Dziennik Mundialu: Villa robi różnicę

Właściwie to najchętniej napisałbym teraz grubą książkę o anatomii angielskiej klęski, żeby jakoś spożytkować piętrzące się wokół sterty fiszek, a równocześnie oczyścić zaśmieconą głowę na rzeczy bardziej pożyteczne. Zrobiłbym to tym chętniej, że nie bardzo sobie wyobrażam pisanie na temat meczu Paragwaju z Japonią – meczu, który Rafał Stec nie wahał się nazwać „gniotem”, wpisując go do „księgi mundialowych okropieństw”. Szczęśliwie drugie dzisiejsze spotkanie, choć również długo bezbramkowe, nie zawiodło naszych nadziei.

Nie zawiodło, bo nie spodziewaliśmy się niczego innego niż ten fascynujący taktyczny pojedynek, w którym broniący się w sposób niezwykle zdyscyplinowany Portugalczycy czyhali na kontrę lub stały fragment, a Hiszpanie uparcie próbowali rozciągnąć ich szyki obronne (Villa i Torres często operowali tuż przy linii bocznej, robiąc miejsce na ewentualne prostopadłe podanie do któregoś z wchodzących w pole karne pomocników). Owszem, jeśli strzelano, to głównie z daleka, ale jakże przyjemne było obserwowanie piłkarzy, którzy mimo intensywnego pressingu potrafili tak precyzyjnie operować piłką. No i jakże przyjemne było obserwowanie, po tych wszystkich obsesjonatach idealnej czystości z minionych dni, sędziego, który nie uważa, że każde zderzenie dwóch piłkarzy należy uznawać za faul, a który równocześnie nie waha się pokazać czerwonej kartki za uderzenie rywala bez piłki.

Różnicę między Hiszpanią a drużynami, z którymi przyszło jej się spotykać, robią przede wszystkim Villa, Xavi i Iniesta. Świeży nabytek Barcelony strzelił kolejnego gola (w sumie ma cztery, plus asysta), a mógł strzelić jeszcze kilka – jego uderzenia z dystansu znakomicie bronił Eduardo. Jego nowi koledzy z klubu znów mieli kilka wizjonerskich podań, otwierających Torresowi, Llorente, Sergio Ramosowi czy Villi drogę do bramki. Do tego Busquets i Xabi Alonso rozbijali niejeden (bo przecież nie wszystkie) atak Portugalczyków, a na prawej stronie co kilka minut wyruszał na bramkę rywali Sergio Ramos… Pozostaje pytanie o formę Fernando Torresa: dziś zaczął dużo lepiej niż w poprzednich spotkaniach, ale skończył równie nieprzekonująco (dobra zmiana Llorente, choć po prawdzie nie był już tak intensywnie pilnowany jak napastnik Liverpoolu). I o Casillasa, kolejny raz mającego problem ze złapaniem w miarę prostego strzału: czy naprawdę Hiszpanie nie czuliby się bezpieczniej z Reiną albo Valdesem?

A skoro o znakach zapytania, wypada jeszcze poświęcić zdanie Cristiano Ronaldo, który starał się bardzo, biegając między lewym a prawym skrzydłem, wychodząc do podań, próbując rajdów i strzałów z rzutu wolnego… wszystko bez efektu, bez błysku, bez decydującego ciosu – za to ze splunięciem w stronę kamery po ostatnim gwizdku (Villa strzela, Ronaldo pluje…). Podobnie jak w eliminacjach, żelaznej defensywie Portugalii nie dorównywali gracze ofensywni, zwłaszcza ci odpowiedzialni za wykończenie – bo do kilku podań Tiago czy Meirelesa nie sposób mieć pretensji. Portugalia Queiroza grała jak Brazylia Dungi – tylko pozbawiona Luisa Fabiano… Jednym z objawień mundialu okazał się natomiast lewy obrońca Fabio Coentrao, pędzący do przodu aż miło (ponieważ mnie się wszystko z jednym kojarzy, to Coentrao kojarzy mi się z Garethem Balem).

Generalnie Hiszpania na fali wznoszącej: chyba trudno mieć wątpliwości, czy poradzi sobie z Paragwajem. A że półfinał z jej udziałem będzie przedwczesnym finałem to już zupełnie inna historia.

30 komentarzy do “Dziennik Mundialu: Villa robi różnicę

  1. ~Bailiff

    Hiszpanie w polfinale zagraja ze zwyciesca pojedynku Niemcy – Argentyna 🙂 Brazylia bedzie miala w polfinale spacerek.Poza tym nie moge zrozumiec zachwytow nad gra Chile, ktorzy jak dla mnie niczym sie nie wyrozniali i tyle samo pokazali we wczorajszy meczu z Bralylia, duzy obiegania bez skladu i ladu.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Ale wtopa, natychmiast poprawiam, bijąc się w piersi. Jak to dobrze, że jutro nie ma meczu i ma się więcej czasu na kolejny odcinek Dziennika.

      Odpowiedz
    2. ~daro23

      po pierwsze Chile w każdym meczy grało ofensywnie i do przodu, po drugie grali różnie(wysokim pressingiem z Hiszpanią i cofniętą linią obrony z Brazylią) i zmusili do sporego wysiłku i Brazylię i Hiszpanie, grali szeroko z włączaniem się do akcji ofensywnych bocznych obrońców, zostając w defensywie z 3 graczy, każdy z pomocników umiał zagrać fajną piłkę do przodu, z Brazylia się im trochę głowa zagotowała ale to gracze w większości z roczników 84-88 więc przyszłość przed nimi i gdy się ograją pod okiem Bielsy na dużych turniejach to mogą namieszać za 4 lata 🙂

      Odpowiedz
  2. ~taxi_rock

    już pisałem o tym na twitterze, ale tu jest większe pole do dyskusji, bo więcej znaków wejdzie. Zastanawia mnie co musiałby zrobić Fabregas, by znaleźć się w składzie Hiszpanów, choćby na chwilę. Torres kaleczy ciągle, mógłby Villa grać na szpicy, a Cesc za jego plecami z Iniestą i Xavim – przecież nie potrzeba im zarówno Xabiego jak i Busquetsa razem na boisku. Ale to juz wymysł trenera – jego cyrk, jego małpy 😛 wiec niech ustawia jak chce, ale już wcześniejsze mecze pokazały, ze nawet jak nie idzie, to zamiast Cesca, [który co by o nim nie mówić – ciąg na bramkę ma wielki, a i umiejętności niemałe ] wchodzi taki np. Pedro. Czy Cesc jest za słaby na drużynę Hiszpanii ? NIe mogę tego pojąć.

    Odpowiedz
    1. ~number 9

      Poszerzę pytanie: skoro Barca ma już Iniestę i Xaviego, po co jej jeszcze Cesc? Oni we trzech – to już byłaby próba odpowiedzi – to trochę za dużo szczęścia i za duży tłok w środku. I tak Hiszpania gra trochę za mało skrzydłami – kolejny dobry na ławce jest Silva…

      Odpowiedz
    2. ~daro23

      ale tacy gracze jak Cesc i Silvia to są klepacze, to kopie Xaviego i Iniesty, gdyby wszyscy grali to klepania byłoby więcej niż goli, potrzeba tej ekipie Villi na lewym skrzydle i takiego Pedro czy Maty na prawym którzy mają ciąg na bramkę, uderzenie, szybkość, zejście ze skrzydła i klase pokazali w swoich klubach 🙂

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        oczywiście Cesc nie ma ani ciągu na bramkę, ani nie potrafi uderzyć, z asystami też u niego kiepsko. A w klubie zawodzi na całej linii…No bałagam…

        Odpowiedz
  3. ~daro23

    ale Brazylia wpadnie na Hiszpanie dopiero w ewentualnym finale, w półfinale czeka nas starcie Hiszpania- Argentyna/Niemcy. a ja bym zmienił grę Hiszpanów, zdjął z boiska Torresa a wprowadził Llorente, zmienił jednego z pary Alonso/Busquets na Mate lub Pedro i ustawiłbym ich na prawym skrzydle i kazał schodzić do środka tak jak Villa z lewego, a w środku postawił na Xaviego z Iniestą bo grając w środku blisko siebie są najgroźniejsi 🙂

    Odpowiedz
  4. ~me262schwalbe

    Ale dlaczego wszyscy piszą, że w półfinale zagrają Hiszpanie z Argentyną/Niemcami ??? Mecz Hiszpania-Paragwaj został już wydrukowany???? Hiszpanie jak dotąd byli tylko raz w półfinale MŚ, ale te czasy pamiętają tylko najstarsi górale.

    Odpowiedz
    1. ~airborell

      A Paragwaj nie był ani razu ;).A Villa rzeczywiście robi różnicę. Mam wrażenie, że we wszystkich tych mistrzostwach, kiedy „grali jak nigdy, przegrywali jak zawsze” brakowało im właśnie napastnika takiej klasy. Z całym szacunkiem do wszystkich Butraguenów i Raulów.

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Tylko, że Hiszpanie praktycznie mieli szanę co cztery lata grać w półfinale, a w 1982 mieli ułożną nawet drabinkę prosto do finału ( tylko w nią nie wskoczyli :); a szanse Paragwajczyków możnaby policzyć na palcach jednej ręki stolarza; to też robi różncę.

        Odpowiedz
        1. ~El Maniaco

          A nie zauważyłeś tej różnicy, nie to niewłaściwe słowo – przepaści klasy pomiędzy tymi drużynami? Oczywiście, futbol jest nieobliczalny, itp., itd, a więc jakiś jeden procent szans Paragwajowi trzeba przyznać, ale i tak można w ciemno obstawiać, że Hiszpanie będą w półfinale. I to też ludzie na użytek niniejszej dyskusji robią.

          Odpowiedz
          1. ~bnch

            No właśnie futbol jest nieobliczalny, a Paragwaj odpadał w 1998 i 2002 roku po bardzo wyrównanych meczach z późniejszymi finalistami MŚ. Francuzi męczyli się aż do drugiej połowy dogrywki, Niemcy strzelili kilka minut przed końcem. Mi się Paragwaj podoba od początku i będę im kibicował. Według mnie Paragwaj prezentuje zbliżoną grę do Chile, ale bardziej sensowną i uporządkowaną. Zresztą zobaczymy.

          2. ~me262schwalbe

            Dobra skoro twierdzisz, że Paragwaj ma tylko teoretyczne szanse (jakiś 1procent), to proponuję zakład jak wygra Hiszpania stawiam Ci browara, natomiast jak wygra Paragwaj to zachowując Twoje proporcje stawiasz mi 100 browarów (może być w ratach 10 razy po 10 browarów), wszystkich odwiedzających tę stronę biorę na świadków. To jak stoi??? Jeśli są jeszcze inni chętni do dodatkowych emocji podczas oglądania meczu, też mogę spróbować podobnego zakładu.

  5. ~Zkaj

    Zastanawia mnie, dlaczego wszyscy uparcie pomijają fakt, że Villa tuż przed strzeleniem gola był na minimalnym spalonym. Przecież gdyby nie ten gol, to mogliśmy spokojnie oglądać kolejne taktyczne szachy w dogrywce i wszystko mogło rozstrzygnąć się w karnych do których Portugalia ma smykałkę. To zabawne jak brak powtórki tuż po bramce spowodował, że cały świat przeszedł nad tą sytuacją do porządku dziennego. Przecież zgodnie z zasadami piłki nożnej nie ma znaczenia czy ktoś jest na 15 centymetrowym spalonym jak Villa czy na metrowym jak Tevez. Ale jedna sytuacja stała się skandalem, a druga nie odbija się niemal żadnym echem. Kibicowałem w tym meczu Hiszpanii, ale obecnie mam pewien niedosyt i poczucie, że zwycięstwo pobrudzone jest kolejną pomyłką sędziego i po raz kolejny jedynym zwycięzcą jest Fifa. Niesamowite, że na 8 meczy 1/8 finałów, aż 4 zostały mniej lub bardziej wypaczone ewidentnymi błędami sędziów (oprócz wczorajszego meczu i klopsów z pojedynków Argentyna – Meksyk oraz Anglia – Niemcy doliczam też mecz Korea Południowa – Urugwaj – nieodgwizdany karny dla drużyny, która nie jest potentatem jak widać też potrafi przejść bez echa). Piłka nożna zwyczajnie się kompromituje…

    Odpowiedz
    1. ~bnch

      Też mnie to nieco dziwi. Podobnie, jak to, że tym razem realizator nie postanowił pokazać powtórki, która bez wątpienia pokazałaby że spalony był. Czyżby FIFA „poprosiła” o pobłażliwość? Hiszpania nie zachwycała, z kolei Portugalską obronę oglądało się naprawdę przyjemnie. I cieszy mnie wejście Llorente, bo już się zastanawiałem czy VdB będzie go trzymał do końca mistrzostw na ławie. Wszedł i zagrał lepiej niż Torres.

      Odpowiedz
  6. ~mj-pine

    Portugalia mnie zawiodła. Mecz rozegrali nawet w miarę porządny ale oczekiwałem, że droga Hiszpanii do półfinału będzie choćby (używając terminologii taternickiej) nieco trudna.Zwróćmy uwagę na to jak Villa porusza się po boisku. Wczoraj dublował pozycję Capdevilli. O ile strzał z dystansu był świetny, to gdyby nie bramka, jego występ byłby szarpaniem, chaosem środkowego napastnika na skrzydle…no ale może o to chodzi.

    Odpowiedz
  7. ~jareko17

    Przepraszam, że nie na temat, ale dzisiaj Roy Hodgson ma być oficjalnie przedstawiony jako manager Liverpool FC. Czekam z nadzieją na to co zrobi…:)

    Odpowiedz
  8. ~mak

    To była walka młotka ze śrubokrętem. W meczach na tych mistrzostwach Portugalia co i rusz uderzała do przodu, a Hiszpania metodycznie kręciła w środku pola. A gdybym był młotkowym… – powinien zaśpiewać Ronaldo zamiast pluć do kamery. Młotkowy Hiszpanii, Torres, także zawiódł, ale nie zawiedli śrubokrętowi, szczególnie Iniesta (to on podał do Villi; a przedtem i potem sporo i ładnie nawkręcał). Villa schodzący na skrzydło (a po golu często cofający się, by rozegrać piłkę) to też była strategia śrubokręta. Szkoda mi młotka (podobno Bayern jest skłonny wyłożyć za Fabio Coentrao dwie dychy; Benfica chce więcej, może i dobrze, bo co, na zmiennika Lahma? chyba żeby na lewą pomoc… ), ale skoro już się nim jest, to nie tylko jako malleus maleficarum na północnych Koreańczyków, a młotkowy CR musi szaleć, a nie tylko stawać w rozkroku przed wolnym.

    Odpowiedz
      1. ~mak

        Masz rację, zasugerowałem się częstym ustawianiem Lahma na lewej flance, chociaż jest prawonożny. To by były bardzo lotne skrzydła. Luftwaffe.

        Odpowiedz
    1. ~Spokojnie

      Nawiązując do Coentrao, to informacja o zainteresowaniu Bayernu tym graczem również mnie zaskoczyła w pierwszej chwili. Też się zastanawiałam, czy ma on rywalizować o miejsce w pierwszym składzie z Lahmem (co oznaczałoby oczywiście mocno ograniczone występy), czy ewentualnie miałby być wstawiony do linii pomocy, ale Bayern chyba faktycznie szykowałby go na lewą obronę, a Lahm grałby na prawej (w finale LM Lahm grał na prawej stronie, nie wiem, jak wyglądało jego ustawienie w przekroju całego sezonu, czy często był wstawiany na prawą stronę, czy raczej trzymano go z lewej. W reprezentacji gra z prawej strony). Muszę przyznać, że Bayern mający na skrzydłach dwóch tego typu bocznych obrońców robiłby wrażenie, jeśli oczywiście wszystko działałoby, jak powinno, a Lahm ganiałby do przodu, jak zwykle, a nie był lekko wycofany, jak w ostatnich meczach reprezentacji, gdy rzadziej włączał się do akcji ofensywnych. Na razie używam trybu mocno przypuszczającego, ale z różnych doniesień wynika, że podobno Bayern jest w stanie zapłacić za Coentrao tyle, ile Benfica za niego żąda, a największym problemem związanym z finalizacją transferu jest sam Coentrao, który wolałby grać w Hiszpanii lub we Włoszech.

      Odpowiedz
      1. ~mak

        Jeśli do Włoch, to chyba tylko do Interu, bo czy warto gdzie indziej? Bayern nie byłby zły, biorąc pod uwagę (tak a’propos piłkarzy angielskich, których duch z urzędu wisi nad tym blogiem), że warto doświadczyć innej kultury piłkarskiej niż własna. Ale fakt, że patrząc z Lizbony, to Monachium = ciemno, zimno i do domu daleko.

        Odpowiedz
        1. ~Spokojnie

          No właśnie – ciemno, zimno i do domu daleko, a i gra w Bundeslidze za szczyt marzeń przez piłkarzy spoza Niemiec uznawana nie jest. Hitami sezonu są mecze Bayernu z drużynami szerzej w Europie niemal kompletnie nieznanymi (mimo wszystko Bayer Leverkusen czy VfB Stuttgart to nie to samo, co Juventus, Real czy Liverpool), nie ma tam takich szlagierów na pół Europy, jak w Hiszpanii, Włoszech, czy „naszej” Anglii, gdzie niemal co kolejkę jest hit na miarę co najmniej ćwierćfinału LM. Tak się dziwię i nie dziwię chłopakowi, że się waha, że wolałby występować w bardziej medialnej i wywołującej większe zainteresowanie w Zachodniej Europie lidze. Z drugiej strony, piłkarskie rzemiosło na pewno by sobie podciągnął, bo pod tym względem Bundesliga jest bardzo porządna i cechuje się istną niemiecką solidnością – tam trzeba się napracować na boisku, nikt za nazwisko i ładne włosy na boisku trzymał go nie będzie, a przeciwnicy, mimo, że mniej rozpoznawalni w świecie, to wymagający i padać na kolana przed wschodzącą gwiazdą nie będą.

          Odpowiedz
  9. ~mojo23

    Mam pytanko? Jak Villa mógł strzelić cztery gole i zaliczyć dwie asysty skoro Hiszpania na tych mistrzostwach ma w sumie tylko pięć bramek. Czy ja o czymś nie wiem:)

    Odpowiedz
  10. ~bnch

    Panie Michale! Przeglądałem właśnie wyniki meczów z poprzednich finałów MŚ (po tym jak moja dziewczyna zagięła mnie opowieścią, jak to Holandia w fazie pucharowej MŚ z Brazylią grała i przegrała w karnych) i dotarłem do składu Anglii w 2006 r. I tak mnie jedna rzecz uderzyła. Czy nie sądzi Pan, że odstawienie Robinsona od angielskiej bramki było populistycznym i oportunistycznym (wobec brukowców) zachowaniem McClarena? Robinsona lubię od czasu, gdy jako młokos wskoczył do bramki Leeds Utd. i genialnie się prezentował m.in. w LM. Facet puścił „babola” (choć przy olbrzymim współudziale Gary’ego Neville’a; jak tak doświadczony obrońca może zagrywać w światło bramki nie naciskany przez nikogo?!), ale po pierwsze się zdarza, a po drugie Anglicy grali 12 meczy i mogli je zdobyć więcej punktów. Zatem robienie z Robinsona kozła ofiarnego po eliminacjach było niesprawiedliwe. Mam wrażenie, że gdyby Robinson grał w RPA to byłby pewniejszy od Greena i przede wszystkim Jamesa, który w meczu z Niemcami udowodnił wszystkim krytykom (w tym i mnie), że mieli rację twierdząc, że facet się nie nadaje. Anglicy na nadmiar bramkarzy nie narzekają, a rezygnowanie z zawodnika, który jest bardzo solidny jest moim zdaniem niezbyt rozważne.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Jak widać po witrynie bloga mam słabość do tego bramkarza, więc pewnie nie będę obiektywny 🙂 Uważam, że Paul Robinson miał w Blackburn bardzo dobry sezon. Owszem, zespół często przegrywał wysoko, ale bez niego nieraz mogłaby być dwucyfrówka. To, plus doświadczenie reprezentacyjne (także turniejowe) długo pozwalało mi myśleć, że Capello go zabierze – nie jako pierwszego bramkarza, ale jako solidnego zmiennika.Paradoksalnie najlepszym angielskim bramkarzem jest dziś ten, który ma najmniejsze reprezentacyjne doświadczenie – Hart, Robinsonowi daję trzecie miejsce po Jamesie, Greenowi czwarte: podobnie jak biografii Robinsona nie przysłania wpadka z Chorwacją, tak życiorysu Harta – katastrofa z USA. Dalej jest gorzej; kłania się prawda znajdująca zastosowanie także przy defensywnych pomocnikach, środkowych obrońcach, bocznych obrońcach itd.: nie widać lepszych od tych, którzy na mundial pojechali…

      Odpowiedz
  11. ~erictheking87

    hodgson w poolu – to bedzie dopiero ciekawa historia. pare dni temu, przeczytalem wywiad z torresem, w ktorym stwierdzil, ze benitez musial odejsc z klubu – bo bylo to najlepsze rozwiazanie zarowno dla niego jak i dla klubu. jesli hodgeson zdobedzie zaufanie pilkarzy, to liverpool moze w przyszlym sezonie prezentowac sie bardzo ciekawie.zobaczymy tylko jak jeszcze kwestia transferow sie potoczy, jovanovica juz maja, ale to jak narazie za malo…

    Odpowiedz
  12. ~mjagielka

    Czy sądzi Pan, że Del Bosque zmieni Torresa na Llorente? Czy da mu szanse jeszcze z Parafwajem i ew. [przy awansie] zaryzkuje w półfinale? To nie jest Fernando Torres jakiego znamy nawet w 25% Co do Cassillasa, to zaryzykuje swtierdzenie, że to wina jedynie Jabulani, a nie narzeczonej-reporterki czy słonej zupy. W bramce Anglikow – tylko i wyłacznie Joe Hart. Robinson był co najwyzej przyzwoity, a to co wyrabiał ten chłopak w Birmingham – cuda.Prosze opisać swoje spostrzeżenia co do klapy Anglików, w końcu mundial mamy tylko co cztery lata 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *