Dziennik Mundialu: zasłona milczenia

Wypowiedzianych zostało tyle słów, nadużyto tylu symboli, wymachiwano tyloma sztandarami i tyle postaci z pomników przywołano przed meczem Anglii z Niemcami, że poprzysiągłem sobie nie napisać ani słowa o historii. Żadnego mundialu we Włoszech, łez Gascoigne’a i spudłowanych karnych, żadnego Euro w Anglii i znowu spudłowanych karnych, żadnego Monachium i sensacyjnego 1:5 w rewanżu za wcześniejsze upokorzenie na Wembley. Tyle że bóg futbolu sam upomniał się o historię: nieuznana bramka Franka Lamparda każe przywołać angielsko-niemiecki klasyk najstarszy i gola-niegola Geoffa Hursta, uznanego przez sędziów podczas mistrzostw świata w 1966 roku.

Wspominam o tamtej bramce, zapalam tę świeczkę dla boga futbolu, ale na tym chciałbym poprzestać. Innym zostawiam również dywagowanie na temat przydzielenia sędziom jakiegoś technicznego wspomagania – wszystko jedno, czy analizy wideo, czy jakichś czujników na linii bramkowej. W tym przypadku – i być może również w przypadku pierwszej bramki dla Argentyny w meczu z Meksykiem – wystarczyłaby przecież jeszcze jedna para oczu: UEFA eksperymentowała z dodatkowymi sędziami, stojącymi za linią bramkową, podczas ostatniego sezonu Ligi Europejskiej i doprawdy nie rozumiem, dlaczego FIFA nie poszła w jej ślady na mundialu. Jakkolwiek – to moja zasadnicza teza – Anglia w tym meczu nie dorastała Niemcom do pięt i przegrałaby w każdych okolicznościach, to przecież nie spekulujemy tu na temat wyniku meczu, a mówimy o jednej wielkiej kompromitacji władz światowej piłki; kompromitacji, która miała miejsce na oczach kilku miliardów ludzi.

Jeśli coś miałoby Anglików pocieszyć, to świadomość, że – podobnie zresztą, jak w 1998 i 2002 na mundialu, a także w 2004 na Euro – odpadli z mistrzostw po meczu, który z pewnością stanie się klasykiem; może nawet uznany zostanie za najlepsze spotkanie turnieju w RPA. Cóż to była zresztą za wspaniała reklama piłki nożnej: w tym sporcie naprawdę wystarczy kilkadziesiąt sekund, żeby zespół będący na absolutnym dnie zdołał się poderwać i ruszyć do odrabiania strat, spychając rywali do defensywy. Coś takiego stało się udziałem Anglików po strzeleniu kontaktowego gola – i ostatnie minuty przed przerwą, podobnie jak pierwszy kwadrans drugiej połowy należały do nich – do momentu, kiedy kolejnych kilkadziesiąt sekund odmieniło sytuację jeszcze raz, bo Niemcy wyprowadzili dwie zabójcze kontry.

Mężczyźni przeciwko chłopcom – znaczenie tego zwrotu zostało boleśnie odwrócone… Najstarszy w historii mundialu skład Anglików kontra najmłodszy od 76 lat skład Niemców (średnia w dzisiejszym meczu 25 lat, 107 dni i 29 lat, 176 dni): słowem-kluczem miało być tu doświadczenie, w którym liczni angielscy dziennikarze upatrywali przewagi zespołu Fabio Capello. Przyznam, że kompletnie tego nie rozumiałem: jeśli jakieś doświadczenie jest udziałem „Golden Boys”, jak się nazywa generację Beckhama, Lamparda, Terry’ego czy Gerrarda, to doświadczenie gorzkich rozczarowań, których przedostatnim z licznych symboli może być parasol Steve’a McClarena, rozpięty nad selekcjonerem reprezentacji Anglii, kiedy pewnego deszczowego dnia przegrywała na Wembley eliminacje do mistrzostw Europy. Anglikami na mundialu w RPA zbyt często rządził strach i zbyt wielu z nich uchylało się od odpowiedzialności, żeby serio przyjmować teorię o rutynie.

Młodość Niemców z kolei była zdecydowanie ich przewagą, podobnie zresztą jak multietniczność: wielu piłkarzy Joachima Loewa, żeby znaleźć się w tym miejscu swojego życia i kariery, musiała zacząć od pokonania strachu, a doświadczenia porażek są jeszcze przed nimi. Wspaniała czwórka Neuer, Boateng, Ozil i Khedira jeszcze rok temu grała na młodzieżowych mistrzostwach Europy: jeśli już musimy mówić o doświadczeniu, to poznali smak rozbijania w pył Anglików w finale tamtej imprezy…

Trzymajmy się jednak dzisiejszego meczu, który już w pierwszej połowie mógł przynieść Niemcom trzybramkowe prowadzenie. W czwartej minucie Ozil przechytrzył Ashleya Cole’a i znalazł się sam na sam z interweniującym nogami Jamesem. Później padła bramka w stylu tych, które zdarzają się na ogół w ligach amatorskich: daleki wykop Neuera, źle ustawiony Terry i zbyt wolny Upson dają się ograć Klosemu (Alan Hansen mówi, że w życiu nie widział tak fatalnie ustawionej pary stoperów), a bramkarz nie ma przy jego uderzeniu nic do powiedzenia. Dziesięć minut później cała linia defensywna Anglików przypomina tyczki slalomowe, które mijają Muller z Khedirą, wypracowując kolejną dogodną sytuację Klosego. Anglia gra bardzo wolno, wiele – niestety długich – podań nie trafia do celu, napastnicy nie szukają sobie wolnych sektorów, ustawiony po lewej stronie pomocy Gerrard zbyt rzadko schodzi do środka, a pomiędzy drugą linią a obroną zieje dziura, w którą Niemcy, kierowani przez rewelacyjnego Ozila, wchodzą niemal bez przerwy.

Jednym z najczęstszych tematów dyskusji wśród angielskich dziennikarzy było podczas tego mundialu ustawienie ich reprezentacji. Zamiast 4-4-2 z izolowanym Gerrardem po lewej stronie, domagali się 4-5-1, z kapitanem Liverpoolu ustawionym tuż za wysuniętym Rooneyem. Problem w tym, że również w tym przypadku Niemcy – grający w systemie 4-2-3-1 osiągaliby przewagę. I Lampard, i Gerrard mają tendencję do wspierania napastników: kiedy np. piłkę ma któryś z bocznych obrońców, oni już szukają miejsca w polu karnym albo tuż przed nim, licząc na dośrodkowanie na główkę czy okazję do strzału. Kluczem jest asekurujący ich Gareth Barry – dziś fatalnie się ustawiający, mający straty owocujące kontrami Niemców i nieskuteczny w próbach odbioru, ale obiektywnie sam jeden bez szans przy ruchliwej trójce Muller-Ozil-Podolski. A jeśli jeszcze Klose często się cofa, wyciągając za sobą Terry’ego, wolnego miejsca na boisku robi się co niemiara. Anglia musi szukać nowego ustawienia (jak zażartował na twitterze jeden z redaktorów magazynu „Four Four Two”, pismo powinno zmienić nazwę na „Four Two Three One”…) i nowych piłkarzy – co powiedzielibyście np. na to, żeby podczas mundialu 2014 pierwszą jedenastkę tworzyli, w ustawieniu 4-2-3-1, a jakże, Hart; G. Johnson, Rodwell, Dawson, Gibbs; Huddlestone, Milner; Lennon, Wilshere, A. Johnson; Rooney?

