Kiedy w maju 2008 wybieraliśmy jedenastkę poprzedniego sezonu, część z Was miała zastrzeżenia do obsady lewego skrzydła. Ryan Giggs jest za stary, mówiliście, a Joe Cole i Downing są od niego lepsi. Co będziecie mówić za dwa miesiące, jeśli to Walijczyk zostanie wybrany piłkarzem roku?
Tak, wiem: w samym MU znalazłby się poważny kontrkandydat (uwaga: mam na myśli Vidicia, nie Ronaldo), nie mówiąc o innych drużynach (Steven Gerrard z Liverpoolu? Ashley Young z Aston Villi? Tim Cahill z Evertonu?). A jednak nazwisko Giggsa zaczyna pojawiać się coraz częściej, zwłaszcza w tych dniach, kiedy coraz wyraźniej widać, że w zwiększającej obroty maszynie United to 35-letni Giggs jest jednym z najważniejszych trybów. Już nie tak szybki jak przed laty, mniej biega, za to świetnie wie, gdzie na chwilę przystanąć, żeby znaleźć się w centrum wydarzeń. Właśnie patrzę (z opóźnieniem) na niedzielny mecz pucharowy z Derby: widzę, jaką rolę odgrywa w prawie każdym ataku na bramkę gospodarzy, i przypominam sobie Teddy’ego Sheringhama, również wybieranego piłkarzem roku w wieku przedemerytalnym.
Kiedyś już o tym pisałem: mam silne przekonanie, że gdyby przed laty Ryan Giggs wybrał grę w reprezentacji Anglii, naprawdę byłby mistrzem świata, a razem z nim mistrzami byliby Beckham, Owen czy Scholes. Poza tym wszystko w jego karierze wydaje się wyjątkowe. Kiedy miał 14 lat i kopał piłkę w jakiejś szkolnej drużynie pod Manchesterem, zainteresowali się nim poszukiwacze talentów Manchesteru City. O tym, że ostatecznie trafił do United, zadecydowała wizyta Alexa Fergusona, który przekonał mamę, by powierzyła chłopca „Czerwonym Diabłom”. Jego drybling porównywano do dryblingu George’a Besta, który zresztą wraz z Bobbym Charltonem przychodził na treningi juniorów MU, by przyglądać się małemu Giggsowi. W lidze debiutował jako siedemnastolatek, wtedy też (ku późniejszemu utrapieniu Anglików) wystąpił po raz pierwszy w reprezentacji Walii.
Media szybko oszalały na jego punkcie, właściwie czyniąc go Beckhamem sprzed czasów Beckhama. Ferguson trzymał go jednak krótko, zakazując np. udzielania telewizyjnych wywiadów do ukończenia dwudziestu lat. Może dlatego, choć już jako nastolatek był supergwiazdą, popularność nigdy nie zawróciła mu w głowie? Całe życie w jednym klubie, mimo że przez lata spekulowano o jego przejściu do Barcelony czy Milanu. Nikt w historii klubu nie zdobył tylu trofeów (dziesięć mistrzostw kraju, dwa Puchary Europy, cztery Puchary Anglii, dwa Puchary Ligi), nikt nie rozegrał więcej spotkań, a bramki…
No właśnie: bramki. Pamiętacie półfinał Pucharu Anglii w 1999 r., kiedy jeszcze na własnej połowie przeciął niecelne podanie Patricka Viery i ruszył lewą stroną, mijając kolejno wszystkich obrońców Arsenalu, by w końcu umieścić piłkę w siatce między poprzeczką a Seamanem? Pamiętacie, jak w geście triumfu zdarł z siebie koszulkę i wymachując nią, pędził z powrotem na własną połowę, być może z poczuciem, że strzelił właśnie najpiękniejszego gola w historii tych rozgrywek? To było niemal równo dziesięć lat temu, w historycznym dla MU sezonie potrójnej korony. Niewiarygodne, ale kiedy to piszę, zespół wciąż ma szansę na pięć trofeów: oprócz zdobytego już Klubowego Pucharu Świata, także wygraną w Pucharze Ligi i Pucharze Anglii, a także w Lidze Mistrzów i Premier League.
Nie zamieniajmy jednak tego tekstu w notę z Wikipedii. Nie jestem kibicem MU i znam aż za dobrze smak goryczy, kiedy moja drużyna próbuje się podnieść po utracie gola, a fani „Czerwonych Diabłów” śpiewają „Giggs, Giggs will tear you apart, again”. Właściwie czuję tę gorycz przez całe dorosłe życie.
Ale od goryczy większy jest podziw. Chciałbym, żeby Ryan Giggs grał w nieskończoność i cieszę się, że przed kilkoma dniami przedłużył kontrakt o kolejny rok. Przede wszystkim jednak chciałbym, aby do medali zdobywanych z drużyną doszła wreszcie ta jedna nagroda indywidualna: tytuł Piłkarza Roku.
Nawet jak już udało się wygrać, po super golu, to akurat na bramce musiał stać oszust, a sędziujący cierpieć na pomroczność jasną. Albo dla odmiany w ostatniej minucie zaspać musiał obrońca. O 3:0 do przerwy to nawet żal wspominać, bo to historia do jak najszybszego zapomnienia (czyli nigdy). Może w tym sezonie choć raz się uda pokonać ten przeklęty MU, ktróry nawet nasza piosenkę miał prawo ukraść, bo ostatnich lat pod hasłem „glory, glory” nikt już nie pamięta. Giggs to klasa sama w sobie więc nawet trudno coś dodać. Jest przynajmniej jakaś mała aferka z nim związana? Zdarzyło mu się rozbić samochód czy poderwac czyjąś żonę?
Przypis dla postronnych: mewstg.blox.pl pisze o meczu MU-Tottenham ze stycznia 2005, oficjalnie zakończonym wynikiem 0:0. W ostatniej minucie Pedro Mendes strzałem z połowy boiska przelobował źle ustawionego Roya Carrolla: piłka wpadła już do siatki, ale sędziowie tego nie zauważyli i bramkarz wypchnął ją w pole. Skądinąd Giggsa nie było już wtedy na boisku: zszedł z kontuzją jeszcze w pierwszej połowie.A 3:0 do przerwy (przypis numer dwa) prowadził Tottenham z MU u siebie w październiku 2001. Przegrał 3:5. W tym meczu Giggs nie zagrał w ogóle – był kontuzjowany.
wow, aż takiej pamięci to nie mam żeby kodować obecność, lub nieobecność, pikarzy na boisku. a jak jesteśmy przy przypisach to pieśń „Glory, glory…” jest nasza, tzn Tottenhamu. Pochodzi z sezonu 1960/61 kiedy Spurs zdobyli podwójną koronę. Melodia to oczywiście „Glory, glory Halellujah”. A obrońca, który zaspał to Michael Dawson.
A ja pamietam piekny mecz, kiedy Tottenham wygrywał do przerwy 3:0, by przegrać 3:5 :)Giggs rzeczywiście ma pomnikowy życiorys, marzy mi się, żeby został długoletnim trenerem po Fergusonie, choć aż tak łatwe i piekne może to nie być. Nagrodę mogłby dostać, oczywiście ze względów w dużej mierze sentymentalnych. A Vidić? Fenomenalny. W czasie kryzysu z kontuzjami był praktycznie jedno-osobową zaporą Man United, przerywał sam prawie każdy atak. Bez Ferdinanda widać dopiero, jak świetny jest Serb
„Giggs to klasa sama w sobie więc nawet trudno coś dodać. Jest przynajmniej jakaś mała aferka z nim związana? Zdarzyło mu się rozbić samochód czy poderwac czyjąś żonę? „Dostał kiedyś czerwoną kartkę w meczu reprezentacyjnym. Strzelił podstępnie gola dla Lille. Nie trafił do pustej bramki Arsenalu i przez to butem w skroń dostał Beckham. Jak sobie przypomnę inne jego grzeszki to dopiszę ;)http://i41.tinypic.com/vxhp45.gif
Ryan Giggs wielkim piłkarzem jest!!! Jest jednym z tych, którzy kończąc grać w piłkę zamkną za sobą pewną epokę. Nie chcę nawet sobie wyobrażać jak bardzo będę cierpiał gdy pewnego dnia dowiem się że kończy karierę ( tak jak cierpiałem gdy skończył Roy Keane ). Przez wiele sezonów wydawał się skrzydłowym niemal doskonałym – drybling, szybkość, strzał, podanie. A jednak ja zawsze będę pamiętał styl i grację z jaką robi wszystko na boisku, prawdziwy „Walijski czarodziej”. A przy okazji – w dniu dzisiejszym 34 lata kończy Gary Neville. Giggs-czarodziej, Neville-rzemieślnik, ale nie mniej zasługuje na podobny artykuł.
A ja wolę Besta :). Wszyscy kochamy tych poukładanych facetów, wielkich ludzi i piłkarzy jak Giggs czy Scholes. Ale ja tam uwielbiam Besta za koloryt. Swoją drogą chyba miał rację, gdy mówił, że tylko dzięki jego nadużywaniu alkoholu, świat zauważył Pele i Maradonę. 🙂 Kiedy oglądam stare fragmenty jego meczów, to przychylam się do jego opinii. A Ryan to facet, którego nie da się przecenić. I to właśnie teraz, na stare lata. Choć Vidicowi ustępuje zdecydowanie, to ostatnimi czasy daje drużynie taki spokój i waleczność, że trudno uwierzyć w jego metrykę. Jest niezwykle efektywny i pracowity. Dla mnie ten człowiek jest właściwie jakimś legendarnym stworzeniem – jestem jeszcze młody i właściwie odkąd pamiętam, Giggs był w drużynie. A ManU kibicuję chyba od 6 roku życia. 🙂 Czekam, co pokaże dziś wieczorem, bo pewnie zagra. 🙂
Myślę, że jednak dziś sir Alex da mu odpocząć; przekonamy się za pół godziny.Ale chciałem o czymś innym: o Beście i Giggsie. Uświadomiłem sobie właśnie, że to nie jest tak, że kiedyś to naprawdę żyli wielcy ludzie, a potem nastał czas upadku. Nie, wielcy ludzie są wśród nas. Byli, są i, mam nadzieję, będą. Pisząc to myślę także o tych, których miałem okazję poznać dzięki „Tygodnikowi”. Owszem, wielu umarło, odeszło… Ale wciąż, dzięki Bogu, pojawiają się kolejni. Giggs mówi, że obecne pokolenie piłkarzy MU to najlepsze z tych, z którymi grał do tej pory 🙂 On wie, co mówi.
Owszem, żyją dziś wielcy piłkarze. Wczoraj Giggs odpoczywał a cudowny, genialny… mecz zagrał Scholes. Oglądałem to spotkanie w angielskiej telewizji i bardzo mnie rozbawiło, że już nawet komentatorzy śmiali się przy kolejnych bajecznych zagraniach „rudego”. 🙂 Jedna z jego piłek była po prostu nieziemksa, gdy przez cały tłum zawodników zagrał piłkę nisko z lewego skrzydła na prawe, pod linię pola karnego. To nie miało prawa przejść, a przeszło. 🙂 A Tygodnik istotnie jest jeszcze miejscem, gdzie wielcy ludzie się pojawiają. Kiedyś zazdrościłem tym, którzy mieli okazję znać pana Jerzego Turowicza, J.J. Szczepańskiego i innych. Ale oczywiście ma Pan rację, twierdząc, że niezwykli ludzie żyją wśród nas. Czasem widzi się to dopiero po latach. 🙂
Popieram wpis o wielkości Giggsa. A przy okazji: lubię i cenię Autora za to, że nie jest koniunkturalny. Inni by powiedzieli, że z MU piłkarzem roku jest Ronaldo, względnie Berbatov, a już w ostatecznie Van der Sar. Z innych drużyn także by wymieniał gwiazdorów i snajperów, Robinho, Anelkę albo Torresa. Vidić, Cahill, Young… Respekt, panie redaktorze 🙂
Łyżeczka dziegciu – w tym zestawieniu Vidic jest wyborem oczywistym 🙂 „koniunkturalnym” właśnie. Facet gra bardzo często, jest jak skała. Co więcej – jest środkowym obrońcą a strzela mnóstwo goli. Łącznie to chyba już sześć bramek, z czego cztery w lidze. Ale tak naprawdę imponuje w obronie, którą zarządza i robi to nie gorzej od Rio. Miło jest patrzeć, jak odbijają się od niego napastnicy przeciwnika, a jeszcze przyjemniej oglądać młodego J. Evansa, który w każdej chwili jest w stanie bardzo godnie zastąpić Rio czy nawet Vidica. Choć przed Serbem trzeba chylić czoła bardzo nisko. Najlepszy obrońca tego roku.
Podczas gdy ja oglądałem swój Pierwszy Mecz Manchesteru i uczyłem się nazwisk zawodników na pamięć, Ryan Giggs grał w zespole z Old Trafford już szósty sezon. To jest niewiarygodne, że gra już 19 lat. Prześledziłem sobie ostatnio jego historię na YouTube i zauważyłem jedną niesamowitą rzecz – ten wybitny piłkarz jest prawdopodobnie Ostatnim Prawdziwym Skrzydłowym – takim, którzy biegali przy linii bocznej boiska od linii początkowej do końcowej jeszcze w latach siedemdziesiątych (porównanie do Best’a jest jak najbardziej na miejscu). Nie machali bezproduktywnie nogami nad piłką i przewracali się przy byle okazji, ale raczej mijali rywali głównie balastem ciała, w odpowiednim momencie przyspieszając, a w odpowiednim momencie zwalniając.Giggs to jakość w najczystszej postaci. Zawsze starannie wciągnięta koszulka, charakterystyczna sylwestka, przyspieszenie jak pocisk oraz ta zabójcza lewa noga.Zadziwiające, że Ryan Giggs nie zbliżył się nigdy do nagrody na piłkarza roku w żadnym ze znaczących plebiscytów, a przecież utrzymuje taką formę od 19 lat! Ze wszystkich kopaczy, którzy wygrali nagrodę France Football lub jej podobne, tych którzy utrzymywali formę jeszcze przez 3 następne sezony można policzyć na palcach jednej ręki.
Lubię takie historie… „Gdy ja oglądałem swój Pierwszy Mecz Manchesteru i uczyłem się nazwisk zawodników na pamięć”, na lewym skrzydle tej drużyny pojawiał się właśnie młody obiecujący Lee Sharpe: czasy Giggsa miały dopiero nadejść. No i dziś raczej nie jest już skrzydłowym: na tej pozycji trzeba jednak biegać dużo więcej niż Walijczyk może dzisiaj. Ale za to jak świetnie wypada ustawiony między pomocą a atakiem…
Giggsa nie było, ale za to Scholes dzisiaj to czysta poezja. Kolejny, który mogłby grać wiecznie. Lekkości, z jaką „rudowłosy pomocnik” rozrzuca piłki po całym boisku, nie posiada żaden zawodnik globu. Każde podanie jest dopieszczone po prostu. No i świetna technika pozwala mu przyjmować piłkę tak, by była ona idealnie przygotowana do zagrania, no i obserwować całe pole gry jednocześnie. Można by napisać cały esej o tym. No i Man U grało tak, jakby to była pierwsza kolejka PL, a nie 40-któryś mecz sezonu po wyprawach do Japonii. amazing
widzieliście jak Scholes dzis strzelił? http://www.101greatgoals.com/
kopia bramki z Bradley z przed pary lat. EvS – 14 kolejek bez straty gola! To ponad 1/3 sezonu.
chciałeś powiedzieć z Bradford;-)
jasne. sorry, napisałem i nie sprawdziłem.
To częsty wariant rozegrania rzutu rożnego przez MU: podanie do piłkarza stojącego przed polem karnym, przede wszystkim na uderzenie z woleja. Nie zawsze się udaje, ale jak się udaje… palce lizać 🙂
Na moje rozeznanie niewielu piłkarzy potrafi tak huknąć. W pamięć wryły mi się jeszcze tylko dwie takie bramki: w wykonaniu Mendiety i Rooneya.Swoją drogą, jest to piekielnie trudny strzał do wykonania. Sam grając trochę w piłkę, próbowałem parę razy podobnego wyczynu, ale zupełnie bez skutku. Łatwiej jest, jeśli piłke leci w twoim kierunku, lub jeśli podanie przyszło z maksimum 10 metrów. Ale tak jak to zrobił Scholes – podanie z 30 metrów i do tego szybka piłka, gdzie trzeba zupełnie zmienić jej wektor i uderzyć przy ziemi… impossible is nothing. P.S. Mina VdS po tym, jak Zamora o mały włos umieścił piłkę w jego bramce – bezcenne.
Polecam pomeczowe wypowiedzi piłkarzy MU (np. Berbatowa) i ich menedżera. Ze wszystkich wynika, że Scholes z Carrickiem to ćwiczą, nawet zostając dodatkowo po treningach. Szkot wprawdzie się śmieje, że zazwyczaj Scholes trafia w niego, ale faktem jest, że trafia także w bramkę, a w każdym razie poteguje zamieszanie w polu karnym, stwarza szansę na gola z dobitki itd.Zabawne, że wychwalamy Scholesa pod wpisem o Giggsie, ale przecież robimy to, bo powinniśmy to robić. Berbatow powiedział wczoraj, że Scholes w formie nie ma sobie równych i że nie grał dotąd z takim piłkarzem…
http://i41.tinypic.com/vxhp45.gifnie ma za co ;]
Heh,jednak ludzi zaslepia ich przywiązanie.Nie pamietacie Besta z boiska i życia poublicznego to go wychwalacie-dodatkowo jest brytyjczykiem co ma chocby podswiadomy wpływ na wasza ocenę(oczywiscie nie generalizuje tylko opisuje swoje obserwacje na temat tego kto co twierdzi ;);) ,a jednoczesnie jesteście krytyczni i negatywnie nastawieni do C.Ronaldo który jest jego kopią,nasladowcą pod względem mentalności jak i klasy sportowej-obaj to zakochani w sobie gwiazdorzy i wielcy piłkarze.Best sam sobie zasłuzył na los jaki go spotkał(przeszczepili mu wątrobę(na operacje składali się kibice) i ta druga też zmarnował).Bartek przypomniał własne słowa Georga ze gdyby tyle nie pił świat nie zauwazyłby Pelego czy Maradony(oczywiscie to bzdura ,ale z drugiej strony gdyby Diego tyle nie ćpał i nie imprezował to też mogłby byc jeszcze ze 2 razy lepszy itp itd-i zeby nie było ja Besta,Maradony i innych nie oceniam(bo kazdy ma prawo przezyc zycie jak mu sie podoba) bo mnie interesuje tylko to jakimi byli piłkarzami-absolutne legendy(które jednak dziela sie na szalonych-gwiazdorów(ich kariery z reguły sa krótkie dość ale burzliwe ,intensywne) oraz stonowanych,spokojniejszych(graja długo i czesto- dajac kibiom radość przez dekady;)Tacy piłkarze jak Giggs,Raul,Del Piero,Maldini itp sa postaciami szczególnymi które wyzwalaja w człowieku rozkosz na sama mysl o nich i oby pojawiali sie nastepni tacy zawodnicy ku „orgazmowi” nastepnych pokoleń które nie będą miały szcześcia oglądać Ryana w akcji
Giggs to legenda Manu i reprezentacji Walii. Dziś jest niewielu piłkarzy związanych z jednym klubem tak długo, grających tak wspaniale.http://sportowy-swiat.blog.onet.pl/
Ryan Giggs- legenda nie generał. takich piłkarzy dziś mało. Mówisz Giggs- myslisz United. Mówisz Maldini- myślisz Milan. Przynależność do barw, jakis patriotyzm. Dziś brakuje takich cech gwiazdom futbolu. Każdy wie, że Shearer to Newcastle, Bergkamp to Arsenal. Mimo, że oni już nie grają.A z kim będą kojarzeni w przyszłości Messi, Krkić, Ronaldo? Dziś się goni za kasą, to piłkarz jest skarbem dla drużyny, a nie drużyna dla piłkarza.Zapraszam do siebie na lekturę o legendach futboluhttp://sportowy-swiat.blog.onet.pl/Pozdrawiam Pana Redaktora
No i pierwszy mecz Hiddink ma za sobą. Mimo iż wygrany, remis byłby bardziej sprawiedliwy.