Trochę mnie tu nie było – wyjechałem na urlop – ale, poza transferem Aguero do Manchesteru City i nie wiem już którą awanturą wokół Bartona, nie mam poczucia, żebym wracał w gruntownie zmienionej sytuacji. Fabregas wciąż w Arsenalu, Modrić w Tottenhamie, Tevez w Machesterze City… Ale może odłóżmy na chwilę spekulacje transferowe, zwłaszcza że wszędzie ich pełno, i wybiegnijmy myślą w przyszłość całkiem nieodległą: oto w najbliższą sobotę w angielskiej Football League zadebiutuje AFC Wimbledon.
Historia tego klubu jest w dzisiejszych czasach (kasa, misiu, kasa…) czymś tak niezwykłym, że choć już ją opowiadałem, mam poczucie, że powinienem ją opowiedzieć jeszcze raz. Oto przed dziewięcioma laty grupa kibiców z południowego Londynu spotkała się w pubie pod wdzięczną nazwą „Fox and grapes”, tradycyjnie związanym z drużyną, której zawsze kibicowali – tym samym, w którym przed ponad stu laty drużyna przebierała się przed meczami i tym samym, w którym piłkarze opijali największy sukces w klubowej historii, zdobycie Pucharu Anglii po zwycięstwie nad słynnym Liverpoolem. Moment był wyjątkowo przykry: właściciel ich zespołu, przeżywającego kłopoty finansowe, zdecydował o przeniesieniu drużyny kilkadziesiąt mil na północ, do Milton Keynes, gdzie wkrótce zmienił nazwę z FC Wimbledon na MK Dons (warto dodać, że odbyło się to za zgodą władz angielskiej piłki, które w niesławnym orzeczeniu uznały, iż opór przeciwko przenosinom nie leży „w szerszym interesie futbolu”). Co mieli robić: kibicować dalej tym samym piłkarzom w tej samej lidze, nawet kosztem dalszych wypraw na mecze (nie jest to w końcu aż taka rzadkość – przyjeżdżać na stadion oddalony o kilkadziesiąt mil), czy wrócić do korzeni i zacząć wszystko jeszcze raz? Zdecydowali o zostaniu w dzielnicy, powołaniu nowego klubu i zarejestrowaniu go na samym dole ligowej drabinki. W następnych tygodniach odbył się casting, w którym wzięło udział kilkuset niezrzeszonych piłkarzy, a 10 lipca 2002 r. odbył się pierwszy mecz towarzyski nowej drużyny, w którym rywalem było Sutton United. 4654 widzów oglądało klęskę debiutantów: przegrali 4:0, ale w tym przypadku wynik nie miał najmniejszego znaczenia. Jeden z debiutujących wówczas w AFC Wimbledon piłkarzy, Kevin Tilley, miał wówczas 45 lat. Grał w Wimbledonie w latach 70., a w 2002 r. teoretycznie od 15 lat nie miał do czynienia z poważnym futbolem. Wspomina: „Nagle zadzwonił do mnie Terry [Terry Eames, pierwszy menedżer AFC] i zapytał, czy nie mógłbym pomóc. Troszkę potrenowałem i zagrałem z Sutton. W gruncie rzeczy chodziło o przetrwanie, o to, żeby udowonić, że Wimbledon nie umarł”.
Oczywiście nowemu klubowi, zgłoszonemu do rozgrywek na dziewiątym szczeblu ligowej piramidy, było łatwiej niż większości bezpośrednich wówczas rywali. „W pierwszym sezonie – opowiada „Guardianowi” dyrektor wykonawczy klubu Erik Samuelson – mieliśmy budżet 700 funtów tygodniowo. Na mecze przychodziło przeciętnie trzy tysiące widzów [warto dodać: więcej niż w tym samym czasie chodziło na grający jeszcze w pierwszej lidze FC Wimbledon – MO], a bilet dla dorosłego kosztował 9 funtów – dość szybko stanęliśmy na nogi”. O wsparciu, które od początku udzielali klubowi twórcy Championship, a potem Football Managera, osobom uzależnionym od tych gier przypominać nie trzeba.
Dziś, dziewięć lat i pięć awansów później, to i owo się zmieniło. Piłkarze nie piją już w pubach z kibicami, choć tradycja regularnych spotkań i „Szalonego Gangu” jest podtrzymywana. Stadion niegdyś wynajmowany, jest już własnością klubu (choć zarząd myśli już o budowie nowego), i doczekał się właśnie nowych pryszniców w szatni dla sędziów. Klub z kolei wciąż formalnie należy do dwóch i pół tysiąca fanów, a większość zajmujących się nim osób nie pobiera pensji. Z okazji debiutu w Football League medialny cyrk rozkręcił się na całego. AFC Wimbledon będzie stałym bohaterem emitowanego przez BBC „Football Focus”, pierwszy mecz, z Bristol Rovers, pokaże Sky Sports. Oglądanie go, a następnie regularne nasłuchiwanie wieści o ludowym klubie z południowo-zachodniego Londynu, leży w „szerszym interesie futbolu” – nawet, a może zwłaszcza dlatego, że analiza składu i osłabień, do jakich doszło tego lata, pokazuje, iż łatwo nie będzie.
…i dlatego kochamy lige angielska!!!
Brawo!!! Znam ta historię dzięki Panu!!! Jest mi strasznie bliska, ponieważ Mój ukochany klub – „Fablok” Chrzanów (85 lat w tym roku!!!), który zniknął z piłkarskiej mapy ostatniej zimy, właśnie się odradza i rozpocznie nowy sezon w B Klasie, ambicje są moze nie tak wygórowane jak w AFC Wimbledon niemniej jednak wiem że można i warto!!PozdrawiamNie mogę się doczekać sezonu Barclays!!
Ta historia sprawia, że Wimbledon staje się moja drużyna drugiego wyboru.Pozdrawiam
Kolejna edycja fantasy premierleage w kolejnym sezonie.Nazwa ligi: futbol jest okrutnykod ligi: 72387-194795Kto chce proszę się dopisywać.Rok temu wygrał Jaskier, w nagrodę dostał repliki wszystkich trofeów Arsenalu wywalczonych w ostatnim sezonie. Także jest o co grać.
Ależ dowcip. Widzę, że „umiesz” przegrywać… Złośliwości mogłeś sobie darować.
Jaskier-jak zwykle pełen dystansu 😀
Dobra, dobra. Wolałbym, żeby o dystansie nie pisał gość, który na każdą niepochlebną uwagę o grze United reaguje świętym oburzeniem, wsiada na konika i macha szabelką. Mała rada odnośnie fantasy football: pamiętaj, że w dalszym ciągu nie wolno budować drużyny z samych graczy United – taki spisek układających regulamin… No i zmień w końcu kapitana – ileż można stawiać na Toma Cleverleya…
> Dobra, dobra. Wolałbym, żeby o dystansie nie pisał gość,> który na każdą niepochlebną uwagę o grze United reaguje> świętym oburzeniem, wsiada na konika i macha szabelką.Używam czołgu. Nie mylmy niepochlebnej z nieprawdziwą, albo głupia („tylko 2 graczy MU złapało by sie do 11 Arsenalu”…).> Mała rada odnośnie fantasy football: pamiętaj, że w> dalszym ciągu nie wolno budować drużyny z samych graczy> United – taki spisek układających regulamin… No i zmień> w końcu kapitana – ileż można stawiać na Toma> Cleverleya…:D
Wczorajszy pożegnalny mecz Scholesyego uświadomił mi jak bardzo będzie mi go brakowało – kończy się pewna epoka… został już tylko Giggsy. Cieszy natomiast, że kolejny raz nasi wychowankowie pokazali się z dobrej strony – dziś już jestem pewny, że w nowym sezonie z bardzo dobrej strony pokaże się Welbeck i wcale nie zdziwię się jeżeli wskoczy na stałe nawet do pierwszej jedenastki.To jest właśnie to co odróżnia United, od np. takiego Realu – Scholes miał piękne pożegnanie, które on i kibice na pewno zapamiętają na długo, a Raula, symbol klubu, wielokrotnego rekordzistę w zasadzie wypędzono…
Pierwszy skład rozumiesz w sensie wyjściowa 11 czy część pierwszej drużyny? W sumie u nas nie ma czegoś takiego jak wyjściowa 11, cały czas Fergie miesza. Jednak cięzko będzie chłopakowi walczyć z Roo i Hernandezem (choć tan poczatek sezonu opuści) no i berbą. Welbeck musi poprawic wykończenie, wczoraj miał mnóstwo okazji, jeśli to mu sie uda to będzie absolutnie jednym z najlepszych graczy.Podoba mi sie jak razem z Cleverleyem (z meczu na mecz lubi goscia coraz bardziej, choć wczoraj zaczynał na skrzydle ciągneło go do środka, skrzydło to nie jest jego optymalna pozycja) często nawzajem siebie szukają, lubia rozegrac na 1 kontakt miedzy sobą.Ciekawe jest to że obecnie pierwsza drużyna ma luke w środku boiska, jednakże na tą pozycje mamy urodzaj talentów, wspomniany Clev, Poul Pogba który wczoraj wszedł za Scholesa (mówią że jest to drugi vieira, no i ma atomowe uderzenie), Morrison (ten to ma talent najwyższej możliwej próby, oby tylko klub uporał się z jego problemami, szkoda by taki talent gnił w więzieniach).Wczoraj najbardziej podobał mi się krawat Cantony, gośc co by nie zrobił wyglada zajebiście.
StefanJest mały szkopuł różniący Raula i Scholsa.Ten pierwszy kariery jeszcze nie zakończył.Nie wyobrażam sobie żeby jego mecz pożegnalny z futbolem został rozegrany gdzie indziej niż na zapełnionym Santiago Bernabeu 🙂
witam po przerwie. wszystko pamietam,włacznie z tym finałem FA cup i niesfornym Vinnie Jonesem. Toporny futbol grali ale wzbudzali sympatie przez takie właśnie mecze. Tym bardziej się cieszę,że właśnie w tych czasach pamięć o tamtym klubie nie umarła. Wiem,że tu o polskim futbolu nie piszemy ale gdyby kiedys nie powstała kibicowska inicjatywa pt.Grupa 100, to dziś mogłoby nie być na mapie (a już na pewno w tzw. ligach wyższych, najstarszego polskiego klubu Cracovii. I dlatego bez względu na wszystko (poziom, styl etc.) bardzo kibicuję AFC Wimbledon
Najstarszy polski klub to Lechia Lwów 😉
Najlepszy mecz o tarcze jaki pamiętam. Od tego trzeba zacząć.Druga sprawa to De Gea, z VDS nie było by zadnej z tych bramek, chłopak dobrze broni na lini, ale jak czytałem miał bodaj najwięcej wpuszczonych bramek zza pola z bramkarzy w najlepszych ligach europy. Druga bramka to tylko jego wina, przy pierwszej tez powinien wyjśc i piąstkować a nie zostac na lini. Alex powiedział że De Gea nie może czuc sie numerem 1. Na razie mamy problem, to gracz na przyszłość i oby sie rozwinął należycie.Druga sprawa to młodość graczy, 3 graczy powyżej 25 roku zycia na boisku w drugiej połowie, jednak brakuje w kadrze trochę doświadczenia, to bodaj 3 najmłodsza kadra ligi.Trzecia sprawa, wynik-totalnie nie oddaje gry, city mimo wszystkich milionów sa daaaaaaaaaaaaaaleko za MU, młodzież gniotła obywateli że az przykro było patrzeć. Dawno mówiłem że MU ma najbardziej utalentowanych młodych graczy tej ligi a kto wie czy nie świata (barcelone sklepała ta młodzież)No i po czwarte Tom Cleverley 😀 Nie ma co pisać co ten chłopak dzis pokazał (nie tylko dziś), z meczu na mecz chłopak tylko potwierdza że miałem słuszność pisac tutaj o jego wielkim talencie. Alex Ferguson powiedział że to będzie gwiazda MU i reprezentacji, ciężko sie z takim autorytetem nie zgadzać zwłaszcza że po tym co chłopak pokazuje. 2-3 sezony i będzie wymiataczem. Dawno nie widziałem tak kreatywnego i pomysłowego młodego pomocnika.
De Gea koniecznie musi poprawić grę na przedpolu, bo bez tego w Premier League ani rusz i przy tej pierwszej bramce powinien się zachować inaczej, jak już ruszył do piłki to powinien się tego trzymać, bo zatrzymując się w połowie to najgorszy możliwy wybór, zresztą położył się zanim Lescott uderzył piłkę.Druga bramka taka dziwna, coś a’la Messi z finału LM, Dżeko złapał De Gea’e na wykroku tak jak wtedy Messi Van der Sara. Na razie nie ma co panikować, bo chłopak ma 20 lat, a presja na nim ogromna. Jemu potrzebny jest głównie czas.Co do meczu, fantastyczna druga połowa, świetne zmiany, jak patrzyłem dzisiaj na Evansa to przypomniał mi się jego sezon 2009/2010, wtedy grał jak profesor, mam nadzieję że Jonny będzie grał tak dalej.Cleverley, ten chłopak z meczu na mecz podoba mi się coraz bardziej, ma zmysł do gry kombinacyjnej, to podanie do Naniego przy drugiej bramce świetne. Mam nadzieję, że Welbeck i Clev będą grać, bo widać że mają przyszłość i ta przyszłość musi być w United.
Wynik wynikiem – to nie jest jakiś niesamowicie istotny puchar, chociaż zawsze miło jest wygrać z City w doliczonym czasie… Mnie najbardziej cieszy postawa młodzieży. Zagrali świetnie, na szczególne wyróżnienie zasługują Cleverley (ma chłopak talent), Evans (cieszy jego powrót do formy, na tournee też dobrze grał), Smalling i Jones, krok z tyłu chociaż też na naprawdę wysokim poziomie zagrał Welbeck i Rafael. Anderson to wciąż młody piłkarz, a dzisiaj dzielił i rządził w środku pola – tracił mało piłek, a do tego posłał kilka ładnych prostopadłych podań – oby tak dalej.Co do naszych letnich nabytków; Young jak na razie nie rzucił mnie na kolana, chociaż widać, że jako jedna z opcji na pewno się przyda w tej drużynie – koniec końców nękał obrońców i zaliczył ładną asystę. De Gea – no cóż, obie bramki po części obciążają jego konto, szczególnie wg. mnie pierwsza. Był niezdecydowany – trzeba było, albo zostać na linii i czekać, albo stanowczo ruszyć do piłki. Przy drugiej bramce – miał szanse na obronę, ale nie była to piłka, którą musiał obronić – raczej taka, którą jeżeli obroniłby mówilibyśmy o świetnej interwencji. Pomijam już, że przy obu bramkach przysnęła obrona. Ma chłopak czas – nauczy się jeszcze. Jones tak jak napisał wyżej – zasługuje na szczególną pochwałę. Zagrał rewelacyjnie, pomyśleć że ma dopiero 19ście latTeraz już rozumiem dlaczego Fergie sprzedał Wes’a, John’a i dlaczego najpewniej niebawem sprzeda Gibsona i Obertan’a. Młodzież naciska. A przecież lada chwila – może jeszcze nie w tym sezonie, ale pewnie w następnym swoją szansę musi dostać Pogba, czy Morrison