Wszystkiego się spodziewałem, tylko nie tego. Przecież to Tottenham, do cholery. Symbol jazdy bez trzymanki, beztroskich błędów w obronie, a potem dopiero kawaleryjskich ataków. Drużyna prowadzona przez trenera, który w szatni ma, owszem, tablicę z namalowanym boiskiem, ale nigdy nic na niej nie przykleja ani nie rysuje. O tym, jaką filozofię futbolu prezentuje Harry Redknapp, napisano już setki słów, ale najlepiej streścił ją on sam, pytany przed kilkoma dniami o powrót do menedżerki Kenny’ego Dalglisha: „O ile wiem w tym sporcie wciąż chodzi o to, że gra się po jedenastu i kiedy ma się piłkę, to trzeba podać ją do kolegi, a kiedy się jej nie ma – trzeba ją odzyskać. Przecież tu nie ma żadnych magicznych sztuczek”. Dziś również magicznych sztuczek nie było, było za to mnóstwo ciężkiej pracy, imponująca koncentracja i znakomita organizacja gry. Jakby ten zespół przygotował nie Redknapp, zdecydowanie przez zbyt wielu nazywany „Harrym Houdinim”, ale, dajmy na to, Mourinho czy Benitez. Wiele mówiło się w minionych miesiącach o tym, że Tottenham przyniósł Lidze Mistrzów zaskakujący powiew świeżości: dziś również było zaskakująco, ale tym razem dzięki uporządkowaniu, nie dzięki improwizacji, dzięki zaangażowaniu całej drużyny w grę obronną, a nie w szalone ataki. Żeby o Tottenhamie mówiono jako o dającym lekcję gry na wyjeździe? Świat się kończy.
Od kogo zacząć? Od Gomesa, który przez cały mecz nie miał nic do roboty, ale który w kluczowych momentach doskonale interweniował? Od Czorluki, któremu Flamini o mało nie złamał nogi? Od trójki stoperów (Czorlukę zmienił Woodgate, dla którego był to pierwszy występ w meczu o stawkę od niemal półtora roku; Dawson i Gallas byli po prostu bezbłędni)? Od Assou-Ekotto, który moim zdaniem jest w tym sezonie najsolidniejszym lewym obrońcą na Wyspach?
Nie, wypada zacząć od Wilsona Palaciosa, który – nie śmiem powiedzieć, że od czasu znalezienia w Hondurasie ciała porwanego brata – stracił gdzieś formę z pierwszych kilkunastu miesięcy w Premier League, a po serii spotkań, w których straszył porażająco niecelnymi podaniami, stracił także miejsce w podstawowym składzie. Dziś był wzorem defensywnego pomocnika: asekurował ofensywnie usposobionych bocznych obrońców, kiedy tylko zapuszczali się pod bramkę Milanu, nie dawał Seedorfowi nawet dziesięciu centymetrów przestrzeni, kiedy Holender znajdował się przy piłce – tylko w pierwszej połowie miał pięć udanych odbiorów, zaraz po przerwie dwa kolejne, a potem przestałem liczyć.
Po Palaciosie należy pochwalić Sandro. Młody Brazylijczyk to największa niespodzianka w składzie i debiutant w Lidze Mistrzów. Po transferze z Internacionale Redknapp długo na niego nie stawiał, twierdząc, że musi upłynąć sporo czasu, zanim chłopak nauczy się angielskiej piłki. Później Sandro niby dostawał szanse, ale ciągle działo się jakoś tak, że w meczu, w którym wychodził od pierwszej minuty ktoś dostawał czerwoną kartkę albo Tottenham zaczął zbierać bęcki, i trzeba było na gwałt zmieniać ustawienie: Brazylijczyk schodził po dwudziestu paru minutach. Sobotni mecz z Sunderlandem był chyba pierwszym, który dograł do końca, a przecież wystąpił w nim tylko dlatego, że Modrić leczył się po operacji wyrostka. Miarą bycia piątym kołem u wozu jest scena sprzed wyjazdu na mecz z Young Boys, w rundzie kwalifikacyjnej Champions League, kiedy chłopaka odesłano z lotniska do domu, bo nikt w klubie mu nie powiedział, że nie został zgłoszony do pierwszej fazy rozgrywek. Dziś on także był znakomity, inteligentnie pilnując porządku w środku pola i świetnie odnajdując się w defensywie – to jego odbiór i podanie do Modricia, który następnie przedłużył piłkę w kierunku Lennona, pozwoliło zainicjować tę najważniejszą akcję z 80. minuty.
Wymieniajmy więc dalej: Lennona i Pienaara, którzy nie tylko, zwłaszcza w pierwszej połowie, szarpali skrzydłami, ale przede wszystkim przykładnie wracali pod własną bramkę po każdej stracie. Tym, jak myślę, można tłumaczyć decyzję o wystawieniu na lewej pomocy Pienaara właśnie, a nie wygrywającego ostatnio dla Tottenhamu mecze Krajnczara – Chorwat jednak zdecydowanie mniej myśli o grze obronnej. Wspomnijmy van der Vaarta, który nieustannie pokazywał się do gry, zaskakująco strzelał, a kilkoma niebanalnymi zagraniami udowodnił, że nawet w meczu walki może być miejsce na piękno.
I osobny fragment poświęćmy Crouchowi, który znów wyszedł na boisko dzięki zastrzykom przeciwbólowym (Redknapp mówi, że plecy Anglika są w dużo gorszym stanie niż plecy Bale’a, który – jak wiemy – nawet do Mediolanu nie pojechał), przez 90 minut wygrywał główkę za główką, a kiedy przyszedł Ten Jeden Moment uderzył precyzyjnie po ziemi, jakby był grzejącym dziś ławę Jermainem Defoe w pełni formy. Śmieją się z Croucha w całej Europie, prasa wciąż widzi go na liście transferowej , Redknapp tymczasem trzyma go w swoich kolejnych klubach i ma powody do zadowolenia. Przypomnijmy zresztą, że to Crouch, kwietniowym golem w meczu na City of Manchester Stadium, dał Kogutom przepustkę do futbolowego raju.
Wróćmy jednak na San Siro, gdzie pierwsza połowa wyglądała tak, jakby to Tottenham grał u siebie. W drugiej, po wejściu Pato za Seedorfa, Milan odzyskał inicjatywę, ale tak naprawdę był w stanie zagrozić Londyńczykom jedynie po kilku rzutach rożnych. Zbyt wolno się to toczyło, w zbyt wielu miejscach boiska zderzało się z pressingiem gości, zbyt często Ibrahimović dawał się łapać na spalonym. Uparcie powtarzana przed meczem klisza, że Milan jest stary, żeby poradzić sobie z młodym (czytaj: szybkim) Tottenhamem, okazała się prawdziwa. Goście skontrowali raz, Yepes nie dał rady w porę sfaulować Lennona, i wystarczyło.
Oczywiście mecz nie był klasykiem (pocieszmy się, że prawdziwe granie czeka nas jutro…) i obawiam się, że oprócz wyniku, który dla przyszłości Tottenhamu może mieć ogromne znaczenie, będzie pamiętany głównie dzięki incydentom zdecydowanie nieprzyjemnym: kontuzji Abbiattiego, faulu Flaminiego, za który Francuz bez dwóch zdań powinien wylecieć z boiska, i wszystkich szaleństw Gennaro Gattuso, który nie wiedzieć czemu upodobał sobie starcia z drugim trenerem Tottenhamu Joe Jordanem – słynnym twardzielem, a przed laty byłym napastnikiem Milanu (Włoch próbował uderzyć Szkota głową w twarz; Jordan ani drgnął…). A przecież nie ja jeden spodziewałem się wszystkiego, tylko nie tego. I zgoda: to dopiero pierwszy mecz, jest rewanż, a nawet jeśli i on zakończy się pomyślnie, przyjdą trudniejsi rywale, poza tym istnieje obawa, że zaangażowanie w Ligę Mistrzów może odbić się negatywnie na postawie w Premier League i mimo tych wszystkich niezapomnianych przeżyć sezon będziemy kończyć rozczarowani, ale dziś jest moment, w którym można pozwolić sobie na luksus niemyślenia o tym. Co tam stadion olimpijski, „Spurs are on their way to Wembley”…
Powtórzę co napisałem pod poprzednim postem, dziś był Tottenham po Manchestersku, czyli jak się uczyć to od najlepszych.Prawdziwe granie czeka nas jutro Pan pisze, no cóż dostaje smsy, koledzy dzwonią (ci za arsenalem) i mówią żebym wbijał jutro zobaczyć ich wielki dzień. Nie widzę tego, ale obym tym razem sie pomylił, bo rozum podpowiada że będzie jak rok temu.
