Sewkowi
Mówiłem już kiedyś, jak zaczyna się ta historia. Jest rok 1987, pewien licealista usiłuje rozłożyć w zatłoczonym tramwaju poniedziałkowy numer „Tempa”, by dotrzeć do relacji z meczu Cracovii. W ścisku nie udaje mu się, czyta więc stronę ostatnią, a na niej sprawozdanie z meczu IV rundy Pucharu Anglii między Crystal Palace a Tottenhamem. Chłopcu podoba się samo brzmienie nazwy „Tottenham” i ma wrażenie, że nazwiska kilku piłkarzy obiły mu się już o uszy.
Jest rok 1987, nie ma internetu i nie ma telewizji, dzięki którym przez cały weekend można oglądać angielską piłkę. Licealista jest skazany na tę jedną stronę gazety i garść przypadkowych informacji: czasem suchy wynik, czasem uzupełniony o strzelców bramek, z rzadka skład, prawie nigdy opis meczu. Słowem: nic nie wie i nie ma jak się dowiedzieć.
Dlaczego piszę o tym wszystkim teraz, w 20. rocznicę rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu? Przecież nie tylko dlatego, że w życiu tamtego licealisty oprócz „Tempa” był również kolportowany w szkole „Tygodnik Mazowsze”. Może z poczucia wdzięczności dla siedzących przy tym monstrualnym meblu ludzi; wdzięczności za wszystko, co wydarzyło się potem – nawet za ten internet, za te telewizje, za możliwość kupienia biletu na samolot do Anglii i obejrzenia na żywo derbów północnego Londynu? Blog jest piłkarski, więc piłkarskie są uzasadnienia, ale przecież tak naprawdę mają być one figurą uzasadnień o niebo poważniejszych.
„Może po upływie dwudziestu lat Polacy wreszcie się uwolnią od masochistycznej pasji niszczenia pamięci o jednym z najważniejszych wydarzeń swojej najnowszej historii, jeśli nie jednego z ważniejszych w historii Europy: Okrągłego Stołu?” – zastanawia się w nowym numerze „Tygodnika Powszechnego” mój Naczelny, ks. Adam Boniecki. A ja przypominam sobie jeszcze dzień zamknięcia obrad Okrągłego Stołu: wielogodzinną przerwę w obradach z powodu żądań OPZZ, by jego przedstawiciel również mógł wygłosić przemówienie. O tym, co jest powodem przerwy oczywiście wtedy nie wiedziałem; jak wszyscy widzowie zachodziłem w głowę, co się do cholery dzieje.
Właściwie miałem jeszcze jeden powód do zdenerwowania: tego wieczora telewizja miała pokazać półfinał Pucharu Europy między Milanem i Realem Madryt, i wyglądało na to, że jeśli przerwa się przedłuży, transmisji z meczu nie będzie. Pamiętam to dziwne uczucie, kiedy uświadomiłem sobie, że w ogóle mnie to nie martwi i że nawet w życiu kibica są rzeczy ważniejsze niż piłka nożna. Wyobrażacie sobie? Milan z Van Bastenem, Gullitem i Rijkaardem, o Maldinim nie wspominając, okazywał się mniej ważny niż drużyna „Solidarności” z Wałęsą, Mazowieckim, Kuroniem, o Jerzym Turowiczu nie wspominając.
Inna sprawa, że niecałe dwa miesiące później zwycięstwo Rossonerich nad Steauą było równie imponujące, co wygrana z komuną.
I pod koniec tegoż roku Rumunia nie była już terroryzowana przez demona Ceaușescu który dostał „złotego gola”
Jednak przestrzeegam przed nadużywaniem piłkarskich metafor. Ceausescu był dyktatorem, ale był też człowiekiem. Został zabity. Niczyjej śmierci nie nazwałbym złotym golem.A w ogóle VIVA Okrągły Stół
Ja też jestem zdania, że trudno w kontekście czyjejś śmierci (nawet krwawego dyktatora) mówić o „złotym golu”. Naprawdę.
