Słyszycie ten szmer? To setka dziennikarzy wykasowuje właśnie po pięćset niepotrzebnych słów, napisanych w ciągu poprzedniej godziny. Jest sobota, 20 listopada, 14.10 czasu Greenwich. W Londynie, na stadionie Emirates Rafael van der Vaart strzelił właśnie wyrównującą bramkę w meczu Arsenalu z Tottenhamem.Iain Macintosh, który jeszcze chwilę temu w sposób całkowicie uprawniony nabijał się z Harry’ego Redknappa i jego pożal się Boże piłkarzy (ze szczególnym uwzględnieniem Younesa Kaboula), zauważa na Twitterze, że teraz największym wyzwaniem dla dziennikarskiej braci będzie uniknięcie frazy „game of two halves”. Relacje z derbów Londynu ukazują się wprawdzie na stronach internetowych brytyjskiej prasy bez widocznych opóźnień, ale z ilu efektownych fraz wcześniej trzeba było zrezygnować, wiedzą tylko ich autorzy.
Czy to, co się stało w drugiej połowie, można wytłumaczyć nie odwołując się do czynników pozaracjonalnych? Można przynajmniej spróbować, odrzucając narzucające się interpretacje, że Arsenal zgubiła nadmierna pewność siebie, albo że gdyby nie był to Arsenal, a ktoś solidniejszy, powiedzmy Chelsea (Chelsea? a widziałeś, autorze, mecz z Birmingham?), o odrobienie strat nie byłoby tak łatwo. Dominacja Kanonierów w pierwszych 45 minutach była przecież bezdyskusyjna, nawet jeśli nie przekładała się na sytuacje bramkowe. Pierwszy gol padł po – zgoda: bajecznym – podaniu Fabregasa do Nasriego, ale gdyby nie zawahanie się Gomesa, który zanim ruszył w kierunku Francuza zrobił dwa kroki do tyłu, i gdyby nie ustawienie się Assou-Ekotto po niewłaściwej stronie piłkarza Arsenalu, kiedy ten niemal z linii końcowej uderzał na bramkę, pewnie wciąż byłoby 0:0. Druga bramka padła z kontry: żaden z pomocników Tottenhamu nie asekurował obrońców, wychodzący z szybkim atakiem gospodarze mieli nagle mnóstwo miejsca, Kaboul nie zablokował Chamakha…
2:0 to niebezpieczny wynik, nawet w tym sezonie mnóstwo razy przekonywaliśmy się, co może się wydarzyć, gdy leżąca, wydawałoby się, na deskach drużyna strzela nagle kontaktową bramkę i zaczyna wierzyć w siebie. W tym sensie można nagłą odmianę wydarzeń na Emirates tłumaczyć po prostu pechem (z perspektywy Arsenalu) czy też szczęściem (z perspektywy Tottenhamu) – bramka Garetha Bale’a padła wystarczająco szybko, by jedni zdążyli się rozkręcić, a drudzy zdenerwować. Ale przecież równie realistyczny, ba: o wiele bardziej realistyczny scenariusz na drugą połowę był taki, że goście, grający już wówczas dwójką napastników, odsłaniają się jeszcze bardziej, szybko tracą kolejną bramkę, a od tej pory jedyne, nad czym można dyskutować, to rozmiary zwycięstwa Kanonierów. Kiedy Harry Redknapp w przerwie mówił swoim podopiecznym, że trzeba zaryzykować, miał tego silną świadomość…
Ale zaryzykował. Zdjął mało widocznego Lennona i wprowadził Jermaina Defoe, który poza jednym jedynym – ale za to kluczowym – momentem był równie mało widoczny co poprzednik: wygrał główkowy (!) pojedynek z Koscielnym, przedłużając piłkę do van der Vaarta, a sekundę później Holender asystował przy bramce Bale’a. Jak rozumiem, Redknappowi nie chodziło o zmianę personelu, tylko o zmianę ustawienia (4-4-2 w miejsce 4-4-1-1), a przede wszystkim: o zmianę sektorów boiska, w których Tottenham rozgrywał swoje akcje. Jeszcze w przerwie miałem poczucie, iż problem kiepskiej gry gości wynika z tego, że piłka zbyt rzadko trafia do skrzydłowych i że Pawluczenko, do którego często adresowano długie podania, nie potrafi jej przetrzymać. Harry Redknapp tymczasem właściwie odpuścił grę skrzydłami: podjął pojedynek tam, gdzie przewaga Arsenalu była wcześniej bezapelacyjna, czyli w centrum (już nie tylko van der Vaart, ale i Gareth Bale zaczęli opuszczać miejsce przy linii bocznej), i… wygrał.
To podprowadza nas oczywiście do kwestii już tu postawionej, a rozwiniętej m.in. przez Rafała Steca w felietonie na łamach „Gazety Wyborczej”: taktycznego nosa menedżera Tottenhamu. Sam Harry, we właściwy sobie sposób, lekceważy te kwestie w publicznych wypowiedziach (mówiłem o tym w przedmeczowym wywiadzie dla Arsenalizacji): najważniejsze, jego zdaniem, są dobry kontakt z piłkarzami i ustawianie ich na boisku w taki sposób, który najbardziej im odpowiada. Van der Vaart opowiadał niedawno, jak różnią się odprawy Redknappa od nużących peror Jose Mourinho: Anglik raczej apeluje, by piłkarze grali to, co lubią, by „wyrazili siebie na boisku”, a z detali mówi tylko, kto kogo kryje przy stałych fragmentach gry. Futbol, wedle tej koncepcji, jest w gruncie rzeczy strasznie prostą grą…
Oddajmy jednak Redknappowi, co Redknappowe: mówił po meczu, że problem w pierwszej połowie nie polegał jedynie na tym, iż jego podopieczni nie wierzyli w to, że są równie dobrzy jak przeciwnik, ale również na tym, że drużyna była rozciągnięta zbyt szeroko: kiedy Tottenham tracił piłkę, Kanonierzy – z wizjonerskim Fabregasem i skutecznym pod dwoma polami karnymi Songiem – przemieszczali się środkiem, jak gdyby nie było tam żadnego piłkarza Kogutów. Do przerwy, oczywiście.
Oddajmy Redknappowi i to, że kiedy padła bramka wyrównująca, nie zaczął bronić wyniku, nie wprowadził na boisko Palaciosa, tylko nadal grał o pełną stawkę. Oczywiście z zabezpieczeniem tyłów: żeby już kompletnie dobić czytających tego bloga kibiców Arsenalu zauważę, że przy rzucie wolnym, po którym Kaboul strzelił zwycięską bramkę, w polu karnym gospodarzy było ośmiu piłkarzy w czerwonych koszulkach (plus jeden w różowej, niejaki Fabiański) i tylko trzech w białych, a w dodatku jeden z nich, Defoe, w momencie dośrodkowania wycofał się poza szesnastkę. Dokładając bezsensowne zagranie ręką Fabregasa, które dało Tottenhamowi karnego (wyglądało na to, że chciał ochronić przed uderzeniem twarz kolegi z muru – bardzo ładnie z jego strony…), zbliżamy się do jednej z odpowiedzi, gdzie od lat leżą kłopoty Arsenalu: w obronie przy stałych fragmentach gry. W ubiegłym sezonie miałem wrażenie, że coś się w tej kwestii poprawiło, no ale w ubiegłym sezonie parę stoperów tworzyli zwykle Vermaelen z Gallasem…
Tu się otwiera wątek osobny, Koscielnego i Gallasa, a właściwie tego, że zamienił stryjek siekierkę na kijek. Jednorazowy kapitan Tottenhamu (kolejne sprytne pociągnięcie Redknappa!) był wczoraj tak dobry, jak słaby był jego następca w defensywie Arsenalu. Jak podaje Michael Cox, z ośmiu wślizgów miał siedem udanych, zanotował także sześć przejęć piłki (w obu przypadkach najlepsze statystyki indywidualne na boisku) i 24 celne podania. Bywały takie mecze derbowe, w których najlepszy na boisku był obrońca, ehm, Arsenalu, Sol Campbell – wczoraj sytuacja się poniekąd odwróciła. A w kwestii Koscielnego (i Squilacciego): to już Djorou wypadał ostatnio solidniej.
Dzisiejsze media podejmują temat mistrzowskich szans obu drużyn, a to w związku z deklaracją Harry’ego Redknappa, że sprawa jest otwarta i że Koguty zamierzają walczyć o zwycięstwo w lidze. Arsene Wenger, sfrustrowany, że wymknęła mu się okazja wyjścia na pierwsze miejsce w tabeli, jakoś przyznawał rację menedżerowi Tottenhamu, choć zastrzegał, że po prostu w walce o tytuł matematycznie liczy się dziesięć zespołów. Z tymi dziesięcioma przesadził, ale coś jest na rzeczy: skoro Chelsea przegrała kolejny mecz, skoro Manchester United niemal równie często remisuje jak wygrywa, skoro Arsenal poddaje wygrane spotkanie, a Manchester City – przed dzisiejszym pogromem Fulham i Marka Hughesa, oczywiście – z upodobaniem bezbramkowo dzieli się punktami… Kto powiedział, że z wszystkimi wymienionymi wyżej drużynami nie da się powalczyć? Jedno z najcelniejszych zdań z felietonu Rafała mówiło o tym, że nigdy, przenigdy nie można uznać Tottenhamu za faworyta meczu – rzecz w tym, że nigdy, przenigdy nie można przekreślić jego szans…
Tottenham kandydatem na wygranie ligi… Nienajlepiej świadczy to o lidze, przyznaję. I siadam do oglądania powtórki dzisiejszej wygranej Manchesteru City. Cztery bramki? 24 podania wymienione przed zdobyciem jednej z nich? Solidna zazwyczaj obrona Fulham wielokrotnie rozklepana? Przyjacielskie gesty między skłóconymi ponoć piłkarzami MC, a także między nimi i trenerem? Manchester City grający ofensywnie? Wystawiający z przodu więcej niż jednego napastnika? Dopóki nie zobaczę, nie uwierzę.
pozwole sobie przerzucic posta spod ostatniego wpisu blogowego (bo tam jest juz chyba bezuzyteczny).glowy to jedna rzecz, ja problemu upatrywalbym takze gdzie indziej.czesc druzyny odpowiedzialna za destrukcje wciaz jest na niezadowalajacym poziomie. koscielny ze squillacim wczoraj wygladali na gosci, ktorym daleko do pewnosci. znowu byl widoczny brak silnego i agresywnego defensywnego pomocnika, ktory przycisnalby kiedy trzeba modrica z van der vaartem.brak vermaelena jest az nadto widoczny. srodkowi obroncy mysla o dezercji z posterunku przy kazdym przewazajaco liczebnym ataku wroga, boczni nader rzadko przychodza z odsiecza.moze sagna i clichy sa przyzwoici w ataku ale obrazek, w ktorym sagna przewraca sie probujac nadazyc za balem byl nader wymowny.no a skutecznosc pary denilson-song oceniam gdzies jako pol viery. w porywach.transfer chamakha okazal sie trafiony, i pomimo, ze brakuje mu jeszcze troche wyrachowania do bycia egzekutorem (ktorym nota bene byc powinien w systemie, w ktorym to on jest jedynym strikerem), to sprawdza sie bardzo niezle, umozliwajac takze skuteczna gre w powietrzu, przy jednoczesnym zachowaniu atutow 'naziemnych’ (czego o bendtnerze powiedziec nie mozna).wenger moglby stworzyc bardzo ciekawy system oparty o 4-4-2 (aczkolwiek nie klasyczne), bo van persi wydaje mi sie czlowiekiem stworzonym do gry jako cofniety napastnik za chamakhiem.a i jeszcze maly dodatek:http://www.zonalmarking.net/2010/11/20/arsenal-2-3-tottenham-tactics/rzuccie okiem na startowe 11 w 1 i 2 polowie. czasami dopiero jak sie zobaczy na papierze schemat, to do czlowieka to dociera.arsenal praktycznie nie mial szans w 2 polowie przy ustawieniu spursow, w ktorym cala 1 i 2 linia praktycznie atakuje (moze poza jenasem, ktory bardziej sporadycznie to robil) caly czas, a hutton i ekotto podlaczaja sie do akcji ofensywnych.brak skutecznych DM, w polaczeniu z trzesacymi sie obroncami musial sie tak skonczyc (chociaz z drugiej strony spursi az tylu groznych sytuacji sobie nie wytworzyli).warto przeczytac calosc artykulu (jesli ktos nie zrobil tego do teraz oczywiscie;])
Mam nadzieję, że z tego, co napisałam, nie wynikało, że podważam trafność transferu Chamakha, bo tego nie miałam w żadnym wypadku na myśli 🙂
nie, nie 🙂 to tylko taka moja dygresja na jego temat 😉 zgadzam sie takze z Twoimi uwagami z poprzedniego posta 🙂
Aha, to dobrze, bo ja generalnie zgadzam się z Twoimi 🙂 tylko nie chciałam być źle zrozumiana w kwestii Chamakha, bo mam o nim podobne zdanie (gdzieś już to zresztą pisałam) – że się szybko odnalazł, że już mu wiele drużyna zawdzięcza, że nawet, jeśli nie strzela goli, to pracuje tam z przodu, aż miło popatrzeć, że uczestniczy w wielu kluczowych wydarzeniach dla przebiegu gry (karne i kartki po faulach na nim), i tak dalej, i tak dalej. Tylko ostatnio coś z tymi jego sytuacjami strzeleckimi się dzieje niedobrego, bo to nie pierwsze, które w ten sposób marnuje. Wenger tłumaczy go zmęczeniem, ale to nie do końca to – jeśli był zbyt zmęczony, by biec, niechby strzelał z dystansu (pytanie za 100 punktów – widział ktoś jego strzał z dystansu w tym sezonie?). Tymczasem on wygląda jakby za wszelką cenę polował na asysty, co jest nie jest najlepsze dla drużyny, skoro jest jedynym nominalnym napastnikiem na boisku i powinien najpierw szukać bramki, a potem lepiej ustawionych kolegów, jeśli sytuacja tego wymaga.Moje „ulubione” akcje Arsenalu w ofensywie (czyli takie, w których zdesperowany człowiek z dwa razy krzyknie „strzelaj!”, z trzy razy „po co?”, a na koniec doda coś w stylu „i tak nic z tego rożnego nie będzie”: Będący w posiadaniu piłki przed polem karnym (lub już w nim) Fabregas odgrywa ją do Chamakha, w domyśle: „Proszę, Marouane, oto piłka, strzel gola”. Wystarczy zrobić kilka kroków i jest się sam na sam z bramkarzem. Chamakh odgrywa ją jednak z powrotem do Fabregasa. Bramkarz i obrońcy patrzą na tego bilarda nieco zdziwieni: „Ależ nie, Cesc. Jesteś kapitanem, wypracowałeś tę akcję, ty strzel”. Fabregas znów do Chamakha: „Marouane, ty jesteś napastnikiem, możesz strzelić, proszę”. Chamakh, który jest w dogodnej sytuacji strzeleckiej, jeszcze się rozgląda, bo może Arszawin lub Nasri są gdzieś w pobliżu, to by jeszcze im można było odegrać. W międzyczasie albo któryś z obrońców widzi, co jest grane, wpada między towarzystwo i wybija piłkę na róg, albo piłka jest źle przyjęta, odskakuje i bramkarz ją łapie, albo w ogóle któryś z panów się nie orientuje, że podanie jest znów do niego i piłka wypada za końcową linię. Albo raz na ileś tam takich akcji wyjdzie i wtedy to jest ładne :)Wiem, że przesadziłam (celowo :)) ale chodzi o to, że fajnie, że Chamakh nie jest egoistą, jednak w wielu przypadkach jego egoizm by się drużynie zwyczajnie przydał i wyszedł jej na dobre. W sobotę na przykład.
Świetny komentarz. Obrońcy to obecnie problem numer jeden Arsenalu (plus komenderujący nimi bramkarz, który będzie decydował, do których dośrodkowań wychodzi, a po podjęciu decyzji – łapał te dośrodkowania). Przy braku Vermaelena najlepsze wrażenie zrobił na mnie, dość niespodziewanie, Djorou. W kwestii defensywnego pomocnika: Song ma lepsze i gorsze momenty, ostatnio bywał zresztą ustawiany wyżej. Bardzo ciekawe pytanie o znalezienie miejsca dla van Persiego i Chamakha: co wtedy z Walcottem i Arszawinem? Co z Fabregasem-Nasrim-Wilsherem, o Songu nie wspominając? W sumie problem będzie podobny, jak w Tottenhamie ze znalezieniem miejsca dla van der Vaarta i dwójki napastników. Zabawna ta paralela między dwoma drużynami z północnego Londynu: obie mają nadmiar talentów w ofensywie; w defensywie niby Tottenham ma również silną pakę, tyle że kontuzjogenną… No i chyba żal nieprzedłużonego kontraktu z Gallasem.
W Arsenalu ciezko znaleźć element spowalniający akcje przeciwnika, zwany def pomocnikiem, niektórzy pisza o tym jak to Song jest dobry, tyle ze on też mysli o grze do przodu, ja nie widuje songa czy innego denilsona przerywającego akcje przeciwnika raz za razem.Napisał Pan „MU remisuje niemal tyle co wygrywa”, nie MU remisuje dokładnie co drugi mecz. Powtarzając za Sir Alexem, nie mam pojęcia jak oni jeszcze nie przegrali, ale mam wrażenie że rywale nie wykorzystali problemów MU kiedy były, było 12 kontuzjowanych graczy, była afera z Roo była słaba gra (wciaz jest) i tracenie punktów, a strat odrabiać nie trzeba. Obawiam sie ze jak już zaskoczymy (a wszystko wskazuje ze mój grudzień sie sprawdzi) to będzie po zawodach. Ferdinad powiedział niedawno, liga zaczyna sie w styczniu, no i ma racje. Wygląda na to ze mimo niesprzyjających warunków przeszliśmy do drugiej fazy (o LM nie wspominając bo delikatnie mówiąc, Ferguson zaczął tam eksperymentować jak w Carling Cup), fazy która rozstrzyga o zwycięstwach bez strat. Pisałem niedawno ze do stycznia 5 pkt straty brałbym w ciemno. Byłbym głupi.Dziwna ta liga, ale tak bywa w sezonach po mundialu.Po raz kolejny, miejmy nadzieje ostatni, powtarzam, że moja opinia o zmianie układu w północnym londynie nie ma nic wspólnego z wczorajszym meczem, dałem 2 lata, zobaczymy czy sie sprawdzi.Dla mnie to od początku był wyscig dwóch koni, albo MU albo Chelsea, prawdopodobnie do ostatniej kolejki.
A nie martwi cię alasz, że zanim nadejdzie upragniony styczeń i magiczne odrodzenie, mamy do stoczenia dwa ciężkie boje z Arsenalem i Chelsea? I to w przeciągu siedmiu dni?Przebiegiem sezonu nie jestem i nie mogę być zachwycony. Pomimo kuriozalnych wpadek Diabłów w obronie, sporo powodów do zadowolenia dawała postawa formacji ofensywnych. Jednak co najmniej od spotkania z Wolves ktoś sypnął piach w tryby. Nani (50% celnych podań w meczu z Wigan) i Berba stracili formę, którą ciągnęli zespół pod nieobecność Rooneya i Valencii; o środku pola powiedziano już dość przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Dziwi mnie to, że choć problem łatwo zdiagnozować, SAF zdaje się nic nie robić, by naprawić błędy kadrowe. Co więcej, od czterech spotkań Szkot rotuje składem w sposób dla mnie niezrozumiały, m.in. posyłając Browna na pożarcie wybieganym wilczkom z Birmingham czy wystawiając na skrzydło Evrę, albo, przykład najświeższy: osamotniony Macheda na szpicy, w meczu na Old Trafford (podkreślmy, że przez godzinę gry 19-latek zanotował trzy celne podania i zero strzałów na bramkę). A propos Old Trafford: w parze z fatalnymi występami idzie niestety, coraz gorsza atmosfera. Mówiłem, że nie jestem zachwycony sezonem? Cóż, nie będę ukrywał, że w nawale obowiązków na studiach, oglądanie Diabłów przestaje nawet sprawiać mi przyjemność.Szczerze liczę na to, że w środę na Ibrox Park zobaczymy głodnego bramek Rooneya i wykurowanego Giggsa. Na boisku potrzebujemy kogoś, kto wie, że gra się po to, żeby wygrać.
o ile sie nie myle z villa rafael nie mogl zagrac, wiec wystawienie browna bylo bardziej logiczne niz jeszcze wolniejszego g.nevillea. co do evry, to niezbyt czesto go widujemy w roli skrzydlowego, to fakt, ale nie zapominajmy, ze to gracz, ktory zanim przyszedl do united gral na pozycji wlasnie skrzydlowego.zreszta, jego umiejetnosci predysponuja go do gry na lewej flance. jest szybki, dobry technicznie i potrafi celnie dosrodkowac, jak dla mnie niezle zaprezentowal sie grajac jako lewoskrzydlowy.w styczniu przybedzie do nas cleverley, i jesli bedzie chodzby w polowie tak dobry jak pisze alasz, moze sie okazac istotnym wzmocnieniem, dodajacym troche blysku grze do przodu.cieszy takze postepujacy rozwuj obertana, a i bebe okazuje sie, ze ma spory potencjal, tyle, ze jeszcze troche czasu uplynie zanim uda sie owy potencjal w permanentna klase zamienic.a macheda pozostaje dla mnie zagadka od pamietnego momentu kiedy strzelil villi bramke. naprawde, nie wiem co o nim myslec, i nie mam pojecia na co go stac.przeplata zagrania, po ktorych wydaje sie, ze ma wybitny talent, z dlugimi okresami kompletnie paskudnej przecietnosci.jesli jego przeblyski stalby sie regularna gra, bylby zawodnikiem wysmienitym. wciaz ma jednak 19 i jeszcze troche czasu, zeby takowym graczem sie stac.
Macheda to zagadka – potrafi pokazać się rewelacyjnie (Valencia, Villa), a potrafi przespać cały mecz (Wigan). Najważniejsze, że wciąż ma dopiero 19 lat, więc wszystko przed nim, ma czas żeby spokojnie się rozwijać
No ciezko sie z czymś tutaj nie zgodzić, nawet w sobote ktos zażartował po derbach londynu „dobrze było obejrzeć dobry mecz przed spotkaniem diabłów” gramy padake, co do tego nie ma wątpliwości, ale jeśli o rotacje chodzi to wyjasnie, otóż większość jest spowodowana dwoma czynnikami, kontuzjami (drugi sezon z rzędu mamy najwięcej chyba w całej europie, w rekordowym momencie dobijali do 12), drugi to dawanie szans młodym graczom. Macheda jest super zmiennikiem, ale od pierwszej minuty mu nie idzie, a decyzje Sir Alexa o graniem tylko nim na szpicy sa dla mnie niezrozumiałe, tyle tylko że ten facet jak nikt umie przerobić talent na zawodnika najwyższej półki, wiec ja nie śmiem krytykować. Ja tam w pełni ufam Sir Alexowi, jesteśmy w fazie przebudowy, ale sa promyki nadziei, Carrick przypomniał sobie jak sie gra w piłke, Rooney jakby nie patrzeć na niego, wrócił, Obertan przypomina w pewnych momentach (krótkich) piłkarza, jakos to sklejamy, a z każdej strony nadciągają posiłki, gracze albo wracaja do zdrowia (scholes czy giggs) albo powoli ach systematycznie poprawiaja formę. Ja na meczach MU cierpię katusze, poważnie, nie sięgam pamięciom tak daleko zeby powiedzieć kiedy grali dobry mecz (ze spurs sie dało oglądać, ale to nie to), pozostaje wytrwać.Mówi sie kogo by kupic, a ja bym posprzedawał najpierw, Andersona, Gibson ma isc na wypożyczenie do AV z tego co czytam, należałoby wzmocnić środek no i tu pojawia sie pewien problem. Bo poza środkiem gdybyśmy mieli zdrowych graczy to naprawdę jest drużyna kompletna.Czy boje sie pojedynków z Arsenalem i Chelasea? Nie, a dlaczego mam sie bac? Mysle ze do czasu tych pojedynków bedzie juz inna drużyna, drużyna która będzie grała piłkę która charakteryzuje ten klub.
Nie wierzę …..1- „gramy padake” 2 -„Ja na meczach MU cierpię katusze”, aż muszę zapytać. Alasz, to na pewno Ty ??????????
Ale wierze że bedzie lepiej, bo mimo ze tego oglądać sie długi momentami nie da, punkty są a cecha mistrzowska jest zdobywać punkty gdy nie idzie.
zgodze sie z alaszem co do songa. ten gosc jest niezly w grze do przodu, a i w odbiorze tez nienajgorszy, nadawalby sie na giermka viery czy gilberto silvy.problem songa i denilsona polega na tym, ze sa to gracze, ktorzy potrafia utrzymac sie przy pilce, potrafia ja rozegrac, ale przy 3 ofensywnych pomocnikach i napastniku na szpicy, proporcje pomiedzy graczami zajmujacymi sie kreowaniem gry i bioracymi udzial w atakach a trudniacymi sie wylacznie zadaniami defensywnymi sa w arsenalu zdecydowanie zaklucone jak na moje oko.przy tak ofensywnej 4 z przodu, powinien byc przynajmniej jeden zawodnik, ktory koncentruje sie w 90% wylacznie na bronieniu. juz nawet song czy denilson mogli by sobie biegac po tej murawie, ale powinien byc facet, ktorego zadaniem jest tylko odbior pilki i podanie jej do bardziej utalentowanego gracza (ze pozwole sobie sparafrazowac bylego gracza reprezentacji francji).song jest bardzo uniwersalnym zawodnikiem, i doceniam jego wszechstronnosc, ale nie jest to typ tarczy chroniacej 4 obroncow ustawionych w linii, przed wpadajacymi na nich, na pelnym biegu, napastnikami przeciwnika.a co do denilsona, to coz… jak sie nie ma co sie lubi, to sie lubi co sie ma.natomiast jesli chodzi o gallasa, to zgodze sie z Panem. ale nie w 100% – strata tego zawodnika patrzac tylko na jego potencjal pilkarski jest na pewno widoczna. jednak nie wiadomo, na ile byl on (a przypuczam, ze na pewno byl w jakims stopniu) balastem pod wzgledem atmosfery w szatni.pytanie jest moim zdaniem takie: czy zysk w kwestii atmosfery w zespole, przewyzsza ewentualny zysk z pozostania gallasa jako porzadnego obroncy.
W Tottenhamie od tygodni w składzie nie ma żadnego defensywnego pomocnika, co czasem daje wygraną, a czasem nie 😉 Obie drużyny chronicznie ofensywne. Tu Modrić wejdzie wślizgiem, tu Fabregas, ale generalnie czterech broni, sześciu atakuje. Może też kończą się klasyczni defensywni pomocnicy, a grają bardziej box-to-box. W tym Song przypomina Essiena,.
Song przypomina Essiena? Nigdy przenigdy widzac jego gre nie wydawało mi sie ze przypomina Essiena, nie ma tej mocy nie ma takiego charakteru, nie ma takiego odbioru. Essien to gracz najwyższej próby.
Ja sie zgodzę, że czasy klasycznych DM’ów się kończą – nie ma takich ani w Chelsea ani w United. Przecież zarówno Essien czy Fletcher to są zawodnicy jak to dobrze zostało określone „box-to-box”. Z tym, że różnica miedzy Chelsea i United a Arsenalem polega na tym, że tam cały zespół poza napastnikami (a często i włączając ich) posiada zadania defensywne. W Arsenalu mamy obrońców, dwóch zawodników box-to-box, którzy coś tam bronią przy czym cała reszta jest w zasadzie skupiona głownie na ofensywie.
mysle, ze to takie gadanie. essien jest taki sam jak keane, viera, davids, gattuso czy makalele, ktorzy uchodza za wzor klasycznych DM (bardziej defensywnymi pomocnikami byli chyba tylko dunga i deschampes z graczy, ktorych pamietam). a oni wszyscy tak samo latali od pola karnego do pola karnego i byli jak najbardziej DM.co do fletcha, to bylbym ostrozny z ocena jego pozycji. dla mnie to bardziej srodkowy pomocnik anizeli DM (zreszta, fergie podobnie sadzi, o czym swiadczylby fakt, ze to on jest bardziej wysunietym graczem przed scholesem), poza tym nie zapominajmy, ze to gracz, ktory zaczynal kariere jako prawoskrzydlowy (i potencjalny nastepca beckhama hehe…).oczywiscie wszystko rozbija sie o koncepcje trenera, fergie obecnie preferuje bardziej elastyczny uklad druzyny, ktory pozwala mu na wieksza gietkosc taktyczna, poniewaz nie ma w druzynie tak wybitnych wykonawcow jak kiedys. nie oszukujmy sie, nie ma w man united obecnie graczy pozwalajacych grac 442 z pomoca ustawiona w szerokim diamencie (z keanem jako DM, scholesem jako AM i becksem i giggsem jako skrzydlowymi).
http://www.facebook.com/ArsenalPolskanie mam sił, żeby wogóle podjąć temat…Wciąż leżę i płaczę.
Jak to mawiają, „jaka liga, taki hit kolejki” i chyba mecz Arsenal-Tottenham dobrze oddaje to, co dzieje się obecnie w lidze. Faworyci zaliczają wpadki, przegrywają (lub remisują) wygrane (czasem też przegrane…) mecze, mamy różne „twisty”, także pozaboiskowe (jeden pan chciał do City, ale mu się podobno odmieniło w dwa dni…), drużyny skazane na porażkę walczą jak równy z równym, nawet, jeśli pod względem czysto piłkarskim od faworytów odstają, a pretendentów do tytułu na ten moment wydaje się więcej, niż 4. Zespoły do tej pory uznane za tło dla wielkiej czwórki mają dość grania roli kopciuszków, które od czasu do czasu urywają punkty najlepszym, wspomagając w ten sposób innego najlepszego – chcą aktywniej włączać się w walkę o tytuł i choć mają w niej nikłe szanse na powodzenie, mogą w niej ugrać coś dla siebie, co już niemożliwe nie jest (Bolton w Lidze Europejskiej?), co najlepiej pokazał Tottenham w zeszłym sezonie. Lepiej, że mamy taki ból głowy, niż gdybyśmy mieli pasjonować się, ile bramek strzelą w jednej kolejce dwie jedynie liczące się w walce o mistrzostwo drużyny i czy to będzie więcej, niż 10, czy ich czołowi strzelcy pobiją kolejny rekord i jak zakończy się bezpośrednia rywalizacja między nimi, czy jedyny pasjonujący mecz rundy będzie naprawdę pasjonujący i czy ktoś włączy po nim zraszacze, i tak dalej, i tak dalej 😉
Hmm czyżbym wyczuł subtelna aluzje do ligi która miesiąc przed pisze tylko o jednym meczu, znajac życie będzie pisała o nim miesiąc po spotkaniu? Ciekawe jaka będzie w tym roku różnica miedzy 3 a 2, 30 pkt? dlaczego nie.
z tego co pamietam, w zeszlym sezonie roznica pomiedzy mistrzem pewnej ligi, a jej 3 druzyna, byla wieksza niz roznica pomiedzy chelsea, a bodajze 8 evertonem. i nie dam glowy (bo ludzka pamiec zawodna jest), ale wydaje mi sie, ze bylo to wiecej niz 30p.
Bardzo subtelną 😉 Tak, tak, w tej pewnej lidze, to same rekordy – jak nie największa różnica, pomiędzy 1-szą, a 3-cią drużyną, to największa wygrana wicelidera od x lat, jak nie najlepszy początek obecnego lidera od kolejnych x lat, to najwięcej strzelonych goli przez czołowego snajpera od iluś tam (chyba od początku pobytu) – miłośnicy statystyk muszą być w siódmym niebie.
Dariusz wołowski na swoim blogu podsumowuje kolejkę, jaki cała lige, link podaje poniżej, aczkolwiek cąły tekst streszcza jedno zdanie.”Jeśli Barca i Real dostają rocznie po 150 mln euro, a kolejne silne kluby zaledwie 30 proc tej kwoty, różnica w potencjale ekonomicznym zmierza ku przepaści.”W Hispzani jest dylemat, albo zostają przy tym modelu, wtedy liga nie ma sensu, ale w LM są największa siłą, albo przechodzą na system angielski (niemiecki, francuski, każdej normalnej ligi) no i przestają konkurować w LM z anglikami (narzie anglików ciut wyprzedzają). Dopływ gotówki bedzie mniejszy a już dziś barcelona jest najbardziej zadłużonym klubem świata (realne zadłużenie), nawet teraz beda mieli problemy by zmieścić sie w 5 mln euro strat, jakie przewidział platini w Financial fair play po tym sezonie. Jesli chodzi o możliwościowi marketingowe ligi Hiszpańskiej a angielskiej, to nie ma nawet czego porównywać.Pomysłem moze byc zmniejszenie liczby druzyn do 10, system szkocki, barcelona-real 4 razy w sezonie. Beda mieli 4 mecze zamiast 2.http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1981250
Czy ktoś w oggóle chce wygrać tę ligę? Harry Redknapp-jaskiniowiec, Harry Rednapp taktyczny geniusz 😉 Wiara góry przenosi.
Mnie przede wszystkim interesuje casus Chelsea. Czy fakt zwolnienia Wilkinsa i dwie porażki z rzędu mają ze sobą coś wspólnego? Statystyki z meczu sugerują, że ten mecz był do wygrania. Czy to w takim razie kolejny wypadek przy pracy, czy jednak początek jakiejś nowej (gorszej?) ery w klubie? A tak przy okazji, czy któryś z fanów Chelsea dogrzebał się informacji, dlaczego Wilkins został zwolniony?
Dobre pytanie. Chwilę temu Chelsea zdementowała pogłoskę, że Ancelotti złożył rezygnację – pogłoskę, która dzisiejszego wieczora hulała po sieci w najlepsze. Ale bardziej niż zwolnienie Wilkinsa bolą chyba kontuzje: można grać bez Lamparda, jak było widać od początku sezonu, od biedy można i bez Essiena, ale bez Terry’ego, Essiena i Lamparda to już chyba zbyt wiele. Choć akurat w meczu z Birmingham martwić może tylko wynik. Foster był niewiarygodny.
Jak na mój gust, Foster był tak samo irytujący jak za swoich czasów w MU. Genialne interwencje przeplatał fatalnymi (wyjście do Kalou z początku spotkania). Nie jestem fanem Chelsea i nie za bardzo śledzę co się tam tak naprawdę dzieje (Michale Zachodny – pomóż), ale na pierwszy rzut oka wygląda to na politykę co najmniej samobójczą. Przecież ten sezon mieli już praktycznie wygrany, walka pratkycznie toczyła się o miejsce drugie. Czy kontuzje podstawowych graczy mają coś współnego ze zwolnieniem Wilkinsa? Czy możliwe, że Lampard i Terry symulują na znak protestu w stosunku do… no właśnie do kogo? Czy ich kontuzje są jak najbardziej prawdziwe, a Wilkins został obarczony odpowiedzialnością za nie?
Cała sprawa trafiła juz na wokandę, Wilkins bedzie domagał sie odszkodowania. Słychac tez głosy o pogarszającej sie relacji Ancelottiego z Abramowiczem. Ale tak naprawdę to nikt nic nie wie.
Łoj – „Przecież ten sezon mieli już praktycznie wygrany, walka praktycznie toczyła się o miejsce drugie”. No ale kaman, bez przesady – rzeczywiście mieli fenomenalny początek i rozstawiali po narożnikach wszystkich po kolei. Ale to chyba jednak troszkę zbyt daleko idące uproszczenie – BPL nie sposób mieć wygraną w październiku :-)))
Łoj, bis 🙂 Chelsea miała wejście smoka, ale jasnym było, że długo tak nie pociągną. Teraz do 1 stycznia czeka ich siedem meczów. Bardzo ciężkich meczów. I wcale nie będę zaskoczony, jeśli w tych spotkaniach The Blues zdobędą nie więcej niż 10 punktów. Przed sezonem wróżyłem sobie, że Chelsea czeka najgorszy sezon od lat. Może się myliłem, ale porażki z Sunderlandem i Birmingham pokazują, że nie jest to wróżba całkiem idiotyczna. Tym bardziej, że skład Chelsea po kontuzjach wydaje się procentowo bardziej osłabiony niż nie mniej przetrzebiona ekipa MU.
Obejrzałem sobie w spokoju skrót meczu Chelsea z MoTD i mam wrażenie że pogłoski o ich kryzysie i odstawce są mocno przesadzone. Oczywiście highlightsy robią swoje, ale trzeba przyznać że mecz załatwił Foster. Bo z tego co mniej więcej widziałem, to facet wyciągnął 3 setki Drogby, ze dwie Kalou i jedną 150 % Ivanovica. Więc pomimo braku i Terryego i Lamparda i Essiena, to cały czas jest bardzo groźny bardzo dobry zespół, co w konsekwencji powoduje że nie do końca się zgodzę ze Stefem. Stary, wybacz …..
Mecz z Birmingham można by użyć do zobrazowania tytułu tego bloga. Chelsea zagrała naprawdę całkiem dobry mecz – 23 strzały przeciwko dwóm Birmingham, 16 rzutów rożnych! Sam Drogba miał przynajmniej 4 znakomite sytuacje bramkowe w pierwszej połowie. Ale statystyki nie grają – po prostu Fostera najwyraźniej tego dnia pokonać się nie dało. Pozostaje mieć nadzieję, że Niebiescy w kolejnych meczach pokażą większą skuteczność w wykańczaniu akcji.
Bo po prostu Majkel ma rację – futbol jest okrutny :-))))) No i z tą nadzieją to bym nie przesadzał, tytuł w 2009 im wystarczy ……..He he he (takie złowieszcze)
Żartujesz? Powiedz, że żartujesz… Jeżeli uważasz, że po 10, czy 12tu kolejkach mieli cytuję „Przecież ten sezon mieli już praktycznie wygrany, walka pratkycznie toczyła się o miejsce drugie” to albo musisz żartować, albo po prostu nie wiesz, że kolejek jest 38. Innej możliwości nie ma
@Michał OkońskiStatystyki Gallasa świetne, ale udanych wślizgów najwięcej miał Sagna – 9/9. Fantastycznie radził sobie z Balem, który nic nie mógł zdziałać na skrzydle (poza doliczonym czasem, kiedy nikt w Arsenalu nie myślał o obronie).
O tak, raz to nawet położył się na murawie, gdy mu Bale odjeżdżał …
Co się Bale będzie kopał z koniem. Poszedł do środka i strzelił na 2-1.
Mam pytanie: Kto wydaje rocznie więcej na transfery: Arsenal czy Barcelona? Proszę o dokładne dane z ostatnich 10 sezonów (może być mniej). Byłbym bardzo wdzięczny za informację. Spieram się z kolegą 🙂
http://www.transfermarkt.co.uk/tutaj masz wszystko, a nawet wiecej.
Zdębiałem… Nie ma co liczyć nawet, barcelona wydaje wielkie kwoty na transfery, patrzyłem sobie od sezonu 2002/2003 Arsenal wydali około 9 mln futnów (licze net spending, czyli ratio sprzedaż/zakup), Barcelona wydała około 236 mln funtów. Zaskoczony? Ja nie. Chyba ze kolejny który wierzy ze barcelona „wychowuje”. Z tego co wiem, w ostatnich 5 latach tylko real wydał więcej od barcelony. Nawet chelsea tyle kasy nie wydoiła. Spytaj kolege jak tam widzi mu sie zmeiszczenie w financial fair play platiniego, na początek stary nie moga przekroczyć 5 mln euro, na dzis dzien wydaje sie to nierealne dla barcelony.
Jeszcze chyba City wydaje wiecej. Ale sprawdzac mi sie nie chce.
Tak z ciekawości sprawdziłem średnią wieku graczy z pola Arsenalu w meczu z Tottenhamem która wyniosła 25,3(zmiany raczej ich nie odmłodziły Persie 27, Rosicky 30) no i porównałem sobie ze średnia MU w meczu z wigan która wynosiła (gracze z pola w obu drużynach) 24,09 lat. Nieźle jak na porównanie wiecznie młodych z wiecznie starymi.Powtórzę zatem pytanie, czy młode chłopaki z Arsenalu zdobędą to doświadczenie, którego rzekomo im brakuje, nim skończą karierę czy dalej będą go poszukiwali?
No dokładnie te dzieciaki Wengera ciągle mają dorosnąć i zdobyć LM. Takie głosy już słyszałem w 2007 roku. A tym czasem okazuje się, żeby odnieść sukces trzeba dojrzeć psychicznie i zachować spokój w ostatnim fragmencie sezonu.Lub posiadać w zespole rutynowanych piłkarzy. Bo młoda głowa, która nie zostanie wsparta przez głos, który podniesie na duchu po popełnionym błędzie lub doradzi (np. starszy gracz mógł grać przeciw innemu gdy tego jeszcze nie było w zespole) jest jakby teoria bez praktyki.Wtedy wydaje się, że wszystko się wie i na wszystko jest się przygotowanym a potem wychodzą zaskakujące sytuacje, których nie doświadczył młody zawodnik.
Hasło „Dzieciaki Wengera” jest wciąż lansowane już wyłącznie przez media. Żaden kibic Arsenalu w dniu dzisiejszym nie twierdzi, że tym piłkarzom brakuje doświadczenia. Być może ducha, być może charakteru, może trochę umiejętności, ale na pewno nie doświadczenia. Pozdrawiam
Tjaaa, to wez porownaj srednia wieku ManU z meczu z jakims potentatem a nie Wigan, wiadomo ze Machedy czy Obertana w pierwszym skladzie np. z Liverpoolem Ferguson by nie dal.
Policzyłem i z liverpoolem, gdzie był to ostatni mecz w w którym grali i Scholes i Giggs (po 36 lat, wiec mocno zawyżają obaj panowie) no i mam wynik 28,4, tylko dwóch osobników przekroczyło 30. Znów liczyłem średnia graczy z pola. Bzdurą kompletna jest wiec pisanie że to stary zespół.
wlasnie zobaczylem sobie highlightsy z meczu sunderlandu z evertonem i wyglada na to, ze byl to swietny mecz. ktos ogladal moze?chcialem go zobaczyc, bo czulem, ze moze to byc ciekawe spotkanie, ale ostatecznie zapomnialem kompletnie o nim.
Ja oglądałam. Miałam pisać w przerwie coś w stylu „Danny, wróć…”. Mecz całkiem dobry, z niezłym tempem, wieloma akcjami rozegranymi tak, że miło było popatrzeć (podanie Bainesa do Cahilla albo to, co zrobił Zenden, gdy wrzucił Welbeckowi piłkę do dostawienia nogi, to naprawdę zagrania z najwyższej półki), dobrą postawą obu drużyn (ciężko wskazać piłkarza z I-szej jedenastki któregoś z zespołów, o którym można byłoby powiedzieć, że się słabo zaprezentował) i fatalnym przestrzeleniem Beckforda w ostatniej minucie meczu (jeszcze gorszym, niż Kościelnego – tuż przed gwizdkiem). Szkoda, że wszelkie podsumowania kolejki, łącznie z wyborem jedenastki, pomijają mecze poniedziałkowe, bo po wczorajszym trzeba by było niektóre z nich pozmieniać.Ja osobiście byłam pod dużym wrażeniem Zendena, trochę opadł z sił potem, ale dopóki je miał, to naprawdę imponował aktywnością, dobrym przeglądem pola i kreowaniem groźnych akcji. No i oczywiście Welbeck był rewelacyjny, Mało brakowało, a ustrzeliłby hattricka. Bent był trochę jakby w jego cieniu, może dlatego w pewnym momencie się uparł, żeby za wszelką cenę strzelać, zamiast do niego podawać, chociaż Welbeck był lepiej ustawiony. Obrona Sunderlandu klika razy dopuściła do sporego zamieszania w obrębie własnego pola karnego, ale gracze Evertonu nie potrafili tego wykorzystać. Cahill jak zwykle dwoił się i troił w ofensywie, wyskakiwał obrońcom zza pleców (albo i nie wyskakiwał, tylko po prostu strzelał zza pleców obrońców gola ;)). Jakby nie patrzeć, trochę się działo.Ogólnie, to myślałam, że sobie mecz tak „jednym okiem” obejrzę, przy okazji pisania czegoś na komputerze, ale szybko się okazało, że się nie da przy nim za wiele napisać.
Ach ten Welback, powiem szczerze ze gdyby mnie ktos zapytał o niego przed 3 tygodniami powiedziałbym bym ze nie pokazuje niczego szczególnego w Sunderlandzie, ale złapał chłopak formę, moze nawet wróci z tego wypożyczania. Jacek Gmoch już nie jest trenerem panatinaikosu…to sie barcelonie upiekło.
Może to i dobrze, jakby im Gmoch z zaskoczenia wyskoczył ze swoją myślą taktyczną (i jeszcze rozrysował ich na części pierwsze za pomocą słynnych strzałek), to by się przed Wielkim Meczem nie pozbierali ;)A tak na poważnie, to szkoda, że go jeszcze z tydzień nie potrzymali.
Tak rozmawiałem z kolegą ap ropo myśli taktycznych gmocha i kolega powiedział „połowa zawodników nie zrozumie o co mu chodiz w tych strzałkach”, na co odpowiedziałem „to pełen respekt dla drugiej połowy”. Jacka Gmocha uwielbiam, uważam ze w nedznej nudnej i jałowej TVP był jedynym osobnikiem dla którego oglądało sie to studio. No i to jego hehehe po kazdym zdaniu. Barwna postać. Jacek powiedział że troche żałuje, bo już miał plan na barcelone…farciarze.Ciekawe czy plan ten brzmiał „strzelcie im 1 gola więcej niz oni wam”
No tak, piwo dla drugiej połowy 😉 Oj, mnie bardzo brakuje studia z Gmochem. I z tym kontrastem: Engel zawsze rewelacyjnie przygotowany, wszystkie strzałki jak od linijki (z równym grotem), akcja pokazana dokładnie w momencie, od którego miała być pokazana. Gmoch: „O, proszę, tu dobrze widać, jak… Znaczy nie, nie tu, poproszę trochę do tyłu… I jeszcze trochę… O tutaj (wielka strzała przez dwóch zawodników) ten zawodnik będzie właśnie wychodził do podania… Znaczy, nie tutaj, za chwilę, proszę trochę do przodu… (wielkie kółko z ogonem), o, właśnie w tym momencie…” (obraz zarysowany strzałą i wielkim kółkiem, a raczej okręgiem). Ale oczywiście, jak już dorysował, co miał dorysować do „printscreena”, to nie sposób było się nie zgodzić. A że troszkę przy tym śmiechu było, to mnie nie przeszkadzało. Taktyka na Barcelonę musiałaby być najprostsza z możliwych, najlepszy trener w tydzień nie wdroży kompletnej własnej myśli taktycznej jedenastu facetom do głowy (chyba, że faktycznie chodzi o to, żeby nie stracić bramki i strzelić przy tym co najmniej jedną), co nie zmienia faktu, że bardzo szkoda, że jednak nie będzie mu dane tego meczu prowadzić, to by było wydarzenie dla wszystkich fanów piłki w Polsce, specjalnie bym ten mecz zamiast MU oglądała tylko i wyłącznie dla Gmocha.
Do słabego wczoraj Benta dołożyłbym Artetę, który nie wziął na siebie ciężaru gry, mimo iśż podawał zazwyczaj celnie. Jednak były to podania w stylu Denilsona, czy Mikela – zwykle do najbliższego. Pienaar też mi się nie podobał, przegrał mnóstwo piłek, nic nie strzelił, nic ciekawie nie podał. Najlepszy na placu zdecydowanie Cahill, Baines zaliczył niesamowitą ilość ponad 70 podań i mimo iż duża część była niecelnych, to wiele z nich siało popłoch. Oczywiście Sunderland wykorzystał ofensywne usposobienie Bainesa i słabość Pienaara, asysta Zendena przyszła właśnie z tej strony. Ogólnie mecz świetny, pomimo wielu błędów. Oba zespoły atakowały, więc błędów nie dało się uniknąć.
Ale ciekawie wywalczył rzut rożny (mówię o Pieenarze, oczywiście) 🙂 Fakt, wczoraj szczególnie błyszczał. Ale Cahill nie dość, że był dobry, to jeszcze wyglądał na niezmordowanego. Jakby mu kazali wczoraj zagrać jeszcze jeden mecz, to by chyba grał na takim wysokim poziomie przez następne 90 minut, a para „świeżych” stoperów miałaby te same problemy.Dokładnie, pomimo błędów mecz bardzo dobry. Zupełnie inny biegun, niż „bezbłędny” mecz City-United na przykład.
o, dziekuje 🙂 welbeck musi jeszcze moim zdaniem mentalnie troche podrosnac. musialby grac ten i nastepny sezon w sunderlandzie na naprawde przyzwoitym poziomie (a najlepiej takim jak w dwoch ostatnich meczach ;)), aby mogl myslec o grze w united.jestem ciekawy jak bedzie wygladal jego rozwoj, w koncu to chlopak z manchesteru.co do proby pracy na komputerze i ogladania meczow znam doskonale ten bol ;)projekty prawie zawsze przegrywaja z meczem lecacym 'w tle’.
Ja dziś podejmę próbe nauki do kolokwium, kto normalny robi kolokwia tygodniu LM? No kto? W zeszłym roku (wy tez macie zboczenie nazwyania roku, sezonem?) jeden profesor na kolosie, akurat dzien po meczu (MU-bayern) odniósł sie do ściągania, mianowicie powiedział ze będzie jak wczoraj, młody dostał ostrzeżenie za drugim razem wyleciał, wiec musiałem zwrócić uwagę ze druga kartka niesłuszna 😀
Jeśli Welbeck dogra sezon do końca na równym wysokim poziomie to myślę, że Ferguson znalazłby dla niego miejsce w United. Pamiętaj, że Danny to chłopak urodzony w Manchesterze, jest kibicem United od dziecka, itd. Nawet jeżeli ktoś będzie grał na tym samym poziomie to poleci żeby zrobić miejsce dla młodego zdolnego wychowankaBTW jestem ciekaw czy ten postęp wynika z tego, że rozwinął się jako piłkarz, czy po prostu wzrosła jego pewność siebie, bo gra co tydzień
Kwestia mentalności może być w takich przypadkach tak samo ważna, jak umiejętności czysto piłkarskich i wytrzymałości fizycznej. Widać to u naszych jokerów – taki Macheda wchodzi z ławki i potrafi rozstrzygnąć mecz. Wchodzi w 11-tce i mało go widać. Boi się odpowiedzialności? Za duża presja? Bo przecież w tydzień nie zapomniał, jak się gra.
No na pewno nie ma co po dwóch dobrych meczach wyrokować, że by nas zbawił, ale w desperacji przyszło mi to wczoraj do głowy 🙂 Szczególnie, gdy przypomniałam sobie ostatni mecz i nasz „pogrom” zespołu grającego w 9-tkę – w tym meczu brakowało tam kogoś takiego z przodu. Cieszy natomiast to, że występuje regularnie, lepsze to, niż całosezonowa funkcja jokera i grywanie pięciu ostatnich minut.W sumie fakt, chyba nie ma co się oszukiwać i lepiej od razu włączyć mecz 🙂
Alex Mcleish, manager Birmingham powiedział ostatnio. ze Sir Alex odrzucił oferty pracy Arsenalu (widziałem), Rangersów (wiedziałem) i Tottenhamu (nie wiedziałem).http://therepublikofmancunia.com/sir-alex-turned-down-arsenal-tottenham-and-rangers-for-united/ Ciekawe jakby sie Historia potoczyła, pewnie dziś byłbym wielkim kibicem Spursów.
Co do Gmocha to on jest w Grecji i PAO kimś znaczącym dlatego go wyznaczyli na tego tymczasowego(szkoda,że tylko jeden mecze,ale radoche na pewno miał po latach),nie zmienia to faktu iż ciągle jest blisko klubu w roli jakiegoś działacz czy dyrektora.Gmoch=Legia i Panata 🙂
a slyszeliscie wypowiedz piechniczka chwile po tym jak zostal trenerem koniczynek?bylo to cos w stylu: 'jacek wie, ze zawsze moze sie zglosic do mnie po rade’. niezly ubaw, podobnie zreszta jak wypowiedzi gmocha (juz po zwyciestwie), ze mlodzi [w domysle – trenerzy] moga caly czas sie od niego uczyc.ahhh…. ten polski folklor :))))
Ach Piechniczek, na każde pytanie odpowiada „kiedy ja byłem trenerem w1970….”, dla niego nic sie nie zmieniło, nic to że takie leszcze jak Sir Alex opowiadają że zmieniłosie wszystko, od treningu, po samych graczy. Polscy trenerzy zyja swoim pięknym światem, niczym alicja w krainie czarów. Tam ich miejsce.
Ferguson jak sam mówi uwielbia i szanuje Barcelone która jest klubem tego samego typu co United i gdyby kiedykolwiek miał pracować gdzieś indziej to chciałby właśnie w Blaugranie.
Tak przy okazji, to… ja wiem, że Chelsea wygra to spotkanie (a przynajmniej nie mieści mi się w głowie, żeby mogło być inaczej). ale to 0:1 do przerwy już jest sensacją i pójdzie w świat, choćby teraz im z 10 goli strzelili. Czy ktoś ogląda ten mecz? Oni tak sobie grają, czy znów trafili na bramkarza nie do pokonania?
ja zerkam na arsenal i mecza sie z ta braga i mecza. fabregas jakiejs kontuzji doznal, nasri go wlasnie zastapil i w dodatku przywdzial opaske kapitana. jack sobie niezle radzi, w przeciwienstwie do sedziego, ktory dal zolta denilsonowi za nie mam pojecia co (swietny czysty wslizg, co prawa troche od tylu, ale to nigdy nie byla zolta kartka, to nie mialo szans byc zakwalifikowane nawet jako faul…).a co do chealsea, to coz… maja chyba po prostu lekkie zalamanie formy ostatnio i tyle. mysle, ze lekka histeria jaka sie wytworzyla w okol chelsea (juz carlo zwalniaja niektorzy heh…), jest zupelnie na wyrost.jesli o mnie chodzi, nawet porazka z zylina niczego nie zmienia w moim postrzeganiu formy tego zespolu. nawet jesli zylina by wygral 2-0, to dla mnie to i tak bedzie po prostu wypadek przy pracy. kazdej druzynie sie zdarza. za mecz lub dwa znowu zaczna wygrywac i wszystko wroci do normy.a jeszcze pozwole sobie do meczu arsenalu wrocic. sedzia jest kompletnie do bani – strzela kartkami jak z karabinu, vela przed chwila byl sciety rowno z murwa w 16, a zamiast karnego dostal co? kartke oczywiscie ;)ten sedzia to po prostu katastrofa. wengera chyba szlag trafi zaraz…
ciekawe co arsene mysli sobie… wlasnie braga strzelila na 1-0, po w sumie gapiowstwie lini obrony, fabianski sam na sam, nie mial wiekszych szans.
Właśnie też oglądam Kanonierów (tylko linki mam jakieś kiepskie i trochę przez to meczu tracę), ale fakt, się męczą. Sędzia się nie popisuje, to fakt, ale… Kurczę, właśnie mi się obraz zawiesił na tej rewelacyjnej bramce, przez chwile nie widziałam, czy wpadło, czy nie. Ale co do karnego, to przynajmniej był konsekwentny – jeśli nie karny, to żółta, trzeba wybrać, a nie zostawiać sprawę w zawieszeniu, jak wielu sędziów ma w zwyczaju w takich wypadkach. Ja zaczęłam mecz oglądać od drugiej połowy, to przy moich nie do końca działających linkach i konieczności przerzucania się na inne transmisje (jutro ustawiam sobie transmisję od 20.00, może w 40 minut coś złapię sensownego) widziałam trochę bałaganu w ofensywie, granie długimi piłkami na napastnika, niepewnych obrońców, którzy mieli problemy z wybijaniem piłki tak, by znów nie trafiła do graczy Bragi i generalnie „mało Arsenalu w Arsenalu” jeśli chodzi o prowadzenie gry (rozgrywanie piłki, wymiana podań, itp.), ale może po prostu na takie fragmenty gry trafiłam. Były momenty, oczywiście, niezłe (szarża Gibbsa na lewej stronie – rewelacja, Chamakh ładnie zgrał Veli przed tym incydentem w polu karnym), Wilshere też w porządku (może tam któryś jego faul był niepotrzebny, zresztą, w ogóle się gra zaostrzyła w ostatnich 20 minutach), Nasri z Chamakhiem i Velą jakby trochę ożywili towarzystwo, ale ogólnie to jakby coś się zacięło po tej sobocie. Pierwsza połowa jak wyglądała?Chelsea zgodnie z przewidywaniami wygrała, ale myślę, że jednak porażka z Żyliną, którą w pierwszym meczu rozjechali bez mrugnięcia okiem i która ogólnie jest w tej grupie „drużyną do rozjeżdżania”, byłaby sygnałem, że coś się dzieje – za dużo tych wypadków by było w dwa tygodnie (chociaż ciężko nazwać wypadkiem ostatni mecz w PL, gdy Foster tam jakimś cudem co niektóre strzały powyciągał, dlatego też pytałam o przebieg gry, może to znów brak szczęścia do bramkarza). To 0:1 do przerwy też trochę… zaskakujące było, Żylina się bała jechać na SB po tym pogromie u siebie, a tu proszę.
Chelsea grała rezerwami, ten wynik o niczym nie świadczy wg. mnie
O słabych rezerwach.
hmm… paru graczy porzadnych wystawili: drogba, maluda, ramires, ivanovic, ferreira, z anelka i kalou wchodzacymi jako zmiennicy.wiec to nie do konca takie same rezerwy…
do 30 minuty chelsea tak sobie, pożniej już dominacja drużyny z londynu + pech = słupki, poprzeczki, centymetry – rzeczywiście powinno być jakieś 5:1, no, ale cóż mści się brak transferów co do których wiadomo było że po prostu są potrzebne; klasowy napastnik i prawoskrzydłowy. i nieistotne że obrona i środek osłabiony – przy takiej przewadze w posiadaniu piłki tylko nieudalność w ataku tłumaczy takie wyniki jak 0:1 z birmingham.
Dzięki wielkie, właśnie o to mi chodziło – czy przypadkiem Chelsea nie miała pecha po prostu 🙂
Po zalogowaniu na stronie MU mozna obejrzec dzisiejszy wywiad z Rooneyem. Jeszcze nie widzialem, ciekawe co ciekawego powie…
Że nie chciał odchodzić…no i że miał wątpliwości co do przyjecia przez fanów ale było „brillinat”, chyba ogłuchł… mam nadzieje ze go sprzedadza, byle za dużą kase.
Wspomniany wywiad można zobaczyć tutaj.http://www.101greatgoals.com/videodisplay/rooney-interview-with-mutv-7643678/Wayne, idź postrzelaj bramki a nie głupoty przed kamera opowiadasz, tak powinna ta pani mu odpowiedzieć. Na dziś dzień rooney jest nam winien jakieś 15 bramek w tym sezonie, jest najemnikiem, nikim więcej, ma robić to za co mu płacą a nie sie do Giggsa, Scholesa i Nevilla porównywać. Im szybciej odejdzie tym lepiej.
http://transfersblog.pl/2010/11/jedyny-taki-kangur/Cahill jest fenomenalny.
Widzieliście może zachowanie Xabiego Alonso i Sergio Ramosa w końcówce meczu? Otrzymali wcześniej żółte kartki, mecz wygrany, wynik 4-0, a ci, wykonując rzut wolny i wznowienie gry od bramki, robią to tak długo, tak się ociągają (choć powodów do gry na czas nie ma), że sędzia nie ma wyboru, musi dać drugie żółtko. Ci, ze świadomością dobrze wykonanego zadania, spokojnie schodzą do szatni… Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by odkryć, że zrobili to absolutnie celowo. Pauzować będą w meczu o pietruszkę (Real już zapewnił sobie pierwsze miejsce w grupie), a do fazy pucharowej przystąpią z czystym kontem. Niby wszystko ok, ale czy na pewno? Czy to fair? Czy UEFA powinna to jakoś ukarać? I czy ma do tego podstawy?
Nie widziałam, ale czytałam, że podobno sam Jerzy Dudek przekazał im te polecenia od Mourinho 😉 Przepisów takich „wprost” na to pewnie nie ma (czyli czegoś w stylu „jeśli zawodnik celowo zachowa się tak, by dostać żółtą kartkę…”), raczej UEFA musiałaby odpowiednio interpretować przepisy o grze fair, ale podejrzewam, że takie argumenty byłyby do zbicia. Chyba, że faktycznie funkcjonuje jakiś prawny instrument, który mógłby skutecznie przeciwdziałać takim zachowaniom.Fair to na pewno nie jest. Nie jest to oczywiście tak szkodliwe, jak brutalne faule na przykład, których sędzia nie zauważył i za które trzeba ukarać piłkarza po meczu (w Serie A pauzował teraz będzie Etoo za uderzenie rywala głową, czego sędzia nie widział), ale jak by na to nie patrzeć i z której strony by nie argumentować, zawsze można odwołać się do podstaw ogólnej idei fair play i powiedzieć, że jakby grali czysto i nie dostali wcześniejszych kartek, to by nie było problemu. Nie mówiąc już o tym, że wyzerowali sobie konto na rzecz przyszłych kartek, które mają zamiar dostawać, więc też można wysunąć zarzut o zamiarach gry nieczystej w przyszłości. Od strony taktycznej to rewelacyjne posunięcie – po co się narażać na ryzyko osłabienia w meczach, w których obu graczy będzie nie tylko bardzo potrzebnych, ale wręcz niezbędnych (1/8 się zbliża…). A wątpliwości natury moralnej da się zawsze opinii publicznej wyjaśnić w sposób najbardziej niewinny – że był koniec meczu, że byli już trochę zmęczeni i się dlatego im już nie spieszyło, że nie zauważyli, że ich sędzia pogania, itd. Szkoda, że któryś nie strzelił gola w końcówce i nie ściągnął po tym koszulki, to by w ogóle tłumaczyli się euforią po zdobyciu tak ważnej bramki.
Skorzystali z luksusu jaki sobie sami wywalczyli-awans z pierwszego miejsca na kolejkę przed końcem. Nie widze problemu, mogli specjalnie dokonać jakis fauli, ale kulturalnie poczekali na kartkę. Wyczyścili się, bo wyobraźmy sobie sytuacje ze dostają kartke która ich blokuje, a co gorsze kartkę nie słuszną. Niby od tego jest odwołanie, ale jakos nie przypominam sobie zeby sie komuś powiodło. Bywa tak jak z Fletcherem na Emirats, idealne, genialne wejście, czysto w piłke, cud miód malina, a arsenal dostał karnego, pal licho tego karnego i tak mecz sie skończył po 10 minutach, ale Darren dostał czerwień. Za co? nie ustalono, kartki nie odwołano, chłopak w finale nie zagrął, wiec ja również bym sie czyścił z kartek jesli sie da, sędzia zawsze moze ich skrzywdzić, a tak sa bezpieczni.
Mimo wszystko jest to wątpliwe pod względem zgodności z zasadami fair play, chociaż, jak już napisałam, pod względem taktycznym nie mogli tego lepiej rozegrać. Oczywiście, zdarza się, że sędzia pokazuje kartkę niesłusznie, to też jest jakiś argument „za”, ale zawsze można go zbić stwierdzeniem, że pewne zasady nie powinny podlegać relatywizmowi i nie ma, że boli, że sędzia może być zły i że kartki to normalna kolej rzeczy – prawdziwy sportowiec powinien robić swoje i nie kombinować. Ale to wszystko jest oczywiście kwestią podejścia, zależy od tego, czy ktoś jest idealistą, czy pragmatykiem, od zagadnienia występowania „ducha sportu” we współczesnym sporcie zawodowym, i takich tam różnych, innych, ciekawych rzeczy.I dobrze, że kulturalnie poczekali na kartkę „pozafaulową”, bo jakby zaczęli się zastanawiać, za jaki faul dostaną żółtą kartkę, a za jaki nie, to jeszcze by kogoś za mocno poturbowali ;)Tak przy okazji, to jak nauka do kolokwium poszła?
Małe kolokwium mały przedmiot, szybko i zwięźle, a że wczoraj nic mnie nie odrywało (emocji na boisku nie było) to juz w ogóle bez oporowo, u mnie tydzień bez kolokwium jest tygodniem świątecznym, albo tygodniem wakacji (żałoby niestety nie obejmują), więc pełna norma. Kolejne dopiero w piątek więc nawet o nim nie myślę 😀
Kolejna kontuzja Fabregasa, tak sie powoli zastanawiam czy aby to nie przez nadmierna eksploatacje jego organizmu w młodym wieku, ma 23 lata a liczba występów w LM, lidze czy reprezentacji jest jak na jego wiek gigantyczna. Sir Alex cąły czas powtarza że to co stłąo sie z Michaelem Owenem to wina Liverpoolu i ich eksploatowania Michasia, co potwierdza sam Owen. Zastanaiwa mnie czy Fabregas zmierza w ta samą stronę, Wenger chyba go zajechał.
Też mam takie wrażenie – Fabregas gra nawet, jak jest kontuzjowany (jak wczoraj), albo dopiero co wrócił do treningów. I to od pierwszej minuty, a nie końcowe 20-30 minut meczu. Wenger chyba nie ma kim go zastąpić, a wpływ Cesca na grę Arsenalu jest nie do przecenienia.
Wszystko się zgadza, ale to odbija się niestety potem na zdrowiu i formie Cesca – jestem wielkim fanem jego talentu i myślę, że gdyby był lepiej prowadzony to byłby piłkarzem numer 1 na świecie, a tak niestety nim nie zostanie, bo co chwilę jest kontuzjowany
No to 4 angielskie będą grały dalej (nie ma opcji żeby Arsenal u siebie nie rozbił Partizana), Chelsea i MU na pierwszym Tottenham miejmy nadzieje też (bo w przypadku 2 miejsca grozi im wpadniecie na hiszpanski duet) Arsenal może miec ciężej z tym 1 miejscem, ale dobrze rokuje mu ze oba zespoły które zagrają bezpośrednio walczą o awans, z tym że braga musi wygrać.W LM zawsze trzymam kciuki za wszystkie zespoły angielskie.Co do meczu z Rangersami, przez cąły mecz zastanawiałem sie, dlaczego graja tak defensywnie, nawet kontrują w w liczbie 2 graczy, w porywach do 3. No i wymyślić tego nie moge do dzis, maja 5 pkt, wygraja maja 8 i moze awansują, zremisuja to majaą 6 i nie maja szans na awans, tylko wygrana mogła dać im nadzieje, tymczasem sie zamórowali. Ale nie to spedza mi sen z powiek, mianowicie czy Sir Alex obiecął pełne 90 minut Rooneyowi? Był beznadziejny, najgorszy na boisku (później anderson starał sie mu dorównac), a Sir Alex sciaga Berbatova, który był skolei obok Carricka najlepszym graczem na boisku. Dziwna to logika. Świetny Fabio (szkoda ze ma za konkurenta evre, bo ciężko wywalczyć miejsce w składzie), bezbłędny Smalling, gdyby nie nieporozumienie z Van Der Sarem musiałbym tez pochwalić Evansa, który nie dał sie łatwo przepychać, a nie jest to zwykle jego mocna strona, to bardziej techniczny obrońca.Dzisiejszy mecz z Rangersami i wczorajszy Arsenalu pokazał po raz kolejny, ze dodatkowi sędziowie sa bez sensu, warto zauważyć ze nie maja oni wglądu w całe pole karne tylko na połowe przy której stoją, no i tylko przy lini końcowej. Nie spodziewałem sie inteligentnych pomysłów ze strony UEFA, to nie ich styl, spodziewałem sie głupich, ale fenomenem głupoty jest to że mimo iz przewidujesz, zakładasz najgorsze możliwości, to wciąż sa w stanie cie zaskoczyć, doprawdy głupota jest nieograniczona.
Też zawsze kibicuję Anglikom w LMCo do pierwszego miejsca United – to zdaje się, że w przypadku remisu, albo porażki z Valencią to Valencia wyjdzie z pierwszego miejsca, więc mecz z nietoperzami trzeba wygrać.Jesli chodzi o Rooneya to mam wrażenie, że Fergie daje mu grać tylko po to żeby złapał rytm meczowy – dzisiaj zarówno Berba jak i Chicharito byli o klasę lepsi
MU w przypadku remisu ma 1 miejsce, w przypadku porazki 2. Nie bedzie latwo…
MU ma 13 pkt Valencia 10, remis daje awans z pierwszego miejsca, a młodzież spokojnie Valencie powinna pokonać na OT, paru doświadczonych do pomocy i nie powinno byc problemów.
zazdroszcze Ci alasz optymizmu co do valencii…ja w pubie przy piwku ogladalem dzisiejszy mecz, i cale szczescie, ze z kumplem bylem, to jakos zlecialo. chyba musialbym oproznic caly pobliski browar, abym mogl spotkanie z rangersami uznac za interesujace.jesli beda grali tak jak dzisiaj (a beda pewnie gorzej powiedzmy to sobie szczerze, szczegolnie, ze fergie wystawi zapewne rezerwy), to moze byc naprawde roznie.
Znaczy sie oni nie grali źle w moim przekonaniu, graliśmy z dobrze zorganizowanym 11 osobowym blokiem defensywnym w postaci dwóch lini jedna w polu druga tuz przed polem karnym. Nawet jak kontrowali to w onieśmielającej liczbie 2 graczy. Zaparkowali autobus, trzeba było sie przebić, ale na tle meczów z wigan czy AV dzis było nawet na co popatrzeć, piłka ładnie chodziła (Carrick!!).Valencia? a to jest sie czego w ogóle obawiać? Wiesz, ja uważałem i nadal uważam ze na mestalla mieliśmy wszystko pod kontrolą (jedna sytuacja valenci), fajnie ze wyjda z grupy (wkoncu mogli wyjsc szkoci…) fajnie ze oertan macheda smalling evans bebe fabio sprawdza sie na tle takiej drużyny.
Po tym, co ostatnio pokazali w lidze, to jak dla mnie ten mecz był całkiem przyzwoity. Gdyby któryś z naszych napastników się dobrze złożył do strzału w kilku sytuacjach, to i wynik byłby bardziej przekonujący, ale gra stała na niezłym poziomie. Do ideału oczywiście jeszcze daleko, ale też nie ma co się załamywać.Owszem, popełnili kilka błędów w defensywie (Evans z VDS powinni sobie poćwiczyć komunikację w sytuacjach niejednoznacznych), ale przy przeciwniku nastawionym na granie z kontry, część tych błędów była do przewidzenia, zwłaszcza po poprzedzającym kontrę ataku pozycyjnym angażującym większą liczbę graczy pod polem karnym rywala. Dobrze, że Rangersi nie byli w stanie tego wykorzystać i nie wiedzieć czemu, jak już wychodzili z szybką kontrą, to zaczynali coś kombinować, zastanawiać się, zwalniać. A u nas i asekuracja działała, i głowy stoperzy nie tracili (spokój Evansa, gdy z zimną krwią przyjął sobie piłkę w zamieszaniu w naszym polu karnym…). W końcu Berbatov się nie snuł, tylko grał. Ideał to nie był, ale przynajmniej widać było zaangażowanie i „bycie w grze”, a nie obok. Gdyby pewien topowy napastnik walczący zawsze o najwyższe cele i szukający nowych piłkarzy do drużyny trochę lepiej trafiał wczoraj w piłkę, to wykorzystałby kilka jego bardzo dobrych podań. Rozegranie piłki w środku pola było w porządku, tempo nie było jakieś porywające, ale tego można się było spodziewać. Brakowało dokładności i zrozumienia pod polem karnym przeciwnika, wiele ładnie poprowadzonych akcji ginęło śmiercią naturalną zanim udało się oddać strzał na bramkę, bo ktoś się zagapił, ktoś wyszedł nie w tempo, ktoś podał wprost pod nogi obrońcy. Skrzydła nieźle, wprawdzie Nani może częściej tworzył pozory niebezpieczeństwa, niż realne niebezpieczeństwo (plus te tysiąc wymownych gestów na każdą okazję…), a partnerujący mu na prawej stronie O’Shea przy swojej szybkości musiał bardziej pilnować tyłu i zadań defensywnych, ale za to drugi da Silva pokazał, że w razie czego, to i on potrafi wspomóc ofensywę i robił to bardzo dobrze. Do tego się nie patyczkował ze Szkotami, jak trzeba było, to któregoś położył, nie było widać niepewności w jego poczynaniach.Szkoda, że już nie było nikogo lepszego do wykonania rzutu karnego i jego wykonawca został okrzyknięty bohaterem meczu. A już historię o przełamaniu to słyszałam przy pierwszym karnym w tym sezonie, więc lepiej poczekać z zachwytami nad ” wielkim powrotem do formy”.Rewelacyjnie, że wszystkie angielskie zespoły wyjdą, chociaż trochę się martwię o Arsenal. Też nie biorę pod uwagę innej możliwości, niż to, że Kanonierzy u siebie przekonująco pokonają zespół z Belgradu, ale chyba mają oni jakiś drobny problem w sferze mentalnej (poza problemami z obroną i z kontuzjami) i przydałby się dobry mecz ligowy, żeby podnieść morale drużyny. Można być pewnym jednego – że Partizan tanio skóry nie sprzeda (kibice by ich chyba na taczkach z miasta wywieźli), nawet w meczu dla nich o pietruszkę będą gryźć trawę i do ostatniej minuty głów nie spuszczą, choćby się mecz ułożył wybitnie dla nich niekorzystnie. Jeśli Arsenal nie przystąpi do tego spotkania z odpowiednim impetem i wkradnie się jakaś niepewność oraz niezdecydowanie w ich grę, to może się zrobić nerwowo. Mam więc nadzieję, że się do tego czasu poukładają i wszystko będzie dobrze.
Eric no dramatu to chyba nie było, co ? Mi to serce tylko dwa razy stanęło przy zabawie Edwina, jego podania na powinno przejść na takim poziomie rozgrywek i w przedostatniej rundzie fazy grupowej …. No ma koleś pewną część ciała ze stali. No ale jakoś tam poszło, jakoś przepchnęli się przez linię 9 obrońców i są na górce. Dobra nasza, zobaczymy co dalej ……
Tak, ci dodatkowi sędziowie to pic na wodę i zamydlanie oczu. Juz wiele razy w poprzednim sezonie w LE ci sędziowie się nie popisywali, a w meczu z rangersami Berbatov był ewidentnie faulowany na wprost (!) tego sędziego i… nic. I tak cud, że cios karate na Fabio został zauważony 🙂 A ustawienie Rangersów było dla mnie nie logiczne – czytałem przed meczem, że chcieliby uniknąć gry w LE na wiosnę, więc powinni powalczyć i 3 pkt. A tu 9 piłkarzy we własnym polu karnym. Mecz nudny jak flaki z olejem, polsat mógłby juz pokazać VCF na Bursaspor albo już tę Barcelonę…
Może mnie ktoś oświecić, czemu w ostatnim meczu nie grał Rafael? Ma jakąś kontuzję czy coś?