Wild is the wind. Lennon biegł środkiem jak Bale skrzydłem w meczu z Interem: szybciej niż wracający bez piłki rywale. Ale run nie było ważniejsze od kick, bo strzał Croucha to coś jakby ćwierć-wolej po mocnym podaniu. Zaś ustawienie się względem pędzącego Bale’a pokazuje, że Crouch używa głowy nie tylko do trafiania górnych piłek. Że Tottenham zagrał mądrze, to nie jest fraza, której spodziewałbym się użyć, więc używam sobie tym radośniej.
Tottenham po profesorsku, jakby w lidze mistrzów grał co roku a nie debiutował…i ten Dawson świetny mecz, dla mnie najlepszy na boisku
Ciekawe, że Harry R. dziś wyjątkowo stał cały mecz przy bocznej linii, obserwował, wręcz dyrygował drużyną do przestrzegania taktyki i braku błędów- można powiedzieć, że straszył piłkarzy. Wydaje mi się, że czuł rangę tego spotkania z przynajmniej dwóch powodów:1. Koguty dziś budują legendę swoją i managera, ogrywają Wielki Milan na San Siro- jako beniaminek w tej fazie rozgrywek- i już są sensacją! Jeśli rewanż potwierdzi ten wynik, sezon się udał, brakuje jeszcze tylko pewnego miejsca w TOP4. 2. To nie tylko pierwszy mecz pucharowy Ligi Mistrzów, to również początek końca sezonu. Jak wejdziesz w ten mecz, jak wejdziesz w te rozgrywki, tak skończysz sezon. Dziś Tottenham pokazał siłę, równowagę psychiczną i lisi spryt, obnażając tym samym słabości giganta, a przecież to zawodnicy z Mediolanu mieli być bardziej dojrzali?! Jutro bazując na tej nauce, pewny swoich umiejętności, ma szansę na ostateczny sukces w którychś rozgrywkach. Redknapp zdaje sobie sprawę, że dla rozwoju drużyny potrzebne jest przekraczanie barier- im więcej przeskoczy ich teraz, tym mniej będzie ich w przyszłości. Nie chciałbym trafić na Tottenham w następnej rundzie!
Spox w następnej jeszcze nie. Jestem po słowie z Alaszem, że w półfinale. Twierdzę, że Koguty zagrają na Wembley, a Alasz że wtedy się obudzę >>> Ale odsuwając żarty na bok: Sandro wydaje się idealnym pomocnikiem na drużyny z kontynentu, żeby grać w Anglii to jeszcze musi trochę ogarnąć. Spór z moim kumplem, który ciągle powtarza, że liga włoska > liga angielska uważam za ostatecznie rozstrzygnięty. Milan w Anglii miałby szansę się utrzymać. Pozostaje postulować w uefie o dodakowe miejsca dla Anglii w LM, tak powiedzmy 1-6 automatem, 7-8 baraże.
Mimo, że jestem fanem Arsenalu, to muszę to przyznać- Tottenham wpuścił świeże powietrze do tej „zaczadzonej” Ligi Mistrzów. Mecz nie był porywający, ale trudno było się takiego spodziewać, Spurs konsekwetnie czekali na szansę od Milanu, grali bardzo uważnie (jak nie Tottenham!) aż wkońcu dostali prezent i go wykorzystali. Fatalne zachowanie Gattuso, pokazuje, że Włosi nie potrafią przegrywać z honorem, faulu Flama nawet nie wspominam, chłopak chyba naprawde naprawde myslał, że gra w derbach pólnocnego Londynu. Spurs grali świetnie w środku pola, całkowicie zdominowali Milan w pierwszej połowie, Sandro i Palacios wykonali kawał dobrej roboty. W odpowiednim momencie do gry „włączył się” Gomes, Dawson świetnie zablokował Robinho w końcówce, a Gallas na szczęscie nie musiał zmieniać butów. Osobiście żałuję, że strzał vd Vaarta nie wpadł do bramki, to byłaby cudowna bramka. Z Milanu podobał mi się tylko Abate, szybki, waleczny z dobrą wrzutką, resztą z Ibrą na czele zamiast grać, to ciągle się tylko wywracali i machali łapami.Co do jutrzejszego meczu- zdaję sobie sprawę, że Arsenalowi będzie strasznie trudno wygrać z Barcą. Ale kto wie- Puyol nie zagra, bez niego Pique nie gra tak dobrze, prawdobodobnie na lewej flance zagra Maxwell, który w tamtym roku nie radził sobię z Wallcotem. Mam nadzieję, że Kanonierzy nie wystraszą się Barcy tak jak w tamtym roku, z Barceloną przegrac to żaden wstyd, chcę tylko, żeby zostawili serducho na boisku
Ja bym sobie życzył żeby wenger poszedł po rozum do głowy i nie zagrał otwartej piłki, skoro tottenham może to arsenal też powinien byc w stanie. Choc z drugiej strony jak patrze na obronę wspomaganą songiem to szczerze powątpiewam by barcelona nie znalazła tam dziur. Szczęścia życzę, na pewne się przyda.
Jak sam przyznałeś, nie za bardzo oglądasz Arsenal i to widać – to co piszesz o Songu i obronie było aktualne w zeszłym sezonie.
Z tych spotkań co widziałem, a widziałem dość dobrze mecz na OT song jest beznadziejny jeśli chodzi o defensywne zadania, nic tylko idiotyczne faule. Ofensywnie jest niezły ale nie tego oczekuje od def pomocnika. Natomiast co do obrony to nie widziałem meczu arsenalu bez gaf obronnych. Widziałem mecz z wolves postępu nie stwierdziłem.
Alaszu, jesteś uprzedzony względem Songa. Facet w tym sezonie się poprawił. Jego, jak i całego Arsenalu, poziom gry w obronie to nie są europejskie szczyty (Kościelny, ale bardziej chyba Squillaci!!!) ale jest nieźle. a jak na Arsenal, bardzo dobrze. Osobiście uważam, że to nadal za mało aby przejść Barcę, może w pierwszych minutach Messi i spółka nie wepchną całej jedenastki Wengera do ich bramki, ale o awans hiszpańskiego giganta jestem spokojny. Może mi ktoś przypomnieć, czy „Verminator” grał z Barcą w zeszłym roku?
Przede wszystkim Song nie gra jako defpom sam, ma Wilshere’a do pomocy, z którym bardzo łądnie wymieniają się pozycjami. Po drugie Arsenal broni w tym sezonie tak bardziej po barcelońsku, czyli natychmiastowym i zwykle bardzo wysokim pressingiem. Po trzecie jest Djourou, a którym można napisać jak dotąd same dobre rzeczy (Arsenal w tym roku nie stracił prawidłowej bramki z nim w obronie). Z Djourou obok siebie nawet Koscielny spisuje się dobrze. Wreszcie Sagna i Clichy grają od początku sezony świetnie. Oczywiście szanse z Barceloną są minimalne, ale żeby6 nie zauważyć poprawy w grze obronnej Arsenalu, trzeba ich albo nie oglądać, albo nie rozumieć co się ogląda.
Albo nie być kibicem Arsenalu. Gdyby czynili co rok te postępy które im się przypisuje już dawno byli by najlepsi na świecie. Są?
Nie interesuje mnie z czyją propagandą walczysz ani do czyich corocznych komentarzy się odnosisz, na pewno nie do moich. Raz za razem zdradzasz bardzo powierzchowną obserwację i jeszcze powierzchowniejsze wnioskowanie, co zawęża pole do dyskusji praktycznie do zera. To dlatego ludzie Ci piszą, że swoimi komciami głównie denerwujesz. W takim stylu można gadać w knajpie przy browarze i tak właśnie wyglądają dyskusje z Twoim udziałem.
> Nie interesuje mnie z czyją propagandą walczysz ani do> czyich corocznych komentarzy się odnosisz, na pewno nie do> moich. Prasy, głównie brytyjskiej.> obserwację i jeszcze powierzchowniejsze wnioskowanie, co> zawęża pole do dyskusji praktycznie do zera. To dlatego> ludzie Ci piszą, że swoimi komciami głównie denerwujesz. W> takim stylu można gadać w knajpie przy browarze i tak> właśnie wyglądają dyskusje z Twoim udziałem.Rezultaty jednak wskazują że moje „bardzo powierzchowne obserwacje i jeszcze powierzchowniejsze wnioski” częściej okazują sie trafione niż pomylone. Ot taki życiowy paradoks. Natomiast Twoje opinie, sa takie że „song sie poprawił, arsenal sie poprawił”, nie nazwałbym ich wybitnie głębokimi czy tez uzasadnionymi. Pamiętam że gdy posłużyłem się cytatem Rafała Steca powiedziałeś ze ten człowiek „uczynił wielu ludziom wiele złego”, co do dziś jest przez mnie nierozszyfrowanym hasłem, zapewne takim pozostanie do grobowej deski. Pamiętam ta sama dyskusje przed spotkaniem na OT, przyszedł mecz i nic nie byli w stanie wskórać.Mnie banalnie prosto przekonać, słowo daje, wystarczy że na boisku będą grali tak jak ich kibice mówią że sa w stanie. Na dziś skończmy, mecz pokaże kto ma racje, jak już pisałem oby tym razem była po twojej stronie, a będzie pisemne sprostowanie z mojej strony. Napisane z przyjemnością.
> Prasy, głównie brytyjskiej.Spoko, tylko jesteś na polskim blogu.> Rezultaty jednak wskazują że moje „bardzo powierzchowne> obserwacje i jeszcze powierzchowniejsze wnioski” częściej> okazują sie trafione niż pomylone.I tak jak słowa Andrzeja Leppera – nawet jak są prawdziwe, to mają zerową wartość w dyskusji, które ja sobie cenię na blogach.> Natomiast Twoje opinie, sa takie że „song sie> poprawił, arsenal sie poprawił”, nie nazwałbym ich> wybitnie głębokimi czy tez uzasadnionymi.Bo nie oglądasz meczów Arsenalu i – widocznie – nie wiesz jak wygląda tabela EPL pod względem punktowym i bilansu bramkowego. > Pamiętam że gdy> posłużyłem się cytatem Rafała Steca powiedziałeś ze ten> człowiek „uczynił wielu ludziom wiele złego”, co do dziś> jest przez mnie nierozszyfrowanym hasłem, zapewne takim> pozostanie do grobowej deskiNie wiem o czym mówisz. Jaki człowiek?> Pamiętam ta sama dyskusje> przed spotkaniem na OT, przyszedł mecz i nic nie byli w> stanie wskórać.Jeśli „nic nie byli w stanie wskórać” = „przegrali”, to masz rację. Ale znów – jest to gówniane podsumowanie tego co się działo, nie da się na tym poziomie rozsądnie spierać. Za każdym razem powtarzasz, że Arsenal jest słabszy od MU i nie ma szans na mistrzostwo. Nawet jeśli to prawda, to już dawno zrobiło się strasznie nudne. Z tego co widzę, nie tylko dla mnie.
Wyjaśnienie.Ten człowiek-Rafał Stec, spytałem Cię nawet co takiego zrobił, odpisałeś że nie będziesz na blogu Pana Michała pisał o Stecu.Co do meczu na OT, Arsenal robił na boisku tylko tyle ile MU pozwoliło im robić, pozwoliło podawać piłkę na lini środkowej, odbierało gdy tylko podchodzili pod pole karne, gdy potrzebowali bramki zepchnęli ich do defensywy (pierwsze 45 minut), gdy mieli już 1-0 czekali ustawili zasieki i czekali na kontry. Arsenal miał jedną okazje bramkową, po strzele nasriego piłkę wypuścił van ders sar, strzał chamacka zablokował Vidic. Takie spostrzeżenia, a no i jeszcze rekordowa liczba fauli w tym sezonie na OT w wykonaniu gości, mimo ze Howard Webb pozwala grać, choć niektóre żenujące ale wynikające z bezradności, jak to że song podstawił nogę fletcherowi gdy sędzia nie widział. Na podstawie tych obserwacji, które sa podzielane przez tak zwanych „bezstronnych”, wywnioskowałem że buńczucznie zapowiadany progres nie miał miejsca, poza spotkaniem sprzed dwóch lat gdzie mimo porażki arsenal pokazał sie z lepszej strony od diabłów, w pozostałych spotkaniach diabły były wyraźnie lepsze za czym szły wyniki. Jak wielokrotnie mówiłem, w moim pojmowaniu piłki noznej posiadanie piłki to sprawa drugo, albo trzecio-rzędna, dlatego argumenty wengera że mieli piłkę do mnie nie trafiają.Po tym spotkaniu, Stec również napisał że MU kontrolowało całe spotkanie, podobnie goal.com nadając relacji wiele mówiący temat „walk in the PARK”. Co do tego że wciąż powtarzam że sa słabsi, to nie tak, ja twierdze że nie można arsenalu wymieniać jednym tchem z najlepszymi.
Przepraszam, że się wtrącę. Moim zdaniem niepotrzebnie sprowadzasz kwestię poprawy gry Arsenalu do jednego meczu z United. Masz rację, że Diabły wygrały ten mecz zasłużenie. Masz też słuszność twierdząc, że to wy kontrolowaliście przebieg meczu. Prawdą jest jednak również to, że w tym sezonie Arsenal stracił zaledwie 3 bramki więcej niż MU, że kilku zawodników Kanonierów odnotowało znaczącą poprawę w swojej grze, a liczba kontuzji w składzie Arsenalu jest istotnie mniejsza niż w roku ubiegłym. Ponadto wszyscy zgadzamy się z tym, że jeśli chodzi o utrzymanie się na piłkarskim szczycie, MU jest fenomenem. W moim mniemaniu, nawet jeśli Arsenal zajmie w tym sezonie drugą pozycję w PL (co jest bardzo prawdopodobne), to nie będzie można odmówić im poprawy umiejętności. Z resztą różnica między Arsenalem sprzed 2 lat a obecnym jest moim zdaniem olbrzymia i nie można jej negować tylko na podstawie porażki z jednym spośród najsilniejszych klubów na świecie.Co do dzisiejszego meczu, to ja nie spisywałbym Arsenalu na straty. Barca w ostatnich tygodniach ewidentnie spuściła z tonu. Ponadto w zeszłym sezonie obrona Arsenalu była znacznie słabsza. Przypomnijmy, że przez większość ubiegłorocznego starcia na Emirates z przymusu na środku defensywy musiał grać Song. W tym czasie na defensywnym pomocniku zastępował go Denilson(!). Z kolei w ataku pod nieobecność RVP w obu spotkaniach występował Bendtner(!). Gorzej dziś chyba nie będzie. 🙂 Pozdrawiam 🙂
Powtórzę się, oby tym razem kibice Arsenalu mieli racje. Trzymam kciuki.
