„Wydaje się tak dawno, Nancy…”. Wydaje się tak dawno, a to zaledwie nieco ponad miesiąc. Jeszcze pięć tygodni temu cały piłkarski świat ekscytował się liczbą minut, które Edwin van der Sar spędził na boisku bez utraty gola, jeszcze dwa tygodnie temu Nemandja Vidić był jednym z najbardziej prawdopodobnych kandydatów do tytułu piłkarza roku. Jeszcze wczoraj wydawało się, że Cristiano Ronaldo nie może mecz po meczu niefrasobliwie tracić piłki, umożliwiając przeciwnikom wyprowadzenie kontrataku, a potem, zamiast wracać i walczyć – stać z rękami na biodrach… Że myli się Jonny Evans – można zrozumieć i wybaczyć, ale Evra, który zagapił się przy (być może kluczowej dla losów dwumeczu) akcji dającej Portugalczykom drugą bramkę? Zróbcie stopklatkę w pierwszej sekundzie: zobaczcie, jak wygląda linia obrony MU, i gdzie został Francuz.
Alex Ferguson sięga po wytłumaczenia metafizyczne. Jego zdaniem podnoszenie się w sytuacjach beznadziejnych to część tradycji Manchesteru, a w związku z tym nie ma najmniejszych powodów do obaw. Zmęczenie drużyny grającej ważne mecze w niedzielę i we wtorek? Wolałem – mówi Szkot – nie grać w sobotę i spędzić dzień dłużej z piłkarzami, którzy w ubiegłym tygodniu wracali ze zgrupowań reprezentacji; we wtorek miała ich ponieść adrenalina meczu w Champions League. Jak widać, nie poniosła – ale odpowiedzią Fergusona jest odwołanie do najlepszych kart historii tej drużyny (np. zwycięstwa nad Bayernem w 1999 r.) i bezczelne przekonanie, że stanie się ona pierwszym brytyjskim zespołem, który wygra w Porto.
Nie wiem jednak, czy bardziej bezczelny od Szkota nie jest pewien Hiszpan. Na wczorajszej konferencji prasowej Rafa Benitez znów nie mógł się powstrzymać przed mówieniem o swoim największym rywalu – rywalu, którego sam przecież stworzył. Hiszpan oznajmił, że w dzisiejszym meczu Liverpool-Chelsea sir Alex będzie kibicował gospodarzom, licząc na to, że zaangażowanie w walkę o Ligę Mistrzów zmniejszy ich szanse w lidze angielskiej. Trudno temu rozumowaniu odmówić słuszności, ale nie sposób nie zapytać, po co właściwie menedżer Liverpoolu zamiast mówić o swojej własnej drużynie zajmuje się innymi. Sam przecież opowiada, że po finale Ligi Mistrzów w Stambule w 2005 r. otrzymał od Fergusona list z gratulacjami i że ucięli sobie miłą pogawędkę na pokładzie samolotu w drodze powrotnej ze spotkania trenerów w Szwajcarii…
Znamienne, że Hiszpan za pogorszenie relacji z Fergusonem nie wini swojej tyrady ze stycznia, gdy to Liverpool przewodził w Premiership, tylko fakt, że „nagle zaczęliśmy wygrywać”. Nie uczy się na błędach? Uważa, że w ten sposób bardziej jeszcze upokorzy konkurentów (wczoraj atakował również Jose Mourinho)? A może przeciwnie: próbuje, jak kiedyś Mourinho, zdjąć presję ze swoich piłkarzy? W dzisiejszej rywalizacji z Chelsea wydaje się mieć przewagę, zwłaszcza że wygrał z Londyńczykami już dwa razy w tym sezonie (oczywiście w tych meczach naprzeciwko Stevena Gerrarda brakowało Essiena, a i trener przeciwnika był inny…). W dzisiejszej rywalizacji może tak, ale na koniec sezonu… Mimo wszystko nadal myślę, że wątpię.
PS Blogowi stuka trzysta tysięcy odwiedzin. Dziękuję i proszę o jeszcze 🙂
PS 2 O meczu Liverpool-Chelsea rozmawiamy pod tekstem.
Ten błąd Bruno Alvesa przy golu Rooneya-masakra;)-myślę ze po prostu zgubiła go jakaś swoista rutyna,patrzył do przodu podał do tyłu…,a tam Rooney został sam na sam ze z kąd innąd świetnie broniącym wczoraj Heltonem który z kolei równie mega błędem jak B.A. popisał się w Madrycie gdzie nie złapał leciutkiej piłki lecącej w sam środek bramki i gdzie też było 2:2.Duże brawa dla Porto i uważam ze nawet powinni wygrać-pięknie zaczeli od 1 minuty atakując i grając pressingiem na United co było chyba dużym zaskoczeniem dla wszystkich jako że to Manchester miał tak rozpocząć i wpakować ze 2-3 bramki przez wielu uważanemu za najsłabszy w gronie ćwierćfinalistów zespołowi.Zresztą jak tak czytałem to wszyscy i wszedzie twierdzili ze United spokojnie sobie wygrają i emocji nie bedzie,a tu proszę piękny rewanż się zapowiada i mimo iż Red Devils wciąż mają więcej argumentów na swoją korzyść przemawiających to…no wlasnie 😉
Nie chcę byś odebrał mnie źle. Ale czytam twojego bloga juz troche i do twojej krótkiej notki o sobie, że jesteś fanem Tottenhamu powinieneś dodać także, że fan Manchesteru United i konsekwentny przeciwnik Liverpoolu. A co do tezy kończącej wpis zadam ci kilka pytań: „Czy zawsze w piłce nożnej wygrywa zespół, który grał lepiej? Czy zawsze w piłce wygrywa zespół, który ma szerszą kadre? Czy zawsze w piłce nożnej wygrywa zespół, na który większość stawia z racjonalnych względów?”. Nie wiem czy jesteś tak zniechęcony Liverpool’em czy tylko Benitez ci tak podpadł bo ciągle tylko podważasz ich mniejsze lub wieksze mistrzowskie predyspozycje. Pozdrawiam
Rzecz w tym, że naprawdę nie jestem. Lubię tę drużynę pewnie w równym stopniu jak Manchester i nieco mniej (coza wyznanie w ustach kibica Tottenhamu…) niż Arsenal, w najlepszych czasach Wengera grający najpiękniejszy futbol świata. Lubię Gerrarda, Carraghera, cenię też Beniteza jako eksperta od taktyki. Natomiast mam, owszem, kłopot z wypowiedziami Hiszpana na temat kolegów po fachu. Podejrzewam, że ma jakiś problem i od czasu tamtej styczniowej wypowiedzi usiłuję dociec, jaki…
Przecież wypowiedź Beniteza jest odpowiedzią na wypowiedź SAF’a. Fergie powiedział, że ten, kto odpadnie w dwumeczu LFC-CFC, będzie najgroźniejszym rywalem United w walce o ligowy prymat. Odpowiedzi Beniteza nie można traktować w kategoriach ataku, raczej czegoś w rodzaju czczych przechwałek, które ja tam osobiście bardzo lubię (i dlatego tęsknię niezmiernie za Mourinho).Zresztą Angole to tych „mind games” podchodzą z o wiele większym dystansem, niż nam się może z perspektywy kilkuset kilometrów wydawać. Przytoczę może wypowiedź Jamiego Carraghera na ten temat:”Prawdę mówiąc, kocham to. Uważam, że to wspaniałe. Myślę, że większość kibiców Liverpoolu czuje do niego (Alexa Fergusona – przyp. red.) respekt. Nie trzeba go lubić, ale należy mieć do niego szacunek. Jeśli chodzi o gierki między menedżerami, myślę, że są one zabawne. Śledzę je i próbuję postawić się na ich miejscu: >>Co bym odpowiedział na taki atak?<>Real Madryt nie ma szans na wygranie Pucharu Europy<>Manchester United jest już w finale<<, co sprawiłoby, że Porto dałoby z siebie odrobinę więcej niż wszystko."Trafił w dziesiątkę z tym, Porto ^^A skoro już o Porto, proszę coś o Hulku napisać, bo koleś ma papiery na najwyższych lotów futbol.
Najpierw okrzyki: ale mecz! Spodziewał się ktokolwiek nie tylko zwycięstwa Chelsea, ale też tylu bramek? Ja z całą pewnością nie… Czy naprawdę zespół, który dziś wygrał, dopiero co przegrał z Tottenhamem? Czy naprawdę drużyna, która dziś przegrała, odprawiała niedawno z kwitkiem Real i Manchester United? Trzeba by o tym więcej, ale to jak ochłoniemy…A co się tyczy „mind games”. Myślę, że tamta wypowiedź Fergusona nie miała charakteru zaczepki, on raczej stwierdzał fakt – podobnie zresztą mówił jeszcze przed dwumeczem Liverpool-Real cytowany tu przeze mnie Jerzy Dudek. Benitez natomiast, owszem, próbuje „mind games”, tylko że jak pokazała seria spotkań po jego wypowiedzi styczniowej i jak pokazał wynik dzisiejszego meczu po wypowiedzi wczorajszej – zazwycza trafia kulą w płot.Ale mecz…
Uwielbiam mecze na szczycie, w których nie jestem za żadną ze stron, tylko mogę w spokoju, bez zbędnych emocji (co nie znaczy, że w ogóle bez emocji) oglądać i podziwiać. Ale wynik!! Ale mecz!! Na szybko:1. Proszę o wypowiedź wszystkich 'specjalistów’ CFC, którzy przeganiali z klubu Maloudę. Miał 2 asysty.2. Dlaczego Lampard był dzisiaj tak bezproduktywny?3. Dlaczego Gerrard był dzisiaj tak bezproduktywny?4. Torres jest genialny.5. Jak Hiddink wytrzymał do 70tej minuty ze zmianą Drogby? I dlaczego znów miał rację? Ja bym go zmienił po 15 minutach.6. Ale mecz, ale wynik!! Półfinał Barcelona-Chelsea. Wow.
1. Ano właśnie. Michał Zachodny do odpowiedzi 🙂 Malouda dziś imponujący, ale i w weekend, o ile pamiętam, całkiem niezły.2. Bo Lucas?3. Bo Essien.4, 5 i 6. Trzy razy tak. Pamiętacie pojedynki Barcelona-Chelsea za czasów Mourinho? Dla mnie klasyka Ligi Mistrzów. Chociaż od razu gryzę się w język, bo przecież Liverpool wciąż jeszcze nie odpadł.
Nie znali wcześniej Ivanovicia, tajnej broni Hiddinka. A serio: też się nie spodziewałem. A Hiddink dotrzymał słowa, bo wczoraj mówił, że zaatakują. Lampard świetny, i Czech, i krytykowani zawsze Maluda i Kalu, no i Essien. Będzie się działo za tydzień, jak Liverpool nie odpuści. Ale się Ferguson musi martwić, bo Chelsea nie ma już szans na mistrza, więc poszaleje w Lidze Mistrzów, a Liverpool będzie deptał po piętach w lidze. Bo zakładam jednak, że MU przejdzie Porto.
Benitezowi trzeba podpowiedzieć, jak się bronić przy rzutach rożnych. Nie po raz pierwszy go tak urządzono. I to dwa razy. A Hiddinkowi gratulować cierfpliwości do Drogby, który mógł strzelić już wcześniej. I to dwa razy.
Skoro tak pisze to nie wątpię, że tak jest może źle to zinterpretowałem. Z tymi wypowiedziami trenerów to już tak jest, że wszystko wiadomo o co chodzi a jednak nic niczego nie wie 🙂
Świetny mecz Chelsea to trzeba im przyznać. Gdy po 5 minutach było 1:0 myślałem, że Chelsea zostanie wciągnięta na tą samą listę co Manchester i Real. No ale…… Katastrofalne błędy w obronie w całym sezonie nie widziałem tylu błędów Liverpoolu co we wczorajszym meczu. Myślę, że problemy zaczęły się od przegranego środka pola sam Alonso bez pomocy Lucasa nie był w stanie wygrać ze ŚWIETNIE grającymi w środku zawodnikami Chelsea. No i być może najistotniejsza przyczyna klęski Liverpoolu to kompletnie nie mający swojego dnia Gerrard, który był świetnie pilnowany. Benitez też swoje powinien dostać bo wydaje mi sie, że trochę zaspał wczoraj na ławce bo już w 1 połowie Chelsea mogła prowadzić kilkoma bramkami.Co do dwu meczu to sprawa wydaje sie być przesądzona w 90% procentach pozostałe 10% to 90 minut w Londynie w oczekiwaniu na cud. A cuda lubią się zdarzać bo jeszcze 3 tygodnie temu to Manchester był na 90% mistrzem Anglii a dzisiaj sprawa wygląda jak wygląda :). Więc zgodnie ze starym porzekadłem póki piłka w grze…………
Bruno Alves – no look pass master :DPanie Michale, pisz Pan tak dalej, a licznik odwiedzi będzie na pewno stele rósł ;)pzdr.
Ciekawy blog to i jest często odwiedzany;-). A co do Ronaldo, to chociaż uważam, że jest znakomity to wczoraj mnie zirytował, stracił piłkę i pobiegł dalej jakby w ogóle go sprawa nie dotyczyła. Ma chłopak te swoje zagrywki, że przypomnę mecz z Sunderlandem z jesieni, kiedy dostał piłkę kopnął w aut i …zszedł sobie z boiska bo kontuzja. Tak się nie robi. Wzorem może być Ronney, połączenie doskonałego napastnika i fightera, to jest kawał świra ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa;-)
ha, i któz by sie spodziewał takiego obrotu sprawy?Ja na pewno nie! Pierwsza połowa nie zapowiadała takiego wyniku, ale w drugiej Chelsea od początku nie pozwoliła Liverpoolowi na wiele. Trzymali ich na taki dystans, że Liverpool nic nie mogł zrobić. Swietna gra Cecha, ale co Drogba wyprawiał to maskara;-) Torres – nie doceniałem tego chłopaka ale dziś przekonałem się co do niego bo grał doskonale. Przy trzeciej bramce delikatny spalony oczywiscie nie przy dośrodkowaniu tylko podanie wcześniej. Mimo braku Terry’ego za tydzień awans chyba jest przesądzony chociaż…nie z takich opresji sie wychodziło;-)
Nie znali wcześniej Ivanovicia, tajnej broni Hiddinka. A serio: też się nie spodziewałem. A Hiddink dotrzymał słowa, bo wczoraj mówił, że zaatakują. Lampard świetny, i Czech, i krytykowani zawsze Maluda i Kalu, no i Essien. Będzie się działo za tydzień, jak Liverpool nie odpuści. Ale się Ferguson musi martwić, bo Chelsea nie ma już szans na mistrza, więc poszaleje w Lidze Mistrzów, a Liverpool będzie deptał po piętach w lidze. Bo zakładam jednak, że MU przejdzie Porto.
Chelsea nie ma szans na mistrza??? Ale się zdziwisz. Ma zdecydowanie najłatwiejszy terminaż – punkty może zgubić tylko z Arsenalem na wyjeździe. Ja myślę, że będziemy mieli powtórkę z tamtego roku.
To akurat powiedział Hiddink, dodając że nie może odżałować punktów straconych na White Hart Lane. Ale zgoda, że my nie musimy ich skreślać. Zwłaszcza w takim sezonie 🙂
mała korekta, z tym spalonym sie zagalopowałem, po wnikliwym sprawdzeniu stwierdzam, że o spalonym nie może byc mowy
podobno Fabiański ma zagrac 4 mecze z Wigan i Liverpoolem w lidze, Chelsea w półfinale Pucharu Anglii i Villarreal w Lidze Mistrzów bo Almunia bedzie sie leczył, nieźle.