Równanie na mistrzostwo

Wrócił Rooney. Nie mogę zacząć inaczej, choć wszyscy zaczynają od Berbatowa. Wrócił Rooney i znów był tym nieusuwalnym trybikiem w manchesterskiej machinie. 72 sekunda: klik, zgranie do Bułgara. 23 minuta: cyk, podanie do Koreańczyka. W sumie tych podań 108, z czego blisko 90 celnych, dwie asysty, bieganie od pola karnego do pola karnego, nieustające absorbowanie obrońców, zdaje się, że dawno czegoś takiego nie oglądaliśmy w wykonaniu Anglika. Równanie na mistrzostwo Anglii: Nani zdrów i w formie dodać Rooney zdrów i w formie dodać Berbatow zdrów i w formie – i nawet Ryan Giggs okazuje się niepotrzebny.

Oczywiście, oczywiście, oczywiście: Bułgar miał swój dzień, udawało mu się wszystko, a akcja z 47. minuty, którą rozpoczął jeszcze przed własną bramką (co on tam robił, u licha?) odbiorem piłki i fantastyczną wymianą podań z Patricem Evrą, była równie piękna, jak okropny był błąd Pascala Chimbondy przy golu z 27. minuty. To właśnie był bułgarski książę w pigułce: błyskotliwa technika, olśniewające i precyzyjne odegrania piętą i zewnętrzną częścią buta, nieco leniwy trucht w stronę pola karnego rywala, a potem zabójczy finisz. Niczego Berbatowowi nie odbierając (od początku sezonu idzie mu zresztą nieźle albo całkiem dobrze, choć październik i listopad miał słabsze niż sierpień i wrzesień), rozmiary pogromu Blackburn tłumaczyć należy również katastrofalną postawą defensywy tego zespołu, dziwnie odbiegającą od standardów narzucanych zwykle przez Sama Allardyce’a. Podobny błąd, co Chimbonda, dwa tygodnie temu popełnił przecież Givet, zamiast do Robinsona podając piłkę wprost pod nogi Pawluczenki… Sam zdobywca pięciu goli mówił, że wczoraj po prostu wychodziły im rzeczy, które od dawna ćwiczyli na treningach i rzeczywiście: momentami przypominało to grę treningową, w której nawet krytykowany tu często Anderson zrobił kawał dobrej roboty.

O Dymitarze Berbatowie pisałem na blogu nieraz. Przed rokiem zastanawiałem się, czy zawiódł, we wrześniu mówiłem o nowym początku. Dziś ma jedenaście goli w dwunastu meczach, jest jednym z czterech (obok Andy’ego Cole’a, Shearera i Defoe’a) piłkarzy, którzy zdobyli pięć bramek w jednym meczu Premier League, wczorajszy występ powinien więc definitywnie zakończyć debatę na temat sensowności jego przejścia do MU, a zwłaszcza wysokości związanej z tym ceny. Co piszę także pod swoim, niepoprawnego nostalgika, adresem: czas zapomnieć o rzucie wolnym w meczu z West Hamem (to wtedy wygłosiłem, wciąż pamiętane w domu, przemówienie do telewizora, w którym pierwszy raz pojawiła się fraza „bułgarski książę”), o woleju w meczu z Middlesbrough czy karnym w finale Pucharu Ligi z Chelsea (ależ mu wtedy puściły emocje…): Berbatow jest napastnikiem Manchesteru United i nie tylko finansowo czy prestiżowo, ale także sportowo nie ma powodów żałować przeprowadzki.

Inspirujący trop do rozmowy o lidze angielskiej rzuca niezajmujący się nią przecież na co dzień Rafał Stec. Choć do tego konkretnego meczu MU przywiązuje, moim zdaniem, zbyt duże znaczenie, to sformułowana pod jego wpływem sugestia, że tytuł wróci na Old Trafford, jest z pewnością warta namysłu. Cytuję: „W Chelsea trwa wymiana kadry kierowniczej, odzieranie Carlo Ancelottiego z autorytetu szefa i – ponoć – kuszenie Josepa Guardioli. Arsenal tradycyjnie zdejmuje maskę zwycięzcy wtedy, gdy już prawie wygrał, i przypomina, że najlepiej czuje się właśnie jako prawie-zwycięzca, który zwycięży na pewno i nieodwołalnie, dajemy państwu słowo honoru i w ogóle przysięgamy na życie naszych żon, konkubin i kochanek, ale zwycięży dopiero jutro albo pojutrze. W Manchesterze City też bulgocze, Tottenham nigdy nie zniżał się do uporczywego kolekcjonowania punktów, o z trudem odzyskującym równowagę Liverpoolu szkoda gadać…”. Rzeczywiście to, co dzieje się w Chelsea, jest szokujące, i jak można się było spodziewać niedzielna prasa pełna jest przecieków na temat zmęczenia Carlo Ancelottiego nieustannym wtrącaniem się Romana Abramowicza w sprawy klubu (trafił, chłopina, z deszczu pod rynnę, po współpracy z Berlusconim…) – a kryzysowi za kulisami towarzyszy kryzys na boisku, gdzie poprawa po ubiegłotygodniowym upokorzeniu z rąk Sunderlandu na Stamford Bridge jest mocno względna. Z tym wtrącaniem może być podobnie w Manchesterze City: szejków zirytuje w końcu antyfutbol, zbyt rzadko przerywany popisami takimi jak z Craven Cottage, zwolnią Manciniego i wszystko trzeba będzie zaczynać od początku.

Sprawa komplikuje się nieco ze zdejmowaniem przez Arsenal maski zwycięzcy, a przynajmniej ja wciąż nie pozbyłem się złudzeń. Umówmy się, że jeśli nie uda się w tym roku, to nie uda się nigdy (ale przecież, że powtórzę do znudzenia, nie uda się bez nowego bramkarza, środkowego obrońcy i defensywnego pomocnika…). Zgoda: przegrywali u siebie z Newcastle i Tottenhamem, zgoda: także wczoraj z Aston Villą dwukrotnie stawiali pod znakiem zapytania dwubramkowe prowadzenie, ale w skali całego sezonu poprawa jest wyraźna. Czy zauważyliście, że biorąc pod uwagę tylko mecze wyjazdowe Arsenal kosi najwięcej punktów? Że radzi sobie także pod nieobecność Fabregasa? Coś się jednak zmieniło…

O Tottenhamie po ostatnim tygodniu mogę napisać jedno: uporczywie kolekcjonuje punkty, ze szczególnym upodobaniem robiąc to, kiedy trzeba gonić wynik (aż 16 punktów udało się zdobyć odrabiając straty). O kacu po Lidze Mistrzów nie ma mowy, nie tylko dlatego, że Londyńczycy zdołali dziś wygrać. Nawet gdyby Liverpool dowiózł prowadzenie do końca meczu (a wiele wskazywało, że tak będzie: najpierw Carragher zablokował strzał Defoe’a, później Meireles wybił piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Bale’a, potem Defoe nie wykorzystał karnego, a kiedy wreszcie trafił do siatki – liniowy słusznie podniósł chorągiewkę; bardzo dobre powody, żeby spuścić nos na kwintę), kibice z White Hart Lane nie mogliby narzekać na występ dziesiątkowanej kontuzjami przed i trakcie meczu drużyny.

Zaiste, emocjonujące to było spotkanie, z godnym przeciwnikiem: Liverpool zwłaszcza w pierwszych 45 minutach grał bardzo dobrze, przede wszystkim w drugiej linii, której udało się zdominować środek pola (trudno się dziwić, skoro liczba niecelnych podań Palaciosa przekroczyła dziesięć zanim piłkarze zdążyli porządnie się spocić – och, jakże dziś brakowało pomyślunku i dokładności Huddlestone’a…). Gdybyż jeszcze Roy Hodgson uporządkował grę defensywną. Pomijając samobójczego gola Skrtela: przy zwycięskiej bramce Lennon ośmieszył Konchesky’ego, a wcześniej jedynym pomysłem obrońców gości na przerywanie szybkich ataków gospodarzy było faulowanie; w sumie Liverpool zebrał dziś pięć zasłużonych żółtych kartek. Nabijaliśmy się tu często z Lucasa, on akurat grał dobrze (90 proc. podań celnych, 10 udanych wślizgów), podobnie jak jego partner ze środka, Meireles – to tu Portugalczyk powinien grać, nie na skrzydle. Torres tuż przed przerwą fanastycznie podawał do Maxiego i sam z łatwością dochodził do pozycji – ale z wykończeniem było już gorzej. Wielkie brawa dla Sebastiana Bassonga, który w roli opiekuna Torresa zmienił kontuzjowanego Kaboula i poradził sobie znakomicie, kilka razy odbierając Hiszpanowi piłkę czystym wślizgiem w polu karnym.

Są takie tygodnie, kiedy dobrze być kibicem Tottenhamu. W ubiegły weekend komplet punktów na Emirates, dziś zwycięstwo z Liverpoolem, przedzielone przekonującym zwycięstwem nad Werderem Brema, dającym awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, powrotem do treningów Michaela Dawsona i zgodą burmistrza Londynu na rozbudowę White Hart Lane. Piąte miejsce w tabeli, tylko punkt za Manchesterem City, w momencie, gdy kontuzjowani są kluczowi piłkarze: King, Dawson, Huddlestone, kiedy Defoe dopiero wraca do gry, a van der Vaart zmaga się z urazem łydki – to niewątpliwie mówi coś o potencjale tej drużyny. Jeśli słabszy dzień ma Bale (dziś akurat miał całkiem niezły, choć wspierający Johnsona Kuyt robił, co mógł), pierwsze skrzypce gra Modrić. Kiedy wysumblimowana wymiana podań nie przynosi efektu, skuteczna okazuje się długa piłka. Jeśli nie strzela Pawluczenko, to Crouch asystuje przy golach pomocników. Jeśli przeciwnik strzela bramkę albo jeśli kolega pudłuje jedenastkę, piłkarze Tottenhamu zamiast spuścić głowy zaczynają biegać dwa razy szybciej. Harry Redknapp, którego podejście do futbolu Andrzej Gomołysek nazywa posttaktyką, mówi, że chce walczyć o mistrzostwo. Moim zdaniem ta deklaracja zasługuje na potraktowanie serio.

PS Jaskrowi dziękuję za wsparcie w dyskusji pod poprzednim wpisem. I pełna zgoda z Alaszem w kwestii Boltonu. Jeszcze parę godzin temu myślałem, że druga część powyższego wpisu będzie o pojedynku dwóch arcyożywczych menedżerów, Coyle’a i Hollowaya. O tym naprawdę trzeba by osobno.

95 komentarzy do “Równanie na mistrzostwo

  1. ~alasz

    Nie rozumiem dlaczego Abramovicz sabotuje swój wlasny klub, ale jeśli zwolni Ancelottiego to bedzie głupota. Siedź tam na trybunach i daj pracować ekspertom w swoich dziedzinach. Michał Zachodny na swoim blogu pytał czy MU musiało grac pra bocznych obrońców w środku, nie MU nie miało luksusu grać obrońcami w obronie, grali tam Fletcher i Carrick.Co do Arsenalu, mnie uczono że dowodzi się jakiegoś zjawiska a nie że dowodzi sie jego braku. Arsenal nie udowodnił że może wygrać wiec nie ma co zakładać że tak sie stanie. Sytuacja przypomina mi spór o istnienie krasnoludków czy innych smoków, skoro nie da sie dowieść ze owe poczwary nie istnieją to znaczy ze istnieją? Latami byli gdzieś tam blisko szczytu ale za każdym razem przegrywali, ja nie widzę niczego co by sugerowało że jest inaczej.Od samego początku sezonu twierdze ze to wyscig dwóch koni, MU albo Chelsea, zjem kapcie jesli będzie inaczej.Sprawę w Chelsea widzę na dwa sposoby, albo sie niedługo uspokoi i rusza znowu na pełnym biegu, albo wujek Roman prześle trofeum na OT w przesyłce ekspresowej, jeśli zwolni Carlo Ancelottiego.Widzieliście jak Mournho odpowiedział Wengerowi na słowa krytyki? Powiedział prawde, pod którą w pełni sie podpisuje.MU-Liverpool w FA cup, święta są w tym roku wcześnie:D

    Odpowiedz
    1. ~Michał Zachodny

      Chyba niewystarczająco jasno się wyraziłem, a wszyscy mnie teraz za ten tekst z obrońcami katują 🙂 Chodziło mi o to, że GDYBY Man Utd czy Arsenal musiał grać jak Chelsea, dwójką bocznych w srodku obrony (pomocników też w to wliczam) to nikt nie byłby zdziwiony słabszą postawą tej formacji i kłopotach w grze defensywnej całej drużyny. „Gdyby” – nie przywołując konkretnych historii i przypadków – zdaję sobie sprawę, że takie sytuacje zdarzają się każdemu co sezon wobec licznych spotkań i kontuzji piłkarzy. Tyle w tej sprawie…Wayne Rooney wrócił. A jak jeszcze zacznie strzelać… Wszystko to co Michał napisałes to prawda i trudno z tym dyskutować, ale gdzies mi zabrakło jednego… podkreslenia, że Blackburn było beznadziejne. Wiem, wiem, wiem – Manchester w pełni sobie zasłużył na takie zwycięstwo, grając naprawdę porywający futbol. To jednak nie zmienia faktu, że Blackburn było równie słabe jak… Blackpool, West Bromwich i Wigan przeciwko Chelsea. A wtedy to własnie beznadziejną dyspozycję rywala wypominano wolno strzelającym The Blues…Przepraszam. Tak się zrobiło sentymentalnie trochę, mi. Bo to takie fajne czasy były, a i w klubie się układało. Co ja mogę teraz na obronę Chelsea powiedzieć? Że liderzy wracają? Któż to wie w jakiej formie będą… Że to w końcu mistrzowie i nagle bramki zaczną strzelać, a nie na trzydziesci strzałów jedną? Cholera, takie zacięcie się w futbolu jest nieograniczone, a terminarz napięty jak struna… Że w końcu sytuacja się unormuje, a plotkami przestaną Ancelottiego obrzucać? Nikt nie wie jak to z tym Abramowiczem będzie…Tottenham zagrał swietną drugą połowę, ale Liverpool już powinien być spokojny, prowadząc trzema bramkami. Nie prowadził, a kara spotyka takich co pudłują w łatwych (jak na ich klasę) sytuacjach. Blackpool, Bolton, Wolves, West Brom… no i losowanie FA Cup. Lud jest żądny notki o mniejszych w Premier League. Mniejszych nie znaczy gorszych! No i fajnie, że z 'czalkbordów’ korzystamy, uswiadamiania taktycznego (a za takie własnie uważam popieranie swoich tez danymi) fascynatów kopanej nigdy za wiele!

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Ooo, a mnie się wydawało, że napisałem wyraźnie, co myślę o grze Blackburn. Po prostu horror, ze starym poczciwym Pascalem Chimbondą w roli głównej. W Tottenhamie też mu się zdarzało grać na lewej obronie i też bardzo się źle kończyło.W kwestii Chelsea, ciekaw jestem bardzo, co myślisz o wydarzeniach zza kulis. Sam patrzę, czytam i… nie rozumiem. Zamieszanie wokół WIlkinsa/Arnesena to przecież ostatnia rzecz, którą klub powinien sobie fundować w czasach, kiedy grać trzeba bez Lamparda, Essiena czy Terry’ego. Dlaczego asystenta menedżera nie można zmieniać przed lub po sezonie? Dlaczego akurat w trakcie rozgrywek informuje się o odejściu dyrektora sportowego? Gdyby rzeczywiście nic się za tym nie kryło, Arnesen w interesie wszystkich stron siedziałby cicho do wakacji. Piarowska katastrofa, wygląda na to, że nie bez wpływu na szatnię…

        Odpowiedz
  2. ~me262schwalbe

    W zasadzie się zgadzam, pod warunkiem, że o mistrzostwo Koguty graliby z powiedzmy L’poolem, Chelsea, MU, MC, AV, może jeszcze Tofikami. Ale o mistrzostwo trzeba będzie walczyć z Wilkami, Kłusakami, Młotami bądź Wigan lub Stoke i co wtedy …. :(. NIe widzę tego zbyt różowo. Ale jak już Pan napisał, Spurs na pewno nie są faworytem, ale też nie można zabierać im szans. ALASZ wcześniej pisał, że grudzień/styczeń wrzucą trzeci bieg i odjadą. Mam czutkę, że właśnie MU ma swoje pięć minut, a jak wrócą Daws, King, JD odnajdzie formę (Lennon właśnie jakby się odnajdywał), to … 50 lat to dużo czasu, bardzo dużo czasu i każda seria kiedyś ma swój kres…. Rzeczywiście są takie tygodnie, że warto być kibicem ToTTenhamu.

    Odpowiedz
  3. ~Stefan

    Za wcześnie Panowie, za wcześnie – raptem 15ście kolejek za nami… Jeszcze miesiąc temu Chelsea była krok od mistrzostwa, teraz już United? W czubie jest bardzo ciasno – za niecały miesiąc rozpocznie się najtrudniejszy okres w lidze – trzeba będzie grać co trzy dni, rozegrane zostaną też pierwsze bezpośrednie mecze pomiędzy głównymi faworytami do tytułu – wtedy będzie już można coś prognozować.Mistrz Anglii ma spore kłopoty, a jeżeli wujek Romek zwolni Carla to Chelsea niemalże na pewno odpadnie z wyścigu po tytuł, jednak wciąż jest za wcześnie żeby skreślać ich. To potężna drużynaNie mogę doczekać się najbliższych kolejek – w okolicach świąt może być bardzo ciekawie…

    Odpowiedz
  4. ~Spokojnie

    Oglądałam niestety tylko drugą połowę meczu na White Hart Line, ale jestem pod wrażeniem tego, co zaprezentowały obie drużyny. Naprawdę, miło oglądać Liverpool grający niezły mecz, Torresa w końcu pokazującego, co potrafi, Kuyta udzielającego się niemalże w każdej akcji ofensywnej i defensywnej, ciekawie rozgrywanych atakach (generalnie przód, poza skutecznością, zaprezentował się dobrze). Z drugiej strony Tottenham grający do ostatniej minuty (skąd Lennon wziął tyle siły i energii w doliczonym czasie gry? Kryjący go Konchesky zwyczajnie odpuścił – brawo, że nie wpadł mu do głowy pomysł na jakiś faul taktyczny, przy tej szybkości Lennona mogło się to źle skończyć), Modric momentami robiący z obrońcami, co mu przyszło do głowy, Bale skupiający na sobie podwójne krycie i samym faktem posiadania piłki siejący popłoch u obrońców. Spotkanie było naprawdę ciekawe i jedyne, czego może trochę być szkoda, to może tego, że zwycięska bramka padła tak późno – gdyby Tottenham strzelił tak z 10 minut wcześniej Liverpool musiałby podkręcić tempo, żeby zdobyć wyrównanie, więc końcówka mogłaby być jeszcze lepsza (chociaż zła w żadnym wypadku nie była).Jeśli chodzi o mistrzostwo, to ja nie jestem za wyrokowaniem, że MU na bank zdobędzie tytuł, bo właśnie przezwyciężyło kryzys, obrońca tytułu w ten kryzys popada, a reszta wydaje się niezdolna do jego zdobycia (ta teza jest bardzo mocno dyskusyjna, w szczególności, jeśli chodzi o Arsenal). Fakt, w Chelsea się nie dzieje najlepiej, ale i Abramowiczowi zależy przecież na obronie tytułu. Nie wiem, czy zdobędzie się na jakąś rewolucję (z niewiadomym jej wynikiem), zwłaszcza, że przecież na początku sezonu wszystko wyglądało bardzo dobrze. Może to jest coś w rodzaju próby sił, pokazania, kto tu płaci i czego wymaga, jakby ktoś miał jakieś wątpliwości. A drużynie tej klasy potrzeba niewiele, by się znów poukładać, zwłaszcza, że sezon jeszcze długi, różnice w czołówce niewielkie i wszystko się jeszcze może zdarzyć. Spisywanie na straty obecnego mistrza jest więc w chwili obecnej zbyt pochopne. Jeśli chodzi o Arsenal, to mam wrażenie, że na Emirates wszyscy zadają sobie pytanie „jeśli nie teraz, to kiedy?”. Drużyna w ogólnym rozrachunku prezentuje się bardzo dobrze, gracze uważani za zgraję dzieciaków już dawno „wyrośli” z tego określenia (nawet 18 letni Wilshere to już nie tylko dobrze rokujący na przyszłość młodzian, tylko jeden z atutów drużyny), wszyscy są głodni sukcesów (nawet Chamakh, który dopiero co do drużyny dołączył, a całkiem niedawno wywalczył tytuł mistrzowski z Bordeaux) i nawet braki kadrowe nie przeszkadzają, gdy zespół gra swoje (tak przy okazji, to Arsenal gra chyba najbardziej zespołową piłkę z czołówki Premier League, pomimo tego, że największy ciężar kreowania gry spoczywa zwykle na Fabregasie, to jednocześnie najmniej się u nich liczą indywidualne popisy liderów). Potencjał jest więc na pewno, pytanie – czy zostanie wykorzystany i czy ta drużyna wykrzesze z siebie tę mentalność zwycięzcy (zamiast samozadowolenia z własnej gry), z którą, moim zdaniem, ma jeszcze sporo problemów. Tottenham potrafił już ograć w tym sezonie zeszłorocznego triumfatora LM, co, pomimo wszelkich przeciwności losu, z jakimi się on boryka obecnie, jest osiągnięciem nie do przecenienia i awansować w debiucie do kolejnej fazy tych rozgrywek. Piłkarze z WHL prezentują ogólnie dobrą grę (a nawet jeśli gra się nie układa, to i tak potrafią być skuteczni) i najlepsi nie mają z nim łatwo nawet, gdy wygrywają i wydaje się, że mają mecz pod kontrolą. Zrobili to, co im się od dawna nie udawało – ograli Arsenal na ES wcale nie grając przy tym wielkiej piłki i przegrywając początkowo 0:2, co pokazuje, że ta drużyna jest w stanie z każdym walczyć do samego końca i robić to skutecznie, nawet jeśli boisku nie wszystko będzie szło po jej myśli. Do lidera tracą obecnie 8 punktów, co w kwietniu może by i było dużą liczbą, ale teraz? Chelsea też niedawno odjechała, a została dopadnięta wcześniej, niż się wszystkim wydawało.Co do MU – owszem, zaczęli w końcu przypominać siebie, co dobrze rokuje na nadchodzące mecze z Arsenalem i Chelsea, ale do wkładania im na głowę mistrzowskiej korony jeszcze droga daleka. Nie wiadomo na razie, czy to trwały progres, czy mieli swój dzień (w przeciwieństwie do BR…), zbyt dużo było różnych wahań w tym sezonie (pierwszy z brzegu przykład to Berbatov, który po rewelacyjnym początku najpierw jakby trochę przygasł, miał kilka takich meczów, że człowiek się denerwował widząc go kręcącego się po boisku, po czym wczoraj zrobił to, co jeszcze długo będziemy wspominać), żeby na podstawie jednego meczu wyrokować, że tytuł bezapelacyjnie wróci na OT. Oczywiście, nawet mimo ich słabszej postawy i tak wiadomo było, że się w tej walce do końca liczyć będą (choćby uparcie remisowali jeszcze przez kilka kolejek), ale jak dla mnie, jest za wcześnie, by komukolwiek „oddawać” tytuł, odbierając do niego prawo innym pretendentom. Może piszę ze zbyt małym entuzjazmem o MU, bo jeszcze nie oglądałam tego meczu (jutro nadrabiam zaległości), ale mimo wszystko wolę podejść do tego nieco spokojniej, widzieć zdolny do zdobycia mistrzostwa Arsenal, nie odbierać możliwości obrony tytułu Chelsea (mimo wszystkich zawirowań), traktować deklarację Redknappa całkiem serio, pamiętać o bogatych rywalach zza miedzy i ewentualnie potem uderzyć się w pierś oraz posypać głowę popiołem, za to, że nie napisałam w tej chwili, że widzę mistrza na Old Trafford, niż być sprowadzoną na ziemię przez kolejne wahnięcie.

    Odpowiedz
    1. ~Spokojnie

      Oczywiście, White Hart Lane – na blogu kibica Tottenhamu muszę poprawić takie przejęzyczenie, za które bardzo przepraszam i zapewniam, że było skutkiem nieuwagi, a nie niewiedzy 🙂

      Odpowiedz
  5. ~m79noob

    A w tle odbyło się losowanie 3 rundy Pucharu Anglii – od razu klasyk MU-Liverpool, okaże się czy Leeds po zeszłorocznym wyeliminowaniu MU pokrzyżuje szyki Arsenalowi, Chelsea u siebie z Ipswich a Koguty z Charltonem/Luton. Źródło – strona Chelsea.

    Odpowiedz
  6. ~erictheking87

    Berbatov jest dla mnie wciąż łamigłówką. I byłbym ostrożny Panie Michale z popadaniem w hurraoptymizm. Wiem, że sentyment i świetny występ robią swoje…Ale Berbatov to na chwilę obecną facet, który ma kluczowy problem – jego psychika jest równie słaba co wielka skala jego talentu. Jego wahania formy są okrutne i nikt ich nie jest w stanie przewidzieć – ani Ferguson, ani Phelan, ani nawet sam Berbatov. Nikt nie wie czy następny mecz będzie jednym z kliku meczów życia czy może kolejny kompletnie bezproduktywnym spotkaniem.Nie chcę krytykować Berby, bo lubię gościa, ale nawet tak genialny mecz nie przesłania mi jego – wciąż wyraźnie obecnej – słabości – braku umiejętności zachowania regularności, a także problemu radzenia sobie z presją. A taka mieszanka może dać efekt tragiczny w skutkach dla całego klubu tak jak stało się to sezon temu.Oczywiście jest progres w stosunku do ubiegłego sezonu, ale sinusoidalność jego formy się nie zmieniła.Wydaje mi się, że metka 30 baniek wciąż mu ciąży podobnie jak presja oczekiwań ze strony kibiców.Talent Berbatova jest wart z pewnością 30 mln Ł, ale patrząc praktycznie, od gracza za takie pieniądze wymagam aby był w stanie samodzielnie ciągnąć zespół kalibru Man United przez więcej niż 2 mecze pod rząd, w sytuacji, w której inni kluczowi gracze leczą kontuzję lub są kompletnie bez formy.A tymczasem Berba w tej roli wciąż się nie sprawdza jak na mój gust.Inna sprawa, o której chciałem napisać to słabiutki Everton. Dopiero 16 pozycja w lidze, pomimo, że znaczna większość z ich czołowych zawodników jest na dzień dzisiejszy zdrowa. Możemy powiedzieć, żę Everton długo się rozkręca… ale w tej chwili zupełnie nie przypomina twardej drużyny, z którą wszystkie zespoły ligi mają problemy.Nie wiem czy to nie zmęczenie materiału – Moyes praktycznie co sezon musi grać tym samym składem, co na dobre niekoniecznie wychodzi temu teamowi.

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Berba nie nadaje się do gry jako jedyny napastnik – a w poprzednim sezonie kiedy Rooney był kontuzjowany Ferguson uparcie wystawiał Bułagara jako osamotnionego napastnika. To po prostu nie miało prawa się udać. Z drugiej strony w poprzednim sezonie zaliczył 12 bramek i 7 asyst 24 razy wychodząc w pierwszym składzie i 9 razy wchodząc z ławki, więc wynik jak najbardziej przyzwoity.Początek tego sezonu miał rewelacyjny i w każdym meczu był jednym z najlepszych piłkarzy na boisku – aż miło było popatrzeć na jego grę i to nie tylko kiedy zdobywał hat-tricka z The Reds. Potem faktycznie miał lekki regres formy. Już w meczu z Rangers zagrał bardzo dobrze no i wczoraj też nie najgorzej;)Aż miło popatrzeć jak szczęśliwy jest Berbatov kiedy strzeli – to szczęście emanuje… widać, że piłka sprawia mu przyjemność, że nie gra tylko dla kasy

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Nie jest to zawodnik idealny, prawda są wahania formy, prawda jest że nie daje rady sam ciągnąc gry, prawda jest ze jak nie ma formy to jest bezużyteczny (nie powalczy jak roo), ale to jest gracz który gdy w formie, pieści oko swoja grą. Czy jest najlepszy? Nie, ale to mój ulubiony zawodnik, a nosi ze soba pierwiastek geniuszu. Zdobywał tez parę goli na wagę zwycięstw. Ludzie tylko oczekują od niego zbyt wiele, powinni dopingować, życzyć jak najlepiej i cieszyć sie kiedy mu wychodzi. Spodziewam sie świetnego meczu z balckpool, którzy mysle ze jak zawsze zagrają ofensywnie. Jutro, właściwie dzis już, dałem sie wyciagnać znajomym na wiadomo jaki mecz, ciekawe czy po tak wspaniałej kolejce premier league, zrobia na mnie jakiekolwiek wrażenie. Poza teatrem farsy rzecz jasna.

        Odpowiedz
  7. ~jareko17

    Jako fan LFC byłem (i dalej jestem) po wczorajszym meczu wściekły. Wściekły na wynik, na pecha i na pana sędziego. Być może pan Atkinson nie wypaczył jakoś wyniku, ale sędziował bardzo źle. Nigdy nie miałem problemów z obiektywną oceną pracy sędziego, mimo kibicowania jednej z drużyn, więc wydaje mi się, że wczoraj też to oceniałem dobrze. Jeśli chodzi o karnego, to był kontrowersyjny, ale jakoś sędzia może się wybronić. Za to pokazywanie kartek za wślizgi w piłkę, a także nie karanie z podobne zagarnia gospodarzy było niesamowicie dla mnie frustrujące. 6-18 w faulach!!! Z tej statystyki wynika, że czerwoni przyjechali polować na kości, a wcale tak nie było. Piłką grali dużo lepiej niż Tottenham, a zgubiły nas karygodne błędy w defensywie. Do ogródka pana Atkinsona można jeszcze dorzucić niepodyktowanego karnego w drugiej połowie po faulu na Johnsonie (albo Torresie).Z drugiej strony, abstrahując od pracy sędziego, to przy stanie 0-1 Maxi, albo 2;krotnie Torres na takim poziomie powinni trafiać.Dużo szczęścia Tottenhamu, dużo bardziej zasłużony byłby remis…ale taka jest piłka. Pozytywem dla mnie jest to, że zaczyna trochę zgrywać się ta taktyka Hodgsona…jedyny problem: tragiczna defensywa.

    Odpowiedz
  8. ~Bartek

    Arsenal radzi sobie bez Fabregasa, bo w tym sezonie Nasri jest piłkarzem nie gorszym niż Hiszpan. Imponująco rozwinął się ten zawodnik. Jeśli dodamy do tego coraz częściej błyszczącego Wilshere’a, Fabregas przestaje być aż tak niezbędny. Byłby, gdyby Arsenal miał zdobywać trofea, ale chyba rację ma Rafał Stec – zawodnicy Wengera zdobędą wszystko, ale jutro. Bardziej dziwi, że Kanonierzy radzą sobie bez Van Persiego. Sądziłem, że bez niego będzie im dużo ciężej zdobywać gole. Ogólnoświatowe zachwyty nad MU są bardzo na wyrost. Blacburn pokornie przyjmowało swoje cięgi i nawet nie próbowało odpowiedzieć (z wyjątkiem prawoskrzydłowego młodziana w końcówce). A MU zagrało lepiej niż zazwyczaj głównie dzięki Roo – Anderson miał dużo więcej miejsca, bo wszyscy skupiali się na obserwowaniu rewelacyjnego Wayne’a. Zachwyty powinien natomiast wzbudzać Tottenham. Koguty w tym sezonie są drużyną z jajami. 🙂 Robią to, co najtrudniejsze – odrabiają straty. Wczoraj było to o tyle trudniejsze, że wysiłki kolegów sabotował Palacios, a Lennon postanowił sprawdzić taktykę pt. „jak zniknąć na 89 minut i strzelić gola”. Jeśli spojrzymy, kogo nie było wczoraj na boisku (problem z obrońcami, brak zmiennika dla Palaciosa, dwie kontuzje w czasie meczu), to nawet problemy kadrowe Chelsea nie wyglądają aż tak „imponująco”.

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Rafał Stec ironizował Arsenal, bo oni nei wyglądają na druzyne która może wygrać. Tylko wciąż obiecują jutro. To nie jest juz dawno drużyna żółtodziobów.Co do MU, to ja lepszej piłki aż do dzisiaj nie widziałem w tym seoznie, nie prawda jest ze blackburn przyjmowało cięgi, warto zobaczyć mecz a nie skróty, ilez innych fantastycznych akcji zaprzepaścili roversi wkładając gdzieś tam noge. Rovers nie grłąo tak jak west brom z chelsea, natomiast MU miało wyjatkowo dobry dzien, tylko jedna druzyna zagrała lepiej, obnażając błędy realu.Kibice Arsenalu z dziwnych przyczyn (bajki wengera to dziwne przyczyny, bo powinni sie juz zreflektować), ze maja drużynę pokroju MU, Chelsea, a moze nawet i barcleony. Nie maja. Zanim mnie zlinczujecie, po prostu spójrzcie na wyniki.

      Odpowiedz
      1. ~ArshaWin90

        Ja bym na twoim miejscu się wstrzymał co najmniej do meczu Arsenalu z MU, widze, że lider uderzył wam do głowy. Zresztą nie będę się z Tobą kłócił, bo i tak nie ma to sensu, powiem tylko tyle – zobaczymy 13 grudnia, już w zeszłym roku uciekliście nam spod toporu, w tym roku wam nie odpuścimy:) Na szczęście wszystko zweryfikuje boisko, a nie śmieszne gadki jedynego, wspaniałego, skromnego oraz niezwykle zaślepionego kibica. Jeśli wasz mecz z Blackburn był dla ciebie najlepszym meczem w sezonie, w dodatku stawiasz go na równi z wczorajszymi Grand Derbi to ja naprawdę nie mam pytań

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Nie wiem dlaczego odpisuje, nie powinienem, ale napisałem przecież wyraźnie że MU dał najlepszy popis gry az do dziś. W innym poście znów pisałem że barcelona pobiła gre MU. Gdzie ja napisałem ze to najlepszy mecz? To nie był nawet dobry mecz bo przewaga jednej druzyny była zbyt duza. Ale najlepszy popis piłki aż do dzis. różnica dośc duża. Lider mi nie odbił, wiesz jak spojrzysz na trofea MU to lider raczej nie robi wrażenia. Uciekliśmy wam spod topora? Bzdura, byliśmy związani, otumanieni, bezradni, nie mogliśmy nawet ruszyć małym palcem. To Arsenal przybiegł z pomocą, rozplątał (dzieki almunia za karnego w sytuacji gdzie roo nic nie mógł zrobic), potem sam położył sie do ścięcia wcisnął siekierę w rece MU i sam pociągnął (diaby). Wkład w to zwycięstwo MU było takie że topór im z rak nie wyleciał.Nie jestem przekonany ze wygramy nawet na OT (remis z west brom), ale to nie zmienia faktu ze arsenal nie jest na poziomie MU. Nawet gdyby mił 7 pkt przewagi w tabeli wciaż czułbym sie komfortowo. Sami sie ich pozbawicie, nawet nie będzie potrzebna pomoc.Kibice z londynu maja magiczna umiejętność zakłamywania realiów. Skoro taki ten arsenal dobry, to dlaczego nic nie wygrał? Wenger bajdurzy, znajdje winnych gdzie sie da (konstelacja gwiazd była juz ćwiczona czy jeszcze nie?), a trzeba realnie spojrzeć gdzie jest ten klub. Wielcy potencjał, wielkie możliwości, ale trochę brakuje, należałoby zamknąć buźke i przestać bajdurzyć a zakasać rękawy i podgonić, nie jest duzo ale ostatni krok najtrudniejszy. Sir Alex nie ściemniał w latach posuchy, mówił ze brakuje, ae buduje, zeby dac czas. Nie gadął głupot ze możemy wygrać LM. Na marginesie, skromność? Nie dziękuje, nie lubie obłudy. Ja mam bardzo dobre stosunki z kibicami Arsenalu, sam pare razy byłem w pubie jimmy’ego bradleya w warszawie, gdzie kibice Arsenalu zwykli ogladac mecze (wyrzuceni po meczu ze spurs za przyśpiewki), co ciekawe kibice realnie patrzą na to ze im druzynie czegoś brakuje. Bo jesli nie brakuje dlaczego wciaz i wciaz sa za MU?

          Odpowiedz
          1. ~Bartek

            Wczorajszy mecz Realu pokazał, iż skład Mourinho nie jest zaprogramowany do zwyciężania. Brak europejskich trofeów w ostatnich latach tak dla Realu jak i Arsenalu oznacza to samo – w ważnych meczach graczom brakuje doświadczenia, pewności siebie, determinacji, skupienia. Osławiona mentalność zwycięzców jednak istnieje. Widać ją w meczach Chelsea, Barcelony, MU, Milanu (choć przecież wszystkim tym drużynom zdarzają się wpadki), w meczach Arsenalu i wczoraj w Realu nie widziałem tej pewności siebie, którą ma mistrz podejmujący pretendenta lub innego mistrza. Chyba jednak nie da zbudować się zwycięskiego teamu na młodych i średnio doświadczonych Di Marii, Ozilu, Khedirze. I wydaje mi się, że nie da się go też oprzeć na Chamakhu, Denilsonie i Songu.

          2. ~ArshWin90

            > Nie wiem dlaczego odpisuje, nie powinienem, ale napisałem> przecież wyraźnie że MU dał najlepszy popis gry az do> dziś. W innym poście znów pisałem że barcelona pobiła gre> MU. Gdzie ja napisałem ze to najlepszy mecz? To nie był> nawet dobry mecz bo przewaga jednej druzyny była zbyt> duza. Ale najlepszy popis piłki aż do dzis. różnica dośc> duża.Jakbyś nie pisał bzudur to byś nie musiał odpisywać, zresztą teraz też nie musiałeś się pocić. Zaczni oglądać mecze, bo w tym sezonie było dużo lepszych „popisów piłki” niż wasz mecz z Blackburn, a gadanie, że MU grało prawie na poziomie Barcy to jest obraza dla KatalończykówLider mi nie odbił, wiesz jak spojrzysz na trofea MU to> lider raczej nie robi wrażenia.> Uciekliśmy wam spod topora? Bzdura, byliśmy związani,> otumanieni, bezradni, nie mogliśmy nawet ruszyć małym> palcem. To Arsenal przybiegł z pomocą, rozplątał (dzieki> almunia za karnego w sytuacji gdzie roo nic nie mógł> zrobic), potem sam położył sie do ścięcia wcisnął siekierę> w rece MU i sam pociągnął (diaby). Wkład w to zwycięstwo> MU było takie że topór im z rak nie wyleciał.> Nie jestem przekonany ze wygramy nawet na OT (remis z west> brom), ale to nie zmienia faktu ze arsenal nie jest na> poziomie MU. Nawet gdyby mił 7 pkt przewagi w tabeli wciaż> czułbym sie komfortowo. Sami sie ich pozbawicie, nawet nieTak jak już prędzej pisałem, wszystko rozstrzygnie się na boisku 13 Grudnia. Może znowu przegramy, znowu popełnimy błędy – taki jest futbol. To Ty masz taką tendencję w swoich postach, że cały czas wracasz do tego co było. Cały czas piszesz, że Arsenal nie jest na poziomie MU, bo wygrywaliście z nami w PL i LM, żadnych innych argumentów nie masz. Wiesz, gdyby MU miało obecnie 7 punktów przewagi, to też wszyscy czuli by się konfortowo, bo z waszą wspaniałą grą na wyjazdach to byłaby żadna strata. Widocznie Arsenal nie jest na waszym poziomie, ale inne drużyny tak, skoro potrafią urywać wam punkty, grając przy tym dużo lepiej od was.> Kibice z londynu maja magiczna umiejętność zakłamywania> realiów. Skoro taki ten arsenal dobry, to dlaczego nic nie> wygrał? Wenger bajdurzy, znajdje winnych gdzie sie da> (konstelacja gwiazd była juz ćwiczona czy jeszcze nie?), a> trzeba realnie spojrzeć gdzie jest ten klub. Wielcy> potencjał, wielkie możliwości, ale trochę brakuje,> należałoby zamknąć buźke i przestać bajdurzyć a zakasać> rękawy i podgonić, nie jest duzo ale ostatni krok> najtrudniejszy.> Sir Alex nie ściemniał w latach posuchy, mówił ze brakuje,> ae buduje, zeby dac czas. Nie gadął głupot ze możemy> wygrać LM.Wiesz, ja w przeciwieństwie do Ciebie potrafię obiektywnie spojrzeć na klub któremu kibicuję. I dostrzegam w nim sporo braków, wiem, że niektóre pozycję trzeba wzmocnić. Ale nie wypisuje w przeciwieństwie do Ciebie, że jesteśmy na poziomie Barcelony czy Interu z zeszłego sezonu. I muszę Cię zmartwić- moim zdaniem MU także nie jest na ich poziomie. Wenger przed tym sezonem, powiedział jasno i wyraźnie- wiek naszych piłkarzy nie jest wymówką. Osobiście mi się wydaję, że jesteśmy w połowie sezonu, no ale mogę sie mylić, bo widzę, że co po niektórzy, już porozdawali tytuły. Więc z takimi sądami wstrzymaj się do maja, a wtedy możesz się nieźle zdziwić.

          3. ~alasz

            > Cały czas piszesz, że Arsenal nie jest na poziomie MU, bo> wygrywaliście z nami w PL i LM, żadnych innych argumentów> nie masz. Masz racje, nie mam innych argumentów poza tym że MU wygrywa więcej trofeów (jakiekolwiek by starczyło, ale różnica jest KOLOSALNA) i większość bezpośrednich spotkań. To sa moje jedyne argumenty, może są śmieszne ale ja przy nich zostanę.

          4. ~pk

            „Zaczni oglądać mecze, bo w tym sezonie było dużo lepszych „popisów piłki” niż wasz mecz z Blackburn, a gadanie, że MU grało prawie na poziomie Barcy to jest obraza dla Katalończyków „Jakies argumenty? Narzekasz na alasza, ze nie ma argumentow na poparcie swoich twierdzen, ale Ty tez niezbyt sie tym klopoczesz. Moze powiesz ze Real zagral lepiej niz Blackburn? Ze przeciwstawil sie Barcelonie w jakikolwiek sposob? Mieli sporo roznych, ale nawet po nich nie byli w stanie oddac strzalu. Nie umieli wymienic 5 podan na polowie przeciwnika (liczylem). I to nie tylko dlatego, ze Barcelona jest taka magiczna. Po prostu krolewscy spalili sie i byli zle przygotowani taktycznie. Mou chcial zagrac z Barca otwarty futbol, pokazac, ze i Real tak potrafi. To bylo naiwne. Powinien byl zamurowac bramke i wygrac 1-0 po jakiejs kontrze. Kibice Barcy plakaliby ze antyfutbol, kibice Realu plakaliby, ze antyfutbol. Ale mysle, ze jednak dla tych drugich, antyfutbol lepszy bylby niz 0-5. To paniczne bieganie od jednego do drugiego gracza Barcy to byl pressing? Moze powiesz, ze Pepe byl lepszy od Chimbondy? Tak lamal linie obrony, ze az nie moglem w to uwierzyc. Blackburn bylo w stanie chociaz strzelic bramke, cos tam probowali z przodu. Real nie pokazal nic. Mourinho sam powiedzial, ze nie mieli nawet jednej skladnej akcji. Moze powiesz, ze takie podanie jakim popisal sie Rooney, czy kontra Berbatova z Evra i Nanim na 4-0 bylaby obraza dla katalonczykow? Czym to roznilo sie od genialnych asyst Messiego? Manchester przynajmniej zadnej bramki nie strzelil po spalonym. I co wiecej, jako gracz MU nie chcialbym zeby mnie porownywano do Katalonczykow, bo to jest dopiero obraza. Tyle symulowania, turlania sie, lapania za twarz to Nani przez caly sezon nie prezentuje. A podan MU wymienilo wiecej, niz Barca. Ale przeciez to tez by ich obrazilo. Bo Barcelone to nietrudno obrazic. Wystarczy, ze ktos z nimi wygra i juz wlaczaja zraszacze.

          5. ~Spokojnie

            Bardzo dobrze napisane. Ja wczoraj przestałam oglądać to spotkanie po drugim golu, bo nie było co oglądać. Teoretycznie Barcelona grała z zespołem o kilka klas lepszym, niż Blackburn, ale na boisku tego wcale widać nie było. Taktykę defensywną Realu z początku meczu określiłam mianem „owczego pędu” i z tego, co czytam, wynika, że wcale się bardzo nie pomyliłam w przekroju całego spotkania. Wczoraj napisałam także, że nadano temu spotkaniu zbyt duży ciężar gatunkowy i nie wszyscy dali radę to udźwignąć – niestety było to widać zwłaszcza po tych młodych (bardzo dobrych przecież) graczach Realu, a to oni ostatnio w dużej mierze odpowiadają za kreowanie gry. Obrona biegała bez ładu i składu, w ofensywie się niewiele udawało, generalnie jakaś niemoc i bezradność ogarnęła ten zespół, na co przykro było patrzeć, bo, jak pisał popo, potencjał piłkarski obu ekip jest niesamowity. Szkoda, że tylko jedna ten potencjał pokazała. Real po prostu nie miał się czym przeciwstawić Barcelonie, sam jeden szarpiący Ronaldo i coś tam próbujący zdziałać Alonso nie wystarczą na Katalończyków. Mecz wyglądał, jak wyglądał, nie tylko dlatego, że Barcelona tak dobrze zagrała (bo zagrała), ale też dlatego, że Real zagrał po prostu źle i trzeba to jasno powiedzieć.Słowem – nie ujmując zasług dla świata Barcelonie, akurat wczorajszy mecz jest kiepskim potwierdzeniem tezy, jakoby porównywanie do niej MU miałoby stanowić ujmę na jej honorze. Wręcz przeciwnie, pk udowodnił właśnie, że można odnaleźć wiele wspólnych mianowników.Żeby było jasne – mi nie zależy na tym, żeby wynosić MU nad Barcelonę i spierać się, który klub jest lepszy. Jak dla mnie, możemy w tym momencie przyjąć, że Barcelona jest najlepsza na świecie i zakończyć tę dyskusję, nie będzie to miało jakiegoś wielkiego, negatywnego wpływu na moje życie. Nie przesadzajmy tylko z tym „obrażaniem”.

          6. ~pk

            „Żeby było jasne – mi nie zależy na tym, żeby wynosić MU nad Barcelonę i spierać się, który klub jest lepszy. Jak dla mnie, możemy w tym momencie przyjąć, że Barcelona jest najlepsza na świecie i zakończyć tę dyskusję, nie będzie to miało jakiegoś wielkiego, negatywnego wpływu na moje życie. Nie przesadzajmy tylko z tym „obrażaniem”.”Kopiuje i sie pod tym podpisuje. Nie chcialem pokazac, ze jak MU rozjechal Blackburn, to rozjechalby i Barcelone. Tylko jesli ktos mowi, ze porownywanie gry MU z ostatniego spotkania, do gry Katalonczykow z Gran Derbi to obraza dla Hiszpanow, to mam nadzieje, ze po prostu nie widzial nawet skrotu meczu z Blackburn, i chce wywolac troche fermentu na blogu. Bo jesli to jest przemyslana opinia, poparta jakimis argumentami (moze ArshaWin nam je zdradzi), to nie wiem jak musialby zagrac Manchester, zeby dorownac kosmicznej Barcelonie. I blagam, niech to nie bedzie argument, ze Real ma graczy za milion milionow, Ronaldo ma klauzule odejscia miliard euro, a w Blackburn to najlepszy zawodnik zarabia tyle co sprzataczka na Santiago Bernabeu.

          7. ~alasz

            Ja odrazu pisałem że barcelona przebiła gre MU, tyle ze niektórzy nie potrafią czytac ze zrozumieniem.

  9. ~etk87

    Alasz jak tam… oglądasz swoich ulubieńców? ;D ja stwierdziłem, że nie warto łącza fatygować nawet, większość ostatnich „Wielkich Derbów Europy” (ależ zawsze irytowała mnie ta bezpodstawna megalomania) przyprawiała mnie o wyjątkową senność…chociaż może dla Dżołzej zrobię wyjątek i po starej znajomości zobaczę drugą połowę.

    Odpowiedz
    1. ~Spokojnie

      Alasz chyba ogląda to w pubie (zdaje się, że pisał o tym gdzieś niedawno), ja się męczę przed komputerem. Nuda, Barcelona prowadzi już 2:0, Real jak na razie nie bardzo ma czym odpowiedzieć. W kryciu prezentują jakąś dziwną taktykę „owczy pęd” polegającą na bieganiu na łeb na szyję do zawodnika, który akurat ma piłkę i który to zawodnik, widząc nadbiegających obrońców odgrywa do właśnie odkrytego przez nich kolegi i wygląda to na grę w dziada trochę. Musi ich Mourinho w tym kryciu poukładać, bo jakoś to wszystko zbyt chaotycznie wygląda, nie wierzę, że taka była taktyka. Ja rozumiem pressing, ale w taki sposób tylko im robią miejsce do rozegrania, co się zemściło przy obu straconych bramkach. Ronaldo zdaje się wszczął jakąś awanturę, ale nawet nie wiem, o co, bo oglądam przy ściszonym dźwięku (komentatorzy są w ekstazie, gdy tylko gracze Barcelony przekroczą z piłką linię środkową boiska) i tylko raz na jakiś czas zerkając, co się dzieje. Gdyby to był zwykły, ligowy klasyk, to bym sobie spokojnie go obejrzała od pierwszej do ostatniej minuty, ale przy tym całym medialnym szaleństwie, jeszcze z tym wynikiem, to już mi się nie chce, szczerze mówiąc. Miałam nadzieję, że Real się bardziej postawi (chociaż chyba już się trochę uspokoili i ich gra zaczyna wyglądać sensowniej, tak przynajmniej to widzę, gdy co jakiś czas zmieniam okno, nawet w rzutach rożnych przegonili Barcelonę) i może w drugiej połowie coś z tego będzie, może w przerwie Mourinho się uda coś z nich jeszcze pozytywnego wykrzesać. W środku pola muszą się zdyscyplinować, przejmować więcej piłek i nie zostawiać tyle miejsca. Mi oczywiście wynik jest obojętny, niech Barca wygra, nie mam nic przeciwko, ale niech to będzie wyrównane spotkanie na dobrym poziomie.

      Odpowiedz
      1. ~popo

        Ja się jeszcze lekko wtrącę w tym temacie. Pewnie większość czytelników tego bloga przyzna mi rację. W tej kolejce ligi angielskiej chyba każde spotkanie było lepszym widowiskiem niż te nibygrande nibyderby. Ilość symulowania, chamstwa i tym podobnych akcentów jest zatrważająca. Pozdrawiam

        Odpowiedz
        1. ~Spokojnie

          O tak. Za mało piłki w piłce w tym wszystkim, na pierwszym planie jest cała otoczka, piłkarze też jakby momentami zapominają, że oni są na tym boisku przede wszystkim od kopania piłki (miałam napisać, że od grania, ale „grania” to tam akurat nie brakuje). Do tego jeszcze pisanie o tym meczu miesiąc przed i od jutra zacznie się rozkładanie go na czynniki pierwsze przez następny miesiąc… Miejmy to już za sobą :)A pewnie byłby to bardzo dobry mecz, gdyby piłkarze grali go swobodnie, bez ciążącej na nich presji i wygórowanych oczekiwań całego świata. Chyba jednak nadano temu meczowi zbyt duży ciężar gatunkowy i nie wszyscy go wytrzymują.

          Odpowiedz
          1. ~popo

            Mam dokładnie takie same odczucia. Potencjał piłkarski jest w obu drużynach niesamowity. Jednak otoczka jaka wytworzyła się wokół tego spotkania powoduje, że obserwujemy to, co obserwujemy.

          2. ~Spokojnie

            Tak. wygląda na to, że to, co miało podnieść atrakcyjność widowiska, zwyczajnie popsuło jego jakość 🙂

      2. ~etk87

        widowisko faktycznie masz rację… dosyć marne… o. 3-0. Jose chyba szlag trafi… jego obrońcy nie potrafią podać celnie na 5 metrów. 4-0. Co za miernoty grają w tej defensywie. Tylna linia Chelsea w tym momencie się lepiej prezentuje. I kurcze ilość złośliwości i paskudnego symulanctwa (grubymi nićmi zresztą szytego) naprawdę nie przystoi takiemu spotkaniu.Dobrze, że w tle oglądam Zimerman plays Chopin… bo aż żal patrzeć na ten spektakl drugiej kategorii…

        Odpowiedz
        1. ~mak

          Nie lekceważcie tego Gran Derbi, bo ładnie pokazało, że pomsta za boiskowy cynizm (przy machlojkach z żółtymi kartkami, ale i przy postponowaniu co chwila Messiego) nie musi należeć do UEFA. Inne instancje, doglądające czasem sprawiedliwości na tym padole, uczyniły swym ramieniem Barcę, co najszybciej pojął główny winowajca niedawnych kartkowych ekscesów – Jose Mourinho. Zauważyliście, jak szybko (zaledwie przy 2:0) wymienił gracza ofensywnego (i to Ozila) na defensywnego, przeczuwając co się, że tak powiem, święci? Widzieliście z jaką miną spędził na ławce prawie całą drugą połowę (po golach Villi), obserwując, jak jego gracze zamiast piłkę kopią przeciwników, i nawet nie próbując poderwać ich do gry? Żadna, nawet najhorendalniejsza kara z ramienia UEFA nie spowodowałaby u Mourinho takiej żałosnej miny (a więc szansy na pokutę i rachunek sumienia, co jest nie tak z nim i jego drużyną), jak kara z innego ramienia, które pozwoliło sobie użyć Barcy (nieprzypadkowo: Guardioli nikt nie nazywa geniuszem taktyki, tyle że taktyka to także machlojki, niestety… ). Przepraszam, że tak obok adremu, ale podczas meczu myślałem o dyskusji pod poprzednim wątkiem i o rozmaitych jurysdykcjach.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Jesli za machlojki jest kara „losu” to barcelonie sie zbiera od lat. Tyle tego ze juz chyba tylko meteor uderzający w stadion, dobity potopem „na wszelki wypadek”, jest w stanie wyrównać krzywdy. Messi dzis pokazał, poza kunsztem, ze jest oszustem idealnie pasującym do swojego zespołu. Farsa. Przebił go tylko Rivaldo (ciekawe co ich łaczy) który kiedyś gdy został lekko tracony w klate piersiowa po namysle uznał ze warto zwijac sie w konwulsjach tryzmajac sie za głowe… Choć Alves z Interem na San Siro pomylił nogę za która miał sie trzymać po rzekomym faulu sneijdera.

          2. ~Bartek

            Bez przesady, Alasz. Gracze wszystkich drużyn czasem nurkują. Barca nie jest w tym względzie liderem. Messi wczoraj z pewnością nie grał cynicznie, kilka razy był faulowany, kilka razy po prostu wytrącany z biegu. Nie lubię hiszpańskiej ligi za gwizdanie wszystkiego, co podchodzi pod twardą grę,ale nie można powiedzieć, że Barcelona jest jakąś bandą panienek. Nie każdy piłkarz to Scott Parker, Cattermole czy Andy Carrol, ale to chyba dobrze. Wiesz, „u nas” na OT też chłopaki nurkują – zdarza się to Rooneyowi czy Naniemu.

          3. ~pk

            Pewnie ze Rooney nurkuje, ale alaszowi chodzi raczej o inne symulanctwo. Nie o takie padanie w polu karnym, majace na celu wymusic karnego – bo to zdarza sie wszedzie i jest oczywyscie naganne. Problem w Barcelonie jest taki, ze oni po kontakcie bark w bark na srodku boiska potrafia przeturlac sie 3 razy, trzymajac przy tym za twarz, albo jak to alasz powiedzial, za zla noge. Widzieliscie cos takiego w wykonaniu Roo? Ja sobie nie przypominam. Nie przypominam sobie tez, zeby ktos go probowal odepchnac za twarz. Bo ten nie turlalby sie jak Puyol czy Messi liczac na kartke dla przeciwnika, tylko „odepchnalby” rywala 3 razy mocniej. I tacy „Rooneye” sa w kazdym normalnym zespole. Nie mowie ze to pochwalam, ale jak ktos przy kazdym kontacie pada, to w koncu rywal traci do kogos takiego szacunek, zaczynaja sie przepychanki po facjatach itd. Ramos w koncowce po czerwonej kartce odpycha Puyola, ten robi potrojnego aksla na trawie, orientuje sie ze Ramos juz czerwona dostal, wiec wstaje i biegnie znow w srodek zadymy, zeby ktos inny go odepchnal. Pilkarze Manchesteru wymuszaja karne, co mnie brzydzi, Nani symuluje podobnie do tych symulacji katalonczykow. Ale generalnie kazdy gra twardo, nie turla sie bez powodu, jak go nie boli to nie lezy 3 minut na ziemi. Teraz widze w TV powtorki – Ronaldo odpycha Guardiole w klatke, a ten lapie sie za glowe. Gdyby nie byl w garniturze to upadlby na trawe. Ferguson by takiego gnojka po prostu zrugal. No nie moge, brak slow.

          4. ~Bartek

            A to jest fakt, masz rację. Wydaje mi się jednak, że to nie tylko kwestia Barcy. W Hiszpani sędziowie są bardzo subtelni i gwiżdżą często, przez co zawodnicy wiedzą, że łatwo wymusić odpowiednią decyzję. W Anglii takie rzeczy zdarzają się dużo rzadziej, choć się zdarzają. A’propos – wkurza mnie jeszcze, że sędziowie zachowują się jak źli nauczyciele w podstawówce – jak ktoś jest trójkowiczem, dostaje trójkę, jak jest prymusem, nie schodzi poniżej piątki. Sędziowie mają też takich swoich „pupili” – na Messim gwiżdżą większość fauli, za to na Cristiano Ronaldo większości nie gwiżdżą – bo przecież przylepili mu łatkę symulanta. Może wymagam za dużo, ale chciałbym, żeby sędzia gwizdał, kiedy widzi faul, a nie wtedy, kiedy pada zawodnik o takiej lub innej reputacji. Bo wtedy każdy upadek Scotta Parkera powinien się kończyć czerwienią przeciwnika (bo przecież Parker bez powodu nie pada).

          5. ~alasz

            Dokładnie, i to wszytko gdy mecz jest wygrany, po co messi udaje ze go uderzono w twarz skoro go nie uderzono, to jest co mecz, co ważny mecz. Afera taka jaby ronaldo pobił guardiole co najmniej dwoma kopniakami i 3 sierpowymi. Nic takiego nie miało miejsca. Symulacja. Farsa a nie sport.

          6. ~mak

            Właśnie: nie róbmy z farsy dramatu. Tyle że Barca przy okazji grała też w piłkę (była i na scenie, i na murawie; to się nazywa fachowo – bilokacja), a Real skupił się na graniu w farsie.

  10. ~etk87

    uff… całe szczęście, że zajmujemy się ligą angielską. Na wszelkich ogólnosportowych forach lada moment zacznie się piekiełko, a tutaj u Pana Michała przytulnie, cisza, spokój…Chyba zobaczę sobie highlightsy z match of the day 🙂 może jakieś blackpool, albo może ze wczorajszych spotkań 🙂

    Odpowiedz
    1. ~popo

      highlightsy z match of the day to zdecydowanie dobry pomysł. 🙂 A jeśli jakimś cudem nie oglądałeś jeszcze skrótów sobotniego meczu Blackpool, to gorąco polecam. 🙂

      Odpowiedz
    2. ~Spokojnie

      No, to jeszcze tylko jutro trzeba omijać szerokim łukiem wszystkie wiadomości sportowe i powoli wracamy do normalności. Fajnie, że jutro jest CC, człowiek sobie obejrzy w spokoju mecz, a nie jakieś wielkie, globalne show (które, zdaje się, jednej stronie nie wyszło…) z całym inwentarzem. Tak przy okazji, to ciekawe, w jakich składach zaprezentują się nasi obecni lider i trzecia drużyna ligi. Wenger na bank da odpocząć Chamakhowi, pytanie, czy da pograć Bendtnerowi, podobno mu trochę podpadł narzekaniem, że siedzi na ławce i że we własnym mniemaniu na to nie zasługuje. Do tego kilku graczy się zmaga z urazami (szykuje się kolejne przemeblowanie defensywy), ciekawe, czy Szczęsny będzie miał szansę się pokazać. MU, mam nadzieję, złapali wiatr w żagle i będą chcieli to udowodnić jutro. Berbatova raczej w kadrze nie bedzie, ale już Rooneyowi mógłby SAF dać tam z jedną połowę pobiegać, miał trochę przerwy w grze, krzywda mu się nie stanie. Poza tym, pogra sobie Hernandez, którego nie było za bardzo za kogo zmieniać w sobotę 🙂 pewnie wejdą w I-szym składzie Fabio i Bebe (oby!). Na 7:1 nie ma co się szykować, ale mam nadzieję, że jakiś remis w doliczonym czasie gry nie jest brany pod uwagę 😉

      Odpowiedz
      1. ~pk

        Ale Rafael w meczu z Blackburn mial doskonala statystyke – Tackles All:14 Won:13 Lost:1. Widzialem tylko obszerne skroty, nie caly mecz. Naprawde tak wszystko wygrywal? Nie pamietam takiej statystyki u innego gracza na chalkboards (ale nie siedze tam zbyt dlugo). Ktos mi pomoze?Na jutro Berby nie ma w kadrze, mysle ze atak Roo – Hernandez, z tym pierwszym cofnietym, bylby zabojczy. Zobaczymy co SAF postanowi. PS. To dzis byl jakis mecz? ;]

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Berba ma fajrant na „fajeczka”, ile on pobiegał w sobote, widzieliście śmiechy w MotD ze sprintu berbatova przy bramce na 4-0? Truchcikiem w pole, pokrzykujac chyba „juz ide, ide”

          Odpowiedz
        2. ~Stefan

          Rafael z Blackburn faktycznie świetnie zagrał – zresztą to trzeci, albo czwarty jego mecz z rzędu kiedy jest jednym z najlepszych piłkarzy na boisku

          Odpowiedz
      2. ~przystojny.luke

        A tu taaaaka niespodzianka. Ale MU na odpadnięcie z CC zasługiwali już w meczu z Wolves. Strasznie zagrał Evans, szkoda chłopaka, który w porównaniu do poprzedniego sezonu zrobił krok wstecz. W parze ze Vidiciem jako zastępca Ferdinanda spisywał się co najmniej poprawnie,a tu seria słabych meczy. Dobra postawa WHU zadziwia mnie przede wszystkim dlatego, że grali bez generała PARKERA. Kapitalny Obinna, Cole i Spector. To zwycięstwo może okazać się kluczowe w odbiciu się od dna. Będę śledził ligowe spotkanie z Sunderlandem. Czyżby na piłkarzy podziałało przybycie Wally Downes’a?

        Odpowiedz
  11. ~alasz

    No i obejrzałem, w sumie to nihil novi. Barcelona ma fantastyczna jakość drużyny, grali futbol szybki, gdy tylko real miał bład w ustawieni (pepe był „all over the place”) oni w mgnieniu oka to dostrzegali i grali świetne piłki, piłki precyzyjne, zabójcze. jakość ich gry była niesamowita. Najlepszy futbol jaki widziałem w tym roku. Szkoda ze MU panowało 2 dni. Ale niestety nie mogę pojąc, jak mogli grając taka piłke, będąc pewnym, nie tam zwycięstwa, a deklasacji najgroźniejszego rywala, zrobić to co robią zawsze. Farsa. Guardiola udawał pobitego gdy ronaldo wyciągnął ręke po piłke, Messi udawał ze dostał z łokcia (stop klatka pokazuje ze łokieć został w miejscu a on po chwili namysłu postanowił upaść, za co na szczęście dostał żółtą kartkę, fajnie ze choć raz), było jeszcze wiele innych, puyol lezy udaje ze umiera, nagle widzi ze sędzia nie gwiżdże a akcja idzie dalej-ozdrowiał, gdybym wierzył w boga miałbym dowód na jego istnienie w postaci cudu.Najlepszy piłkarz barcelony? Messi? Nie Xavi? nie Villa? nie. PEPE- człowiek ten nie ma pojecia o grze w obronie. Albo trzymaj ta linie obrony i łap w pułapke, albo kryj ścisłe. Przestrzeń miedzy para stoperów to były kilometry, czerwony dywan dla villi, pepe, zeby chociaż krył na radar…Real to nie jest skończony twór, Mourinho miał mało czasu, na amatorów w hispzani starcza z nawiązka, ale na silnych juz nie. nawet na milan nie do konca a potega dawno juz nie są. Dajcie mu czas a beda grali jak z nut.Pełna zgoda ze w angli ostatnia kolejka była tak niesamowita ze wskazałbym 5 lepszych spotkan od dzisiejszego. Sprawa ważniejsza to szopka medialna w polece. To nie jest największy mecz na swiecie. To nie jest najbardziej oglądany mecz na swicie ( choćby z prostej przyczyn tego ze la liga nie jest tak popularna jak premier league i nie sprzedaje sie w takich ilościach, Arsenal_MU w zeszłym sezonie obejrzało więcej ludzi niz finał LM i klasyk hiszpański).Dzis z powodu pogody nie mogłem normalnie wrócić do domu wiec zostałem u znajomych, po czym razem udaliśmy sie do pubu (akademik 5 metrów od pubu, dalej dojsc sie nie da). Ja, borek (za Milanem) parę niewiast z klasycznymi pytaniami (którzy to którzy) i 5 zapaleńców realu. Ja i borek mieliśmy niezłe używanie 😀 Jeden nie zdążył wyjść miedzy 4 a 5 bramką.Barcelona to „team to beat”. Bez dwóch zdań. W meczu z MU byli by faworytem, dlatego też mam nadzieje naten pojedynek, dwu mecz, z rewanżem w Teatrze marzeń, jesli diabły wejdą na wyzyny, moze sie uda. W moim odczuciu Z barcelona wygra 3 zespoły. MU, Chelsea i Real, mimo wszystko. Jose wyciągnie wnioski, jestem pewien.Skończę tym czym zacząłem, nihil novi-Barcelona gra piłke fantastyczną, ale sa obraza piłki nozen i sportu jako takiego, to jest farsa co oni pokazują na boisku. łap sie za cokolwiek, moze dadzą kartkę rywalowi.

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      alasz, tak wiesz, pół na pól masz rację. To pierwsze pól to dlatego, że nie ma niezastąpionych i niepokonanych, więc zapewne z każdym da się wygrać. To jest bezapelacyjny fakt, z którym trudno polemizować. Natomiast pytanie dwa jest takie – czy można wygrać z takim umotywowanym zespołem jakim wczoraj była Barca – i tutaj mam poważne wątpliwości. Bo pomimo możliwości wzniesienia się na wyzyny przez inne zespoły, pomimo innych naprawdę niezłych pak na murawie, to co wczoraj zobaczyłem troszkę mnie zmroziło. Uwaśżam Jose za wielkiego znawcę piłki i geniusza taktycznego, co dowiódł nieraz przy różnych okazjach. A wczoraj, mając podkomendnych naprawdę z niezłym dorobkiem i życiorysami, nie był w stanie ustawić ich tak, by chociaż zmniejszyć rozmiary porażki do symboliki (vide Ibra na 1/0 rok temu). Więc tak po cichu się zastanawiam, o co kaman – bo jeśli o czas dla stworzenia monolitu, to zgoda, był zakrótko w Realu i trzeba to scementować. Jeśli o poziom sportowy drużyn, no to już inna sprawa – Real do wczoraj pierwszy w lidze, świetny w LM. Oby to nie była przepaść, która jednak dzieli te ekipy. Oby nie I cał czas żałuję, że CR odszedł z MU

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Czytałem ze mecz ten obejrzało ok 400 mln ludzi na świecie. Mało. Tyle ze nikt nie powiedział skąd sie biora te dane, jak to jest mierzone. Jakoś ciężko mi wyobrazic sobie sytem który mógłby to oszacować, nie chodzi juz nawet o liczne odbiorników, chodzi o liczbę ludzi przy jednym odbiorniku.

        Odpowiedz
      2. ~Stefan

        CR też żałuje, że odszedł z United – za czasów kiedy grał pod skrzydłami Fergusona nie musiał przełykać porażek po 5:0/6:2, czy odpadania w 1/8 finału co roku

        Odpowiedz
        1. ~scyzoryk

          Nie sądzę żeby żałował. Jako kibic United nigdy nie miałem do niego pretensji o odejście życząc wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, uznając jego zasługi dla klubu (reszta jest mało istotna). Uzasadnieniem tylko jedno proste pytanie: gdzie będzie lepiej się żyć Portugalczykowi: w Anglii, czy też w Hiszpanii, dodatkowo grając dla klubu, który miał zawsze in pectore? Ciężko o łatwiejszą odpowiedź. Zachował się przy tym nadzwyczaj lojalnie wobec United – ustalił z trenerem, że jeszcze rok i tyle też grał umożliwiając jeszcze zarobienie grubej kasy na transferze. Konkluzja: Krystyna odszedł z dużą większą klasą niż Rooney został. A dotkliwe porażki ? No cóż. Wczorajsza Barca pewnie podobnie obeszła by się z United chociaż mogłoby zabraknąć takiej motywacji. A Krystynie także w United zdarzało się zawodzić w ważnych meczach.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Ze wszystkim sie zgadzam, poza ostatnim zdaniem, myślę ze on wczoraj był jedynym piłkarzem Realu który sie nie przestraszył, nie bał sie grać, nie panikował, dobrze bił wolne, szukał gry, ale nie miał z kim grać. Angel di maria był wczoraj na boisku? bo nie zanotowałem jego obecności… Faktem jest ze Ronaldo został bardzo dobrze zapamiętany, a nawet w meczy z blackburn słychać było Viva Ronaldo. Jest Portugalczykiem, taka natura południowców, cieszyłem sie mogąc oglądać jak Sir Alex zmienił młokosa w maszynkę do strzelania goli.

  12. ~scyzoryk

    Ej Panie Michale musi być wyjątek dla takiego meczu jak wczorajszy. Znaczy wpis. Trudno się było nie zachłystywać determinacją Katalończyków przy wyniku 4:0. Jedno mnie uderzyło. Kieszonkowi z Barcelony mocniejsi fizycznie od swoich przyjaciół ze stolicy. A rajd Messiego w 90, jak wszyscy widzieli, że przyjaciele zaczęli polowanie na nogi. Jedno słowo. Pasja.

    Odpowiedz
    1. ~etk87

      nie, nie nie nie nie…. bez takich numerow. Jeszcze sie fani bary i realu zleca, i zrobi sie ehm… nieporzadek, wiec nie. Ja jestem na nie. Zobacz co sie dzieje u Steca na blogu…Natomiast bardzo chetnie zobaczylbym wpis o dzisiejszym CC albo o coyleu i hollowayu.

      Odpowiedz
      1. ~Spokojnie

        Już wystarczy, że my się nie powstrzymaliśmy i zaczęliśmy pisać o wczorajszym meczu. Obiecuję, że następnym razem (na szczęście to dopiero za kilka miesięcy) nie będę na tym blogu używać słów „Barcelona”, „Real”, „Mourinho”, „Guardiola”, „Santiago Bernabeu”, „Camp Nou” i jeszcze kilku innych, jednoznacznie się kojarzących.

        Odpowiedz
        1. ~scyzoryk

          Okej okej panowie, przecież wiadomo, że jak Autor nie będzie czuł potrzeby to i tak nie napisze. Zresztą na zamówienie gawiedzi pewnie raczej nie pisze. Ale z czystością linii chyba jednak przesadzacie. Tuszę, że Pan Michał dałby radę oprzeć się na wątkach „czysto” angielskich Mourinho, Carvalho, Ronaldo,Lass,Pique, Mascherano (przez Busquetsa), Dudek (tu już przesadziłem). A moja prośba nie wynikała z tego, że grał zespół taki z owakim tylko z tego, że bardzo rzadko się zdarza żeby jeden wielki zespół zrobił drugiemu tak straszne kuku. Zwyczajnie według mnie ten mecz jest istotny dla każdego kto interesuję się gałą nawet wtedy, gdy hiszpański futbol uważa za zbyt cukierkowy, czy nie lubi go dla zasady.

          Odpowiedz
          1. ~Spokojnie

            …i panie 😉 Mnie nie chodzi o „czystość doktryny”, tylko o to, że o tym meczu tyle już napisano i tyle jeszcze się będzie pisać, że naprawdę cieszy fakt, iż tutaj cały ten medialny huragan, zmiatający wszystkie inne piłkarskie wiadomości na dużo dalsze plany, możemy przeczekać. Moim zdaniem, jak na to, co się wczoraj rzeczywiście wydarzyło na boisku, ta cała otoczka (analizowanie, aktualizowanie nawet najbardziej egzotycznych statystyk, wyliczanie, kto komu co zrobił, i tak dalej) była i wciąż jest przesadzona. A sam mecz rozczarował niestety, liczyłam na dobre, wyrównane widowisko, rzeczywiście zasługujące na uwagę całego piłkarskiego świata, a stało się to, co wszyscy widzieliśmy. Realowi nogi powiązało i zachowywali się momentami jak… pozbawieni talentu i umiejętności koszykarze w „Kosmicznym meczu”.

          2. ~etk87

            popieram Panią w całej rozciągłości 😉 i haha… porównanie do 'Kosmicznego meczu’ bardzo fajne i jak najbardziej trafione ;DFakt, faktem, robią z tego po prostu cyrk na kółkach. Wydaje mi się, że w studiu przedmeczowym brakuje tylko wróżki, układającej tarota z wynikiem meczu.Nie mam powalającej wiedzy o hiszpańskim futbolu, ale wydaje mi się, że taka mocna promocja tych derbów, wynika z prostego faktu, że inne klasowe derby to chyba tylko Atletico-Real, a reszta rywalizacji nie ma takiej historii jak większość angielskich derbów.Liga hiszpańska wydaje mi się w pewnym sensie bardzo podobną do szkockiej (z zachowaniem mimo wszystko różnicy klas). 2 wielkie zespoły, 2-3 silne, ale nie mające szans na dłużej dorównać dwóm pierwszym i reszta stawki. Z derbami również jest podobnie – niby inne są, ale nikt do nich nie przywiązuje większej wagi.

          3. ~Spokojnie

            Jak im damy do studia wróżkę, to przy następnych GD możemy być pewni, że do tych wszystkich niezwykle istotnych statystyk dołączy kolejna – ile razy, komu i co wywróżyła wróżka 😉 Jakby ośmiornica Paul nie była już w zaświatach, to by ją pewnie też męczyli na potrzeby tego meczu.Po części to rozumiem. Skoro w całym sezonie tak naprawdę istotne są te dwa mecze (nawet jeśli ktoś urywa punkty jednej z dwóch dominujących drużyn, to tylko robi przysługę drugiej, bo samemu się w tę walkę nie włączy), to się z nich robi wszechmecz wszechczasów, zapominając, że tak naprawdę to zwykły mecz o normalne trzy punkty. Porównanie do szkockiej ligi jest w tym momencie całkiem trafne. Jeśli dominacja tych dwóch zespołów będzie nie do przełamania, to w końcu ktoś wpadnie na pomysł, żeby grały one ze sobą częściej. Wyobraźmy więc sobie Gran Derbi 4 razy w sezonie.Oho, widzę, że nasi „dobrze” zaczęli. Pięknie się dali dwa raz po frajersku ograć i to jeszcze po tej pierwszej prawie bramce, po której powinni zachować najwyższą ostrożność. I jeszcze do tego załatwił nas gość, który na piłkę nożną mówi „soccer”…

          4. ~etk87

            nie jest tak źle, pierwszą część 1 połowy nie grali aż tak fatalnie. Na pocieszenie pomyśl, że gość, który mówi na piłkę 'soccer’ (i jest wychowankiem Man United, który nigdy u nas nie zabłysnął) mógłby mieć już hattricka na koncie, gdyby nie sokole oko liniowego.Ogólnie mecz jest dosyć twardy i nasi obrywają mocno. Ale może to i dobrze, Fabio z Bebe zaprawią się w boju.Zauważyłem, że Anderson całkiem nieźle się prezentuje. Całkiem sporo dzisiaj widzi, choć jego długie crossowe piłki nie są nadzwyczajnie dokładne.Smalling bardzo pozytywne wrażenie na mnie sprawia jeśli chodzi o pojedynki główkowe.No i ten Obina… widać, że Parker wreszcie ma godnego siebie kolegę w drużynie.

          5. ~Spokojnie

            …i nazywa futbolem bieganie z jajkiem pod pachą… ech… 😉 No tego spalonego to ładnie sędziowie wyłapali. Nie bardzo rozumiem insynuację komentatora (mam transmisję ze Sport Klubu), któremu było przykro, że wielkim klubom się takich sytuacji nie odgwizduje. Nie wiem, czy miał jakąś konkretną sytuację z przeszłości na myśli, czy tylko chciał udowadniać, że w drugą stronę byłby gol.Bebe trochę tam poturbowali, ale ładnych parę rajdów mu się udało. Dobrze mu zrobi, jak go trochę poprzepychają. Ale widzę, że już go SAF postanowił nie zaprawiać w bojach dziś. Anderson to w ogóle ostatnio się dobrze prezentuje. Niedokładność może też wynikać po części z warunków pogodowych. A Obinna to momentami wyglądał, jakby sam chciał ten mecz wygrać, naprawdę w tej pierwszej połowie imponował.No i gdzie jest Chicharito?Dobra, widzę, że Obinna faktycznie chce nam dziś dołożyć. No pięknie to zrobił, jakby Cole to zepsuł, to by było dopiero frajerstwo. Szkoda tylko, że się tu nie ma co cieszyć.

          6. ~alasz

            Ten mecz przypomina podwórkową gre, stracili gola wiec bardziej sie otworzyli, wiec dostali kolejnego wiec zaryzykowali wiec… cóż bywa, młodzi zdobędą cenne doświadczenie, aczkolwiek sędzia puszcza za ostre wejścia, na fabio i na bebe. Z bebe będą ludzie.

          7. ~Spokojnie

            Nie no, ja rozumiem wszystko – że rezerwy, że Obinna, że czasem się przegrywa i tak dalej, ale czy musieliśmy od razu dostać prawie jak Real?

          8. ~etk87

            A zauważyliście, że Obertan dzisiaj bardzo agresywnie i zadziornie grał? Jeśli stracił piłkę, albo był koło niego zawodnik WHU z piłką od razu atakował, zdarzyło się, że nawet wślizgiem.Ostateczny wynik, no coż – it happens. Ale przynajmniej walczyli do końca.Faktycznie, mecz dosyć twardy był, ale mi to szczerze mówiąc jakoś strasznie nie przeszkadzało. To w końcu liga angielska, a brazylijska plaża.West Ham zagrał dzisiaj bardzo porządny mecz i trzeba przyznać, że zapracowali sobie na zwycięstwo. Może to 4-0 nie oddaje faktycznego obrazu gry, ale dobrą robotę Młoty dzisiaj wykonały.

          9. ~Spokojnie

            No zdarza się, jasne. I głów nie spuścili, tego im zarzucić nie można. Szkoda tylko, że nie zagrażali jakoś szczególnie Greenowi w tej II połowie (najbardziej to on chyba sobie sam zagroził w pewnym momencie). A WHU oddać trzeba, że pokazali dziś kawałek dobrej piłki, momentami naprawdę było miło popatrzeć na ich akcje (a raczej – byłoby miło, jakby kogoś innego tam ograli). I niech już przestaną zwracać uwagę przede wszystkim na liczbę strzelonych bramek przy wyborze gracza meczu, bo z tym Colem to trochę przesadzili. Obinna na to zasłużył, trzy gole były jego.No cóż, szkoda, że po 7:1 od razu musi być 0:4 i pożegnanie z jednym trofeum, ale nie ma co narzekać, wygrali dziś lepsi. Może nie aż o tyle, na ile by wskazywała liczba goli, ale lepsi.

          10. ~Witek

            Wszystko ok, tylko ten wynik. Czwórka do tyłu z ostatnim zespołem ligi. To jest kurna United! Nie moge zrozumiec, co sie stało. I nie ma sensu pisac, że Fergiemu nie zalezało na wygranej. Widzieliscie jego zachowanie w koncowce meczu poprzedniej rundy? Jak Hernandez strzelił gola na 3:2 cieszyl sie jak po wygranej w Lidze Misrztów. Przed meczem Giggs apelowal do mlodych zeby wykorzystali szanse. No to wykorzystali. Polowa z grajkow to nie są zawodnicy na miare MU. Evans żenada, to samo Obertan, tragicznie tez dzis zagral Hernandez. NIe ma też sensu mowic o Machedzie. Skończony drewniak.

          11. ~alasz

            Spada na nich słuszna krytyka, ale to jeden mecz, a gra lepsza niz wynik, tylko evans mnie szokuje w tym sezonie, w zesłzym był naszym najlepszym stoperem przez liczne kontuzje rio i vidicia, ten sezon ma bardzo słaby. Nie skreślam tych graczy po jednym słabym meczu, dziś było xle i musza miec tego swiadomość. Witek pamiętasz 4-0 na OT w pucharze z Arsenalem?, z Arsenalem z fabregasem gallasem i całą paczka, w meczu w którym nani prowokował kanonierów zabawą z piłka. To też jeden mecz, a chyba nie nazywałeś graczy kanonierów drewniakami. Ferguson po meczu poza krytycznymi uwagami wspomina mecz z Cardiff bidaj 4 lata temu, równiez przegrany tyle ze na OT, wspominał że gracze wyciagneli wnioski. Na to licze i tym razem. Kto wie może arsenal nawet coś wygra w tym sezonie, gdy wygrywało to MU słyszałem „nic nie znaczące trofeum”, ale jeśli by kanonierzy wygrali domyślam sie ze to sie zmieni.Ja zawsze lubiłem te rozgrywki i zawsze szkoda mi po porażce.

          12. ~Bartek

            Nie no, najlepszą ma Arsenal. Szkoda tylko, że jest to pierwszy skład klubu z Londynu (od razu zaznaczam – chodzi o młodzież mentalną, nie metrykalną). Wczoraj zawodzili Ci, którzy akurat niedoświadczeni nie są. Przy jednym golu bierny był Fletch, przy drugim bardzo przecież ograny Evans. Raz pomógł pech – Silva się poślizgnął i nie zdołał wykopać piłki. Cóż, łomot był piękny. Ale bardziej dojmująca była bezsilność z przodu – bez Evry, Parka i Roo z przodu nie było takiej gry w trójkątach przy bocznej linii, która zazwyczaj pozwala Diabłom wypracowywać korzystne sytuacje. Wczoraj Anderson (znów całkiem niezły jak na niego) wbiegał, szukał partnera i nie znajdował, więc musiał wpychać się na żywioł między obrońców. A to potrafi Nani, Rooney i Berba, ale nie Anderson. 🙂 Dobrze, że wczoraj dostaliśmy zimny prysznic. Bo choć to drugi skład, to i tak powinien pobudzić drużynę po ostatnim usypiającym zwycięstwie.

  13. ~alasz

    Real został ukarany za „za akcje czyszczenia kartek”. Kieruje pytanie do Jaskiera Pana Michała i innych zwolenników kary, czy jesteście usatysfakcjonowani?Kara jest marginalna, odczuwam wrażenie że jest tylko po to by dac wrażenie „tłumowi” że sprawiedliwość istnieje i dosięgnie każdego. Tłum szczęśliwy jako że winni ukarani, można spać spokojnie. Real zapłaci te drobne grosze ( wątpię by kazał płacić Mourinho i dudkowi) a kartki jak sie anulowały tak sie anulowały. Beda grac w 1/8. Mozna powiedzieć ze UEFA nie kiwnęła nawet palcem.

    Odpowiedz
    1. ~Jaskier

      Zostałem wywołany do odpowiedzi, więc odpisuję 😉 Myślę, że niewiele więcej UEFA mogła zrobić. Pewnie że Mourinho i reszta taką karę wyśmieją. Ale też trudno było oczekiwać kary bardziej dotkliwej. Po prostu wszędzie tam, gdzie wkraczamy na „terytorium” moralności, trudno o jednoznaczny, zdecydowany, surowy werdykt. Przecież gdyby Alonso i Ramos okazali się lepszymi aktorami (wystarczyło na przykład lekko odepchnąć rywala albo zdecydowanie skrytykować jakąś decyzję arbitra), afery by nie było. Wysłany został sygnał: „To było złe” – póki co to musi wystarczyć. Ewentualne surowsze kary wymagałyby opracowania jakichś nowych zasad. Co zresztą – według mnie – przydałoby się. Zauważcie, że np. kary dla symulantów są wymierzane w skrajnie niekonsekwentny sposób – wyłącznie w przypadku jakichś ważnych spotkań lub sytuacji rozdmuchanych przez media. Może zatem analiza powtórek, choćby po meczu? Tylko ileż razy – nawet oglądając powtórkę w telewizji – spieramy się, czy faul rzeczywiście był czy nie?

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        > Zauważcie, że np. kary dla symulantów są> wymierzane w skrajnie niekonsekwentny sposób – wyłącznie w> przypadku jakichś ważnych spotkań lub sytuacji> rozdmuchanych przez media.”Sytuacje rozdmuchane przez media”, wydaje mi sie ze TYLKO dlatego zostały podjęte jakiekolwiek kroki. Można powiedzieć, wcale nie przesadzając że real zapłacił (tymi małymi karami) za to by alonso i ramos grali dalej. Mysle że cena była okazyjna, 55 tys euro. Tyle Ronaldo zarabia w dwa dni.

        Odpowiedz
    2. ~Spokojnie

      Ja jeszcze mam takie pytanie – czy oprócz kar finansowych nie zawieszono przypadkiem Mourinho na jeden mecz i nie dodano mu jednego w zawieszeniu na wypadek ponownego zachowania tego typu? Jeśli tak i jeśli nie zaznaczono, jaki ma to być mecz LM, to jest dopiero śmiech na sali – Mourinho razem z Ramosem i Alonso będzie nieobecny w meczu o pietruszkę. Do tego dodajmy tę „dolegliwość finansową” i naprawdę ciężko tu się doszukiwać jakiejś próby dbania o moralność i czystość sportu – nic, tylko wyrok pod publikę.Karą naprawdę dolegliwą byłby brak tych graczy w jednym meczu 1/8. Tylko, czy UEFA miałaby podstawy prawne, by taką karę podyktować? Te śmieszne grzywny Real zaakceptuje bez mrugnięcia okiem, ale jakby im powiedzieli, że Alonso i Ramos pauzują w fazie pucharowej, to prawnicy Królewskich tego by tak nie zostawili. I mieliby duże szanse na wygranie sprawy (powiedzieliby, że gracze byli zmęczeni, że nie widzieli, że ich sędzia pogania, że Ramos po prostu chciał sędziemu podziękować za mecz, bo kiedy niby miałby to zrobić, skoro schodził do szatni, itd.). UEFA rozpatrywała tę sprawę pod kątem „niesportowego zachowania”, a to zbyt pojemne i mało precyzyjne pojęcie, żeby dobry prawnik miał problem z udowodnieniem, że niesportowe to na pewno nie było.Wyrok jest więc tylko i wyłącznie markowaniem działań w tej sprawie oraz stwarzaniem pozorów, że owszem, my tu czuwamy i nie będzie nam żaden Real robił sobie jaj na boisku. Zgadzam się także z opinią, że gdyby gracze Realu byli lepszymi aktorami (albo gdyby im zależało na tym, żeby nie robić tego tak ostentacyjnie), to sprawa byłaby o wiele ciszej komentowana w mediach. Z drugiej strony, zastanawiam się, czy postawa Realu i Mourinho nie była w pewnym stopniu… uczciwa w stosunku do kibiców. Ryzykowna to teza, ale mam na myśli to, że zrobili oni to w sposób jawny, ostentacyjny, mówiąc niejako „słuchajcie, wykorzystujemy właśnie przepisy i czyścimy się z kartek, mamy nadzieję, że rozumiecie, o co chodzi”. Mogliby oczywiście z dwa razy ostro sfaulować, ale to by było zbyt ryzykowne i istniałaby możliwość, że Bogu ducha winni gracze Ajaxu zostaliby zbyt bardzo poturbowani. Mogli oczywiście również się dogadać w szatni (może po prostu zapomnieli ;)) i zachować lepsze pozory, ale może właśnie o to chodziło – jawnie na oczach wszystkich wykorzystać lukę. Owszem, gdy zrobiła się afera w mediach, Mourinho tłumaczył, że Dudek pytał Casillasa, czy go brzuch nie boli, ale to z kolei mogło być reakcją na tę obrażoną moralność, która zwykle pozwala piłkarzom i trenerom na wiele rzeczy, a nagle doszła do wniosku, że „uczciwe” czyszczenie się z kartek to wielki problem. Mourinho mógł dojść do wniosku, że skoro z niego robią w tym momencie wariata i odmawiają mu prawa do czegoś, co trenerzy i piłkarze stosują przy każdej możliwej okazji (ostatnio Maaskant w Lidze+ powiedział wprost, że nie wyklucza, że zrobiłby to samo w analogicznej sytuacji), to on też będzie się trzymał tej strategii.Jest to więc sprawa niejednoznaczna i jej ocena zależy od tego, jak na nią popatrzeć – ideologicznie, zgodnie z duchem sportu, czy przyjąć, że profesjonalna piłka nożna to dyscyplina, w której ideały ideałami, ale na pierwszym miejscu liczy się cel (zysk?) i trzeba go osiągnąć wszelkimi możliwymi sposobami, przekładając czasem pragmatyzm nad uczciwość.

      Odpowiedz
  14. ~alasz

    Jeszcze tylko co do Evansa wrócę jako takiego, w tym sezonie mu nie idzie, ale opinie ludzi którzy powątpiewają w jego talent są śmieszne, ten chłopak grał przeciwko najlepszym i był im konkurencją, grał na SB gdzie chelsea strzeliła gola trzymając van der sara, grał z milanem grał z wieloma wielkimi firmami. Przypomnę że za tego gościa real dawał 20 mln euro. Potencjał ma wieli, teraz ma kryzys, ale w wieku 22 lat niewielu obrońców światowej klasy było prezentowało jego poziom. Wierze ze wróci Evans sprzed roku czy dwóch, w czasach gdy obrona MU biła rekordy to w większości meczu był duet Vidic-Evans.Ja wątpie w przyszłość na OT Andersona, Obertana czy Gibsona, ale Evans ma potencjał na klasowego obrońce. W Arsenalu grałby już dzis pierwsze skrzypce, bo kościelny Squillaci i Djouru robią błędy jeszcze większe. Każdy zawodnik ma momenty gdy jest bez formy, to normalne.Polecam ponizsze spojrzenie na sprawe.http://therepublikofmancunia.com/some-perspective-on-jonny-evans/

    Odpowiedz
  15. ~alasz

    Krązy pewien mit, mit ten głosi że w Manchesterze City ma więcej kibiców od United, czemu zaprzeczają nawet badania statystyczne, ale mit sie utrzymuje. Wczoraj city chciało sprzedać bilety za 5 funtów, a ludziom poniżej 16 roku zycia za 1 funta!! Nie sprzedali. U mnie na wfie swego czasu rozdawano zupełnie za darmo bilety na polonie warszawa, równiez nikt tego nie brał. City ma swój nowy stadion, z pojemnością około 50 tys i wcia znie jest w satnie go zapełnić. Taki to jest właśnie klub, dużo hałasu o nic.http://therepublikofmancunia.com/wp-content/uploads/2010/12/AttendanceCityvsUtd1.jpg

    Odpowiedz
  16. ~Jak

    Znowu było kibolsko w Anglii,derby Birmingham zakończyły się walkami na murawie, obrzucaniem krzesełkami,racami,demolowaniem samochodów pod stadionem i generalnie burdy rozlały sie potem na miasto…,oficjalnie kilkunastu rannych.

    Odpowiedz
  17. ~żul

    Ostatnie 10 minut na Stamford Bridge, drużyna Evertonu przyciska Chelsea do muru by wywalczyć zwycięstwo, Chelsea desperacko broni, już nawet nie myśląc o prezencie w postaci rzutu karnego który wcześniej pozwolił drużynie The Blues objąć powadzenie i odetchnąć z ulgą (Drogba już się nastrzelał na następne 9 meczów). Ogólnie, widzę to tak, jeśli to drużyna Chelsea pojechałaby w ostatni poniedziałek na Camp Nou to wyjeżdżałaby z wynikiem 0:10 a nie 0:5. aha, ale przecież oni mają w tym roku wygrać ligę mistrzów… czekamy

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Karny to wogóle farsa, arbitrowi zabrakło odwagi, Anelka powinien był dostać żółtko, mógł to strzelic jak chciał, postanowił „wyrzucic bramkarza”, tak nieudolnie jak tylko sie dalo wpadł na niego.

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Fakt, arbiter popełnił błąd, ale w ogóle sędziował bardzo średnio. Żółtko powinien dostać Neville za faul, Malouda za uderzenie, Cahil za niebezpieczne wejście, a Terry za przepychanki. Na razie z powrotów w Chelsea nie wynikło wiele – Essien dość przeciętny, by nie powiedzieć, że słaby. Za to Terry przywraca jakiś moralny pion ekipie Ancellottiego. Dziś za to T. Cleverly dał argument do dyskusji o młodych talentach – strzelił ważną bramkę i czekam na więcej. A na koniec – czy sądzicie, że przy tak grającym Nasrim odejście znudzonego Fabregasa do jego wymarzonej Barcy będzie jakoś bardzo opłakiwane przez fanów Kanonierów? Cenię Hiszpana bardzo, bo po prostu nie można inaczej, ale mam wrażenie, że Nasri z sezonu na sezon robi się piłkarzem nie gorszym od Cesca.

        Odpowiedz
          1. ~alasz

            W zeszłym tygodniu wypracowął karnego (zmarnowany) i sam strzelił bramkę, zaryzykuje stwierdzenie ze połowa siły ofensywnej wigan to ten chłopak. Wolałbym aby pozostał w wigan do końca sezonu, powrót Valenci po kontuzji, ponoc juz w styczniu, znacząco ograniczyłby jego możliwości gry.

        1. ~alasz

          Kibice kanonierów zarzucają Fabregasowi brak zaangażowania, ale czy skłamie jesli powiem ze jego sposób bycia był taki zawsze? Nie dostrzegam, u niego zmiany, forma jak wiadomo zmienna jest. Nie pomagają mu liczne urazy, ale nie uważałbym ze „strzela fochy” swoją grą.

          Odpowiedz
          1. ~Bartek

            Może to siła sugestii (w ostatnim czasie dziennikarze coraz częściej piszą o fochach – nagłym spadku dokładności, który przekłada się na straty i złe podania), ale mam wrażenie, że jednak Fabregas trochę spuścił z tonu. Przyznaję – nigdy nie byłem jego wielkim fanem (sam nie wiem, dlaczego), ale doceniałem jego robotę, inteligencję, precyzję – dziś wydaje mi się, że Nasri jest po prostu lepszy. Co nie znaczy, że za miesiąc Cesc znów nie będzie grał o jedna ligę wyżej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *