Ani słowa o Torresach, Suarezach, Carrollach, Adamach, Keane’ach i kto tam jeszcze w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin zmienił lub ma zmienić barwy klubowe. Styczniowe okienko transferowe z całą pewnością nie okaże się nudne, a sumy wydawane na zakupy powoli zaczynają przypominać czasy sprzed kryzysu. Ale o okienku zdążymy jutro. W taki weekend jak dzisiejszy wypada pisać wyłącznie o Crawley Town – w powojennej historii Pucharu Anglii dopiero szóstym niegrającym w lidze zawodowej zespole, który awansował do piątej rundy tych historycznych rozgrywek (pozostałe kluby to Colchester United w 1948, Yeovil Town w 1949, Blyth Spartans w 1978, Telford United w 1985 i Kidderminster Harriers w 1994 r.). Warto dodać, że Crawley grało na wyjeździe, że wygrało zasłużenie, że podczas ich meczu byliśmy świadkami dwóch rzutów karnych (obu niewykorzystanych przez… Crawley) i dwóch czerwonych kartek (tu akurat oba kluby podzieliły się solidarnie, piłkarz Torquay wyleciał za dwie żółte kartki otrzymane w ciągu minuty), i że w poprzednich rundach zespół z ligi Blue Square Premier odprawił Swindon Town i Derby.
Oczywiście w tym przypadku nie jest tak romantycznie, jak przed kilkoma laty w przypadku Havant & Waterlooville, dzielnie opierającemu się w czwartej rundzie Liverpoolowi. Crawley Town jest dobrze zarządzanym klubem z przyzwoitym budżetem, tego lata wydało na transfery pół miliona funtów, ich najdroższy zawodnik, kupiony za 200 tys. Richard Brodie, zaczynał wczorajszy mecz na ławce rezerwowych, a menedżer od lat uważany jest za czarny charakter. Klub finansuje konsorcjum lokalnego biznesmena z inwestorami z Hongkongu – nic dziwnego, że nazywa się go „Manchesterem City nieligowej piłki”. Wszystko to nie umniejsza jednak ani skali sukcesu, ani radości 1123 kibiców przyjezdnych – tyle można było wpuścić na sektor gości w Plainmoor. Na Old Trafford, gdzie przyjdzie im grać w piątej rundzie, z pewnością dostaną więcej biletów.
Zwycięstwo Crawley Town zapewnił Matt Tubbs, zdobywając swoją 25. bramkę w sezonie. Co przypomina mi pucharowe wyczyny Dudleya „D.J.” Campbella, którego kariera w dzisiejszych czasach wydaje się czymś równie nierealnym jak historia Kopciuszka. Chłopak jeszcze sześć lat temu dźwigał worki w jakimś magazynie, trenował dwa razy w tygodniu, a w weekendy grał w amatorskim Yeading. Pies z kulawą nogą by o nim nie słyszał, gdyby w którymś momencie jego drużyna nie przebiła się do trzeciej rundy Pucharu Anglii, gdzie wylosowała Newcastle. Odpadła rzecz jasna, ale mecz transmitowano w telewizji, a Campbell grał na tyle dobrze, że wkrótce zgłosił się po niego kupiec: drugoligowe Brentford, które zapłaciło wówczas 5 tys. funtów. Potem minęło dobrych parę miesięcy, zanim Campbell przywykł do nowego reżimu (treningi codziennie!) i przebił się do pierwszego składu. Rozegrał dwadzieścia kilka spotkań, strzelił tuzin goli, aż nadeszły kolejne rozgrywki Pucharu Anglii i Brentford natrafił na Sunderland. Zwycięstwo drugoligowców okazało się jedną z sensacji tamtych rozgrywek, a dwie bramki Campbella kandydowały do tytułu gola rundy i miesiąca. Był 28 stycznia: zaledwie 48 godzin później po napastnika zgłosiło się Birmingham. Potem bywało różnie – grzanie ławy i liczne wypożyczenia, aż wreszcie „D.J.” zadomowił się w Blackpool, gdzie w ostatnich meczach zachwyca snajperską regularnością (sześć goli w siedmiu spotkaniach).
Czy Matt Tubbs wypromuje się jak niegdyś Campbell, a dwie dekady wcześniej Ian Wright, który również zanim wypłynął na szerokie wody kopał piłkę w ligach amatorskich? Przypominam, że w dzisiejszych czasach piłkarzy wychowuje się niemal od niemowlęcia, a największe kluby mają na oku już dziesięciolatków… Tym bardziej ani słowa o Torresach, Suarezach, Carrolach – patrzcie, jak strzelają rasowi napastnicy.
PS O meczu Tottenhamu pisać nie zamierzałem, niezależnie od wyniku – miał to być jeszcze jeden rodzaj hołdu dla Crawley. Ale w obliczu pogromu na Craven Cottage nie chciałbym, żebyście pomyśleli, że stchórzyłem albo co… Złe przeczucia miałem już przed tym spotkaniem, a pogorszyły się jeszcze, gdy zobaczyłem skład, z konusami w ataku i chuchrami w drugiej linii, wystawianymi przecież na twardo grające Fulham. Ale mecz właściwie zakończył się po 15 minutach, a przegrał go, jakkolwiek przykro to mówić o jednym z moich ulubieńców, jeden człowiek: Michael Dawson. Najpierw niepotrzebnie i niecelnie odgrywający piłkę do Huttona nie widząc, że w jej kierunku startuje Dempsey, później tracący ją na rzecz Dembele i rozpaczliwie ciągnący go za koszulkę. Efekt? Dwa karne, czerwona kartka i z pewnością najgorsze 180 sekund w karierze reprezentanta Anglii. A potem łatwo oddane kolejne gole. To nie Liga Mistrzów, żeby w drugiej połowie dało się odwrócić losy spotkania. No i zabrakło Garetha Bale’a…
PS 2 Tottenham opuścili dziś, wypożyczeni do Wolves i WHU, Jamie O’Hara i Robbie Keane. Zważywszy na wieści o kontuzji i operacji Kaboula, o kłopotach z powrotem do zdrowia Huddlestone’a i Kinga, można się spodziewać aktywności transferowej także w północnym Londynie. Ale o tym również jutro – jak to zwykle w dniu zamykania okienka. Zapraszam.
Na tym polega urok FA Cup. Trzy minuty zamroczenia Dawsona i koniec. Rewanżu przecież nie będzie. Niewiele zabrakło, by i Arsenal po czerwieni Squillaciego pożegnał się z rozgrywkami. W końcu wygrał, ale może się okazać, że to zwycięstwo pyrrusowe – kontuzję odniósł Nasri.
Ciekawe jak bardzo odmlodzi sklad SAF w tym meczu? Juz ze swietymi nie zagral praktycznie nikt z pierwszego skladu. Moze jakis debiut z Akademii? Manchester zaczyna wygrywac na wyjazdach… W marnym stylu, ale walcza do konca. FA Cup to cos pieknego =) PS. Ferdinand na twitterze pokazuje, ze pilkarze tez doceniaja magie tych rozgrywek – „Crawley town…gotta say this is why the buzz of the FA cup can’t be matched anywhere in the world. Great draw for the fans + all concerned!”
No tak bo scholes evans nani hernandez gibson no i oczywiscie giggs to pilkarze rezerwowi. co ty kolego ogladales? nie pisz tylko zeby pisac
Trójka z tych piłkarzy to gracze rezerwowi (czyli nie grają regularnie w podstawowej jedenastce- przypominam). Zapewne wiesz o kim mowa. Scholes nie grał przez 2 miesiące, to jego drugi mecz po przerwie jak dobrze pamiętam.Co nie zmienia faktu, że bez Naniego i Giggsa o pozytywny rezultat było by o wiele trudniej.Poza tym Ferguson sam sie przyznał do błędu taktycznego – ustawił „diament” w pomocy, a większość piłkarzy ManUtd jest przyzwyczajona do 4-4-2.
Wyjsciowy sklad z ostatniego meczu:Lindegaard – O’shea,Smalling,Evans,Fabio – Anderson,Scholes,Gibson,Obertan – Hernandez,Owen.Z tej grupy tylko Scholes (i to w formie!) jest graczem „pierwszego” wyboru. Mowiac o rezerwowych, mialem na mysli takich, ktorzy siedza raczej na lawce/trybunach, myslalem ze to logiczne. To ze sa to swietni gracze, nie zmienia faktu ze sa rezerwowi. Chyba ze Twoim zdaniem Evans i Gibson to pierwszy sklad MU, ale jesli tak, to nie mamy o czym dyskutowac w tej materii, bo do porozumienia nie dojdziemy. Giggs i Nani weszli z lawki, Hernandez zagral tylko kilka razy od 1szej minuty i to jak Roo byl kontuzjowany.Gdyby MU gral z kims powazniejszym, wyslawilby VDS-Rafael,Ferdinand,Vidic,Evra-Nani,Carrick,Scholes,Giggs-Rooney,Berbatov. Gibson i Evans niestety sie nie mieszcza. Tak wiec podtrzymuje swoja opinie, ze SAF wystawil rezerwy.To ze potem dokonal zmian to logiczne, i nie znaczy ze rezerw nie wystawil.Czy gdyby wystawil pierwszy sklad, wprowadzil w 60 minucie Obertana i Gibsona to ja moglym powiedziec, ze gral rezerwami?
Ciekawe jest ze cala pierwsza piatka z tabeli premiership miala duze problemy w tej kolejce.Dwa pierwsze kluby ledwo ledwo,dwa nastepne jeszcze nie wiadomo a Spurs ? W plecy.
Mnie z tego wszystkiego najbardziej zdenerwował karny dla Arsenalu. Widziałem kilka powtórek i za cholerę nie widziałem faulu godnego karniaka. W ogóle ten puchar dziwny jakiś. 🙂 MU grało piach, MC grało błoto, Chelsea z Evertonem nawet nie chciały nas porwać, Arsenal wygrał szczęśliwie, a Koguty dostały po łbie. Słowem – nie widziałem jednej drużyny wśród faworytów, która by pokazała charakter i determinację, pewność siebie przyszłego triumfatora, który już teraz wie, czego chce.
Arsenal druga runda z rzędu karny z kapelusza, pod względem karnych do 20 dobiją w tym sezonie, szkoda że połowa będzie nie zasłużona.http://www.101greatgoals.com/videodisplay/arsenal-huddersfield-8347958/Również patrze i karnego tutaj nie widzę. Najlepsze ze fabregas w wywiadzie po mecozwym nie rozumiał dlaczego czerwonej nie dostał obrońca. Szczyty.
Połowa karnych kanonierów z kapelusza, powiadasz. Oczywiście nie dostrzegasz, że ostatnie lepsze wyniki naszego Manchesteru w ligowych meczach wyjazdowych to w sporym stopniu zasługa pomyłek arbitra. Karny i oczywista czerwień dla Nevilla z WB, no i karny dla blackpool po wejściu Rafaela. Sędziowie się mylą nie tylko na korzyść arsenalu.
Dla WBA karny taki sam jak dla MU przy ręce po dośrodkowaniu fabio, a z blackpool skoro nie ma faulu za wejście adama w evre (az go w powietrze wybiło) to znaczy że sędzia pozwala na twarda gre, to samo co adam zrobił rafael, nic poza tym, wiec jak tu bez przewinienia tak i tu musi być bez gwizdka, mecz był twardy, krwawili vivic i evra rafael miał wstrząśnienie mózgu, jakby to był karny to znacyz że oni mogą a MU juz nie wolno. MU wykonywało 5 karnych w tym sezonie. Także MU na „0” to na pewno nie wychodzi w tym sezonie.
Pewnie, że sędziowie się mylą w różne strony. I nie przesadzałbym, że połowa karnych Arsenalu była niezasłużona. Niedzielna jedenastka była jednak szczególnie irytująca. Kopciuszek (a właściwie Teriery) miał przewagę zawodnika, miał na boisku kontuzjowanego Denilsona, czyli przewagę półtorej gracza i kilka minut na dobicie przeciwnika. Właśnie „poczuli krew” i mogło być różnie. Tymczasem sędziowie postanowili rozstrzygnąć spór, dyktując karnego. I to karnego zupełnie niezasłużonego. Może bym się nie dziwił, gdyby takiego karnego przyznano w Hiszpanii. W Anglii rzadko gwiżdże się takie coś, a już na pewno kilka minut przed końcem meczu. No chyba, że jest się Howardem Webbem i chce się być najważniejszym aktorem spektaklu. 🙂
Mnie osobiście denerwowały wszystkie karne jakie dla was przez wiele lat, dzięki popisom aktorskim pana który obecnie gra w Realu Madryt. Pamięć krótka co?
A ja sobie pozwolę na taką uwagę nieco oderwaną od tematu – jeśli oglądaliście bramkę podlinkowaną przez Pana Michała, to zwróćcie uwagę jak wygląda stadion Torquay i murawa na nim.Większość rodzimej tzw. ekstraklasy może sobie co najwyżej pomarzyć o takowym stadionie i murawie tej jakości.A polecam jeszcze zobaczyć Galpharm Stadium – stadionik Huddersfield Town, drużyny która od dawien dawna nie występowała w pierwszych 2 klasach rozgrywkowych (aczkolwiek utytułowanej – z tego co pamiętam, przed wojną zdobyli nawet 3 mistrzostwa Anglii pod rząd).