Kwestia fundamentalna dla nas, którzy zakochani jesteśmy w lidze angielskiej: czy fakt, że wszystkich tych Lampardo-Gerrardo-Barrych w ich klubach otaczają na codzień obcokrajowcy nie fałszuje jakiejś istotnej prawdy o nich samych? Że kluby te stoją tak naprawdę nie Anglikami, a jeśli nawet tak się zdarza, to przecież wspierają ich taktycznie i technicznie gwiazdy importowane? Że tak powszechnie i zasłużenie krytykowany w ostatnich dniach Wayne Rooney ma do czynienia w Manchesterze United z lepszymi partnerami niż w drużynie narodowej? Kiedy Fabio Capello obejmował tę reprezentację, w prywatnych rozmowach dawał do zrozumienia, że jest zaszokowany brakami w technice i w dyscyplinie taktycznej. Inna sprawa, że kiedy Harry Redknapp wzywa do wychowania w Anglii takiego piłkarza jak Ozil, można by mu odpowiedzieć, ze ze dwóch wychowano – tylko jeden grał w RPA przy linii bocznej, a drugi wszedł w drugiej połowie dzisiejszego meczu na prawe skrzydło, choć jego optymalna pozycja to lewa pomoc lub tuż za napastnikami. Poza tym nie wychowano żadnego defensywnego pomocnika, który potrafiłby takiego Ozila powstrzymać…

Wygląda więc na to, że nie obejdzie się bez oceny decyzji personalnych Fabio Capello. Najważniejsze pytania dotyczą chyba obsady ataku: dlaczego w ogóle Heskey i czy w którymś momencie nie trzeba było postawić krzyżyka na Rooneyu i nie spróbować np. duetu Crouch-Defoe? Ale jest też kwestia, czy na szybkich Niemców nie lepiej było wystawić w obronie Ledleya Kinga? Dlaczego tak mało oglądaliśmy Joe Cole’a – zwłaszcza podczas meczu z Algierią? Już nie mówię o tym, że gdyby w pierwszym meczu na bramce nie stał Robert Green, to Anglicy nie graliby dziś z Niemcami, tylko wczoraj z Ghaną…

Ale dosyć już o tym. Anglików nie ma i nikt po nich płakał nie będzie – po dzisiejszym dniu już bardziej wypadałoby płakać w związku z odpadnięciem Meksyku, który świetnie zaczął mecz z Argentyną (poprzeczka Salcido) i który potem został niemiłosiernie skrzywdzony przez arbitra w sytuacji, kiedy nic jeszcze nie było przesądzone. Nikt nie będzie żałował Johna Terry’ego, który po tylu butnych wypowiedział rozegrał najsłabszy mecz w historii swoich występów w reprezentacji, Upsona i Barry’ego, którzy tak straszliwie dawali się zaskakiwać podczas niemieckich kontrataków w drugiej połowie, podobnie jak Glena Johnsona – przydatnego w akcjach ofensywnych, ale w defensywie równającego do poziomu dwójki stoperów. O Rooneyu już mówiłem…

Wiem: za dużo o tych Anglikach, ale z drugiej strony może mogę sobie na to pozwolić, skoro sympatie mam takie, jakie mam, i skoro publikacja tego tekstu zbiega się z milionowymi odwiedzinami Czytelników na moim blogu. Umawialiśmy się z tej okazji na spotkanie w jakimś krakowskim pubie: podtrzymuję zaproszenie, ale moja Redakcja, która chciałaby w tym partycypować, woli termin powakacyjny – będę informował z wyprzedzeniem, a na razie bardzo dziękuję i nieustająco zapraszam. Zasłona milczenia za Anglikami spuszczona. Porozmawiajmy o Niemcach i Argentynie.

39 komentarzy do “Dziennik Mundialu: zasłona milczenia

  1. ~alasz

    Niemcy maja przewagę nad argentyna, powiem nawet ze maja lepszych piłkarzy. Druga linia deklasuje argentyńska z przereklamowanym messim na czele. Demichelis moze mieć najtrudniejszy wieczór życia. Dla mnie odkryciem dnia dzisiejszego jest muller, wielokrotnie widziałem go w Bayernie i wydawał mi sie drewnianym, słabym zawodnikiem, ale chłopak umie grac, myśli a jego podania są precyzyjne. Nadzieja argentyny jest veron, to jest zawodnik z niesamowitym przeglądem pola (gdyby do angli trafił wcześniej, niz po latach gry w serie A byłby dzis legenda tej ligi, tak mi sie przynajmniej wydaje) i inteligencja, on zawsze moze miec to jedno podanie. Swoja droga niech, Sir Alex mógłby rzucic groszem na ozila, bo chłopak mi pasuje do koncepcji MU idealnie. Ktoś scholesa zastąpić musi. Ostatni sezon Giggsa Scholesa i Nevilla, łezka w oku sie kreci.

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Niemcy rozklepią Argentynę. To będzie ten test dla Demichelisa i spółki, o którym tu się mówi. A Gutierrez na Podolskiego to będzie masakra. Tylko Ozilowi przeciwko Mascherano będzie się grało trudniej, niż przeciwko Barremu.

      Odpowiedz
    2. ~etk87

      juz sie nie moge doczekac az szkopy rozjada argentyne. zadnej futbolowej nacji nie trawie tak jak tych oszuscikow argentynskich, na czele z ich hersztem diego.to najbardziej przereklamowana druzyna tych mistrzostw, i niemcy zasluzenie zrobia z nich sieczke.diagnozowac ich problemu nie bede, bo juz cala masa osob na forum bardzo trafnie to zrobila.chcialbym tylko zobaczyc miny szpaka, lubanskiego i ich boskiego diego po koncowym gwizdku hehe…

      Odpowiedz
  2. ~daro23

    to ja o Argentynie, która podzieli los Anglii w starciu z Niemcami. Meksykanie ostro przycisnęli Messiego, wiedząc że od rozgrywającego Argentyny zależy dyspozycja całej drużyny w poczynaniach ofensywnych. Torrado na zmianę z Marquezem pilnowali go jak oka w głowie. Gdyby nie błąd sędziego, a później katastrofalny błąd w obronie Argentyna miałaby bardzo pod górkę. Nie wykreowała w tym meczu żadnej akcji ofensywnej nie będącej przypadkiem( gol Teveza tyleż piękny co przypadkowy właśnie). Po za tym ustawienie drugiej linii Argentyny to jakiś żart Maradony, dwóch skrzydłowych Maxi i Di Maria którzy mają rozegrać piłkę, ale nie wywiązują się z tego zadania. Mam nadzieję że Diego ustawi za nich w ćwierćfinale Verona i Pastore bo daje cień szansy na odciążenie Messiego. Obrona Argentyny jest chyba gorsza od tej angielskiej, Demichelis to tykająca bomba- nie wiadomo kiedy da prezent rywalą. Tutaj liczę na powrót Samuela bo inaczej może być klapa z Niemcami.

    Odpowiedz
    1. ~bnch

      Zgadzam się z Twoją diagnozą. „Pianie” Szpakowskiego i Lubańskiego nad Argentyną i Messim to są jakieś żarty. Strzelili wczoraj 3 gole – jednego dał im sędzia, drugiego obrońca, a trzeci wpadł po fenomenalnym uderzeniu Teveza. Żaden nie był wynikiem spektakularnej akcji, Messi głównie biega i co jakiś czas wykaże się ładnym zagraniem, tyle że niewiele z tego wynika. Z tyłu Argentyna gra słabo i skończy tak jak Anglia. Argentyna to największa z baniek dmuchanych na tym mundialu i najgłośniej pęknie.

      Odpowiedz
  3. ~me262schwalbe

    Czuję, że dziś będzie piekło na forum. Nad błędnymi decyzjami sędziów nie ma co dyskutować, ale analiza hipotez typu: co by było, gdyby …, wobec czego …, co i owszem; – wydaje mi się, że nie wyczerpią się do końca mundialu i jeszcze dłużej. Mecze wyraźnie nabrały kolorytu. Podczas meczu, od razu skojarzyłem wydarzenie z 39 minuty jako deja vu, tylko… a rebours, sprzed 44 lat, znane mi tylko z częstych powtórek i nierozstrzygniętych chyba na zawsze wątpliwości (ja skłaniam się ku tezie, że gola wtedy nie było) – bilans zysków i strat musi wyjść na zero. Zupełnie nie rozumiem Kapelo. Postawił na siłę, a zapomniał o szybkości i zwrotności. A siłą też przegrał (pierwszy gol). Wydaje mi się, że włodarze angielskiej piłki zrobią teraz zwrot i selekcjonera poszukają wśród swoich. Nie ma się co oszukiwać, Ericsson nie dał rady, Kapelo to kompletne nieporozumienie (mecze z łatwiejszymi rywalami zaciemniły prawdziwy obraz). Całkiem przyzwoicie wyglądała gra Anglików za ery Terry’ego Venables’a na Euro ‘96, chociaż też nie tak miało się skończyć. Odkrycia Kapelo – Gareth Barry, co się dzieje z Roo, dlaczego A. Cole gra tak przeciętnie, Milner – kolejny mocny punkt, no i najważniejsze, dlaczego Ci wszyscy nie walczą jak w PL. Teraz trzeba zacząć wszystko od nowa.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Nie ma innych, naprawdę. Defensywnym pomocnikiem Barry był jedynym przy kontuzji Hargraevesa. Spór idzie: Heskey czy Crouch, King czy Upson, Milner czy Lennon, i Gerrard czy Lampard, jeśli chcielibyśmy Gerrarda w środku. Pytanie o przyczyny kryzysu to może też pytanie o przerwę zimową. W końcu nie tylko Anglicy byli na tym mundialu trupami, także inne drużyny naszpikowane gwiazdami z krajów, które takiej przerwy nie mają (Niemcy mają…). A co do Capello, pisałem w jednym z poprzednich tekstów o tym, że co innego mieć angielskich piłkarzy na chwilę, a co innego na ponad miesiąc – że reżim się wówczas nie sprawdza itd. Capello, o ile pamiętam, przed Anglią trenował tylko kluby…

      Odpowiedz
      1. ~daro23

        ale Lennon, który bez obrazy tylko szybko biega, nieruchliwy Heskey miał postraszyć Niemców? Anglii potrzeba otwarcia na Europe w sensie, że należy wysłać Anglików do najmocniejszych zespołów w Hiszpanii, Włoszech, Niemczech gdzie gra się inaczej niż PL, gdzie są inne standardy, gdzie co innego wymaga się od zawodników. Aby poszerzyć trochę horyzonty piłkarskie. Co nie zmienia faktu, że Anglicy zbliżają się do stanów średnich w Europie. Francuzi zawalili mundial ale oni w domu zostawili takich graczy jak Benzema, Nasri, Ben Arfa czy Mexes. Włosi również zostawili w domu Cassano czy Balotelliego a Lippii nie do końca zaufał Pazziniemu czy Quiragiellemu.Jakaś nadzieja dla tych nacji jest. A Anglicy posłali to co mieli najlepsze i polegli z kretesem. Muszą otworzyć się i zmienić sposób grania, coś co wcześniej zrobili Hiszpanie wysyłając Torresa czy Alonso aby „okrzepli” w Anglii.

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Lennon potrafi też dośrodkować i strzelić – kłopot w tym, że nie wrócił do siebie po kontuzji. Heskey równa się Bezradność, jego wprowadzenie w 70 minucie meczu z Niemcami było aktem kapitulacji. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam nad tym, czy Capello nie powinien był posadzić na ławce Rooneya – najpóźniej po meczu z Algierią.Fajny pomysł z wysyłaniem Anglików na kontynent; kłopot w tym, że ktoś musiałby ich tam chcieć…

          Odpowiedz
          1. ~Bartnexo

            Gerrarda chce MOU w Realu… podobno, szkoda tylko, że dla tego chłopaka to już raczej schyłek reprezentacyjnej kariery jak początek.Co do Lennona, skoro wrócił po kontuzji (podobna sytuacja jak z Walcottem) to może trzeba było Go sobie odpuścić i zaryzykować z Johnsonem?Dodatkowo dodam, że Argentyna w tym turnieju wykazuje się świetną mentalnością i wolą walki (przynajmniej do pierwszych trzech trafień), dlatego też widzę ich jako faworytów meczu z Niemcami. Dodatkowo w odróżnieniu od wyspiarzy nie mają na sobie takiego obciążenia medialnego.

          2. ~alasz

            Dla mnie transfer do realu oznacza pocałunek śmierci, albo wielki transparent z napisem „to sobie pograłem, teraz odcinam kupony za ciężarówki pieniędzy”. Nie pamiętam gracza który sie rozwiną w realu w ciagu ostatnich, no powiedzmy 15 latach. Raul i casillias to chyba jedyne co mi przychodzi na mysl. Moja teoria zdarzeń jest następująca- Mourinho przyjdzie, pierwszy sezon będzie naprawiał, ale tam jest tyle do naprawy ze oczywiście nie wszytko sie uda, potem go wyrzuca bo a) nie wygrał b)”brzydko grał”. Jesli Steven Gerrard bedzie rzeczywiscie graczem hiszpanskiego klubu, to krzyz na droge, rest in peace, miło było poznać.

          3. ~Bartnexo

            Zdecydowanie przerysowujesz niszczący wpływ Realu na zawodników. Nie wszyscy jadą tam odcinać kupony- niektórzy chcą zagrać w najlepszym klubie XX wieku lub chcą poprowadzić Madryt do triumfów- gdy są w znakomitej formie, znakomitym przykładem był Zidane i jest Ronaldo. Gerrard miałby za zadanie wniesienie niezbędnego doświadczenia i charyzmy w środku pola- to raczej nie jest odcinanie kuponów a kolejna szansa.Jeśli chodzi o piłkarzy, którzy zostali stworzeni w Madrycie, to nie wiem czy wywołujesz wychowanków czy piłkarzy którzy tu się rozwinęli wypisując tylko Raula (to nie wychowanek Realu) i Casillasa?W ostatnich latach również Higuain, Sergio i Marcelo znacząco się rozwinęli, głownie dzięki zaufaniu jakim zostali obdarzeni przez Królewskich.Ps. Czy Villa w takim razie odcina kupony w Barcy?

          4. ~alasz

            W barcelonie nie gra sie za nazwisko, czego o realu nie można powiedzieć. Co do sergio ramosa i jego postępu to ja bym sie kłócił, moim zdaniem ten zawodnik nie rozwinoł sie nic a nic, a jeśli juz to był regres w stosunku do sevilli. Marcelo nie stał sie klasowym zawodnikiem. Ronaldo mimo swojej gry również prezentuje sie gorzej niż ten z MU, przede wszystkim wrócił stary niedobry ronaldo z początków gry w MU, czyli, „zrobie to sam”. mecze z Barcelona i lyonem wyglądały tak ze gdy zespołowi nie sżło ronaldo chciał wygrac ten mecz indywidualnie. Kaka snejder robben van der vaart to sa przypadki zdecydowanego zastoju. Sa tez przypadki złamania kariery jak huntelaar czy mohamed diarra. Co do Zidane to ja uważam ze juventusowy zawodnik był piłkarzem lepszym, podobnie barcelonski figo. W pamieci mam tez krzywde jaka spotkała tam ronaldo, czy tez niedocenianie makelele. Z ta wielkością XX wieku tez bym polemizował jak wiesz 4 pierwsze tytułu LM są naciagane, gdyz po pierwsze nie były to wtedy prestiżowe rozgrywki, po drugie i co wazniejsze, wiele klubów nie brało w nich udziału. Cały ten galaktyczny real wygrał LM 2 razy, tez zalezy jak liczymy, bo jeśli galaktyczny czyli za rządów Pereza to wygrał ja uwaga 1 raz. Powiem szczerze dla mnie Real to jest klub dostarczajacy mi wiele radosci co sezon, niekiedy przyprawiajacy o ból brzucha. Z jednym higuainem przyznam ci racje, ale czy tez jemu czasem nie chcieli długo przedłuzyc umowy?Na zasadnicze pytanie czy stevie idzie do realu odcinak kupony, mówie zdecydowanie TAK, po słabszym sezonie w liverpoolu idzie do klubu po pieniadze, nie ma w tym nic złego, ale to nie bedzie liverpoolowy gerrard, to dla mnie jest zawodnik który zostawiał serce dla the reds, to czyniło go wielkim, gdyz mimo braków w technice nadrabiał siła woli i wola walki. Za real umierac nie bedzie, dla anglika to jest klub jak klub. Swoja droga stevie speisz sie, bo 20% podatek w hispzani wiecznie obowiązywać nie będzie.

