Złe wieści są takie, że następny TAKI mecz – o Tarczę Wspólnoty, między MU i Chelsea – odbędzie się dopiero ósmego sierpnia, czyli za 92 dni. Dobre wieści są takie, że wcześniej naoglądamy się piłki podczas mundialu, i że wielu bohaterów dzisiejszego dnia wybiera się do RPA. Wieści ani dobre, ani złe są takie, że przez cały ten czas będę blogował, a podczas mistrzostw świata nawet z większą intensywnością niż zwykle, bo podobnie jak przed dwoma laty podczas Euro mam zamiar prowadzić dziennik, a zanim do tego dojdzie, już w najbliższym tygodniu zabiorę się za podsumowywanie zakończonego dziś definitywnie sezonu.
Sezonu, dla którego rzetelnego opisania obaj finaliści Pucharu Anglii odegrali rolę bodaj czy nie największą. Chelsea pod wodzą debiutującego w Premiership Carlo Ancelottiego po raz pierwszy w historii tego klubu sięgnęła po mistrzostwo i Puchar Anglii, a Didier Drogba zdobył nie tylko tytuł króla strzelców (37 goli w lidze i pucharach), ale przesądził o obu sukcesach bramkami na Wembley i na Old Trafford. Zadłużone Portsmouth długo broniło się nie tylko przed spadkiem z ligi, ale przede wszystkim przed bankructwem, w klubie zmieniali się właściciele, rozpaczliwie wyprzedawano piłkarzy i zwalniano personel, przez dobrych parę miesięcy nie płacono pensji w terminie – a w tym samym czasie Awram Grant prowadził tych, którzy jeszcze zostali na tonącym okręcie, wypożyczonych lub sprowadzonych za darmo, do finału FA Cup. Historia zatoczyła koło: triumf Portsmouth w tych rozgrywkach, jeszcze pod wodzą Harry’ego Redknappa w 2008 r., okazał się początkiem końca. Wątpliwe, by którykolwiek z piłkarzy (o menedżerze nie wspominając), którzy dziś reprezentowali barwy tego klubu, grali na Fratton Park w przyszłym sezonie.
Wiele razy w ciągu ostatnich miesięcy temat Portsmouth wałkowałem, więc tym razem sobie odpuszczę – zachęcam jednak do rzucenia okiem na obszerny wywiad z Grantem, opublikowany przez „Daily Mail” (co ciekawe, jest także o kulisach jego pracy na Stamford Bridge). Niezależnie bowiem od tego, jak bardzo zasłużone okazało się zwycięstwo Chelsea, mecz na Wembley pokazał po raz kolejny, że Izraelczyk nie wypadł sroce spod ogona, a jego sukcesy z drużyną z zachodniego Londynu nie były zasługą Henka Ten Caate czy Stevena Clarke’a, jak się chętnie wówczas mówiło. Facet po prostu zna swój fach, a propozycja pracy w West Hamie jest tego kolejnym dowodem.
Portsmouth w meczu z Chelsea przyjęło podobną taktykę, jak w półfinale z Tottenhamem: zagęszczona obrona i próby agresywnego (momentami zbyt agresywnego) odbioru w środku pola, z nadzieją na szybką kontrę, kiedy przeciwnik będzie już nieco zniecierpliwiony falą nieudanych ataków. Kiedy Kevin Prince Boateng podchodził w 56. minucie do rzutu karnego, mogło się wydawać, że i tym razem się uda, „against all odds”, jak głosił jeden z transparentów niezrównanych kibiców tego zespołu. Byłoby to jednak tyleż romantyczne, co nieodzwierciedlające wydarzeń na boisku, nie tylko w kontekście pięciu słupków Chelsea w pierwszej połowie (z wyróżniającym się wśród nich pudłem Kalou). Mimo wciąż koszmarnego stanu murawy na Wembley obejrzeliśmy bardzo dobry mecz, w którym waleczne Portsmouth bynajmniej nie było tłem, ale… wygrali lepsi.
Fot. Reuters/Onet.pl
O fenomenie tegorocznych sukcesów Chelsea przyjdzie jeszcze pewnie pisać. Jose Mourinho ma pewnie trochę racji, twierdząc, że to wciąż jego piłkarze, grający według jego koncepcji taktycznej (Ancelotti po eksperymentach z diamentem wrócił do dawnego ustawienia). A jednak nowy menedżer Chelsea pokazuje, że Portugalczyk nie ma patentu na wyjątkowość. Ancelotti, przed laty znakomity piłkarz, umiał znaleźć wspólny język z zawodnikami – to, oprócz taktycznego nosa, wydaje się najistotniejsze, bo przecież nie znajomość kraju czy transfery (zabawne, że londyńczycy w zasadzie ich nie dokonywali, a jedyny kosztowny zawodnik, Żirkow, grał w sumie niewiele). Rutyniarz trafił na rutyniarzy, bo kolejny aspekt to ogromne doświadczenie, zbierane przez piłkarzy Chelsea w ligach całej niemal Europy (piszę o tym, świadom pewnej dwuznaczności: odnieśli sukces, więc nazywamy ich rutyniarzami, gdyby powinęła im się noga, mówilibyśmy pewnie, że są zbyt starzy…). I, co w gruncie rzeczy odnotowuję z największą przyjemnością, klasa. Carlo Ancelotti mówi, że nie jest wyjątkowy, tylko normalny, a przede wszystkim ma szczęście, bo łatwo się pracuje w fantastycznych klubach, z fantastycznymi współpracownikami i podwładnymi. Włoch umie wygrywać (patrz pomeczowe gratulacje dla Granta), ale i zdarzające się jego drużynie porażki potrafi przyjąć z godnością. Ciekawe, co by było, gdyby decyzje panelu Premier League i League Manager Association w sprawie tytułów Menedżera Roku podejmowano dopiero dziś – czy w pierwszym przypadku wygrałby Harry Redknapp, a w drugim Roy Hodgson. Zgoda, możliwości klubów kierowanych przez Anglików są nieporównanie mniejsze; z drugiej strony, czy trzeba przypominać, do jakiego stopnia nie udało się Scolariemu, i że także Hiddink, mimo iż zdołał posprzątać po Brazylijczyku, ostatecznie opuścił Londyn bez wygrania ligi, o Champions League nie wspominając?
Dziś o trzynastej parada zwycięstwa w zachodnim Londynie. A za te 92 dni zobaczymy pewnie inną drużynę, bo – choć Ancelotti mówi, że wygra Ligę Mistrzów z tymi samymi zawodnikami – w Chelsea mają być zarówno wielkie transfery, jak i promocja młodzieży z zaplecza. Nie mogę się doczekać.
Pierwsz raz w historii Chelsea siegnela po 2 „domowe” trofea. Jako fan denerwuje sie zawsze – obojetnie czy to mecz z Queens Park Rangers czy z ManU, i tak samo bylo dzisiaj. Bo dzisiejszy mecz przez wielu byl lekcewazony, ze bedzie to kolejne „Wigan” czy „Stoke”, ale jak widac latwo nie bylo. Okropne pudla, dorownujące tylko stanowi murawy na Wembley mogly przyprawic o zawal serca co wrazliwszych kibicow [w tym mnie]. Ten sezon, tak niezwykly dla Chelsea [przez 10 miesięcy ten sam trener, szok!] i od razu dwa puchary, to cos „special”, ale chyba nie na miare tak czeto ostatnio przywolywanego Jose. Bo, pomijajac wszelkie kwestie techniczne, Ancelotti nie jest raczej ekstrawaganckim poliglotą wyznającym milosc swoim pilkarzom, gdy myja pod prysznicem swoje 'klejnoty’, jest raczej powściągliwym rzemieślnikiem, ktory na sukcesy reaguje z rownym spokojem jak i na porazki – z godnością. To byl dobry sezon dla „the Blues”, było długo i ciężko ale udalo się. Zerkając na moje zestawienie meczy – ogólnie podczas calego sezonu [55 spotkan, wliczając Champions League, Carling Cup i FA Cup] Chelsea przegrała 8 razy [2x z ManC, 2x z Interem, oraz ze Spurs, Wigan , Aston Villa, Everton] i 4 razy wygrywając epicko [7:2, Sunderland, 7:1 Aston Villa 7:0 Stoke, 8:0 Wigan]. Moim, szczegolnie dzis, emocjonalnym zdaniem – to calkiem niezly wynik. I oby te 8 tygodni przerwy od rozgrywek klubowych minely jak naszybciej. Bo potem mecze przedsezonowe, a 15 sierpnia [jak sie nic nie zmieni] nowy sezon. I znowu z checia obejrze derby Londynu. Pozdrawiam.
Moim zdaniem Ancelotti na specjalne wyróżnienia nie zasługuje. Śmiem wręcz twierdzić, że te mistrzostwo suma summarum Chelsea się należało i zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa w końcu udało się je zdobyć, skoro nie mogli go zdobyć przez ostatnie kilka lat, a konkurenci się osłabili to wreszcie się udało. Jednak specjalnej zasługi Ancelottiego w tym nie widzę…Znacznie lepszą robotę wykonał w tym sezonie wg. mnie Redknapp. Z dość przeciętnej, niedojrzałej drużyny przeistoczył Spurs w godnego przeciwnika dla najlepszych. Awansował do kwalifikacji Champions League. Przed sezonem zrobił świetne transfery. W odpowiednich momentach sezonu stawiał na graczy ze zwyżkującą formą.
W sukcesie Chelsea pod wszystkimi menedżerami wielką rolę odgrywają piłkarze. Nawet u Scolariego i Granta nie zeszli nigdy poniżej pewnego poziomu. Ten rok należał do Drogby, ale: po niewyraźnym początku pięknie szło też Lampardowi, a Ivanović okazał się godnym zmiennikiem Bosingwy i w wielu podsumowaniach pojawia się, jako najlepszy prawy obrońca sezonu. Malouda też był rewelacyjny i jak zwykle Essien, do czasu gdy się nie połamał. Terry miał dołek, ale to wciąż Terry, tak samo jak Ashley Cole. I Cech bronił bardzo dobrze, a wczoraj dał może Ancelottiemu Puchar Anglii. Więc to nie tylko kwestia menedżera.z
dwa zdobyte trofea sa na pewno nie małą zasługa Ancelotiego , ale i tak bardziej twierdze iz to United (brak wzmocnień po odejsciu Teveza,zabrakło klasowego napastnika)bardziej przegrał mistrzostwo niż Chelsea wygrała
Chelsea jest (była) w tym sezonie niczym Real Madryt. W lidze strzeliła 103 gole tracąc 32. Analogicznie Real (przed ostatnią kolejką) bramki 101-34. A więc podobnie, kwestia dwóch goli w jedną ze stron. Za czasu Mourinho „niebiescy” głównie zabezpieczali tyły (rekord tylko 15 goli straconych w sezonie). Ancelotti przestawił zespół na myślenie bardziej ofensywne. Oglądając mecze tegorocznej Chelsea nie musiałem pic podwójnej czarnej kawy, aby się nie zanudzić, jak to za Portugalczyka (mamy 1-0, luz wystarczy panowie). Ok., Anglia to nie Hiszpania, gdzie są piękne i kombinacyjne akcje nawet w wykonaniu słabiutkiego Valladolid, ale londyńczycy w tym sezonie właśnie tak grali. Szybko, widowiskowo, wciąż angażując akcje ofensywne. Efekt? Drogba – król strzelców, Lampard 22 gole. No brawo! Racją jest też, że niektórzy rywale byli w tym roku drastycznie słabi (patrz Liverpool i żółtodzioby z Arsenalu). Ale już ManU walczył do końca, w sumie dobrze, że Krycha odszedł. Gra nie była tak uzależniona od niego, bardziej rozłożyła się na całą linie pomocy. Najbardziej jednak cieszę się z sukcesu Tottenhamu. Jako kibic Spurs cieszę się, że koguty pokazały pazury. W końcu!! Pozostaje mieć nadzieję, że awansują do zasadniczej fazy LM i może coś uda im się zdziałać, oby.
Super Chelsea – w tym roku w Anglii nie było lepszych. Drużyna, która wygrywa z najlepszymi po dwa razy musi być uznana za wybitną.Samego Ancelottiego uważałem za typowego dziedzica sukcesu. Miał świetnych piłkarzy, taki samograj i wygrywał co rusz z Milanem. Sprzątanie po Scolarim, scheda po Hiddinku – to było trudne. Przełamanie hegemonii United chyba jeszcze bardziej. Miał grupę świetnych piłkarzy, najlepszą kadrę w lidze i zrobił z nich zespół zwycięzców – to się ceni.
Gratulacje dla zwycięzców, ale nie wpadajmy w hurraoptymizm – Ancelotti miał swój wkład w sukcesy, ale ja sadzę że gdyby w United był jeden klasowy napastnik obok Roo to Mistrzostwo trafiłoby na OT. Przypomnę fanom CFC że nie wygraliście ligi z przewagą 10 ptk, więc jeszcze nie można uznawać tej drużyny za wybitną. To tylko jeden punkcik różnicy. Nie będę wypominał że Drogba strzelił z metrowego spalonego czy inne sporne sytuacje, bo o tytule decyduje cały sezon, a nie jeden-dwa mecze. To sytuacja podobna do tej w ekstraklasie – tu bardziej przegrała Wisła, niż wygrał Lech, a Anglii ManUtd przegrał mistrza niż CFC wygrało, Ave!
Co Pan sądzi o tym?:Jak informują niemieckie gazety, pozyskaniem niechcianego w Kavali Euzebiusza Smolarka jest zainteresowany beniaminek I Bundesligi – FC Kaiserslautern. Dla działaczy transfer 29-letniego polskiego napastnika byłby idealnym posunięciem, jeśli chodzi o zapełnienie luki w ofensywie – z drużyny odchodzą bowiem najlepsi strzelcy klubu – Erik Jendrisek (FC Schalke 04) i Sidney Sam (wraca do HSV). W Kaiserslautern wszyscy są ponoć bardzo zmotywowani co do kupna byłego piłkarza BVB, ale ewentualna kwota transferu nie jest jeszcze dogłębnie znana. Trwają rozmowy z Polakiem.http://www.transfermarkt.de/de/ebi-smolarek-zum-1-fc-klautern/topic/ansicht_154_976567_seite1.html
System blogowy Onetu przez jakiś czas nie działał, ale jak widzę jest odblokowany. Biorę się do pisania.
no wlasnie Panie Michale. bo czekamy z niecierpliwoscia na podsumowanie sezonu. i to niejedno 😉
Heh,a Maradona zabiera na mundial ostatecznie 6 napastinków,1 defenswynego pomocnika i 7 obrońców(bez Zanettiego oczywiście )
A kto będzie gwizdał w sobotę – wiecie ???Bo ja już się doczytałem: http://sport.onet.pl/pilka-nozna/liga-mistrzow/webb-poprowadzi-final-lm,1,3228157,wiadomosc.html niezłe show się zapowiada ….. Ciekawe gdzie Wielka Jadaczka skończy mecz ???