To ja się też wtrącę:O United mówi się, że ma w tym sezonie obronę najgorszą od dobrych kilku lat, na początku sezonu tracili gole (specjalnie w lb mnogiej) w dużych ilościach, w praktycznie każdym meczu. W ostatnich meczach- tak samo. A mimo tego i tak stracili mniej goli od Arsenalu i trzecią najmniejszą ilość w całej lidze.Były sezony, w których Manchester tracił mniej bramek niż do połowy sezonu obecnego.
Tylko weź pod uwagę to, że u was obrońcy są zgrani, od kilku sezonów trzon jest ten sam (para Vidić – Rio). W Arsenalu od początku sezonu podstawową parę stoperów tworzą ludzie, którzy albo praktycznie nie grali w PL przez kontuzje (Djourou) albo dopiero co przyszli do klubu (Sqill i Koscielny), Vermy w tym sezonie nie liczę, zagrał tylko w 3 meczach. Dlatego nie rozumiem tej powszechnej krytyki obrony Arsenalu, para DJ-Kos jest bardzo solidna i co godne uwagi bardzo przyszłościowa, moim zdaniem wielu ludzi nadal kieruję sie tylko sterotypowym myśleniem, że Arsenal to tylko ofensywa, a obrona jest na poziome Wigan.
Arsenal nie ma obrony, która pozwoliłaby grać z Barceloną, czy MU na swojej połowie. Są zbyt mało doświadczeni, poza tym to kłóciłoby się ze stylem gry drużyny. Dlatego stosują bardzo wysoki pressing i ścigają napastników, kiedy ci wracają na swoją połowę, starając się jak najszybciej odzyskać piłkę po stracie. To będzie ich największy problem dziś wieczorem – jak Djourou albo Koscielny polecą za cofającym się Messim, na jego miejsce wjedzie Xavi albo Iniesta. Tak dali się robić na CN rok temu.
> Arsenal nie ma obrony, która pozwoliłaby grać z Barceloną,> czy MU na swojej połowie. Są zbyt mało doświadczeni, poza> tym to kłóciłoby się ze stylem gry drużyny. Dlatego> stosują bardzo wysoki pressing i ścigają napastników,> kiedy ci wracają na swoją połowę, starając się jak> najszybciej odzyskać piłkę po stracie.> To będzie ich największy problem dziś wieczorem – jak> Djourou albo Koscielny polecą za cofającym się Messim, na> jego miejsce wjedzie Xavi albo Iniesta. Tak dali się robić> na CN rok temu.Dokładnie, zgadzam się w 100%. Tak jak mówisz, granie wysoko wysuniętą obroną z Barceloną, to jest jak podpisanie wyroku, przekonali się o tym obrońcy Realu w listopadowych Gran Derbi. By grać wysoko pressingiem, obrońców Arsenalu musieliby świetnie uzupełniać pomocnicy, moim zdaniem kluczem do dobrego wyniku będzie gra Alexa i Jacka, od nich bedzie dużo zależeć w tym meczu
> Wyjaśnienie.> Ten człowiek-Rafał Stec, spytałem Cię nawet co takiego> zrobił, odpisałeś że nie będziesz na blogu Pana Michała> pisał o Stecu.Nie pamiętam tego.> Co do meczu na OThehe, nawet nie próbuj.
Znaczy widziałeś po pierwsze za mało, po drugie nie dość dobrze. Nie mogę napisać nic więcej, bo zwyczajnie widzisz to, co chcesz widzieć (jak np to, że Tott wygrał „po menczestersku”).
Obyście mieli racje. Z przyjemnością dziś wieczorem odszczekam własne słowa.Dziaam, tylko jedno, Tottenham nie zagrał rozsądnie, wykorzystał swoje okazje, tak jak robi to od paru ładnych sezonów na wyjazdach LM MU? Ktoś napisał że zagrali po profesorsku, czyli tez zgadza się ze po manchestersku 😀
Ta, jutro po ewentualnej porażce Arsenalu przyjdziesz tu i będziesz pisał o tym jak rzeczywistość zweryfikowała te buńczuczne zapowiedzi Wengera i jak daleko Arsenalowi do czołówki. To akurat bardziej przewidywalne niż MU w top4 EPL.
Sam nie wierzysz w Arsenal 😀 Bo jak wyjdzie na moje to oczywiście ze zarzucę złowieszcze „a nie mówiłem”.
No właśnie o to chodzi, że nikt specjalnie nie wierzy w Arsenal, każdy zna granice ich możliwości i po prostu nastawia się na fajny mecz. A na drugi dzień przyłazi Alasz i powtarza lepperowskie mądrości, że on to od początku wiedział. Każdy wiedział. I co z tego?
Zgubiłem sie, jest postęp czy go nie ma? Są na poziomie MU czy nie są? Bo jak nie są to po co mówić ze są. Zobaczymy wieczorem, cierpliwości i wiary, w końcu zawsze może sie udać. Ludzie kontra ludzie.
> Zgubiłem sieTo akurat widać..> jest postęp czy go nie ma? Oczywiście, że jest. I to wyraźny.> Są na poziomie MU czy nie są? Oczywiście, ze nie są. Są 4 punkty w tyle. Czyli niedaleko.> Bo jak nie są to po co mówić ze są. Jakoś nie widzę zbyt często takich opinii od rozsądnych ludzi. > Zobaczymy wieczorem, cierpliwości i wiary, w końcu zawsze może sie> udać. Ludzie kontra ludzie.Jak Cię znam, to każdy z nas zobaczy coś innego.
> Jak Cię znam, to każdy z nas zobaczy coś innego.Nie ma co ukrywać ze inaczej postrzegamy gre, widać to choćby po tym że kibicujemy innym drużynom które mają odmienne style.
Ja po prostu zawsze dobrze życzę Arsenalowi, opisując ich grę nigdy nie patrzę mniej surowo, niż na to zasługują. Daleko mi do fanbojów, którzy o zagranicznej drużynie mówią „my”.Za to w Twoich wypowiedziach o MU jest tyle samo uproszczeń, spłyceń i dziur, co w zdaniach o AFC.
@MichałDo przedmeczowych oczekiwań związanych ze świeżością Tottenhamu dodałbym jeszcze oczywistą przewagę na skrzydłach. Milan dwie przednie formacje ustawia bardzo wąsko, napastnicy z rzadka się rozbiegają na boki, więc dla Kogutów był przeciwnikiem – nie bójmy się użyć tego słowa – idealnym. Oczywiście główną przyczyną wygranej było (poza tą słynną świeżością) to, o czym piszesz: dyscyplina, koncentracja, kolektywna obrona i brak głupich błędów (Palacios i Sandro pod tym względem byli wręcz nie do poznania). Crouch wygrał dziesiątki główek i toczył heroiczną walkę powietrzu, ale niestety niewiele z tych zgrań tworzyło sytuacje. Co jednak nie umniejsza znaczenia tych pojedynków – wygrana główka to piłka na połowie przeciwnika i więcej czasu na ustawienie.
Mecz wielkim widowiskiem nie był, ale cieszy wygrana londyńczyków. W obronie wyglądali bardziej jak Inter z zeszłego sezonu lub CFC pod Mourinho. Biedny Antonini – Lennon brał go „na raz” jednym zwodem. Yepes grał dobrze tylko przy dwóch główkach w polu karnym Kogutów. Ibrahimovic? ciągle tylko faulował, wejścia Flaminiego i dziecinnych wręcz zachowań Gattuso nawet komentować nie będę.Powiało nowością w „skostniałej” nieco LM, a przedmeczowe deklaracje Ibrahimovicia teraz smakują wybornie! Jako kibic Man United gratuluję kibicowi Tottenhamu, i mówię „do zobaczenia na Wembley!”
Ibrahimovic to jest temat rzeka, ile browarów wypiło sie rozprawiając o nim to nie zliczę, najbardziej przereklamowany zawodnik jaki grał w piłke za mojego życia. Ten wybitny snajper w fazie pucharowej strzelił tylko i wyłącznie dwa gole arsenalowi, musiał aby tego dokonać grać z najlepszymi pomocnikami przeciwko słabym obrońcom. Mimo to że zawodzi w każdym wielkim meczu wciąż z przyczyn nie znanym ludziom jako tako myślącym uznawany jest za wielkiego gracza. Pewnie dlatego ze raz na jakiś czas z Czereśniakami i przysłowiowymi „januszami” poda piłke piętką. Nie pamiętam nazwiska komentatora który to powiedział, ale nazwał ibre „piłkarzem z youtube”, bo tam jego sztuczki robia wrażenie. Tylko tam.
Alasz idz do cholery te swoje browary dalej konsumowac i przestan ludzi wkurzac.Te twoje bzdurne wywody na poziomie 12 latka jusz tu wszystkim bokiem wychodzom.Mam nadzieje ze wreszcie ludzie pojda po rozum do glowy i przestana ci odpisywac.Jeszcze nigdy tu nie widziealem zeby ci ktos przyznal racje oprucz zadufanych jak ty kibicow Man u.” Tottenham zagral po Menczestersku!!! ” to teraz mozemy oczekiwac odpisu po menczestersku tez.
Tottenham zagral po manchestersku, bo Manchester w wyjazdowych meczach LM gra wlasnie w ten sposob. Cofa sie, czeka na bledy rywala i kontruje (czesto z tylko 1 napastnikiem). Przeciwienstwo takiego Arsenalu, ktory na wiekszosc spotkan ma jedna taktyke, jeden sposob gry. I nie wartosciuje co lepsze, po prostu mowie co widac. Arsenal na Wigan i na MU wychodzi (jesli moze) takim samym ustawieniem. Manchester w Europie (i czasem w waznych meczach w kraju), szczegolnie na wyjezdzie, gra bardziej defensywnie. Tak jak Tottenham wczoraj. Nie wiem o co tyle krzyku.
Minimum realizmu, panie Okoński. Droga na Wembley? Hahaha. Dobre sobie.United, Barcelona, Real, Arsenal, Chelsea, Inter, Bayern -to tak na szybko wypisane drużyny, które odeślą Was bez popity.Ponadto cóz to za oburzenie za faul na tym Chorwacie? Przecież w Premiership gra się ostro, tam ponoć nawet z urwaną nogą biegają. Nie tacy twardziele?
Chelsea? Naprawdę? Dawno ligi angielskiej nie oglądałeś. Jeśli koguty trafią na niebieskich w ćwierćfinale (o ile niebiescy tam dojdą…) to moje pieniądze będą postawione na spurs.Gra twardo to jest jedno, a gra brutalnie to drugie, ogólny zarys gry jest wszędzie taki sam, rękoma grać nie wolno, podobnie jak nie wolno wchodzić dwoma wyprostowanymi nogami. Jeśli przy wślizgu zawodnik obie nogi będzie miał w powietrzu to dostaje czerwoną kartkę. Zawsze.Wczoraj widzieliśmy typowych włochów, prowokujących, szczypiących i podkopujących jak sędzia nie widzi (gattuso croucha), ale przy zwykłej grze ciałem i minimalnym dotknięciu (sandro przy „karnym” ibry) padających na murawę i w niej się taplających. Oby jak najmniej włochów, na szczęście od przyszłego sezonu najprawdopodobniej będą 3 zespoły z serie A.
Widziałem Chelsea, wiem, że są w kryzysie. Ale wiem też o tym, że doświadczeniem, umiejętnościami piłkarskimi i determinacją do zdobycia CL górują nad Kogutami. (A żaden kryzys nie trwa wiecznie.) Tak samo jak dwoma pierwszymi każda z wcześniej wymienionych drużyn. Po prostu śmiech pusty mnie ogarnia kiedy słyszę, że drużyna drewniaków ma grać w finale na Wembley. Oni są drewniani. RVdV niechciany w Hiszpanii jest u nich najlepszym technicznie zawodnikiem. LOLA poza tym nie dzieliłbym skóry na niedźwiedziu, jestem kibicem nieprzyjaciół ACM, ale oni nie złożą broni.
Ad „minimalizmu realizmu” pana Michała – chyba ma prawo dać upust swojej, ze wszech miar uzasadnionej, radości po zwycięstwie swojej druzyny? Pan Michał i tak zachowuje godny podziwu umiar w swoich kibicowskich ekspresjach, zapewne wielu z nas po remisach/porażakch swych drużyn raczej nie nadajemy się do „publikacji”, prawda?Ad „doświadczenia pucharowego przeciwników” – nie dalej jak kilkanaście godzin przed meczem niejaki Szwed wypowiadał się, że AC Milan pokona Koguty doświadczeniem w LM. No i …? Każdy z rywali Tottenhamu (oprócz może Twente) miał więcej doświadczenia w LM. I gdzie są teraz?Ad „kryzys CFC” – prawdą jest, że kryzysy kiedyś się skończą. Pytanie tylko, czy nie będzie wtedy za późno? Szanse na tytuł mistrza Anglii już stracili, więc (teoretycznie) mogą się teraz skupić na LM, ale nie wydaje mi się, aby z taka grą jaką prezentuja od kilku(nastu) kolejek mogli daleko zajść. Przyjście Torresa póki co bardziej szkodzi, niż pomaga.
Tak, jasna sprawa bo przecież „wielki” Milan swoimi wielkimi umiejętnościami i niewiarygodnym rozsmarował sobie graczy Spurs niczym masełko! Podobnie Inter na WHL zmiażdżył ekipę Redknappa? Oglądasz czasem Premiership? Spurs to już nie jest drużyna która się boi grać z wielkimi drużynami i świadczą o tym jej wyniki z ubiegłego i obecnego sezonu. Przypomnieć wyniki? Ok! Ubiegły sezon, krytyczna faza sezonu dla Kogutów i zwycięstwa w niedługim odstępie czasu nad Chealse i Arsenalem walczącymi w tym samym czasie o mistrzostwo a także wyjazdowa decydująca o wszystkim victoria nad City! Obecny sezon i zwycięstwo na Emirates 3-2, remis z Chealse i United w których przez długie chwile to Koguty dominowały i były bliższe zgarnięcia pełnej puli. O zwycięstwach nad Liverpoolem i wielu innych cennych wyjazdowych zdobyczach już nie wspominam. A jeśli uważasz, że to drużyna drewniaków to lepiej popatrz na skład Milanu. Wielki „książce” Boateng był jednym z największych pośmiewisk WHL w czasach gdy Spurs jeszcze nie notowali takich wyników a teraz ma być zbawieniem Milanu. Modrić, Van Der Vaart, Bale, Lennon, Pieenar, Kranjcar, Lennon, Defoe, Hudllestone i Crouch to drewniacy? Bez komentarza… A słowa „Spurs are on their way to Wembley” pochodzą z jednej z ulubionych przyśpiewek kibiców Tottenhamu od bardzo dawnych czasów, więc nie zrozumiałeś ich sensu i przesłania. Kibice śpiewają te słowa na każdym meczu i po każdym zwycięstwie, a wczoraj nadarzyła się ku temu fantastyczna okazja. COYS!