          5. ~daro23

            no Ale skrzydłowi Anglii są wszyscy na jedno kopyto, szybcy i biegający do linii i wrzucający piłkę, tak gra Wallcot, Lennon, SWP tu też jest problem Anglików. Tacy Hiszpanie maja na skrzydle Inieste Silve, Brazylia Robinhio i Elano, Niemcy Mullera i Podolskiego, wszyscy to inny typ gracza niż Angielscy skrzydłowi. To Anglicy powinni sami nalegać na transfer, zobaczyć jak się gra we Włoszech gdzie napastnik ma 2 sytuacje w meczu i musi zdobyć gola, jak się gra w Hiszpanii gdzie żeby minąć bocznego obrońce trzeba się nieżle natrudzić oraz że trzeba przetrzymać piłkę przy nodze a nie głupio się jej pozbywać. Zresztą wymowne jest kadra Arsenalu który najbardziej chce grać po europejsku- w kadrze 1 Anglik… i to zazwyczaj rezerwowy.

          6. ~etk87

            z 6 ktora wymieniles tak naprawde tylko jeden gracz to nominalny skrzydlowy – silva. moze robinho jeszcze da sie podpiac pod skrzydlowego 'z zawodu’, chociaz jak dla mnie to raczej taki boczny napastnik, w stylu henrego.

          7. ~daro23

            ale we współczesnym futbolu praktycznie nie ma klasycznych skrzydłowych, w kadrach narodowych grają na skrzydle piłkarze którzy mają więcej do zaoferowania niż tylko bieg do przodu i dośrodkowanie.

      2. ~me262schwalbe

        Ja trochę inaczej widzę ten problem: mianowicie Capello osiągał sukcesy z klubami włoskimi i hiszpańskimi, w których zawsze ciężko się grało Anglikom (zwłaszcza we włoskich) i vice versa. Wyjątki to G.Zola, w mniejszym stopniu G.Vialli z jednej strony i Gazza (chociaż gdy grał w Lazio, to najlepsze miał za sobą) z drugiej strony. Stąd wynika zupełny brak zrozumienia między selekcjonerem i piłkarzami. Przecież trener z dnia na dzień nie stracił wizji futbolu, a piłkarze z dnia na dzień nie zapomnieli jak się gra i walczy. Tylko, że mentalność już nie tylko piłkarzy ale i całych społeczeństw Anglii i Włoch jest zupełnie inna. Wątpię, czy to da się pogodzić. Juande Ramos też nie poradził sobie w Anglii, mimo że nie jest Włochem.

        Odpowiedz
        1. ~etk87

          dodalbym do gazzy jeszcze ince’a, ktory swietnie sie spisywal w interze. mysle, ze gral tam nawet sporo lepiej niz paul w lazio.zreszta, jakis czas temu sam moratti przyznal (przy okazji bodajze uczynienia incea trenerem rovers), ze wielkim bledem bylo puszczenie go z powrotem na wyspy.poza tym, jak przesledzic wystepny brytyjczykow we wloszech, to okazuje sie, ze grali tam lepiej niz w powszechnej opini sie sadzi (pomijam juz johna charlesa, wybranego najlepszym zagranicznym graczem w historii juventusu i pierwszym zagranicznym graczem w galerii slaw wloskiej pilki, przed cala zgraja latynoskich, francuskich czy holenderskich slaw), natomiast wracali czesto z powodu problemow adaptacyjnych i uprawianego do bolu w italii cattenachio.

          Odpowiedz
      3. ~alasz

        Ja jednak Capello bym zostawił. Zgadzam sie ze popełnił błedy, niewatpliwe, ale on z tych błedów moze wyciągnąć wnioski. Nie należny go zwalniać, takie moje zdanie. Anglikom w moim odczuci brakuje rozgrywającego, człowieka który sprawi ze piłka bedzie chodzić miedzy graczami. Gerrard i lampard to gracze siłowi, ale nie mający (zwłaszcza gerrard) możliwości gry podan one-two z szybko zmiana miejsc. Tylko ze kogoś takiego nie ma w angli w ogóle, to właśnie jest dramat. Anglia produkuje zawodników słabszych technicznie i z mniejsza wizja gry niz powinni. Nie mam pojęcia jakim cudem wytrenowali Scholesa ale to jest akademia MU, wiec tam moze sie wszystko udac. Co wiecej poza MU Arsenalem i Tottenhamem w premiership prawdziwych rozgrywających nie uświadczysz. Po prawdzie w dzisiejszej piłce rozgrywający to jest towar deficytowy wszedzie, a szkoda bo to moja ulubiona pozycja.Co do samej polityki kadrowej, nie podobały mi sie powołania heskeya , wrighta-phillipsa (adam johnson jest graczem lepszym, zreszta to on gra w klubie) i barrego (rozumiem panie Michale potrzebe zabezpieczenia tyłów, ale barry? To jest drewno jakich mało, wole carricka bez formy, nawet bez nogi), nie podoba mi sie tez granie upsonem, dowsona cenie zdecydowanie wyzej.

        Odpowiedz
        1. ~stary trafford

          To byłoby wariactwo i krok w tył, wyrzucanie Capello i zastępowanie go Hodgsonem czy Redknappem – populistyczny wybór. Ale media wszędzie w świecie są takie same, więc pewnie rzucą sie Włochowi do gardła. Wystarczający powód: bo dobrze zarabia. I bo nie jest Anglikiem. A FA po aferze Trismana jest słabe i nie będzie się mediom sprzeciwiało. Pytanie tylko, czy Włoch dostanie odszkodowanie, czy „honorowo” z niego zrezygnuje, bo nienajlepiej wypadł.

          Odpowiedz
        2. ~me262schwalbe

          Przypominam sobie też taki stereotyp, że Anglia gra jak TOTTENHAM, z względu, że dużo graczy tej drużyny przewijało się przez reprezentację. Czyli w tym roku nie powinno być tak źle. A jednak nie tym razem. Wielu selekcjonerów opiera kadrę na graczach jednego klubu (wzajemne zrozumienie) i uzupełnia innymi graczami. Mam wrażenie, że gra TOTTENHAMU wyglądała dużo lepiej niż Anglii. Co Pan powie na taki skład: Hart-Carragher-Dawson-King/Terry-A.Cole-Lennon-Milner-Huddlestone/Jenas-Gerrard/Lampard-J.Cole-Defoe/Crouch

          Odpowiedz
  4. ~vviper86

    Panie Michale, Niemcy rozmontowali dzisiaj Anglię i rzeczywiście poza przestojem w grze w drugiej części pierwszej połowy i początkowych minut drugiej połowy, wznieśli się na najwyższy poziom absolutnie nieosiągalny dzisiaj dla Anglików. Czy z tą – jak to w niemieckiej prasie jest napisane – „bramką Lamparda z Wembley (= „Lampards Wembley-Tor”), czy bez niej i tak zniszczyliby Anglię, bo byli lepsi we wszystkich elementach gry, poczynając od tych przedmeczowych, jak motywacja, rozpracowanie taktyczne rywale, przygotowanie fizyczne, po te uwidocznione już w trakcie meczu, takie jak odbiór piłki, błyskotliwość ofensywnych zagrań, niekonwencjonalność w konstruowaniu akcji. Należałoby zatem dyskutować o błędzie sędziego w kontekście szerszego zjawiska nieporadności FIFY z rozwiązaniem problemu wyeliminowania błędu czynnika ludzkiego. Sam się zastanawiałem dlaczego rozwiązanie z dwoma dodatkowymi sędziami, testowane w rozgrywkach LE, nie zostało wprowadzone na te MŚ… Już nie mówię o wykorzystaniu możliwości obejrzenia powtórki przez piątego sędziego (co przecież stało się w finale MŚ), który mógłby następnie opisać stan faktyczny sędziemu głównemu, aby ten mógł podjąć prawidłową decyzję.Ciekawie wybrzmiewa ukryta hipoteza z Pana notki dotycząca realnej oceny umiejętności kilku gwiazd angielskiej piłki i wydaje się, że coś w tym jest. A więc czy Lampard i Gerard są rzeczywiście tak dobrzy, jak pokazują się od kilku lat w klubach? Czy może pomiar ich ofensywnych umiejętności należałoby obciążyć błędem doliczania do ich stylu gry zachowań asekurujących ich defensywnych pomocników (Ballack/Essien oraz Mascherano), a więc taktycznie obaj są wspierani przez obcokrajowców. A co z człowiekiem orkiestrą – piłkarzem samograjem – samotnym niszczycielem każdych zasieków obronnych rywala, który u A. Fergusona grał już na wszystkich pozycjach oprócz bramkarza? Pewną część odpowiedzi przyniosłyby chyba rooneyowe zmagania z kontuzją po dwumeczu z Bayernem. Coś mi się widzi, że tamten ćwierćfinał był zabójczy dla formy Rooneya, która przecież aż do tamtego meczu utrzymywał praktycznie od początku sezonu na niewiarygodnym poziomie.W kontekście ćwierćfinału Niemcy-Argentyna niemiecki Frankfurter Allgemeine Zeitung wspomina na swojej stronie internetowej o towarzyskim meczu obu drużyn z 3 marca br. (1-0 dla ARG) Pytając jednocześnie która z tych reprezentacji zrobiła rozwojowo większy przeskok od tamtego meczu w przygotowaniu się do występów na Mundialu? Oczywiście nie obyło się w artykule FAZ bez odwołań do przeszłości, a więc do meczu 1/4 z poprzedniego mundialu oraz finałów z 1986 i 1990 r., całowanie pucharu przez Maradonę, a 4 lata później wyrównanie rachunków i łzy przegranego Maradony. Wreszcie pisząc o Argentynie FAZ wypomniał tej reprezentacji, że główne słabości tkwią w grze obronnej ARG – żadna nowość. Jednocześnie FAZ zaznaczył, że drużyna dysponuje dużym sercem i namiętnością do gry i że reprezentuje absolutną ekstraklasę. Cóż taki ciepły dzisiejszy komentarz z FAZ-a.Żałuję, że te reprezentacje już teraz, znowu w 1/4 muszą grać przeciwko sobie. Na obie reprezentacje chce mi się patrzeć, to nie są zblazowani Włosi, skłóceni Francuzi, sparaliżowani i przemęczeni Anglicy. Idzie za tymi reprezentacjami świeżość ofensywnego stylu gry, dodatku w przypadku Niemców zabójcza organizacja gry w przechodzeniu ze stylu defensywnego do ofensywnego (vide Bastian Schweinsteiger fenomenalnie rozprowadzający kontraatak zakończony trzecią bramką dla Niemiec).

    Odpowiedz
  5. ~Youth

    Panie Michale…ciśnie mi się na usta „Futbol jest okrutny…” i dodajmy, przewrotny. W przypadku meczu Anglików z Niemcami miałem potężnego zgryza- obu reprezentacjom życzyłem jak najlepiej, obie od zawsze wzbudzały we mnie pozytywne emocje, w obu krajach mam sporo znajomych, którym tłumaczyć musiałbym się ze swojej kibicowskiej decyzji, a tu masz Ci los- już w 1/8 ktoś odpadnie. I wybrałem Niemcy: ze względu na wspaniałą fazę grupową (wpadka z Serbią to casus osobisty nie zespołowy, Niemcy nawet w 10 dominowali), ze względu na styl (uczta, uczta dla oczu), na ich młodość i przyszłościowiość, na technikę i finezję, nawet na tak nietypowe jeszcze niedawno słówko jak „multikulti”- najczęściej nadużywany ostatnio wyraz. Wybrałem Niemcy i nie zawiodłem się- grali tak, jak sobie to wymarzyłem- szybko, bezpardonowo, pięknie. Szokowało to zwłaszcza na tle Anglików- wolnych, schematycznych, potrafiących zbliżać się w pole karne rywala jedynie za pomocą długich, często niecelnych podań i wrzutek. Futbol siłowy, sporo walki (ale tą przecież i Niemcy zaprezentowali vide np. Ozil wyprzedzający jak króliczek z reklamy pewnych baterii angielskiego obrońcę przy czwartej bramce), futbol, którego symbolem stał się, pożal Boże, Heskey. Chciałoby się rzec- umarły stare gwiazdy, narodziły się nowe (Ozil, Muller!!!). A mimo tego szkoda mi Anglików, a mimo tego czuję olbrzymi niesmak po tym meczu, który za sprawą sędziego został zepsuty do szpiku kości, tego samego sędziego, który odebrał mi całą radość oglądania cudownych bramek naszych zachodnich sąsiadów. Szkoda mi wreszcie też Niemców- drużyny, która (jak Pan słusznie napisał) i tak wygrałaby nawet przy uznaniu gola na 2:2 bo była po prostu o kilka klas lepsza- szkoda mi, gdyż od wczoraj zawsze, zawsze ten mecz kojarzony będzie w szerokiej świadomości społecznej głównie z bramką nieuznaną, ironią historii objawiającą się zemstą za gola Geoffa Hursta. Jak podobno mawia się teraz w liceach: żal.pl.Ale są też pozytywy. Może dramat Anglików, dramat Meksyku, dramat sędziów (nie chciałbym być w skórze liniowych- vide Kim Milton Nielsen) zmusi w końcu kogoś w FIFA do zajęcia się sprawą na poważnie, ukrócenia absurdu, z jakim mamy do czynienia na co dzień. Wydaje się iż obecnie to raczej brak powtórek/inteligentnych piłek/czujników czy czego tam jeszcze o wiele bardziej zabija ducha futbolu niż ich potencjalna obecność. Jako się rzekło- skala dzisiejszych pomyłek, zwłaszcza pierwszej, wyniesionej na wyżyny informacyjnego Olimpu przez brytyjskie tabloidy, paradoksalnie może być w tym temacie maksymalnie użyteczna. I na to liczę…Co do 1/4. Och, tak grający Niemcy rozjadą Argentynę. Znów będę miał zgryza, bo Albicelestes to moi główni faworyci, to za nich ściskam kciuki, to w ich koszulce najchętniej usiadłbym na stadionie, a Messiego widział z pucharem. Tymczasem solidni w ataku (ale tylko solidni patrząc na ich potencjał) Argentyńczycy sami skazują się na porażkę swoją niepewną obroną. Co też Ozil będzie wyczyniał z takim Demichelisem…jedno jest pewne- mecz będzie ucztą dla oka, bez autobusów czy innych tramwajów w polu karnym, szybki i ciekawy, techniczny a zarazem do ostatniej kropli potu. Taką mam przynajmniej nadzieję- a może się mylę?

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Zanim Ozil trafi na Demichelisa musi przejść Mascherano, a tu już nie będzie tak łatwo. Z Demichelisem zawalczy Klose, a potem, jak się zmęczy, Cacau. Gutierreza rozjedzie Podolski. Ale Mertesacker i Friedrich też będą mieli swoje kłopoty. Fantastyczny mecz się zapowiada i dużo bramek.

      Odpowiedz
  6. ~bnch

    Dobrze, że po kilkunastu latach, dałem sobie w tym roku spokój z kibicowaniem Anglikom. Mam wrażenie, że tę frustrację, którą musieli czuć wczoraj kibice znam aż zbyt dobrze (przez Seamana 8 lat temu straciłem bezpowrotnie, tzn. unicestwiłem pilota do mojego TV wyprodukowanego w NRD – rzecz unikalną). Przyznam się, że kibicowałem Niemcom, bo to piłka która oprócz angielskiej mi odpowiada i mam kaca moralnego. Ale nie z powodu kibicowskiej wolty, ale dlatego że sędzia sprawił, że na sprawiedliwym zwycięstwie Niemiec jest głęboka rysa. Piszę na różnych forach o potrzebie powtórek tv w meczach od czasów przekrętów z reprezentacją Korei w 2002 roku i już mi się nie chce tego robić. Jest mi po prostu przykro, że Blatter po raz kolejny zabija najpiękniejszy ze sportów swoim oślim uporem. Zresztą co ja tu piszę o powtórkach tv; do rozstrzygnięcia sytuacji wystarczyłby chip w piłce i bramce oraz sygnał dźwiękowy w słuchawce sędziego oznaczający „piłka w bramce”. Nie przyjmuję dziś do siebie żadnych argumentów przeciwko powtórkom i nowinkom technicznym w futbolu. Jestem zły i każdy z takich argumentów uważam za idiotyczny. Istotą jest, aby w meczu wygrywał lepszy i to co temu służy jest słuszne. Mówienie, że błędy sędziego to część uroku futbolu w kontekście tego co działo się wczoraj, to jest niesmaczny żart i osoby, które głoszą takie chybione tezy powinny je raz jeszcze przemyśleć.

    Odpowiedz
  7. ~mak

    Dopóki capo, czyli pan Blatter, i inni chłopcy z ferajny FIFA nie poczują, że dostają po kieszeni i osobistym prestiżu, żadne nieszczęścia Anglików czy Meksykanów ich nie wzruszą. Jakoś wątpię, że któryś sponsor wycofa się z kontraktu z FIFA po tych głupich wpadkach (przecież to nie sędzia Rosetti jest winien uznania bramki Teveza, tylko niechęć do zmian w technice: coś jakby w bolidzie Kubicy nadal były hamulce z tego auta, w jakim w 1903 zabił się Marcel Renault). Jakoś wątpię, że adidas ogłosi, że nie zrobi piłki na następny Mundial, jeżeli nie nastąpią zmiany w sposobie sędziowania. Łatwo było sponsorom demonstracyjnie opuścić Tigera Woodsa, który skrzywdził żonę, trudniej byłoby opuścić Seppa Blattera, który skrzywdził cały Meksyk (druga bramka to skutek pierwszej: obrońcy jeszcze byli w szoku po jawnym szalbierstwie na oczach setek tysięcy na stadionie i milionów przed ekranami). A cóż ja, sponsor najmniejszy tej hucpy? Na Mundialu w Korei po drugim meczu wygranym dla gospodarzy przez sędziów wyłączyłem telewizor i nie włączyłem go nawet na finał. Szkoda życia, szkoda pięknych meczów, ale pamiętacie, co zrobił Wiliam Holden i jego dzika banda u Peckinpaha, kiedy zabito ich meksykańskiego kumpla? Akurat takiego młodziaka jak Hernandez i Giovani dos Santos…

    Odpowiedz
  8. ~Nauma

    Podpisuję się pod wpisem.Z jednym małym „ale”; nie czepiam się, ale wydaje mi się, że jedna rzecz wymaga sprostowania.Neuer ma 24 lata – więc nie mógł hasać sobie rok temu w młodzieżówce…

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Hasał, co banalnie łatwo sprawdzić. W młodzieżówce mogą grać także piłkarze, którzy rozpoczynali 21. rok życia, kiedy zaczynały się eliminacje do turnieju głównego – czyli w tym przypadku do młodzieżowych mistrzostw Europy w 2009 r.

      Odpowiedz
  9. ~Boozo

    Argentyna w końcu będzie mogła się sprawdzić z poważnym przeciwnikiem, wątpię w ich zwycięstwo bo jednak brakuje klasowych piłkarzy [defensywny pomocnik i prawy obrońca] gdyby Maradona pomyślał trochę więcej przed mundialem to pewnie teraz każdy z nas zastanawiał by się kto ma mocniejsza ekipę a tak wychodzi tylko na to ze Niemcy zjedzą Argentynę na przystawkę później bedzie obiad w półfinale i deser w finale tak to widzę, finał typuje Niemcy Brazylia. Hiszpania polegnie może nawet i w 1/8 z Portugalia. Zobaczymy jak to będzie. Ale na razie jedno mnie denerwuje na tych mistrzostwach i nie są to wuwuzele. Jeśli początek sędziowania był udany to faza pucharowa jest mocno kontrowersyjna takich baboli dawno nie było, no możne poza Koreą w 2002r… Dobre złego początki?

    Odpowiedz
  10. ~vviper86

    Jeszcze jeden komentarz dotyczący wczorajszej bramki-niebramki Lamparda czy też Lampards Wembley-Tor.Westdeutsche Allgemeine Zeitung (WAZ) opublikował krótki artykuł zatytułowany „Jesteśmy już kwita i marzymy dalej”, w którym pada takie zdanie dotyczące bramki Hursta i zachowań Anglików po owej bramce i porównania do bramki-niebramki Lamparda: „Anglicy niezłomnie wzbraniają się z przyznaniem do tego, że piłka wówczas (1966) nie była w środku. Tak tym razem my chętnie potwierdzamy: tak! Piłka była w środku” 😉 Wygląda na to, że duch futbolu wyrównał historyczne krzywdy. „(Weigern sich die Engländer – allen elektronischen Beweisen zum Trotz – bis heute beharrlich, zuzugeben, dass der Ball damals nicht drin war, so bestätigen wir ihnen diesmal gerne: „Ja, der Ball war drin!)”

    Odpowiedz
  11. ~erictheking87

    ja akurat uwazam, ze krytyka jaka spada na anglikow jest zbyt intensywna.zagrali wczoraj najlepszy mecz tych mistrzostw, wreszcie bylo widac, ze im naprawde zalezy (no przynajmniej do momentu bramki na 4:1).jak dla mnie mimo wszystko pozegnali sie z honorem, po meczu kipiacym od emocji.oczywiscie czesc zespolu odpowiadajaca za defensywe dala wczoraj 'niezapomniany koncert’, jednak moim zdaniem kluczowa byla decyzja o nieuznaniu bramki.przy 2:2 jestem pewien, ze ten mecz ulozylby sie zupelnie inaczej, a tak, anglicy rzucili sie na rywali od poczatku drugiej polowy odslaniajac sie prawie zupelnie, cisneli i cisneli niemcow, poszly dwie kontry i do widzenia – koniec mundialu.wynik 4:1 na pewno nie odzwierciedla przebiegu meczu…teraz oczywiscie rodza sie pytania. pierwsze na pewno dotyczy capello.poczatek szeregu dziwnych zdarzen rozpoczal sie od (nie)slawnego capello index. pozniej rownie dziwne decyzje personalne przy powolaniach, wyborze skladu, zmianach w trakcie meczu, wojskowej dyscyplinie podczas zgrupowan i mundialu, i koniec koncow taktyce (chociaz jak grali 442 w eliminacjach to nikt zlego slowa nie osmielil sie powiedziec…). warto rowniez zastanowic sie nad kwestia przygotowania fizycznego do mundialu, bo to rowniez jest – moim zdaniem – calkiem spora zagadka.ale najwazniejsze pytanie brzmi – jak wygladaja relacje capello – pilkarze na dzien dzisiejszy. jak silne sa zgrzyty wewnatrz kadry, i czy jest porozumienie pomiedzy zawodnikami a ich trenerem.wydaje mi sie, ze sytuacja moze powoli zaczac przypominac historie liverpoolska. mam wrazenie, ze podobnie jak benitez capello zaczyna tracic szatnie. gracze wciaz czuja respekt, ale chyba cos zaczyna sie psuc na liniach trener-zawodnicy i zawodnicy-zawodnicy (silna krytyka zachowania terrego).

    Odpowiedz
  12. ~me262schwalbe

    Dla wszystkich zwolenników Capello na stanowisku selekcjonera reprezentacji Anglii:Półfinał MŚ 2018 Niemcy-Anglia do przerwy 0:0. Obrona Anglików jest nie do przejścia królują Dawson z Rodwellem. Obsada bramki, największa bolączka od lat Anglików w zasadzie nie ma znaczenia, gdyż jedynym zadaniem bramkarza jest wybijanie piłki z pięciu metrów po niecelnych strzałach rywali. Przez grupę Anglicy przeszli jak burza, bez straty punktu i bez straty gola, kolejnych rywali odprawiają z bagażem kilku bramek i bez strat własnych. Ale dziś coś w tej maszynce do wygrywania się zacięło i Anglicy nie mają pomysłu na świetnie usposobionych Niemców. Capello decyduje się na pokerową zagrywkę: wzywa ze stanowiska komentatorskiego BBC Emila Heskeya i wprowadza go za kompletnie dziś bezradnego Rooneya. Emil już w pierwszej minucie obecności na boisku, przejmuje w środku pola, wybitą na oślep przez Dawsona piłkę, dwóch defensorów niemieckich odbija się od niego jak od ściany, kolejnych dwóch wkręca w ziemię, spokojnie mija bramkarza i z najbliższej odległości pakuje piłkę do siatki. Akcja palce lizać. W samej końcówce przy rozpaczliwych atakach Niemców, kolejne wybicie na wysokości swojego pola karnego przechwytuje Gareth Barry, mimo że co najmniej dwóch Niemców znajdowało się bliżej piłki, wygrywa pojedynek biegowy z Ozilem i z linii pola karnego strzela nie do obrony pieczętując awans Anglików do finału. Przynajmniej część krzywd wyrównane (MŚ 1990, MŚ 2010). Finał marzenie Brazylia-Anglia. Tym razem Capello nie ryzykuje i od początku wystawia Heskeya, a Jokera Rooneya sadza na ławce. Emil odwdzięcza się Capello za zaufanie; przyjmuje podanie z własnej połowy w narożniku pola karnego Brazylijczyków na piersi, Lucio odbija się od niego z jednej strony, a Maicon z drugiej, ale Heskey nie traci równowagi, podbija piłkę głową i z przewrotki strzela w samo okienko bramki Brazylijczyków. Chwilę po wznowieniu gry wysoki pressing Anglików przynosi efekt w postaci szybko wywalczonej piłki. Ładna kombinacyjna gra w trójkącie Heskey-Barry-Lennon, po wymianie 40 podań brazylijska obrona wreszcie się gubi i Heskeyowi nie pozostaje nic innego jak przyłożyć nogę do piłki i podwyższyć prowadzenie. Pod koniec pierwszej połowy zaskakującym strzałem z dystansu ponownie Heskey pokonuje bramkarza Brazylijczyków. Brazylia-Anglia 0:3. Klasyczny hat-trick w finale MŚ!!!! W 89 minucie przy owacji na stojąco boisko opuszcza Heskey a w jego miejsce wchodzi Rooney. Anglia bezsprzecznie najlepszą drużyną mistrzostw, strzela 35 bramek nie tracąc żadnej. Wszyscy podziwiają geniusz taktyczny Capello. Dokonał rzeczy, której dotychczas nikomu się nie udało: zaszczepił Anglikom słynnego włoskiego ducha walki o każdą piłkę, o każdy skrawek murawy od pierwszej do ostatniej minuty plus to co doliczy sędzia, i połączył to z angielskim sprytem, cwaniactwem, delikatnymi faulami, których nie tylko żaden sędzia ale wszechobecne kamery nie są w stanie wychwycić. No bo czy można odgwizdać powalenie przeciwnika poprzez pociągnięcie go za koszulkę, skoro obrońca będący przy napastniku miał wtedy obie ręce w górze? Jedyne, co można w takiej sytuacji zrobić, to tylko pokazać symulantowi żółto. FA przedłuża umowę z Capello na kolejnych 10 lat; a akces do reprezentacji zgłasza Peter Shilton; też chce być mistrzem świata, w końcu nie zapomniał jak wybija się piłkę z pięciu metrów, a przy takim trenerze nic więcej nie potrzeba.

    Odpowiedz
  13. ~Golden_Guy

    Dobrze się stało, że te dwa błędy – różne, ale przecież w równym stopniu odpowiedzialne za nadciśnienie i choroby wrzodowe wśród kibiców – zbiegły się w jednym dniu i na tak dużej „scenie”. Spalone i bramki-widmo to obok nurkowania największe bolączki wszystkich osób futbolowo zaangażowanych i czas najwyższy, by coś w tym względzie zmienić. „My” wiemy, co to ma być, „oni” udają, że nie rozumieją.Ale to już nawet nie kwestia wprowadzenia technologii, które, mam nadzieję, po wczorajszym dniu stanie się coraz bardziej nieuniknione. To kwestia zmiany mentalności osób, na których spoczywa odpowiedzialność za dobro sportu. O ile gol Lamparda mnie nie wzruszył, tak przez cały mecz po bramce Teveza powtarzałem sobie: „co za tchórze”. Nie widziałem całego zajścia od początku, dobrze za to pamiętam meksykańskich piłkarzy wskazujących sędziemu telebim z dowodem jego błędu – mimo to arbiter decyzji nie zmienił. Reprezentacja Meksyku chyba jednak zapomniała, że sędziowie piłkarscy żyją w świecie głębokiej, nazwijmy to, biurokracji i trudno im o „ludzkie” odruchy. Gdyby gola cofnięto, nie byłby to precedens, bo przecież odwoływanie bramki się czasem zdarza; fakty stałyby zdecydowanie po stronie Rosettiego. Wystarczyło postawić odważny krok.Z drugiej strony szkoda, że jak zawsze cała odpowiedzialność skupia się na ludziach, których zmuszono do funkcjonowania w chorym systemie.Co do wczorajszego szlagieru (oj tak, pierwszy mecz, który dorósł do tego miana) trudno powiedzieć coś nowego. Anglia zagrała w identycznym, sztywnym jak mankiety w garniturze ustawieniu, Loew także desygnował podstawową jedenastkę. Tyle tylko, że trener Nationalmanschaft nie musiał nigdzie szukać, Capello natomiast powinien próbować zaskoczyć. Z 4-4-2 więcej wyciągnąć się nie dało i wygląda na to, że po niepowodzeniach Anglii rzeczywiście możemy mieć do czynienia z formalną rezygnacją z tej formacji na rzecz niemieckiego 4-4-1-1. Fenomenem jest dla mnie to, w jaki sposób czwórka Muller-Ozil-Podolski-Klose – mieszanka doświadczenia i młodzieńczej energii – jest w stanie zrozumieć się bez słowa. To zresztą znamienne, że w grającym z polotem ofensywnym kwartecie nie pojawiały się żadne zgrzyty, podczas gdy mający także możliwości rotacji (Rooney, Gerrard, Lampard – byłoby tego więcej, gdyby na boisku pojawił się Joe Cole) Anglicy nie mogli się zdecydować na którąś z opcji. Najlepiej dogadali się przy typowej do bólu bramce Upsona.Różnicę stanowiła także szybkość niemieckich piłkarzy. Bramki w drugiej połowie padały po błędach przeciwnika, ale przecież odzyskaną piłkę trzeba jeszcze podholować przez te 50-60 metrów. W ekipie angielskiej nadałby się do tego tylko Defoe i boczni obrońcy, nie wierzę, że w obecnej formie wyczyn Ozila czy Schweinsteigera powtórzyłby Rooney. Tak samo jak nie wierzą media – to kolejna różnica między obiema ekipami. Naszym sąsiadom nikt nie kazał walczyć za ojczyznę („Two World Wars and one World Cup”, taa…), nikt nie dumał o najłatwiejszej grupie „since sliced bread”.Mam nadzieję, że to zwycięstwo Niemców nie będzie niedoceniane w takim stopniu jak wygrana z Australią – bo sędzia, bo szmaty Jamesa (bramki nr 2 i 3). Typowany na odkrycie turnieju Ozil miał wprawdzie ułatwione zadanie grając na pozycji nie przypisanej żadnemu obrońcy, ale sposób w jaki ten fakt wykorzystywał wyciągając Upsona, szukając gry na skrzydłach jest imponujący. Podobnie drugi bohater dnia – Muller. I w jego przypadku efekt boiskowych poczynań wynikał z niezwykłej mądrości w grze. Wystarczy, że chłopak popracuje jeszcze nad techniką, bo póki co to takie samo nieociosane drewno co Higuain i być może oglądający ten mundial kibice będą mogli się chwalić, że widzieli narodziny gwiazdy ;)Akt IIMecz w wykonaniu Argentyny z Meksykiem był sporym rozczarowaniem. Podopieczni Aguirre, na których liczyłem nieco stęskniony za ekipą Chile, Paragwaju czy Meksyku właśnie, sprzed kilkunastu lat (choć dominacja CONMEBOL w tym turnieju jest pozytywnie zaskakująca), nie pokazali niestety nic nowego. Przynajmniej w stosunku do tego, o czym było wiadomo przed turniejem. 5-2-3/3-4-3 pozwala im z łatwością przedostawać się pod bramkę przeciwnika, a rozegranie „po przekątnej” do szybkich, ofensywnie usposobionych skrzydłowych było genialnym w swojej prostocie rozwiązaniem stwarzającym zagrożenie. A jednak w tym wszystkim zagubiona została płynność, zróżnicowanie. Środek pola w zasadzie nie istniał, akcje rozpoczynały się z bocznych sektorów boiska. Pomimo drugiej na turnieju bramki zawiódł trochę Chicarito, który tak jak cała drużyna był trochę zbyt statyczny. Nawet rozegranie z rogu – krótkie podanie, podanie zwrotne, wrzutka – powtórzyło się przynajmniej trzy razy w drugiej połowie.Chłopcy Maradony też nie zagrali wielkiego spotkania – niedokładne podania i strata piłki w obronie powinny być pierwszym punktem na następnym treningu. Sam Diego powinien natomiast się zastanowić czy nie robi krzywdy Di Marii i Maxiemu wystawiając ich w roli defensywnych skrzydłowych(?) i czy nie lepiej wystawić w miejsce któregoś z nich Verona. Chyba tylko długim rajdom Messiego (doczeka się bramki?) i Teveza Argentyńczycy zawdzięczają to, że w statystykach posiadania piłki przeważali, bo w zasadzie i u nich linia pomocy nabijała kilometry bez futbolówki przy nodze – i nic dziwnego skoro domyślna formacja to 1-5-5. Biorąc pod uwagę ogrom potencjału jaki ma w swoich szeregach Argentyna ich gra pozostawia największy niedosyt. Zresztą spójrzmy na bramki z wczorajszego meczu (spalony, błąd obrońcy, uderzenie po szczęśliwym odzyskaniu piłki) i wcześniejszych, w których dominowały bramki zdobyte ze stałych fragmentów (cztery z siedmiu jeśli dobrze liczę). Na szczęście spotkanie z Koreą daje jakieś nadzieje na ujrzenie bardziej egzotycznego futbolu z obu stron.Przepraszam za ewentualne powtórzenia za poprzednimi komentami, ale pisałem „z offu” ;)A to w kwestii komentarza do strzału Lampsa: http://i.imgur.com/C4XYT.png

    Odpowiedz
  14. ~benzopiren

    Patrząc na słabych Anglików dochodze do wniosku, że niemalże wszyscy pomocnicy grają do tyłu bądź po szerokości. Nie ma przyspieszenia, nie potrafią złamać schematu obronnego przeciwników. Na mundialu strzelili 3 gole, to też świadczy o ich nieudolności w tworzeniu sytuacji.

    Odpowiedz
  15. ~Dezyderiusz

    Ja tylko marze o tym, aby wprowadzono chociaż tych dodatkowych sędziów za obiema bramkami, tak na początek, skoro Blatter ma komero-alergię. Ale coś się boję, że jeśli coś takiego nie stanie się w finale MŚ, na oczach blisko miliarda ludzi to nic w tej kwestii się nie zmieni. W ogóle potrafi mi ktoś wytłumaczyć, czemu w ciale odpowiadającym za zasady gry są przedstawiciele takich potęg piłkarskich jak Irlandia, Szkocja i Walia? i do tego jest ich tylko 5, co nie daje żadnej (nawet imitacji) gremialności i zakorzenienia w dzisiejszych kulturach futbolowych?! (jeśli dobrze pamiętam)

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Z chęcią zajmę się tematem, ale tak sobie pomyślałem, że zrobię to we środę lub czwartek, czyli w ciągu pierwszych podczas tego mundialu dni bez piłki. Temat jest ważny, więc jeśli ktoś z innych mediów mnie nie ubiegnie, to proszę w te wolne dni trzymać mnie za słowo 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Dezyderiusz89

        Ja dziś słyszałem odpowiedź FIFA na te zarzuty- „nie wprowadzimy powtórek wideo, bo nie we wszystkich ligach są transmisje TV” … a po cholere komu od razy transmisje TV? wystarczyłby dodatkowy sędzia techniczny siedzący nad telewizorkiem z przekazem na żywo i magnetowidem i kontaktem radiowym z sędzią głównym! A skoro FIFA i UEFA tak bardzo „przejmują się” (cudzysłów jak tylko się da ironiczny) losem maluczkich, to niech wprowadzą takie powtórki tylko w rozgrywkach o MŚ, ME, Ligę Mistrzów i Ligę Europejską (i odpowiednio do pozostałych kontynentów). Tu akurat argument o „brak odpowiedniej infrasturktury technicznej” jest totalnie nieaktualny. A argumentów w stylu „spowolnianie gry i zabijanie ducha futbolu” to już nie chce mi się nawet komentować…

        Odpowiedz
  16. ~Stefan

    To ja też coś napiszę, bo dawno nie pisałem…Wg. mnie Anglia wcale nie grała źle, powiedziałbym nawet, że były momenty kiedy grała koncertowo. Okazji do strzelenia bramki stworzyli sobie co najmniej kilka. Neuer zagrał rewelacyjny mecz – wyjął instynktownie kilka uderzeń których wyjąć nie powinien. Fatalnie zagrała obrona Anglików – o ironio jedna z najlepszych na świecie. Jednak Ferdinand przed mistrzostwami wypadł, Terry po aferze gra kilka klas gorzej niż przed nią, Johnson świetnie gra do przodu, z tyłu nigdy nie był zbyt pewny. David James też się nie popisał.Dziwi mnie trochę pojazd po graczach ofensywnych. Rooney sporo się nabiegał, wracał do obrony, starał się rozgrywać. Owszem nie zagrał meczu życia, ale na pewno nie był najgorszy na murawie. Lampard strzelił bramkę (sic!), przy odrobinie szczęścia wbił by drugą. Gerrard kilka razy minął Niemców jak tyczki i groźnie strzelał, celnie podawał. Milner – oprócz bardzo niecelnych wrzutek sprawował się naprawdę nieźle.Tak naprawdę z pomocy bardzo kiepsko zagrał tylko Barry.Wszyscy twierdzą, że Niemcy zagrali świetny mecz – to nie oni zagrali tak dobrze w ataku, to Anglia zagrała tak BEZNADZIEJNIE w obronie.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *