Kibic nie przebacza

Moja ulubiona data? Pierwszy weekend stycznia, trzecia runda Pucharu Anglii. Jej magię próbowałem opisać przy okazji ubiegłorocznego finału rozgrywek; wspominałem wówczas o tych wszystkich Nuneaton Borough, Burton Albion, Tamworth czy Havant & Waterlooville, amatorskich drużynach, które dzielnie opierały się gwiazdom Premiership, albo o piłkarzach, którzy – jak D.J. Campbell – dzięki udanym występom w Pucharze Anglii byli w stanie przebić się z takich drużyn coraz wyżej i wyżej – nawet do ekstraklasy.

Tym razem, choć niespodzianek nie brakowało, nie miały aż tak romantycznego charakteru. Chelsea tylko zremisowała u siebie z Southend, tracąc gola w ostatniej minucie – ale przecież takie rzeczy się zdarzają i nie ma co dramatyzować, skoro w powtórzonym meczu będzie okazja do poprawy. Porażka Manchesteru City z Nottingham Forest to już inna para kaloszy, zwłaszcza że właśnie otworzyło się okienko transferowe i bogaty szejk może się jeszcze raz zastanowić, czy powierzać wielkie pieniądze menedżerowi, który nie jest w stanie wygrać z tak łatwym rywalem. Z drugiej strony jednak: w MC nie mogli wystąpić Ireland i Robinho, a w Nottingham – skądinąd drużynie o wielkich pucharowych tradycjach – działa już przecież efekt nowego menedżera (Billy Davies rozpoczyna pracę od poniedziałku).

W sumie więc tegoroczną trzecią rundę zapamiętam z powodów pozasportowych. Po pierwsze, w meczu z Preston wystąpił Steven Gerrard, który – jak wiadomo – w minionym tygodniu spędził kilkadziesiąt godzin w areszcie. Po drugie, w meczu z Wigan kibice Tottenhamu udaremnili wejście na boisko Hossama Ghaly’ego. I to właśnie wydarzenie jest pretekstem do podjęcia tematu tytułowego, kolejnym po omawianej tu wielokrotnie sprawie Sola Campbella i mniej od tamtej znanym.

  

Opowiem tę historię. W maju 2007, w 29. minucie meczu Tottenham-Blackburn Martin Jol wprowadził Ghaly’ego na boisko w miejsce kontuzjowanego Steeda Malbranque’a. Pół godziny później, przy stanie 0:1, postanowił dokonać kolejnej roszady: tym razem boisko miał opuścić Ghaly, zmieniany przez Robbiego Keane’a. Decyzja menedżera okazała się słuszna (Irlandczyk miał współudział przy wyrównującym golu), ale schodzący z boiska Epipcjanin się wściekł: zdjął koszulkę i cisnął ją w stronę menedżera (zobaczcie). Kibice zareagowali skandowaniem „You’re not fit to wear the shirt”, Jol ukarał piłkarza za naruszenie dyscypliny, ale na tym bynajmniej się nie skończyło.

Rzecz w tym, że był to ostatni, jak dotąd, występ egipskiego pomocnika w Tottenhamie. Nie pomogły przeprosiny, opublikowane na stronie klubu, nie pomogła pamięć o kilku dobrych meczach i o golu strzelonym Chelsea w Pucharze Anglii. Wszystkim ulżyło, kiedy po piłkarza zgłosiło się Birmingham, ale transfer anulowano, bo już po przejściu do nowego klubu, ale przed zakończeniem obiegu dokumentów, Ghaly zaczął krytykować metody treningowe Steve’a Bruce’a, który postanowił odesłać go z powrotem.

Niezłe ziółko, prawda? Później było kilka miesięcy w Derby, ale Derby spadło z Premiership, a ambicje Ghaly’ego sięgały wyżej niż zaplecze ekstraklasy. Wrócił do Tottenhamu, gdzie następca Jola, Juande Ramos, nie przyznał mu nawet numeru na koszulce i zesłał do rezerw, z których wyciągnął go dopiero Harry Redknapp. A ponieważ wczoraj menedżer nie mógł skorzystać z kontuzjowanych Jenasa i Huddlestone’a, posadził Egipcjanina na ławce i na kilka minut przed końcem meczu skierował na boisko. I wtedy trybuny zareagowały buczeniem i obelgami.