Wśród drużyn, które to odprawią Koguty bez popitki wymienić trzeba też Milan. Firma przecież wielka. Boisko zweryfikuje wszelkie ambicje. Koguty mają dziś szansę pokonać prawie każdego. I przegrać z każdą z tych drużyn. Ale na pewno nie można ich skreślać w starciach z Realem czy Chelsea. Głupoty piszesz o Corluce. Faul Flaminiego był okropny, a mógł mieć gorsze konsekwencje. W Anglii gra się twardo. Ale nie ma glejtu na bycie rzeźnikiem. Twardo grał wczoraj Palacios, który „wsiadał” na plecy Seedorfowi, twardy był Crouch, który z rozwalonymi plecami walczył o górne piłki. Jest różnica między męską grą, a debilizmem, który wczoraj pokazywał Gattuso. Mam nadzieję, że dostanie długą dyskwalifikację, bo jego wybryki to już recydywa. Wczorajszy mecz przypomniał mi, za co nie cierpię włoskiej piłki. Bo ci wielcy twardziele to w istocie rozemocjonowane płaczki. Tak jak wczoraj Gattuso. Czy on ma 14 lat i ADHD, że nie może się opanować przez kilkadziesiąt minut? Mnie zirytowało wczoraj zachowanie Flaminiego po faulu. Mógł połamać nogi przeciwnikowi. A wymachiwał łapami, że on niewinny, a reszta to cieniasy. Aż by się chciało mu życzyć fizycznego starcia ze Scottem Parkerem lub podróży w czasie i spotkania z Billym Bremnerem. 🙂
W dyskusjach z fanami serie A i La Liga przywołujecie argument, że pozabijali by pierwszą dwójkę w Premier League. A tutaj jedno ostre wejście i bum – zbiorowy płacz. Czy Corluka nie jest przyzwyczajony? Przecież w Anglii tylu brutali, olaboga!! Jak to, mięczak z serie A prawie mu nogę urwał, kiedy nie zrobił tego Nolan, Shawcross czy inna cholera? Jak to, jak to? T. vs Real i faworytem nie będzie Madryt Mourinho? Wolne żarty.Najpierw obie drużyny muszą przejść 1/8, ale życzę szczerze debiutantom z Londynu tego, by jakaś nie sypiąca się firma pokazała im na czym polega futbol. Bo sny o Wembley w ich wydaniu denerwują, a nie śmieszą.A co Gattuso zachowywał się jak psychopata, ale ten pinokio z Londynu też ładnie pracował łokciami. Jego brzydota i niezgrabność nie mogą przysłaniać chamstwa.
Ale Ty człowieku piszesz bzdury. Przyzwyczajony?! Do boiskowych bandytów, jakim okazał się Flamini?Ochłoń, bo nienawiść do brytyjskiej piłki przysłoniła Ci oczy i chamstwo zawodnika Milanu próbujesz zakryć jakimś dziwnym ironizowaniem i szyderą.
Czym to się różni od fanbojów Premiership piszących, że Shawcross, Taylor etc. połamali by nogi Pato, Snejiderowi, Messiemu, Xaviemu, Ozilowi, Di Marii, Pastore, Krasicowi etc.?
Pewnie by połamali, zwłaszcza Shawcross. Ale w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie wiem tylko kto to może chwalić.A z fanbojami jest tak, że ich opinii nie traktuje się poważnie. Ty niestety prawdopodobnie też się do nich zaliczasz. Sprowadzasz dyskusje do absurdów.
Ale na tym forum raczej nikt nie wypisuje takich bzdur. Właśnie dlatego warto tu powymieniać się spostrzeżeniami, że -z grubsza rzecz biorąc- nie ma tu szczególnie wielkiej napinki w rodzaju: Premiership VS reszta piłkarskiego świata. Łamanie czyichkolwiek nóg nie jest powodem do chluby (raczej gentelmeni są modni – vide Lineker, Ferdinand). Ale wczorajszy Flamini był gorszy od Shawcrossa. Ten ostatni, gdy złamał przeciwnikowi nogę, płakał. W ferworze walki się zagalopował, co skończyło się tragicznie. Ale od razu zrozumiał, co zrobił. Natomiast Flamini jak bezczelny gówniarz wymachiwał łapami w typowo włoskim stylu (nie rozumiem, o co chodzi z tym, że zawodnicy w Serie A tak często machają odwróconą dłonią od podbródka w kierunku oponenta, sędziego, etc.). Flamini wczoraj skojarzył mi się z Witsellem. W Anglii gra się ostro. Czasem bardzo. Ale gdy Steven Gerard parę meczów temu zrobił wślizg dwiema wyprostowanymi nogami – z miejsca wyleciał z boiska. I słusznie.
W Anglii za dwie wyprostowane nogi zawsze jest czerwień. Patrz makun ostatnio w meczu AV, patrz gerrard na OT. To jest to co powiedział Cristiano Ronaldo, na temat różnic miedzy ligami, w angli gra sie ostro ale uczciwie, natomiast w Hiszpanii nadepną ci na stope gdy sędzia nie widzi, wejście flaminiego to nie była ostra gra, to była czysta niczym nie skrępowana głupota do poziomu której równał cały mecz gattuso. Graj ostro ale według przepisów gry w piłkę nożną.
W Hiszpanii nadepną na stopę kiedy nikt nie widzi? Przykłady. I od kiedy CR jest dla Was kimś wiarygodnym w kwestii uczciwości? Ja tylko żałuję, że tej nogi Corluce nie urwał. 🙂
alasz świetny komenatrz do tej sytuacji. Dla mnie temat zamknięty, nawet nie ma o czym dyskutować. Flamini powinien być zawieszony(choć pewnie uda mu się tego uniknąć- oczy wszystkich beda zwrocone na gattuso) przynajmniej na 3 mecze. Rok temu się zdziwilem, że UEFA fajnie postąpiła i zawiesiła na dłużej Riberiego po faulu na Lisandro- cud, że nie mial wtedy złamanej nogi, niezły twardziel. Pozdrawiam kibic MU.
Hehe gratuluje wyobraźni, zapomniałeś dodać do wymienionych drużyn AC Milan, który jest na najlepszej drodze, żeby odesłać nas popity.
Crouch był wczoraj bardzo, bardzo dobry. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jego stan zdrowia. A mecz Croucha przeciw MC, o którym Pan pisze,to jeden z najlepszych występów napastników, jakie widziałem w ciągu ostatniego roku. Ten mecz powinno się pokazywać młodym napastnikom, żeby uczyli się, jak powinien grać zawodnik na tej pozycji. Rozczarował mnie jednak Pieenar. Spodziewałem się po nim trochę więcej. Zwłaszcza, że w obronie jego gra była jakaś dziwna – często stał blisko środka boiska i nie był w stanie w porę asekurować Assou-Ekoto. Natomiast Gomes potwierdził, że jest człowiekiem sinusoidą. Czasem spieprzy mecz, aż miło, a czasem jego interwencje są na granicy geniuszu. Jak wczoraj.
„Straciłem głowę i biorę za to odpowiedzialność, bo zrobiłem coś czego nie powinienem robić, nawet jeśli Jordan prowokował całą drugą połowę. To jednak nie usprawiedliwia mojego czynu. To moja wina. Nie powinienem kłócić się z osobą starszą ode mnie. Teraz czekam na decyzję odnośnie tego zajścia. Co do meczu, pierwszą połowę zagraliśmy słabo, natomiast w drugiej mieliśmy wiele akcji, które mogliśmy zakończyć bramką, ale sami straciliśmy ją po kontrze. Jedziemy do Londynu powalczyć. Widzieliśmy, że nie są od nas silniejsi”.Wypowiedź Gattuso. Oczywiście prowokujący z Londynu milczą.
Hahaha, no gość jest dobry, tak jest, on bidulka był prowokowany, objaśnij mi tylko jak to sie dzieje ze to jest pierwsza taka sytuacja w wykonaniu Joe Jordana, ale nie pierwsza w wykonaniu Gattuso?Na deser:http://www.youtube.com/watch?v=I0uFN7eME68
No tak, to już znaczy, że Gattuso jest został sprowokowany.Przed sądem zabójcy też tłumaczą się w podobny sposób: „Tak, zabiłem, ale to nie moja wina, bo on mnie zamordował”.Bardziej to żałosne, niż godne pochwały.
ale co mają odpowiedzieć? To co mieli mu do powiedzenia, powiedzieli po meczu, to ręce zaczęły mu chodzić. Gattuso nie miał już nic do stracenia, bo w rewanżu i tak nie zagra więc całość może wziąć na siebie, choćby po to by zapomniano o Flaminim. A teraz coś heretyckiego: nie mam nic do FCB, do Arsenalu mam stosunek jaki mam, ale życzę im pokonania Barcelony. Żebym tylko nie żałował, że to mówię.
No to jest nas dwóch 🙂 Oczywiście w lidze rywalizacja na ostro ale w Europie życzę naszym sąsiadom pokonania Barcelony. Fajnie byłoby gdyby Wyspy znów zdominowały rozgrywki. Boję się jednak iż ewentualna gloria Arsenalu dodałaby im takiego kopa, że jeszcze wyprzedzili by United w lidze i co gorsza pokonali NAS na WHL. Dawno już nie było tak ekscytującego sezonu i niesamowicie cieszy to iż Tottenham jest bardzo ważnym ogniwem tej karuzeli 🙂 COYS!
Jest nas więcej. Pamiętam jak kilka sezonów temu pocieszałem kibica Arsenalu po 1-5 w Pucharze Ligi, że powinni skoncentrować się na Lidze Mistrzów. Wtedy odesłali AC Milan po 0-0 i 0-2 na wyjeździe. Niech teraz idzie im dobrze w Lidze mistrzów kosztem rodzimej ligi.
dobrze, dobrze byle nie za dobrze. Niech będą tuż za Spurs.
Taaaak, po meczu, na drugi dzień, to owszem, pan niewinny i w ogóle cycuś-glancuś. Tylko nam idzie nie o to, co mówi do kamer, ale o to, co i jak robi kiedy jest na murawie. A chyba jego (dziecinnego) prania pięścią w murawę oraz skakania do sztabu szkoleniowego rywala nie można nazwać „opanowanym, profesjonalnym”. Chyba, że ja znam jakąś inną definicję…
Panie Cattenachio z całym szacunkiem ale pod względem merytorycznym to Pańskie wpisy są mniej więcej na poziomie wczorajszej gry Milanu w pierwszej połowie.
Panie Michale, nie ma się co przejmować ewentualnym, (podkreślam słowo „ewentualnym”) nie zakwalifikowaniem się do przyszłorocznej edycji LM. Już teraz możecie w niej zdrowo namieszać (czy z samego tylko kwartetu: Valencia, Schalke, Roma, Szachtar, któryś klub jest poza waszym zasięgiem ? nie sądzę). Jak na debiutantów osiągacie wyniki fantastyczne. Powinien się Pan cieszyć sukcesami, nawet w przypadku odpadnięcie teraz czy potem świetnych wspomnień z meczów LM nikt Panu nie odbierze !!!Pozdrawiam !
Tottenham pokazał wczoraj naprawdę dobrą piłkę, chociaż zastanawiam się też, czy to czasem Milan nie jest po prostu aż tak słaby – to, że rok temu United przespacerowało się po nich 4:0 to nie przypadek. Na pewno Tottenham może namieszać – na WHL z Milanem się rozprawią, bo Milan na tym poziomie tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania, kilka wypalonych gwiazd to za mało. Co będzie dalej? To zależy na kogo Tottenham trafi – z największymi nie da sobie rady, to wciąż nie ten poziom. Jednak Romę/Schalke/Valencie/Chelsea w obecnej formie/etc ma szanse odprawić z kwitkiemCiekaw jestem co pokażą dzisiaj Kanonierzy – wbrew temu co pisze Alasz rok, czy dwa wstecz byli drużyną znacznie słabszą. Zrobili spore postępy. Nie daję im zbyt dużych szans w dwumeczu z Barceloną, ale przypuszczam, że zaprezentują się lepiej niż przed sezonem.Co do Gattuso i Flaminiego – obaj powinni obejrzeć czerwone kartki i tyle tego, tutaj nie ma o czym dyskutować.
Jak daleko moze zaisc MAN U w lidze mistrzow ? Jak koledzy kibice oceniaja ich szanse na podstawie ich slabej formy i kto bedzie w finale na Wembley ?
1. Na pewno nie Man U.2. Słaba forma, a jednak najlepsza w Anglii.3. Szanse na zwycięstwo- niewielkie. Angielskie drużyny wydają się jednak słabsze niż Barcelona. A można się też zawsze potknąć na Interze, Realu, moze Bayernie.
Sporo zależy od tego w jakiej formie wróci Valencia – główna siła napędowa United w poprzednim sezonie. I czy Rooney wróci do formy z poprzedniego sezonu. Na finał w tym roku się nie nastawiam, jest kilka mocniejszych drużyn na chwilę obecną.LM jak wszystkie pucharowe rozgrywki rządzi się swoimi prawami. Tutaj często decyduje przypadek, przebłysk geniuszu, jak np. gol Robbena w zeszłym roku w dwumeczu z United, jak trafienie Iniesty w meczu z Chelsea, a czasem nawet skandaliczna praca arbitra w tym samym meczu. Dlatego wskazywanie jednoznacznych faworytów do gry w finale mija się z sensem.Na pewno jest kilka silnych drużyn które będą biły się o finał, z czego największe szanse daję Barcelonie, chociaż też wcale nie jestem przekonany, czy po wpadnięciu na pierwszą lepszą drużynę dobrze broniącą się nie odpadną, już wiele razy pokazywali że z dobrze funkcjonującą obroną jedyne co potrafią to wymieniać setki podań w granicach linii środkowej boiska.Inter zawsze jest groźny, ale pucharu nie zdobędzie wg. mnie. Z Mourinho grali na 100% – teraz odbija się im to czkwawką. Taki Maicon wygląda jak cień samego siebie z poprzedniego sezonu.Chelsea w tym roku praktycznie nie istnieje, chociaż to tak silna drużyna, że jeżeli coś zaskoczy to zawsze może zagrać wspaniale. United tak jak pisałem wyżej będzie mocno uzależnione od tego, czy siła napędowa z zeszłego roku – Valencia + Roo wrócą do formy. Jeżeli wrócą, Berba wciąż będzie strzelał, a Nani czarował to mogą coś ugraćArsenal z taktycznym impotentem Wengerem nie da sobie rady. Bardzo lubię tą drużynę, szanuję za sposób budowania z bardzo niskim budżetem. Doceniam piękno jej gry, jednak trzeba powiedzieć otwarcie – Wenger po prostu nie potrafi wykorzystywać słabości przeciwników – zawsze gra to samo. Jestem niemalże pewien, że dzisiaj Kanonierzy wyjdą na Barceloną w ofensywnym ustawieniu i będą grali to samo co w meczu z Wolves, czy tam jakimś innym WBA… i to ich zgubi – obym się mylił, bo będę im dziś kibicował.Bayern jest po prostu zbyt słaby, podobnie jak Milan, Roma, Valencia, Tottenham, czy drużyny Francuskie – owszem każda z tych drużyn może nawet ograć potentatów – wszak to rozgrywki pucharowe, decyduje dyspozycja dnia, ale na dłuższą metę nie spodziewałbym się cudów.
W LM strasznie dużo zależny od dyspozycji dnia, tutaj trzeba mieć farta. Dla mnie główny faworyt to niestety barcelona, a za nia peleton pościgowy. Real jest dla mnie niewiadomą, nie jestem przekonany czy to juz jest to czego oczekuje Mourinho, myślę że w następnym sezonie. Chelsea jeśli prześlizgnie się po copenhadze, a ja im wróże drogę przez mękę i potem odzyska formę może pokusić się o triumf. No i losowanie, poczekajmy na pary ćwierćfinałowe i drabinkę wtedy można będzie gdybać.Podobnie jak Stefan nie licze na finał w wykonaniu MU, trochę za dużo słabości jest w tej drużynie, co nie zmienia faktu ze nikt nie chce grać przeciw diabłom. Co do dzisiejszego meczu obyś sie Stefan mylił, bo jeśli wenger wyjdzie z tym swoim „grajcie swoje” to wyśle te owieczki na rzeź.
Przed chwilą chciałem pisać, że Arsenal wygląda znacząco lepiej od Barcelony – tylko co z tego skoro defensywa Kanonierów jest po prostu BEZNADZIEJNA, a Alex Song kolejny raz ma problemy z utrzymaniem nerwów na wodzy i jak tak dalej pójdzie to Kanonierzy będą kończyć mecz w dziesiątkę
Jack Wilshare który jest dla mnie najlepszym graczem arsenalu w pierwszej połowie, naprawdę inteligentnie gra, jestem pod sporym wrażeniem, powinien pożyczyć koledze songowi odrobinę mózgu. Song jest fatalnym defensywnym pomocnikiem, zawsze taki był, gra na tej pozycji nie polega na doskakiwaniu i kopaniu przeciwnika a utrudnianiu gry, spowalnianiu. Bede w szoku jeśli on skończy ten mecz, nawet nie z powodu kartki, jest pierwszy do zmiany. Arsenal rzucił sie na Barcelone jak wygłodniałe wilki, miałem obawy że a) opadną z sił-to może jednak nie mieć miejscab) w tym szaleństwie, a ich gra jest chaotyczna, popełnia błedy i parę takich było, jak podanie djouru do xaviegoWalcott to jest jeździec bez głowy-nic sie nie zmieniło.Ambitna walka, za to należą sie chłopakom słowa szacunku, ale porwali sie z motyka na słońce.
Mogło być gorzej. Jedno jest pocieszające – Alasz wreszcie zobaczy DOBRY mecz Wilshere’a 🙂 Chłopak jest najlepszy wśród Kanonierów, a nawet nie wiem, czy nie najlepszy na boisku w pierwszej połowie. Jestem pod wrażeniem gry Arsenalu. Chłopaki zaimponowali mi, choć wynik jest raczej średni. Może w drugiej uda się im powalczyć i coś odwrócić. Bo Walcott, Wilshere, Nasri i Cesc mają dziś dużo do zaproponowania. Niechby tylko RvP wykorzystywał okazje.
Juz to zauważyłem, o czym napisałem wcześniej 😀 Dla mnie tez najlepszy z arsenalu, szkoda tylko ze gra z niekompetentnym songiem w środku…Jest denilson? niech wchodzi.
Brawo Arsenal !I niech teraz ktoś powie że chłopcy Wengera nie mają jaj 🙂
Są takie dni w życiu że człowiek jest niezwykle szczęśliwy ze okazało sie że pierd***ł głupoty. Fantastyczny Arsenal, czapki z głów, naprawdę, pokonali ogień ogniem, a ja myślałem że to niemożliwe. Fantastyczny Wilshare, naprawdę wielki mecz tego chłopaka. Każdy kibic Arsenalu powinien być dumny ze swojej drużyny. Wieczór z bananem na twarzy mnie czeka :DJedna rada tylko, Wenger niech nie wystawia Songa, ten gracz nie ma mózgu a ten w grze sie przydaje, po jego zejściu odrazu było lepiej. Wspaniały wieczór, nie myślmy o rewanżu dziś.
Arsenal zagrał dzisiaj świetnie – gdyby nie gubiąca się przy zastawianiu pułapek ofsajdowych obrona, która (o zgrozo) trzy razy pozwoliła wyjść dla Barcelony sam na sam ze Szczęsnym i pozwoliła się co najmniej kilkukrotnie przeciąć prostopadłymi podaniami to Kanonierzy mogliby dzisiaj świętować znaczące przybliżenie się do awansu. A tak – ciężko będzie zremisować na Camp Nou, albo strzelić co najmniej dwie bramki, tracąc ledwie jedną więcej…Świetny mecz Wilshere’a – dzisiaj zagrał tak jak przystoi na następcę Gazzy w angielskiej piłce.Myślę, że należy dzisiaj przyznać, że Arsenal wspiął się na wyżyny swoich umiejętności i co najważniejsze poczynił naprawdę olbrzymie postępy względem ubiegłego roku. Szkoda tylko straconej bramki u siebie, ale jak będą grali na Camp Nou też będę im kibicował i mam nadzieję, że awansują
Wszystko prawda, w tym co napisałeś, ale nie dziś, dzis jest dzień świętowania.
Bardzo mnie cieszy ta wygrana Arsenalu, ale jednak nie przesadzałbym z tym świetnym meczem. Zagrali z niesamowitym zaangażowaniem, ale jednak widać było często, że na tle Barcy umiejętności muszą nadrabiać ambicją. Jak patrze na ten zespół to do wymiany jest Clichy, który nie potrafi trzymać linii w obronie, za Songa przydałby się ktoś bardziej zrównoważony, a do tego napastnik z najwyższej półki. Niestety RVP się od jakiegoś czasu nie rozwija i mojej opinii nie zmieni dzisiejszy gol (po fatalnym błędzie Valdesa). Za dużo niecelnych strzałów, niedokładnych podań, przegranych dryblingów. Walcott i Arshavin to z drugej strony gracze niesamowicie chimeryczni i ciężko na nich oprzeć grę drużyny. Plusy w ekipie to na pewno Wilshere (MOTM), Kościelny (o dziwo trzyma naprawdę wysoki poziom) Nasri i Fabregas. Dwaj ostatni może nie zagrali na jakimś niesamowitym poziomie, ale nawet jak nie są w top formie to poniżej pewnego poziomu nie zejdą.Co do bramkarza, to ze Szczęsnego może być naprawdę kawał golkipera, jeśli tylko grę nogami poprawi.Tak więć Vermalen + lewy obrońca + def pomocnik + topnapastnik. Moim zdaniem za dużo dziur, aby przejść Barcę, ale mimo to po cichu liczę, że się pomylę i to Kanonierzy będą w 1/4.
Mam pytanie. Czy tylko mnie doprowadzał do szału arbiter gwiżdżący każde nawet najmniejsze przewinienie?
To jest liga mistrzów, jak mówią Hiszpanie, tu sędzia pozwala na więcej i gra się twardo XDLudzie z polsatu-„nie wygrał zespół lepszy”, bo wymienili wiecej podań…
Ten argument o ilości podań, albo o czasie utrzymywania się przy piłce dobija mnie zawsze – co to wogóle za idiotyczne kryteria? Arsenal był lepszy bo strzelił o bramkę więcej – koniec kropka. To nie wina Kanonierów, że podobno najlepsza defensywa świata nie nadążała dziś za ich kontrami
Oglądasz mecz i ci mówią jak to sie przy piłce otrzymują i ile to czasu średnio ja maja. Prawda jest prosta, nie gra sie na auty, podania, przechwytu, strzały a na gole, jak umiesz strzelić bramkę po 1 podaniu to po co masz podawać 12 razy? To tak jak milan na OT 60% posiadania piłki a MU na luzie im 4 bramki wbiło a mogło więcej, no i pewnie tez wygrał słabszy zespół bo possesion było dla milanu…
Nie tylko ciebie 🙂
Czyli jednak wszystko jest ze mną ok…
Gratulacje dla sąsiadów zza miedzy. Swoją drogą może maccaroni należy się miejsce w LM tylko mistrzowi od 2 drugiej rundy barażowej.
Takie mecze chce się oglądać! Gratulacje dla kibiców Arsenalu, świetny mecz ich drużyny! Spodziewałem się podobnej paniki w pierwszych minutach jak rok temu, a tu proszę – to Barca miała problemy w pierwszych minutach! Gratuluję i w rewanżu za nich będę ściskał kciuki!Arsenal walczący, Arsenal zabójczo skuteczny – piękne gole! – chyba do jutra nie wyjdę z osłupienia.
Serdeczne gratulacje dla Arsenalu od kibica Chelsea a szczegolnie polskiej jego czesci.Po pierwszej polowie myslalem ze bedziemy miec nastepny przypadek ustawiania meczu przez UEFA co sie przytrafilo mojemu klubowi 2 lata temu.Sedzia byl denny.
http://www.cyberstacja.com Zapraszam 🙂