O tym, jak niezwykłym sportem jest piłka nożna, możemy opowiedzieć na przykładzie Luisa Suareza. Napastnik Uruwgaju w ostatniej minucie dogrywki znajduje się przed własną bramką i dwukrotnie blokuje celne strzały rywali. Pierwsza interwencja powinna go uczynić bohaterem, druga – winowajcą: wybija piłkę ręką, ratuje swój zespół od utraty gola, ale ogląda czerwoną kartkę, a Ghana – przypomnijmy: w ostatniej minucie dogrywki! – może zapewnić sobie awans do półfinału. Wystarczy, że Gyan zrobi to, co już dwukrotnie robił na tych mistrzostwach: celnie uderzy z jedenastu metrów. Gyan podchodzi do piłki…
O tym, jak niezwykłym sportem jest piłka nożna, możemy też opowiedzieć na przykładzie wydarzeń wcześniejszych. Game of two halves, gra dwóch połówek: ile razy za pomocą tego wyświechtanego określenia próbowano opisać wydarzenia na boisku? Jedna z drużyn ma absolutną przewagę, prowadzi i stwarza sobie okazje do podwyższenia prowadzenia, druga zaś stanowi tło dla tej pierwszej, popełnia błędy, wydaje się zagubiona, a w drugiej połowie odzyskuje inicjatywę i ostatecznie wygrywa… Jak to się stało, że Holandia, nie Brazylia zagra w półfinale z Urugwajem?
Można oczywiście winić za wszystko przypadek: błąd najlepszego bramkarza świata wychodzącego do dośrodkowania i potrącającego przy okazji swojego obrońcę tak niefortunnie, że ten kieruje piłkę do własnej bramki. Na skutek tego przypadku jedni tracą pewność siebie, drudzy ją odzyskują, a że w futbolu tak wiele rozgrywa się w głowach piłkarzy, to… Przyznam, że nie do końca zadowala mnie ta interpretacja: jeśliby ją przyjąć, należałoby także uznać, że gdyby sędzia z Urugwaju uznał prawidłowo strzeloną bramkę Lamparda, Anglicy odzyskaliby impet i ostatecznie wygrali z Niemcami. Wiem, że przypadek odgrywa w futbolu ogromną rolę – i może także dlatego tak uwielbiamy ten sport, że tak naprawdę niczego nie da się w nim przewidzieć – ale na to, żeby można było mówić o przypadku, trzeba się najpierw solidnie napracować.
W pierwszej połowie Holendrzy kompletnie nie radzili sobie z dwoma piłkarzami: Robinho i Maiconem. Oddelegowany do pilnowania Daniego Alvesa Giovanni van Bronkhorst zostawiał po swojej stronie mnóstwo miejsca do rajdów prawego obrońcy Brazylii. Robinho z kolei co i raz schodził z lewej strony do środka, gdzie obrońcy mieli już wystarczająco dużo roboty z Luisem Fabiano i Kaką; może gdyby Robben zechciał czasem wrócić na własną połowę tak jak Kuyt i pomóc van der Vielowi, wyglądałoby to inaczej, a tak prawy obrońca Holandii musiał odpuszczać Robinho i zajmować się jeszcze atakującym jego stroną Bastosem. Pamiętajmy też, że obrona Pomarańczowych została w ostatniej chwili przebudowana: na rozgrzewce – przypadkowej, a jakże – kontuzji doznał Mathijsen, którego w ostatniej chwili zastąpił Oojier. To niezrozumienie tego ostatniego z Heitingą i gigantyczna luka, jaką stworzyli dla Robinho, dały gola Brazylijczykom.
Cóż więc zmieniło się po przerwie? Paradoksalnie niezbyt wiele: de Jong zapewnił lepszą asekurację van Bronkhorstowi, a jeśli chodzi o prawą stronę Holendrzy postanowili rzucić Brazylijczykom wyzwanie i bardziej zdecydowanie zaatakować właśnie tędy. Robben nie czekał już tylko na podania i nie próbował stale tej samej akcji z czytelnym zwodem w kierunku środka, a częściej próbował uczestniczyć w rozegraniu, na prawo zaczął także schodzić van Persie i okazało się, że dla Bastosa (niewspieranego przez Robinho, jak ven der Viel przez Robbena) to już stanowczo za wiele. Zaczęły się faule, przyszła żółta kartka, i po jednym z tych fauli Sneijder dośrodkował, a Julio Cesar potrącił Melo. A potem, również z prawej flanki, przyszedł rzut rożny i gol numer dwa.
Nietypowa sytuacja: zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że Brazylia Dungi jest zespołem wyjątkowo zdyscyplinowanym, a zwłaszcza, że dobrze broni się przy stałych fragmentach gry. Tu jednak obie bramki padły właśnie ze stałych fragmentów i to chyba z powodu nerwowości, która wkradła się pomiędzy piłkarzy Canarinhos, a dotknęła zwłaszcza Felipe Melo, który najpierw cudownie podawał do Robinho, potem zdobył bramkę samobójczą, a później po bezsensowym kopnięciu Robbena wyleciał z boiska.
Game of two halves: najpierw szokująco nieporadna Holandia, potem nieporadna Brazylia. Czy na skutek tego rozstrzygnięcia coś straciliśmy? Nie obejrzymy już na mundialu akcji w trójkącie Robinho-Kaka-Luis Fabiano (dziś, w pierwszej połowie, po takim rozegraniu świetnie interweniował Sketelenburg), ale może będzie nam dany zachwyt z innego trójkąta: Kuyt (bo chyba na stałe już zastąpił po lewej stronie van der Vaarta)-Sneijder-van Persie. No i nie mielibyśmy nic przeciwko temu, żeby sędzia Nichimura poprowadził finał.
Wróćmy do Suareza. Mecz Urugwaju z Ghaną oglądałem już rozluźniony, z przyjemnością konstatując ofensywne nastawienie obu drużyn i oklaskując stwarzane przez nie okazje, ale aż do 120 minuty nie mogąc uwierzyć, że coś w dniu dzisiejszym może przyćmić pożegnanie z Brazylią. A potem, w ostatniej minucie dogrywki, zobaczyłem czerwoną kartkę za wybicie piłki ręką z linii bramkowej, a następnie niewykorzystanego karnego, i to niewykorzystanego przez piłkarza, który na tym turnieju już dwukrotnie pokonywał bramkarzy z jedenastu metrów… Nie mogę się doczekać poniedziałku rano, kiedy w mojej skrzynce mailowej znajdzie się kolejny odcinek „Kronik mundialu” Marka Bieńczyka: żeby odpowiednie dać rzeczy słowo potrzeba narracji lepszej niż moja.
Na opowieść zasługuje tu przecież wszystko: dramat napastnika Urugwaju, który zrobił jedyne, co mógł zrobić, żeby utrzymać swoją drużynę w grze, i który płakał schodząc z boiska, by kilkadziesiąt sekund później eksplodować ze szczęścia już w stadionowym tunelu, a który teraz będzie żałował, że nie może zagrać w półfinale. Odporność psychiczna Gyana, który osiem minut po spudłowaniu jedenastki, wykonał pierwszy z serii rzutów karnych, w dodatku uderzając dokładnie w ten sam sposób – tyle że skutecznie. Klasa Fernando Muslery, który broniąc dwie jedenastki zrehabilitował się za wpuszczenie strzału Muntariego. Zuchwałość Abreu, uderzającego lekko, technicznie i niemal bez rozbiegu, czyli jak Panenka w 1976 r. (jak to się mogło skończyć, pokazał wcześniej Mensah)…
Dopisuję ostatnie zdania w pośpiechu. Gyan wciąż płacze na boisku, a Luis Suarez tonie w objęciach Diego Forlana. Urugwaj awansował do półfinału, a napastnik Atletico jest dla mnie w tej chwili absolutnie najjaśniejszą gwiazdą mundialu. Napisałem „w tej chwili”, bo przecież jutro mecz Argentyna-Niemcy…
Jeśli chodzi o emocje, zwroty akcji, trzęsienia ziemi i trzymanie w napięciu do ostatnich sekund, to mecz Ghany z Urugwajem można już spokojnie uznać za najbardziej emocjonujący spektakl mundialu – właśnie przez tę ostatnią minutę dogrywki, wybicie ręką Suareza, niewykorzystaną jedenastkę i karne. Nie wiem, co musiałoby się zdarzyć w finale, żeby przebić coś takiego, może ewentualnie jakby któryś z bramkarzy sam sobie wbił w ostatniej minucie dogrywki… Ale wtedy nie byłoby karnego do niewykorzystania za nieprzepisowe zagranie ;)Tak jak Pan napisał – psychika ma kolosalne znaczenie dla piłkarzy (zresztą, sportowców w ogóle). Dla Ghany mecz po tym niewykorzystanym karnym się nie skończył, mieli szansę na pokonanie Urugwaju w karnych. Nie zrobili tego jednak, bo ta ostatnia minuta dogrywki ich po prostu zniszczyła psychicznie. Oto mieli wygrany mecz i nagle trzeba było go znów zaczynać grać, tylko, że w formie karnych. Gyan sobie poradził z presją, zmęczeniem, ciśnieniem, świadomością, że to strzelający jest górą nad bramkarzem i za niestrzelonego karnego odpowiada tylko on. Reszta już nie dała rady, mimo, że to nie oni spudłowali w 120 minucie dogrywki. Strzelali zbyt lekko, bojaźliwie, po ziemi, jakby chcieli strzelić w jak najbardziej przeciwny sposób w stosunku do niecelnego strzału Gyana, który huknął w poprzeczkę, aż się bramka zatrzęsła. Nie dali rady się pozbierać w ciągu tych kilku minut, które dzielą dogrywkę od karnych. A Suarez… No cóż, zagranie nieprzepisowe, ale nie sposób nie docenić jego poświęcenia, bo być może pozbawił siebie samego możliwości zagrania ostatniego meczu na tym mundialu i jeszcze media, piłkarze i kibice mu przeciwni będą mu długo wypominać, że pozbawił w nieprzepisowy sposób Ghanę zasłużonego zwycięstwa (pomijając fakt, że Ghana dostała za to zadośćuczynienie w postaci karnego, którego po prostu mogła wykorzystać, a fakt „zasłużonego” zwycięstwa to pojęcie mocno względne). Pewien niedosyt i wątpliwości natury moralnej, że jednak piłkarz grać tak nie powinien (szczęście, że sędzia wszystko widział i nie będzie kolejnej historii o „Boskiej ręce”) mieszają się z podziwem i szacunkiem za decyzję podjętą w ułamku sekundy, która zmieniła losy drużyny. Zamienił pewnego gola w gola pewnego na 99,99% i akurat tym razem zdarzył się ten szczęśliwy (przypadkowy?) 0,01%.
Z jednej strony Suarez napisał kolejny z rozdziałów dramatyzmu i nieprzewidywalności piłki nożnej, aic kolejna historia uzupełnia nam lirykę i dramat futbolu. Z drugiej strony zagrał ręką w polu karnym i to w takiej sytuacji meczu ćwierćfinałowego – wybronił piłkę, ale zagrał całkowicie nie fair. Ja widzę, że ręka Henry’ego z barażu z Irlandią to nic w porównaniu z tym zagraniem Suareza. Podobała mi się gra tego chłopaka na mundialu, ale nie chciałbym go zobaczyć w finale, gdyby Urugwajowi się udało pobić Holendrów. To byłaby sprawiedliwa kara moim zdaniem.
