Jeżeli cokolwiek zdziwiło mnie dzisiejszego poranka, to fakt, że Roy Hodgson jest nadal menedżerem Liverpoolu. Zasypiając wczoraj wieczorem, niemiłosiernie zmordowany oglądaniem meczu jego piłkarzy z zamykającym wówczas tabelę Wolves, byłem przekonany, że albo on sam poda się do dymisji, albo w trybie natychmiastowym zbierze się zarząd, który zdecyduje o rozwiązaniu umowy z Anglikiem. Nie, żebym był zwolennikiem pochopnego wyrzucania menedżerów; przeciwnie: wciąż pamiętam, jak w roku 1989 kibice Manchesteru United domagali się głowy Alexa Fergusona, a stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że zwykle zwalnianych z pracy szkoleniowców biorę w obronę. Tym razem jednak mam poczucie, że inaczej się nie da; że obudzić tych piłkarzy i dać klubowi efekt nowego początku może jedynie zmiana menedżera.
Dlaczego wszystko poszło nie tak, nie mam pojęcia. Że Hodgson jest dobrym szkoleniowcem, pokazuje ubiegłoroczny sezon Fulham i tytuł Menedżera Sezonu; nie chodzi nawet o finał Ligi Europejskiej, ale o to, jak ciężko było pokonać tę drużynę w Premier League. Że Liverpool tegoroczny nie powinien być wyraźnie gorszy od Liverpoolu z lat ubiegłych świadczy fakt, że aż ośmiu piłkarzy, którzy grali wczoraj z Wolverhampton, wybiegło na tę samą murawę w dniu rozbicia Realu Madryt 4:0. Owszem, nie ma już na Anfield Road Javiera Mascherano – to pewnie strata najwyraźniejsza, a występujący dziś na lewej obronie Konchesky okazuje się dużo gorszy od Insuy, ale mimo tych różnic wciąż jest to mniej więcej ten sam Liverpool. Przynajmniej na papierze, bo – i tu pewnie dotykamy kwestii istotniejszej – ci, którzy ciągnęli go wówczas w górę, czyli Torres i Gerrard, są jakby nie ci sami.
Stali czytelnicy tego bloga znają mnie również z niechęci do mocnych określeń, ale Liverpool grał wczoraj straszliwie. Pepe Reina jeszcze przy stanie 0:0 podający pod nogi Ebanksa-Blake’a, Kyrgiakos robiący prezent temu samemu piłkarzowi na sekundę przed bramką, Meireles i Kuyt zagubieni nie na swoich pozycjach (może, skoro do składu wrócił Gerrard, należałoby odpuścić sobie ustawienie 4-4-2?), apatyczni Lucas i Torres, nie do poznania na ławce rezerwowych Joe Cole, a jedyny próbujący szarpnąć z przodu Ngog zdjęty na kwadrans przed końcem… To wydaje się niewiarygodne, ale po utracie bramki odnosiłem wrażenie, że wśród spuszczonych głów nie ma ani jednej, która myślałaby o odwróceniu losów spotkania. O dawnej atmosferze Anfield Road powiedzieć można tyle, co sam Hodgson po meczu: że kibice powinni kibicować, a nie naśmiewać się ze swoich piłkarzy. Inna sprawa, że kibice nigdy mu tego zdania nie darują, i że w gruncie rzeczy trudno im się dziwić. Po tym, jak poradziło tu sobie Northampton w Pucharze Ligi i Blackpool w ekstraklasie, już nikt nie boi się przyjeżdżać na jeden z najsłynniejszych stadionów świata.
Ostatnie zdanie przywołuje mi na myśl kwestię z poprzedniego wpisu: o gruntownej przebudowie hierarchii w angielskiej piłce. Liverpool i Aston Villa skreślone w ciągu zaledwie kilku miesięcy, Tottenham i Manchester City konsekwentnie na fali wznoszącej, trzymające się jakoś Chelsea, MU i Arsenal – ale przecież w ostatniej kolejce albo ledwo wygrywające, albo remisujące łatwe teoretycznie spotkania (ten zdumiewający Arsene Wenger, zmieniający aż ośmiu piłkarzy ze składu, który pokonał Chelsea…), a za ich plecami m.in. dwa największe zaskoczenia minionego półrocza, czyli zespoły Boltonu i Blackpool. Minęło pół sezonu, ale wygląda na to, że sprawa mistrzostwa kraju rozstrzygnie się na drodze selekcji negatywnej.