Jak zwykle na szybko pisałem i bład na błedzie :D:D Ceausescu rzecz jasna ;)P.S.Michał czy nie mozesz czegos wykombinować aby mozliwa była edycja żeby np. nie pisać kilku nipotrzebnych komentarzy pod rząd?
http://www.bluekipper.com/assets/images/blubber/09/virgin_trains_keane.jpg
A co do „Okrągłego Stołu”. Niestety dziś próbuje się często dezawuować to wydarzenie – tak rzadko spotykane przecież w skali światowej (Bezkrwawa rewolucja i początek przechodzenia Polski w kierunku systemu wolnorynkowego itd.). Celują w tym ludzie określonego środowiska, ktorzy nie zasługują poprostu, by w ogole o nich w tym miejscu wspominać. Faktem jest, ze Polacy bardzo wiele zawdzięczają tym wszystkim, którzy 20 lat temu skierowali sprawy naszego kraju na nowe tory. Im wszystkim( z obu stron barykady) pragnę powiedzieć, jako człowiek młody i zupełnie nie pamiętający tego wydarzenia – wielkie dzięki ! I myślę, że nawet finał Pucharu Europy byłby „warty” tego, by sobie go podarować ! 🙂
Popieram przedmówcę 🙂 Dziękujemy, dziękujemy. To, co się stało i co mamy dzięki tamtym rozmowom jest fantastyczne.Tylko martwię się, że polska piłka po 20 latach jest taka sama jak wtedy. Tu by się może przydała jakaś dekomunizacja.
Masz racje – ale to wymaga czegoś więcej niż heroiczna praca u podstaw. Bo takiego betonu nie ma w tym kraju w innej – nazwijmy to – dziedzinie życia społecznego (w końcu piłka nożna to u nas sport nr 1)Za nami pierwsza odsłona kolejki w Premiership. Po 1 – Everton zmiata Bolton. Zmiata to właściwe słowo – bo tylu sytuacji Everton w jednym meczu nie stworzył od baaaardzo dawna. Jo – bohater dnia. Debiut o jakim można tylko marzyć. Wywalczył karnego i zdobył dwie bramki. A w MC miejsca dla niego nie było. Czy można się jeszcze dziwić, że oni są tak daleko z tyłu ? M. Huhges jako menager to cienizna.Nie zwalnia tempa Villa. Pogratulować. Jestem pewny, ze wedrą się do czwórki w tym sezonie. M. O’Neill to znakomity fachowiec.Ważne zwycięstwa Sunderlandu i Newcastle. Stoke bez Delapa traci chyba z 50% wartości.No i Chelsea. Tragiczny wynik w kontekście jakichkolwiek marzeń o mistrzostwie. A powoli pewnie zaczną sie zastanawiać tam nad sensem pracy L.F.S. Na deser czekamy do jutra. Derby Londynu i liczę na zwycięstwo Spurs. Przydałoby się 😀
Naprawdę myślę, że to ostatnia dziedzina, gdzie nie było dekomunizacji wcale a wcale. No ale back to business: widzieliście skład Lierpoolu na mecz z Portsmouth? Jak oni mogli sprzedać Keane’a to sie nnie mieści w głowie.
No, jednak wygrali. Zwróć honor 🙂
Ja natomiast nazywam z radością ponieważ nie był to jakis tam sobie dyktatorek,ale zwierze(godny nastepca Draculi) równe Stalinowi czy Kim Dzong Ilowi ktore dzieki zdegenerowanemu securitate nie dawało zyć narodowi -a ze trzeba go było zlikwidować jest rzecza oczywista…my mielismy z Kiszczakami i Jaruzelskimi niebo w porównaniu do tego co sie działo w Rumunii za jego tyranii…,no,ale odbiegamy od tematu ;)Jutro derby i oby bylo sporo bramek oraz radosna ofensywna gra-zreszta styl derbów pół. Londynu w ostatnich latach zawsze był ofensywnie pasjonujacy i to go odróznia od derbów Manchesteru czy Liverpoolu gdzie jednak zawsze zauwazało sie spory udział wyrachowania taktycznego oraz takiego brytyjskiego skostnienia w grze.
Michał, przepraszam, że nie na temat, ale Rafał Stec właśnie wyliczył zarobki klubów z tytułu handlu piłkarzami i wychodzi, że Tottenham jest w pierwszej trójce najgorzej zarządzanych klubów. To jak to z tym w końcu jest?
Odpowiadam (cytując swój komentarz na blogu Rafała):Tottenham jest spółką giełdową, dwa razy w roku przedstawiającą bardzo szczegółowo swoje wyniki finansowe. Rzuć okiem na stronę:http://www.tottenhamhotspur.com/investor/investor_annual_report.htmlalbo na króciutkie podsumowanie ostatniego sprawozdania:http://www.runofplay.com/2008/10/30/the-state-of-modern-football-as-seen-in-tottenhams-annual-financial-report/Czytam te dokumenty od kilku lat i od kilku lat widzę, że klub przynosi swoim udziałowcom zyski (w tym roku np. wypłacano dywidendy); że zwiększają się dochody i obroty. Oczywiście źródłem dochodów nie jest jedynie handel zawodnikami, ale także sprzedaż biletów, transmisje telewizyjne (im lepiej drużynie idzie w Pucharze Anglii i Pucharze Ligi, a także – od trzech lat – w Pucharze UEFA, tym ich więcej) oraz sponsorzy – kontrakty z Pumą i z Mansion były najwyższe w historii klubu.Tezę o dobrym zarządzaniu opieram też na tym, że Tottenham w porównaniu z innymi klubami Premier League praktycznie nie ma długów i że zgromadził środki na dwie potężne inwestycje: rozbudowę stadionu, który dziś mieści 36 tys. kibiców, a ma mieścić 60 tys. (grunty pod budowę zostały wykupione w ostatnich latach) oraz budowę nowego ośrodka treningowego, ze szczególnym uwzględnieniem boisk i zaplecza akademii piłkarskiej.Oczywiście finanse to nie wszystko: Tottenham w ciągu ostatnich lat to także karuzela trenerów i – po trzech względnie udanych sezonach – obecne fatalne miejsce w tabeli. Próbując ratować się przed spadkiem klub w zimowym okienku transferowym rzeczywiście zainwestował ogromne sumy. Żeby je jakoś zbilansować czeka go chyba wakacyjna wyprzedaż, bo w przeciwnym razie kolejny raport będzie mniej optymistyczny…
a ja mam pytanie co do tych derbow. Zdarza mi sie czasem przebywac w Londynie i bardzo chetnie poszedlbym na jakiekolwiek w zasadzie spotkanie PL ale slyszalem ze trzeba nalezec do ktoregos z klubow kibica zeby posiadac karte kibica. Czy to prawda, a jesli tak to jakie sa koszty takiej inwestycji?
Po prostu trzeba przejść sie pod stadion i poszukać konika(spekulanta biletowego znaczy sie ;):D i nie dac sie naciagnac na za wysoka cene(im bliżej spotkania tym niższą kwote wyciagniesz,ale to też różnie z tym bywa)
Nie musisz być członkiem klubu. Najprościej chyba kupić bilet przez internet – musisz utworzyć swoje konto, ale to nie wiąże się z członkostwem czy dodatkowymi opłatami. Podajesz standardowe dane, nazwisko, adres, mail, telefon etc. Oczywiście posiadacze karnetów na cały sezon i członkowie klubu mają przed Tobą pierwszeństwo – dopiero potem zaczyna się tzw. general sale. Ceny nie sposób podać odpowiedzialnie: wszystko zależy od przeciwnika (kilka kategorii, ale derby są najdroższe) i od trybuny, na której chciałbyś usiąść. Ale tanio nie jest.