Czasami mam wrażenie, że piłkę nożną wymyślono tylko dla Arsene’a Wengera i Arsenalu. Zabrzmiało mocno, prawda? Ale czy mogło zabrzmieć inaczej po takim meczu, jak wczorajszy? Tłumaczenie, że przeciwnik okazał się słaby, odrzucam, mając w pamięci to, jak Braga wyeliminowała w poprzedniej rundzie Sevillę. Po prostu Kanonierzy znów zagrali piłkę z innej planety, żeby nie powiedzieć jeszcze mocniej: z raju. Gdybym miał kiedyś napisać tekst złożony z samych ekstatycznych przymiotników, musiałbym go poświęcić Kanonierom, choć jestem, jasna cholera, kibicem Tottenhamu i ostatkiem sił próbuję przypomnieć sobie czasy George’a Grahama, kiedy był to „boring, boring Arsenal”.
Po pierwsze, Fabregas. Człowiek, którego każde dotknięcie piłki jest nienaganne. Rozgrywający akcje i akcje wykańczający. Pokazujący się partnerom i partnerów widzący. Prawdziwy lider, jak mówił po meczu Arsene Wenger, chwaląc Katalończyka zwłaszcza za sytuację z 84. minuty, kiedy po genialnym podaniu Wilshere’a znalazł się sam na sam z bramkarzem i zamiast strzelać, zdecydował się na odegranie do lepiej ustawionego Veli. Oto sposób na budowanie ducha drużyny, oto sposób na jej przewodzenie: zamiast, jak poprzedni kapitan, wrzeszczeć i wyrzekać na kolegów, pozwalać im stawać się jeszcze lepszymi. Strach pomyśleć, że facet ma dopiero 23 lata.
Po drugie, Wilshere. O tym, jaki ma potencjał, dowiedzieliśmy się podczas rozgrywek Pucharu Ligi przed dwoma laty, przed rokiem podczas wypożyczenia do Boltonu przekonaliśmy się, że ten potencjał potrafi się realizować na poziomie Premier League, dziś widzimy go błyszczącego w Lidze Mistrzów: potrafiącego zmienić tempo gry, przetrzymać albo szybko odegrać piłkę, ale też odebrać ją rywalowi zdecydowanym wślizgiem… Wciąż niepewny miejsca w pierwszej jedenastce, ma odwagę w takim meczu popisywać się zagraniami piętą (podanie do Chamakha z 34. minuty, ale i jedna z okazji stworzonych przez zespół w drugiej połowie). Strach pomyśleć, że facet ma dopiero 18 lat.
Po trzecie, Nasri i Arszawin, mistrzowie gry z piłką i bez piłki, nieustannie rozciągający obronę rywala albo ściągający ją na siebie, by zrobić miejsce na rajd bocznego obrońcy. Po czwarte, Chamakh, mający zalety Bendtnera (wzrost) bez jego wad (surowość techniczna i samolubność; Marokańczyk częściej niż szukaniem strzału zajmuje się zgrywaniem piłki do wchodzących z drugiej linii kolegów)… Po piąte, skuteczny po wejściu z ławki rezerwowych Vela. Zważcie, że ten pogrom dokonał się bez Walcotta, van Persiego i Diaby’ego…
Wiem, w sobotę z Sunderlandem pewnie będzie trudniej. Ale zwracam uwagę, że z Blackburn na wyjeździe potrafili sobie poradzić – a był to dokładnie przykład spotkania, które w poprzednich sezonach kończyły się gubieniem punktów. O technice i wyobraźni, o szybkości, a przy tym precyzji zagrań w tempo, o kunszcie akcji w trójkącie itd., w przypadku Arsenalu mówiono już wielokrotnie. Ale po kilku meczach tego sezonu zaczynam odnosić wrażenie, że wśród zalet jego piłkarzy pojawiła się także siła fizyczna i – co może najważniejsze, a z czym w przeszłości bywało kiepsko – koncentracja, wynikająca także z – kolejny kluczowy element – doświadczenia. Arsene Wenger nie ma klasowego bramkarza, są znaki zapytania, dotyczące linii obronnej, więc z odważniejszymi opiniami na temat mistrzowskiego potencjału wstrzymam się do październikowego meczu z Chelsea. Po prostu: jako kibic zwyczajnie się cieszę, że mogę co jakiś czas obejrzeć taki mecz, jak wczoraj.
Oprócz Walcotta, van Persiego i Diaby’ego zabrakło także Vermaelena na środku obrony, choć Braga nie miała wiele do powiedzenia, więc i jego brak nie był aż tak widoczny. Wynik powinien być jeszcze wyższy – 2 minuta i brak karnego po faulu na Cesku, później strzał Hiszpana wybity praktycznie z linii bramkowej, czy Arszawin strzelający w słupek. Chamakh mi się strasznie podoba, a przecież (pomimo tego co twierdzą komentatorzy na eNce) przyszedł za darmo. Przed rokiem kontuzje mieli Nicklas i Robin i Arszawin musiał grać z przodu, dziś jest Chamakh i łatwiej jest pogodzić się z kontuzją Holendra o Duńczyku nie wspominając.Vela w końcu pokazuje na co go stać. W tym sezonie 3 razy uderzał celnie na bramę i zdobył 3 gole. Podczas sparingów przed sezonem martwiłem się, że to United mają lepszego Meksykanina, ale póki co Vela gra mniej, a strzela, więc jest się z czego cieszyć.świetny tekst 😉
Przekleję spod poprzedniego wpisu: Arsenalowi (a właściwie Arsenowi) brakuje taktycznego cwaniactwa, wszystko chciałby wygrywać ofensywnymi koncertami. Już nie chodzi o to, że na poszczególnych pozycjach przydałby się lepszy zawodnik. Nawet przyjmując założenie o kompletności składu AFC, wciąż pozostaje kwestia taktyki, która nie jest ich mocną stroną. Nie z każdym przeciwnikiem da się wygrać grając swoim stylem, o czym przekonała się nawet Barcelona. Wenger nie ma tzw. planu B (o czym też pewnie czytałeś, Michale, u Coxa), który realizuje się wtedy, kiedy gra swoim stylem nie daje rezultatów. Będę bardzo zadowolony, jak zobaczę Arsenal grający przeciwko klasowej drużynie dwoma defensywnie usposobionymi pomocnikami, na skrzydłach z Eboue i Nasrim zamiast Walcotta i Rosickiego. Chciałbym zobaczyć Wengera próbującego wygrać za wszelką cenę, a nie tylko przy okazji ich wielkiego szoł. Zdaję sobie sprawę z tego, że być może chciałbym zbyt wiele.
W moim odczuciu ostatni mecz z Blackburn był przykładem tego, że właśnie jest odwrotnie niż mówisz. Arsenal postawił sie fizycznemu rywalowi i grał równie ostro i walecznie w obronie, jak drużyna Allardyce’a. Sam Wenger powiedział, że dwa lata temu mecze z Blackburn i Boltonem nie zakończyłby sie dwoma zwycięstwami – przyszło doświadczenie.To co podobało mi się wczoraj, to własnie parcie do przodu do ostatniego gwizdka sędziego. Dawniej czesto było tak, że po strzeleniu 2 lub 3 goli, gdy rywal był już na dobiciu, Kanonierzy zwalniali, nie angażowali sie tak mocno w ofensywę i wyglądało to różnie. Teraz prą naprzód z całych sił.Oczywiście mecz z Chelsea będzie niezwykle ważny, interesujący i wiele mówiący o sile tego zespołu. Nie spodziewaj sie jednak, że Arsenal rzuci się na rywala jak ostatnio na Bolton czy Bragę. To oczywiste, że będziemy ustawieni nieco bardziej asekuracyjnie.
Nie mam zastrzeżeń do agresywności, poświęcenia, czy twardej walki ze strony Kanonierów. Nie chodzi mi też o konsekwentną grę z Blackburn i Boltonem (jeszcze 2 lata temu mogli takie mecze przegrać – fakt). Mam na myśli kwestie czysto taktyczne. Zgodzimy się chyba co do faktu, iż Arsenal z największymi radzi sobie dość słabo. Moim zdaniem jest to wina Wengera, który nigdy nie chce rezygnować ze stylu, jaki wpoił chłopakom. A takiej Chelsea nigdy w ten sposób nie ograją.
Co roku pojawiaja sie na poczatku sezonu zachwyty nad Arsenalem (oczywiscie sluszne), nad ich piekna gra i latwoscia w kreowaniu okazji. Ale potem przyjda mecze z MU i Chelsea, ktore to po 5 kontrach beda prowadzic 3-0 i koniec bajki. Arsenal to jednak nie Barcelona (co pokazal ich bezposredni pojedynek w LM).
Chyba, że Arsenal wyciągnie wnioski z ostatniego sezonu i na kontry sobie nie pozwoli :)Ja ciesze się z dobrej „bazy” na dalszą część sezonu. To oczywiste, że każda drużyna ma swoje wpadki i na Arsenal tez pewnie przyjdzie kiedyś czas.To co istotne, a czesto umyka wielu osobom, to fakt, że drużyna ta nie zmieniła (prócz defensywy) praktycznie swojego składu i stała się o rok dojrzalsza, mądrzejsza i bogatsza w doświadczenie. To nie przypadek, że Chelsea zaczęła grać jak prawdziwy zespół dopiero wtedy, gdy musiała ustabilizować swój skład, zamiast dokupowac kolejnych zawodników w letnim okienku 😉
Pamiętajmy jednak, ze z Barceloną nie grał kręgosłup drużyny. Arsenal był poważnie oslabiony w meczu, w którym przegrał. jeśli chodzi o mecze z dawną top4 – to w ostatnich 2 latach rzeczywiście były to porażki, jednak wcześniej Arsenal ogrywał te drużyny, a prowadził ich ten sam Wenger, wiec nie wiem czy to jego wina, że ostatnio akurat przegrali.
Nie mowie, ze to wina Wengera, dla mnie to znakomity trener. Raczej braku dobrego defensywnego pomocnika. Dobrego, mam na mysli agresywnego, ktorego przeciwnik by sie bal. Takiego Vieiry. Kiedys to byly pojedynki MU – Arsenal… Ech =) Licze na cos takiego w tym sezonie.
Ilu dyskutantów, tyle recept 🙂 Ja też jestem świadom, jak to wyglądało w poprzednich latach, pamiętam, że także przed rokiem Arsenal wystartował fenomenalnie. Hipoteza robocza jest taka: tym razem oni nie skapitulują pod łokciami i korkami rywali grających fizyczny futbol (dali dowody już przed rokiem, choćby w meczu ze Stoke, naznaczonym straszliwą kontuzją Ramseya), tym razem nie zagapią się podczas krycia we własnym polu karnym przy rzucie wolnym czy rogu, albo zgoła podczas wyprowadzania piłki (liczne przykłady z sezonów poprzednich). Są starsi, bardziej doświadczeni, grają ze sobą w tej zasadniczej grupie, decydującej o obliczu zespołu, dobrych parę lat. Są silniejsi psychicznie, a niektórzy także fizycznie. Naprawdę: jeśli nie teraz, to już pewnie nigdy. A w każdym razie: już nie za kadencji Wengera.
Koscielny mnie również nie przekonuje, nie jest do końca pewny, a w tej klasy drużynie jest to rzecz niezbędna. Tak jak Fabregas nie traci piłek w środku pola( i przez co nie naraża drużyny na kontry) tak stoper powinien być pewnym punktem na którym kończy się akcja przeciwników. W takim przypadku Almunia na bramce przestaje być problem bo jako takie umiejętności posiada i nie popełnia głupich błędów, przynajmniej wtedy kiedy nie jest pod presją. A z niej powinni odciążać go stoperzy i wszystko hula, bo z przodu jest jak w niebie.
moim zdaniem, problem tkwi w tym, ze arsenal nie ma kim robic, kiedy przychodzi do zasuwania po boisku a nie pieknej gry. obezwladnienie np. barcelony to ciezka praca fizyczna, i bieganie przez 90minut na maxa.poszerzajac: pytanie czy arsenal jest gotowy by w dowolnym meczu wydac przeciwnikowi fizyczna bitwe, jesli zajdzie potrzeba. bo takich meczow jest sporo w sezonie, a nie oszukujmy sie – nie da sie zawsze grac pieknie, czasami trzeba orac murawe, i wybiegac zwyciestwo.ja szczerze mowiac, wciaz nie widze kanonierow jako zespolu gryzacego trawe przez 90minut.
Wychwalanie nowych obrońców faktycznie jest przedwczesne, ale nawet zakładając, że się idealnie wkomponują, i tak nie rozwiązuje to problemu. Spójrzmy na środek pola w Manchesterze United: Fletcher i Scholes, w odwodzie Carrick i (wciąż leczący się) Hargreaves. W Chelsea Essien i Mikel grają w każdym meczu. City ma Y.Toure, De Jonga i Barry’ego. A Arsenal? Song, Denilson, Diaby, czyli tak naprawdę jeden zawodnik nadający się do przerywania ataków naprawdę dobrych przeciwników. Wszędzie gra się dwoma defensywnie usposobionymi graczami w środku, albo ma się solidny ich zapas na ławce. Jedna Barcelona się wyłamuje, ale oni akurat wyłamują się z wielu schematów, są na innym poziomie i dla Arsenalu nie mogą stanowić przykładu. Podsumowując: Bolton, West Ham, Panathinaikos i Bragę mogą zamiatać. Ale przecież celem jest szczyt, prawda? Szczyt, od którego oddziela Arsenal tak niewiele. Ale wciąż jednak oddziela.
Defensywny pomocnik to nie jedyne brakujące ogniwo (nawet zapominając o bramce). Oglądając Arsenal w ostatnich latach , można dojść do wniosku, że Wenger idzie jedną z najtrudniejszych dróg i najbardziej niepewnych. Chce być drugą Barceloną – finezyjną, elegancką ekipą wirtuozów. Ale idzie jeszcze dalej niż Guardiola – on chce to poskładać z graczy, którym nie wyrosły jeszcze zęby mądrości – wprowadza coraz to młodszych i lepszych zawodników. Boję się, że idąc tą drogą, celu nie osiągnie. Bo żeby grać jak Barca i osiągać sukcesy (czyli trofea, a nie tylko zachwyty fanów), trzeba doprowadzić tę finezyjną formułę do perfekcji i mieć na pozycjach zawodników najwybitniejszych w świecie. Wenger ich jeszcze nie ma, a przynajmniej nie tylu, ilu potrzebuje. I zapewne nigdy nie postawi na wzory bardziej klasyczne i przyziemne, jak ten, o którym wspominasz w związku z Chelsea, MC i MU (a i Tottenham ma dobrych środkowych z inklinacjami defensorskimi). A „niedoskonała Barca” jest ekipą wystarczająco dobrą, by zachwycać świat i zlać parę przyzwoitych drużyn, ale nie dość dobrą, żeby wyszarpywać trofea solidnym tradycjonalistom z Stamford Bridge czy OT.
To ja w takim razie także pozwolę sobie na skorzystanie z poprzedniego wpisu i ponownie wyrażę mój zachwyt nad nowym nabytkiem Arsenalu, którym jest Marouane Chamakh. Naprawdę, aż miło popatrzeć, jak ten piłkarz się wpasował w drużynę i jak wiele z siebie daje od samego początku. Nie tylko gole, bo ich jeszcze nie wiadomo ile nie nastrzelał (licząc z wczorajszym spotkaniem, to chyba tyle samo, co Vela, czyli 3), ale naprawdę niezłą robotę wykonuje z przodu. To on był wczoraj faulowany w polu karnym, on wymusił na Reinie wbicie sobie piłki do bramki w pierwszym meczu sezonu, to po faulu na nim Cahill wyleciał z boiska w ostatnią sobotę. Czytałam gdzieś niedawno, że „jeszcze niczego wielkiego nie pokazał” – wydaje mi się, że wręcz przeciwnie. Fakt, sam meczu jeszcze nie wygrał, ale na pewno udowodnił, że jego sprowadzenie na Emirates to był bardzo dobry pomysł, a jego dobra gra przynosi korzyści od początku sezonu. Tak mnie trochę kusi, by zrobić porównanie dwóch meksykańskich napastników, czyli Veli i Hernandeza, ale chyba na to jeszcze trochę za wcześnie, zwłaszcza dla Chicharito, który na razie ma mało okazji, by się wykazać. Można tylko powiedzieć, że w PL oraz w LM więcej goli strzelił Vela 😉
Dziewczyno, fryzurę ma okropną 🙂
Lepszą niż Cristiano Ronaldo 😉 Poza tym, nawet mu pasuje i przede wszystkim nie przeszkadza w zdobywaniu bramek głową, a to jest najbardziej istotny aspekt jego fryzury w tym momencie 🙂
Świetna odpowiedź. Tu się piłką zajmujemy, a nie powielaniem stereotypów.
strzelił więcej, co prawda Vela już jest jakiś czas w Anglii, a Javier dopiero co przybył. No, ale Vela grał mniej minut w tym sezonie niż napastnik United :p
No niestety, Hernandezowi jeszcze nie udało się wstrzelić, chociaż jakieś słupki czy poprzeczki poobijał (nie mówię o sparingach, w których zresztą strzelał także przeciwko United ;)). Vela miał w ostatnich dwóch meczach dwa wejścia smoka, Javierowi się nie poszczęściło pod tym względem, nawet, gdy dostał szansę na grę od początku. Jakby w tym momencie porównywać suche liczby z tego sezonu, to dużo lepiej wypada Vela, ale trzeba pamiętać o tym, że Chicharito jest nowym graczem w Premier League (i w Europie w ogóle), więc mógł się jeszcze nie dostosować do nowych warunków. Sezon się dopiero zaczyna, dlatego też bardziej racjonalnie będzie porównywać ich obu później, gdy Hernandez się rozegra trochę. Co do Veli, to bardzo szkoda, że nie udało mu się strzelić bramki po swoim fenomenalnym rajdzie w meczu z Blackpool, pięknie to wtedy zrobił.
Vela przeważnie jak już strzela (a strzela raczej rzadko) to piękne bramki. Jak ktoś nie widział to polecam jego 2 trafienia z Sheffield sprzed kilku lat z Carling Cup. Zwłaszcza ta druga z podania Gibbsa „stadiony świata”.obie są tutaj http://www.youtube.com/watch?v=xo3gcz4scYY
Rewelacja. Bramkę numer 2 można faktycznie oglądać i oglądać. Ech… No nic, pora wrócić z chmur – LM, Premier League i tak dalej – na (mocno twardą) ziemię i zerknąć, co tam nasze chłopaki w Turynie pokażą. Oczywiście, nie ma co liczyć na tak efektowne zagrania i bramki (na pewno nie ze strony graczy Lecha…), o przyjęciu i opanowaniu piłki a’la Vela też można zapomnieć, ale może uda im się coś konstruktywnego wykombinować, czego sobie i wszystkim innym oglądającym szczerze życzę – najgorszy wariant to popis kompletnej bezradności rodem z meczu Hiszpania-Polska, cokolwiek lepszego będzie do przełknięcia.
Z Chicarito jest ten problem, ze poza Scholesem to malo kto posyla prostopadle pilki w MU. A on z takich zyje. Zobaczcie jak malo sytuacji sam na sam mieli gracze Fergusona w tym sezonie. Arsenal w jednym meczu wiecej sobie tworzy. Nawet Ferguson to mowil po pierwszym meczu Hernandeza w lidze, ze w kilku(nastu) sytuacjach jego pilkarze mogli podac prostopadle, a rzucali pilke na skrzydlo (tak jak w zeszlym sezonie) i ze musza jeszcze nad tym popracowac. W LM z kolei Roo zawalil okazje kiedy mogl wypuscic Chicarito sam na sam. W moim odczuciu to bardziej zawodzi cale MU niz sam Hernandez, bo raczej trema go nie zjada. Strzelal juz gole Chelsea, Hiszpani, Argentynie czy Francji (no dobra, ta ostatnia to zaden wyznacznik).
Arsenal jest za słaby taktycznie by móc coś znaczyć w lidze angielskiej profesor Wenger od lat buduje ta druzynę ale to wciąż młodzi zawodnicy ktorzy mogą zagrac kilka swietnych meczów ale by wygrac puchar czy lige należy grac mądra inteligentną piłke chyba ze nazywasz sie FC Barcelona wtedy możesz grać to co chcesz
Nie no, dajcie już spokój z tym wychwalaniem Arsenalu – przecież Braga sama sobie wymierzyła taką karę. Podczas słuchania hymnu LM, chyba zapomnieli po co się tutaj zebrali. Rzadko potrafili przyjąć i przytrzymać piłkę, przeważnie sami ją oddawali. Każde crossowe podanie Arsenalu na połowę Bragi siało taki zamęt wśród ich obrońców, że wystarczyło usiąść i poczekać, aż sami strzelą sobie bramkę. Tak nieporadnej i słabej taktycznie drużyny nie widziałem już w LM od dawna. Arsenal miał pole do popisu i pokazał co potrafi, owszem, ale nie przeceniajmy ich roli, po prostu trafili na słaby dzień, bardzo słabego przeciwnika.
Oczywiście w każdym momencie mojego posta ktoś może stwierdzić „taaak, co roku to samo a kończy się bez żadnych trofeów” ale jako osoba która od co najmniej kilkunastu lat śledzi dokładnie sytuację kadrową Kanonierów dostrzegam w tym roku kilka kwestii, które w ostatecznym rozrachunku mogą robić różnicę. Nie chodzi nawet o to, że Cesc po sezonie awansuje pewnie do 5 najlepszych piłkarzy globu i ostatecznie zdystansuje dotychczasowych rywali do miana króla środka pola w Anglii (Gerrard, Lampard), nie o to, że jeśli zdrowie pozwoli to Walcott zostanie wkrótce etatowym reprezentantem kraju od którego Capello (obok Rooneya) będzie rozpoczynał odczytywanie podstawowej XI. Nie to, że wszyscy gracze są o rok starsi, doświadczeni i głodni sukcesu. Zadecydować może głębia składu czyli coś, czego w poprzednich latach nie było.Po raz pierwszy od dawna jest trzech naprawdę równych i dobrze grających głową środkowych obrońców. Rok temu kontuzja Vermaelen’a oznaczała katastrofę gdyż na środku robiła się dziura. Dziś Thomas może spokojnie wracać do zdrowia bo duet Koscielny – Squillaci nie spędza snu z powiek żadnemu kibicowi Arsenalu. W pewnym momencie mercato sądziłem, że potrzebny jest jeszcze ktoś na pozycję DM ale chyba nie ma takiego problemu (Diaby dobrze się sprawdza trochę dalej od pola karnego). No i wisienka na torcie czyli formacja ofensywna. Dziś na forum Arsenalu przeczytałem ciekawą opinię, że Chamakh robi wszystko to, czego Guardiola oczekiwał od Ibrahimovica i zdecydowanie zgadzam się, z tą opinią. Wreszcie Arsenal nie traci piłki przy długich podaniach środkowych obrońców. Pracowitość, świetne zastawienie, praca nóg, gra głową, dobra gra na linii spalonego. Na chwilę obecna wygląda na ulepszoną Adebayora i nie kosztował ani złotówki. Majstersztyk transferowy. Jeśli AW w jakimś meczu wpadnie na pomysł, żeby jednocześnie wystawić w ataku jego i Bendtnera to moim zdaniem mamy plan B (dośrodkowania, dośrodkowania, dośrodkowania…) jeśli próby wejścia z piłką do bramki zawiodą. W chwili obecnej kontuzjowani są RvP oraz wspomnieni już Walcott i Bendtner a ofensywna trójka w różnych konfiguracjach (jest przecież mniej efektowny ale bardziej efektywny Arshavin) nadal jest dobrze obsadzona (a jest jeszcze Vela który w ostatnich 2 meczach strzelił 3 gole, Wenger uznał już chyba, że Meksykanin przeszedł już adaptację w Anglii i jest gotowy do gry – stąd poniekąd sprzedaż Eduardo). Tego wszystkiego nie było rok temu. Mieliśmy wynalazki w stylu Silvestre czy Campbell na środku obrony, Arshavin na środku ataku, Denilson na pozycji głównego DM. Do tego wkrótce (trzymajmy kciuki, bo to nadal może być wybitny gracz) mam nadzieję wróci Ramsey a Jack Wilshere będzie grał już tylko lepiej. Do tego zdrowa sytuacja finansowa – chyba najlepsza wśród klubów Premiership.The future is bright!
W zasadzie wszystko zgoda, tylko ta kwestia środka obrony mnie niepokoi. Ale może ktoś z kibiców Arsenalu się tu włączy i rzecz naprostuje. Dla mnie Vermaelen jest piłkarską rewelacją, bo umiejętności piłkarskie właśnie ma ponadprzeciętne jak na stopera. Ale Koscielny i Squillacci pozostają znakami zapytania. Ten pierwszy popełnił w ostatnich meczach całkiem sporo błędów, przykład bramki dla Blackburn już na tym blogu przywoływałem. Drugi również musi się oswoić z szybkością i twardością Premier League. Nie skreślam ich, rzecz jasna, po prostu nie jestem pewien. Ja różnicy w porównaniu z poprzednimi sezonami dopatruję się w większej niż dawniej koncentracji i większym doświadczeniu, w sumie: większej odporności psychicznej. Co rozwinę jeszcze osobno w jednej z dyskusji powyżej.
Na początek dodam, że 2 z 3 bramek straconych w lidze przez Arsenal idzie na konto Kościelnego co zupełnie nie przeszkadza mi w stwierdzeniu, że to już teraz jest gracz do pierwszej XI Arsenalu. Oczywiście musi trochę poduczyć się siłowej gry której we Francji tak nie doświadczał ale psychika, walka w powietrzu i ustawianie się na boisku – do tego nie ma zastrzeżeń. Dodatkowo naprawdę nieźle gra nogami co pozwala mi wierzyć, że wraz z Verminatorem będą stanowić świetną parę środkowych obrońców. Błędy indywidualne zdarzają się każdemu, ważne żeby ten młody chłopak wyciągał z nich wnioski. Póki co po kiksie w meczu z Blackburn w drugiej połowie nie przegrał chyba, żadnego pojedynku główkowego. Ja jestem bardzo optymistycznie nastawiony do tego transferu. A gdyby jednak coś szło nie tak to jest Squid. To taki obrońca, że zagra 90 minut a Ty nawet się nie zorientujesz, że grał – ale w to odróżnieniu od napastników – u obrońców jest to bardzo pożądana cecha. A poza tym i jeden i drugi Francuz potrafią się znaleźć na polu karnym przeciwnika. Kościelny już strzelił gola Boltonowi a Squid był obecny w okolicach piłki przy 2 z 4 strzelonych w tym meczu bramek.Gdyby pojawiła się jakaś zaraza to na środek obrony może zostać przesunięty Song, który na tej pozycji zagrał już kilka naprawdę wyśmienitych spotkań. Jest jeszcze zmagający się ze zdrowiem Djourou a każdy z podstawowych bocznych obrońców ma na swojej pozycji wartościowego zmiennika. Nie, obrona nie jest chyba problemem. Nawet Almunia zaczął sezon tak, jak oczekują od niego kibice i trenerzy.Porównując to do sytuacji innych drużyn to w meczu z Evertonem widzieliśmy jak słabo grał Evans, jeśli Rio nie wróci szybko do formy (co wcale nie jest w moim przekonaniu takie pewne) to na środku obrony problem będą mieli United. Zwłaszcza, że tylko najwięksi fajni Manchesteru nie widzą regresu u Evry i Neville’a. I jeszcze zdanie dotyczące Chelse’a – czy tylko ja mam wrażenie, że zapomnieli załatać dziurę po Carvalho i w przypadku jakiegokolwiek urazu Terry’ego na środku zostaje para Alex-Ferreira, to chyba nie jest obrona na miarę mistrzów Anglii? O obronie City i Liverpoolu przez litość nie wspomnę.
Chyba poza Arsenalem świata nie widzisz. W Chelsea z Terrym gra Ivanović albo Alex, Ferreira gra wyłącznie z boku. Z kolei City ma świetną i bardzo głęboką linię obrony, Jak nie Toure z Kompanym, to z Lescott lub Boyata (a jest jeszcze Richards, który, mam nadzieję, wkrótce zostanie środkowym obrońcą), do tego po dwóch graczy na boki. Mają z czego wybierać.A problemem Arsenalu jest przede wszystkim słaby defensywnie środek pomocy, któy Chelsea, Manchester i City raczej i w tym sezonie zdominują…
„Chyba poza Arsenalem świata nie widzisz.”Jasne. Po co mam się rozglądać dookoła skoro w zasięgu wzroku jest Arsenal.A na poważnie, to moja pomyłka Ivanovic/Ferreira nijak poprawia stan środka pola Chelsea. Serb podobał mi się kilka razy ale wtedy grał głównie na boku obrony. Podtrzymuję twierdzenie, że w przypadku urazu Terry’ego Ancelotti będzie miał problem. Alex to w Chelese’a to nie jest ten sam Alex który dzielił i rządził w PSV.A co do „świetnej i głębokiej” obrony City to powiem tylko 'haha’. Z całym szacunkiem dla pozostałych przekonuje mnie tylko i wyłącznie Vincent Kompany. Pozostałych najlepiej charakteryzuje słowo regres.To dla mnie zupełnie niezrozumiale jak tak beznadziejnie można budować formację obronną mając taki worek siana. Co prawda Mancini to zakamufluje bo cała drużyna będzie dobrze bronić ale jakości na środku obrony to tam jak na lekarstwo.
Żeby w ogóle dostać się w pole karne Chelsea, trzeba przedrzeć się przez Essiena i Mikela. Ciężka sprawa, duuużo cięższa niż z Songiem i Denilsonem/Diaby’m. Natomiast Twoja opinia o jakości pracy Kolo Toure i Lescotta – „regres” – jest moim zdaniem z kosmosu. To, że ta drużyna nie gra tak jak powinna, nie wynika ze słabości obrońców. IMO obrońcy City indywidualnie są lepsi i od Vermealena i od Koscielnego. Co piszę jako – powtarzam – kibic Arsenalu.
Oczywiście, że Chelsea lepiej broni jako zespół, podobnie United. Ale co nie oznacza, że ma lepszych środkowych obrońców. Co więcej, ja nie udowadniam, że Arsenal ma najlepszy środek obrony – wskazuje tylko, że główni rywale nie mają na tym polu jakiejś miażdżącej przewagi. I oczywiście para Essien – Obi Mikel prezentuje się lepiej niż para Song – Diaby ale gdyby Arsenal miał najlepszych graczy na każdej pozycji to już chyba od 5 lat wygrywałby co roku podwójną koronę. Mówię tylko, że Arsenal jest lepszy niż rok temu, nie ma specjalnych dziur w składzie.Czy Toure i Lescott są lepsi od Kościelnego? Jeszcze pewnie tak, ale porównywanie ich do TV5, który zasłużenie trafił do XI sezonu to trochę „kosmos”. Jako kibic Arsenalu chciałbyś zamienić Toure lub Lescotta na Vermaelena? Nie wierzę.
tylko zwróć uwagę jak City grało z Tottenhamem w 1 kolejce. Głównie w 1 połowie, jeśli się nie mylę u Spurs w środku grał Modric i Huddlestone, a po drugiej stronie De Jong, Barry i Yaya. Co nie przeszkadzało Spurs kompletnie ich zdominować. Patrzysz tylko na tych defensywnych piłkarzy Arsenalu, ale Wilshere, Cesc i Nasri (zwłaszcza on) również potrafią odwalać czarną robotę w środku pola.
Słuszna uwaga. Tylko że City to jeszcze wciąż zbieranina, a pierwsza kolejka to zawsze, hm, pierwsza kolejka. Tottenham zdominował MC szybkością wymiany podań, zmianami stron i Garrethem Bale’m, który masakrował Richardsa. Za pół roku może im się to już nie udać. BTW Redknapp już zaczyna grać 4-2-3-1, przynajmniej w pucharowych wyjazdach. I moim zdaniem będzie tak grał coraz częściej, zwłaszcza po przyjściu VdV. Nie chodzi mi o to, że Nasri i Cesc czegoś potrafią w środku pola. Potrafią oni, potrafi i Denilson. Tylko że nie na wszystkich to wystarczy. Ja wciąż piszę o tych kilku najważniejszych meczach z najlepszymi.
„Tottenham zdominował MC szybkością wymiany podań, zmianami stron i Garrethem Bale’m, który masakrował Richardsa.”Jako kibic Arsenalu zapewne wiesz, że piłkarze Wengera również potrafią szybko wymieniać podania 😉 Jest też Theo, który również potrafi siać zamęt na skrzydle. Mowa tu o taktyce i o tym, że na tych najlepszych ona nie wystarcza, jednak wypada przypomnieć, że przecież w tych przegranych (w ostatnich dwóch latach) meczach z United, czy Chelsea Arsenal długo był lepszy na boisku, ba – czesto strzelał pierwszy bramkę, a przegrywał przeważnie po indywidualnych błędach: albo Gibbs się poślizgnął, albo Almunia wpuścił bramkę z 30-kilku metrów, a to znów Diaby przy prowadzeniu 1:0 strzelił do własnej bramki, czy później Rooney wymusił karnego i porażka gotowa.
jeszcze raz, bo sobie przypomniałem – mecze z Chelsea i dość szczęśliwe bramki, po samobóju Vermaelena, gdy piłka trafia go w kolano i poszła w okienko.To były gole wynikajace z błędu, czy pecha, nie z ustawienia. Z ustawienia też jednak wynikały i tu muszę się trochę zgodzić – bo po kontrach też często traciliśmy i nad tym trzeba pracować. To wynika chyba ze zmiany ustawienia na 4-3-3, gdzie jest sporo ofensywnych zawodników, a i ci defensywni często się zapędzają i później nas łapią na kontrach. Tylko czy to wina ustawienia, czy po prostu roztargnienia zawodników ?
Mecz z MU jeszcze można ostatecznie uznać za wyrównany, ale te z Chelsea już nie bardzo. Całym sercem byłem za Arsenalem, ale w obu przypadkach podczas oglądania meczu byłem przekonany, że Arsenal przegra. A że po głupich błędach, czy przypadkowych bramkach? Nie szkodzi, MU w zeszłym sezonie ponad 10 bramek zawdzięczał obrońcom przeciwnika, a chyba nikt nie powie, że drugie miejsce zajął przypadkiem.
Mecz z Chelsea (ten gdzie Verma strzelił do własnej bramki) był bardzo wyrównany do momentu aż Drogba nie strzelił gola i chwilę później Verma (tej pechowej).A Arsenal miał nawet lekką przewagę z tego co pamiętam. Ja nie piszę tego by usprawiedliwić druzynę, że jak gol był pechowy, to należy uznać, ze nie zasłużyliśmy na porażkę, chodzi o tę nieszczęsną taktykę. Jak mecz jest wyrównany z lekką przewagą Arsenalu, a przegrywamy po indywidualnych błędach to nie jest winne ustawienie, tylko właśnie indywidualne błędy. Tylko o to mi chodzi,.
Moim zdaniem wystarczy kontuzja Almunii i znów Fabiański poprzegrywa Arsenalowi kilka spotkań. Tak jak rok temu z Blackburn i Wigan na wyjeździe. Tu jest raczej największy problem, bo jeśli Vermaelen będzie zdrowy na Chelsea czy MU, to obrona powinna wytrzymać ich mistrzowskie kontrataki.
Ja przepraszam, że tak z innej beczki, ale czy ktoś oglądał może Liverpool lub City dziś? Jeśli tak, to bardzo proszę o kilka słów, jak się obie drużyny zaprezentowały i co można po dzisiejszych meczach ciekawego wywnioskować – może coś, na co warto zwrócić uwagę przed kolejną kolejką Premier League?
powiem krotko – pogadamy jak zloja 6-0 united albo chelsea. lub barce, real badz inter. braga to malutki klubik, ktory pokonal marna, oszczedna seville. nie chce umniejszac zaslug chlopcow wengera, bo jak zwykle fajnie sie bawilem ogladajac nawet same highlightsy, ale 6-0 z braga czy blackpool nie robi na mnie zadnego wrazenia. jestem zdania, ze tej druzynie daleko do niepokonanych z poczatkow lat dwutysiecznych, czy skladu z ’98. fabregas, owszem troche dojrzal, ale wciaz uwazam, ze kapitan w porownaniu do viery, czy tym bardziej adamsa z niego zaden.nie zmienia to oczywiscie faktu, ze kanonierzy beda grozniejsi niz przed rokiem. maja 2 nowych obroncow, chamkha, mlodziez dorosleje, jednak to wciaz nie jest kompletny team, i jeszcze troche czasu uplynie zanim beda rownie mocni co chelsea czy united. podstawowym problemem jest moim zdaniem brak glebi skladu. wzocnili sie przed sezonem, pozbyli prowokatora gallasa i slabego silvestra, bezproduktywnego eduardo ale to wciaz nie jest to.ok, moze owa 'glebia’ united nie za bardzo blysnela we wtorek w meczu z rangersami, ale arsenal na dzien dzisiejszy moze sobie co najwyzej pomarzyc, o sytuacji w ktorej jest w stanie wystawic rownie mocna druga 11 co man utd.a to jak historia pokazuje, jest kluczowe na dystansie calego sezonu.chyba, ze beda omijaly arsenal kontuzje, to wtedy naprawde moga powalczyc o mistrzostwo. jednak, patrzac na poczatek tego sezonu (nie wspominajac juz o poprzednim…), przypuszczam, ze skonczy sie jak zwykle.
a ja własnie myślę, że kadrowo Arsenal jest znacznie silniejszy niż jeszcze 2 lata temu. Drugi skład ?Fabianski Eboue – Djourou – Squillaci – GibbsRosicky – Denilson – RemseyWalcott – Chamakh (Bendtner) – VelaSami reprezentanci (Djourou przez kontuzje chyba ostatnio nie grał w kadrze). Jasne, bramka to spory problem, ale reszta pozycji silna.
Pierwsze zdanie zapisuję do notesu z cytatami. Bardzo dziękuję panie Okoński za miły blog dla fanów The Gunners. Choć Arsenalowi kibicuję bardzo, to coś mi się zdaje, że ekipa Ancelottiego jest jeszcze bardziej zdeterminowana do tryumfu (nie myślę tu o Premiership) … zobaczymy, pozdrawiam
http://trelik.blox.pl/2010/09/Lewica-i-antysocjalistyczna-opozycja.html Derbowy weekend w Niemczech! Lewicowy symbol punków i klub antysocjalistycznej opozycji mierzą się z potęgami swoich miast. A co do Tottenhamu – przypomina mi się pana tekst sprzed około miesiąca „Tottenham way”. Tej drużynie faktycznie nigdy nie może być za łatwo. Mieli Werder na łopatkach i pozwolili mu się podnieść. Szkoda.
ehh no i dzis znowu pokazali z sunderlandem, typical arsenal 🙂
Mam nadzieje, ze Manchester grajac z Liverpoolem nie bedzie taki boski jak Arsenal.
No,a Werder przegrał u siebie z Mainz 0:2 także wygrać nimi na ich terenie to nie takie wielkie halo 😉 😉
http://www.101greatgoals.com/video-the-spurs-squad-take-penalties-blindfolded/65429/ =)
ufff…. ale emocje… zaraz mi dlonie odpadna, a chore gardlo juz zupelnie odmowi poslugi. liverpool nie pokazal dzisiaj nic, poza dwoma blyskami torresa i gerrarda, a emocji zafundowali tyle, ze myslaelm, ze rozsadzi old trafford dzisiaj.ide lyknac cos na gardlo… ufff… mecz zycia berbatova. no moze nie mecz zycia, ale na pewno taki w jego wykonaniu, ktory zostanie zapamietany na zawsze. i jeden dzien dluzej.alez emocje dzisiaj byly…
Kolejna notka powinna brzmieć:Mea culpa, boski, boski Berbatow 😀
Jak Scholes i Giggs nie pociągną całego sezonu (co jest bardzo prawdopodobne), nie bardzo ma ich kto zastąpić. Anderson? Carrick? Gibson? Park? Widzę na koniec sezony Chelsea z 10-punktową przewagą nad v-ce mistrzem.
Jak Scholes i Giggs nie pociągną całego sezonu (co jest bardzo prawdopodobne), nie bardzo ma ich kto zastąpić. Anderson? Carrick? Gibson? Park? Widzę na koniec sezony Chelsea z 10-punktową przewagą nad v-ce mistrzem.
musze sie zgodzic z toba dziaam. szczegolnie, biorac pod uwage kontuzje valencii jest nieciekawie.ja caly czas licze na obertana, ktory ma spory potencjal, wiaze z tym graczem naprawde spore nadzieje, i wierze, ze predzej czy pozniej zablysnie w premier league.szkoda, ze fergie oddal toma do wigan, bo wydaje mi sie, ze moglby stanowic bardzo ciekawy substytut scholesa.
jestem zły jak diabli, znowu to samo, 2 bramki przewagi, odpuszczamy. Liverpool był słaby, beznadziejny wręcz. MU strzeliło dzis 5 bramek, 3 dla siebie 2 dla poolu. Karny to błąd młodości, torres nie mógł strzelic, osstry kont i edwin na posterunku, sam to wiedział więc chciał wycofac, potem dziura w murze i bramka na 2-2. Berba KOSMICZNY wystep.
evans zrobil wszystko co do niego nalezalo. obronca w takiej sytuacji musi zareagowac. nie moze kalkulowac i korzystajac z rachunku prawdopodobienstwa dojsc do wniosku, ze warto badz nie wchodzic wslizgiem. a juz szczegolnie w przypadku torresa, ktory jest graczem tej klasy, ze nawet bedac w fatalnej formie wystarczy jeden blysk i jest gol.nie mam zadnych zastrzezen do johnnego, zreszta… do drugiego johnnego tez nie. troche przyfarcilo united, bo to raczej byla czerwona kartka, ale musialbym zobaczy powtorke sytuacje, bo nie wiem czy torres mial realne szanse na dojsce do pilki.poza tym nie zapominaj, ze webb nie podyktowal karnego za faul bodajze skertela na vidicu w 1 polowie, gdy ten skakal do pilki, a slowak ewidentnym ciagnieciem go za koszulke, sprowadzil serba na ziemie.no i reka carraghera tez wydawala mi sie malo przypadkowa…fletch istotnie zawalil, ze nie stal w miejscu. coz zdarza sie.ogolnie jestem zadowolony, mecz byl swietnym widowiskiem, a ze mnie emocje caly czas nei chca zejsc.
Nie było tam czerwonej karkti. Torres nie miał najmniejszej szansy na dojście do piłki. Howard Webb sędziował zresztą dzisiaj rewelacyjnie. Podobnie przy ręce Carraghera – nie mogło być mowy o karnym wg. mnie.alasz – dzisiaj nie odpuścili, grali cały czas na wysokich obrotach, ale skutecznością nie grzeszli, szczególnie widać brak formy u Rooneya i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego wybiega w pierwszym składzie. Jak tylko wszedł Macheda to gra się ożywiła, zaliczył kilka niezłych podań, kilka razy się fajnie wystawił, a Rooney… szarpie, walczy i nic z tego nie wynika.dziaam – jak Scholes i Giggs nie pociągną całego sezonu to kto inny złapie formę. Na tym polega wielkość tej drużyny. W zeszłym sezonie wydawało się, że jeśli Rooney przestanie strzelać to nie będzie komu, a dzisiaj Berbatov odpala petardę za petardą. Dwa lata temu wydawało się, że jeśli Ronaldo odejdzie, to nie będzie komu… etc, etc
Do gola na 2-0 liverpool wygladał jak jak tło, 2 strzały, zaden w światło, oba z dystansu. Tak jak Ferguson powiedział po spotkaniu, wynik powinien byc hokejowy dla MU, bo zmietli pool z boiska. Berba strzela na 2-0 i co sie dzieje? Oddajemy pole. Nikt mnie nie przekona ze to pool zaczoł dobrze grać, poprostu MU oddało inicjatywe, co dzieje sie ostatnio za czesto, z fulham i evertonem to samo. Johnny (poza ta interwencja, cały mecz bardzo doby, nie dąłs ie mijac wiele dobrych odbiorów, to wciaż jak dla mnie najbardziej utalentowany młody defensor na świecie) nie powinien był próbować na raz, powinien blokowac ten strzał a nie zaatakować piłke. Fletchera usprawiedliwa fakt ze Meirales ( ktoś tam w końcu umie zagrać z klepki, tylko jeszcze nie ma z kim…) odbiegł od niego, co go zdezorientowało i chciał pobiec za nim. Natomiast co do faulu o’shea, z reka na sercu, powiedziałem „czerwona” gdy to zobaczyłem, ale po powtórce zmieniam zdanie na żóła dla torresa za symulacje. Wolny sie nie należa,ł Hiszpan chciał wymusić kartkę. Piłkarze MU musza wyciagnac wnioski, poniekąd w końcówce to zrobili, utrzymywali sie przy piłce na połowie poolu nie dajać im jej nawet powąchać. Ale trzeba było tak zrobic po 2-0 a nie 3-2.Dwie kwestie porusze jeszcze, Po nudnym MU sprzed dwóch sezonów (11 zwyciestw 1-0), było ciekawiej w zesżłym sezonie, ale w tym to chłopaki chyba chca zabic kibiców. Ja wiem ze emocje, i wogóle dla postronnego kibica mecze MU sa napewno bezkonkurencyjnie najciekawsze (fulham, everton, liverpool to wszystko mecze kolejek), ale na listośc boska, dajcie mi tydzien wytchnienia, mam 21 lat a siwych włosów przybywa w zastraszajacym tempie.Druga kwestia to wystep naniego, ale nie chodiz o gre jako taką, zagrał poprawnie, asysta i słupek, ale jego symulowanie w koncówce meczu było… no właśnie, było w moim odczuciu wina…sędziego. Już tłumacze, konchelsky uderza go reka w twarz, puszczamay, poulsen dwa razy kosi go równo z trawą, bez kartek, uderzenie barkiem w klatkę piersiowa, bez kartki. To nie jest typ który ogólnie symuluje dziś to jednak robił, za co nalezy mu sie nagana, ale po części rozumiem frustracje, poprostu miał juz dojśc tych wejść wiec kładł sie przed nimi. Howard webb (ogólnie uwielbiam sposób prowadzenia przez niego spotkań, puszcza gre, nie sypie kartkami, rozmawia z zawodnikami) powinien dać kartki za faule na nim, był parokrotnie potraktowany bez pardonu, bez piłki. Co do symulacji, po karnym liverpool masowo kładł sie na boisku, co mnie dziwi, zachowanie torresa mniej, to hispzan, oni tak musza.
Cieszę się, że kibic Tottenhamu potrafi napisać coś tak pięknego o Arsenalu. Sam wspominałem niedawno na swoim Blogu o genezie nienawiści(?) pomiędzy oboma zespołami. Razem mamy wspaniałą historię i razem dzielimy się porażkami i sukcesami. Bo tam gdzie jest silny Arsenal, zawsze będzie silny Tottenham, i odwrotnie. Pomimo zwycięstwa na White H.L. w pucharze ligi czekam niezmiernie na mecz z Kogutami w lidze…zapraszam czasem na mayarsenal.com