W zasadzie moja kondycja z ostatnich dni przypomina kondycję jednego z najbardziej zasłużonych klubów w historii angielskiej piłki. Kiedy ja leżałem z gorączką, zadłużony i zagrożony upadłością Liverpool już już miał zmienić właściciela, ale nie zmienił, bo panowie Hicks i Gilett zakwestionowali decyzję klubowego zarządu o sprzedaniu go New England Sports Ventures, i w ostatniej chwili próbowali zmienić skład tegoż zarządu. Kiedy ja próbowałem odzyskać kontrolę nad własnymi strunami głosowymi, wyglądało na to, że sprawę transakcji sąd rozstrzygnął po myśli zarządu, a wbrew Amerykanom. Kiedy ja znalazłem się w połowie kuracji antybiotykowej, Amerykanie, po porażce przed trybunałem brytyjskim odwołali się do trybunału w Teksasie i zdołali sprzedaż zablokować. Kiedy ja, odzyskawszy wreszcie mowę, zdecydowałem się nawiedzić redakcję, pojawiły się wieści, że Hicks i Gillett sprzedali swoje udziały Mill Financial, więc transakcja między zarządem Liverpoolu a NESV, skądinąd podobnie jak Mill amerykańskim, upada. Po kilku godzinach pracy, przy trzeciej herbacie z sokiem malinowym, przeczytałem dementi rzecznika prasowego Toma Hicksa, że Mill nie przejął jego udziałów. Za kilkadziesiąt minut sprawa wraca do sądu.
Jutro piątek: termin, w którym kontrolująca Liverpool firma Kop Football powinna spłacić ponad 200 mln długu, zaciągniętego w Royal Bank of Scotland. Jeśli tego nie zrobi, bank może zażądać ogłoszenia upadłości klubu i ustanowienia syndyka, co wiązać się będzie z odjęciem (i tak znajdującemu się w strefie spadkowej) Liverpoolowi dziewięciu punktów w tabeli. Najprawdopodobniej do ogłoszenia upadłości nie dojdzie, a w ciągu najbliższych kilkunastu godzin RBS otrzyma gwarancję, że ktoś (Mill? NESV?) zaspokoi jego roszczenia. Mam nadzieję, że w tym czasie poczuję się na tyle dobrze, by zrozumieć ten cały cyrk.
PS Kibiców Liverpoolu chciałbym jednak uspokoić: jakkolwiek rzecz się skończy, Hicks i Gillett już nie wrócą.
PS 2 O kondycji sportowej drużyny w ogóle się nie wypowiadam. Podobno na derby ma się wyleczyć Fernando Torres. O ile Hiszpan w formie z ostatnich miesięcy jest wzmocnieniem…
Tyle, że z tego co mi wiadomo – Mill jest mocno powiązane z Hicksem i Gillettem i chyba bardziej niż o przejęciu władzy w klubie myśli o zyskach ze sprzedaży.Mam nadzieję, że sytuacja zostanie szybko rozwiązana, zgliszcza pozamiatane i nadejdzie nowa, spokojniejsza era w historii klubu.
Obawiam się, że Torres wzmocnieniem wcale nie jest. Tzn. może swoje wciąż potrafi strzelić, ale gdybym był zawodnikiem Liverpoolu i przypadkiem zobaczył minę Hiszpana, to naprawdę odechciałoby mi się grać. Zastanawiam się też, czy odebranie punktów i walka o utrzymanie paradoksalnie nie wyszłyby drużynie na dobre – przynajmniej w sensie utrzymania morale na przyzwoitym poziomie. Pojawiłby się jedyny realny cel, który zespół jest w tym sezonie zrealizować.
Niezły bałagan się zrobił. Pamiętam komentarze, po przejęciu LFC przez G&H, które wprost mówiły, że L’pool kupił sobie tytuł i pasmo sukcesów. Nic z tym zapowiedzi się nie potwierdziło. Przeciwnie, wyszło, że tylko kapitał niewiadomego pochodzenia ( Abramowicz) lub niemiłosiernie bogaci szejkowie mogą finansować współczesny futbol, by miał szanse przynieść sukces. To przed czym przed laty uciekano, teraz stało się życzeniem: niech nas przejmie ktoś nieznośnie bogaty, byle nie zaciągał kredytów, a kasę wykładał z własnej kieszeni. Jakoś nie wierzę w -9pkt. WHU przy aferze Tevez-MAscherano tez miał dostać i się wybronił.
Nawet nie chodzi już o wykładanie kasy przez szejków na transfery. Liverpool mógłby normalnie funkcjonować, gdyby nie musial spłacać 30 milionów rocznie odsetek za kredyt wzięty po to, aby klub mógł kupić sam siebie.
The bird is blue 🙂
„Kibiców Liverpoolu chciałbym jednak uspokoić: jakkolwiek rzecz się skończy, Hicks i Gillett już nie wrócą.”Jestem bardzo spokojny. Tego spokoju nie zakłóciłaby nawet degradacja klubu do championship. Jeśli to miałby byc koszt pozbycia sie tych parazytów to jakoś to przeżyję.”Mam nadzieję, że w tym czasie poczuję się na tyle dobrze, by zrozumieć ten cały cyrk.”Wydaje mi się, że mniej więcej nadążam za rozwojem wydarzeń. Jest to o tyle trudne, że z racji różnicy czasów sprawa toczy sie 24/24, ale mam nadzieję, że wytrzymam do poniedziałku.”w ostatniej chwili próbowali zmienić skład tegoż zarządu.” wbrew kontraktowi o refinansowaniu kredytu z kwietnia 2010.”odwołali się do trybunału w Teksasie i zdołali sprzedaż zablokować.”Technicznie rzecz biorąc to nie jest odwołanie tylko nowy, niezależny proces. Nasz zespół prawników musi sie nieźle spinac bo jeden proces właśnie sie zakończył a godzinę później zaczął się proces w USA. W ogóle czas jest jedynym sprzymierzeńcem Hicksa (jak się zdaje Gillett jest bardziej pasażerem) – gdybyśmy mogli sie przygotować do rozprawy w USA to by z niego został proch. A tak możemy cos przeoczyć, pomylić się i kowboje dostaną odroczkę.”Hicks i Gillett sprzedali swoje udziały Mill Financial”Nie mogli. Bez zgody zarządu byłaby by to konkretna wtopa. Jeśli sprzedali swoje udziały to juz po nich.Teraz idę w gości – ciekawe co sie zmieni w ciągu najbliższych paru godzin…
Dziś sąd w Londynie ponownie przyznał rację klubowi, nie jego dotychczasowym właścicielom. Mill Financial okazało się podpuchą. Wszystko wydaje się iść z górki, poza jednym: sąd w USA, konkretnie w Dallas, rozpatrujący sprawę równolegle z powództwa Hicksa i Gilletta, odroczył postępowanie do jutra. Czyli do dnia, w którym teoretycznie Royal Bank of Scotland może ogłosić upadłość. Sprawa jest poważna, choć RBS zdaje się być poinformowane i grać raczej z zarządem klubu…Skądinąd niezwykłe: patrzeć na sceny z sądu, widzieć ludzi w gruncie rzeczy od pieniędzy, jak Martin Broughton (prywatnie kibic Chelsea!), Christian Purslow i Ian Ayre, otoczonych wianuszkiem wiwatujących kibiców, którzy na codzień na ludzi od pieniędzy raczej psioczą.I jeszcze jeden paradoks: w tym sezonie Liverpool wygrywa w sądzie częściej niż w lidze…
> Mill Financial okazało> się podpuchą.Nie pierwszą. Wcześniej były inne fundusze i aplikanci, którzy niby wykazywali zainteresowanie a służyli Hicksowi do sabotowania procesu sprzedaży, bo zarząd ma obowiązek zbadać każda ofertę (To jest zresztą jeden z głównych argumentów Hicksa przeciw nam: że niby były inne, korzystniejsze oferty tylko zły zarząd z nieznanej przyczyny uwziął sie na właścicieli i nie chciał tych wspaniałych ofert rozpatrzyć) > Wszystko wydaje się iść z górki, poza> jednym: sąd w USA, konkretnie w Dallas, rozpatrujący> sprawę równolegle z powództwa Hicksa i Gilletta, odroczył> postępowanie do jutra.To akurat jest rewelacyjna wiadomość. Mamy czas, żeby przygotowac sie do posłuchania – gdyby załatwił sprawę dziś w nocy dobrze przygotowani H&G mieliby o wiele większe szanse. Taki pośpiech świdczyłby też, ze amerykański sędzia idzie na eskalację konfliktu. Tymczasem do mamy czas do 14 czasu polskiego a sędzia ma czas na zniesienie TRO (tej blokady sprzedaży) do 17 czasu polskiego. Powinno wystarczyć. Sędzia z Teksasu już zapowiedział, że chce tę sprawę załatwić definitywnie jutro.Z drugiej strony jeśli nawet nie wyrobi sie w tym terminie, to byc może parę godzin opóźnienia nie będzie problemem a za to H&G będa ścigani w Wielkiej Brytanii za obrazę sądu – co w poważnych wypadkach może skończyć się więzieniem 🙂 Myślę, że zdjecie tych facetów w pasiakach umiesciłbym na pulpicie mojego kompa.> Czyli do dnia, w którym> teoretycznie Royal Bank of Scotland może ogłosić upadłość.> Sprawa jest poważna, choć RBS zdaje się być poinformowane> i grać raczej z zarządem klubu…RBS na 100% gra z zarządem. To przecież RBS postawił taki warunek refinansowania kredytu w kwietniu, że Broughton ma decydujacy głos w sprawie zmian w zarządzie, dzięki czemu Amerykanie stracili kontrolę nad procesem sprzedaży. Poza tym jesli się nie mylę to Broughton i Purslow otrzymali swoje miejsca w zarządzie na życzenie banków i mnie pamięć nie myli to był w ogóle warunek refinansowania długów. > Skądinąd niezwykłe: patrzeć na sceny z sądu, widzieć ludzi> w gruncie rzeczy od pieniędzy, jak Martin Broughton> (prywatnie kibic Chelsea!), Christian Purslow i Ian Ayre,> otoczonych wianuszkiem wiwatujących kibiców, którzy na> codzień na ludzi od pieniędzy raczej psioczą.Na tych gości tez psioczyliśmy. Teraz całkiem sporo kibiców chce im stawiać pomniki :-)> I jeszcze jeden paradoks: w tym sezonie Liverpool wygrywa> w sądzie częściej niż w lidze…First things first.
Dalszy rozwój wydarzeń? Hicks jednak próbuje sprzedać swoje udziały Mill Financial, która zwróciła się do Premier League o przeprowadzenie procedury sprawdzającej, czy nadają się do zawiadywania klubem angielskiej ekstraklasy (Fit and Proper Persons Test, skądinąd powszechnie wyśmiewany); Premier League odmówiła, bo prośba nie była wsparta przez zarząd Liverpoolu. Kolejna rozprawa w Dallas właśnie się odbywa, czasu na dokończenie transakcji w terminie wyznaczonym przez Royal Bank of Scotland coraz mniej.Znakomita transmisja live ze zdumiewających zaiste wydarzeń ostatnich dni na stronie Guardiana: http://www.guardian.co.uk/football/blog/2010/oct/15/liverpool-fc-sale-live-coverage-dallas-hicks-henryi, oczywiście, na twitterze, gdzie temat mielą niemal wszyscy piszący o piłce angielscy dziennikarze.Podobno jutro w Liverpoolu są jakieś derby…
> Znakomita transmisja live ze zdumiewających zaiste> wydarzeń ostatnich dni na stronie Guardiana:Wiem. Odświeżam średnio co 20 sekund od 3 dni 🙂 A jak musze gdzies wyjść to sie zaraz czuje chory> Podobno jutro w Liverpoolu są jakieś derby…Podobno pojutrze. Żeby zobrazowac poziom zainteresowania obu wydarzeniami wystarczy rzucic okiem na oficjalne forum Poolu:http://forums.liverpoolfc.tv/forumdisplay.php?f=8Wątek pt Everton v Liverpool ma już (stan z 14:57) 127 komentarzy i 5068 odsłon. Wątek zawieszono 8-10-10, 13:16 Wątek pt Liverpool FC v Hicks & Gillett. ma 7216 komentarzy i 577166 odsłon. Wątek zawieszono 7-10-10, 10:37
Z całym szacunkiem, ale upadłość nie wiąże się automatycznie z odjęciem punktów. W zasadach EPL nic nie ma, że owe odjęcie jest obligatoryjne. Po drugie w przypadku Liverpoolu występują aż 2 przesłanki, by w razie decyzji o odjęciu punktów, się od niej odwołać( a by to móc zrobić, EPL wymaga zaledwie jednej). To wszystko, co mam do powiedzenia. (na podstawie EPL Homebook 2010 (uwzględniającej nowelizację sierpniową)
Zmieniając na chwilę temat. Co z nowym stadionem Spurs? Projekt na papierze wyglądał bardzo zachęcająco. Jest jakaś szansa na jego realizację?
Mimo, że jestem kibicem United to bardzo mocno ściskam kciuki za LFC. Po prostu nie godzi się żeby taki klub upadł tak nisko. Chciałbym znów obejrzeć „derby Anglii” na najwyższym poziomie
stef – co ty robisz o 3 w nocy przed kompem ??? i skład pool nie mają zły, tam po prostu brakuje chyba ducha gry. bo walczaków tam dostatek, w mojej opinii przynajmniej – mecz z manem pokazał, że naprawdę mało brakowało
Oj zdarza się, że siedzę przed komputerem i do czwartej i do piątej. Uwielbiam nocą słuchać muzyki, jest cicho i jakoś od razu lepiej brzmią solówki Claptona w While my guitar gently weeps
Done and dusted!Gdybym nie był abstynentem to bym się upił do nieprzytomności.
http://trelik.blox.pl/2010/10/Wyczynowcy-z-dna-rankingu.html O jednej z najsłabszych reprezentacji świata. Jej piłkarzom zazdroszczę i jednocześnie podziwiam ich za niezłomną psychikę.
http://www.transferleague.co.uk/league-tables/2006-2011.htmlZestawienie finansowe za transfery. Pieniądze były, L’pool wydawał wiecej od MU, to nie wina właścicieli, ze pieniądze szły na Aquillianiego. Ferguson stwierdizł ze to wina beniteza, to on kupował te miernoty.
http://rafalstec.blox.pl/2008/05/Ile-naprawde-kosztuje-pilkarz-wziety-za-darmo.htmlNie, nie przestanę, będę uparcie wrzucał tego linka wszędzie gdzie się da :).
No grają, grają, w końcu grają – jak ja lubię taki manchester. Spokój opanowanie siła i pewność swego – no po prostu rewelacja. Go united, go go go !!!
Brak słów – aj law dis gejm ……
Ten mecz przelał czarę goryczy. Powtórzył się scenariusz z meczu z Evertonem – po pierwszej połowie United powinno wygrywać 4/5 do zera. W drugiej bramka z niczego podcina skrzydła, a potem najgorszy jaki w życiu widziałem kiks Van der Sar’a.Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że od momentu zejścia Giggsa gra United się sypnęła… mam nadzieję, że kontuzja sir Ryana to nic poważnegoZdaje się, że o mistrzostwie to nawet nie ma co myśleć. Z taką grą będę naprawdę zadowolony jeżeli ugrają coś w LM i na koniec sezonu będą w pierwszej czwórce. A w pierwszej części sezonu United czekają jeszcze mecze z Arsenalem, Tottenhamem, City, Chelsea… no chyba, że w końcu się przebudzą, ale kiedy i gdzie jeśli nie z WBA na Old Trafford? Ehhh, kolejny smutny weekend
Aż się boję iść z alaszem na mecz na żywo – ktoś z nas na pewno przywali w monitor/plazmę …
Ty chociaz pierwsza połowe widziałeś, ja gnałem na łeb na szyje, wpadam do domu, odpalam, druga polowe 2-1, nie otrząsnąłem sie 2-2…zaczynam kibicować zespołowi frajerów…jakbym arsenal oglądał….
W 1ej było tak jak pisał Stef – do czasu zejścia Ryana wszystko w miarę wyglądało. Ale potem ani Ryana, ani Rudego, no i coś zaczęło trzeszczeć. Gdyby główka Vidica na początku drugiej połowy weszła, to wszystko by poszło z górki – ale weszła w słupek, a nie w siatkę, no i WBA ruszyło. A że Sar pomógł, to już totalnie inna sprawa – ja go nie winię, bo każdy bramkarz ma prawo do dupnej reakcji, przyszła pora na niego. Tyle że tak ja Stef pytam, czy to się kiedykolwiek skończy, to rozdawanie punktów i brak instynktu zabójcy, jak barwnie określa to ekipa komentatorów z C+.
No i pięknie – bez Didiera D. Aston Villa dała radę i zrobiła to co należało. Nie przegrała. Więc gdyby nie ten remis Manu, byłoby raptem 3 punkciki. A jest cały czas 5. Nie ma się pewnie co martwić, bo zapewne szanse jutro wykorzysta Mancini crew. Co za wieczór …..
No i teges – jak ja nie cierpię mieć rację. Tevez makes the difference …..