Zdumiony Redknapp dowiedział się od jednego ze współpracowników, o co właściwie chodzi, a gdy poznał przyczynę reakcji kibiców, nakazał Ghaly’emu pozostanie na ławce (zobaczcie). Nie żeby się zgadzał z tą reakcją. Kilkanaście godzin później zaapelował do fanów, by przebaczyli piłkarzowi, a swoją decyzję o niewpuszczeniu go na boisko tłumaczył pragmatycznie: przed końcem meczu, przy wciąż niepewnym wyniku, potrzebował absolutnego wsparcia dla piłkarzy. Dodał, że Ghaly jest załamany i że jego przyszłość w klubie nie rysuje się różowo, a szkoda, bo – zdaniem Redknappa – to dobry piłkarz, potrzebny drużynie, która nie tylko walczy o utrzymanie w lidze, ale gra w Pucharze UEFA, Pucharze Ligi i Pucharze Anglii, więc przed nią jeszcze mnóstwo spotkań.

Racja kibiców jest prosta: żaden piłkarz nie jest większy niż klub, a Ghaly znieważył barwy Tottenhamu, ciskając na ziemię koszulkę z jego herbem. Racja menedżera jest równie prosta: od tamtego incydentu minęło półtora roku, Egipcjanin poniósł wystarczająco surową karę (nie grając, zatrzymał się w rozwoju, no i sprowadził swoją wartość rynkową prawie do zera – Birmingham płaciło jeszcze 3 miliony funtów…). Co jednak najważniejsze: wszyscy robią błędy i wszyscy mają prawo do drugiej szansy, skoro potrafią się do tych błędów przyznać (tu zresztą widzę różnicę z Gerrardem).

Ciekaw jestem, czy Redknapp spróbuje postawić na Ghaly’ego po raz drugi, a jeśli tak, to jak wtedy zachowa się piłkarz, a jak kibice. Egipcjanina trudno lubić, to prawda. Ale chyba nie ma sensu go deprymować. Problem stary jak świat, a w Anglii wiecznie aktualny choćby za sprawą Ashleya Cole’a w koszulce reprezentacji: buczeć czy nie buczeć, oto jest pytanie.

19 komentarzy do “Kibic nie przebacza

  1. el_polaco@onet.eu

    Skomplikowany problem.Faktycznie, Ghaly swoje przecierpiał już, a Redknapp. jako menadżer bliski piłkarzom i rozumiejący ich, jest wystarczająco miłosierny, aby dać mu drugą szansę. Brzmi to niemalże biblijnie ;-)Może w przypadku kibiców innego zespołu łatwiej byłoby to rozwiązać, ale Spurs w tej kwestii nie mają ostatnio wytchnienia i zawsze coś wyjdzie. Jak nie Ghaly, to Campbell. Jak nie w Spurs, to w Arsenalu z Bentley’em i Robbie’m Keane’m. Ach, ten północny Londyn ;-)Osobiście uważam, że najpierw sytuację trzeba załagodzić. Tudzież wypożyczenie do Derby. Ale to nie pomogło. Redknapp może próbować go następnie wpuścić na boisko, ew. wystawić w pierwszym składzie (mniej indywidualna reakcja kibiców, przed meczem nie będą buczeć na całą jedenastkę). Jeżeli i to nie pomoże – kolejne wypożyczenia, aby choć trochę inne kluby płaciły na pensję piłkarza. Poczekać aż się kontrakt rozwiąże (ktoś wie kiedy?) i pożegnać bez żalu.Inna sprawa, że mamy szczęście pisać o Premiership, gdzie jakiś czynnik ludzki działa. Na przykładowych Bałkanach czy w Ameryce Południowej nikt by moralnie nie dywagował nad zasadnością postępowania kibiców i menadżera.Właśnie napisałem trochę wylewnego posta na moim blogu o Waynie Bridge’u. Takie dziwne uczucie, jakby dobro przegrało ze złem (cały ten A.Cole) i musiało odejść. Ciężko to dokładnie napisać bez bycia oskarżonym o bycie jakimś dziwakiem. Dlaczego widzę tutaj porównanie? Hipotetycznie, Ghaly nie przepraszam za zachowanie, a i tak wygrywa miejsce w składzie z np. wychowankiem Spurs, który aby się rozwijać, musi zmienić klub. Gerrard to mieszanka sama w sobie, wychowanek co nie przepraszam i zabiera miejsce w składzie dla dobrych-nowych ;pProszę mnie źle nie zrozumieć panie Michale, ale w jakiś sposób uważam, że tak długo jak Ghaly nie będzie grał – wygrywają kibice broniący ich dobra czyli szacunku do klubowych barw. Może następny piłkarz, który będzie chciał urazić fanów przemyśli to dwa razy?Pozdrawiam,Robbie

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Faktem jest, że jak gram Tottenhamem w FM-a, to mówię Ghalemu, że go nie potrzebuję i wystawiam na listę transferową (a potem nie bardzo chcą go kupić, widać ma opinię bad boya 🙂 Ale tu nie mówimy o grze, więc czas dać mu spokój. To znaczy nie polubię go już pewnie i przed „incydentem” nie lubiłem go też, bo mnie nie przekonał piłkarsko. Jednak gdybym był na stadionie, to bym nie buczał.

      Odpowiedz
    2. Michał Okoński

      To nie tylko północny Londyn, niestety. Weźmy kibiców Portsmouth, których skądinąd ogromnie lubię za siłę i folklor dopingu (dzwonki!): dzisiejszy „Times” donosi, że grożą śmiercią Jermainowi Defoe, który myśli o powrocie do Tottenhamu. Skądś zdobyli numer jego komórki i teraz dzwonią i wysyłają esemesy z pogróżkami. Podobnie potraktowali Harry’ego Redknappa, kiedy odchodził do Southampton. Również ceremonia nadania Harry’emu honorowego obywatelstwa miasta za triumf w Pucharze Anglii została zakłócona przez nienawistne okrzyki (odbywała się już po przejściu Harry’ego do Tottenhamu).Na razie utwierdzam się więc w przekonaniu, że kibic nie przebacza.

      Odpowiedz
  2. ~w

    Myślę,że tutaj chodzi o klasę tego gracza.Gdyby koszulką cisnął np.:Gerrard albo Lampard,to kibice winnych szukaliby wśród sztabu szkoleniowego lub zarządu na zasadzie:’jeśli symbol klubu tak robi to oznacza,że ma do tego powód’.A Ghaly to niestety pozostałość po „Commoli Era” i kibice dobrze wiedzą,że z takimi zawodnikami Spurs nic nic wygrają w długim okresie czasu.A jeśli zsumować ze sobą jego wątpliwe umiejętności i brak szacunku do barw to mamy…buczącą odpowiedź.

    Odpowiedz
  3. ~Michał Zachodny

    Magia FA Cup zadziała w poniedziałek – wtedy Blyth Spartans, drużyna z Blue Square North podejmie Blackburn Rovers. Widziałem ich poprzedni mecz gdy pokonali Bournemouth i mnie ta drużyna oczarowała, mimo tego, że w ligowych rozgrywkach idzie im słabiutko. Przede wszystkim mają rewelacyjny herb!;)Co do wczorajszych wyników, najbardziej (oprócz Chelsea oczywiście) zainteresował mnie mecz Citizens z Forest. To co wyprawiała obrona drużyny Hughesa przechodzi najśmielsze oczekiwania! 2/3 bramek padło po.. podaniach Micah Richardsa! Co innego zupełnie z Mark HUghes – szczerze mówiąc udowodnił on, że jeśli do czegoś się nie nadaje, to właśnie do prowadzenia drużyny, której oczekiwania sięgają wręcz mistrzostwa. Jeśli szejkowie zrozumieją to (a zrozumieją, prędzej czy później) doczekamy się kolejnej zmiany trenera w EPL.Rzucanie koszulką jest naganne i szczerze mówiąc potrafię zrozumieć kibiców, którzy przychodzą na WHL przez x lat, płacąc spore sumy za tą przyjemność, jeżdżą po kraju i Europie, zdzierają gardło, a najemnik (bo tak niestety trzeba określić 96% piłkarzy w dzisiejszych czasach) traktuje ich herb, ukochane barwy jak.. no jak szmatę, za przeproszeniem. PS. Dziękuję za dodanie w zakładki!;) Szczęśliwego Nowego Roku!

    Odpowiedz
    1. ~Robbie

      Znowu mała kryptoreklama, acz nawiązująca do komentarza Michała Z.:1) Pisząc o perfidnych najemnikach złościłem się strasznie, że Chelsea puściła do ManCity Wayne’a Bridge’a;2) Dwie bramki z trzech dla Forest padły po błędach Richards. Ale trzecia to już był kuriozum w wykonaniu innego kopacza the Citizens.Zapraszam na http://robertblaszczak.blogspot.com/

      Odpowiedz
        1. ~Michal Zachodny

          O, przepraszam, nie zauważyłem wcześniej.. Zakładam, że pytasz kibiców Chelsea, prawda? Za kibiców reprezentacji Anglii nie odpowiadam!;)Ja go bardzo cenię jako zawodnika – to fenomenalny lewy obrońca, może nie jest tak skuteczny w ofensywie jak jego kolega z drużyny, Bosingwa ale równie często rwie się do ataku. W defensywie chowa sobie kolejnych wielkich rywali do kieszeni od pierwszej minuty, tak było kilkakrotnie z Cristiano Ronaldo, aż Sir Alex Ferguson zdecydował się w finale LM wystawić Portugalczyka na drugim skrzydle by nie krył do właśnie Ash. Inna sprawa to jego osobowość – widać na boisku, że jest wybuchowy, czasem ostro reaguje na sędziów (wystarczy przypomnieć sobie faul na Huttonie z zeszłorocznego meczu z Tottenhamem 4-4).. tu bardziej tyczy się pozaboiskowych spraw opinia. Przede wszystkim kibice Chelsea, a przynajmniej spora część, przejęła pojmowanie jego osoby podobne do kibiców Arsenalu i teraz uważają, że przy dobrej ofercie, słabszym sezonie nie zawacha się on odejść gdzie mu więcej dadzą. Poza tym również jego wybryki w klubach, ze zdradzaniem żony czynią z niego takiego cwaniaczka, że aż kibice Chelsea potrafią na niego zaśpiewać 'He’s here, he’s there, he’s shagging everywhere’ (po tłumaczenie kluczowego słówka shag zapraszam tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Shag_(sex) ), rzucając po trybunie nadmuchanymi lalami.. Mimo to nie znajdziesz kibica Chelsea, który nie doceniłby Ashleya Cole’a za jego umiejętności czysto piłkarskie. Wayne miał trochę pecha, nie tylko do kontuzji ale również do rywalizacji z nim – Chelsea miała do niedzieli u siebie dwóch najlepszych lewych obrońców z Wysp..

          Odpowiedz
          1. ~Robbie

            To nie chodzi tylko o fanów Chelsea, to jest piłkarski wróg publiczny całej Anglii.Za to że zdradza:* żonę* klub (na razie Arsenal, pewnie niedługo i Chelsea)* kolegów z boiska (vide: autobiografia, komentarze i wywiady)Z wizerunkiem chama i prostaka, acz bogatego, nawet nie walczy.Bardzo zaogólniłem, ale tak to mniej więcej wygląda.

  4. ~Damian

    Rooney rzucił koszulką reprezentacyjną w McClarena po meczu w Zagrzebiu o czym gazety pisały i nikt z tego afery nie zrobił szczególnej,nie chciał go zabić za takie zachowanie,nie było jechania po nim ze nie szanuje barw(w dodatku narodowych) a pojawiały się nawet głosy ze sie wkurzył majac swoje racje wiec jest rozgrzeszony ,takze tym bardziej w stosunku do Ghaly’ego trzeba to zrozumieć i nie potepiac na wieki wieków za jeden bład przeszłosci. Prawda jak zawsze lezy po srodku-po prostu działaja emocje i cos sie zrobi nie zastanawiając sie nad tym(przecież piłkarz rzucajac koszulka robi to bo che wyrazic swoja dezaprobate nie majac niczego innego pod reka i nie myśli o niej w tym momencie jako symbolu,barwach(o niczym innym poza frustracja zreszta nie mysli) tylko ubraniu w którym gra.Oczywiscie robi coś nagannego,niegodnego w stosunku do fanów klubu itd i trzeba zrozumieć kibiców,ale po wyjasnienach i dłuzszym czasie oni tez powinni zrozumieć człowieka,a nie stosować podwójne standardy łatwo wybaczajac swoim rodakom,czołowym piłkarzom czy wychowankom(bo tak sie robi,a przecież wychowanek czy swietny piłkarsko rodak powinien takie rzeczy wiedzieć o wiele lepiej jako jeden z nich) jednoczenie używając sobie do woli na kimś mało znaczacym który nie jest jednym z nich w dodatku ze sie powtórze i twierdzic jeszcze ze to jest ok,a tamtem jest np. niegodną „k…wa” i zasługuje.

    Odpowiedz
  5. ~Bartek S.

    Co się dzieje z obroną Kogutów. Oglądam właśnie Tottenham z Burnley i zastanawiam się, która z tych drużyn gra w Premier League. Jak dotąd tylko Modrić gra dobrą piłkę, reszta gra tak słabo, że z przykrością się na nich patrzy. Tyle tylko, że Burnley gra niezwykle. Oglądałem ich ostatnie mecze pucharowe i myślałem, że się wyczerpali, że nie mogą zagrać kolejnego świetnego meczu. Tymczasem oni są znakomici – od bramkarza po Eaglesa i Pattersona. Szybka, kombinacyjna piłka, świetna technika, bardzo szybcy skrzydłowi. Cymes. Aż nie do wiary, że w Championship grają tak słabo.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      He he, trochę za wczesny wpis, bo Koguty właśnie ZAMORDOWAŁY Burnley. Bardzo słaby był Bentley i nie pomagał Bale’owi i to chyba dlatego do przerwy wyglądało to źle. Ale potem wszedł O’Hara i wszystlp wróciło do normy… :-)Ciekawe, co też im Redknapp powiedział w przerwie. Dobrze, że nie musieli zostać na boisku, jak piłkarze Hull dwa tyg. temu

      Odpowiedz
      1. ~Bartek S.

        Cześć, oczywiście masz rację. Burnley nie wytrzymało fizycznie tego meczu, a Tottenham miał trochę szczęścia na samym początku drugiej połowy, co ustawiło mecz na innych torach. Ale zwracam honor Kogutom – zagrali świetną drugą połowę. Choć Burnley też powinno strzelić jednego gola i awans byłby sprawą otwartą. Nie zmieniam natomiast zdania co do obrony Tottenhamu, która gra bardzo słabo. Za to bardzo dobry, żywotny, dynamiczny i waleczny jest -jak niemal zawsze- o Hara. Pozdrawiam mojego najczęstszego forumowego rozmówcę 🙂

        Odpowiedz
      1. ~m85

        Grywał, ale bardzo rzadko. Najmilej chyba wspominać go będziemy za gol w niezapomnianym meczu na Goodison (sezon 2006/2007, kiedy United wygrali 4:2 przegrywając 0:2).

        Odpowiedz
        1. ~eaglesamama

          Wspaniala bramka strzelona na maksymalnie rozmiekczonych nogach. W powtorkach widac ze o malo sie nie przewrocil z wrazenia. Bardzo chcialem zeby zostal w MU, niestety zbyt silna kadra. Zyczmy chlopakowi szczescia i powrotu do gry w Premiership na dobrym poziomie ;]

          Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *