Maraton z Ligą Mistrzów: blogujemy z przerwami

ŚRODA, 10.55

Cokolwiek mówić o Wengerze i wadach jego filozofii budowania drużyny (wadach i zaletach: czy poza Manchesterem United istnieje klub, który nie marzy skrycie o zatrudnieniu Francuza?) – przyszłość należy do jego piłkarzy. Fabregas, Walcott, Adebayor i inni będą mieli jeszcze niejedną okazję na wygranie Ligi Mistrzów. Dla Terry’ego, Lamparda, Drogby, Ballacka to może być ostatnia szansa. Tak w każdym razie mówi Guus Hiddink, szukając przed pojedynkiem z Barceloną ekstra motywacji. Nie wiadomo, jak będzie wyglądała drużyna Chelsea w przyszłym roku, nie wiadomo, kto będzie ją prowadził – więc teraz albo nigdy.

Wracam do pisania w nowym wątku i pod nowym, bardziej odpowiedzialnym tytułem – za dużo obowiązków jak na „blogowanie bez przerwy”, ale przecież jakoś sobie poradzę. Tym bardziej, że tematów jest bodaj więcej niż wczoraj. „Trenerski dinozaur kontra wilczek ledwie, ale jakżeż pełen pasji. Dwa futbolowe światy…” – zdania taichunga dotyczą wprawdzie projektowanego przezeń finału MU-Barcelona, ale z powodzeniem można je zastosować i do dzisiejszego półfinału. Wilczek powiedział już, co zrobi: będzie atakował, bo inaczej nie umie i nie chce – musi zresztą atakować, bo musi strzelić bramkę. Dinozaur, jak słyszymy, budzi się w środku nocy i notuje w zostawionym przy łóżku zeszyciku kolejny pomysł na wyrwanie wilczkowi zębów. Prędzej czy później będzie chyba musiał ustawić swoich piłkarzy w systemie 4-4-2 (patrz niedawny mecz z Fulham), ale chyba nie od pierwszej minuty. Spodziewam się raczej ostrożnego początku, zagęszczonej do granic możliwości drugiej linii, i może tego, co tak świetnie zadziałało w pierwszym meczu z Liverpoolem: czyhania na stały fragment gry. Obraz Hiddinka z zeszycikiem działa mi na wyobraźnię głównie w tej ostatniej kwestii: widzę Holendra, jak rozrysowuje sposób wykonania rzutu rożnego, jak przydziela piłkarzom zadania, zwłaszcza związane z uprzykrzaniem życia niedoświadczonemu Caceresowi (Pique, z jego angielskim epizodem w biografii, powinien sobie poradzić). Będzie ciasno, także w sensie całkowicie dosłownym: murawa na Stamford Bridge jest zdecydowanie mniejsza niż na Camp Nou.

Na razie pewne jest jedno: w ostatnich filmach Woody’ego Allena Londyn prezentuje się zdecydowanie ciekawiej niż Barcelona.

ŚRODA, 12.05

I jeszcze cytaty z Hiddinka, które przytaczam, jako że świetnie dają się zastosować również do wczorajszych przygód Arsenalu: „Przeciwko czołowej drużynie Europy musisz zagrać bardzo inteligentnie, bo twój najlżejszy błąd może zostać bezlitośnie ukarany. Z drugiej strony, nie możesz myśleć o rywalach zbyt wiele, dając się ponieść emocjom. Jeśli to zrobisz, będzie to miało wpływ na twoją grę – a masz myśleć o swojej grze, nie o grze rywali. Choć wyzbywając się emocji również naciskasz sobie na hamulec…”.

Oraz bardzo wiele mówiąca statystyka z „Timesa”: w pierwszym półfinale 23,5 proc. podań Chelsea było długimi podaniami. To angielski rekord, bo czołówka Premier League, jeśli idzie o grę długą piłką to Stoke (23,1 proc. wszystkich podań), Hull (20,1 proc.) i Bolton (19,8 proc.).

ŚRODA, 14.40

Jednym ze słów-kluczy do dzisiejszego meczu, a może do wszystkich meczów Barcelony pod Guardiolą (wyjąwszy, hmm…, rewanżowe spotkanie z Wisłą – warto pamiętać, że w drodze na Stamford Bridge było się i na Reymonta), powinno być „sexy futbol”. Jak pamiętacie, określenie to spopularyzował – i skompromitował niestety, niechże mi darują fani Chelsea – Ruud Gullit. Co dawny piłkarz i menedżer Chelsea myśli o dzisiejszym meczu? Otóż przywiązanie do drużyny okazuje się ważniejsze od przywiązania do stylu: z pasją broni taktyki Hiddinka na pierwsze spotkanie i przestrzega przed obraniem radykalnie odmiennej w rewanżu. „Tu nie chodzi o antyfutbol, tu chodzi o przetrwanie – mówi. – Czy naprawdę sądzicie, że lepiej zagrać jak Real? Przecież to bez sensu. Po co robić coś, czego Barcelona dokładnie oczekuje?”.

Gullit przypomina pojedynek Muhammada Alego z Georgem Foremanem z 1974 r. Najlepszy bokser w historii tego sportu przybrał wówczas strategię odmienną od normalnej: zamiast atakować, przez długi czas tylko się bronił, często opierając się o liny i wytrącając przeciwnika z równowagi. Gdyby poszedł na wymianę ciosów, poniósłby klęskę – jak Real w weekend.

Jeśli Gullit ma rację– a mówi również o wyższości ustawienia 4-3-3 (albo wręcz 4-5-1) nad 4-4-2, bo w środku pola Barcelona traci wówczas przewagę jednego zawodnika – trudno się spodziewać kaskady goli.

ŚRODA, 16.10

I jeszcze o stałych fragmentach gry: piłkarze Barcelony są dużo niżsi od przeciwników. Nie będzie im łatwo bronić się przy rzutach rożnych, kiedy w pole karne wejdą Terry, Alex, świetnie grający głową Ballack, o Drogbie nie wspominając (myślę jednak, że Anelka zostanie na ławce). Doświadczyliśmy oczywiście wczoraj, że „zawsze jest inaczej” i że jeden błąd – dziś np. błąd Petra Czecha, ale także sędziego – może wszystko zmienić, ale im bardziej próbuję wyobrazić sobie ten mecz b e z  b ł ę d ó w, tym silniej myślę o wyniku 1:0 i awansie Chelsea.

ŚRODA, 18.15

Najprzyjemniejsze w blogowaniu jest to, co wydarza się między gospodarzem i gośćmi; coś, co wytwarza nową jakość – tekst pisany przez wielu autorów. Pisze Mak: „Finał MU-Barca widzę ogromny (Messi vs Ronaldo itp.), ale póki co utyskiwanie na brzydką taktykę Hiddinka (Holendra, lecz jakie są losy pięknie grającej reprezentacji Holandii na mistrzostwach kontynentu lub planety – wiemy, i on też wie) przypomina narzekanie, że młotek nie jest śrubokrętem. A znowu to, że trzeba posłać ułanów (Xaviego z Iniestą) na czołgi (Ballacka i Essiena), nie jest przecież efektem jakichś ostatnich decyzji Hiddinka, ale całych lat i charakteru obu klubów (uparł się był Abramowicz na subtelnego liryka Szewczenkę, żeby mieć drużynę mniej epicką – i wyszła klapa). Jeżeli Barca (z Leo – młodym Skywalkerem – Messim) wykrzesa z siebie cały wirtuozerski potencjał, to niechże Chelsea (z Didierem – Terminatorem IV – Drogbą) w odpowiedzi robi, co zechce. Niech futbol grany przez przeciwnika będzie dziś – dla którejkolwiek z tych dwóch wspaniałych drużyn – okrutniejszy niż kiedykolwiek. Krwi!”.

Przytaczam ten głos w całości, bo pewnie poza kibicami Chelsea podobnie myśli cały świat (nawet jeśli nie potrafi tego tak ładnie sformułować). Cóż, serce chciałoby, rozum podpowiada zupełnie inny scenariusz – choć również, co pokazał wczorajszy sen Michała Zachodnego – niewolny od romantyzmu.

PS A propos blogowania: polecam nowego „Tygodnikowego” bloga, autorstwa najlepszego z nas wszystkich Michała Olszewskiego. Zasadniczo o low-tech i ekologii, ale pewnie i o piłce nieraz się zdarzy. Dodajcie do ulubionych.

ŚRODA, 20.15

Znamy składy:

Chelsea: Czech – Bosingwa, Alex, Terry, Cole – Essien, Ballack – Lampard, Malouda, Anelka – Drogba.

Barcelona: Valdes – Alves, Pique, Toure, Abidal – Xavi, Busquets, Keita – Messi, Eto’o, Iniesta.

Znamy, i jesteśmy trochę zaskoczeni. Chelsea w szyku 4-2-3-1, ale bez Mikela przed linią obrony, za to z Anelką ustawionym najprawdopodobniej na prawej stronie. Barcelona zapewne 4-3-3, z cofniętym do obrony Toure oraz Keitą i Busquetsem w drugiej linii. No właśnie: czy to jeszcze Barcelona? Nie mam na myśli tylko nieobecności kontuzjowanych i odsuniętych za kartki Puyola, Marqueza, a przede wszystkim Henry’ego (cóż za ogromna strata: Francuz był ostatnio w wielkiej formie, no i wie, jak grać przeciwko Anglikom…), ale także obecność w podstawowej jedenastce piłkarzy silniejszych fizycznie i umiejących się bronić: Busquetsa i Keity. Obawy, które formułowałem wcześniej – że niscy i niezbyt dobrze zbudowani piłkarze z Katalonii będą mieli kłopoty przy stałych fragmentach gry – zostały w ten sposób osłabione. Co jednak z ofensywą?

Chelsea, w każdym razie, nie przegrała na Stamford Bridge w 15 ostatnich spotkaniach Ligi Mistrzów.

ŚRODA, 21.05

Czy Chelsea sięgnęłaby po mistrzostwo Anglii gdyby Michael Essien nie opuścił prawie całego sezonu z powodu kontuzji? – pytałem mniej więcej przed miesiącem. Na mistrzostwo Anglii za późno, na Ligę Mistrzów bynajmniej…

32 komentarze do “Maraton z Ligą Mistrzów: blogujemy z przerwami

  1. ~taichung

    Michale, popraw to „jakżeż”, na „jakżesz”, bardzo proszę (czyli zachowaj pisownię oryginału). Składam to na karb emocji i ładunku innych obowiązków ;-)Barcelony Allena jeszcze nie widziałem, ale w „realu” (Barcelona w realu, hihi) to, jesli o mnie chodzi, Londyn moze sie przy niej schowac głęboko.W Arsenal nie wierzyłem ani przez moment, choć ich lubię. Niech się chłopcy uczą piłkarskiego życia. Może jeszcze w lidze postarają sie u niespodziankę i zagrają z ambicja odegrania sie za 2 ostatnie porazki z Diabłami. Gdyby wygrali…. rozmarzyłem sie… mistrzostwo dla MU nie byloby jeszcze takie pewne.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Co ja poradzę, jak pisze się „jakżeż”? Przepraszam, sam piszę w pośpiechu i styl pogarsza mi się z miesiąca na miesiąc, ale ortografię znam, no i siedzę przez ścianę z szefem „Tygodnikowej” korekty, co zobowiązuje dodatkowo 🙂

      Odpowiedz
    2. ~

      Narodowy Test Inteligencji, Średnie IQ elektoratów: UPR -100,2 PO – 97,5 SdPl – 95,4 PiS – 95,2 nie sympatyzujący – 93,0 SLD – 92,4 LPR – 91,6 PSL – 90,1 Samoobrona – 88,3 ——————————– — Doda (Dorota Rabczewska) – 156 ! Test przeprowadzono na reprezentatywnej grupie 172 450 osób. Więcej na http://tiny.pl/pkm4

      Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Czytałem i widziałem, jak to wczoraj wyglądało. Niewątpliwie brakuje w dzisiejszym Arsenalu takich ludzi jak Patrick Vieira, nie wspominając już o wielkiej czwórce Dixon, Adams, Keown, Winterburn, bo tych Wenger odziedziczył po jeszcze po George’u Grahamie.

      Odpowiedz
      1. ~lukasz.anczyk

        pamiętam jak przez bardzo długi czas wenger nie chciał zrezygnować ze swoich wiekowych obrońców, jak to napisałeś „odziedziczonych” po grahamie. szczególnie chodzi mi o postaci winterburna i dixona. uwierz mi, że znam takiego jednego fana arsenalu, który przed każdym początkiem sezonu czekał na nowych bocznych obrońców jak na zbawienie 🙂 dziś chyba miałby inne zdanie na ten temat 🙂

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Lubię anegdotę o tym, jak tamtą czwórkę (a może to był jeszcze Bould, nie Keown?) Graham ustawiał w linii, dawał im do rąk długi sznur i kazał biegać po boisku treningowym, trzymając sznur wyprostowany. Dziś obrońcy Barcelony z pewnością by tego nie powtórzyli.

          Odpowiedz
  2. ~BJK1985

    Wciąż nie daje mi spokoju stwierdzenie wyczytane tutaj wczoraj, że ,,świat futbolu jest im (Arsenalowi) coś winien”. Jakoś nie mogę się pozbyć odczucia, że to hasło można przenieść na grunt dzisiejszej potyczki. Nie jestem – broń Boże!:) – fanem Chelsea, ale strasznie irytuje mnie towarzyszące dzisiejszemu starciu przeświadczenie prawie całego świata, że jedynym, słusznym i sprawiedliwym wynikiem będzie zwycięstwo Barcelony. Zwycięstwo pięknego, romantycznego futbolu nad zimnym kunktatorstwem, maszyną zaprogramowaną do perfekcyjnej destrukcji piękna futbolu itp. itd. Mnie też zdarza się poderwać z fotela po kolejnej akcji Iniesty z Xavim ale czy tylko na tym polega futbol? Na miłym dla oka graniu? Czy jeśli Cole wyłączy z gry Messiego, Essien/Lampard/Ballack/Mikel/ktokolwiek każdy z osobna albo wszyscy razem nie pozwolą środkowym rozgrywać, Barca odda 30 strzałów a Drogba jeden, choćby piszczelem z metra i trafi, to czy faktycznie będzie to porażka futbolu?

    Odpowiedz
    1. ~taichung

      To może ja odpowiem. Porażka futbolu – na pewno nie. Ale coraz mniej ciekawa powtarzalność, tryumf materii nad duchem, rzemiosła nad sztuką, najemników nad (częściowo) „wychowankami”, pragmatyzmu nad idealizmem, młodych pięniędzy nad tradycją – tak :-)Drugi finał w identycznym składzie? Proooszę, tylko nie to. Może historia chcieć sobie pisać za jednym zamachem 2 rozdziały (ci sami finaliści oraz, brrrr, obrońca tytułu zdobywający puchar po raz kolejny), ale ja gardło zedrę, żeby tak nie było. Barcelono, nie lękaj się maszyny i do boju!

      Odpowiedz
  3. ~onL/y

    Drogi Misiu-Okoniu, dla mnie jesteś w dużym stopniu stworzonkiem wirtualnym, dlatego pozwalam sobie nazywać Cię z pewną taką dozą parafrazingu $ pieszczotliwości o podłożu pobłażliwym. Od razu widać, że leży Ci raczej rzeczywistość filmowa niż rzeczywistość rzeczywista, oczywiście oczywista (która chyba ci wisi, mówiąc kolokwialnie). Nawet Twa fota a la „nieogolony intelektualista, ale jaki fajny, bo zna się na piłce!” i owo czujne spojrzenie nikogo nie zmyli. Maaało lekcji brałeś u Jurka Pilcha, o wiele za mało. Twe spojrzenie to spojrzenie na ekran a nie na murawę, to wiedza o świecie i piłce nabyta z gazet i innych mediów a nie z boiska, murawy, trawnika okolonego liniami autowymi – jednym słowem z gleby, na której rodzą się dramaty i piękno. Ty wolisz schematy i rozpisane przez dinozaury pojedyncze ruchy. Barcelona a Londyn, FCB a Chelsea – to jak Penelope Cruz a blondyna z wydętymi ustyma. Czyste piękno a marketing + PR. No, weź się i zastanów się, tej. Gdy już zrobisz Turn Off, wyjdź na błonia, napompuj piłkę (a choćby i do siatkówki) i spróbuj w nią trafić po kilkakroć z rzędu. Zrób statystyki, poddaj analizie, wyciągnij wnioski. I pisz już odtąd tylko o Londynie u Allena, jednak przyjmij do wiadomości, że „Vicky, Cristina, FCBarcelona” to o niebo lepsze dzieło niż wszystkie gnioty z Londynem w tle.

    Odpowiedz
    1. ~taichung

      Chłopaku, bo chyba nie Dziewczyno, o dźwiecznej xywce „onL/y”. A czegóż Ty chcesz od Michała? Na kiego grzyba te osobiste wycieczki? Znasz człowieka? Pisze o piłce dużo, z sensem, ciekawie, styl ma fajny. Twarzy mu się nie czepiaj, bo swoją bezpiecznie ukrywasz, a zresztą niech sobie patrzy jak chce i zarost ma jaki chce, znaczenia to tu nie ma najmniejszego. Człek wyjątkowo obiektywnie pisze, a że woli angielską kopaną od hiszpańskiej – jego rzecz. Ja uwielbiam Barcelonę, miasto i FC, ale żeby aż tak się pienić? Cool down.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Obu Panom dziękuję 🙂 Twarz rzeczywiście mam, jaką mam, a piszę po prostu o tym, co mnie najbardziej ciekawi – na tym, jak rozumiem, polega blogowanie. Oczywiście też mam poczucie, że za mało brałem lekcji u Jerzego Pilcha…

        Odpowiedz
    2. ~kurek79

      Po przeczytaniu czegoś takiego zawsze mam wrażenie, że jakaś zagubiona owieczka z onetu odnalazła się tutaj…

      Odpowiedz
      1. ~onL/y

        Zakręć już kurek swych nielogicznych domysłów, zdzisławku. A co do zoologii – ty wolisz być barankiem…

        Odpowiedz
    3. ~Bartek S.

      Wspomniany przez Ciebie Pilch Jerzy napisał kiedyś w felietonie, że jeden z redaktorów „Tyg. Pow.” z roku na rok siwieje, a Michał Okoński z roku na rok czernieje. Może to w tym tkwi sekret tego zdjęcia nieogolonego intelektualisty 🙂 . Argument o tym, że pisać o piłce mogą jedynie ci, co tę piłkę kopią, jest wręcz uroczy. Podobnie jak porównanie czystego piękna Penelope i Scarlett – toż obie te panie mają w sobie tyle czystej naturalności nieskalanej skalpelem i codziennymi wizytami u kosmetyczki, co Wayne Rooney urody. Pozdrawiam zatem zacietrzewionego fana Barcy bez wstrętnego intelektualnego zacięcia. 🙂

      Odpowiedz
  4. ~Michał Zachodny

    Oczywiście, że Hiddink nie zacznie 4-4-2… Choć owszem, marzy mi się podobny rewanż co przed kilkoma laty, gdy to Chelsea zagrała po Barcelońsku i w 20 minut zniszczyła rywala. Co prawda Katalończycy się potem odgryźli ale decydujące trafienie było dziełem kapitana, Johna Terry’ego. Tego jednak nie będzie. Scenariusz zabijania pięknego futbolu nadal jakoś mi pasuje, ponieważ już nie mogę znieść tych kibiców Barcelony, którzy liczą, że każdy z kim się mierzą musi próbować ich zaatakować. Są tak naiwni, że aż mi ich czasem szkoda.Niemniej jednak również chciałbym by Chelsea po raz kolejny pozwoliła sobie na taki prztyczek w nos futbolowego świata i pokazała, że nie wszystko złoto co się świeci. Taktyka? Byle skuteczna. Ataki? Byle skuteczne. Obrona? Byle skutecznie. Simple as that.Kluczem będzie powstrzymanie i Messiego, i Xaviego. Ashley Cole’a jestem pewien, ale po świetnym początku sezonu nie przekonuje mnie Mikel. Po powrocie Essiena to już nie ten sam zawodnik co rozprawiał się w pojedynkę z najlepszymi graczami Europy i Anglii. Na szczęście jest Michael Ballack, który może nie zawsze jest widoczny, ale wykonuje tytaniczną pracę w środku pola. Z tymi nadziejami udam się na mecz do miasta, oby ta wyprawa była szczęśliwa.

    Odpowiedz
    1. ~piotrek

      Moim zdaniem kluczem będzie powstrzymanie i Messiego, i Xaviego, Iniesty, Henry’ego, Etoo i Alvesa, i trza powiedziec, że Chelsea czyniła to znakomicie na Camp Nou (Henry im tylko uciekał, a Hleb jakoś wiadomo było, że nie strzeli). Obrona to też jest sztuka, a granie na 0:0 w Barcelonie to już artyzm heh. No i tak: wolałbym Barcelonę w finale, bo jednak w LM fajnie jak grają zespoły z różnych krajów. A United oraz Barca to najbardziej chwalone zespoły w tym sezonie, więc ich starcie byłoby ukoronowaniem zmagań, do tego mistrza Hiszpanii i (mam nadzieję) mistrza Anglii. W takim wypadku stawiałbym w ciemno na United. A powód jest psychologiczny: czy Guardiola nie przestraszy się swojego sukcesu? Gdy już jako debuitant wygra np potrójną koronę w fantastycznym, kosmicznym stylu, to pytanie: co dalej? A 'on the other hand’ jak to powiadają, starcie Chelsea z diabłami na pewno dostarczy świetnych emocji, piłkarze zagryzą murawę. No i cała otoczka przegranej z Łuznik doda atrakcyjności (dziwnie się używa słowa 'doda’…). I ciężko byłoby mi wierzyc w kolejną porażkę the blues, wtedy wypadałoby już chyba tylko rozwiązac klub i wysprzedac wszystkich zawodników 🙂

      Odpowiedz
  5. ~mak

    Finał MU-Barca widzę ogromny (Messi vs Ronaldo itp.), ale póki co utyskiwanie na brzydką taktykę Hiddinka (Holendra, lecz jakie są losy pięknie grającej reprezentacji Holandii na mistrzostwach kontynentu lub planety – wiemy, i on też wie) przypomina narzekanie, że młotek nie jest śrubokrętem. A znowu to, że trzeba posłać ułanów (Xaviego z Iniestą) na czołgi (Ballacka i Essiena), nie jest przecież efektem jakichś ostatnich decyzji Hiddinka, ale całych lat i charakteru obu klubów (uparł się był Abramowicz na subtelnego liryka Szewczenkę, żeby mieć drużynę mniej epicką – i wyszła klapa). Jeżeli Barca (z Leo-młodym Skywalkerem-Messim) wykrzesa z siebie cały wirtuozerski potencjał, to niechże Chelsea (z Didierem-Terminatorem IV-Drogbą) w odpowiedzi robi co zechce. Niech futbol grany przez przeciwnika będzie dziś – dla którejkolwiek z tych dwóch wspaniałych drużyn – okrutniejszy niż kiedykolwiek. Krwi!

    Odpowiedz
    1. ~Michał Zachodny

      Świetny komentarz, naprawdę!:) I zgadzam się z nim w 100%, oprócz oczywiście tego finałowego zestawienia. Krew (nie dosłownie, rzecz jasna) zapewne się poleje i ktoś na tym ucierpi, ale co by nie było i tak możemy być pewni, że emocje zawitają na Stamford Bridge.Wierzę, że doping będzie tej nocy najwspanialszy możliwy ze strony fanów Chelsea, także tam gdzie będą oni śledzić mecze przed plazmami, rzutnikami czy komputerami. To również pomoże tym, którzy będą dawać z siebie wszystko na murawie… W zasadzie ostatnie moje słowo, komentarz przed samym spotkaniem. W pierwszy spotkaniu Chelsea dała sobie i kibicom wielką szansę – na rewanż. Głupio by było z tej okazji nie skorzystać tym bardziej, że kilka miesięcy temu nikt na nas nie stawiał w żadnych rozgrywkach, a cała drużyna była pełna kłopotów. Przyszedł Hiddink i to wszystko odmienił, chyba on tylko wie jak. Teraz mamy szansę na powtórny awans do finału oraz zmierzenie się tam z Manchesterem United czyli idealny rewanż za Moskwę. Choć ja sam byłem przekonany, że w głowach piłkarzy po ubiegłorocznej porażce siedzą te traumatyczne przeżycia to Holender je z umysłów zawodników wykopał, albo jeszcze lepiej, przełożył na złość i ambicję w dążeniu do wspólnego celu. Tak zjednoczonej drużyny nie było w Londynie od drugiego tytułu Jose Mourinho więc liczę, że jest to kolejny dobry znak. Po finał!

      Odpowiedz
      1. ~michalj

        Przestrzegam wszystkich kibiców oczekujących porywającego widowiska – nie dajce się zwieść pozorom! Chciałem wszystkim przypomnieć o oczekiwaniach w stosunku do meczu MU-Barca z tematego sezonu. Guardiola (wbrew temu co mówi) prawdopodobnie usawi Iniestę lub Xaviego bliżej linii obrony Barcy, ze względu na brak kluczowych środkowych obrońców, a Dani Alves prawdopodobnie nie będzie się zapuszczał daleko pod pole karne niebieskich. Barca nie będzie ze względu na okoliczności grała bardzo ofensywnie, a Chelsea raczej liczyć będzie na stałe fragmenty gry i destrukcję w środku pola. Obstawiam maximum jedną bramkę. Tylko nie wiem dla kogo.

        Odpowiedz
        1. ~kibice

          Mecze MU-Barca były znakomite! Ja bym chciał 0:0 i karne dziś, zawsze o 45 minut więcej emocji i okazji do chlania piwska (mówiąc eufemistycznie). Poza tym półfinały jakoś tracą na wartości, gdy są tak niewyrównane jak wczoraj

          Odpowiedz
  6. ~mateuszpaczkowski

    Finał: Manchester United-FC Barcelona sprawiedliwym ukoronowaniem sezonuLiga Mistrzów wkroczyła już w fazę decydującą. Aktualnie jesteśmy na półmetku katorżniczej walki czterech europejskich dominatorów o upragnione miejsce w pojedynku dla tych rozgrywek decydującym. Jeśli przeanalizowalibyśmy osiągi: Manchesteru United, Arsenalu Londyn, FC Barcelony i Chelsea na przestrzeni całego sezonu, ciągnącego się od pierwszej ligowej kolejki do dnia dzisiejszego zauważymy, że na finał najbardziej zasługują Manchester United i FC Barcelona. Dlaczego?Przewertujcie całe, tegoroczne osiągi wszystkich czterech drużyn walczących o finał Ligi Mistrzów. Które z nich wzbudzały podziw w kibicach swoją nadnaturalną formą fizyczną, artystyczną odmianą piłki widowiskowej, upartą regularnością boiskową, czy systematyczną zbieraniną kolejnych punktów w lidze i konsekwentnym odprawianiem kolejnych oponentów z pucharów? Kim zachwycało się całe środowisko dziennikarskie i liczne grono ekspertów z każdego zakątka świata, mającego choć minimalny styk z piłką europejską?Manchester United i FC Barcelona od początku sezonu prezentują formę wyborną, wywołując podziw nawet wśród konserwatywnych racjonalistów piłkarskich, którym postawy Diabłów i Katalończyków psują wizję futbolu zdroworozsądkowego, przyjmującego naturalne zmęczenie organizmu i logiczne zadyszki za życiową normalkę. A tutaj mistrzowie Anglii i (przyszli) mistrzowie Hiszpanii obalają różnorakie tezy powątpiewające w niebotyczną formę prezentowaną przez okrągły sezon. Zapraszam http://mateuszpaczkowski.blogspot.com/

    Odpowiedz
  7. ~taichung

    Jadę oglądać – w smrodliwym, zadymionym i pełnym brytyjskiego wycia „pubie” w bliskiej okolicy krakowskiego Rynku. Z nieba leje się woda, za oknem Juwenalia i mury drżą od basów. Siadam na rower i przebijam sie przez miasto, kumple bronią stolika, muszę im pomóc. El Barça és el millor équip d’Europa i del Mon! VISCA FC BARCELONA !:-)

    Odpowiedz
  8. ~mak

    Michale, serce podsuwa 1000 powodów, dla których powinna wygrać Barca, ale podsuwa też 1 powód, dla którego powinno wygrać Chelsea i pojechać na finał-rewanż z MU. A imię jego – John Terry. 🙂

    Odpowiedz
  9. ~Damian

    Bez środka obrony i przy braku klasowych zmienników(kłania sie za wąska ławka panie Guardiola a raczej Laporta) daję na teraz szansę 60 do 40 procent dla Chelsea mimo iz mój wymarzony finał to bez wątpienia United-Barcelona(i to od poczatku rozgrywek ;)-do tego Henry jednak kontuzjowany i nie ma go nawet na ławce rezerwowych;(Jednak zeby każdy tutaj wiedział według mnie największy i najwspanialszy klub świata to i tak na wieki wieków AC Milan:)-tak jakoś zachwycili mnie kiedyś i spowodowali takie przekonanie-oczywiście kibicem jestem tylko Legii oraz rep. Polski-cała reszta to tylko czysta piłkarska fascynacja wynikająca z miłości do piłki(nawet Argentyna 😉

    Odpowiedz
  10. ~dzino

    Jesli wczoraj emocje sie skonczyły po 20 minuatch to tu mieliśmy aż nadmiar;-) Widzieliście to? Co za mecz? Przyznam, że poczatkowo byłem za Chelsea, żeby pokazali tym wszytskim kibicom Barcelony, że „nic im się nie należy” i że trzeba to wywalczyć na boisku. Moim zdaniem, chyba w 20 minucie powinien być karny dla Chelsea ale sędzia to „wyciągnał” poza pole karne. Ale z drugiej strony czerwona kartka niesłuszna dla Barcelony. Irytujący Drogba, który potrzebuje pięciu szans żeby strzelić gola i to jego symulowanie było żałosne. Jak dla mnie karnego dla Chelsea w doliczonym czasie nie powinno być. Widzieliście Ballacka? Prawie zjadł tego biednego sędziego;-) A końcówka niesamowita, ale cóż szkoda Chelsea, szkoda Terrego i Lamparda. W finale jestem oczywiście za Manchesterem!!!;-)

    Odpowiedz
    1. ~Bandzior

      Nie wiem czy obudziłem wszystkich sąsiadów ale jest to możliwe;-) Około 40min powiedziałem bratu, że Barcelona powinna im strzelić w 93min żeby się na nich ta gra na czas zemściła i symulowanie ciągłe(bo już wtedy to uskuteczniali. Czekam jak teraz Chelsea będzie komentować arbitra(który generalnie sędziował pod Chelsea jakieś dziwne faule Barcy i inne tego typu rzeczy, ale powinien być karny za ręke Pique);-]

      Odpowiedz
  11. ~minoryta

    Czekałem Panie Michale na wpis podsumowujący, ale może jeszcze za wcześnie, Jedna refleksja. Nie lubię chelsea, raczej uważam się za kibica barcy, choć tylko w przypadku zjednoczonego menczesteru nie obchdodzą mnie konkretne okoliczności meczu i tylko oni muszą zwyciężyć (najlepiej unicestwić rywala cytując za coraz słabszym Szpakowskim). Ale w pewnym momencie czara się przelała (pewnie po ręce pike) – chelsea musi wejść bo w innym przypadku będzie straszny niesmak. No i jest. Zdaje sobie sprawę, że diabły miały furę (delikatnie mówiąc) szczęścia w 99. Ale tam bawarczycy (jako zakompleksiony Polak zawsze im życzę przegranej) nie mieli powodu żeby rzucać się do szyi sędziego, więc z czystym sumieniem można było mówić „taki jest futbol’. A tu chyba tylko, że taki jest świat,czy tam padół wiadomo czego.

    Odpowiedz
  12. ~mak

    Wszystko na opak, czyli siedem paradoksów:1. miała awansować drużyna lepsza (Barca), awansowała drużyna gorsza (Barca);2. miała awansować drużyna, która atakuje i strzela (Barca), awansowała drużyna, która prawie nie wkraczała w pole karne przeciwnika i przez cały mecz oddała 1 strzał na bramkę (Barca)3. drugi półfinał miał być inny niż pierwszy (z motylem Arsenalu zderzającym się czołowo z elektrowozem Manchesteru), tymczasem przez 90 minut był taki sam (elektrowóz Chelsea wykoleił się 3 minuty po planowym przyjeździe);4. o sukcesie Chelsea miała przesądzić konsekwentna twardość i dyscyplina, a tymczasem o mały włos nie przesądził pojedynczy przebłysk geniuszu (wolej Essiena przywiódł mi na myśl wolej Zidane’a z finału Real-Bayer Leverkusen w 2002);5. o sukcesie Chelsea miała przesądzić konsekwentna twardość i dyscyplina, a tymczasem kolejne niefrasobliwie zmarnowane sytuacje i niewykorzystana przewaga zawodnika po prostu się zemściły, okrutnie;6. szybki jak wiatr Eto’o miał gubić flegmatycznych obrońców z Wysp, ale był niemal zbędny na boisku (bez wykurowanego Henry’ego, który z angielskiego pieca chleb jadł, w finale z MU będzie taka sama mogiła);7. szczęście miało sprzyjać temu cwaniakowi Hiddinkowi, ale kiedy się okazało, że nie taki on cwaniak (obrońca za Drogbę, kiedy się gra z przewagą zawodnika?!), szczęście zmieniło zdanie.

    Odpowiedz
  13. ~hehe

    Camp Nou 105x68Stamford Bridge 113×74 yardy2,5 metra krótsze, 40 cm węższe jest stamford bridge.rzeczywiście, ciasno było

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *