Pamiętacie, że dawno dawno temu Arsene Wenger pracował za siedmioma górami i za siedmioma rzekami? Przez pierwsze miesiące trenowania japońskiego Grampus szło mu bardzo kiepsko, więc kiedy usłyszał, że prezes wzywa go na rozmowę, spodziewał się najgorszego. „Panie Wenger, jesteśmy zaniepokojeni wynikami” – powiedział Japończyk. „Podobnie jak ja” – przytaknął Francuz. „Myślimy, że nadszedł czas na zmiany, panie Wenger” – kontynuował prezes. Puls Wengera przyspieszył. „Tak, właściwie mogłem się tego spodziewać” – odpowiedział. I usłyszał pytanie: „Czy chciałby pan, żebym zwolnił tłumacza?”.
Wiem, że zbyt często piszę o Tottenhamie, ale w końcu Londyńczycy grają z polskimi drużynami raz na pół wieku – ten serial się skończy, tak jak skończyło się codzienne pisanie o Euro. A anegdotę o Wengerze przytaczam za felietonistą „Daily Mail”, bo w wielu analizach obecnego kryzysu Tottenhamu jako jedną z przyczyn wymienia się barierę językową między menedżerem a zawodnikami. Owszem, krytykowany przez media Ramos zdecydował się dziś przemówić do dziennikarzy po angielsku, ale wypadł średnio. A cokolwiek byśmy powiedzieli o tym, że język futbolowy jest uniwersalny i że na poziomie instrukcji taktycznych Hiszpan z pewnością radzi sobie nieźle, rola menedżera nie sprowadza się wyłącznie do ustalania taktyki. Piłkarze są często jak dzieci albo jak gwiazdy show businessu: wymagają uwagi, cierpliwości, długich rozmów nie tylko o metodach obrony przy rzucie rożnym. Poprzedni trener, Martin Jol, był dla tych chłopaków jak ojciec…
Kolejna przyczyna kłopotów Tottenhamu to oczywiście polityka transferowa. Zarówno „Independent”, jak „Guardian” i „Mirror” napisały w dzisiejszych wydaniach, że dyrektor sportowy klubu, Damien Comolli, straci pracę. Zbiega się to z ogólnonarodowym trendem (wszyscy krytykują dyrektorów sportowych po tym, jak spowodowali dymisje menedżerów w Newcastle i West Hamie), ale jest także wyjątkowo po myśli kibiców Tottenhamu. Comolli nie dość, że wcześniej pracował w Arsenalu, to sprowadzał do klubu piłkarzy drogich, przeciętnych i takich, którymi nie był zainteresowany Martin Jol. Rozmiary bloga nie pozwalają na wszystkie przykłady – najbardziej spektakularne to stoperzy Younes Kaboul (kosztował 8 milionów funtów, podarował rywalom kilka bramek i odszedł po roku za połowę ceny) i Ricardo Rocha (ponad 3 miliony funtów, zaledwie kilka występów w pierwszym składzie, obecnie zesłany do rezerw) oraz pomocnik Kevin Prince-Boateng (ponad 4 miliony funtów, kilkanaście przeciętnych występów, dziś również w rezerwach). Można się także spierać, czy Zokora był wart 8 milionów, Pawliuczenko – 14, a Bent i Modrić – 16,5 miliona; większość kibiców Tottenhamu jest zdania, że za każdego potężnie przepłacono. O tym, jakie problemy z adaptacją mają w Anglii Rosjanin i Chorwat już zdążyłem przeczytać parę tekstów – Pawliuczenko powiedział nawet dzisiejszym „Izwiestiom”, że w debiucie nie poszło mu zbyt dobrze, bo… obrońcy AV nie zostawiali mu czasu na przyjęcie piłki. A to niedobrzy obrońcy, naprawdę.
Co jednak najważniejsze w kwestii Comolliego: kiedy zamykano letnie okienko transferowe i odchodził Berbatow, dyrektor Tottenhamu nie zdołał znaleźć następcy Bułgara ani na kontynencie, ani w Anglii, mimo iż mówiło się zarówno o Sergio Garcii i Diego Milito, jak Emilu Heskeyu i Kevinie Doyle’u. Sam Comolli twierdzi, że pewien uzgodniony już transfer nie doszedł do skutku, bo… agent piłkarza był zbyt zajęty, ale to tłumaczenie jest równie zabawne jak wypowiedź Pawliuczenki.
Czego potrzebuje Tottenham, by zacząć znów wygrywać? Jedna z gazet opublikowała pięciopunktowy plan, którego najważniejsza kwestia dotyczy po prostu… czasu na wspólne treningi (Pawliuczenko, Campbell i Ćorluka odbyli do tej pory zaledwie kilka sesji z kolegami, Bentley dołączył po niemal całym cyklu przygotowawczym w Blackburn, Modrić – po dłuższych wakacjach związanych z występami na Euro; w międzyczasie odeszli nie tylko Berbatow i Keane, ale i inni podstawowi wcześniej zawodnicy: Malbranque, Chimbonda, Tainio…). Inny pomysł to przesunięcie Bentleya na prawą stronę, gdzie zawsze był jednym z najlepiej dośrodkujących piłkarzy angielskich. Lennon jest wprawdzie w dobrej formie, ale jego ostatnie podanie zawsze pozostawiało wiele do życzenia – mógłby więc wykorzystywać swoją szybkość po lewej stronie albo za napastnikami. Jest także idea wysłania Modricia na siłownię, bo na razie Chorwat przegrywa walkę z każdym defensywnym pomocnikiem w Premiership.
Oczywiście zawsze kiedy jakiś menedżer apeluje, żeby dać mu czas, oznacza to, że jego czas dramatycznie się kurczy. Z drugiej strony Ramosa można zrozumieć: przez ostatnie dwa lata gra Tottenhamu opierała się na duecie Keane-Berbatow, a kiedy obaj – przecież nie z winy Hiszpana – zdecydowali się odejść, przestawienie drużyny na grę w innym stylu, z udziałem innych piłkarzy, musi potrwać. Od odejścia Bułgara minęło kilkanaście dni…
Na dzisiejszej konferencji prasowej Juande Ramos powiedział w zasadzie jedno zdanie o Wiśle: że jest to zespół silny fizycznie i grający bardzo twardo. Czy oznacza to, że nie zaprząta sobie nadmiernie głowy przeciwnikiem? Rafał Janas uważa, że porażka Tottenhamu z Aston Villą to zła wiadomość, bo gospodarze będą chcieli odkuć się na Polakach. Ale ten kij ma dwa końce: jak długo żyję, drużyna z White Hart Lane nie słynęła z odporności psychicznej, a po takim początku sezonu może być szczególnie niepewna siebie. Niech no tylko Wisła strzeli jej gola w piątej minucie…
PS Tytuł tego wpisu – jak wiele innych rzeczy – zawdzięczam Jerzemu Pilchowi.
Jak się zorientowałem, żadna angielska gazeta nie napisała nic o Wiśle. Nie piszą, czy Brożek groźny na przykład albo jak grali w meczu z Lechem. Ciekawe, czy Ramos też się Wisłą nie przejmuje i zamierza po prostu grać swoje. Ale jeśli Wisła zagra twardo i siłowo, może mieć kłopoty. Dla mnie nadzieja w szybkości Lennona i technice dos Santosa, którzy mogą zrobić jakąś czerwoną kartkę dla Wiślaka. Bent jest w dobrej formie, no i mimo wszystko tempo będzie wolniejsze niż w Premiership – świetni technicznie piłkarze Tottenhamu zdążą wreszcie przyjąć piłkę i wymyślić coś nieoczekiwanego 🙂
Zrobiłem małą prasówkę i o Wiśle szczątkowo – że jest, gdzieś tam w Polsce istnieje. Ale to angielskie media, które prezentują tylko swój punt widzenia. Ciężko było znaleźć analizy taktyczne Bordeaux czy Villareal przed meczami z, odpowiednio, Chelsea i United. Angielskie media po prostu już tak mają, generacje bycia imperium odcisnęły piętno ;-)Powoli się szykuję i niedługo kieruję się w stronę Londynu. Ciężko mi wyobrazić sobie inny wynik niż łatwe zwycięstwe Spurs, oby tylko kibice Wisły nie dali „popisu”…
http://wisla.krakow.pl/art.php?info_id=47Czyżbym spotkał dziś przedstawiciela TP na WHL? 😉
panie Michale – Diego Milito, nie Daniel Milito 🙂 poza tym podobnie uważam jeśli chodzi o Comolliego, mimo wszystko to on stoi za transferami, ktore od dluzszego czasu są dość … nietrafne 🙂 czas Ramosowi również trzeba dać … a bariera językowa? Od czego mamy Gusa? To może jego zwolnic? 🙂
Dzięki, poprawiłem :-)A co do bariery językowej, zobaczcie sami wideo z konferencji:http://www.mirror.co.uk/sport/football/2008/09/18/video-juande-ramos-admits-he-is-worried-by-tottenham-s-premier-league-start-115875-20741155/
To już za dwie godziny. Ktoś zgaduje skład? Stawiam Gomes – Gunter, King, Woodgate, Bale – Lennon, Jenas, Bentley, dos Santos – Campbell, Bent. Campbell strzela w debiucie i kończy się 3:1
No to wychylę się, mimo iż do meczu niecała godzina i że pewnie będę pisał także zaraz po nim. Przeklejam tekst, który napisałem dla dzisiejszej „Gazety w Krakowie”, dodatku „Gazety Wyborczej”, gdzie również przewiduję skład:Piłkarze Tottenhamu przystępują do meczu z Wisłą w fatalnych humorach: zaledwie jeden punkt po czterech kolejkach ligowych to najgorszy start tej drużyny od 34 lat. Angielska prasa jest bezlitosna: krytykuje zarząd za chaotyczne decyzje transferowe, a zwłaszcza za klęskę poniesioną w ostatnim dniu okienka transferowego, kiedy nie udało się znaleźć godnego zastępcy Berbatowa (mówi się nawet o dymisji odpowiadającego za kupowanie zawodników dyrektora Damiena Commoliego). Pod ostrzałem znalazł się również Juande Ramos, który – zdaniem dziennikarzy – zbyt często zmienia wyjściową jedenastkę. Ramosa można akurat zrozumieć: szuka najlepszego ustawienia dla piłkarzy, których w komplecie ma dopiero od niecałego tygodnia – zaraz po zakończeniu okienka transferowego była wszak przerwa na mecze reprezentacji…Ale kłopoty Hiszpana nie ułatwiają zadania trenerom Wisły, próbującym przewidzieć ustawienie Londyńczyków na czwartkowy mecz. Pewne jest, że nie wystąpią Pawliuczenko i Ćorluka, mający za sobą występy pucharowe w barwach Spartaka i MC. Kontuzje leczą prawy obrońca Alan Hutton i rozgrywający Luka Modrić. Chroniczne problemy z kolanami ma kapitan drużyny Ledley King: czy wystąpi, może zdecydować nawet przedmeczowa rozgrzewka.W sumie Tottenham pod presją: potrzebuje zwycięstwa, żeby uspokoić kibiców i media. Z każdą minutą będzie coraz bardziej nerwowo – jeśli oczywiście Wisła szybko nie straci bramki…Przewidywany skład: Gomes – Zokora, King, Woodgate, Bale – Lennon, Huddlestone, Jenas, Bentley, Dos Santos – Bent (Zokora może również wystąpić w drugiej linii zamiast Huddlestone’a, wtedy na prawej obronie zagra Gunter; Kinga może zastąpić Dawson, a dos Santosa w ataku – absolutny debiutant Frazier Campbell).
http://robertblaszczak.blogspot.com/2008/09/spacerkiem-od-siedmiu-sistr.html