O mistrzostwie kraju właściciele Liverpoolu mogą tylko marzyć. Pojutrze otwiera się okienko transferowe, więc na fundamentalne decyzje nie zostało wiele czasu. Jeśli zwalniać Hodgsona to teraz, by nowy menedżer zdążył rozpoznać aktualne możliwości zespołu, a potem miał czas rozejrzeć się na rynku transferowym. Nie zazdroszczę, bo w styczniu okazji na prawdziwe wzmocnienie jest jak na lekarstwo, a kupują przede wszystkim desperaci. Kto jednak powiedział, że sytuacja Liverpoolu nie stała się desperacka?
Obawiam się, że Hodgson zostanie do końca sezonu. Spaść nie spadną, do pucharów jak się nie dostaną, to tragedii nie będzie – na LM właściwie nie ma szans, a UEFA to nie jest najlepszy interes.
Jeśli On nie odejdzie, odejdą piłkarze- bez pucharów na pewno!Na obronę trenera zaznaczę tylko, że Liverpool nadal gra w Lidze Europejskiej i ma szanse na zdobycie pucharu. Każdy stadion kocha zwycięzców, jeśli na Anfield przyjedzie europejski puchar wszyscy będą szczęśliwi i przymkną oko na słabą pozycje w lidze (tu zaznaczam, że puchary Liverpool musi mieć!).
Panie Michale popieram pana stanowsko. Ja ako kibic Liverpoolu po zeszłorocznym, nieudanym sezonie ( 7 miejsce w PL ) nie oczekiwałem cudów po przyjściu pana Roy’a H. Jednak ten pan totalnie jest zagubiony, jego angaż to totalna pomyłka. To nie Fulham, ten pan nie umie odnalesc sie w rzeczywistosci wielkiego zespolu, tu kibice maja wieksze ambicje, a on ma jeszcze pretensje. Ten klub składa się z kilkunastu reprezentantów kraju w tym mistrzów i wicemistrzów świata, a nie potrafi poradzic sobie na wlasnym stadionie z takimi tuzami jak Blackpool czy Wolves. Fatalna taktyka, zupełnie nietrafione transfery ( meireles jest świetny, ale nie na skrzydle! ). Po meczach to nawet Benitez nie gadał takich głupot jak Hodgson. Kenny wróc ! !
Ja bym bardzo chętnie przeczytał opinie na temat sytuacji Roya w Liverpoolu Rogera_kinta, bo to jest gość który wiedzę ma nieprzeciętną, a sytuacje na mersyside ma w małym paluszku. Pytanie do kibiców Liverpoolu, dlaczego nazywają Hogsona „Woy”?Nie jestem zwolennikiem wyrzucania trenerów, ale akurat w tym przypadku widać że współpraca się po prostu nie układa, czy jest sens przedłużać ten bezowocny związek? Roy sie do dymisji nie poda, co juz parę razy powiedział.
Dziękuję za miłe słowa.Obiecuję coś skrobnąć o Poolu i Hodgsonie – zapewne jutro.Teraz tylko ten Woy. Hodgson ma drobną wadę wymowy i jego „r” bardzo przypomina „ł”.Pozdrawiam, życząc – jak to fan Liverpoolu fanowi MU- prawie wszystkiego najlepszego Nowym Roku 🙂
Masche i Insua to pół biedy. ALONSO nie ma i w tym tkwi problem 😉
Fakt, Alonso wydaje się większą stratą niż Mascherano (wciąż nie mogę uwierzyć, że jest on rezerwowym w FCB). Tej drużynie brakuje kreatywności i energii. Torres dziś wygląda na bardzo przeciętnego piłkarza, Gerard także nie robi wrażenia, do jakiego przyzwyczaił. Przed sezonem obstawiałem sobie, że w Liverpoolu będzie to rok N’goga. I się chyba niewiele pomyliłem – ten zawodnik robi lepsze wrażenie niż gwiazdorzy. Tyle, że to raczej ich „zasługa” niż młodego Francuza. A o przyszłość Hodgsona bym się nie martwił – jutro The Reds przegrają z Boltonem i na Anfield będzie musiała się pojawić nowa miotła.
Tylko, ze Alonso nie ma nie od dzisiaj… Za 3 lata jak Liverpool bedzie walczyl o pierwsza 10 tez bedzie sie mowilo, ze to dlatego, ze Alonso nie ma? Manchester lapie tyle remisow, bo nie ma Roya Keana, ktory zmobilizowal by kolegow w ostatnich minutach, oraz CR, ktory moglby przechylic szale zwyciestwa na korzysc czerwonych diablow… Rozumiem, gdyby kontuzjowany byl Torres, Gerrard i Reina – wtedy mozna slaba gre zwalic na braki jakis zawodnikow. Ale nie mozna zaslaniac sie odejsciem gracza poltora roku temu… To juz wina zarzadu/trenera, ze sprzedawali, nie myslac kim go zastapic. Albo mysleli, ale kiepsko im to wyszlo – Aquilani, Meireles.
zapomniałeś o wspaniałym Poulsenie 🙂
Ja mam takie wrażenie, że choć Hodgson w ubiegłym sezonie pokazał, że jest dobrym szkoleniowcem, to jednak jest za słaby na Liverpool. A przynajmniej na Liverpool który ma walczyć o Top4. Jak to wyczytałem na goal.com, „He certainly „get’s” the league, but he doesn’t „get’s” the club”. Spisał się świetnie w małym klubie, z małymi wymaganiami, ale od jego przyjścia na Anfield konsekwentnie dąży do obniżenia wymagań kibiców. Sprawa Meirelesa mnie dziwi, bo facet rozgrywał świetne mecze w Sportingu i reprezentacji Portugalii grając w środku pola, a tu podobno grywa na skrzydle. Czyżby Hodgson wzorował się na tym, co Benitez zrobił z Kuytem?Na papierze Liverpool wydaje się bardzo mocną drużyną – w końcu nie tak dawno wicemistrzostwo kraju plus zobaczcie ilu ich zawodników pojechało na mundial. Albo ci zawodnicy pogubili się (to podobno było już pod koniec rządów Benia) albo przestało im zależeć i chcieliby do bogatszego klubu (Torres, Gerrard?) albo sa po prostu za słabi na czołówkę EPL (Ngog, Lucas) a nowy menago nie potrafi tego na nowo poskładać. Choć słyszałem opinie, że tacy gracze jak właśnie Lucas czy Ngog przy nim przezentują się o wiele lepiej niż za Beniteza.,Niezależnie od tego, kto będzie szkoleniowcem w nowym roku, będzie mu bardzo trudno kupić kogoś kto realnie wzmocni drużynę, nez wywalania horrendalnych sum pieniędzy.
uwaga, to jest spam :>cześć. chciałabym Cię serdecznie zaprosić do odwiedzenia świeżo powstałego bloga w całości po angielsku! jeżeli jesteś znudzony czytywaniem nudnych wypocin, pisanych tym samym, monotonnym językiem, to okazja do Ciebie! mój blog nie jest pisany zaawansowanym angielskim, także jeśli uczysz się go choć 3 lata – dasz radę ♥ także serdecznie zapraszam CHOĆ DO ZERKNIĘCIA. liquoricebasket-of-memories.blog.onet.pl
Gdyby Arsenal wygrał, większość (ze mną włącznie) chwaliłaby ruch Wengera, który dał odpocząć całej drużynie z poniedziałku, a i tak zdobył punkty. Zdobył 1, ale faktem jest, że Arsenal ma szeroką i w miarę równą kadrę. Na tyle, że słabeuszy ligowych może ogrywać w 100% rezerwowymi. M.in. to ich trzyma w czubie tabeli.
Panie Michale – a może by tak jakiś tekst poświęcony nowemu pokoleniu angielskich piłkarzy?W tym sezonie (/roku) jak w żadnym innym od niecałych 10 lat widzimy jednoczesny rozkwit angielskich talentów.Andy Carroll, Danny Welbeck, Jack Wilshere, Tom Cleverly, Jordan Henderson, Mark Albrighton, Adam Johnson, Joe Hart, Jack Rodwell – o talencie większości z nich było co prawda wiadomo nie od dziś, ale ciekawe jest to, że w obecnym sezonie ich progres jest widoczny gołym okiem. A w kolejce na szansę do pokazania się czeka jeszcze podobno świetny Josh McEachran.A przecież niedawno słychać było lamenty nad brakiem zdolnych młodych angielskich graczy podnoszone przez kolejne wielkie nazwiska angielskiego/brytyjskiego futbolu.Pewnie, że można się spierać o to, komu starczy talentu na wielką karierę, a komu nie, ale na dzień dzisiejszy wydaje się, że każdy z nich ma szansę zostania klasowym piłkarzem i co najważniejsze wszyscy zaczynają sobie radzić w poważnej, w pełni dorosłej piłce.
A czy to nie jest przypadkiem tak, że stare gwiazdy albo zawiodły na mundialu, albo zawodzą teraz, to młodzi mają okazję do pokazania, że jednak nie są dużo lub nawet wcale, gorsi od bardziej sławnych kolegów?
Podobno? McEachran jest nieprawdopodobny, 17 lat, a w kilku meczach w ktorych dostal szans spisywal sie fantastycznie, chlopak ma jeszcze wieksze mozliwosci niz Wilshere. Ma tez cos czego brakuje niemal wszystkim pomocnikom Chelsea, polot i inwencje, niestety Carlo nie ma odwagi by postawic na mlodych. Czekam tez na eksplozje talentu Daniela Sturridge’a. A co do tej listy, Lee Cattermole i Phil Jones tez rozgrywaja dobre sezony.
Roy Hodgson przeprosił kibiców, ale zapowiedział ze dymisji nie będzie. Pytnie kiedy cierpliwość właścicieli się skończy.http://www.skysports.com/story/0,19528,11661_6626689,00.html
Interes życia Mike’a Ashley’a? http://transfersblog.pl/2010/12/interes-ashleya/
“Kto jednak powiedział, że sytuacja Liverpoolu nie stała się desperacka?”Roger_Kint?Spójrzmy chłodno na naszą sytuację. Na majstra buki dają nam mniej niż 0,2%. Na ukończenie rozgrywek w top4: ok 7%. Na spadek do Championship: ca 1.5%. Jak sądzisz, jakie cele stawiają sobie teraz właściciele klubu?Jeśli są rozsądnymi facetami to w swojej strategii biznesowej nie przewidują, że w tym sezonie zdobędziemy majstra, ani nawet, że wejdziemy do top4. Nie obawiają się też przesadnie spadku do niższej klasy rozgrywkowej.Biorąc to pod uwagę można w miarę bezpiecznie przyjąć, że rozgrywki ligowe nie mają dla naszego klubu większego znaczenia: bezpieczne miejsce bisko środka tabeli w zupełności wystarczy.Pewnie, że fajnie byłoby coś wygrać ale też jakos mi sie nie wydaje byśmy niczym desperaci wypatrywali FA Cup albo pucharu igi Europejskiej.Skąd zatem podejrzenie, że będziemy wykonywać jakieś desperackie ruchy?Spodziewam się raczej, że sprzedamy co bardziej zdemoralizowanych zawodników (ja ich nie winię za tę demoralizację: nasz klub zwodził ich, kłamał, nie dotrzymywał słowa…) co zrobi trochę miejsca młodym. Osobiście bardzo chciałbym się dowiedzieć co sobą reprezentują Pacheco, Ecclestone, Ince, Amoo, Shelvey i cała reszta młodych_podobno_zdolnych. Pół sezonu jakie nam zostało to doskonały czas by pozbyć się pobenitezowych złogów, naprawić strukturę płac i przygotować się do następnego sezonu gdzie celem powinno być ponownie top4. Naturalnie gdyby trafiła się okazja kupienia zimą jakiegoś Arszawina MK II to powinniśmy ja wykorzystać. Niemniej desperackie ruchy zostawmy desperatom walczącym o mistrzostwo, albo o Top4 (Uwaga: napisałem to z punktu widzenia właścicieli. Zawodnicy i trener mają obowiązek walczyć o top4 dopóki istnieje matematyczna szansa na osiągnięcie tego rezultatu. 7% to w końcu nie tak mało. Zbyt mało, żeby budowac na tym strategie biznesową, ale w sam raz, żeby kibice mogi się poekscytować.)“Zasypiając wczoraj wieczorem, niemiłosiernie zmordowany oglądaniem meczu jego piłkarzy z zamykającym wówczas tabelę Wolves, byłem przekonany, że albo on sam poda się do dymisji, albo w trybie natychmiastowym zbierze się zarząd, który zdecyduje o rozwiązaniu umowy z Anglikiem.”Jeśi Hodgson sie nie podda do dymisji to bedzie nam bardzo trudno zwolnić trenera w czasie sezonu. Nie wiem nawet czy umiemy: jeszcze nigdy tego nie zrobiliśmy. Być może nasi amerykańscy właściciele przywieźli know how ze sobą i nie będą mieli skrupułów… “Dlaczego wszystko poszło nie tak, nie mam pojęcia.”Square pegs, round holes?Tu jest fajny tekst Tomkinsa: http://tinyurl.com/356ezzfPolecam gorąco.Widzę bardzo duże podobieństwa do początków Beniteza w Poolu, van Gaala w Bayernie, a także Hodgsona w Fulham (mało kto pamieta, że Hodgson miał bardzo, bardzo słaby początek panowania w Fulham). Moim zdaniem wynika to stąd, że ci panowie są 'systemowcami’ – taktykami przywiązanymi do swoich systemów i wprowadzający je bez względu na okoliczności. Początkowo zwykle przynosi to pogorszenie wyników co zapewne wynika stąd, że zawodnicy uczą się swoich ról, oduczają starych sprawdzonych (i skutecznych) nawyków z czego bierze się brak zaufania do siebie i do partnerów. Po pewnym czasie, te systemy zaczynają działać. No ale, żeby do tego miejsca dotrzeć trzeba zaufac trenerowi, wesprzeć go, a zawodników którym sie nowy system nie podoba sprzedać bez mrugniecia okiem. To jest koszt zatrudniania 'systemowców’ i w zasadzie normalny właściciel, który zatrudnia 'systemowca’ powinien się z tym liczyć.Zatrudnianie systemowców, w celu uzyskania doraźnych wyników jest bez sensu – czyli jest czymś czego należało się spodziewać po Hicksie i Gillettcie.System Beniteza pod który kupowaliśmy zawodników nijak nie przystaje do systemu Hodgsona. No nijak. U Beniteza boczni obrońcy są głównym sposobem oskrzydlania przeciwnika (z defensywnymi pomocnikami asekurującymi rajdy) U Hodgsona obrońcy raczej bronią a skrzydłowi oskrzydlają. To jest szczególnie poważny problem bo my nie mamy ani jednego skrzydłowego. Ani jednego. Benitez przydzielał zawodnikom na bokach wiele zadań defensywnych stąd wysoka pozycja Kuyta i próba ściągniecia Barryego.Torres jest wybitnym napastnikiem, ale wtedy gdy jest w ataku sam. Dodaj mu partnera a obniżysz jego efektywność drastycznie. Nie ma problemu kiedy partner nazywa się David Villa: Torres gra słabiej ale DV nastrzela ile potrzeba. Problem zaczyna sie wtedy gdy partner w ataku nazywa się David Ngog (niezły prospekt – mógłby być zmiennikiem Torresa ale nie partnerem).Te różnice można ciągnąć dalej: gra formacjami Hodgsona vs gra między liniami Beniteza itd.Nawet gdybyśmy nie byli po wyniszczającej i demoralizującej wojnie domowej to i tak należało się liczyć z obniżeniem formy w stosunku do ubiegłego sezonu w związku z przechodzeniem na nowy system. A jak ktoś nie chciał takiego obniżenia formy to powinien zatrudnić trenera motywatora – free stylowca w rodzaju Redknappa.To jest pierwsza przyczyna naszych problemów – i tu winy Hodgsona nie widzę. Natomiast jego winą jest co innego.Napisałeś tak:“Że Hodgson jest dobrym szkoleniowcem, pokazuje ubiegłoroczny sezon Fulham i tytuł Menedżera Sezonu; nie chodzi nawet o finał Ligi Europejskiej, ale o to, jak ciężko było pokonać tę drużynę w Premier League.“I w tym rzecz. Im zespół ma wyższe spiracje tym mniej ważny jest parametr meczów bez porażki a ważniejszy staje się odsetek meczów wygranych. Taktyczne podejście które było bardzo dobre dla Fulham nie było dobre dla Liverpoolu. W Fulham celem maksimum Hodgsona było uzbieranie ok 50 punktów. U nas pewnie o połowę wiecej. To różnica jakościowa. Hodgson zdaje się jej nie zauważać. Ta krytyka dotyczy także zarządzania oczekiwaniami kibiców i piłkarzy – wystarczy posłuchać jego konferencji prasowych (“jeśli zagramy dobrze to sprawimy trochę kłopotów zespołowi z Wolverhampton”). I to jest jego wina. Byc może zapłaci za to pracą.“Że Liverpool tegoroczny nie powinien być wyraźnie gorszy od Liverpoolu z lat ubiegłych świadczy fakt, że aż ośmiu piłkarzy, którzy grali wczoraj z Wolverhampton, wybiegło na tę samą murawę w dniu rozbicia Realu Madryt 4:0.”Ci zawodnicy to jest materiał na drużynę walczącą o top4 (moim zdaniem odbiegamy troche od poziomu pozostałych challengerów, ale ta różnica w potencjale nie jest tak wielka jak mogłoby się wydawać) – przy właściwym podejściu i właściwej taktyce powinni znajdować się tuż za top 5.“Konchesky okazuje się dużo gorszy od Insuy,”Uważam, że przesadzasz. Oni graja na podobnym poziomie. Tyle, że Insua jest dużo młodszy i można z nim wiązać jakieś nadzieje na przyszłość. Z Koncheskym juz nie można.I to jest bardzo poważny zarzut wobec Roya. O ile transferowe wpadki mogą się zdarzać i w koszyku zakupowym do 10 mln są wręcz nieuniknione to bardzo trudno usprawiedliwić sprowadzenie zawodnika o którym wie sie wszystko a którego kwalifikacja są niewystarczające. Tu nie można zwalić na scouting, albo na klub. Na nic. Podobny zarzut dotyczy Poulsena. “Pojutrze otwiera się okienko transferowe, więc na fundamentalne decyzje nie zostało wiele czasu. Jeśli zwalniać Hodgsona to teraz, by nowy menedżer zdążył rozpoznać aktualne możliwości zespołu, a potem miał czas rozejrzeć się na rynku transferowym.”Po tym jak Hodgson zawalił pierwszą połowe sezonu można śmiało go zostawic na drugą – niech teraz spija to co naważył. Dużo gorzej już nie będzie a może jego system zacznie przynosic jakies rezultaty. Tym bardziej, że zimą trudniej niż o dobrego zawodnika może być tylko o dobrego trenera. Osobiście podejrzewam jednak, że Hodgsona pożegnamy w styczniu i zatrudnimy managera na czas przejściowy – a z tym wcale nie musimy sie śpieszyc bo przejściowego managera mamy pod ręką. Zapewne stracimy paru podstawowych zawodników no ale czy tego w ogóle da się uniknąć?Pozdrawiam, życząc wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.