Żart z okładki ostatniego numeru miesięcznika „When Saturday Comes”: na środku boiska, czekając na gwizdek sędziego, stoją Fernando Torres i Steven Gerrard. „Potrzebujemy jeszcze tylko dziewięciu dobrych piłkarzy” – mówi Anglik.
Przypomniałem sobie ten dowcip wczoraj wieczorem, oglądając męczarnie piłkarzy Liverpoolu w spotkaniu z Aston Villą. Zdaję sobie sprawę, że – jak to często z dowcipami bywa – jest przesadzony, bo do listy dobrych (bardzo dobrych) spokojnie można dopisać Reinę, Mascherano czy Benayouna, niemniej – jak to równie często z dowcipami bywa – wskazuje on przecież na jakiś problem. Po obejrzeniu meczu na Villa Park i rozegranych dzień wcześniej spotkań Tottenhamu i Manchesteru City uderzyła mnie myśl zuchwała: ze wszystkich drużyn walczących o czwarte miejsce w tabeli najsłabszą kadrę ma właśnie Liverpool.
Popatrzmy zresztą na każdą formację po kolei. W bramce Reina wygrywa wprawdzie rywalizację z Friedelem i Gomesem, ale nie jest to zwycięstwo miażdżące – podobnie jak miażdżąca nie jest przewaga Givena nad Reiną; po prostu wszyscy czterej pretendenci mają dobrych, a w gruncie rzeczy lepszych bramkarzy niż drużyny pierwszej trójki.
Solidniejszych lewych obrońców mają Tottenham i Aston Villa (sąd kontrowersyjny, bo i Warnock, i Essou-Ekotto pracują dopiero na swoją markę, ale gotów jestem go bronić), prawych obrońców z kolei, zwłaszcza jeśli idzie o ich udział w akcjach ofensywnych – Liverpool i Manchester City.
W środku obrony znakomite wrażenie robi Tottenham, w dowolnej właściwie konstelacji, bo przecież mogą tu grać zarówno King z Woodgatem, jak Bassong z Dawsonem. Aston Villa uporała się z problemem, jakim były odejścia Laursena i Mellberga: Richard Dunne, któremu w Manchesterze City zdarzały się okropne błędy, do spółki z Carlosem Cuellarem radzi sobie z najgroźniejszymi napastnikami ligi (Patrick Barclay wybrał go nawet do swojej „jedenastki półsezonu”; a propos: ja swoją przedstawię jutro, żeby choć trochę odpowiedzieć na postulat Stefana). Para stoperów Lescott-Toure robi wrażenie głównie sumami, które zapłaciło za nich City, jakże często zagubionych – zwłaszcza w kryciu strefowym – obrońców Liverpoolu pomijam…
Druga linia – tu straty Liverpoolu zaczynają się zmniejszać, zwłaszcza w środku. Jeśli idzie o asekurację, Rafa Benitez ma do dyspozycji Mascherano (ale Harry Redknapp – Palaciosa, zaś Roberto Mancini – Barry’ego czy de Jonga; wyrównany pojedynek), jeśli idzie o kreację – Gerrarda (ale Anglik jest bez formy, inaczej niż Milner w AV, Ireland w MC czy Huddlestone w Tottenhamie). Skrzydła są domeną Tottenhamu i Aston Villi – zwłaszcza Martin O’Neill może przebierać wśród zawodników biegających zwykle przy linii bocznej, bo oprócz przesuniętego już do centrum Milnera ma do dyspozycji Younga i Downinga, a od biedy także Agbonghlahora. Najlepszym prawoskrzydłowym ligi pozostaje Aaron Lennon (piłkarze nominalnie obsadzani na lewej pomocy Tottenhamu, Modrić i Krajnczar, schodzą do środka, robiąc miejsce dla Assou-Ekotto – zarówno rajdy Kameruńczyka, jak obecność Chorwata z dala od lewej strony, miało dla losów meczu z West Hamem kolosalne znaczenie). W przypadku Liverpoolu skrzydeł brakuje, Manchesterowi City udaje się je niekiedy rozwinąć (zwłaszcza jeśli gra Wright-Philips) – choć dla sprawiedliwości trzeba zaznaczyć, że oba zespoły rzadko grają w ustawieniu 4-4-2.
Jeśli idzie o atak, stosunkowo najsłabiej wypada Aston Villa (chyba że kontuzjowany jest Torres, wtedy – Liverpool), najlepiej Manchester City: choć Adebayor miał słabszy okres, a Roque Santa Cruz długo się leczył, to forma Teveza i Bellamy’ego nie pozwala na wątpliwości. Co pokazuje zresztą największą różnicę wśród pretendentów: siłę zaplecza każdego z zespołów. Tu najwyżej oceniam MC i Tottenham, które w różnych momentach sezonu radziły sobie bez Bridge’a, Lescotta, Adebayora czy Santa Cruza z jednej strony, i bez Kinga, Woodgate’a czy Modricia z drugiej. Pokażcie mi inne drużyny Premiership z ławkami rezerwowych równie mocno naszpikowanymi gwiazdami; właściwie tylko kontuzja Cudiciniego psuje komfort pracy Harry’ego Redknappa (choć i jego koledzy-rywale nie mają mocnych zmienników na pozycję bramkarza).
Rozpisałem się o nazwiskach, zamiast porządnie podsumować kolejkę. Ale co tu podsumowywać: pierwsze dwa mecze Roberto Manciniego wygrałby również Mark Hughes (choć Wolves opierało się dzielnie, a drugi gol dla MC padł po nieodgwizdanym spalonym), piłkarzy Tottenhamu po derbach można krytykować jedynie za rozregulowane celowniki: do pozycji strzeleckich dochodzili z porażającą łatwością, zaś ocenę formy Aston Villi i Liverpoolu utrudniła śnieżyca.
Osobny akapit należy się tylko Fernando Torresowi, który wczoraj przeszedł do historii Liverpoolu, zdobywając 50 gola dla tego klubu w zaledwie 72 meczu ligowym. Wiadomo, że Hiszpan od tygodni gra z niezaleczoną kontuzją i że jeśli chce być w formie na mundialu, powinien jak najszybciej zdecydować się na operację. Klub czy reprezentacja – oto jest pytanie, przed którym stoi, mając w tyle głowy także to, że od jego goli zależy posada Rafy Beniteza. Ten zaś chciałby ułatwić mu decyzję, kupując w styczniu jakiegoś napastnika (van Nistelrooya?), tyle że najpierw musiałby odłożyć trochę pieniędzy, np. sprzedając niechcianych już na Anfield Woronina, Babela, Dossenę czy Degena. Menedżer Liverpoolu niedawno publicznie gwarantował, że doprowadzi drużynę do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Jeśli miałby to robić bez leczącego się kolejny miesiąc-dwa Torresa, nie chciałbym być w jego skórze…
Jedna uwaga :)O ile z większością nie sposób się spierać, o tyle uważam, że bardzo dobrze radzi sobie w Poolu Jaime. Siła doświadczenie mimo wszystko nad „młokosami” Może nie jest to „international level” na poziomie Premier League , ale daje radępozdrawiam
Ja gotów jestem zaprzeczyć temu co napisał Daniel – zwłaszcza, że wczoraj Jamiego obiegał Carew, który z szybkości raczej nie słynie;) Kolejnym problemem Beniteza jest kontuzja Johnsona, właśnie przez to Carragher będzie musiał grać na prawej obronie, a w środku Skrtel z Aggerem. Może i w obronie solidność zostanie zachowana, ale jakoś nie wyobrażam sobie rajdów Anglika prawym skrzydłem tak jak to robi jego kolega, który faktycznie gra w kadrze.
To ja zacznę od ujawnienia kuchni: w redakcji siedzę naprzeciwko Piotra Mucharskiego, o którego związkach z piłką nożną mógłbym napisać niejedno (prędkość futbolówki kopniętej przez Ronalda Koemana jest niczym przy piłce kopniętej przez Mucharskiego…). On ogląda więcej piłki, ja więcej o niej piszę, zdarza nam się też o niej rozmawiać i dzisiejszy wpis zawdzięczam takiej właśnie rozmowie.Piotr rzucił dziś okiem na to, co napisałem i zwrócił uwagę, że właściwie brakuje tu kilku zdań na temat, tak tak, upadku Jamiego Carraghera. Bo przecież wszystko się zgadza: charakter, doświadczenie, zdolności przywódcze, mnóstwo świetnych meczów w przeszłości, tylko ostatnio jakby gorzej – i indywidualnie, i na poziomie całej formacji. Od razu mówię: nie wiem, co się stało i dlaczego. Czy to kwestia tego, z kim tworzy parę stoperów, albo – jeśli jest bocznym obrońcą – z jakim pomocnikiem współpracuje? Czy chodzi o jakąś niedoleczoną kontuzję, czy kiepski okres przygotowawczy – nie wiem, wiem, że Jamie Carragher nie jest już tym piłkarzem, którego podziwałem/podziwialiśmy, niepewny siebie, omylny, niepotrzebnie faulujący itd. Jego nazwiska zabrakło tu nieprzypadkowo, jeśli się zastanawiałem nad rozszerzeniem listy dobrych/bardzo dobrych, to o trochę niedocenianego Dirka Kuyta. Żaden obrońca natomiast nie przyszedł mi do głowy.
Kuyta faktycznie trzeba docenić. Za to wyróżnianie G. Johnsona jako prawego obrońcy jest nieco na wyrost. Miał świetne wejście do Liverpoolu, ale miewał też bardzo średnie momenty. Podłącza się do ataków, ale w wielu meczach zapominał o tym, że płacą mu za bronienie. W MC wyróżnienie należy się natomiast Petrovowi. Traktowany po macoszemu (czyżby zbyt słabe nazwisko?) pokazuje, że piłkarsko niczym nie ustępuje swoim drogocennym kolegom. Za to para stoperów z Manchesteru to rozczarowanie roku – i Lescott i (zwłaszcza) Toure grają słabiutko. A niechciany Dunne jest lepszy niż ta dwójka razem wzięta. A skoro zakończyliśmy kolejkę meczem MU dodam jedynie z właściwą sobie przewidywalnością, że Rooney jest najlepszym piłkarzem świata 🙂 Najlepszy obrońca wśród napastników, jeden z najlepszych napastników wśród napastników i asystent, który rozgrywa niewiele gorzej niż klasyczni pomocnicy. 🙂 Dwa mecze – dwie absolutnie genialne asysty w jego wykonaniu (podanie do Berby w meczu z Hull dograne do milimetra, dziś równie precyzyjna piłka do Valencii).
Jaime Carragher źle wszedł w sezon. W obronie ostał się tylko ze Skrtelem, bo Agger był kontuzjowany, Aurelio również. Odszedł Arbeloa i przyszedł super efektowny, ale i super ofensywny Johnson. Carra gra z nim na prawej połówce i pewnie musiał przejąć część zadań obronnych, które kiedyś załatwiał mniej aktywny z przodu Arbeloa. Nie da się też ukryć, że zatracił błysk, popełnia dziwne błędy, brak tego starego ducha walki. Andrzej Twarowski w ostatniej transmisji zadał ciekawe pytanie – czy Carra stracił świetną formę, czy po prostu te ostatnie lata były wyjątkiem, gdyż jest po prostu przeciętny. Jako kibic Liverpoolu wierzę, że jednak regułą carragherowską jest wysoki poziom. W końcu hasło wokół Liverpoolu brzmi „We dream about team of 11 Carraghers”.
No i zgoda, z tym że wczorajszy mecz w śniegu nie może być wyznacznikiem. Oczywiście Jaime nie jest mocno ofensywnie usposobiony, ale nie zmienia to faktu że w najważniejszych momentach nie pęka. Z drugiej strony jestem zwolennikiem jednego bocznego obrońcy, który mocno angażuje się w akcje zaczepne. Taką mam wizję, że dwóch ofensywnych osłabia defensywę. No ale się nie upieram
Kilka zastrzeżeń. 1. Pisze pan że Benayouna można zaliczyć w Liverpoolu do piłkarzy dobrych (bardzo dobrych) a w akapicie o skrzydłach, że Liverpool tych skrzydeł nie ma. Nie jest to coprawda skrzydłowy klasyczny ale innego meczu Żyda niż na którejś z flanek nie pamiętam. 2. Zbyt łatwo feruje pan wyższość solidnych Warnocka i Essou-Ekotto nad solidnym właśnie Insuą (choć jest młody więc na swoją marke też jeszcze pracuje). Młody Argentyńczyk jest o wiele lepszy w obronie od chociażby Johnsona i czasem pomocny w ofensywie. Chociaz materiału na człowego obrońce świata to ja w nim nie widze. Tak na marginesie to pozwolić odejść Warnockowi i zastąpić go Dosseną to prawdziwy majstersztyk transferowy Beniteza. 3. Stoperów Liverpoolu z początku sezonu pomijać warto i trzeba…. ale… od powrotu do zdrowia Aggera (wkońcu) obrona znów całkiem solidnie się prezentuje i Duńczyk mimo wszystko zasługuje na wzmiankę o nim. 4. Jeśli idzie o kreacje to Liverpool ma Gerrarda. No własnie nie. Z kreatywnym, rozgrywającym pomocnikiem Gerrard w ostatnich dwóch, trzech sezonach ma niewiele wspólnego. Za kreacje przez wiekszość ttego sezonu odpowiada w Liverpoolu Lucas, co chyba jest własnie przyczyną wiekszości katastrof tego sezonu. Bo chociaż od spotkania z ManUtd Brazylijczyk gra całkiem poprawnie to nijak nie nadaje się do roli jaką spełniał Alonso. (Gerrard tez do tej roli sie niestety nadaje mocno średnio)5. Gerrarda, chociaż mniej bramek ostatnio zdobywa, trzeba juz podciągać pod atak i porównywać z napastnikami, bo w pomocy to on ostatnio gra jedynie przez braki kadrowe. A ogólnie to sie zgadzam. Benitez tak manewrował składem przez 6 lat, że dorobił się w końcu chyba najsłabszej ławki rezerwowych od początku swej pracy na Anfield. Pierwszy skłąd z wyłączeniem 4 może 5 w porywach 6 piłkarzy też zresztą nie zachwyca. I to jest tak naprawde powód dla którego Hiszpan z klubem powinien się pożegnać.
Jak sie patrzy na skałd liverpoolu to co sie zuca w oczy, to przerazajaca ilosc graczy poprostu srednich. Oczywiscie w kazdym klubie musza byc tacy, ale proporcje sa zachwiane. W moim MU mamy naniego (moze juz nieługo) tosica czy paru innych którzy swoim poziomem nie zaśługuja na gre w takim klubie. Jest paru tez w chelsea (to co ballack zagrał z fulham to woła o pomste do nieba) czy arsenalu. w Liverpoolu natomiast jest paru którzy do tego klubu sie nadaja.
Średni piłkarze bywają jednak na wagę złota. Fletch jeszcze rok temu uchodził za średniaka, a dziś ratuje tyłek diabłom. O’Shea w kluczowych momentach poprzedniego sezonu okazał się bardzo uniwersalnym i dobrym piłkarzem. Pytanie tylko, czy trenerzy potrafią wykorzystywać ich walory. SAF potrafi, Benitez niekoniecznie – bazuje raczej na gwiazdach: Alonso (wcześniej), GErardzie, Torresie, Mascherano.
Dzięki za zastrzeżenia, to jest „game of opinion”, jak lubię powtarzać za Harrym Redknappem, więc różnice zdań są jak najbardziej na miejscu :-)Co do Benayouna i skrzydeł: bronię zarówno komplementów pod jego adresem (ileż im meczów wygrał, łącznie ubiegłoroczne starcie z Realem w Lidze Mistrzów), jak i zdania o skrzydłach. Primo, Izraelczyk potrafi grać wszędzie w drugiej linii, secundo: słabość mojego tekstu polega na domyślnym założeniu systemu 4-4-2, którego Liverpool nie stosuje (stąd też ten Gerrard za napastnikiem…). Tertio jednak: skrzydłowi w tej drużynie są, czego Riera najlepszym przykładem.Assou-Ekotto i Warnock kontra Insua… Trochę demagogicznie powiem, że argumentem za obrońcą Tottenhamu jest gol strzelony na inaugurację ligi Liverpoolowi. Ale ważniejszy jest spokój i pewność siebie w defensywie, świetna technika (choć czerwone kartki już dostawał, to w sumie rzadko fauluje), niewiarygodna kondycja (w ustawieniu Tottenhamu, jak pisałem, lewy pomocnik często robi przewagę w środku – Assou-Ekotto biega wtedy od pola karnego do pola karnego za dwóch), umiejętność zauważenia partnera; jedyne, co mógłby poprawić (choć i tak już poprawił), to dośrodkowania. Insua ma jeszcze czas. Ocenę transferu Warnocka w pełni podzielam. Choć Lucasowi wiele brakuje do Xabiego Alonso to jest pożyteczny i czasem nawet podaje do przodu, ale odpowiedzialnym za kreację nie nazwałbym go z całą pewnością.
Witam serdecznie.Ciekawe, że Liverpool wszyscy komentatorzy wrzucają już do tej czwórki bijącej się o Ligę Mistrzów. Różnica między poprzednim sezonem jest kolosalna. Rok temu – lider, teraz 12 punktów straty do Chelsea…A propo Pańskich rozważań. Uogólniając uważam, że Liverpool ma najgorszą z wymienionych drużyn ławkę rezerwowych. Zawsze znajduje się na niej dziura w postaci Kelly’ego, Spearinga, czy innego wychowanka, których ok, warto wprowadzać do składu, ale w przypadku The Reds łatają oni dziury w zespole.Reina i Given moim zdaniem odstają od reszty. W moim odczuciu to najlepsi fachowcy w Premier League. Given wykazuje zerową tendencję do pomyłek, Reinie zdarzają się w miarę rzadko. Jose ma za to najbardziej pewny chwyt z bramkarzy, których widziałem do tej pory. Łapie dużo strzałów, nie wypluwa na boki (bolączka Jurka Dudka) – bardzo ważne to we współczesnej piłce. Friedel imponuje formą i równością i też stawiam go wyżej od Gomesa.Lewa obrona – Insua i Essou-Ekotto to odkrycia tego sezonu, ich pozycja rośnie z dnia na dzień. Obaj mogą z powodzeniem zdystansować starszego o parę wiosen, acz świetnie rozwijającego się wciąż Warnocka (swoją drogą – Benitez dostał za niego 1,5 mln Ł – tragicznie mało)Środek – rok temu zbuntowałbym się i napisał, że tu rządzi Liverpool. Carragher zgubił dotychczasowy błysk, Skrtel popadł w przeciętność, Agger jest niezły – katastrofa za to przy stałych fragmentach. Chyba rzeczywiście Tottenham ma największe możliwości, bo King, Dawson, Bassong i Woodgate to solidni gracze, zapewniający spokój. Prawa obrona – Glen Johnson najlepszy w ataku, szanuję grę Corluki.Środek pola – Liverpool ma dwie twarze – genialną z Mascherano i przeciętną z Lucasem i jak dotychczas z Lucasem. Javier to top class jesli chodzi o defensywnych pomocników. Jednak brak Alonso kłuje w oczy niemiłosiernie. Zgadzam się z Panem, że Gerrard gdzieś się zatracił w tych rozgrywkach, ale nie zapominajmy o jego klasie – on się jeszcze obudzi. Tottenham ma w czym wybierać, gdyż eksplodował lubiany przeze mnie Huddlestone, Palacios okazał się też dobrym wyborem. A przecież w obwodzie znajduje się Jenas. Jednak największe wrażenie robi Milner. Świetny gracz, wreszcie może się spełnić w lidze. Manchester City także ma pokaźne nazwiska. Barry zabezpiecza łączność między atakiem, a obroną, Irleand trochę przygasł, ale ma wielkie możliwości.Skrzydła – Modric z Lennonem wypadają kapitalnie, choć tak bardzo się różnią. Jednak to główna siła Spurs. City wbrew temu co Pan pisze ma potencjał – SWP i Bellamy(!) robią wiatr tam gdzie trzeba. Sytuacja Villi jest dziwna – Young gra albo kapitalnie, albo anonimowo. Downing jest dobrym transferem, będzie grał coraz lepiej. Ma potencjał i dobrze że kontuzja go nie przekreśliła.Atak – Jermain Defoe to obok Fabregasa i Drogby gracz półmetka. Strzela z niczego (atomowy strzał z West Hamem), pewnie kończy (Wigan). Imponuje mi niesamowicie. Torres cichy, ale zabójczy – 12 goli przy takiej częstotliwości kontuzji musi wzbudzać respekt. Problem tylko, że oprócz niego w Liverpoolu nie uświadczę klasowego gracza, który zapewni odpowiedni poziom. Van Nisterlooy byłby idealny, ale nie wierzę w ten transfer. City ma tu bogactwo, bo jak słabszy był Tevez był Adebayor. Teraz obudził się Argentyńczyk, a Roque Santa Cruz też daje gwarancję bramek. Uważam, że MC ma największy potencjał z przodu w całej lidze, tylko musi go jeszcze lepiej wykrzesać. Villa trochę wyżej niż Liverpool, bo jest ich chociaż dwóch – GA i Carew.Liverpool ma 4 klasowych piłkarzy, ale za dużo przeciętności w sobie. Dlatego tak ciężko zipie na przełomie 09/10. Głębia składu City i Tottenhamu każe myśleć, że to oni są faworytami do TOP4, ale Liverpool ma Gerrarda, a ten umie wszystko.Pozdrawiam, cięzko się wyrazić w krótkim tekście, ale jest o czym pisać…
Dzięki za tak gruntowny komentarz, idący zresztą dalej niż to, co napisałem. Myślę, że będzie się od czego odbić następnym dyskutantom – ja w zasadzie mam poczucie, że zostałem poparty 🙂
Ciężko było mi się zamknąć w przystępnie krótkim tekście, więc erratę dodam do Pańskiej odpowiedzi.Największe zastrzeżenie pojawia się u mnie, gdy czytam, iż nie ma wielkiej różnicy między Reiną, a Gomesem. Heurelho się odnalazł trochę, ale do bramkarzy najwyższej półki Premier League (Reina, Given) jeszcze puka.Generalnie wychodzi, że zgadzam się z wieloma Pańskimi tezami. Jednakże nie podzielam zdania, o lewej obronie, gdyż Insua+Aurelio jawią mi się jako najbardziej perspektywiczna (Insua) i dobra dwójka na lewej flance defensywnej.Na środku obrony Aston Villa teraz radzi sobie dobrze, ale chyba większy potencjał wykazują gracze z pozostałych trzech klubów. Stoperzy AV są teraz na gazie, co będzie jednak gdy najwyższa forma ich opuści?Nie wiem też jak widzi to Pan jako fan Spurs, ale dziwię się trochę wymianie Keane na Croucha. Robbie miał tottenhamowski charakter. Jednak trochę się gryźli dwaj mali, JD i RK, Defoe gra z Crouchem niesamowicie, jednak mam lekki niedosyt w zmianie patrzenia na Keane i ciężko ostatecznie rozstrzygnąć mi tę kwestię.Rozumiem również frustrację po zwolnieniu Hughesa, gdyż było to dziwne. Jeśli był taki zamysł to powinien zostać zrealizowany po irytującej serii 7 remisów. Jednakże nie zapominajmy oddać nowemu cesarzowi Maniciemu tego co cesarskie – w trudnym, świątecznym okresie zgarnął 6 punktów, a MC jak do tej pory maszynką do zwycięstw nie było. Nawet jak wygrał ze słabymi zespołami
Szerzej skomentuję Twój wpis dopiero jutro – dziś tylko jedna uwaga: z Twojej analizy wychodzi, że skład Liverpoolu jest dopiero 7 w lidze. Skład z którego odjęto Alonso i Arbeloę a dodano Aquilaniego i Johnsona… Czy rzeczywiście uznasz, że Liverpool przekroczył Twoje oczekiwania jeśli zajmie 6 miejsce? Pozdrawiam
Osobiście, nie przesadzałbym z hurraoptymizmem w stosunku do Milnera. Zostawmy nawet fatalne w skutkach podanie z niedzieli – sprowokowany bowiem jego świetnymi notowaniami tutaj, wszcząłem baczniejszą obserwację. Biorąc pod uwagę dwa ostatnie spotkania (trzeba przyznać, z mocnymi przeciwnikami), Milner wyglądał „tylko” solidnie. Nie umniejszam tym samym jego ewidentnie zwyżkującej od poprzednich rozgrywek formy, bo to fakt i trudno w jakikolwiek sposób z nim dyskutować, ale trafnym rozwiązaniem nie wydaje się kreowania go na piłkarza lepszego, niż jest w rzeczywistości. Na podstawie konfrontacji z Arsenalem i z Liverpoolem można wyciągać wnioski na temat faktycznej wartości piłkarskiej Milnera. A ta, będąc do cna obiektywnym, nie jest aż tak wysoka, jak niektórym się wydaje.www.mjaworski.blox.pl
@ Roger_KintSam widzisz, że bywa różnie: Aquilaniego zobaczyliśmy dopiero po raz drugi od pierwszej minuty, Johnsona nie będziemy oglądać przez trzy miesiące, Torres walczy z kontuzją (będzie ta operacja, czy nie?)… Ale siła składu rozumiana jako suma umiejętności poszczególnych graczy to jeszcze nie wszystko, jest jeszcze duch zespołu, wiara w siebie i w to, że tylko dzięki temu, że jesteś z Liverpoolu, stać Cię na więcej niż innych – nie lekceważę takich, pozamerytorycznych wydawałoby się, czynników, podobnie jak nie lekceważę kompetencji menedżera. Innymi słowy: w przypadku Liverpoolu nie zdziwi mnie czwarte miejsce na koniec sezonu, ale nie zdziwi mnie również miejsce szóste. Siódme, rzeczywiście, byłoby katastrofą.
A czy jest możliwość, że to nie piłkarze Liverpoolu mają kryzys, a ich menedżer? Przypuśćmy, że przez ostatnie lata jego niekwestionowane umiejętności trenerskie oraz silniejsza kadra (niż dziś) pozwalały na okazjonalne ale wspaniałe zwycięstwa w FA Cup czy samej Lidze Mistrzów. Jednak teraz, w obliczu jeszcze większego osłabienia składu (póki co, przynajmniej) to Benitez wpadł w dołek, nie potrafi znaleźć rozwiązania, nowego sposobu by Liverpool przywrócić do pierwszej czwórki. Jako trener nie daje swojemu zespołowi tych dodatkowych procentów przewagi (to uwaga też a propo zalet/wad niemerytorycznych;), nie pomaga mu wygrywać. Wiem, że na pierwszy rzut oka to wygląda ryzykownie, ale przecież uzgodniliśmy już, że nawet mimo zwycięstwa nad AV póki co z odradzania się Liverpoolu wychodzą nici. Więc może jest coś na rzeczy z kryzysem Beniteza, a nie średniego zespołu na siódme miejsce (jako ogół, a nie pojedyncze wielkie indywidualności i kilku zawodników odstających poziomem)?
Również miałby zastrzeżenie, ale tylko do jednego punktu, wiec znów nie jest tak źle ;)Otóż postać Bassonga mnie zastanawia. Dla mnie to jest piłkarz bardzo średni. Pamiętam jego występ z Arsenalem w poprzednim sezonie, gdzie nie wiedział gdzie się znajduje. Gubił linię, przez co pułapka ofsajdowa nie wychodziła, podawał do napastnika, który następnie zdobywał bramkę. Biegał, zresztą jak reszta piłkarzy defensywnych Srok jak dziecko we mgle. I nie tylko w tym meczu strasznie zawodził, były inne, ale ten z Arsenalem najlepiej zapamiętałem :PW tym sezonie w Tottenhamie widziałem go kilka razy w dobrej formie, ale to nie było nic nadzwyczajnego.Ok, jest młody, może się rozwinie, a grając u boku Kinga można być o to spokojnym, ale na chwilę obecną nie wyróżniałbym go jakoś specjalnie. Także wyróżnianie całego środka def. (Bassong, Dawson, King i Woodgate) jakoś mi nie leży. King to znakomity obrońca, Dawson gra też z meczu na mecz lepiej i widać w nim wielki talent, ale oni wszyscy jak jeden mąż są tak podatni na kontuzje, że trudno mi sobie ich wyobrazić jako silną formację w walce o TOP4.
Zgadzam się z wszystkim, lub prawie wszystkim…. Napisał Pan coś takiego:”po prostu wszyscy czterej pretendenci mają dobrych, a w gruncie rzeczy lepszych bramkarzy niż drużyny pierwszej trójki”Jeśli odnosi się Pan do sytuacji chwilowej – to nie pozostaje mi nic innego jak potwierdzenie tej tezy. Jednak jeśli chodzi Panu o ogólną sytuację kadrową, to:Arsenal: Owszem Almunia to nie jest bramkarz najwyższej światowej klasy, chociaż umiejętności nie sposób mu odmówić. Jednak na ławce siedzi wciąż dość młody Fabiański ze sporym potencjałem, a w rezerwach uczy się łapać piłki rewelacyjny jak na swój wiek Szczęsny.Chelsea: Cech w tym sezonie nie błyszczy, ale wątpię żeby obniżył loty na dłużej – przecież to jeden z najlepszych na świecie bramkarzy ostatnich lat…Manchester: tutaj jest problem kontuzji Van der Sar’a – w zasadzie tak naprawdę nie wiadomo, czy VdS kiedykolwiek jeszcze bluzę z numerem 1 włoży, ale jeśli włoży i złoży podpis pod kontraktem na następny rok to MU dalej będzie mieć jednego z najlepszych łapaczy na świecie. Pod jego nieobecność bądź co bądź coraz lepiej gra nasz rodak, a jego postawa naprawdę może cieszyćPierwsza trójka nie przez przypadek jest pierwsza:)
To otwiera wątek trochę poboczny, ale tak jest: do pierwszych bramkarzy pierwszej trójki mam zastrzeżenia. Najmniejsze, oczywiście, do van der Sara, choć i jemu zdarzają się proste błędy. Czech znajduje się na równi pochyłej od dłuższego czasu, w meczu z Fulham widać było jak piłkarze Hodgsona grają już na jego błędy, kierując dośrodkowania na ziemię niczyją pomiędzy obrońcami a bramkarzem i licząc na jego niepewne wyjście. To nie jest tak, że zawodzi komunikacja pomiędzy ludźmi, którzy grają ze sobą od lat – to jest tak, że Czechowi brakuje pewności siebie i że w stresie podejmuje on błędne decyzje. No a Almunia… sami wiecie. Zawsze, jak jakiś dziennikarz napisze, że powinien bronić w reprezentacji Anglii popełni jakiś błąd i wokół tematu robi się cisza…
Chwalenie Glena Johnsona jest moim zdaniem ryzykowne. W defensywie często jest nieobecny, Carragher nierzadko musi go asekurować schodząc bliżej prawej strony i zostawiając sporo miejsca w śodku. Johnson jest nieoceniony jako prawy obrońca w ofensywie, ale jego wystawianie wiąże się niejako z pewnym ryzykiem w obronie. Nawet podczas meczu z Aston Villą można było zauważyć sytuację, gdy w obronie Liverpoolu ustawionych było trzech piłkarzy, a Johnson bardziej grał skrzydłowego niż obrońce. Poniekąd w ten sposób mógłbym wytłumaczyć też tę słabszą postawę Carraghera, łatającego dziury, lecz przyznać trzeba, że popełnia on także sporo błędów niewymuszonych, niemających nic wspólnego z Johnsonem.Liverpool kadrę ma dość mocną, ale ten sezon dobitnie pokazuje, że w mniejszym lub większym stopniu jest uzależniony od dwójki Gerrard-Torres. Wymienione zostały inne nazwiska….zgadzam się oni też są świetni, ale popatrzmy: Reina? on bramek strzelał nie będzie. Mascherano? Człowiek od odbierania piłek . W ofensywie jego poczynania kończą sie na podawaniu do najbliżej stojącego oraz mizernych strzałach z dystansu (Na miejscu Beniteza bym mu ich po prostu zabronił). Xabiego już nie ma, Babel póki co się ogrywa i w sumie nie wiadomo co z niego będzie, o Woroninie czy Dossenie przez litość nie wspominam. Lucas? Chyba też nie muszę komentować. Widzicie go w składzie MU, Chelsea czy Arsenalu?! Moja wyobraźnie nie daje rady. No dobra, Kuyt i Benayoun są kreatywni, bardzo dobrzy, ale nie wybitni. A piłkarzy na zbliżonym poziomie w Aston Villi, City i Tottenhamie mają na pęczki. Niedługo mecz Liverpool-Tottenham. The Reds mogą wygrać i dla mediów znów będą głównym kandydatem do top 4. Mimo wszystko są wciąż pewnie o ułamek, drobiazg jakiś, lepsi niż City, Koguty czy Villans. Przede wszystkim lepsi są o Stevena i Fernando. Poleganie jednak na dwóch piłkarzach w tym sezonie może już nie wystarczyć. Tu już nie wystarczy bić się z wiecznie kontratakującą Aston Villą. Do rywalizacji doszedł dość regularny Tottenham, no i ten najmocniejszy, chwilowo uśpiony niedźwiedź czyli City. Walka o 4 miejsce jest dużo bardziej wymagająca. Trzeba mieć sporo szczęścia, aby unikać kontuzji. Torres pewnie i tak jeszcze opuści sporo spotkań. Jak oni w takiej sytuacji mają walczyć jak równy z równym? Pomijam Aston Ville. Tottenham i Manchester City ławki mają o wiele mocniejsze. To oni wchodzą w nowy rok na uprzywilejowanej pozycji. Drużyny walczące o wdarcie się do top 4 nigdy jeszcze nie były aż tak mocne.Porównywanie Liverpoolu, Tottenhamu, City i Aston Villi może i jest fajne, ale w sumie nie ma większego sensu. Drużyny mają mocniejsze i słabsze strony. Ale ogólnie, ich siła jest na zbliżonym poziomie. O końcowym sukcesie zadecydują detale, drobnostki. Jedynie Liverpool może zacząć odstawać z powodu przykrótkiej ławki, co jest winą Beniteza i jego beznadziejnych transferów. Ewentualnego spadku formy natomiast raczej nie przewidzimy, dywagowanie nad tym co może się stać jest więc jak wróżenie z fusów. Faktem jest jednak, że dziś Liverpool to kolos na glinianych nogach. Mogą szczęśliwie dotrwać do końca sezonu, ale może też u nich wszystko runąć niczym domek z kart szybciej niż się tego spodziewamy.
Kiedy zabrakło Alonso, Liverpool wyglądał jak jeździec bez głowy. Kuyt, Riera/Babel, Benayoun i Gerard szarpali, biegali i bili głową w mur, natomiast nikt nie pomyślał, jak rozciągać grę, jak zmieniać jej tempo, urozmaicać rytm ataków. Bo prawda jest taka, że dziś Liverpoolowi najbardziej brakuje inteligentnego rozgrywającego. Takich mają w MC (Ireland), w Tottenhamie (świetny Modric, Hudlestone), a rozgrywanie nieobce jest Milnerowi. W Liverpoolu Gerard jest podwieszony pod napastnika i nie ma kto rozgrywać. Mascherano to wybitny wykidajło, kreatywność Lucasa też pozostawia wiele do życzenia, Kuytowi brakuje boiskowej inteligencji (nadrabia poświęceniem), a sam Benayoun jak widać nie wystarcza.
W kwestii Johnsona krótko, bo więcej będzie o nim za kilka godzin, w następnym wpisie: mam świadomość jego słabych punktów, ale równocześnie nie bardzo widzę lepszych – nie tylko zresztą w pozostałych omawianych tu drużynach. Trochę jest tak jak z rakiem na bezrybiu…
Za kilka godzin ?Chyba nie chce Pan go umieścić w 11 półmetka sezonu ? W ataku bardzo fajny, ale w obronie słabszy. Lepszy, choc trochę mniej grał i nie zawsze na prawej obronie – Ivanovic z Chelsea. 5 asyst, bardzo groźny pod bramkę rywala w polu karnym przy tych swoich atomowych strzałach głową 😀 No i znacznie lepszy w defensywie od Johnsona. No ale nie uprzedzam faktow, może wcale w Pańskiej 11 się nie znajdzie 😉
Popieram głos rozsądku taxi_rocka;) Ale też prawda jest taka, że jeśli brać pod uwagę cały rok to Johnson rywalizuje na równi z Ivanoviciem. Serb zaczął błyszczeć po odejściu Scolariego (2 bramki na Afield w 1/4 LM!) i od tej pory nikt nie mówi, że osiem milionów na niego wydanych to pieniądze wyrzucone w błoto. Ten sezon, szansa jaką otrzymał po kontuzji Bosingwy pokazuje, że kawał obrońcy zakupiono, a także zawodnika, który gra świetnie w ofensywie. Branko do jedenastki 2009!;)
Dobrze prawi, mądrze prawi! 🙂 Ivanovic także moim zdaniem jest lepszy od Glena. I jednym z pozytywnych zaskoczeń tej połowy sezonu.
Przyjmijcie przeprosiny: następny wpis miał być za kilka godzin, będzie za godzin kilkanaście. Jest prawie gotowy, ale „prawie” robi, jak wiadomo, wielką różnicę. Zresztą przyznam, że zabiliście mi ćwieka z tym Ivanoviciem. Muszę się jeszcze zastanowić…
Niech Pan pisze o Johnsonie, przynajmniej będzie się można spierać. Wpisze Pan Ivanovica i trzeba będzie przytaknąć 😉
VdS >Friedel, Almunia, Gomes, Given, Cech – to oczywista oczywistość.
VdS lepszy niż Given? Lepszy niż Reina? A czemu?
Czemu VdS jest lepszy niż Given, lub Reina? Z tego co pamiętam to im się chyba nie zdarza zachować czystego konta w 14tu kolejnych meczach? VdS to w ostatnich latach jedyny bramkarz któremu nie zdarzają się dołki formy – nawet takie tuzy jak Casillas, Cech czy Buffon przeplatają mecze genialne z tymi znacznie słabszymi. VdS poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodzi – po tym właśnie poznaje się najlepszych bramkarzy.Reina i Given są jeden szczebel niżej – chociaż na chwilę obecną, przy kiepskiej formie Cecha grają od niego lepiej, do czasu – do czasu aż Cech wróci do optymalnej dyspozycji. Ciężko mówić o VdSar’ze, bo tego w bramce dawno nie widzieliśmy i nie wiemy kiedy i czy zobaczymy…
Statystyki „czystych kont” są mylące o tyle, że rekord van der Sara przypadł na niewiarygodną formę całego bloku defensywnego MU, zwłaszcza duetu Vidić-Ferdinand. Taki Given nigdy nie mógł liczyć na podobne wsparcie; ba: mnóstwo razy ratował skórę beznadziejnym obrońcom Newcastle i zaskakująco niepewnym, jak osiągnięcia w poprzednich klubach, obrońcom MC.
Egzakli.Ilość goli straconych na mecz to statystyki, które bardziej świadczą o obrońcach. A tych VdS ma najlepszych na świecie, a przynajmniej wymienianych jednym tchem wśród najlepszych. A co ma powiedzieć już nawet nie Given, ale taki Joe Hart?
„Taki Given nigdy nie mógł liczyć na podobne wsparcie; ba: mnóstwo razy ratował skórę beznadziejnym obrońcom Newcastle i zaskakująco niepewnym, jak osiągnięcia w poprzednich klubach, obrońcom MC.”Mozna to o 180 stopni obrocic i powiedziec, ze dzieki temu ze Given gral ze slabymi obroncami mial wiecej okazji do wykazania sie, bo jesli w meczu oddaje sie na jego bramke 15 strzalow, to nawet jak wpusci 2 to jest bohaterem spotkania. Natomiast jak VDS ma przed soba Vidica i Ferdinanda i w calym meczu przeciwnik strzela tylko 5 razy, to trzeba byc niezle skoncentrowanym zeby wszystkie strzaly obronic, czesto sa to kontrataki a nie ataki pozycyjne. Bo jak juz wpusci jednego gola ze Stoke czy kims takim to od razu, ze kiepski mecz. Ponadto ma mniej okazji do obrony, wiec mniej sie ich gre pamieta, bramkarze nie sa kluczowymi zawodnikami w zespolach wielkiej 4. Latwiej sie gra bramkarzom w slabszych klubach, ciazy tam na nich mniejsza presja, maja wiecej okazji do wykazania sie. To troche tak jak z karnymi – nikt nie oczekuje ze bramkarz wybroni, a jak sie uda to bohater. Dlatego gdy Villa gra z np. Arsenalem i przegrywa 3-0 to nikt do Friedela nie ma pretensji ze puscil trzy gole. Ale gdyby to byl mecz MU – Arsenal i bronil VDS to doszukiwano by sie bledow, np. ze mur zle ustawil itd. Tak jak po porazce z Fulham mowiono, ze Kuszczak zawinil przy pierwszym golu. Zeby Kuszczak gral w Hull i wpuscil takiego gola, nikt by sie nie przejal. Podsumowujac, panuje przekonanie, ze jak bramkarz wielkiej 4 gra dobrze, to dlatego ze ma dobrych obroncow (VDS) a jak zle, to jest slaby (ostatnio Cech). Natomiast gracze klubow pretendujacych do walki o LM jak duzo obronia to sa bohaterami (maja slaba obrone), a jak nie obronia to nie ich wina (maja slaba obrone). Pozdrawiam.
Dziwne rzeczy piszesz. Nigdy nie stosowałem takich ocen, w życiu nie słyszałem, żeby błąd róznił się od błedu tym, kto do niego prowokuje. Czyli wychodzi na to, że VdS jest lepszy, bo rzadziej musi interweniować? 😉
Chodzilo mi o to, ze nie mozna mowic, ze VDS jest gorszy bo ma lepszych obroncow, w jakkolwiek zakrecony sposob staralem sie to przekazac ;] To sa zupelnie inne sytuacje i nie jestesmy w stanie stwierdzic, czy VDS bylby tak pewnym bramkarzem, gdyby na jego bramke nacieraly non-stop ataki druzyny przeciwnej, ani czy Given potrafiby grac w pelnym skupieniu przez 90 minut w momencie gdy przeciwnik ma dwie sytuacje na krzyz i obie trzeba wybronic. W zadnym wypadku nie pisze, ze jeden jest lepszy od drugiego, ale troche to niesprawiedliwe niedoceniac 14 meczow z rzedu bez straconego gola. Zapewniam, ze Foster takiej statystyki by nie mial, a takie odniesc mozna wrazenie, czytajac ze to w glownej mierze zasluga duetu Vidic-Rio. VDS uzupelnial te obrone doskonale – ustawial ja, dowodzil, wprowadzal spokoj.
No więc ja Van der Sarowi klasy – najwyższej! – nie odmawiam. Uważam tylko, że lepszym bramkarzem AD 2009 był Given. Nawet pomimo tej fantastycznej serii MU bez straty gola. Co nie znaczy, że mam monopol na prawdę i nie mogę się mylić. Michał chyba pod tą notką cytował coś o „grze opinii”.
Cech obniżył loty kilka lat temu, jak Hunt go w głowę kopnął i zaczął w hełmie grać. Sam mówił, że miewa kłopoty z dokładnym widzeniem, czy coś w ten deseń. Given gra kapitalnie i co ważne utrzymuje formę od dobrych kilku lat. Nie miał nigdy takiej serii bez straty gola, bo w Newcastle było o to trudno, a City póki co zawodzi w obronie. Jak ktoś porównuje Edwina do GIvena, to niech zwróci uwagę na ile obrońcy United pozwalają strzałów na bramkę, a na ile obrońcy City, czy dawniej Newcastle. Niebo, a ziemia
Choć jestem dość ślepo zapatrzony w MU, przyznam szczerze, że Given jest w moim odczuciu lepszym bramkarzem niż VDS. Na dziś. Zanim Edwin złapał kontuzję bywał w tym sezonie niepewny, a czasami wpuszczał gole, które w przebłysku geniuszu dałoby się obronić. Given te przebłyski ma niezwykle często. Ale pewnie doceniać go będą jedynie miłośnicy Premiership. Wszelkie rankingi mają w sobie coś z niedzielnego kibica – taki Kaka będzie pewnie najlepszym pomocnikiem przez najbliższe trzy lata, choć miniony sezon i ten sezon ma mocno taki sobie. Także Cech i Buffon po wsze czasy będą uznawani za wielkich bramkarzy, a Given za ledwie średniego (wyjątkiem docenienie Julio Cesara, przez długi czas lekceważonego).
Reiny nie wymieniłem 😉
Given zjada Edwina na śniadanko
Given zjada Edwina na śniadanko, taka prawda
Pożyjemy zobaczymy. a według mnie wyjazd gwiazd Chelsea z Drogbą, Essienem na czele spowoduje, że jeśli zespołowi będzie choć trochę nie szło to będą problemy to powinien wykorzystac Manu bo kadrowo powino być tylko lepiej. I Fergi niko nie traci a co do tych ocen to się nie zgodzę z bramkarzami. Według mnie najmocniej te pozycje mają obsadzone Czerwone diabły właściwie brakuje najlepszego a Ferguson i tak na tej pozycji może wybrzydzać Foster coś zawalił w Arsenalu, City czy kazdym innym klubie i tak by bronil a tu teraz Kuszczak i wlasciwie to jakie można do niego mieć pretensje co ma zlapać to łapie czasem coś ponad to wcale na ten moment nie wygląda gorzej od Cecha, Fridela, czy Almuni dobra Given ostatnio broni jak w transie ale też bez przesady. Podsumowując okres rozpoznaniowy za nami a teraz zacznie się prawdziwa gra i zobaczymy kto ma jakie jeszcze asy w rękawie stawiam na na Fergusona bo miał największe klopoty, ma chyba najśilniejszą ławkę. Drugie zajmie Chelsea po rozpaczliwej próbie gonienia Manchesteru na trzecie stawiam Man City czwarte Arsenal bo znając życie Tottenham znowu zawali z dwa wygrane mecze i skończy z punktem straty 🙂
Michale – wiem, że statystyki czystych kont są mylące, zdaję sobie również sprawę, że Edwin miał wsparcie ówcześnie najlepszej defensywy świata – grającej niemalże jak w transie. Nie zmienia to jednak faktu, że Given nie jest bramkarzem klasy Sar’a, Buffona, Cecha, czy Casillas’a – chociaż naprawdę niewiele mu brakuje. Na dzień dzisiejszy (w życiowej formie) może nawet ich przerasta, bo pierwszy nie gra a reszta obniżyła loty. Ale kiedy wszyscy są w formie to Given musi uznać ich wyższość.
„Given nie jest bramkarzem klasy Sar’a, Buffona, Cecha, czy Casillas’a – chociaż naprawdę niewiele mu brakuje.”Says who?
Okej – w takim razie dziam Twoim zdaniem Given jest jednym z 5, czy może 10 najlepszych bramkarzy świata… Czemu w takim razie przez lata tego nie dostrzegają plebiscyty (tak wiem, nie zawsze są one sprawiedliwie, a jednak jakoś o Givenie w nich cicho), ani menadżerowie 5, czy 10 największych futbolowych potęg – chyba, że chcesz mi wytłumaczyć, że takową jest NUFC, lub MC…To, że przy kiepskiej defensywie broni dużo i skutecznie, a co za tym idzie wyróżnia się na tle nie najwyższych lotów drużyn w których gra to jeszcze nie dowód na to, że jestem bramkarzem ze ścisłego światowego topu. To samo było z Borucem – też wyróżniał się na tle kiepskiej polski na euro, nie najwyższych lotów Celticu Glasgow, ale to nie jest i nigdy nie był bramkarz ze ścisłego światowego topu. Nie od dziś wiadomo, że najlepsi bramkarze to Ci, którzy uśpieni doskonałą formacją defensywną i brakiem ataków na bramkę potrafią w jednej chwili odstawić klasową paradę…Rozumiem, że chcesz podważyć swoją opinią wszystkie plebiscyty, statystyki, opinie futbolowych autorytetów i menadżerów wielkich drużyn.Given to wybitny bramkarz – od lat uważam, że to jeden z trzech/czterech najlepszych bramkarzy w PremierLeague, ale w PremierLeague, a nie na świecie… To po prostu nie jest klasa Cesara, Cassilasa, Buffona, Sara, czy Cecha.Chociażby dlatego, że nigdy nie udowodnił swojej klasy w meczu o wysoką stawkę – na mistrzostwach świata, na wysokim szczeblu rozgrywek europejskich itd. To taki Frey przeniesiony na grunt Premier League – też wszyscy się nim zachwycają, ale to po prostu nie jest worldclass
A od kiedy to najlepsi bramkarze grają w najlepszych klubach? MU przed VdS miał conajmniej średnich, jeśli nie kiepskich. Barcelona wirtuoza już prawie nie pamięta. Milan? Arsenal? Plebiscyty MUSZĄ kierować się trofeami zdobytymi przez zespoł, w którym gra dany bramkarz. Ty nie musisz; sam przyznajesz że jest ono „nie zawsze sprawiedliwe”.
Myślę podobnie jak dziaam, a na pytanie Stefana chętnie odpowiem pozytywnie: tak jest, uważam, że Given jest jednym z najlepszych bramkarzy świata (że jest najlepszym bramkarzem Premiership nie ulega dla mnie kwestii). Zastanawia mnie przy okazji kwestia lenistwa umysłowego, które każe nam powtarzać pewne sądy „z przyzwyczajenia”. Celują w tym oczywiście dziennikarze – wiem, co mówię, bo sam ten zawód uprawiam. Petr Czech będzie wymieniany w gronie najlepszych bramkarzy świata, bo wprowadziliśmy go do tego grona przed laty, a że w międzyczasie zawalił Czechom mistrzostwa Europy i wpuścił kilka (kilkanaście?) głupich bramek w Chelsea i w reprezentacji, to już nie ma znaczenia.Pech Givena polega na tym, że długie lata bronił w Newcastle, czyli nie miał okazji pokazać się w Lidze Mistrzów, i jest Irlandczykiem, czyli omijają go ostatnie mistrzostwa świata i kontynentu. Może jego sytuacja się zmieni, jeśli MC awansuje do Ligi Mistrzów: może wtedy obudzi się jakiś przewodnik chóru i powie głośno to, co tu od miesięcy wypisujemy, a w ślad za nim pójdą kolejni. I następnych kilka lat będziemy powtarzać, że Given jest jednym z najlepszych bramkarzy świata – nawet wtedy, kiedy i on odnotuje zniżkę formy, zacznie robić błędy…
Widzę, że mówimy o tym samym – tyle, że inaczej:)Dokładnie tak – jeśli Given coś osiągnie to nazywanie go najlepszym bramkarzem świata, czy jednym z najlepszych będzie pełnoprawne. Póki co nie osiągnął niczego i nie zapowiada się żeby osiągnął w najbliższych miesiącach. Jeśli pokaże się z najlepszej strony na najwyższym poziomie – LM, MŚ to wtedy pełnoprawnie będzie mógł wkroczyć do grona best of the best.Najlepszych bramkarzy poznaje się nie po tym, że świetnie radzą sobie w drużynach nie najwyższych lotów przeciwko innych nie najwyższych lotów drużynom. A po tym, czy nie pękają w 90 minucie półfinału ligi mistrzów, przy strzałach największych wirtuozów piłki. P.S. – Póki co to o ile pamiętam przeciwko drużynom najwyższych lotów typu ManUtd Given w karierze puścił mnóstwo bramek…
Ja jeszcze o transferach beniteza ciut od siebie. Kibice poolu mówia ze to parry kupował, jednakze logika temu przeczy. Czy Parry bedacy w klubie tyle czasu kupiłby dossene? Czy to on zrobił hiszpanski zaciag? Jednak najbardziej chciałem o aquilianim, widziałem jego mecze w romie, to jest naprawde swietny gracz, swietnie grajacy na jeden kontakt. Tyle ze on gra za napastnikiem, w romie grał za tottim, gra blisko, tuz przed polem karnym on nie jest i nigdy nie był rozgrywajacym. Ogladajac mecz z villa widziałem go w srodkowej strefie, ewidentnie próbujacego przezucac piłke i rozprowadzac ataki. Benitez kupił gracza o innych atutach i chce z niego zrobic zupełnie kogo innego. Gdzie sens gdzie logika? Po co kupił gracza, dla którego w jego wizji gry, nie ma tu miejsca? Zauwazcie ze liverpool gra torresem a za nim gerrard, ale za nimi był xavi a za nim czyscił mascherano. Teraz nie ma srodkowego ogniwa, czyli gerrard nie dostaje, miejsca, gdyz xavi to miejsce własnie mu tworzył, wiec sie cofa ale on nie umie regulowac tempa gry. Miejsce aquilianiego byłoby obok lub zamiast gerrarda.Aquiliani poradizłby sobie swietnie w arsenalu, lub MU, ale nie w topornej i fizycznej druzynie, gdzie gracze technika nie grzesza.
generalnie mozna sie z wszystkimi tezami bardziej lub mniej godzic. slowo kluczowe to „FORMA”po prostu z winy trenera lfc jest bez formydwoch ludzi w pool graja na poziomie plReina i Benayoun reszta uzywajac skilli hattrickowch -forma slaba 4/9 to jest ocena przesadzona poniewaz jestem fanem lfc :)ps. pogloski o Benitezie w juve ups tam Benio zrobilby kariere
Ja trochę w innym klimacie, ale Sam Allardyce się napatoczył i głupoty gada, jeśli dobrze pamiętam na blogu był poruszany kiedyś problem malej ilosci Anglików w składach, zwłaszcza Arsenalu. Jak wiadomo w meczu Kanonierów z Portsmouth w wyjściowych składach nie było żadnego Anglika. Od razu podniósł się raban, że to psuje reprezentację. Pierwszy z krytyką wyskoczył Big Sam, jak wiadomo menedżer Blackburn. Opta stats podaje, że w Arsenalu z wszystkich piłkarzy, którzy wybiegali w wyjsciowym składzie w tym sezonie tylko 9% stanowili Anglicy. Co ciekawe drugi od dołu na liście jest … Blackburn Sama Allardyce’a (14% Anglików). Hipokryzją trochę zalatuje.
Ja mały udział Anglików w składzie Kanonierów odnotowałem już jakiś czas temu, natomiast, rzecz jasna, nie sprawdzałem jak się ma kwestia narodowości w klubach z dołu tabeli. Co zresztą wynika z prostego faktu: Arsenal tak jak i pozostałe kluby wielkiej czwórki są reprezentantami piłki angielskiej na całym świecie i choć jej siła od dawna opiera się na wirtuozerii Latynosów, sile Afrykańczyków – słowem na różnorodności dawanej przez cudzoziemców, to zawsze udział Anglików jest mile widziany. Podejrzewam nawet, że istnieje jakaś niepisana zasada, która mówi, że obowiązkiem największych klubów jest ogrywanie przyszłych chlub narodu na najwyższym poziomie krajowym i europejskim.Hipokryzja czy nieświadoma wypowiedź – Big Samowi trudno odmówić racji, jeśli jego słowa są czymś więcej niż złośliwością pod adresem Wengera.A zmieniając temat – coraz gorzej przedstawia się pozycja Liverpoolu w tym małym „plebiscycie” – Glen Johnson naderwał więzadło pośrodkowe kolana i odpocznie od futbolu przynajmniej przez miesiąc.I na koniec: wspaniałe zakończenie dekady przez Czerwone Diabły 🙂
O hipokryzji Big Sama przyjdzie jeszcze porozmawiać, tymczasem …Do siego roku !!
Mała, malutka korekta… „potrzebujemy jeszcze tylko kolejnych dziewięciu dobrych graczy” – to w żarciku słowa Stevena Gerrarda i tutaj pojawiają się moje wątpliwości. Fernando to dla mnie zawodnik genialny, kompletny na swojej pozycji. Ileż on ma duszy do walki. Steven to dla mnie zawód tego sezonu. Chyba się wypalił. Owszem, zdarza mu się zdobyć bramkę, ale moim zdaniem to cień tego zawodnika, jakim był w poprzednim sezonie. Liverpoolowi nie potrzeba kolejnych dziewięciu dobrych graczy, lecz kolejnych dziesięciu dobrych graczy, Torres, pomimo swojej genialności, sam meczu nie wygra.
„Pokażcie mi inne drużyny Premiership z ławkami rezerwowych równie mocno naszpikowanymi gwiazdami”Aż dziwne, że Pan nie wspomniał: Manchester United