt na zastąpienie Liverpool w pierwszej czwórce. Patrząc na tabelę, bez względu na formę Keano, na razie to działa. Aha i jeszcze w sprawie wspomnianych przez ciebie rzutów karnych w UEFA. Tym razem Gomes będzie bronił już innej bramki więc ucieczka z patelni jak najbardziej.
Panie Michale, a ja chciałem wykorzystać wywiad z Janasem jako pomeczowy argument na polską myśl szkoleniową. Tytuł z „Tytanami” mocno przesadzony, no i widać, że za bardzo Tottenham nie jest na Wisłą za dobrze znany, bo każdy kto choć raz widział druzyne z WHL wie, że nie gra ona „kick and rush”. W ogóle mało kto w Premier League tak gra, ale zdziwiło mnie jak kibice Wisły wypowiadają sądy o stylu TH: „wrzutka z boku i może coś wpadnie”. Tymczasem w TH jest za dużo ofensywnie ustawionych zawodników, a gra piłką należała do tej pory do cech charakterystycznych drużyny. Osobiście obawiam się tylko podejścia zawodników Tottenhamu do meczu. Boję się, braku zaangażowania. Ostatni mecz ligowy nie przemawia za Wisłą, ale Spurs grają dobiero dziś więc może być po równo. Co do ustawień to z braku napastników obie drużyny powinny grać 1-4-5-1.
Siła stereotypu jest ogromna. Dopisujemy do listy futbolowych komunałów (przypominam: zaczęliśmy ją tworzyć jeszcze przed Euro…), że angielskie drużyny grają stylem „kopnij i biegnij”.
Jeżeli ten wywiad w Wyborczej przeprowadzono na poważnie, ja Wiśle już teraz współczuję. Nic nie ujmując, pańską ocenę gry Tottenhamu powtórzyłoby pewnie kilkadziesiąt tysięcy ludzi w Anglii. Asystentowi Skorży się nie udało.Dostałem dziś potwierdzenie, będę na Tottenham-Wisła. Szczerze się ucieszyłem 🙂