No nie można się nudzić z Tottenhamem, po prostu. Okropni w defensywie i fantastyczni w ataku. Z najlepszym na boisku piłkarzem, który nie dość, że nie wykorzystuje karnego, to wylatuje po godzinie gry za drugą żółtą kartkę, bo zwyczajnie nie potrafi powściągnąć emocji (pomyśleć, że ze wszystkich występujących dziś na White Hart Lane akurat on ma największe doświadczenie gry w Lidze Mistrzów…), a w międzyczasie zdobywa gola. Z mocno ryzykowną taktyką, kompletnie ignorującą ustawienie i mocne punkty rywala. Chętnie idący na wymianę ciosów (nawet, kiedy gra już w dziesiątkę!), z łatwością się otwierający, choć momentami imponujący w pressingu. Jak tu mu nie kibicować?
Oczywiście kluczem do zwycięstwa była mocno kontrowersyjna decyzja sędziego, zresztą nie pierwsza w tym meczu. Już pierwszy karny, podyktowany po kojarzącej się raczej z wrestlingiem walce wręcz Croucha z Wisgerhofem, należał do tej kategorii, której na Wyspach raczej się nie gwiżdże. Niejeden sędzia nakazałby zresztą jego powtórzenie po tym, jak Michajłow w momencie strzału znalazł się dobry metr przed linią. Doprawdy nie wiem, po co stojący za bramką dodatkowy sędzia, skoro nie potrafi takich rzeczy wyłapać. Co do drugiego karnego raczej nie można mieć wątpliwości, choć kontakt między Bale’m a Moralesem był minimalny, a Walijczyk wywrócił się nader chętnie. Karny trzeci natomiast… cóż, sędzia zdecydował się gwizdnąć po dobrej sekundzie, za rękę, która jeżeli w ogóle była, to wyglądała raczej na nastrzeloną (obrońca próbował się odwrócić i osłonić przed strzałem Pawluczenki) – w tym przypadku ewidentnie podpowiedział mu któryś z asystentów. Brawo dla Rosjanina za dwa strzelone karne (każdy inaczej!), ale też za mnóstwo biegania, za znajdowanie na boisku miejsc, w których umiał przyjąć piłkę, zastawić się, wyciągnąć za sobą obrońcę…
Zanim grający w dziesiątkę Tottenham wyszedł na 3:1 i opanował sytuację (oczywista zmiana Croucha na Jenasa pozwoliła dłużej rozgrywać piłkę w środku pola), Twente wielokrotnie pokazało, że jest do tego meczu dobrze przygotowane. Przeciwko bardzo ofensywnemu 4-4-2 (Tottenham zaczął i skończył mecz bez defensywnego pomocnika!), Holendrzy wyszli 4-2-3-1 i już w pierwszym kwadransie kilkakrotnie przedarli się pod bramkę Heurelho Gomesa. W 12. minucie Ruiz powinien strzelić gola – po przejęciu w środku pola i wykorzystaniu luki między pomocą a obroną Tottenhamu wyszedł sam na sam z bramkarzem, który, już siedząc, zatrzymał piłkę ścinką, która pasowałaby raczej do siatkówki. Goście wiedzieli także, jak sprawić gospodarzom kłopoty przy rzutach wolnych i rogach, do granic możliwości zagęszczając pole bramkowe i uniemożliwiając Gomesowi wyjście do dośrodkowań – kontaktowy gol padł właśnie po stałym fragmencie. Właściwie to niewiarygodne, że ten mecz skończył się wynikiem 4:1, zważywszy na to, jak wiele sytuacji Twente potrafiło sobie wyrobić (ale też i na to, że np. słabszy tego dnia Luka Modrić nie wykorzystał sytuacji sam na sam, dając się dogonić Douglasowi).
Dwóm piłkarzom należy się osobny akapit: van der Vaartowi i Bale’owi. Ten pierwszy od pierwszej minuty przenosił grę Tottenhamu na inny poziom. Teoretycznie ustawiony na prawym skrzydle, faktycznie miał od Harry’ego Redknappa wolną rękę i po prostu biegał tam, gdzie akurat toczyła się akcja – często wręcz schodził na lewą stronę, co zmuszało Bale’a do przenosin na prawą, ale też umożliwiało rajdy pewniejszemu z meczu na mecz Alanowi Huttonowi. Holender stale pokazywał się do rozegrania, szukał również okazji do strzału – i za każdym razem strzelał w światło bramki. Jedyna wątpliwość wiąże się z tymi dwoma kartkami, ewidentnie wynikającymi z frustracji po niewykorzystanym karnym i po tym, jak musiał wysłuchać stosownej porcji obelg od holenderskich kibiców. Mimo wszystko oczekiwalibyśmy więcej zimnej krwi. Cholernie będzie go brakowało podczas wyjazdowego meczu z Interem.
Co do Bale’a to jestem pełen obaw, czy wiosną będziemy go jeszcze oglądać na White Hart Lane: w dzisiejszej formie powinien grać w którymś z absolutnie najlepszych klubów kontynentu, powiedzmy w Realu Madryt, bo na tej pozycji nie widać lepszych piłkarzy chyba w żadnej drużynie świata (a już na pewno nie widać takich dobrych rówieśników). Ileż to razy przedzierał się lewą stroną, z łatwością zostawiając za sobą dwójkę pilnujących go rywali, ileż to razy groźnie dośrodkowywał, ileż to razy po kilkudziesięciometrowym biegu bez wysiłku cofał się na własną połowę. A jeszcze ten gol…
No nie można się nudzić z Tottenhamem. W straszliwym deszczu, w dziesiątkę, wciąż na połowie rywala, gdzie zapędzali się nawet środkowi obrońcy, wciąż szukający kolejnej bramki. Ech, gdyby jeszcze zawodnikom udawało się opanowywać euforię po Lidze Mistrzów i nie tracić punktów w lidze. I gdyby jeszcze rada dzielnicy zaakceptowała plan rozbudowy White Hart Lane… Bo niezależnie od tego, jak ważny rozdział historii klubu udało się zapisać dzisiaj – pierwszy na tym stadionie mecz w najważniejszych rozgrywkach europejskich od czasu legendarnego boju z Benficą sprzed 49 lat – bodaj jeszcze ważniejszy rozdział będzie zapisywany jutro. Rada dzielnicy raz już projekt odrzuciła, tym razem – po poprawkach, uwzględniających uwagi konserwatora zabytków – ponoć ma on większe szanse na przyjęcie. Opublikowane w tych dniach rewelacyjne wyniki finansowe Arsenalu pokazują, że w drodze do wielkości stadion jest brakującym ogniwem. A może, kto wie, piłkarze Harry’ego Redknappa dali dziś radnym dodatkowy argument za powiedzeniem „tak”?
PS Kto widział Manchester United, niech opowie. Zdaje się, że nie było to przyjemne oglądanie… W każdym razie nie takie jak kogucio-kanonierskie. Wczoraj Jack Wilshere znów zapierał dech w piersiach.
Kopiuje poprzedni wpis.Szczęśliwe zwycięstwo, jak na razie wygląda to fatalnie… …Szczęśliwe zwycięstwo, jak na razie wygląda to fatalnie…Pomimo powrotu do gry Ferdinanda obrona nie wygląda jak monolit, ale jest na pewno jakiś postęp. Evra bardzo niepewnie, Hernandez bardzo często mijał Francuza jak pachołek, Rafael trochę lepiej, ale temu chłopakowi potrzeba grania aby był w formie (mam nadzieję, że nie złapał jakiegoś urazu). Para Ferdinand – Vidic raczej solidnie, jednakże Vidic fatalnie zachował się w pierwszej połowie przy dośrodkowaniu Domingueza (Van der Sar także!), gdyby Soldado spodziewał się, że piłka do Niego dotrze, mogłoby się skończyć naprawdę bardzo źle dla Diabłów. A gdyby sędzia skrupulatniej obserwował starcia Ferdinanda, prawdopodobnie kończylibyśmy w 10.Park jak zwykle trochę szarpał, ale w tym meczu mógł jedynie pokazać swoją walkę w odbiorze piłki, nic poza tym. Fletcher pracował sporo na boisko, ale to nie ten Szkot z zeszłego sezonu. Carrick miał całkiem sporo przechwytów, ale daleko mu do załapania formy. Anderson raz po raz przeplatał zagrania tyleż co efektowne, co nie efektywne z zagraniami do nikogo… Nani solidnie, zaskoczył mnie przede wszystkim ilością przechwytów w obronie, bardzo dobrze wspomagał w defensywie Rafaela.Berbatov próbował coś szarpać, ale nie miał dużego wsparcia w partnerach z drużyny… Dużo ożywienia w ofensywie wprowadził Chicharito. Parę razy urwał się obrońcom Valenci, w pierwszej sytuacji podjął złą decyzję, w drugiej słupek, no i w 3 bardzo ładnie minął przyjęciem piłki obrońce i umieścił piłkę w siatce. Wg mnie taka taktyka, z grającym od pierwszej połowie Meksykaninem była receptą na lidera PD.Sama Valencia trochę mnie rozczarowała, potencjał mają bardzo duży, ale chyba za bardzo przestraszyli się „marki” MU, nie pokazując wszystkiego na co ich stać. Przy tak słabej dyspozycji Diabłów powinni wygrać w cuglach.Panie Michale, jest pan zadowolony z postawy Spurs? Z tego co oglądałem przerywnikami to chyba bardzo dobry mecz w wykonaniu chyba Huddlestona. Van der Vaart niezwykle umotywowany, sfrustrowany po nie wykorzystanym rzucie karnym i sytuacji po kontrze, gdzie znakomitą interwencją popisał się bramkarz Twente. Szczerze mówiąc po bramce dla Holendrów, spodziewałem się scenariusza z Bremy, ale się przeliczyłem ;)Pozdrawiam :)PS. A oglądało się rzeczywiście fatalnie, ale już się przyzwyczailiśmy, że w fazie grupowej grają ledwo, ledwo, dopiero potem się rozkręcają…
Na środku bardzo brakowało Scholesa. Przy ocenie poszczególnych zawodników trzeba wziąć pod uwagę fakt , że kilku z nich wróciło po dość długiej przerwie.. United się rozkręci byleby omijały ich kontuzje..Co do samego meczu to nudny jak „flaki z olejem”, w pierwszej połowie padł bodaj jeden strzał na bramkę.pozdr.
Valencia przegrała na własne życzenie – gdyby wykorzystali sytuacje choćby z I połowy, to nie wiem, czy United daliby radę odrobić stratę z taką grą, jak wczorajsza. Inna sprawa, że SAF musiałby wtedy wcześniej dokonać zmian, to może coś by szybciej drgnęło (nie mam pojęcia czemu nie zrobił jakiejkolwiek roszady w przerwie, przecież aż się prosiło o przemeblowanie ofensywy, która wczoraj miała spore problemy ze sobą i z obroną Valencii, liczba naprawdę groźnych sytuacji w I połowie wynosiła 1 i był to strzał z dystansu Berbatova). Bardzo dużo było podań niedokładnych, przy czym nie chodzi mi o jakieś tam zagrania za plecy, czy za mocne wypuszczenie parterowi piłki, tylko zwyczajne podanie wprost pod nogi rywalowi (Vidicowi udało się to zrobić dwa razy podczas jednej akcji). Park po kwadransie gry wyglądał, jakby zipał ostatkiem sił, zupełnie pogubiony był w ataku, nie odczytywał intencji zagrywających mu partnerów, spowalniał akcje. W defensywie kilka razy faktycznie ładnie zaasekurował lub odebrał piłkę. Nani był całkiem niezły, ale też już potem zmęczony, bo przy wczorajszej dyspozycji Parka większość piłek szła z jego strony, on był kryty podwójnie, więc mijając rywali musiał się nieźle nabiegać, a jeszcze angażował się skutecznie w grę defensywną (np. blokada strzału z bliskiej odległości). Na szczęście miał jeszcze siłę na wypuszczenie Machedy z piłką. musi jeszcze poprawić dośrodkowania przy stałych fragmentach, bo różnie z tym było. Fletcher nabiegał się sporo, ale niewiele z tego wynikało, o stratach w łatwych sytuacjach nie wspominając. Carrick całkiem przyzwocie – dużym plusem było to, że szukał on zagrań do przodu, nie wybierał „bezpiecznych” podań do tyłu, które od pewnego czasu wcale takie bezpieczne nie są, jakoś łatwo przychodzi formacjom defensywnym tracenie piłki w takich, wydawałoby się, niegroźnych momentach. Przy wczorajszej postawie ofensywy Anderson był wyróżniającą się postacią, może dlatego, że w ogóle było o nim słychać i jakieś tam zamieszanie blisko pola karnego robił.Dobrze, że Macheda i Hernandez rozstrzygnęli ten mecz – nie dość, że pokazali swoją przydatność w trudnych momentach (okazało się, że nie tylko doświadczony Owen potrafi uratować drużynę), to może następnym razem SAF będzie dużo wcześniej przeprowadzał zmiany, gdy ewidentnie nie będzie szło. Ja osobiście miałam ochotę zmienić kanał po raz pierwszy, gdy się okazało, że „na drugą połowę drużyny wyszły w takich samych składach jak na początku, trenerzy nie dokonali żadnych zmian”, a po raz drugi, gdy zmianę szykował Emery, a u nas ani drgnęło.Nad wrażeniami artystycznymi meczu trzeba spuścić zasłonę milczenia. Chyba, że będziemy oceniać tylko grę Valencii, bo u nich było na co popatrzeć. Momentami piłka chodziła od nogi do nogi jak po sznurku i rozgrywana była tak szybko, że chyba faktycznie tylko jakaś blokada psychiczna nie pozwalała tego skutecznie wykorzystywać.Kogutom wypada pogratulować dobrego występu. Faktycznie, wynik nie wskazuje na to, że rywal był wymagający, ale Twente to całkiem solidna firma, więc nie dziwi, że postawili twarde warunki i skupiać się na obronie bezbramkowego remisu nie mieli zamiaru. Van der Vaart to chyba postanowił uczestniczyć we wszystkich kluczowych momentach tego meczu – od pozytywnych po negatywne 🙂 Cieszy także postawa Kanonierów, pytanie, czy pozwala ona na oczekiwanie wielkiej gry na Stamford Bridge – jakby nie patrzeć, to był Partizan Belgrad, a nie europejska czołówka.Ciekawa jest sprawa z Fabiańskim – z wpisów fanów Arsenalu na forach wynika, iż niekoniecznie cieszą się oni z jego dobrego występu. Obawiają się, że przez to Wenger nie zaopatrzy się w klasowego bramkarza podczas zimowego okienka transferowego.
Man U nie widziałem, ale pozwolę sobie podzielić się własnymi spostrzeżeniami z meczu w Londynie.http://taktycznie.blogspot.com/2010/09/tottenham-twente-4-1-slepa.htmlPS. co do wyboru piłkarza meczu- moim skromnym zdaniem jednak Ruiz
Drobiazgi do bardzo dobrej analizy: przy pierwszym golu piłkę do Croucha zagrywał Huddlestone. Na diagramie strzałkę do przodu zdecydowanie dorysowałbym do Huttona, a van der Vaart pojawiał się na lewej, kiedy na drugą stronę wędrował Bale. Nazywa się to, jak mi się zdaje, inverted wingers…
przy rysunkach staram się wybierać najczęstsze ustawienie, stąd też Bale tylko na „swojej” flance, podobnie jak Hutton bez strzałki, stosunkowo bardzo rzadko Tottenham próbował atakować prawą stroną; co do kluczowego podania Huddlestone’a ma Pan oczywiście rację, nie spojrzałem na powtórkę, powieliłem za błąd za stroną Eurosportu; pozdrawiam serdecznie
Wróciłbym do wątku z dodatkowymi sędziami za polami karnym. Moim zdaniem prawdopodobnie najgłupszy pomysł UEFA w dziejach, choc od czasu Platiniego pomysłu maja z dwóch kategorii beznadziejne lub idiotyczne, do wyboru. Po co oni tam sa niewie nikt, pamiętam jak oglądałem mecz ostatniej rundy kwalfikacji, auxerre-zenit, gdzie błedy, właśnie w obrębie lini końcowej były skandaliczne i występowały co chwila, o ścieciu równo z trawą i braku karnego czy typowej ręcę pomagającej przyjąć nie wspomnę. Dziś mieliśmy kolejne przykłady, Spursów widziałem na powtórce, o ile pierwsze dwa karne na europejskich boiskach mogą byc jeszcze gwizdnięte o tyle 3 to jest idealny przykład głupoty dodatkowych arbitrów. Otóż oni de facto nie mają wpływu na gre więc gdy w koncu moga podjąć jakąś decyzje, a przynajmniej na nia zaważyć korzystają z okazji. Kolejny przykład ich nieuzasadnionej egzystencji mieliśmy w meczu na Mestalja, gdzie zawodnik Valenci specjalnie bez piłki nadepnął na Vidicia, lezącego sobie na murawie. Powinni to zauważyć bo w końcu siedzą tuż obok, oczywiście zawodnik z boiska nie wyleciał.Co do spotkania, MU solidnie radziło sobie bez większych problemów w mocno eksperymentalnym składzie (Anderson, Carrick wśrodku to ich praktycnzie pierwsze mecze w sezonie), nie dopuszczając Valenci do faktycznych szans. Zdarzył sie fatalny błąd Van Der Sarowi, tak poza tym to Valencia nie miała okazji, 0 celnych strzałów oddaje nam to dość dobrze. MU wreszcie solidne w obronie, starało sie ukłuć, nie pomagał słabiutki Park, ale Berba (dwie fantastyczne solowe akcja, jedna po strzale z dystansu minimalnie obok okienka bramki, druga bo fantastycnzym przyjęciu i minięciu rywala) wraz z Nanim (gość jest niesamowity, jaka liczba odbiorów!!) Na podmeczonego rywala weszli Chicharito i Macheda, który odrazu zaliczył asyste, chłopak co jak co, ale z ąłwki wchodzić umie, gdzie Cicharito pokazał kunszt snajperski, rewelacyjnie przyjoł i nie dał nadzii na obrone. MU taktyczne, po wynik, ale tak jak trzeba.Co do Bale, naprawde tak źle mu Pan życzy? Real (potęga?). Sir Alex powiedział kiedys, że dla młodego zawodnika nie ma gorszego miejsca niz Real Madryt, tam nikomu nie udało sie wzbić na wyzszy poziom, każdy notował regres, szybszy czy wolniejszy, ostrzejszy czy delikatniejszy ale regres, proszę spojrzeć na Ronaldo…
No a taki Sergio Ramos czy Gonzalo Higuain? Co do dzisiejszego spotkania Spurs – Bale rzeczywiscie fantastyczny, VdV tez dobry, ale najlepszy na boisku moim zdaniem byl Tom Huddlestone, i jeszcze ta kiwka tuz przed koncem spotkania.
Pozwole sobie wyrazić opinie na temat obu wyzej wymienionych panów, zaczne od Higuaina bo jest w mojej ocenie jest jedynym o którym względnie można dyskutować jako o człowieku który opiera sie panującym w Realu standardom (podpisz kontrakt, przestań grać), tyle że jak pamiętamy on tam jest „mimo wszystko”, Perez go nie chciał, długo zwlekano z kontraktem itp więc chłopak chciał cos udowodnić i można by powiedzieć ze sie udało, ale krótko trwała ta jego forma (pół sezonu), zawodził w najważniejszych meczach, gdzie nie zdobył ani jednej bramki co jest mu wypominane do dziś dzień, w tych rozgrywkach zawodzi, być możne będą z niego ludzie, ale zapewne jak juz go sprzedadzą to w nowym klubie będzie bardzo dobrym graczem. Co do ramosa to chyba sobie raczysz tutaj ze mnie żartować. 1) regres względem Sevilli 2) bronienie to jest cos czego ewidentnie nie umie, choć bywa ze tego nie widac na tle ligi w której rywale w zeszłym sezonie nawet nie próbowali zabierać punktów potentatom. Gdybym układał moja liste najbardziej przereklamowanych piłkarzy swiata, Ramos byłby bardzo wysoko. Natomiast jesli chodzi o piłkarzy którym tam złamała sie karjera wymieniac można bardzo długo, że napomne tylko z ostatniego sezonu Sneijdera i Robbena, obaj wielokrotnie w wywiadach mówili o Realu niepochlebnie, cisząc się że juz ich tam nie ma.
Alasz, nie obraź się, ale ja mam znów wrażenie, że myśmy inny mecz oglądali. Valencia nie miała celnych strzałów? Manchester nie dopuszczał do groźnych sytuacji (!) i grał solidnie? Po pierwszej połowie z dwa zero być powinno lekką ręką, w drugiej też różnie bywało. To, że celnych strzałów było mało (ale na pewno nie zero, Fernandez nam coś tam strzelił w bramkę, VDS kilka razy bronił – chyba, że chodziło Tobie o zero goli), to nie znaczy, że nie było groźnie. Jakby tak z dwa-trzy razy zamknęli z boku świetne dośrodkowania, z którymi minęli się wszyscy nasi obrońcy w polu karnym, to nie byłoby o czym mówić. Raz tyłek uratował nam Nani, który na szczęście wrócił, bo nikt inny się nie pofatygował do niepilnowanego gracza, za kilka niecelnych strzałów z dogodnych pozycji powinniśmy graczom Valencii po prostu podziękować, bo to oni przefujarzyli, a nie nasi nie dopuścili do ich oddania. Ja tam widziałam bardzo wiele groźnych sytuacji, na szczęście niewykorzystanych, co się zgodnie ze starą zasadą zemściło, a gracze Valencii pewnie długo sobie pluć w brodę za to będą.
Valencia może i nie miała zbyt wielu celnych strzałów, ale była to zasługa niebywałego fuksa, a nie dobrej gry Diabłów. Obrońcy i (zwłaszcza) pomocnicy MU pozwalali wczoraj na wiele graczom Valencii. Sam Soldado mógł strzelić ze trzy gole, a jednego to wręcz musiał. Gdyby nie to, że kilka razy Vida dobrze interweniował, a kilka razy podopiecznym SAFa dopisało szczęście (akurat nikt nie stał na drodze piłki przefruwającej 4 metry od bramki MU), byłyby ostre bęcki. Rafael nadaje się do gry na najwyższym poziomie jedynie wtedy, gdy środek obrony gra bardzo dobrze i go trochę ubezpiecza. Tymczasem Ferdinandowi daleko do właściwej dyspozycji. Dziś Evans wydaje się lepszy od tego rutyniarza. Gorzej, że formy nie ma Evra. W ogóle wczoraj oglądaliśmy bardzo dziwny mecz – w wyjściowym składzie MU pojawiło się rekordowo wielu facetów jeszcze nie dość dobrych lub bez formy (subiektywnie): Rafael, Rio Ferdinand, Evra, Carrick, Anderson, Park. Jeśli dodać do tego, że Fletcher nie błyszczy tak, jak mu się zdarzało w ubiegłym sezonie, wychodzi na to, że w obronie grało dwóch zawodników na odpowiednim poziomie (VDS, Vida), w pomocy nie było nikogo, a w ataku jedynie wyłączony Berba i Nani, któremu trafił się znakomity boczny obrońca (w moim odczuciu – najlepszy zawodnik meczu).
O obrazaniu nie ma mowy, znaczy sie mecz był nudny to fakt, ale jedyną klarowna sytuacje jaką pamietam to minięcie się VDS z piłką. Jedna prada po strzale który i tak szedł za bramke. Owszem czasem zakręcili, ale nie mieli klarownych szans, my zreszta też nie poza akcją berby. Natomiast statystyka meczu UEFA pokazuje 0 przy celnych strzałach Valenci.
gratuluje,b.fajny spektakl,trzeciego karnego absolutnie nie bylo,Bale (gral kapitalnie) koniecznie do Cracovii,bo lewy obronca tu poszukiwany :), a jak nie chce zmieniac klimatu do chociaz do Newcastle!pozdrowienia z tour de 3miasto.
Wg mnie druga żółta kartka dla VdV jest bardziej „zasługą” HR niż samego VdV. Był moment kiedy należało go zmienić na Lennona bądź JJ. Co do pierwszego karnego nie mam wątpliwości – faul w polu karnym=penalty. Czy wg Pana trzeba napastnikowi urwać nogę, żeby bezspornie odgwizdać 11?? Często się irytuję, że w Anglii sędziowie nie gwiżdżą fauli na Crouchu, bo jest wysoki i powinien sobie poradzić nawet jak trzech gości wisi mu na szyji. Drogi karny mam podobne odczucia jak Pan, że GB dość łatwo się przewrócił. Ślepo wierzę, że Gareth nie umie symulować. Szkoda, że w tej sytuacji nie było powtórki z przodu, która rozwiałaby wszelkie wątpliwości. Niemniej jak sobie przypomnę wejście Micah’a Richardsa z MC w tym sezonie, bądź P. Ferreiry z Che w ubiegłym sezonie, to się pytam gdzie wtedy byli sędziowiei gdzie mieli gwizdek??? Trzeci karny w kontekście tego co chwilę wcześniej się wydarzyło w polu karnym Spurs, to kolejny absurd. Jeszcze słowo na temat przyszłości GB: jego ręce złożone w serce po golu vs Chelsea dają mi nadzieję, że weźmie przykład ze starszego kolegi ze reprezentacji grającego notabene na tej samej pozycji i pozostanie wierny jednym barwom … na zawsze …
Czyli Southampton? Swoją drogą dlaczego mając oferte z MU i Spurs poszedł do spurs…Zagadka wszechświata 😀
A to jest akurat proste: podobnie jak z Berbatowem, Tottenham starał się dłużej, a kiedy przyszło co do czego – działał szybciej. Bale, a w zasadzie jego rodzice, dostali od Martina Jola, który wówczas ich odwiedził, gwarancje, że chłopak zacznie od razu grać. I rzeczywiście zaczął, w sezonie, który zaczął się od zwolnienia Jola i zatrudnienia Ramosa, Walijczyk szybko zadebiutował, strzelił bramkę czy nawet dwie (choć w przegranych meczach), potem jednak przyplątała się kontuzja, zmienił się trener, była druga kontuzja…Ale myślę, że z Walijczykiem numer dwa było trochę jak z Walijczykiem numer jeden: rozstrzygnęło to, że do drzwi domu zapukał trener, który okazał się bardzo przekonujący.
Co się zaś tyczy karnych, kartek i van der Vaarta: Redknapp mówi, że miał myśl o tym, żeby Holendra zdjąć niedługo przed drugą żółtą. Graham Poll z kolei, który komentuje sędziowskie pomyłki w Daily Mail, uznał wszystkie karne za słuszne (w tym trzecim ręka poszła, jego zdaniem, za wysoko, jak na obronę własną), natomiast dziwi się, że za uderzenie rywala łokciem nie wyleciał w pierwszej połowie Huddlestone. Wyparłem ten wstydliwy incydent, a rzeczywiście kiedy się przydarzył miałem serce w gardle…
Patrząc wczoraj na MU, żałowałem, że nie ma na boisku takiego Wilshere’a albo Modrica. I pierwszy raz od bardzo dawna czułem się jak kibic Woverhampton czy innego Burnley w meczach z Chelsea. Valencia właściwie robiła to, co chciała. Gdyby jej napastnicy mieli wczoraj lepszy dzień, wtłukliby Diabłom ze cztery gole.W obronie panował chaos. Evra co i rusz zostawiał otwartą przestrzeń na swoim skrzydle, a młody Rafael kilka razy znajdował się nie tam, gdzie powinien (raz interwencja Naniego uratowała tyłek MU). Najgorzej wyglądała jednak linia pomocy. Toż to była Polonia Bytom – masz piłkę, wypierdziel ją do przodu, nie musi być celnie, byle było szybko. Fletcher, Carrick i Adnerson nie byli w stanie przetrzymać i porozgrywać piłki. Park jest bez formy, a Berba został zupełnie odcięty. Kiedy na boisku jest Scholes lub Giggs, MU zakłada zamek, staje na trzydziestym metrze i sobie klepie, szukając luki w przesuwającej się obronie przeciwników – wczoraj gracze SAFa nie przeprowadzili zbyt wielu podobnych akcji. I gdyby nie młodziaki, którzy po prostu weszli i szarpnęli, to niezasłużone zwycięstwo na pewno nie byłoby udziałem Diabłów. MU potrzebuje formy (dawno nie widziałem tak wielu piłkarzy będących w słabej dyspozycji) lub wzmocnień. Wiara SAFa przenosi może góry, ale nie jestem przekonany, czy z Carricka i Andersona będzie jeszcze porządny piłkarski chleb.
Panie Michale, z Pańskim okiem do szczegółów nie wiem dlaczego zapomina Pan o KAPITALNYM, 80-metrowym podaniu Huddlestone do van der Vaarta. Rafael też dostosował się do kolegi i uderzył od razu, z woleja i tylko „diving save” Michajłowa uchroniło Twente.Udało się mi obejrzeć Tottenham i byłem pod wrażeniem. Nie ukrywam – to był pokaz siły ognia. Nawet w dziesięciu nie dali się zepchnąć do obrony. Choć jak dla mnie za dużo było nieefektywnych wrzutek na Croucha w pierwszej połowie.Nie zgadzam się, że Twente stworzyło sporo okazji bramkowych. Jedna sam na sam Ruiza to było wszystko. Nawet gol był niespecjalnie zasłużony, bo wynikał z kotłowaniny w polu karnym.Van der Vaart jest magiczny, niezwykły, kreuje grę w sposób unikalny. Transfer za 8 milionów funtów to żart za tej klasy gracza. Jak tak dalej pójdzie to będzie kolejny Sneijder i Robben – z holenderskie wyprzedaży Realu na najwyższy poziom piłki.
@Michał OkońskiNapisałeś, że Tottenham grał bez defensywnego pomocnika. Co zatem robił tam Huddlestone? Nie widziałem meczu, dlatego pytam.Widziałem za to Valencię z MU. Nie za ciekawy mecz, sprawiedliwie powinno skończyć się na 0-0. W MU brakowało Scholesa, w Valencii Banegi. Joaquina dobrze zastąpił Pablo Hernandez, który był w sumie najgroźniejszy, parę razy urwał się Evrze. Najciekawiej zrobiło się wtedy, kiedy obie strony zdjęły po środkowym pomocniku na rzecz napastnika. Zapowiadał się szlagier, wyszła zachowawcza taktyczna runda szachów.
Ja natomiast widziałem bezradność Valencii. Niby mieli przewagę ale nie stwarzali wielkiego zagrożenia pod bramką Van der Sara. W sumie przy takiej grze Valencii wpuszczenie pod koniec drugiego napastnika przez Fergusona nie było wielkim ryzykiem.
Przede wszystkim Emery zrobił to przed Fergusonem (Aduriz za Domingueza), stąd zero ryzyka ze strony tego drugiego. Brakowało jakości w linii pomocy. W MU Scholesa i Naniego na wysokim poziomie (chociaż i tak zrobił akcję bramkową), w Valencii Banegi i Joaquina.
Z bezradnością się zgadzam, aczkolwiek sytuacji, po których mogła paść bramka, kilka mieli, a każde ich przejście linii pomocy MU, niezależnie od tego, gdzie się znaleźli i jak ustawiona była obrona, od razu stwarzało realne niebezpieczeństwo, którego nie potrafili wykorzystać. W kilku momentach zabrakło im precyzji strzału lub dojścia do piłki, która faktycznie wyłożona była tuż przed bramką, o zaprzepaszczeniu paru okazji do strzałów przez kręcenie się z piłką w polu karnym nie wspominając. Momentami wyglądało to tak, jakby po prostu krzywdy MU zrobić nie chcieli i nie mieli zamiaru z premedytacją wykorzystywać dogodnych sytuacji. Nie chcę udowadniać, że Valencia grała koncertowo i wszystko im wychodziło, bo tak też nie było (chociaż kilka zagrań mieli naprawdę dobrych i momentami naprawdę było na co popatrzeć), ale jednak, na szczęście dla MU, na własne życzenie parę niezłych akcji zaprzepaścili. A gdyby padł gol, to, tak jak już mówiłam, nie wiem, czy Manchester z wczorajszą grą dałby radę odrobić straty, chociaż wierzę w to, że przy większej determinacji gra ofensywna byłaby skuteczniejsza.
A moim skromnym zdaniem, obrona MU zagrala przyzwoicie. To, ze Valencia zdominowala srodek pola nie jest wina Ferdinanda, Vidica czy Rafaela. Specjalnie pominalem Evre, gdyz on akurat wypadl slabo. Ale zobaczcie ile bylo zablokowanych strzalow, podwojen w obronie, przecietych centr. Valencia podchodzila pod pole karne bardzo latwo, ale nie oddala zadnego celnego strzalu (nie licze zablokowanych przez graczy). Porownujac ten mecz wczorajszy (gralismy na wyjezdzie z zespolem ktory jeszcze nie przegral w tym sezonie, lider tabeli itepe [byl oslabiony ale my tez]) do meczow z np. Boltonem, Evertonem czy Fulham gdzie obrona na 5 atakow rywala popelniala 3 bledy nie jest zle. Valencia nas naciskala ostro ale gola nie stracilismy, i moim zdaniem nie bylo to wylacznie szczescie. Co nie zmienia faktu, ze nas naciskala, tylko to juz jest wina pomocy. Carrick ma takie problemy z rozegraniem klepki przed swoim polem karnym, zeby wyprowadzic spod niego pilke, ze Macheda zrobilby to lepiej pietka. Na zonalmarking przeczytalem ze Anderson neutralizowal takiego „Scholesa” Valencii z przodu. Moze i tak, ale wtedy wychodzi na to ze kazdy w pomocy kogos tam neutralizowal, asekurowal, a nie mial kto podac Berbatovowi. Nani walczyl, ale trafil na trudnego przeciwnika po swojej stronie (jednak i tak zwycieska akcja poszla tamtedy, wystarczy probowac a kazdy popelni blad…). Park sam sie przyznal na oficjalnej stronie ze gral beznadziejnie. Manchester byl nudny i schematyczny, ale obrona nie zawiodla, gdy ktos popelnial blad, asekurowal go ktos inny (wyjatek – miniecie sie VDS z pilka). Pomoc mnie rozczarowala, i jesli cos sie nie zmieni to chyba z Berbatova trzeba bedzie zrobic ofensywnego pomocnika a do napadu wpuscic Chicarito.
Zgadzam się w całej rozciągłości z przedmówcą. W ataku faktycznie nie zagraliśmy najlepiej (można nawet powiedzieć że słabo), ale obrona zagrała najlepszy mecz w tym sezonie. Valencia jak 90 % hiszpańskich klubów radziła sobie świetnie z rozgrywaniem piłki do pola karnego, ale gdy piłka już się tam znalazła to Ferdinand z Vidciem wymiatali praktycznie wszystko.
Nic dodać nic ująć, a jak niektórzy tu piszą że Valencia była „lepsza” czy tez że nie zasłużenie zwycięstwo odpowiadam: klepanie piłki w celu jej klepania jest bez sensu. Wystarczy spojrzeć na mecze z milanem (70% posiadania piłki na rzecz milanu, a wyjechali zdeklasowani z bagażem 4 bramek), albo podobnie mecz z 2008 roku na OT z Barceloną, która co z tego ze sobie podaje piłke skoro żadnego zagrożenia z tego nie ma, a skrót spotkania z najgroźniejszymi akcjami wyglądał jak kompilacja ataków MU. Jeśli szukać przykładów blizej to polecam mecze z Arsenalem zarówno te w wykonaniu Chelsea jak i MU. Do kibiców Arsenalu, The Gunners nie spychają nas do obrony, to my ustawiamy tam zasieki obronne czekając na kontry bo tak jest efektywnie grać przeciwko kanonierom, natomiast jesli potrzeba to MU potrafi nie wypuścić kanonierów z pola karnego przez cąły mecz (2009 półfinał na OT). Gdyby MU było w formie, gdyby miało zawodników zdrowych i w pełni sił to można ich krytykować, dziś trzeba chwilić ze pojechali sobie do Hiszpanii bez wielu swoich liderów, wystawili graczy którzy długo nie grali (Anderson pierwszy mecz od początku od ponad 5 miesięcy, Carrick praktycznie pierwszy mecz w tym sezonie, Ferdinand to samo), i kontrolowali gre. Tak kontrolowali, bo mimo że na swojej połowie to ta Valencia nie oddała ani jednego strzału w światło bramki, mieli jedna 100% okazje a poza tym to jakieś tam strzały z dystansu.Wczoraj grali na wynik, uzyskali go i to pokazuje klasę zespołu, nie zawsze ma sie możliwość grania, czasem trzeba wyszarpać swoje. Pamiętam jak Sampras, mój tenisowy idol, zawodnik wszech czasów, swego czasu powiedział że, jego trener uzmysłowił mu że jego wielki talent i umiejętności czasem nie wystarczą mu wygrać, sa dni kiedy nie gra sie z uśmiechem na twarzy, wtedy, gdy nie masz swojego dnia, musisz wyszarpać swoje zwycięstwo i Pete tak robił, wczoraj zrobiło tak MU i chwała im za to.
Zerknęłam na statystyki – Valencia ma 1 strzał celny na bramkę i 7 niecelnych, MU – 2 celne, 3 niecelne. Przepraszam, że się czepiam, ale jednak strzelili w światło bramki 🙂 Ponadto, te 7 „off target” to nie były strzały z gatunku „trzy metry w bok i cztery do góry”, tylko groźne strzały, które w większości niewiele się z celem minęły. Z naszych taki był jeden – strzał Berbatova w I połowie. Ze strzałów na bramkę mamy Berbatova w II poł. i gol Chicharito. Generalnie w strzałach: 8:5. Ja się w pełni z Tobą zgadzam, że czasem się gra na wynik i bez uśmiechu na twarzy. Tylko właśnie dlatego się tak robi, bo ma się gorszy dzień, przeciwnik stawia twarde warunki, bo trzeba wyszarpnąć wygraną i tak właśnie wczoraj zrobiło MU. Ale ponarzekać jest na co, bo powiedzmy, że to Valencia strzeliłaby tego jednego gola (a okazje mieli), a SAF nie wypuściłby Machedy i Chicharito i niestety, trzy punkty zostałyby w Valencii i na pewno nie byłyby to trzy punkty z niczego.
Oczywiście, ja tylko chciałem dodać troche równowagi, bo gdy czytałem komentarze to widziałem „beznadziejne”, „tragiczne” i takie tam, natomiast fantastyczna Valencia. Jak dla mnie ten mecz taki nie był, był wyrównany, był też taktyczny, skostaniały, ale mimo wszystko MU nie zasłuzyło w mojej opinie, biorac pod uwage wszystkie wspomniane aspekty, (wyjazd, potrzeba punktów, kontuzje, forma, czy też przebieg samego meczu) az na taka krytyke.
Dla widza postronnego to widowisko raczej było takie sobie, mnie oczywiście to ciężko oceniać, ze względu na emocjonalne zaangażowanie 🙂 ale mecz oczywiście nie zachwycił i gdyby grał ktokolwiek inny, to przerzuciłabym się na Kogutów. Ja już gdzieś tam pisałam, że nie chcę udowadniać, że Valencia zagrała mecz sezonu, tylko niewiele brakowało, a MU mogłoby się nie udać wywieźć tych trzech punktów, a wtedy sytuacja w grupie zrobiłaby się nieciekawa i generalnie, wygląda na to, że ciężko jest z naszym „planem B w razie W” i długością ławki rezerwowych. Pasuje trzymać kciuki za końskie zdrowie i dobrą kondycję Scholesa, inaczej będzie ciężko.
Przepraszam, za nieco zakręconą wypowiedź, ale staram się jednocześnie oglądać siatkówkę i Lecha, i jakoś tak mi się jej nie dopracowało z tego wszystkiego 😉
Miałam na myśli pokazanie atutów ofensywy Valencii, a nie zrzucanie odpowiedzialności na obronę MU za to, że się robiło niebezpiecznie, gdy napastnicy przeciwnej drużyny zbliżali się do pola karnego. Po drugiej stronie boiska to tak nie funkcjonowało, gdy gracze MU mijali pomoc to jeszcze sporo się wydarzyć musiało, żeby akcja mogła się zakończyć w miarę efektywnie – ktoś (np. Park) zakręcił się z piłką i zwolnił akcję, ktoś inny źle przyjął i musiał biec za piłką parę metrów, ktoś źle podał, obrońcy się ustawili, zdążyli wrócić pomocnicy, pole zostało zagęszczone, co aktywniejsi pokryci podwójnie, a boczny obrońca pilnujący Naniego zgarniał mu piłkę spod nóg tak, że bramkarz wznawiał grę z 5 metrów.
A jakos przez przypadek odpowiedzialem pod Twoim postem =) I generalnie to nie miala byc odpowiedz na Twoj post tylko ogolne refleksje, bo wiele osob narzeka na obrone we wczorajszym meczu. Wiadomo, ze Valencia grala lepiej i do pewnego stopnia robila z nami co chciala, a my nie bylismy w stanie ich przycisnac nawet przez 5 ciaglych minut. Ale uwazam, ze to ofiarnosc obroncow (a nawet Naniego), zapewnila nam 3 pkt, a nie jakis szczesliwy zbieg okolicznosci, efekt motyla, czy co tam jeszcze =) Moim zdaniem, gdyby obrona grala tak w lidze, zamiast 3 remisow bylyby 3 zwyciestwa. Pozdrawiam.
Man U oglądało się bardzo nieprzyjemnie. To Valencia dyktowała tempo gry, a ich akcje wyglądały czasem naprawdę świetnie. Cieszy wynik (Chicharito!!) w kraju, gdzie United nigdy nie grało się łatwo. VDS solidnie, ale to minięcie się z piłką w I połowie… Evra grał bardzo słabo, raz po raz Hernandez go mijał i groźnie dogrywał. Rafael solidnie ale potrzebuje więcej gry. Vidic z Ferdninadem w miarę solidnie, choć proste podania do przeciwnika (Vidic) donosiły mi tetno. Carrick i Fletch zagrali dobrzew obronie, szkoda ze niewiele wychodziło z prób gry „do przodu”, co sprawiało, że najlepsze wrażenie w środku pola robił Anderson (jak na tak długa przerwę, to bardzo dobry mecz), Park tragicznie słabo na skrzydle (ile on razy nie zrozumiał intencji kolegii i pobiegł w złą stronę?). Nani bardzo dobrze, aktywny w ataku i wspierający Rafaela (blokada strzału z bliska już w polu karnym) tylko to rogi… dla mnie MOTM. Berba solidnie, choć źle mu się gra jako jedyny napastnik. Cieszą wejścia Cicharito i Machedy, mam nadzieję że będą częściej dostawać szanse od SAFa (zwłaszcza w obliczu absencji Roo).Mimo że cały mecz cierpiałem (wrażenia esteyczne) cieszę się z wyniku (choć niezasłużony). Jak ktoś wcześniej napisał, gdyby valencia wykorzystała sytuacje to na długo przed bramką Javiera prowadziła by 2 albo 3 golami.
Jack zapierał dech w piersiach, to fakt. Ale wszystko to nie ważne…do niedzieli, do siedemnastej. Byleby nie powtórzyl się scenariusz z zeszlego sezonu. O reszcie nie myśle …mayarsenal.com
No i mamy kolejną wyjazdową katastrofę ManU. Nie wiem co się dzieje z chłopakami, ale ilość strzałów na bramkę powinna świadczyć o wszystkim. Dla mnie to jest po raz kolejny totalne nieporozumienie i wystawienie składu nie-wiadomo-o-co-kaman. SAF, wiem, że nie powinienem, ale – zaczynam wątpić….PS Alasz, dobrze że nie słyszysz moich komentarzy. Przed naszym wspólnym oglądaniem lepiej odwiedź aptekę (zatyczki i te tematy )
Po przerwie wygląda to lepiej. Wraz z berbatowem pojawia sie nadzieja i wiara we wlasne siły. Kto by pomyślał. Myślę że coś wpadnie.
Nie wpadło, chociaż mogło – zarówno Nani jak i Berba byli bardzo blisko. Przespana pierwsza połowa, skład kompeltnie pomylony, masakryczne rozgrywanie, któego chyba bardziej nie było niż było. Szkoda – kolejny mecz w którym Man będąc faworytem stracił 2 punkty. Kolejny zresztą (trzeci) w tym sezonie 🙁
Sam klne jak szefc, ale jakos jestem dziwnie spokojny o mistrzostwo w tym sezonie. Duzo kontuzji, słaba forma, wielu graczy musi wejsc w sezon, to jest MU czy kiedykolwiek mieliśmy dobre starty? sezon 2007-2008 zaczynaliśmy od dwóch porażek w 3 meczach, jakies miejsce w strefia spadkowej albo tuż nad było, a skończyliśmy z LM i mistrzostwem. Dziś był trudny teren, sunderland nie przegrał na swoim stadionie ani z arsenalem (od którego gorzej napewno dziś nie wyglądaliśmy, bo Sunderland dw tygodnie temu z pola karnego ich nie wypuszczał) ani z city, troche opanowania, dziś czyste konto, kolejny, choc nie wielki progres. Tylko atak Macheda-Owen mnie nie przekonuje, obaj to typowe lisy pola karnego, macheda jeszcze coś rozegra, ale owen to nic. Po przerwie było lepiej, ja z poczatku sezonu jelsi o punkty chodzi jestem zadowolony, formy nie ma wielu piłkarzy, ale naprawde jakoś w grudniu bedziemy najlepsi, jak zwykle zresztą, troche wiary, w Sir Alexa. Wrócą na dobre Carrick, Hargreaves już trenuje z druzyna więc też z jakiś miesiac może bedzie grał, Rooney Evra poszukają formy. W Andersona nie wieże, ale moze i on coś dorzuci. Punkty zacnziemy zdobywać seriami juz niedługo, prosze zauważcie jak trudne wyjazdy mamy za soba. Carven cottage gdzie ostatnimi laty szło nam tragicznie, Goodison Park nie wiele lepiej, w zesłzym sezonie 3-1 w plecy, bolton łatwym terenm nie jest a także sunderland który moim zdaniem będzie miał bardzo dobry sezon. Step by step, ja wciąż uwazam że mistrzostwo zawita do domu pod koniec sezonu, tam gdzie jego miejsce.PS. Thomsa to ustawiamy się na Tottenham?
Alasz Tott gra z Manem 30tego października. Ze względu na datę 1 listopada wątpię abym był na miejscu. Myślę za to, że mecz derbowy 10 listopada to będzie wojna podobna do tej sprzed roku – wpisz to sobie może już teraz w kalendarz :-)))Kto dołączy? Kto jeszcze jest z Wawy ???
Wpisane, no i czekamy na chętnych!!
@ Majkel – gratuluję Van der Vaarta. Nie widziałem meczu, wiadome względy, ale musi chłopak nieźle mieszać. Przypuszczam, że na Whirt Hart sprzedaż koszulek bije rekordy ;-)))
Ależ tempo w Londynie – piękny mecz … T
Pisałem kiedyś że nie widze graczy podobnych do Scholesa w europie, dzis widziałem wilshera, naprawde byłem pod wielkim wrażeniem, może jednak to nie jest tylko sztuczny balon pompowany przez media. Obejzałem pierwsze 30 min, potem musiałem jechac grać samemu.