Arsenal z West Bromwich Albion czy Manchester City z Chelsea? Ten pierwszy mecz zakończył się sensacyjnie, ale jest kilka dobrych powodów, by zacząć od drugiego. Po pierwsze, wywołany przy jego okazji (i w związku z długą listą kontuzjowanych piłkarzy MC) temat skądinąd nienowy: narzekań piłkarzy na zbyt ciężkie treningi pod Roberto Mancinim. Ostatnim, który go podjął, był Raymond Verheijen, holenderski ekspert od przygotowania fizycznego piłkarzy, pracujący do tych wakacji na City of Manchester Stadium, a zatrudniony jeszcze przez Marka Hughesa. Za czasów Walijczyka mieliśmy najlepiej przygotowaną kondycyjnie i jedną z najzdrowszych drużyn ekstraklasy, ale Włoch wszystko zepsuł – tak można streścić wywody Holendra. Niemal w każdym tygodniu Roberto Mancini organizuje któregoś popołudnia dodatkową sesję treningową – nic dziwnego, że wiele kontuzji wynika z przeciążenia organizmów piłkarzy i nie wydarza się w warunkach meczowych. Verheijen podobno jeździł nawet do Cardiff, doradzać Craigowi Bellamy’emu, jak po katastrofalnym okresie przygotowawczym w Manchesterze przeżyć dziewięć miesięcy biegania za piłką w Championship.
Po drugie, szeroko dyskutowany wywiad Manciniego dla Martina Samuela, zawierający zdanie, że piłkarze, których głównym zainteresowaniem jest wolny dzień, powinni sobie szukać innego klubu, a także napomnienie posadzonego wczoraj na ławce Adama Johnsona, że powinien skupić się na piłce, nie na życiu celebryty. Oraz przedłużająca się nieobecność w pierwszym składzie Emanuela Adebayora i Shaya Givena (by wymienić tylko najważniejszych). Po trzecie, konfrontacja dwóch najbogatszych właścicieli. Po czwarte, konfrontacja dwóch włoskich trenerów. Po piąte, konfrontacja podobnych w gruncie rzeczy ustawień (nawet jeśli to stosowane przez Chelsea bardziej przypomina 4-3-3, a to, w którym wychodzi Manchester City, 4-5-1) – jak widać schematów narracyjnych znalazłoby się co niemiara.
Skupiam się tu na kwestiach okołomeczowych, ale w końcu jaki to był mecz, sami widzieliście. Trzech środkowych pomocników gospodarzy neutralizowało ustawionych naprzeciwko trzech środkowych gości, na boisku panował tłok, a niecelnych podań było, jak na ten poziom drużyn, zaskakująco dużo. Ostatni kwadrans pierwszej połowy przyniósł wprawdzie rozluźnienie (zwłaszcza boczni obrońcy Chelsea zrobili się wówczas nieco odważniejsi), ale po przerwie wszystko wróciło do normy: gdyby nie frycowe, jakie w Premier League zapłacił Ramires, związane z jego stratą piłki, a następnie kilkudziesięciometrowym rajdem Teveza, zakończyłoby się pewnie bezbramkowo.
Sporo się mówi o wielomilionowych transferach Manciniego, ale tym razem najlepsi na boisku byli ci, których kupowali jeszcze poprzednicy Włocha, w dodatku piłkarze stosunkowo najmniej galaktyczni: de Jong (jak napisał Daniel Taylor: potrafi dużo więcej niż kopniak w klatę…), Barry oraz Kompany. Mnie zaimponował zwłaszcza bezbłędny Belg na środku obrony (z HSV sprowadzano go jako defensywnego pomocnika, ale czwórki defensywnych pomocników na boisku nawet Mancini nie zmieści…), inni chwalą oczywiście ciężko pracującego Teveza, który w odróżnieniu do Drogby nie czekał na podania, tylko w swoim stylu schodził do środka pola i uczestniczył w rozgrywaniu akcji. Pomysł MC na wygrywanie, a w każdym razie nieprzegrywanie z najlepszymi, przetestowany już w pierwszej kolejce na White Hart Lane, nie jest nowy, a w dodatku pochodzi z ojczyzny Manciniego: catenaccio…
Nie mówię, że potrafię wytłumaczyć to, co się stało na Emirates, bo nie potrafię. Nawet menedżer Arsenalu tym razem nie szukał wymówek, ostro krytykując całą drużynę od bramkarza po napastników. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, był fakt, że aby rozbroić Kanonierów, West Bromwich nie musiało się uciekać do środków pozasportowych (nie faulowało, jak np. Blackburn czy Stoke): wystarczyło więcej biegać, rozpoczynać krycie jeszcze na połowie gospodarzy, asekurować się nawzajem, no i pozwalać sobie na dekoncentrację – tak jak pozwalali sobie na nią, popełniający kaskady błędów przy poszczególnych golach, zawodnicy Arsenalu. Nie chcę już się znęcać nad strategią transferową, polegającą na niekupowaniu bramkarza, powiem jednak, że opublikowane w tych dniach znakomite wyniki finansowe Kanonierów, czynią niesprowadzenie na Emirates jakiegoś piłkołapa (copyright Rafał Stec) jeszcze bardziej niezrozumiałym.
Kiedy mówimy o wynikach finansowych, myślimy przede wszystkim o Liverpoolu, który kończy właśnie jeden z gorszych tygodni w swojej najnowszej historii: od porażki z MU, przez katastrofalny wynik w Pucharze Ligi, po remis z Sunderlandem i wielotysięczny protest kibiców przeciwko amerykańskim właścicielom, a także pogłoski w prasie, że będący największym wierzycielem klubu bank nie zawaha się przed żądaniem ogłoszenia jego upadłości. Co do samego meczu powiem od razu, że w kwestii słuszności uznania bramki Liverpoolu nie miałem najmniejszych wątpliwości, tak jak nie miałbym wątpliwości, gdyby zawodnik, który miał poczucie, że został sfaulowany, złapał piłkę w ręce i został za to ukarany przez sędziego. Zdrowy rozsądek zdrowym rozsądkiem, ale na boisku trzeba się wystrzegać dwuznaczności i nie decydować nigdy za arbitra. Kłopot w tym, że ta bramka nie wystarczyła…
W sumie przeżyliśmy weekend cudów. Robert Green znakomicie spisywał się w bramce West Hamu, a Mark Schwarzer – między słupkami Fulham (czy widziałeś, Arsene?). Bramka Emila Heskeya dała zwycięstwo Aston Villi w trenerskim debiucie Gerarda Houllier. Blackpool straciło gola w czwartej minucie doliczonego czasie gry, ze spalonego i po wcześniejszym faulu. Newcastle, mimo prowadzenia, nie zdołało wygrać ze Stoke. Manchester United nie zdołał wygrać z Boltonem, ale dwukrotnie odrobił straty – raz dzięki Owenowi. Nade wszystko: po raz pierwszy od grudnia 2008 żadna z drużyn tradycyjnej Wielkiej Czwórki nie zdobyła w ligowej kolejce kompletu punktów. Coś mi mówi, że to dopiero początek.
Dopiero początek… a co wyjątkowe w lidze Hiszpańskiej początki faworytów również nie są wymarzone- beniaminki natomiast poczynają sobie wyjątkowo skutecznie i odważnie. Wszystkie ligi w tym sezonie wyglądają troszkę inaczej- zakładam, że to efekt po WC2010 i część zawodników jeszcze nie do końca się obudziło- Chelsea mimo wszystko z ManC mogło przegrać (piłkarze na równym poziomie, trenerzy również troszkę mniej zgrania, co nadrobiono taktyką)- United i Arsenal po 3 punkty zdobyć musiały!Arsen powinien dać szansę Fabiańskiemu, głośno zaznaczając, że teraz jego czas nadszedł- powinien wykorzystać szansę.
Arsene już dał szansę Fabianowi aż za dużo razy. Mannone albo Szczęsny mają za mało doświadczenia. Arsene musi grać Almunią i modlić się, żeby zawalał jak najmniej – to i tak najbezpieczniejsze. I kupić za trzecim podejściem Schwarzera za te trzy miesiące. Oby nie było za późno.
Schwarzer to raczej nie jest rozwiązanie na lata- jest doświadczony i ma dobry okres- ale jest bardziej w stylu bramkarza Fergusona jak Wengera. Tu trzeba kogoś błyskotliwego, kogoś kto może być odkryciem francuza dla wielkiej piłki.
Dobrzy bramkarze bronią do czterdziestki. To mówił sam Wenger w kontekście Szczęsnego, że ma być cierpliwy. Zresztą kiedy wystawiał Seamana to ten dobiegał czterdziestki.
Seaman to inna bajka i klasa, inne czasy i w tamtym czasie reprezentacyjny bramkarz Anglii! Skoro Kanonierzy mają taki wspaniały bilans finansowy- ja raczej spróbowałbym wyciągnąć Givena z City.
Mój kolega kibic Arsenal miał pretensje do sędziego… że ten nie dał czerwonej almuni przy karnym. Moze wtedy nie było by tej zenady? Moja ulubiona bramka z tego meczu to 3, almunia wychodzi i idzie skulony jak dzwonnik z notre-dame za napastnikiem. Wyszedł z barmki, ok, tylko dlaczego sie nie zycił na piłke, która była jak najbardziej do złapania, tylko poszedł za napastnikiem. Swoja droga cała akcja to śmiech na sali, napastnik wypuszcza sobie piłke na ładnych pare metrów w polu karnym!! pełnym zawodników!! Bramkarz nie chce brudzic koszulki a reszta zawodników stoi i patrzy.
