Krótko i możliwie bez przymiotników, bo temat delikatny. Alan Pardew, dawny menedżer West Hamu i Charltonu, był w niedzielę gościem Match of the Day, gdzie pokazywano fragmenty meczów Aston Villa-Tottenham i Chelsea-Manchester City. Jedną z akcji, podczas której Michael Essien odebrał piłkę Chedowi Evansowi, opisał następująco: „Evans to silny chłopak, ale Essien go staranował, a właściwie zgwałcił”. Miał to być komplement dla pomocnika Chelsea.
Wkrótce po zakończeniu programu do BBC zaczęły napływać skargi (złożyło je co najmniej 35 widzów), a przedstawiciele kilku instytucji zajmujących się ofiarami przemocy seksualnej publicznie skrytykowali wypowiedź Pardew. On sam przeprosił, BBC zapewniła zaś, że siedzący z nim w studiu Adrien Chiles i Alan Hansen nie zareagowali tylko dlatego, że zamiast słowa rapes (zgwałcić), usłyszeli rakes (zagrabić) – w co skądinąd trudno uwierzyć.
Sprawa jest z jednej strony oczywista, z drugiej – skomplikowana. Oczywista, bo – jak mówi Lee Eggleston, przedstawicielka organizacji Rape Crisis England and Wales – używanie takiego języka trywializuje i banalizuje potworne zjawisko. Nie chciałbym tego wątku rozwijać, żeby samemu nie popaść w banały. O traumie związanej z gwałtem – traumie zarówno osoby zgwałconej, jak jej bliskich – w sposób niezrównany pisze John Maxwell Coetzee w „Hańbie”.
Ale sprawa jest skomplikowana, bo słowa Alana Pardew można widzieć jako przykład doprowadzonej do skrajności kultury macho, od zawsze dominującej w świecie piłki nożnej. Znam inne przypadki, np. seksistowską wypowiedź menedżera Luton Mike’a Newella na temat pomyłki kobiety-sędziego liniowego. Futbol to także agresja – kontrolowana, ograniczana przepisami, ale jednak agresja. Sam przed trzema dniami wychwalałem drugą linię Tottenhamu, bo wreszcie odpowiada wślizgiem na wślizg i przechwytem na przechwyt. Również Essiena cenimy za odbiór piłki, nieraz odbywający się na pograniczu gry faul. Twardziele są w cenie.
Co jednak najważniejsze: Alan Pardew – którego przygoda z BBC najprawdopodobniej się skończyła – nie jest jedynym, który używa podobnych sformułowań. Z rozmów redakcyjnych pamiętam np. frazę, że kogoś zgwałciliśmy do napisania tekstu. Kieruję więc ten wpis przede wszystkim do siebie. Myślę, że nie muszę otwierać wielkiej debaty na temat politycznej poprawności, żeby sobie powiedzieć, że powinienem bardziej uważać na to, co piszę i mówię.
Problem można rozwiązać radykalnie,poprzez zaprzestanie pisania. Uwąge te kieruję do wszystkich „poprawnych”-w końcu przestaniecie ludziom mieszć w głowach.