Nie może tu być mowy o zagraniu nie fair Suareza. Wybicie ręką piłki zmierzającej nieuchronnie do siatki to jest ELEMENT gry. To była w tym momencie jedyna szansa Urugwaju na pozostanie w grze i napastnik z niej skorzystał. Zespół i tak został podwójnie ukarany: rzut karny i czerwona kartka, która wyklucza Suareza z półfinału. Nie można tego porównać do zagrania Henry’ego czy Maradony z 86r. Oni z pełną premedytacją oszukali rywali, sędziego, kibiców. Suarez bronił dostępu do bramki, z tym że niezgodnie z przepisami, za co został sprawiedliwie ukarany: on, a także drużyna. To, że Ghana tego nie wykorzystała to już zupełnie inna historia…
Uważam, że celowe zagranie piłki ręką w piłce nożnej jest jak najbardziej nie fair, żeby nie nazwać tego mocniej zwłaszcza w sytuacji, gdy przeciwnik już niemal osiągnął, to o co chodzi w piłce nożnej – zdobył bramkę. Strach pomyśleć, co by było gdyby sędzia tego nie zauważył (ćwierćfinał MŚ, ostatnia minuta dogrywki – choć te okoliczności nie powinny mieć znaczenia i każde tego typu zagranie powinno być karane w ten sam sposób). Regulamin dokładnie opisuje jak należy postępować w takim przypadku i wyrok zapadł zgodnie z regulaminem. Teraz po reakcji co poniektórych widać, że owszem Suraez został ukarany za swoje zagranie, ale Urugwaj już nie, to wobec tego należy ukarać Suareza dodatkowo – odsunięciem nie od jednego ale od dwóch meczów – (sąd sądem, ale sprawiedliwość jest po naszej stronie – bierz granaty!)
A gdyby sytuacja była taka – biegnie napastnik z piłką, ma już tylko bramkarza, mija go i ma pustą bramkę przed sobą, nagle zostaje zahaczony przez bramkarza i pada. Wtedy też jest czerwona dla bramkarza i karny. I nikt by nie mówił, że bramkarz oszukał ekipę, która miała pustą bramkę. Jest przewinienie – jest karny i co dalej z tym karnym zrobią, to już ich sprawa, nie wykorzystali – mogą mieć pretensje tylko do siebie.Słyszałem też, że ponoć spalony był przy wrzutce w pole karne, nim napastnik Ghany uderzył na bramkę, to by znaczyło, że gra powinna być przerwana, ktoś to widział dokładnie ? Bo ja akurat uwagi nie zwróciłem.
To jest stopklatka, którą podrzucił na twitterze Gabrielle Marcotti: http://twitpic.com/21vkzy Onet pewnie rozspacjuje linka, jak zwykle, ale wystarczy usunąć spacje 🙂
zapytaj ghanczykow co mysla o 'fair-play’ suareza. dla mnie to w ogole smieszne, ze ktos moze probowac dyskutowac na ten temat.ba – powiedzialbym nawet, ze zgadzam sie w pewnym sensie z me262schwalbe, i ze za takie zagranie suarez powinien dostac dyskwalifikacje na 2 mecze (coz, okrutne by to bylo z cala pewnoscia, ale trzeba wytepic tego typu zachowania, bo rujnuja one podstawowy cel futbolu – uczciwa i sportowa rywalizacje).
Debata wokół tej sprawy zatacza coraz szersze kręgi i rzecznik FIFA potwierdził, że komitet dyscyplinarny rozważy, czy kary nie rozszerzyć na dwa mecze. Chętnie wysłuchałbym Waszych argumentów, bo sam uważam, że a) mamy oczywiście do czynienia ze złamaniem przepisów, podlegającym karze, b) uważam, że kara została natychmiast nałożona i była surowa, c) gdyby Gyan strzelił, albo gdyby incydent miał miejsce nie w ostatniej minucie, tylko wcześniej, dzisiejszej dyskusji zapewne by nie było.Kiedy byłem mały i poznawałem reguły gry w piłkę, opisywano mi takie sytuacje z komentarzem, że podobne zachowanie jest psim obowiązkiem zawodnika: robić wszystko, co się da, by nie dopuścić do utraty gola, nawet za cenę tego, że się wyleci z boiska. Podobnie jest przecież z bramkarzem faulującym zawodnika wychodzącego na czystą pozycję: gdyby nie ten faul, padłaby bramka, a tak wyrok zostaje odłożony i niezwykle rzadko karnego udaje się obronić (Ileż zresztą w takich przypadkach debat, że podwójna kara to za dużo: że sama jedenastka wystarczy i że nie powinno się jeszcze osłabiać drużyny, wyrzucaniem winowajcy z boiska…). Podobnie jest z innymi naruszeniami przepisów: każde wiąże się z mniej lub bardziej negatywnymi konsekwencjami dla twojej drużyny. Przepisy są nie po to, żeby je łamać, tylko żeby je zachowywać, ale jeśli już zdarzy się ich naruszenie, wiemy, co za to grozi. Jasne.Tego nie można porównywać z ręką Henry’ego ani z podobnymi oszustwami. Suarez zachował się desperacko, złamał przepisy, bo nie pozostało mu już nic innego, żeby ocalić swoją drużynę. Kiedy schodził z boiska, płakał, bo był pewien, że wszystko stracone. Gdyby tylko Gyan nie spudłował…
To było zachowanie instynktowne.Na decyzję piłkarz miał ułamek sekundy. Każdy zawodowy piłkarz by tak postąpił – także każdy piłkarz Ghany.. Czerwona kartka i karny były wystarczającymi karami.
Ręka w takiej sytuacji to czerwona kartka – DOSTAŁ. Ręka w polu karnym to rzut karny – BYŁ. Czy to, że Urugwaj musiał bronić karnego i że Suarez wyleciał, nie mogąc brać udziału w konkursie rzutów karnych nie było wystarczającą karą? Gdyby sędzia nie zauważył, zrobiłoby się piekło wieksze niż przy Henrym i Lampardzie i powtórki wideo weszłyby od razu. Ale zauważył… Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami – także to, że piłka trafiona w poprzeczkę nie liczy się jako bramka, podobnie jak piłka, która nie przekroczy całym obwodem.Pamiętacie gola strzelonego Reinie balonikiem przez Sunderland? Według takiej logiki należałoby go nie uznać, bo „się nie należy”. Bardzo żałuję Ghany, podziwiam Gyana, że miał jaja i strzelił drugi raz. Ale gdyby strzleił pierwszy raz, nie byłoby tematu
Świetnie podsumował to Tabarez po meczu. Powiedział, że była to instynktowna reakcja i że piłkarz poniósł karę. Zapytał też, czy to wina Suareza, że Gyan nie wykorzystał karnego 😀 Suarez zrobił to co zrobiłby każdy na jego miejscu, nie miał szans wybić piłki głową, zobaczył, ze piłka leci do bramki – zatrzymał ją. Gdyby sędzia nie dał żadnej kary, a po prostu odgwizdał koniec meczu i karne, to można by to jeszcze porównać z sytuacją Henry’ego. Ale sędzia zachował się tak jak powinien. Ukarał zawodnika, dał Ghanie rzut karny i wszystko było w ich rękach [a raczej w nodze i głowie Gyana]. Spudłował i może mieć pretensje tylko do siebie.
Gra faul i czasem nie czyste zagrania to też element tej gry. Suarez nie miał innego wyboru zespół został ukarany a to że Ghana nie potrafiła tego wykorzystać to już ich strata. Suarez zrobił to specjalnie ale podobne zachowanie było Serba w meczu z Ghaną tam też było dotknięcie ręką i Ghana to wykorzystała.
Już któryś z zagranicznych blogerów (kibiców MU) przypomniał sytuację sprzed kilkunastu lat, gdy Manchester United podejmował Newcastle. Było 1:1, końcówka meczu, „Czerwone Diabły” walczyły o tytuł i atakowały praktycznie całym zespołem. Rrzut rożny albo wolny, w okolicy pola karnego „Srok” była większość piłkarzy MU. Goście jednak obronili się przed atakiem i wyprowadzili kontrę – zawodnik Newcastle wbiegł samotnie na połowę rywala. Kilka sekund później niewątpliwie padłby gol, który albo utrudniłby, albo przekreśliłby szansę na zdobycie przez Manchester tytułu (nie pamiętam jaka była sytuacja w tabeli), gdyby nie Ole Gunnar Solskjaer. Norweg przebiegł długość praktycznie całego boiska, wracając za atakującym rywalem, tylko po to, by ściąć go od tyłu tuż przed linią pola karnego. Jeszcze zanim sędzia sięgnął do kieszeni, Ole zaczął zmierzać do szatni, odwrócił się tylko na chwilę, żeby upewnić się, że kolor kartki jest czerwony. Schodząc, dostał owację na stojąco, jakby to była tylko zmiana. Jego celem było tylko dobro drużyny, nie liczył się z indywidualną karą, ani z jej konsekwencjami. Oczywiście, zawodnik Newcastle mógł nie strzelić w pojedynku sam na sam, ale nie było takiej pewności.Suarez zrobił dokładnie to samo, choć w nieco bardziej perfidny sposób, bo piłka była już praktycznie w bramce. Jednak po to ustalono przepis, że w przypadku zatrzymania ręką piłki lecącej w światło bramki jest dyktowany rzut karny, a piłkarz wyrzucany z boiska, żeby tak nie robić, bo konsekwencje są spore – w zasadzie wczoraj za tę rekę Afrykańczycy powinni awansować i świadczyły o tym łzy Suareza bezpośrednio po zejściu z boiska, gdy jeszcze nie wiedział, że to nie koniec pojedynku. Jestem za tym, by Suarez dostał więcej niż jeden mecz kary, bo trzeba przyznać, że odebrał Ghanie pewny awans, a rzuty karne, to jak wszyscy wiemy, loteria. Te „jedenastki” wykonywane w trakcie 90 czy 120 minut również. Gyan nie trafił, potem jego koledzy jeszcze dwukrotnie się mylili i w ten sposób to Urugwaj będzie walczył o finał. Pretensje muszą kierować przede wszystkim do siebie, wystarczyło strzelić karnego w ostatniej minucie.Inna sprawa, że z powtórek nie da się na sto procent wywnioskować, że jego działanie było celowe czy raczej był to odruch. Tak czy siak, dla Urugwajczyków jest bohaterem.
Podsumowałbym to tak: 1) sędzia postąpił słusznie i dokładnie tak jak FiFA przewiduje w takiej sytuacji: a) czerwona dla zawodnika i b) karny dla drużyny. Biorąc pod uwagę, że gra w piłkę polega na tym żeby zdobyć więcej goli od przeciwnika, a karny to jeszcze nie gol to: wg przepisów sędzia wymierza 100% kary indywidualnej i 99% kary zespołowej (przyjmuję, że karny to w 99% gol). Problem pojawia się, gdy zaistnieje sytuacja ten 1%. Wówczas jest tak jakby kary zespołowej nie było. Pojawia się niesmak, że jednak sprawiedliwości nie stało się zadość. Czyli trzeba zmienić przepisy np. w tej sytuacji: a) czerwona dla zawodnika jak poprzednio b) karny, z tym, że jeśli będzie niewykorzystany, to sędzia zarządza powtórkę rzutu karnego i jeśli ponownie zostanie nie wykorzystany, to już wtedy ostatni raz zarządza powtórkę. Dopiero po niewykorzystaniu trzeciej jedenastki będzie można powiedzieć, że drużynie się upiekło.
Każdy piłkarz na miejscu Suareza zachowałby się tak samo.Przecież inny Urugwajczyk(to chyba był Fucile) też próbował bronić ręką i to nawet w bardziej akrobatyczny sposób.Gdyby Gyan wykorzystał karnego to moim zdaniem Suarez i tak nie byłby winowajcom porażki.W sumie dziwna sprawa,bo w meczu z Serbią niezbyt groźna sytuacja w polu karnym i bezsensowna ręka Kuzmanovicia.Gyan karnego wykorzystuje.A wczoraj powinien być gol,mądre zachowanie Suareza a Gyan uderza w poprzeczke.Można też powiedzieć,że ze sprawiedliwości stało się zadość,bo w tym zamieszaniu w polu karnym Appiah był na spalonym.
W tej sprawie dyskutowaliśmy już na blogu Pola – przeklejam moje wpisy dla zainteresowanych.Jest z tym meczem pewnien problem estetyczny: http://www.youtube.com/watch?v=q-bXutSJrPs&feature=player_embedded Zachowanie Suareza na lini bramkowej i potem było co najmniej kontrowersyjne. Z jednej strony racjonalnie uratował Urugwaj, z drugiej strony z premedytacją złamał przepisy. Osobiście poniósł karę, ale trochę wątpliwe byłoby stawianie mu teraz pomników. Jego strategia obrony wyniku nie mieści się w duchu fair play. Sytuacja byłaby dużo łatwiejsza, gdyby Ghana strzeliła tego karnego… W drugą stronę futbol nie działa tak niesprawiedliwie. Gdyby chciał wypaczyć wynik strzelając gola ręką, zostałby wykluczony a wynik by się nie zmienił. Zespół przeciwny nie musiałby nic robić żeby utrzymać wynik. A tutaj Ghana przeprowadziła rozstrzygającą akcję a mimo to nie gra dalej. Jest tu pewnien niesmak, niesprawiedliwość, choć nie można też jednoznacznie powiedzieć, że Urugwaj przeszedł w kontrowersyjnych okolicznościach. Urugwaj jest wielki, bo doszedł do półfinału, ale byłby jeszcze większy gdyby jakoś po ludzku rozwiązali tego karnego. Nikt nie ma wątpliwości, że gol dla Ghany by wpadł, że Urugwajczycy fatalnie zagapili się w ostatniej akcji meczu.–Zbrodniarza w Suarezie nie widzę. Ale bohatera tym bardziej. Wątpliwe jego poświęcenie, skoro były ostatnie sekundy meczu i nie zagrałby w półfinale tak jak cały Urugwaj. Ktoś z jego obrońców słusznie zauważył: gość nie miał nic do stracenia… To nie jest występek na miarę zwycięskich golli strzelonych ręką, które nie zostały wychwycone przez sędziego. Jednak boiskowa kara w tym przypadku okazała się za mała – Urugwaj został de facto nagrodzony za takie zachowanie wypaczające wynik. twitter.com/MatSabat
Zrobiłbym tak samo, niezależnie od konsekwencji. Liczy się tylko wygrana, tylko ona zostanie zapamiętana.. Takie smaczki piszą historię futbolu..
A ja się w pełni zgadzam z Diego. Nikt by nie dyskutował o zachowaniu Suareza, gdyby Gian wykorzystał karnego. Urugwajczyk popełnił przewinienie i został za nie surowo ukarany. Ghana jest sama sobie winna i szukanie wymówek jest tu moim zdaniem nie na miejscu. Co więcej, kompletnie nie rozumiem porównań do ręki Henrego. Przecież sytuacja z meczu Francja- Irlandia nie jest kontrowersyjna z powodu nieprzepisowego zagrania Francuza, ale dlatego, że sędzia zagrania ręką nie zauważył. Gdyby odgwizdano rzut wolny dla Irlandii, nikt by dziś o tej sytuacji nie pamiętał. Pozdrawiam
Przeczuwałem powiem nie skromnie,że Urugwaj może tu na mieszać ale nie spodziewałem się po nich takiej gry przyjechali świetnie przygotowani chyba najlepiej ze wszystkich ekip na tym mundialu patrząc jacy tam grają zawodnicy do tego co prezentują. Ghana olbrzymi potencjał tej drużyny chyba nawet większy niż Nigerii w latach 90-tych patrząc na Afrykę dziś mogą powiedzieć mieliśmy pecha bo gorsi na pewno nie byli. Kevin-Prince Boateng dla mnie wielkie objawienie tych mistrzostw taki drugi Essien. Półfinał zapowiada się ciekawie Holandia wygląda mocniej i jednak trochę się mniej męczyła po drugie w Urugwaju braknie Suareza a to jest strata na dziś którą trudno będzie załatać ale kto wie. Co do Holandii i Brazylii to po pierwszej połowie myślałem jak zwykle znowu Canrinios przejdą Pomarańcze ale druga polowa dla Holendrów i tu się zgadzam bardziej dzięki słabości Brazylijczyków niż sile tych pierwszych. Ale Dunga sam sobie winny postanowił być bardziej europejski niż niektórzy europejczycy tylko zapomniał że Brazylia to nie jest zespół defensywny i po drugie mała jakość ławki w ataku dlaczego nie wziął Pato do dziś nie mogą zrozumieć bo Ronaldinho może by psuł atmosferę.
Nie udzielam się w komentarzach,ale ten blog uważam za najlepszy za ciekawy język,więc nie zgadzam się z „potrzeba narracji lepszej niż moja”.Drugi powód to wiadomości,których inni nie mają i Twoje przemyślenia odnośnie danego meczu.Zawsze się Pan doszpera fajnych newsów z angielskich boisk.pozdrawiamjuanveron
Najbardziej w tym meczu irytowały mnie ( oprócz komentarzy Maćka Iwańskiego i jego kolego ) cyniczne faule van Bommela szczególnie pod koniec drugiej połowy, było ich kilka i to w momencie bardzo groźnych akcji i nie obejrzał za nie kartki. Niby delikatne niby walka o piłkę , ale cel był tylko jeden sfaulować. Gdyby sędziował jakiś sędzia z europy dokładnie wiedziałby jak gra ten zawodnik i nie dopuściłby do tego aby w końcówce przerwał parę naprawdę groźnych akcji Brazylii . Rozumiem rolę defensywnego pomocnika we współczesnej piłce , ale bez przesady i protestuje przeciw umieszczaniu jego osoby w gronie najlepszych pomocników mistrzostw . Może jestem przyćmiony moimi odczuciami po wczorajszym meczu , ale jak pomyśle ,że będę musiał oglądać jego cyniczną grę w półfinale to aż mnie krew zalewa.
zgadzam sie – forlan jest jednym z najlepszych zawodnikow na tym mundialu. lubie go, troche przez wzglad na fakt, ze reprezentowal united w przeszlosci, ale takze ze wzgledu na sposob gry jaki prezentuje:jest szybki, silny, posiada naprawde soczysty strzal z obu nog, jest dobry technicznie, i co rzadkie w przypadku takich graczy – potrafi dostrzec lepiej ustawionego partnera. poza tym posiada rzecz niezwylke osobliwa u graczy latynoskich – woli walczyc do konca o pilke, niz zasymulowac faul (chociaz tutaj od razu przychodzi mi do glowy pytanie jakie zadal mu jeden z dziennikarzy hiszpanskich chwile po wywalczenie tytulu krola strzelcow 'czy nie zalujesz tych 2 lat w manchestrze’ – 'nie, bo bardzo wiele sie tam nauczylem’ – przypuszczam, ze chodzilo wlasnie o te walke do upadlego).poza tym nie wiem, czy zauwazyliscie, ze jak dotad nie wylansowala sie prawie zadna nowa super-gwiazda. wyjatkiem sa jedynie ozil i – jak dla mnie – enyama. oczywiscie jest kilku pomniejszych graczy, ktorzy z pewnoscia przykuja uwage wielkich klubow. ale zadnego mega-odkrycia, ktore zmienialoby losy turnieju nie mamy – poza ozilem – jak dotad…a moze to tylko mi cos umknelo?
Dwa mecze i dwa dramaty windujące poczciwą kopaninę zwaną futbolem w rejestry zgoła antyczno-greckie. Dramat pierwszy „3 x Melo”, czyli jak jeden zawodnik może zdeterminować przebieg meczu. Dramat drugi to „2 x Suarez”, czyli jak jeden zawodnik może jednocześnie upaść na dno (sprokurować karnego i zgrzeszyć ciężko przeciw fair play) i zostać bohaterem ratującym dla Urugwaju półfinał. Melo będzie wracał do Ameryki Płd. z duszą na ramieniu, czy kibice nie zlinczują go od razu na lotnisku, zaś Suarez w glorii bohatera. I futbolowego patrioty. Bo czy gdyby zawahał się i nie odbił piłki ręką, nie zawiódłby w jakimś sensie, jak – nie przymierzając – Kordian, mdlejący zamiast zabić Cara?
Ghana – Urugwaj już stał się meczem, który przejdzie do historii, to było coś fantastycznego. Suarez zagrał ręką – ci którzy go krytykują niech postawią swoją ukochaną drużynę na miejscu Urugwaju i powiedzą z czystym sumieniem, że wstydziliby się takiego zwycięstwa.Brazylia – Holandia, niestety widziałem tylko końcówkę i muszę powiedzieć: WOW!!!Moje uszy zostały zaatakowany takim potokiem głupstw, że aż nie mogłem uwierzyć. Jak?! Jak można!? Nie mam dobrego zdania o komentatorach w TVP, ale ten popis to było coś strasznego. Powiedzieć, że było to straszne to nic nie powiedzieć. Emocjonująca końcówka psuta nieustannie irytującymi patetycznymi zdaniami pana Iwańskiego, wkurzyła mnie jak mało co w ostatnim czasie. Tak na marginesie pytanko do pana Michała: miał pan kiedyś propozycje komentowania meczu lub pełnienia funkcji par excellence eksperta?A jeśli nie, to kiedy? 😉 Kto za – rączka do góry! Panie Michale larum grają:)
Jeszcze nie miałem okazji powtórzyć za Panem, że „Futbol jest okrutny”, ale chyba lepsza się już nie trafi. Wczoraj piłkarscy bogowie zadrwili sobie z Luisa Suareza i Asamoyah Gyana. Oboje niemal samodzielnie doholowali swoje reprezentacje do ćwierćfinału, pięknymi bramkami zapewniając im zwycięstwa w poprzedniej rundzie. Wiadomo było, że tylko jednemu z nich będzie dane wrócić do kraju w pełni chwały, ostatecznie obaj skończyli mecz tonąc we łzach. Obaj doświadczyli upadku z bohaterskiego piedestału, obaj w jednej chwili stali się wrogiem narodu.Boska ręka, którą Suarez zatrzymał Ghanę, choć była zagraniem moralnie wątpliwym, zapewniła mu iście „heroiczną śmierć na boisku” i dziś pewnie w Urugwaju głośno skanduje się jego imię.Gyan dźwigał na barkach nadzieje całego Czarnego Lądu, które przecież własnoręcznie rozpalił, jednak ugiął się pod ich ciężarem. Nie wątpię w wierność kibiców Ghany, ale zastanawia mnie, czy będą na tyle wyrozumiali, by docenić wielkie osiągnięcie piłkarzy, szczególnie po tym, co mówiło się o prowadzącym zespół „człowieku znikąd”.Ghana pokazała się na tym mundialu z jak najlepszej strony, dając dowód szybkości, siły i zaangażowania (wróżę afrykański zaciąg na Wyspach). Nie zapominajmy też o tkwiącej w niej skali talentu – to wciąż młoda drużyna, a juniorzy sięgnęli niedawno po puchar świata. Przy szalejącym Boatengu, C. Ronaldo wyglądał na góra 30 mln.Drugi dość przeciętny występ zaliczył natomiast Urugwaj i nie wróżę im większych szans w starciu z Holandią. Kolejną przysługę wyświadczył nam jednak Suarez, który eliminując się z półfinałowego meczu chyba zmusił trenera do zmiany systemu. Jeśli uda się wykrzesać odrobinę kreatywności w pomocy, z pewnością będziemy oglądać Forlana grającego znacznie wyżej, co przy powolnych pomarańczowych obrońcach daje nadzieje, że „będzie się działo”.Nie tylko Gyan i Suarez podróżowali z nieba do piekła, bo taką samą wyprawę zaliczył także Felipe Melo. Trudno mi jednak wykrzesać dla niego jeszcze odrobinę współczucia. Po świetnej asyście przy bramce Robinho i doskonałej partii rozegranej przeciwko Sneijderowi i Robbenowi, pomocnik zaliczył bezprecedensowego na mundialu kombosa i stoczył się do rangi pierwszorzędnego łotra. Trudno mi współczuć Melo, ale też całej reprezentacji Canarinhos. Chciałem, by zanudzająca widzów Holandia została przez nich rozklepana, jednak kiedy po objęciu prowadzenia włączyli „Dunga mode” powiedziałem sobie: „O, nie, Joga Bonito możecie sobie wciskać Iwańskiemu”. Mimo genialnych bramek w meczach przeciwko Chile i WKS, Brazylia na tym mundialu nie dała się szczerze pokochać (to zresztą mój główny zarzut wobec tych mistrzostw – bo kogo mam kochać, Niemców?). Nawet brak Pato i Ronaldinho dawał nadzieje na to, że zobaczymy drużynę wprawdzie bez kilku gwiazd, ale grającą jednak futbol magiczny. Ale pierwsza na tych mistrzostwach sytuacja, w której Canarinhos musieli gonić wynik, drużynę Dungi zdemaskowała. Nie było pasji, nie było poczucia zagrożenia (zero reakcji z ławki, wymiana Fabiano-Elano nie zmieniła nic w obrazie gry), jakby mecz miał się „wygrać sam”; emocje ulatniały się na bezsensownych pyskówkach i przeradzały się w faule oraz błędne zagrania. Mimo mojego przyzwyczajenia do zerojedynkowych zwycięstw Man United i gry pod wynik, trudno mi zaakceptować na mundialu tak grającą Brazylię.Mając w pamięci olśniewające występy Oranje w Euro 2008, także postawa Holendrów okazała się lekko rozczarowująca, szczególnie, że grając tak wyrachowany futbol nie potrafią sobie poradzić w sytuacji 3 na 1. Ale dosyć narzekania – niedawno obejrzałem kompilację najładniejszych bramek mundialu i złapałem się na tym, że fazę grupową musiałem chyba przespać. Jeśli upały dadzą wytrwać w tym postanowieniu, dzisiejszymi meczami (nawet Villą na tym zafajdanym skrzydle) mam zamiar się cieszyć jak małe dziecko, bo potem aż do sierpnia będzie płacz ;)Jeszcze a propos zachowania Suareza – ja w takiej sytuacji zawsze chętnie przypominam sobie zagranie Ole Solskjaera, który zmuszony został wyciąć równo z murawą napastnika zmierzającego na spotkanie sam na sam z bramkarzem – i nigdy nie przeszkadza mi to, że jego faul nie stoi w zgodzie z zasadami gry. O ile nikomu przy tym nie stanie się krzywda, uważam, że każdy zawodnik ma prawo do ostatecznego poświęcenia, by uchronić zespół przed stratą bramki. http://www.youtube.com/watch?v=QBrFlDpQudYPS Howard Webb nie będzie raczej sędziował spotkania Holandia-Urugwaj (Urusi boją się Łysego Mściciela z Anglii), ani żadnego z pozostałych ćwierćfinałów jako przedstawiciel Starego Kontynentu. Tak więc jedyna jego nadzieja w odpadnięciu Argentyny i tym, że do finału dokopią się dwie europejskie drużyny. Pan Nichimura nie powinien mieć takich problemów. Ja także podpisuję się pod jego kandydaturą 😉
Zasada fair przyjmuje dwa wymiary: a) wewnętrzny kiedy zawodnik jest świadomy swojego nieetycznego zagrania i potrafi się do tego przyznać albo go nie ukrywa (vide Henry po meczu z Irlandią, łzy Suareza, a na pewno nie bajki Tabereza o instynktownej obronie) oraz b) zewnętrzny – zasada gry fair wobec przeciwnika i tu się mieści wiele boiskowych wydarzeń, nie tylko czysta bez brzydkich fauli gra, ale również szacunek dla drużyny przeciwnika, dla jego wkładu w mecz. W tym sensie zarówno Henry, jak i Suarez mieli w głębokim poważaniu zasadę fair. I sam sobie dołożę cegiełkę, tak wiem, to jest wyidealizowane spostrzeżenie. @popo jak widzisz nie odnoszę się do porównań rodzaju kontrowersji. Ale zgodnie z tytułem notki jaką Pan Michał Okoński nadał swojemu wpisowi, pozwoliłem sobie na poruszenie struny moralności, która wczoraj drgnęła, tak jak drgnęła w listopadzie zeszłego roku.Naprawdę sądzisz, że kwestią w dyskusji o zasadzie fair jest fakt, że Gyan nie wykorzystał karnego? Podobnie me262schwalb, wcale nie mam zamiaru mścić się za niewykorzystanego karnego Gyana i dodatkowo karać reprezentację. Chodzi mi tylko o zasadę, którą FIFA/UEFA czasami egzekwują (chociażby karencja Ribbery’ego w zakończonej dopiero co edycji LM), a czasami nie. Przykład Suareza i dodatkowo ukaranie go mogłoby zadziałać dla innych potencjalnych Suarezów jak odstraszacz w stosunku do takiego zachowania nie fair, jakiego dopuścił się Suarez. I znowu sam sobie wrzucę cegiełkę – strategicznie było to rozegrane wyjątkowo dobrze do momentu podejścia Gyana do karnego (120 minuta, ostatnia akcja), po przestrzeleniu karnego już wyjątkowo dobrze (karne i wykorzystana możliwość awansu). @Michał Okońskinie zgadzam się odnośnie Pańskiego/Twojego punktu c). Od kilku, by nie powiedzieć już kilkunastu sezonów piłkarskich pożeram nałogowo futbol w wydaniu reprezentacyjnym, ligowym, pucharowym i przyznaję, że takiej obrony w takich okolicznościach (bardziej ćwierćfinał MŚ niż 120 minuta meczu) moje oczy jeszcze nie uświadczyły. Jest wielu blogowiczów łącznie z Panem/Tobą, którzy mogą wrócić do jeszcze odleglejszych czasów niż moja futbolowa pamięć sięga i poszperać w zakamarkach pamięci bądź youtuba czy z podobnym wydarzeniem spotkali się kiedyś. Obojętnie zatem w której minucie meczu Suarez zdecydowałby się zastąpić bramkarza broniąc piłkę lecącą wprost do bramki, to i tak dyskusja byłaby wywołana.odnośnie meczu Niemcy-Argentyna ;)Frankfurter Allgemeine Zeitung zamieszcza wyniki ankiety na pytanie „Czy Niemcy pokonają Argentynę?” Blisko 1/4 (708 głosów) stwierdziło, że tak pokonają, ponadto Özil jest już lepszy niż Messi 😉 kolejna prawie 1/4 (673 głosy), było zdania, że Argentyna zrewanżuje się za ćwierćfinał z 2006 r. A mnie od rana trzyma już Fußball-Fieber, w dodatku upał nie do zniesienia, a i piwa w lodówce brak… 😉
tutaj jest troszkę inna sytuacja; mianowicie karą dodatkowych absencji w meczach karają FIFA/UEFA/krajowe związki za brutalną grę faul, gdy czerwona kartka to trochę mało, bądź sędzia czegoś nie widział. Tutaj mamy sytuację, że sędzia wszystko widział, podjął decyzję zgodną z wszelkimi przepisami i nikt z przeciwników ni odniósł ciężkiej kontuzji. Więc wydaje mi się, że owszem kibice Ghany mogą czuć się pokrzywdzeni, ale obiektywni kibice powinni swierdzić, że jeśli może sprawidliwości nie do końca udało się obronić, to przynajmniej nikt Ghany nie skrzywdził. Nie chce się już pastwić i mówić, że po prostu Ghana nie potrafiła postawić kropki nad i. Tak samo jak wątek, że cała sytuacja miała miejsce w ostatniej minucie dogrywki. Okazuje się, że gdyby sytuacja miała miejsce w 91 minucie, to fakt nie wykorzystania karnego działałby na niekorzyść Urugwaju, gdyż przez pół godziny graliby 10 przeciw 11. Wszystko ma swoje dobre i złe strony
europa gora! :))))
Niestety hispzanie, niestety musze oglądać jeszcze dwa ich mecze, niemcy, błagam uratujcie mnie, zeby taka żenada jak Hiszpania grał w finale? Niedoczekanie. Milion podań a zwycięstwo a okazji bramkowych jakos nie mogą wypracować. Europa-plotki o jej smierci były stanowczo przesadzone.
nie martw sie alasz – przypuszczam, ze niemcy-holandia stanowic beda pare finalowa. hiszpanie caly czas sie przeslizguja dzieki blyskom talentu, i sadze, ze na niemcow to za malo. poza tym obie ekipy wyjatkowo sie nie trawia, wiec przypuszczam, ze bylby wielkie emocje w finale (oczywiscie ja za holandia bede jakby co ;]).
czekam Panie Michale tylko na notke z opisem tej popisowej rozroby jaka mielismy popoludniu.szkoda, ze nie 5 albo 6-0 ale i tak…. piekny dzien dzisiaj :)))))))))))))))))))