No to mamy wojnę na całego. Wojnę Tottenhamu z władzami własnej dzielnicy i z reprezentującym ją parlamentarzystą. Wojnę z niemałą częścią kibiców. Wojnę z West Hamem, ale to akurat nie jest żadna nowość. Wojnę z bez mała całym środowiskiem lekkoatletycznym i sporą częścią tzw. rodziny olimpijskiej. Plus z dużą częścią opinii publicznej, do której zaliczamy również prominentnych polityków i publicystów.
Chodzi oczywiście o nowy stadion. Przez sześć minionych lat mówiło się (i wciąż jakoś tam się mówi, o czym za chwilę) o przebudowie White Hart Lane, obróceniu murawy o 90 stopni, obudowaniu nowego, 56-tysięcznego obiektu apartamentowcami, hotelami, supermarketem itd. Pierwsze projekty zostały w procesie długotrwałych konsultacji społecznych zakwestionowane, jako zbyt daleko ingerujące w historyczną przestrzeń dzielnicy. Kolejne, zachowujące kilka budynków położonych od strony High Road, uzyskały ostatecznie aprobatę zarówno samorządu dzielnicy, jak konserwatora zabytków i władz miasta. Jest jeden podstawowy problem, i kilka pomniejszych.
Problem podstawowy to pieniądze. Od momentu, kiedy Tottenham złożył pierwszy projekt, koszta przebudowy White Hart Lane radykalnie wzrosły i wynoszą 450 milionów – a w dobie kryzysu trudno liczyć na publiczne wsparcie, z jakiego skorzystał jeszcze Arsenal podczas budowy Emirates Stadium. Problemy pomniejsze wiążą się z ogólną sytuacją dzielnicy, jednej z uboższych w Londynie, i z fatalnymi połączeniami z resztą miasta – już dzisiaj przed i po meczach okoliczne uliczki przeraźliwie się korkują, a co dopiero, kiedy pojawi się na nich dodatkowe 20 tysięcy ludzi. W sumie nic dziwnego, że w pewnym momencie zmęczony przedłużającymi się negocjacjami z burmistrzem i radą dzielnicy zarząd klubu złożył propozycję przejęcia po igrzyskach 2012 stadionu olimpijskiego, o który dotychczas ubiegał się West Ham.
Początkowo wielu fanów (ze mną włącznie) odnosiło wrażenie, że to tylko strategia negocjacyjna, mającą wywrzeć presję na lokalnych decydentów, żeby wreszcie zgodzili się na rozbudowę White Hart Lane. Później jednak okazało się, że Daniel Levy et consortes myślą o przeprowadzce serio. Z powodu problemu podstawowego, czyli pieniędzy, i pomimo kilku problemów pomniejszych.
Problemy pomniejsze to Historia i Dziedzictwo, pisane wielkimi literami. Klub powstał w północnym Londynie w 1882 roku, w 1884 przyjął lokalną nazwę, a w 1899 zaczął grać właśnie na White Hart Lane. Dziś wprawdzie jest globalną marką, a kibice – także posiadacze karnetów na cały sezon – dojeżdżają na jego mecze ze wszystkich dzielnic Londynu i okolicznych miejscowości, a czasem także spoza Anglii (z rozpisanej wśród kibiców ankiety wynika, że średnio pokonują ponad 60 kilometrów, żeby dojechać na mecz), ale to nie zmienia faktu, że przede wszystkim jest s t ą d, i że są ludzie, dla których to s t ą d ma znaczenie równie wielkie, jak sukcesy na boisku. Od czasu przenosin Arsenalu z południa na północ Londynu upłynęło przecież blisko 100 lat: kiedy 90 lat po tym wydarzeniu właściciel FC Wimbledon przeniósł drużynę do Milton Keynes, skończyło się to zmianą nazwy, a po czasie także – oddaniem przez nowy klub historycznych trofeów zespołowi AFC Wimbledon, który w międzyczasie utworzyli rozczarowani przeprowadzką kibice.
W przypadku Tottenhamu masowe odwrócenie kibiców raczej nie grozi, podobnie jak zmiana nazwy (rozwścieczony poseł David Lammy zapowiada wprawdzie, że w przypadku przenosin rozpocznie procedurę sądową, mającą na celu odebranie klubowi prawa do posługiwania się słowem „Tottenham”, ale prawnicy prezesa Levy’ego – skądinąd niegdyś prywatnie zaprzyjaźnionego z Lammym – są pewni swego), choć protesty fanów z meczu na mecz robią się coraz głośniejsze. To, co mówi prezes, jest do bólu racjonalne: klub, żeby się rozwijać, potrzebuje nowego stadionu – także ze względu na zapowiadane przez UEFA reguły finansowego fair play, gdzie do bilansowania większych wydatków potrzebne będą większe dochody z biletów. White Hart Lane w obecnej pojemności jest od lat wyprzedane, a na liście oczekujących na karnet jest 35 tysięcy ludzi. Opcja przenosin do Stratford, gdzie leży stadion olimpijski, jest tańsza o 150-200 milionów. W północnym Londynie, czyli w odległości dziesięciu kilometrów od stadionu olimpijskiego, nie udało się nawet zakończyć procedury wykupu gruntów. W dodatku „opcja Stratford”, znakomicie skomunikowanego z całym miastem, oznacza też możliwość organizowania imprez komercyjnych, koncertów itd., za co ma odpowiadać partner Tottenhamu, amerykański koncern rozrywkowy AEG. Kto by chciał jechać na koncert do północnego Londynu, ryzykując korki albo stratę czasu w tłumie próbującym się wydostać z nienajbliższej, niestety, stacji metra?
Jest oczywiście jedno wielkie „ale”, nie dotyczące jednak ewentualnej frondy kibiców, tylko protestów lobby lekkoatletycznego. Tottenham nie ukrywa, że zamierza stadion olimpijski… wyburzyć i w jego miejsce zbudować nowy. Chodzi przede wszystkim, ale nie tylko o bieżnię – jeśliby została, trybuny od boiska oddzielałoby 45 metrów, a w projekcie Tottenhamu ma to być maksymalnie 8 metrów. Kto kiedykolwiek oglądał mecz na stadionie z bieżnią, wie, co znaczy ta różnica: piłkarze nie lubią grać na stadionach lekkoatletycznych i wolą czuć oddech fanów na plecach, fani nie lubią oglądać meczów, podczas których piłkarze są jakimiś maleńkimi punkcikami w oddali. To również brzmi logicznie.
Tu jednak wchodzimy w rozgrywkę zdecydowanie pozapiłkarską. Starając się o olimpiadę Londyn złożył pewne deklaracje, związane z utrzymaniem obiektu lekkoatletycznego (Tottenham odpowiada na to, że wesprze przebudowę Crystal Palace tak, aby tam mogły się odbywać mistrzostwa czy mityngi). Wizja puszczenia z dymem stadionu, który kosztował podatnika blisko 500 milionów, a który był używany raptem 17 dni, również wydaje się przerażająca, także ze względów ekologicznych, które podniósł kilka dni temu były burmistrz (Tottenham na to, że w przeciwnym razie stadion olimpijski będzie niszczał, bo konkurencyjnej oferty West Hamu nie sposób traktować poważnie).
Ano właśnie: jest konkurencyjna oferta West Hamu, który niszczyć bieżni nie zamierza. Kłopot w tym, że West Ham nie ma pieniędzy, nie ma wystarczająco wielkiej bazy kibiców (poza derbami, trudno mu będzie zgromadzić 60 tysięcy na trybunach) i jest zagrożony spadkiem z ekstraklasy. Z drugiej strony: Upton Park leży we wschodnim Londynie, jakieś dwa kilometry od Stratford. Wybór, jaki ma przed sobą Olympic Park Legacy Company to w istocie wybór między widmem pustego obiektu, pieniędzmi Tottenhamu i realizmem jego oferty z jednej strony, a racjami historycznymi i poszanowaniem obietnic złożonych nie tylko fanom lekkiej atletyki z drugiej.
Pisząc to wszystko, staram się nie unieważniać racji strony etosowo-olimpijskiej. Ale rozumiem również argumenty Tottenhamu. Własny sąd zawieszam, w końcu nie mieszkam w północnym Londynie. Olympic Park Legacy Company wskaże zwycięzcę za tydzień.
Przepraszam, Michał, ale jeszcze na Twitterze prosiłem o konkret – z jakiego publicznego wsparcia skorzystał rzekomo Arsenal podczas budowy Emiratów. Odesłałeś mnie do posta, a w nim znów widzę tylko zdanie o tym, że taka pomoc była.Fakt, że kredytu udzieliło konsorcjum, w którym główną rolę odegrał państwowy RBS, trudno uznać za pomoc publiczną. Jeśli wezmę kredyt na mieszkanie w PKO, to jeszcze nie znaczy, że jestem dotowany przez państwo.Jedynym źródłem informacji o publicznym wsparciu dla Arsenalu przy budowie Emiratów, jakie udało mi się wyguglać, jest ów histeryczny list Levy’ego, powielany potem na tottenhamskich blogach, w którym prezes THFC wymienia zresztą jednym tchem Emiraty i nowe Wembley (to chyba jakiś żart?).Nie chcę powiedzieć, że Levy kłamie, ale do tej pory żyłem w przekonaniu, że Arsenal w całości sam sfinansował budowę nowego obiektu, co zresztą było przyczyną szalenie oszczędnej w ostatnich latach polityki transferowej Wengera. A dla mnie powodem do dumy i dowodem geniuszu Arsene’a, że mimo takich ograniczeń udało się nam utrzymać na szczycie. Więc trochę zżymam się, słysząc takie zarzuty bez dowodów. Możesz jakieś przedstawić?
Jedna informacja jaka kojarzy mi się z Wembley to ewentualne plany, które nie doszły do skutku – współużytkowania Wembley przez Arsenal (albo coś w tym stylu). Dlatego podpisuję się pod pytaniem Miko
http://en.wikipedia.org/wiki/Emirates_Stadium#FinanceThe £470 million cost of the project, augmented by the extra costs the club had to meet besides building the stadium itself, was a formidable obstacle, >> especially as Arsenal were not granted any public subsidy. <<
Po pierwsze, nie nazwałbym listu Levy’ego histerycznym; jak dla mnie spokojnie i rzeczowo klaruje dylemat, przed jakim stanął. Ale to kwestia wrażliwości. Ważniejsza sprawa dotyczy pomocy publicznej dla Arsenalu – nie miałem nawet na myśli pożyczek, co wsparcia np. Transport for London, która zadbała o rozbudowę sieci komunikacyjnej. Początkowo Arsenal miał partycypować w kosztach rozbudowy pobliskich stacji metra; okazało się to niekonieczne, bo odpowiednie służby zadbały o to we własnym zakresie. Pamiętam stare teksty Davida Conna w Guardianie na ten temat, dość detalicznie rzecz opisujące, bo przecież także w tym przypadku nie obyło się bez protestów części lokalnej społeczności. Tam zresztą łatwiej też było o poparcie polityków. Nie chciałem w to wchodzić w głównym tekście, bo zanadto obrósłby nawiasami; pewnie bezpieczniej byłoby użyć sformułowania „usługi publiczne”.
Odnośnie tonu – różnijmy się pięknie.Odnośnie reszty – no bez krotochwili, błagam. Jakie niby wsparcie TfL? Jaka rozbudowa stacji metra? Arsenal, Holloway Rd i Highbury & Islington były w ostatnich latach co najwyżej lekko remontowane, bez szczególnego związku z Emiratami. Rzeczywiście, przed budową stadionu były plany rozbudowy Holloway Road, ale ostatecznie po prostu z nich rezygnowano i po meczach na stacji można tylko wysiąść. Zaś cały tłum jest po prostu przekierowywany do H&I (operacja skądinąd oszałamiająca), gdzie trzeba wziąć Victorię zamiast Picadilly.Jeśli REZYGNACJĘ z rozbudowy uznamy za publiczne FINANSOWE wsparcie klubu, to oczywiście można udowodnić wszystko.
Ok, różnijmy się pięknie. Poszukam źródeł, a jak nie znajdę – odszczekam.
Docenię i uszanuję zarówno bolesne źródła, jak i odszczekanie. Gdybyś jeszcze skłonił waszego prezia do odszczekania, ech…
Chodzi o to ze Tottenham aby dostać zgodę na budowę musiał wydać swoje własne pieniądze na rozwój infrastruktury. Arsenal zbudował sobie stadion za swoje, całą otoczkę „dostali”, bo sie do tego nie dokładali. Leavy chciał to samo, my sobie budujemy stadion wy załatwcie resztę, a tutaj psikus.
Ale sedno w tym, że nie bardzo wiadomo, co niby Arsenal „dostał”. Infrastrukturę, która była już tam wcześniej? Czyli – przypominam – infrastrukturę, którą Arsenal „miał” już wcześniej jako klub z Highbury?
Ujmę to tak, biznesman chce pieniędzy na swój cel, żeby je zdobyć podaje argumenty. Jego argument jest taki, nam każecie płacić za coś co tamci mieli na miejscu. Każdy argument dobry jak prowadzi do oszczędzenia jakiś 150 mln 😀
Jeśli dobrze rozumiem moga zapaść tylko dwie decyzje, albo spurs albo WHU, tak jest w istocie? Czy możliwe jest funkcjonowanie stadionu na warunkach stadionu narodowego? Z drugiej strony byłoby to głupie skoro jest wembley a nie ukrywajmy ze meetingi większej liczby niz te 20-30 tys nie przyciągną na stadion.
W kwestii mityngów lekkoatletycznych. Otóż znam osobiście pewne środowisko lekkoatletyczne północnego Londynu. Jeśli powiedziałbyś do tego szanownego grona „co tam Wasze mityngi, jakies 20 -30 tys ludzi” musiałbys uciekać i to daleko, a i tak by cie dogonili. W końcu to lekkoatleci 😛 oczywiście żartuje, niemniej jednak, nie wiesz o czym mówisz. Jeśli byś poszedł na umiejscowiony niedaleko w sumie od White Hart Lane stadion lekkoatletyczny w parku na Hampstead Heath wiedziałbys o czym mówie, gdzie na mityngi środowiskowej ligi przychodzi naprawde sporo osób ( nie chce operować liczbami), a codzienne treningi są normalką. Uczestniczą w nich nie gwiazdy lecz ludzie w wieku od 18 – 60 roku życia, jednym słowem amatorzy lub „półzawodowcy” w najlepszym przypadku. po prostu chce powiedzieć, że wtym przypadku środowisko lekkoatletyczne jest dość silne i nie mówie tylko o tych amatorach którzy mieli tylko zobrazować na jakim poziomie jest ta dyscyplina.Obecnie mityng lekkoatletyczny diamentowej ligi jest w Crystal Palace i tam jest rzeczywiście te wspomniane przez Ciebie 20 tys., bo…. stadion nie ma wiecej miejsc…Bilety w każdym razie ciężko zdobyć.Uważam, że rozbudowa stadionu na White Hart Lane byłaby idealnym wyjściem, bo klub jest stamtąd. Koniec. P.S. rzeczywiście stacja metra daleko, wąskie ulice kolejna przeszkoda, dzielnica niespecjalna ale o gustach jak powinna wyglądać i standardach nie wypowiadam się… pozdrawiam
Jakkolwiek się sprawa skończy, nie wyobrażam sobie, by Tottenham zmienił nazwę. W końcu jest starszy niż nowożytne igrzyska ;).PS „tłumie próbującym się wydostać z nienajbliższej, niestety, stacji metra”. Panie Michale, błagam, przecież nawet Word to podkreśla ;). Pisałem już parę razy o pisowni partykuły „nie” z przymiotnikami i przysłówkami w stopniu wyższym i najwyższym. Konsekwentnie pisze Pan to – błędnie! – łącznie. Przyczepię się jeszcze raz, może pomoże.
Wiesz Jaskier, tak sobie pomyślałem, jak bardzo my sie różnimy 😀 Zawsze jak czytam takie uwagi to sie zastanawiam, „co za różnica?” czy język nie jest tylko i wyłącznie narzędziem do przekazywania informacji? Ta została przekazana, no i zrozumiana.Wiele godzin spędziłem na lekcjach polskiego w moim życiu, oczywiście człowiek sobie umilał życie jak mógł, wiele się na nich nauczyłem, np gry w brydża, wiele filmów obejrzałem, (kolega dzięki polskiemu wymasterował gre w golfa na komórce, trafiał z każdej pozycji przy każdych warunkach pogodowych za pierwszym razem), ale mimo to uważam że to czas stracony, przedmiot którym katowali nas 5 godzin w tygodniu, a który można streścić w całości w jednej 45 minutowej lekcji bo i tak nie ma takiej fizycznej możliwości by nie mieć tych 50% z matury, choćby człowiek sie starał, a wyniki z przedziału warte są tyle samo czyli-nic.Dziś wchodząc na konsultacje prowadzący spojrzął na mnie i powiedział że słaba mam kondycje skoro ledwo zyje po 3 pietrach, odpowiedziałem że tez by tak wyglądał jakby w 48 godzin spał 2. Skwitował to stwierdzeniem-zmarnował pan 2 godziny XD.Jak myślę o polskim to boje sie nawet policzyć ile tych godzin poszło z dymem.Nie żebym się czepiał, tak po prostu zauważam że na nie jedno mamy inne spojrzenie. Pozdro.
Dzięki, postanawiam się z nich poprawić 🙂
Panie Michale, czytam Pana od bardzo już długiego czasu i muszę przyznać, że jest Pan w jednym z najlepszych (jak nie najlepszym) „blogerem” piszącym o tematyce Premiership…to tytułem wstępu lecz tytułem zakończenia jak absolwent AWF z przykrością patrzę na takie BABOLE popełniane przez dziennikarzy sportowych (niestety przez ogromna większość) , mianowicie:”Starając się o olimpiadę Londyn złożył pewne deklaracje”OLIMPIADA to jest czas/okres między Igrzyskami Olimpijskimi, które najbliższe odbędą się w Londynie…;))Jako dziennikarze sportowi, powinniście to wiedzieć i nie powtarzać tego błędu na okrągło…chociaż wiem dobrze, że „kłamstwo powtarzane tysiące razy staje się prawdą…” i chyba w tym przypadku jest to walka z wiatrakami.Pozdrawiam i jeszcze raz…gratuluje wspaniałego bloga!
TissMac: kup sobie jakiś słownik, zanim zaczniesz marudzić publicznie.
hehe…Po szybkim przejrzeniu encyklopedii PWN i słownika języka polskiego również PWN polecam airborell bardziej dogłębne zaznajomienie sie z tematem…
„Jako dziennikarze sportowi, powinniście to wiedzieć i nie powtarzać tego błędu na okrągło”Pan Michal nie jest dziennikarzem sportowym. A powinien miec monopol na jakiekolwiek komentarze odnosnie PL w polskich mediach. Ale to tak na marginesie. Co do Olimpiady masz pewnie racje, tylko wiesz jak to jest… Stadion Olimpijski brzmi lepiej niz Stadion Igrzysk Olimpijskich, a nazywajac go, raczej nie chodzilo im o okres oczekiwania na nie. Pozdrawiam.
Co za różnica? wiadomo o co chodzi…
A w komentarzach ani słowa o United? Ja meczem jestem zawiedziony, postawiłem 35 euro na over 5.5… dlaczego napastnik Birmingham nie strzelił na pustą bramkę?! Dlaczego Nani zamiast podawać dla lepiej ustawionych partnerów za wszelką cenę szukał uderzenia na bramkę?!Poza tym… cieszę się, bo United zagrało pięknie i w końcu nasz Bułgarski wirtuoz ustawił celownik
Bo chłopaki postawili na under 5.5 😀
Są momenty gdy nie lubię swoich studiów, dziś taki moment, chłopaki grali super, po skrótach widze że niektóre akcje to najwyższa półka a ja nie oglądałem… Zgoda ze graja mocno byle jak w tym sezonie, ale gdy graja tak jak dzis to jest to najpiękniejszy futbol dla oka. Gol numer 3 i 4 to jest cudowny pokaz jak sie robi akcje, szybko precyzyjnie, wspaniale. #19 coraz bliżej, a jedyni których sie obawiam właśnie przegrywają 1-0. Dobry dzień 😀
Za to jedyni, których powinieneś się obawiać, wygrali 3-0. I nie chodzi mi o Liverpool 🙂
Masz racje, to był fajny i szybki mecz, do tego zakończony przekonywującym i wysokim zwycięstwem. Pięknie odgryźli się za ten wątpliwy remis 1/1 sprzed paru tygodni. Odrobina niepokoju i zbędnych nerwów to dzisiaj Nani – no co ten koleś wyprawiał z uporem maniaka, to przechodziło ludzkie pojecie. A jego strzał z wolnego z chyba 35 metrów (jak nie więcej) ….. Dobrze ze SAF był już po 3 zmianach, bo Portugalczykowi za ten numer należało się natychmiastowe wyrzucenie (zrotowanie) z boiska. Ta huśtawka formy jest szczerze mówiąc nie do wytrzymania. Raz facet gra bajecznie, raz jakby go nie było (tydzień temu z Tott), a raz jak jeździec bez głowy…
Glazerowie odrzucili ofertę z katara w wysokości 1.5 miliarda funtów. Żądają dwóch miliardów. Za ofertą stoi rodzina królewska z kataru, książę jest fanem MU od dawna swego czasu zaprosił drużynę do siebie. Byc może nie będzie derbów manchesteru a bedą z derby kataru. Istnieje jednak pewna obawa z mojej strony ze gdyby doszło do transakcji, właściciele mogą mieszać sie w sprawy klubu, a nie ma od tego nic gorszego. Glazerowie to bardzo dobzi biznesmeni, zrobia to co im sie będzie bardziej opłacało.
Ciekawy artykuł na blogu Darka Wołowskiego o Sir Alexie Fergusonie:http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2019689
Bardzo fajnie napisany, ale nie zgadzam się z nazywaniem Fletchera Parka a już na pewno nie Andersona przeciętniakami. W Polsce generalnie nie docenia się ludzi ciężko pracujących, Park i Fletcher talentem czysto piłkarskim ustępują wielu graczom, ale ich praca na rzecz druzyny, czyli po prostu work-rate nie ustępuje absolutnie nikomu, a to juz czyni ich graczami wyjątkowymi, tylko wyjątkowymi w innym ujęciu. Były już druzyny „gwiazdorów” i jak pamiętamy konczyły się totalnymi klapami.Co do Andersona, którego swego czasu skreśliłem, sytuacja jest zgoła odmienna, talent piłkarski on ma niesamowity, nie ustępuje nikomu na świecie pod tym względem a już na pewno w premierleague, tylko on ma problemy innego rodzaju, problem mentalności którą Alex mu wszczepia, wbija wręcz na siłe i to młotkiem, z oporami ale wchodzi. Ja sie w MU zakochałem bo to jest przykład drużyny z jajami, ludzie którzy wiedza czego chcą i jak to osiągnąć nie boja sie przy tym pobrudzić koszulki.Podobnie z niedocenianiem Valenci, ja wiem ze on ma jeden jedyny zwód (wszyscy wiedza co zrobi, a najlepsze że i tak mu to w 90% wychodzi) to jest piłkarz szalenie efektywny, Alex Ferguson uwaza go za gracza światowej klasy, dla mnie takim niewątpliwie jest. Valencia to jest idealne przeciwieństwo Theo Walcotta, gracza który zostawia pozytywne wrażenie estetyczne, tylko że w 9/10 przypadkach wybiera zły wariant. W plebiscytach nie docenia się graczy na podstawie tego jak graja w piłkę tylko ile o nich jest w prasie.Wśród 23 graczy nominowanej do złotej piłki było 4 z Realu i żadnego z MU, ciekawe bo według moich kryteriów oceny tylko 3 graczy Realu miało by czego szukać na OT, Ronaldo Alonso i Casillias, cała resztę przegnałbym kijem jakby tylko podeszli pod stadion. Talent to za mało by grac w MU.
Yhy, i dlatego ten słaby Walcott, co to w 90 proc. przypadków wybiera zły wariant, w tym sezonie asystuje lub strzela bramkę średnio co 75 minut (drugi w lidze, tuż przed Berbatowem, tuż za van Persiem). Get a grip, mate.
Przejmujesz sie tym Wolowskim? To jest akurat ten typ dziennikarza ktory za pilkarzy wybitnych lub bardzo dobrych uwaza jedynie tych ktorzy strzelaja, drybluja i zachwycaja trybuny. W sumie jestem zdziwiony ze podjal wreszcie jakis temat niehiszpanski, normalnie isze tylko o Barsie i Realu, niby ielki znaFca od hiszpanskiej pilki, ale o Villarrealu czy Atletico nic nie napisze.
Czy ktoś poruszał tu temat estetyki i użyteczności piłkarskiej stadionu olimpijskiego? Tottenham ma piękny piłkarski stadion (wiem, za mały) i aż mnie odrzuca, jak pomyślę, że pomiędzy murawą a trybunami dojdzie hektar bieżni…