Dostałeś nominację do Kreativ Blogger Award: http://ktbffh.blox.pl/2009/03/Kreativ-Blogger-Award.html
Powiedzieć, że „nas zgwałcili” w kontekście piłki nożnej to norma w Anglii. To jest fraza, którą się po prostu używa na boiskach. Przegrywasz do przerwy 0:3, a drużyna przeciwna z defensywy robi ser szwajcarski – „gwałcą nas!”.Nie bronię „gwałtu”, ale Anglia to jakiś sposób kraj politycznie 'ponadpoprawny’. Te 35 czy 36 osób, które złożyło skargę, nie jest nawet promilem widzów MotD2. Zakładam się, że w 99% złożyli je członkowie wymienionej „Rape Crisis England and Wales” – ich grupa na facebooku liczy prawie półtora tysiąca członków – wystarczyło napisać do nich wiadomość, aby kilka, lub 35, osób zareagowało… Fani piłki nożnej (kobiety bądź mężczyźni) znali takie określenie wcześniej.Co więcej, gdyby o sprawie nie napisało samo BBC (taka polityka 'firmy’) to nikt by się nie zorientował, że wypowiedź Pardew wywołała jakieś kontrowersje. Dopiero po opublikowaniu oświadczenia, pozostałe angielskie gazety wrzuciły informacje na swoje strony internetowe. Jakoś strasznie problem wyolbrzymił w Polsce Onet. De facto, o sprawie dowiedziałem się od znajomego z Warszawy, który podesłał mi linka.Alan Pardew raczej będzie się pojawiała w MotD, choć i tak nie bywał tam często. Jonathan Ross, po niedawnej aferze i ponad 1500 zażaleń, utrzymał pracę w BBC. http://news.bbc.co.uk/1/hi/entertainment/7692911.stm Inna sprawa, że z BBC właśnie wyleciała córka Margaret Thatcher, Caroline. Intencje miała dobre, ale nie wszystkim metaforyczne porównanie/opis czarnoskórego tenisisty się podobał: http://www.telegraph.co.uk/culture/tvandradio/4511804/Carol-Thatcher-golliwog-jibe-referred-to-black-tennis-player-Jo-Wilfried-Tsonga.htmlNie popadajmy w ekstrema!
Trochę się rozpisałem, dlatego dopieściwszy notkę (nie chciałbym zarazem zasmucać niedopieszczonych i samotnych osób) wrzuciłem ją (to nie jest forma przemocy wobec formy żeńskiej, nie biję żony!) na mojego bloga (ok, nie jest dokładnie mój, znajduje się na bloggerze.com który w jakiś sposób ma do niego prawa). Od razu informuję (czyt. wydaję oficjalny komunikat), aby nie zostać posądzonym o plagiat (odpowiednie organy już patrzą na sprawę).http://robertblaszczak.blogspot.com/Zarazem chciałbym przeprosić wszystkich, którzy w jakiś sposób mogli poczuć się urażeni lub dotknięci,Z wyrazami szacunku
A nie macie wrażenia, że to jednak paranoja? Czy jak powiemy, że Liverpool zmiażdżył Real w Lidze Mistrzów, to hańbimy pamięć zmiażdżonych ofiar wypadków? Bo sytuacja jest wbrew pozorom podobnie absurdalna. W języku wszystko zależy od kontekstu i każdy, kto słuchał feralnej wypowiedzi, raczej w lot pojął, że nie o gwałt seksualny chodziło. Te głosy oburzenia są dla mnie jedynie przejawem przewrażliwienia. Dlaczego nie protestujemy, gdy komentatorzy mówią (a mówią) – „piłkarze byli sparaliżowani … np. atmosferą Anfield”? Przecież ludzie dotknięci przez paraliż mogliby zaprotestować – a jednak słowo paraliż jest używane jako metafora. Te całe szopki zakrawają o poprawność polityczną zbyt jak dla mnie poprawną. Ostatnio instytucje Unii E. pracują nad regulacjami, które zakazałyby zwracać się do pracujących tam kobiet per -uwaga- „Pani”. Bo to seksistowskie. Dlatego pracują nad jakąś „bezpłciową” formą. Język wariuje. Ale na koniec pomyślcie jeszcze, co musi czuć bokser, o którym komentator Andrzej Kostyra mówi „jest wolny jak ketchup”? 🙂 A mówi tak często.
E tam często, tylko wtedy gdy walczy Gołota, ale to zawsze krótko trwa więc to nie takie poważne. Mówiąc serio Bartek to wypadki i zmiażdżenie to nie to samo. Jak sama nazwa wskazuje mamy do czynienia z przypadkiem, nikt nie robi tego celowo. Gwałt jest czymś innym i inaczej czują się jego ofiary. Myślę, że w tym wypadku słusznie zaprotestowano, bo nie można używać słów opisujących przestępstwo i kogoś chwalić. Ciekawe, że i tak pewnie użył łagodniejszej wersji, bo na stadionie używa się bardziej wulgarnych wyrażeń na akt płciowy (chciany lub nie). Nie chcę za mocno wchodzić w temat, ale to w sumie dziwne, że chcąć kogoć przezwać używa się do tego celu narządów płciowych, tak jakby to były gorsze części ciała. Szczęśliwi Holendrzy, którzy podobno nie mają w swoim języku wulgarnych okreslen na stosunek seksualny.
Przemyślany akt -> kradzież.”Zawodnik X ukradł piłkę dla zawonika Y”. I argument leży. A wziąłem pierwszy z brzegu przykład.Rodziny ofiar morderców mogę oskarżyć TV o to, że „zawodnik X podciąć zawodnika Y”.Co do języka niderlandzkiego, tam ludzie życzą sobie raka… Nie wiem czy to lepsze, aniżeli stosunek seksualny… (Kanker op; Krijg de kanker; Tering; Pleuris)
Dobrych parę godzin się zastanawiałem, czy temat w ogóle podejmować i w jakiej formie. Zdecydowałem się w końcu na formę pierwszoosobową, bo mnie samego uderzyło (nie pierwszy raz zresztą), jak lekkomyślnie sam potrafię się pewnymi słowami posługiwać. Jestem świadom problemów związanych z polityczną poprawnością. Pisząc o wypowiedzi Alana Pardew chciałem jednak rozmawiać tylko o niej, bo uważam, że każdy z przypadków trzeba rozpatrywać osobno. „Robić z defensywy ser szwajcarski” – dobrze; porównywać dziury w defensywie do dziur w samolocie, po tym jak w katastrofie lotniczej zginęły 153 osoby – niedobrze.Innymi słowy: z części kontrprzykładów Robbiego czy Bartka śmieję się tak samo jak oni albo tak samo jak im wydają mi się one irytujące. Tu jednak chciałem rozmawiać o użyciu słowa gwałt w pozytywnym kontekście akcji Essiena. Uważam, że granice zostały przekroczone z powodów, które starałem się wyłuszczyć (a raczej wyłuszczyła je pani Eggleston). W razie potrzeby służę dziesiątkami określeń na wysokie zwycięstwo jednej drużyny nad drugą, które nikomu nie ubliżają.
Banał, że telewizja wychowuje i daje wzory. Zobaczyłem Pardewa na youtubie, gdzie wrzucony jest nie obraz z BBC tylko obraz z czyjegoś laptopa, na którym idzie Match ofthe Day. Goście oglądają na tym laptopie i rechoczą. Śmieszy ich to.Wolę nadpoprawność angielskich mediów od tego, co się dzieje w Polsce. Pamiętam jak Lepper rechoczący mówił, że nie można zgwałcić prostytutki jak jakiś poseł Samoobrony został o to oskarżony (wiadomo co robił sam Lepper). I dziennikarze też się śmiali.
Robbie, teraz przesadzasz w drugą stronę. Ja tam jestem za tym żeby jednak ci występowacze tv potrafili się czasem w jęzor ugryźć. Owszem stadion to nie teatr, ale od czasu jak królowa zaczęła rozdawać za granie w piłkę tytuły szlacheckie to jednak pewne normy powinny obowiązywać. Obojętnie ile osób poczuje się dotknięte. To, że jest coś długo obecne na stadionie, bo mówi się tak od zawsze nie znaczy, że mozna takpaplać w tv, albo że nie należy tego zmienić.Z rakiem i ze stosunkiem to skrajnie co innego. W innych językach też przecież ludzie życzą sobie źle: „niech cię cholera”, że użyję najdelikatniejszego. Ale nazywanie kogoś od narządu płciowego, którego używa się do przyjemnych min. rzeczy, albo życzenie komuś odbycia stosunku płciowego jako obraźliwe jest bez sensu.
Dostałeś nominację do Kreativ Blogger Award: http://konradferszter.blox.pl/2009/03/W-dowod-wdziecznosci-i-uznania.html
A co ja pisałem o terrorze organizacji w kontekście wydarzeń w Portsmouth? Szczytne cele – jak najbardziej. Ale nawet najbardziej szczytne cele, powtarzam – nawet najbardziej szczytne, zawsze wymagają kasy. Trzeba się stale przypominać rządowi, że się istnieje i sprawnie działa, gdy dotacje pochodzą z budżetu. Trudno się dziwić, że szuka się okazji. Czy zwykły człowiek dzwoni do tv z protestem gdy usłyszy jedno czy drugie kontrowersyjne stwierdzenie? Pewnie nie. Ale dlaczego nie ma zadzwonić organizacja. Zamknę się ze wstydem jeśli te 35 osób to były indywidualne i niezależne przypadki. Zawsze w końcu pojawia się aspekt finansowy. Pieniądze są ważne. Jakże łatwo jednak zasłonić się szczytnym celem. Zobaczcie jak na swojej stronie internetowej narzekają jak są niedofinansowani. Każdy narzeka. Ale nie każdy posuwa się do absurdu. Łatwo jest wierzyć w przypadki. A co maja powiedzieć hodowcy rzepaku? Po takiej historii pytam o to jak najbardziej poważnie. Michał zaczyna być albo hiperpoprawny politycznie, bo czuje się komfortowo w takim świecie albo daje się sterroryzowć zagrożeniem ewentualnych oskarżeń. Zanim się jednak ostatecznie potępisz, zadaj sobie podstawowe pytanie, jakie były twoje prawdziwe intencje gdy użyłeś danych słów pisząc na jakiś temat? Jeśli były dobre a celem było przedyskutowanie czegoś, to dlaczego zaczynasz się tłumaczyć. Nam, którzy czytamy tego bloga do głowy nie przyjdzie oskarżyć cię o zbyt mocny i nieprzemyślany język. My sami, dopóki mamy prawo to skomentować, to wręcz domagamy się abyś pisał tak, byśmy mogli się do czegoś przyczepić i zainicjować tę dyskusję. Kiedyś w takich przypadkach wystarczyła kultura. Przez lata wypracowało się pewne zachowania aby współżycie ludzi stało się znośne. To był proces. Dziś jest terror poprawności politycznej. A poprawność polityczna to raczej wytwór biurokracji i zawsze pozostanie na jej usługach.Po przeczytaniu twojego wpisu pomyślałem, że ten tytuł jest żałosny. Ale druga myśl była, że jakże prawdziwy. Rzeczywistość nas ostrzega: Licz się ze słowami. Bój się…
Po tamtej wymianie zdań na temat Sola Campbella czekałem na Twój głos, ale przyznam, że trochę się w nim pogubiłem. Jaki terror organizacji? Jaka kasa? Rozumiem, że opierasz się na hipotezie Robbiego, że do BBC dzwonili działacze organizacji pomagających ofiarom gwałtu. Przyjmijmy nawet, że tak było (ani ja, ani Ty tego nie wiemy): dlaczego miałbym sądzić, że protest wynikał z niskich pobudek – czyli, jak rozumiem, z chęci pokazania sponsorowi, że się istnieje i zasługuje na dotację? A może zadzwonili dlatego, że wiedzą, co takie sformułowanie może znaczyć dla osób, na rzecz których działają? Tak po prostu…Przecież ja też jestem indywidualnym i niezależnym przypadkiem, którego poruszyła wypowiedź Alana Pardew (albo, żeby użyć jeszcze jednego Twojego określenia: który poczuł się z nią niekomfortowo). Namawiałem i namawiam do pozostania na tym gruncie, a nie przechodzenia do rozmowy o hodowcach rzepaku albo nawet o Glennie Hoddle’u i jego poglądach na reinkarnację czy Ronie Atkinsonie i jego wypowiedzi na temat Marcela Desailly’ego. A jeżeli już, to do mówienia o każdej z tych spraw osobno. Inaczej się pogubimy.Czyli jeszcze raz, powolutku: 1) uważam, że Pardew przesadził, z powodów jak wyżej – oceniam tylko jego wypowiedź i nie wpisuję się w żadną ideologiczną debatę. 2) do nikogo nie strzelam z armat, tylko mówię samemu sobie, żeby uważać na to, co sam mówię – bo mnie także zdarza się coś palnąć. 3) mam poczucie, że warto się tymi myślami podzielić właśnie na piłkarskim blogu – choćby dlatego, że ja również słyszałem rechot widzów klipu z Alanem Pardew.
W jakimś sensie poparłem hipotezę Robbiego choć jego post doczytałem dopiero po twoim komentarzu. Nie mam zamiaru go jednak niczym obciążać. To moje własne pisanie. Bezsprzecznie nie mam żadnych dowodów na to kto dzwonił do BBC. Żałuję nawet trochę, że ustawiłem poruszane tematy w takiej akurat kolejności, że sprawa tej kasy znalazła się na pierwszym miejscu. Z polskich powiedzeń jednak coraz bardziej sobie cenię to, że jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze. Jak to się ostatnio (i zawsze) sprawdza we wszystkich niemal dziedzinach. Ta organizacja, żyjąca z budżetu ma problemy z niedofinansowanie. A w Anglii i Walii ktoś na to pracuje. I najwyższe i najniższe pobudki mogą doprowadzić do zatracenia poczucia przyzwoitości w walce o dotacje. Nie krytykuję pracy jaką ta organizacja wkłada w pomoc ofiarom. Ale obrzydliwe jest jak robi się z Alana Pardew gwałciciela. Specjalnie uderzyłem teraz w ten ton. Jak dla mnie to rzeczywiście nie wiadomo o co chodzi. Pierwszą moją reakcją na tę sprawę była pokusa żeby w ogóle nie zabierać głosu poza stwierdzeniem, że bierzemy udział w jakimś absurdalnym teście. Jesteśmy jakimiś postaciami, których reakcjom na najbardziej absurdalne sytuacje przygląda się ktoś spoza weneckiego szkła. Skoro jednak już zacząłem, a jednocześnie mając poczucie absurdalności sytuacji, nie pozostaje mi jednak nic innego jak kontynuować wątek rzepakowy. Jego, dezaprobująca co prawda w tym kontekscie, ale jednak obecność w twojej ripoście, zupełnie zresztą dla mnie niespodziewanie, potwierdza wielkośc tego absurdu. A ja pamiętam, że ostrzegałem, że pytam o producentów tej rośliny oleistej całkiem serio. Nie ma bowiem już szans dla tych rolników na żadną reklamę w BBC. Zapomnijmy na chwile o dopłatach i kontraktacji – wyobraźmy sobie (wiem to trudne), że trzeba konkurować. No bo kto po całej tej historii będzie tak głupi żeby zamieścić hasło reklamowe: rzepak jest soczysty i wspaniały.Nie wiem czy jest jakieś drugie dno i znaczenie tych przykładów z Glennie Hoddlem i jego poglądami na reinkarnacje czy Ronie Atkinsonem i jego wypowiedziami na temat Marcela Desailly’ego. Może też mnie w coś pakujesz. Bo ja ciebie na pewno z tym rzepakiem. Przepraszam ale ostrzegałem.Michał, piszesz, ze poruszyła cię wypowiedź Alana Pardew. Siedzisz sobie przed telewizorem słyszysz co mówi i czujesz ten dyskomfort i niepokój? Czy tez czytasz relacje i komentarze do sprawy, które nakręcają samą aferę. Jest to ten niezasugerowany pierwotny niepokój czy też ten dyskomfort zbudowany przez opinie innych? Kogo my robimy z tego Alana Pardew. Czy on choć przez chwile okazał się niewspółczującym gwiazdorem telewizyjnym. To pytanie o te najszczersze intencje. W naszej cywilizacji nie atakuje się człowieka chcącego dobrze (nie chcącego źle), bo inaczej każda aktywność jednostki zostanie zatrzymana. Skąd wiesz czy nie jesteśmy świadkami historycznego procesu rozszerzania pojęcia wyrazu „rape” jaki zachodzi nieustannie w żywym przecież a nie narzucanym przez biurokrację języku. Dziś już używa się wyrazu „rape” nawet do opisu zniszczenia środowiska przez bezmyślne i niekontrolowane działanie człowieka. Jeśli jednak owa organizacja zacznie walczyć i z takimi przypadkami i poprawiać słownikowe definicje to kasy będzie potrzeba jeszcze więcej. Obym się mylił w sprawie tego terroru organizacji. Coś jak sprawa z Tottenhamem – chcesz czy nie chcesz będziesz zmuszony współpracować. Bynajmniej nie tylko z policją w ściganiu przestępstw. Ale właśnie z tymi organizacjami. Bo inaczej zła prasa zakończy twą karierę. Szczytne cele szczytnymi celami ale biurokracja i „życie z budżetu” nie takie już szlachetne charaktery deprawowało. Nie chce mi się bowiem wierzyć, że naprawdę myślisz, że użyto „rape” z jakimś zamiarem obrażenia ofiar gwałtów. Nasza cywilizacja nie dopuszcza takich wynaturzeń. Może wyraz „rape” w tym znaczeniu będzie taboo. Tym bardziej więc wystarczy tu kultura osobista – nie trzeba sięgać po polityczną poprawność. A owa organizacja może poszuka innych, bardziej oczywistych przyczyn takiej marnej kondycji ludzkości, że problem gwałtów jest tak duży w Anglii i Walii.I jeszcze komentarz do trzech punktów twojego podsumowania. 1) Przyjmuję tę deklarację o niewpisywaniu się w żadną ideologiczną debatę choć nie takie było moje pierwsze wrażenie – stąd i szok był podwójny, że nie odrzuciłeś całej sprawy jako oczywiście absurdalnej. 2) Palnąć zdarza się każdemu ale nie sądzę, że ktoś z czytelników ma do ciebie jakieś specjalne pretensje. Trochę kultury z obu stron i jakoś mam nadzieję ze sobą wytrzymamy. Tym bardziej ważna staje się deklaracja z punktu pierwszego. Zostawmy to na poziomie kultury osobistej. Na tym poziomie zostawić tego ta organizacja jednak nie zechciała.3) Od tego jest ten blog a my jego czytelnikami żebyś się dzielił a my to komentowali. Niech nas ten rechot nie zniechęca do dobra a tym bardziej nie zachęca ani do akcji ani do prewencji, bo za daleko nie zajdziemy. Sam żałuję też, użycia słowa „żałosny” w moim poprzednim wpisie (choć posłużyło mi ono do pewnej konstrukcji językowej), bo czuję z twojej riposty, że może to ono trochę cię zirytowało.
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi: obowiązki „Tygodnikowe” stawiam jednak ponad piłką nożną i blogowaniem. I od razu powiem, że w wielu punktach Cię rozumiem czy wręcz się z Tobą zgadzam – np. w tym, że elementarna kultura osobista powinna wystarczyć do tego, żeby ludzie potrafili się ze sobą porozumieć. Wskażę tylko na jedną pułapkę: w przypadku użycia słowa gwałt w np. kontekście niszczenia środowiska, mówiący sięga po nie żeby nazwać coś godnego potępienia. Gwałt w takim zdaniu pozostaje czymś złym. Alan Pardew przy użyciu słówka „rape” chciał Essiena skomplementować. Różnica jest zasadnicza.Aha, wciąż nie złapałem pułapki z olejem rzepakowym. W przypadku Hoddle’a i Atkinsona w nic Cię nie chciałem wpakować. Obaj ponieśli surowe konsekwencje swoich wypowiedzi, pierwszy na temat niepełnosprawnych, cierpiących rzekomo za grzechy popełnione w poprzednim pokoleniu (Hoddle wierzy w reinkarnację), drugi na temat Desailly’ego, którego nazwał „leniwym czarnuchem”. Nie wspominałem o tych sprawach w głównym wpisie, bo zależało mi i zależy na tym, żeby o Alanie Pardew mówić osobno.I dzięki za tę polemikę.
Przemyślałem tę ostatnią uwagę o używaniu słowa gwałt do opisu czegoś co chcemy skomplementować i nie ma powodu abym się nie zgodził, że można w tym aspekcie uznać to za nadużycie językowe w przypadku tego co zrobił Essien – jeśli oczywiście intencją Pardew było komplementowanie zawodnika a nie tylko opisanie intensywności zdarzenia. Z drugiej jednak strony wyraz ten wywodzi się z łacińskiego słowa, który oznacza przejęcie siłą. Dodatkowo jego znaczenie może być rozszerzone na coś co dzieje się flagrant czyli bezczelnie i jawnie w „biały dzień”. Esseien przejął coś siłą i to właśnie nie podstępem ale natarciem w jawnym. No ale jeśli dodamy po polsku, że owo przejęcie nastąpiło „gwałtownie” to czy nie otwiera to (tym razem na gruncie języka polskiego) nowej dyskusji gdyby jakaś polska organizacja zechciała zwrócić na to swą uwagę. Koniec końców jednak zgoda, że tylko ofiara wie jak się czuje i jak cierpi oraz jakie skutki wywiera przemoc na jej psychikę a nie wymądrzający się komentator. Mam tylko nadzieję, że różne stowarzyszenia, jeśli już wykorzystują pieniądze budżetowe, to skupią się na tej realnej pomocy indywidualnym osobom a nie na organizowaniu ofiar przeciw czemuś i szukaniu żenujących z mojego punktu widzenia okazji aby wzmocnić samą organizację. Zasadniczym bowiem powodem tej polemiki było uświadomienie sobie po raz kolejny, że każda organizacja, a tym bardziej taka, która używa w dużej mierze pieniędzy pochodzących z niedobrowolnych przecież podatków, zacznie w pewnym momencie szukać takich okazji aby wytropić wroga by uzasadnić tym potrzebę swego istnienia. Choć nie wykluczam, że jak najbardziej może się to dziać zupełnie równolegle z pozytywnymi i ściśle statutowymi działaniami dla dobra. To pierwsze zagraża jednak wolności słowa. Krępuje indywidualizm. Uderza w jednostkę, która ma baczyć na swe słowa już nie dlatego, że tak ukształtowała się nasza kultura, ale dlatego, że wymaga tego antykultura czyli sztucznie stworzony system socjalny z organizacjami budżetowymi w roli głównej. A socjalizm raz uruchomiony do jednego prowadzi, że w końcu indywidualny człowiek zaczyna się bać. Idzie na kompromisy z systemem. Nie zgłasza nowych pomysłów. Nie wypływa na głębie. Nie ryzykuje. Zakopuje talenty. A jego cywilizacja nie rozwija się lecz co najwyżej tylko trwa. Nie uderzajmy w człowieka, któremu się chce. Bo nie znajdziemy za chwilę nikogo odważnego aby podjąć jakiekolwiek niezależne działanie. A marazm i strach to już koniec.I jeszcze jedna sprawa. Szperając po internecie i szukając wyrazów bliskoznacznych dla tego „rape”, elektroniczne medium wyświetliło w końcu wyraz „assault” w pierwszym swym znaczeniu jako ataku i przemocy z podanym przykładem: „He was charged with sexual assault”. A poniżej informuje o drugim znaczeniu tego słowa jako niezwykłej determinacji w próbie osiągnięcia czegoś. I proszę bardzo jaki przykład serwuje słownik: „Women’s groups have demanded a nationwide assault on sexism in the workplace”. Atak i przemoc w „słusznej” sprawie? Czy i tym razem znajdzie się organizacja gdy ktoś podrzuci i taki temat. Poprzednio zgłaszałeś, że trochę pogubiłeś się w tym moim głosie w dyskusji. Ale czyż można nie zagubić się w absurdzie?Moja zwłoka w odpowiedzi z kolei to przede wszystkim słaby refleks i konieczność przeżucia całej afery. Na koniec zatem dzięki za cierpliwość, bo sam już mam wrażenie, że strasznie ten temat męczę. I jeszcze odstraszam ci innych komentatorów. Futbol jest okrutny. A czy okrutne jest rugby (gdzie też przejmuje się przemocą). Rugby okrutne? Wczoraj nie dla Irlandii.
otrzymałeś nominację do Kreativ Blogger Award. http://podpoprzeczke.blox.pl/2009/03/Kreativ-Blogger-Award.html
Chyba niektórzy (tu niektórzy anglicy) popadają w jakąs paranoję poprawności politycznej, wiadomo, że istatnieje wiele potocznych zwrotów, które czasem mają inne, drugie znaczenia. Tak było tutaj z okresleniem „gwałcą”.