Od początku sezonu United notuje zaskakujaco regularne wyniki. Jak czyste konta – to tylko na Old Trafford, jak mecze na wyjeździe to tylko wielobramkowe thrillery. Mecz z Liverpoolem trochę tą zasadę złamał, ale w końcu czego się spodziewać po derbach 😉 Warto skorzystać z poprzedniego meczu ligowego jako punktu wyjścia, bo na mecz z Boltonem Ferguson wystawił… identyczną jedenastkę. To rzadkie w drużynie, której główną siłę stanowi szeroki skład, ale też zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę przede wszystkim obsadę środka pola. Można się spodziewać, że jeszcze co najmniej tydzień potrwa swoista stagnacja w pomocy. Do zdrowia dopiero powraca Anderson i Hargreaves, wciąż kuruje się Carrick, natomiast Gibson jest jednak zbyt mało doświadczony, by posyłać go na pożarcie „Nietoperzom” czy „Czarnym Kotom”. Chwilowy niedosyt opcji w tym zakresie zmusił Fergusona do odwrotu od wyznawanej filozofii meczów wyjazdowych, w efekcie czego tylko raz Manchester United wystąpił w formacji 4-5-1. Pozostałe pięć meczów Premier League przebiegło z udziałem ekipy do bólu klasycznej, której stałym punktem była para Scholes-Fletcher. Żadnemu z tych zawodników nie chcę odbierać nic z umiejętności, ale to po części oni ponoszą winę za absurdalne wyniki naszej formacji obronnej. 9 straconych bramek (już jedna trzecia z limitu ustalonego w zeszłym sezonie) w sześciu meczach to z jednej strony rezultat słabej formy Evansa i Evry (czyżby odbiła się na nim afera w reprezentacji), a z drugiej – braku asekuracji. Scholes nie jest w stanie rywalizować z młodszymi, szybszymi pomocnikami i w grę obronną angażuje się w ostateczności – poprzez cyniczne wślizgi a la kolekcjoner kartek. Fletcher już dawno przestał udawać typowego defensywnego pomocnika i swoją agresję pożytkuje czy to na skrzydle czy w akcjach podbramkowych (do tej pory 2 strzelone bramki); tym samym Szkot odkrywa pole dla rywala. W tej kombinacji brakuje wyklętego przez niektórych Michaela Carricka. Próba zastąpienia go przez Johna O’Shea w meczu z Evertonem, niestety, nie zakończyła się pełnym sukcesem. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, co to oznacza dla naszej linii ataku. Póki co jako jedyny do samotnej gry na szpicy kwalifikuje się Berbatow, choć świetny mecz w tej roli z Evertonem, w którym imponował przede wszystkim determinacją i szybkością (!) to dla Bułgara raczej wyjątek. Owen mimo wszystko czuje się lepiej „w tłoku”, gdy uwaga obrońców skupia się na kimś innym (patrz, gol po rzucie wolnym ;)). Rooney z kolei nie rokuje dużych nadziei na najbliższe kilka kolejek. W meczu z Boltonem Wazza ponownie raził nieskutecznością podań, choć cały, zaskakująco krótki, występ należy uznać za nieznaczny postęp. Być może w meczu na Mestalla zobaczymy Rooneya z zeszłego sezonu, który będzie czychał w polu karnym. Może taki powrót do piłkarskiego abecadła, bez cofania, rozgrywania i klepek, wyjdzie mu na dobre. Biorąc pod uwagę specyfikę gry Hiszpanów trzeba się spodziewać gry z trójką pomocników. Pytanie których. A skoro tak, wiele będzie zależeć od skrzydeł. Nani już teraz wyrasta na jednego z kandydatów do „gracza sezonu”. Ma wszelkie umiejętności techniczne wymagane od skrzydłowego, a przede wszystkim – jest pewny w tym co robi. I może dlatego wciąż zdarza mu się „podpalić” w sytuacji podbramkowej. Jeszcze za wcześnie by pytać „Ronaldo who?”. Po obiecującym początku rozgrywek Giggs zaliczył bezbarwny występ, zakończony, co gorsza poważnym urazem. Wrócił mecz z Chelsea na Stamford Bridge, w którym Giggs także irytował „chińskimi lampionami” w sytuacjach, gdzie prosiło się o odrobinę przebojowości, czy ostre wbicie piłki w pole karne. Od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że Giggsowi owszem, nie brakuje szybkości, nie ma problemów kondycyjnych, ale siła w nogach już nie ta. Coraz bardziej zaczynają martwić rzuty rożne w jego wykonaniu, które nie zostały znacznie poprawione od zeszłego sezonu (znów – piłka jest często bita zwyczajnie za słabo). W tym elemencie nie popisuje się też Nani, który z uporem maniaka posyłał piłki na pierwszy słupek. Do tego zaliczyliśmy drugą stratę gola po rożnych i to w równie newralgicznym momencie spotkania (słowo klucz – koncentracja). Jeśli uznamy, że przeżyliśmy właśnie mały kryzys w pomocy (choć kontuzja Valencii i Giggsa może go znacznie przedłużyć), to przyznam, że jestem zadowolony z naszej pozycji. Początki sezonu bywały mniej udane… ale też mniej nerwowe.
Masz u mnie piwo. Zgadzam sie w pełni z tym co piszesz, samemu dodam tylko, że włąsnie brak asekuracji daje przeciwnikom duze pole manewru. Fletchera cenie, jak chyba każdy fan United, ale sam w najwyższej formie nie jest, a gra w każdym meczu, co w połaczeniu z brakiem umiejetności defensywnych u Naniego i relatywnie niewielka pomoca scholesa czy też Giggsa zostawia nasza 4 obrnonców sama sobie. Evra popełnia błędy, o’shea równiez, (druga bramka ewidentnie jego wina, akcja jego stroną, petrov miał tyyyyyyyyle miejsca), Evansa będe bronił, bo mimo że nie jest najmasywniejszy i bywa po prostu przepychany, wielokrotnie świetnie czyta gre i wyprzedza napastników. Podsumowując uwarzam że robimy postępy, jest coraz lepiej, a jedyne co nam jest potrzebne to dotarcie sie poszczególnych machiny, tak aby wszystko funkcjonowało. Jak na naszą forme to i tak idzie nam wprost rewelacyjnie. Z evertonem o ile za zmarnowanie wyniku 3-1 należny ganić tak w pierwszej połowie nie istnieliśmy i mogliśmy mieć spokojnie 2-3 bramkowy bagaż. Największa moim zdaniem bolączka i rzecza wymagającą poprawy jest ustawianie się tuż po stracie, musimy być na to bardziej przygotowani. Bo takie United pamietam najlepiej, nie dajace pola manewru rywalom.Ze wszystkich goli w tym sezonie MU, tylko 4 były bez udziału Berbatova lub Naniego. Blok defensywny sam w sobie nie jest w najwyższej formie, to samo zresztą pomocnicy o Rooneyu nie wspominając, jednakże musimy poprawić jak pisze organizacje, ten klucozwy moment tuz po stracie, gdzie ustawieniem musimy jak najbardziej utrudnić gre. Mamy duzo kontuzji w zespole, Ferguson nie ma praktycznie manewru, wróci 4-5 graczy i będzie lepiej.Jestem kibicem MU wiele lat i nauczyłem sie ze, kto zaczyna sezon w najwyzszej formie-jest frajerem. Co zreszta pokazuja statystyki jakie dałem pod poprzednim wpisem. United liderem przed styczniem? Żadko spotykane i przynajmniej przeze mnie nie pożądane.Osobiście niemoge sie do czekać meczu na Stamford Bridge. Przegraliśmy dwa razy z nimi w zesżłym sezonie, obie porażki przez błędy sędziego (gol terrego nie miał prawa być uznany, to samo spalony drogby), i pałam żądzą rewanżu.
Niestety, Rooney nawet nie poleciał do Walencji. Czyli Berba samotnie w ataku, a na skrzydle? SAF chyba nie będzie ekserymentował jak w CC i nie spróbuje Cicharito ani Machedy na skrzydłach, więc może Obertan?
Schwarzer świetnie sobie radził, Almunia fatalnie (choć wybronił karnego), ale co z tego, skoro we wcześniejszych kolejach było dokładnie odwrotnie. Mam nadzieję, ze ten mecz z WBA podziała na piłkarzy jak zimny prysznic i przestaną lekceważyć słabszych rywali.
Kompany to nominalny środkowy obrońca , na takiej pozycji grał w Anderlechcie . Debiutował w wieku 16 lat na środku obrony , w tym samym wieku grał tez w europejskich pucharach ( nawet chyba przeciw Wiśle Kraków ). Powrót do tej pozycji wyjdzie mu tylko na dobre.
Rzucam śmiałą tezę – do zdobycia mistrzostwa w tym roku wystarczy 80 punktów
„Kiedy mówimy o wynikach finansowych, myślimy przede wszystkim o Liverpoolu,”Wyniki finansowe Liverpool FC są dobre – to właściciele mają problemy finansowe, które mogą zagrozić klubowi.”który kończy właśnie jeden z gorszych tygodni w swojej najnowszej historii: od porażki z MU, przez katastrofalny wynik w Pucharze Ligi, po remis z Sunderlandem i wielotysięczny protest kibiców przeciwko amerykańskim właścicielom”Fakt” a także pogłoski w prasie, że będący największym wierzycielem klubu bank nie zawaha się przed żądaniem ogłoszenia jego upadłości.”Upadłość to pikuś. Nas przeraża mozliwośc refinansowania kredytu dla Hicksa. Z tego co wiem, to Hicks starał się wykupić Gilletta za dodatkowy kredyt i spłacic długi wobec Wachowii i RBS zastawiając klub w innym banku. W obliczu takiego rozwiązania upadłość zaczyna przypominać ziemię obiecaną.
Słyszałem o próbie przejęcie, gdzie inwestor negocjował juz z wierzycielem-bankiem, choć nie wiem co sie stało/dzieje bo nie sledze tej sprawy.Co do „naszych” amerykańców, w przeciwieństwie do wielu ludzi nie zgłebiajacych tematu nic nie mam. Przejęli klub dla zysków co do tego nie mam watpliwości, a jak zyski to lepszego klubu niz MU w ostatnich 10 latach próżno szukać. Dług stale maleje, majątek Glazera stale wzrasta, pieniądze na transfery są w koncu ponad 25 mln funtów wydaliśmy w tym oknie, jest rozsądna polityka, właściciele nie mieszają się wogóle do spraw sportowych, tak że ciężko znaleść negatywy. Kibice protestują? No tak, dług, wzrost cen biletów (które i tak sa jedna z niższych w lidze, najniższe z top 4), ale MU to inwestycja długofalowa, dług zmalał juz prawie o połowe według Gilla, a potencjalnych inwestorów szybko spławiono (Red Knights dawali miliard funtów). Rożnica między G&H a Glazerami jest dość znacząca, po pierwsze Glazerowie są doświadczenie w klubach sportowych, a po drugi mają duzo większy majątek, szacowany na blisko 3 miliardy dolarów, w klubach sportowych i galeriach handlowych w USA. Powtórzę za Fergusonem, nie mogę narzekać.
> Słyszałem o próbie przejęcie, gdzie inwestor negocjował> juz z wierzycielem-bankiem, choć nie wiem co sie> stało/dzieje bo nie sledze tej sprawy.Jaki jest skutek tych negocjacji nie wiadomo i nie dowiemy się jeszcze przez najmniej dwa tygodnie. 11 października Amerykanie muszą uzyskać refinansowanie, kolejne odroczenie od aktualnych wierzycieli lub znaleźć nabywcę. Z tego co rozumiem to banki będą mogły zhandlować te długi dopiero po tym terminie.> Rożnica między G&H a Glazerami jest dość> znacząca, po pierwsze Glazerowie są doświadczenie w> klubach sportowych,No, Hicks tez ma doświadczenie. Zrujnowal np Corinthians a jego zespół futbolu amerykańskiego właśnie ogłosił bankructwo.> a po drugi mają duzo większy majątek,> szacowany na blisko 3 miliardy dolarów, w klubach> sportowych i galeriach handlowych w USA.I to jest różnica. Hicksa i Gilletta po prostu nie było na nas stać. Ugryźli wiecej niż mogli połknąć.Pozdrawiam
I się zaczęło Arsenal jak zwykle 1-2 wspaniałe mecze gdzie golą przeciwników a potem wtopy ze słabiakami. Przed sezonem widziałem ich wysoko ale powoli widzę że z Wengera nie ma trenera to facet który potrafi wyłapywać talenty ale w tworzeniu strategii i atmosfery daleko mu do najlepszych w tym fachu. MU chyba zaczynają się gorsze czasy tego kluby Rooney jak narazie bez formy obrona wygląda bardzo kiepsko a już nie mają graczy którzy potrafią wziąść piłkę i robić show co kolejkę jak Ronaldo czy Tevez a Giggsowi i reszcie lat nie ubywa. Pozostaje Nani który jednak zrobi jedną dwie akcje trochę małoale i tak będą wysoko. Chelsea jak na razie równo i bez wpadek bo to że przegrają z City byłem pewny ale z przeciętniakami nie mają problemów. City wygląda najmocniej pod względem kadrowym nie grają w lidze mistrzów więc obciążenia będą mieli mniejsze ale problem podobny jak Arsenal z wielkimi już nauczyli się wygrywać natomiast nie potrafią gromadzić punktów na słabeuszach i dlatego sa tak nisko.
Wenger jest trenerem wybitnym. Problemem są piłkarze których ma do dyspozycji, niejako na własne życzenie. Gdyby miał solidnego bramkarza i dwóch/trzech ligowych wyjadaczy w drużynie to tabela wyglądałaby inaczej…
Arsenal nauczył sie wygrywac z wielkimi? Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Teez robił show? Jego statystyki sa conajwyzej średnie, a krytykowany Berbatov jest w nim lepszy w kazdej mozliwej liczącej sie stetystyce, nawet odbiorów ma więcej. Tevez w MU nigdy nie był pierwszo planowa postacia.Wenger słaby? Nie wyciągaj pochopnych opini, to jest początek sezonu, froma ma przyjśc w kwietni u maju.
Wiesz, jak to jest ze statystykami: „statystycznie to człowiek i jego pies mają po trzy nogi” i tak dalej 🙂 Suchą statystyką wszystkiego się nie wytłumaczy, chociaż niewątpliwie pokazuje ona pewną prawidłowość, pewien trend i po to zresztą jest tworzona. Problemem jest to, że nie wszystko da się wpisać w sztywne ramy, zwłaszcza, jeśli chodzi o tak złożone dyscypliny jak piłka nożna. Przykład? Ostatnie MŚ – Forlana nie było w 11 Mundialu wg Castrola, która to jedenastka bazowała na statystyce właśnie. Oczywiście, nie zrozum mnie źle, ja nie mam zamiaru tutaj stawiać tez, że jednak Tevez jest lepszy od Berby, czy innych podobnych, ale uważam, że sama statystyka wszystkiego nie odda. Na przydatność dla drużyny wpływ ma cała masa czynników, których zmierzyć się nie da, od aklimatyzacji, przez oczekiwania, presję,atmosferę w szatni, po przychylność mediów i kibiców. A jedna udana akcja w 90 minucie meczu potrafi zamazać pamięć o nieudanych akcjach przez 89 pozostałych. Nie wspominając o tym, że często efektowność zagrań jest wyżej oceniana, niż ich efektywność.Dlatego też, ocena Berbatova w zeszłym sezonie była gorsza, niż wynikałoby to z jego statystyk.Co do Arsenalu i Wengera, to w ogóle nie wyciągałabym żadnych pochopnych wniosków w tym momencie. Mecz im nie wyszedł, to wiemy na pewno (nie oglądałam, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć na temat gry), a co do reszty, to będzie można ocenić w dłuższym przekroju tego sezonu i szerszej perspektywie. O sile drużyny świadczy także umiejętność przezwyciężania kryzysów, więc Kanonierzy będą mogli się w tym aspekcie teraz wykazać, a sprawdzian będą mieć najlepszy z możliwych.
Z wszystkim sie zgadzam, poza tym, ze „statystycznie to człowiek i jego pies mają po trzy nogi”. Maja po 3 nogi srednio, nie statystycznie =) A srednia to jedna z najlzejszych armat statystyki. Ale to taka tylko nieistotna dygresja. W Manchesterze nie wiem czy problemem nie jest ustawienie 442. Niby fajne i ofensywne, niby Berba jako jedyny napastnik nie daje sobie rady w 451 wiec trzeba grac dwojka z przodu, ale to ile bramek tracimy to jest niesamowite. W zeszlym sezonie zeby wbic Manchesterowi 2 bramki trzeba bylo grac mecz zycia. A teraz… Brak slow. A forma Rooneya raczej nie jest argumentem za 442. Chyba ze zacznie grac Owen/Macheda/Rooney zbuduje forme. Bo poki co gramy 441. Valencia nas chyba zlomocze. Aczkolwiek wierze w Fergiego i jego rotacje skladem. Moze w koncu roszady wypala.
Rooney do valenci wogóle nie poleciał i dobrze, niech szuka formy w domu. Co do meczu mam obawy że będzie łomot, powiadają że rolą kibica jest miec obawy, ale my nie mamy w tej chwili 5 pomocników zdolnych do gry. W zeszłym sezonie obrona, tak teraz przyszła kolej na pomoc. Musimy zagrac z kontry, jedyna nadzieja w tym że valencia ma iście hiszpańskie pojecie o defensywie, co równa sie naszej dyspozycji w tej chwili. O czystym koncie nie marze, może berba coś skubnie… W pomocy postawiłbym na wszystkich pomocnków jakich mamy czyli Park Scholes Fletcher Gibson Nani, na ławce zostaje nam Anderson-człowiek który nie grał od 7 miesięcy. Remis na mestalla przywitam z otwartymi ramionami.
No tak, to jak już mamy to uściślać, to trzeba podkreślić, że to średnia arytmetyczna jest 😉 Ale to powiedzenie to raczej taki żart, niż dokładny opis właściwości funkcji statystycznych 🙂 Rooney nie poleciał, ale to chyba bardziej wynika z kontuzji jego kostki, niż z chęci Fergusona do zostawienia go w domu. Powtórzę, co napisałam pod poprzednim wpisem – Ferguson w niedzielę za długo go trzymał na boisku, zamiast zmienić go w przerwie, dał mu wyjść na drugą połowę. Obawiam się, że gdyby nie kostka, to do Valencii też by pojechał, a SAF by go wcisnął do pierwszego składu, żeby chłopak miał szansę się odbudować. Ja rozumiem, że Ferguson chce, żeby jak najszybciej wrócił on do formy, ale po pierwsze, nie może się to odbywać kosztem drużyny i jeśli widać, że mu nie idzie, trzeba go zmieniać na bardziej produktywnego gracza. Po drugie, gdy mu nie idzie, a SAF go trzyma na boisku przy gwizdach nieprzychylnej mu publiczności, to mu wcale nie pomaga (w niedzielę Rooney’a niemiłosiernie wygwizdali przy schodzeniu). Nie wiem, czy nie byłoby dobrym pomysłem wstawienie Hernandeza do ataku na Valencię. Wydaje mi się, że prędzej się on odnajdzie w polu karnym Valencii, niż Rangersów. W pomocy niby nie ma wielkiego pola manewru, ale… Może SAF by się pokusił o Bebe gdzieś w drugiej połowie, co by ten parę razy szarpnął mając świeże siły i niezłe przyśpieszenie (pod warunkiem, że mecz się będzie dobrze układał). No i jest też Obertan, też wydaje mi się, że byłby on dobry akurat na takiego rywala, gdzie mniej się będzie liczyć gra siłowa. Moim zdaniem, najważniejsze, to się nie dać Valencii zdominować i nie czekać tylko na kontry, bo właśnie formacje ofensywne są siłą tej drużyny, przyciśnięcie jej defensywy utrudni wykorzystanie jej największych atutów. Trzeba zdominować środek pola i nie dać się im rozwinąć, nie pozwolić na wymianę krótkich podań, itp. A jeśli mamy grać tak całkiem z kontry, to mam nadzieję, że nie tak, jak w meczu z Boltonem – tam też parę kontr było wyprowadzanych, rozpoczynały się one podaniem do bramkarza, bądź też, po niezłym rajdzie, piłkarz będący pod polem karnym przeciwnika odgrywał spory kawałek do tyłu, chociaż miał z trzech partnerów mniej więcej w swojej linii – takimi kontrami to niewiele zdziałamy.
W futbolowej gorączce Nick Hornby zapytał pewnego dzieciaka po przestrzelonym karnym. Wolałbyś strzelić dzisiaj, czy żebyśmy jutro wygrali mecz ? ( Anfield 1989r.) Jasne, że oddałbym tego karniaka za jutrzejszy triumf odparł mały. No to wierzę, że jutro wygramy, ty swoje już zrobiłeś:)Mam nadzieję, że nasz przestrzelony karny, to mecz z West Brom, a w niedzielę przydarzy nam się wielki mecz, jak wtedy na Anfield. 26 maja 89. Zapraszam na swojego bloga o Arsenalu…mayarsenal.com
No woman no cry-spiewli kibice boltonu Rooneyowi na Reebock stadium, śmiałem sie bite 45 minut. Bez Scholesa poleciało MU do Valenci, za to poleciał Michael Carrick. Oj remis to bedzie dobry rezultat.
To było No woman, no Kai (chodziło o syna).
Jedyne, co pociesza mnie przed tym meczem to chwilowe „przereklamowanie” Valencii. Nietoperki są może liderem tabeli, ale dotąd grały tylko z jedną drużyną „więcej niż solidną” – z Atletico, z którym to zremisowali. Staram się myśleć, że zwykła solidność MU dzisiaj wystarczy do uzyskania korzystnego wyniku (remis lub niezasłużone zwycięstwo). Widzę jednak – zaraz mnie pewnie poprawicie, jeśli się mylę – że powtarzają się fragmenty ubiegłorocznego scenariusza. W tamtym sezonie, kiedy Chelsea była na czele i akurat przegrywała lub remisowała, a przed MU pojawiała się okazja na dogonienie, gracze SAFa koncertowo zawalali okazję. Teraz też, sąsiedzi zza miedzy dokopali Londyńczykom, a nasze diabełki ledwie zremisowały z Boltonem. W tamtym roku mieliśmy istne Termopile jeśli chodzi o obronę – teraz zrobiła się sieczka w pomocy. Bez Valencii, Giggsa, Scholesa zostajemy jedynie z Parkiem (praca), Fletchem (praca, charakter) i Nanim (błysk). Gibbson, Adnerson i nawet Obertan to nie to. Jak Carrick znajdzie dawno zagubioną formę, będzie świetnie, ale nie zanosi się na tak szczęśliwy splot okoliczności. A przecież sytuacja ataku nie wygląda lepiej. Berba jest w gazie, a nawet bez formy jest użyteczny. Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że cała reszta to jednak inny rozmiar kapelusza. Owen wciąż mnie nie przekonał (a bardzo chcę, żeby to zrobił), Hernandez też jeszcze nie pokazał, że stać go na wiele (a stać), w Machedę nie wierzę, a Bebe widziałem raz i mogę jedynie obiecywać sobie sporo po tym piłkarzu. Słowem – szału nie ma. 🙂 Ale i tak wierzę, że Diabły wygrają. 🙂
Fabiański!! Widziałem wprawdzie tylko skrót ale ja tego Pana nie poznaje. Obroniony karny i jedna fantastyczna parada, ponad to widziałem pare okrzyków, mobilizujących kolegów, charyzma-coś o co go nie podejrzewałem. Brawo Łukasz, teraz mecz na stamford, oby to był twój rewelacyjny występ. Dla dobra MU oczywiście 😀
Valencia też osłabiona bo nie zagrają Banega,Joaquin(najlepszy chyba gracz Nietoperzy w tym sezonie) i Vicente…
http://trelik.blox.pl/2010/09/Klub-Wegrow-i-Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.html – „Klub Węgrów i… Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Dlaczego Węgrom tegoroczny beniaminek Premier League powinien się dobrze kojarzyć? Którą drogą pójdzie ten zespół? Dlaczego średnie wspomnienia z nim związane ma pewien polski napastnik?
matko – wynik cud, tak kaszaniastego Manu to dawno nie widziałem. a ostatnie parę minut, kiedy w lidze topią punkty i gole, to była prawdziwa udręka.
Szczęśliwe zwycięstwo, jak na razie wygląda to fatalnie…Pomimo powrotu do gry Ferdinanda obrona nie wygląda jak monolit, ale jest na pewno jakiś postęp. Evra bardzo niepewnie, Hernandez bardzo często mijał Francuza jak pachołek, Rafael trochę lepiej, ale temu chłopakowi potrzeba grania aby był w formie (mam nadzieję, że nie złapał jakiegoś urazu). Para Ferdinand – Vidic raczej solidnie, jednakże Vidic fatalnie zachował się w pierwszej połowie przy dośrodkowaniu Domingueza (Van der Sar także!), gdyby Soldado spodziewał się, że piłka do Niego dotrze, mogłoby się skończyć naprawdę bardzo źle dla Diabłów. A gdyby sędzia skrupulatniej obserwował starcia Ferdinanda, prawdopodobnie kończylibyśmy w 10.Park jak zwykle trochę szarpał, ale w tym meczu mógł jedynie pokazać swoją walkę w odbiorze piłki, nic poza tym. Fletcher pracował sporo na boisko, ale to nie ten Szkot z zeszłego sezonu. Carrick miał całkiem sporo przechwytów, ale daleko mu do załapania formy. Anderson raz po raz przeplatał zagrania tyleż co efektowne, co nie efektywne z zagraniami do nikogo… Nani solidnie, zaskoczył mnie przede wszystkim ilością przechwytów w obronie, bardzo dobrze wspomagał w defensywie Rafaela.Berbatov próbował coś szarpać, ale nie miał dużego wsparcia w partnerach z drużyny… Dużo ożywienia w ofensywie wprowadził Chicharito. Parę razy urwał się obrońcom Valenci, w pierwszej sytuacji podjął złą decyzję, w drugiej słupek, no i w 3 bardzo ładnie minął przyjęciem piłki obrońce i umieścił piłkę w siatce. Wg mnie taka taktyka, z grającym od pierwszej połowie Meksykaninem była receptą na lidera PD.Sama Valencia trochę mnie rozczarowała, potencjał mają bardzo duży, ale chyba za bardzo przestraszyli się „marki” MU, nie pokazując wszystkiego na co ich stać. Przy tak słabej dyspozycji Diabłów powinni wygrać w cuglach.Panie Michale, jest pan zadowolony z postawy Spurs? Z tego co oglądałem przerywnikami to chyba bardzo dobry mecz w wykonaniu chyba Huddlestona. Van der Vaart niezwykle umotywowany, sfrustrowany po nie wykorzystanym rzucie karnym i sytuacji po kontrze, gdzie znakomitą interwencją popisał się bramkarz Twente. Szczerze mówiąc po bramce dla Holendrów, spodziewałem się scenariusza z Bremy, ale się przeliczyłem ;)Pozdrawiam 🙂
Ja dziś widziałem MU z fazy pucharowej LM, nie dopuszczali do groźnych akcja (0 celnych uderzeń valenci), sami spokojnie starali sie zaatakować i urządlić gdy rywal sie odsłoni, co sie udało. Świetny Rafael, beznadziejny Park który niestety będzie musiał grać, Fletcher gra każdy mecz i chyba marzy o przerwie, pierwszy mecz w sezonie Carricka i nie było tragicznie. Generalnie mamy sam początek, typowy MU spoczątky człapiący, grac zaczna jakoś w grudniu koło stycznia juz będa rozpędzeni, to taka druzyna. Dzis było dobrze, dobra asekuracja defensywan, idziemy w dobrym kierunku. Evra, Rooney, Carrick musza poszukać formy, Scholes, Giggs musza wrócić do zdrowia, Hargo już terenuje, podobno prezentuje sie nadspodziewanie dobrze, więc jeszcze troche potrwa az sie wszystko sklei, ale powoli idziemy w dobrym kierunku. Podobno w styczniu do MU trafi Steven Derour-rozgrywający standartu liege, ponoc juz zaklepane, cena wynosi bagatela 19 mln euro.